Wayne Gosselin
Data urodzenia:
9 października 1991 roku.
Miejsce urodzenia:
Macclesfield w hrabstwie Cheshire w Anglii.
Miejsce zamieszkania:
Apartament na Marinaside Crescent w Vancouver.
Zawód:
Spiker radiowy w stacji radiowej Marylou O'donell na 32 piętrze.
TERAŹNIEJSZOŚĆ:
Wyjeżdżając z rodzinnego miasta do Kanady w poszukiwaniu pracy, przysiągł sobie, że wybije się i stanie się kimś. I o dziwo udało mu się w 100%. Zaczął chodzić na siłownie. Nabrał mięśni, zdobył pewności siebie. Pozbył się pryszczy. Począł dbać o siebie. Wyszedł na ludzi. Stał się gadułą. Nigdy jadaczka mu się nie zamyka, dlatego też wybrał karierę spikera radiowego. Zaczął flirtować z kobietami.Można powiedzieć, że jest bożyszczem płci pięknej. Żadna nie oprze się jego cudownych ciemnoniebieskich oczu, fryzurą niegrzecznego chłopca i uwodzicielskim uśmiechem. Wreszcie skończył z życiem niedołęgi i wyrzutka. Stał się prawdziwym mężczyzną. Jest zawsze wesoły, ciągle żartuje, jednak oczywiście potrafi być poważnym, lecz na krótko, co niektórych może irytować. Jednak jego to nie obchodzi. Dopiero teraz ma szanse się wyszaleć. Spotkasz go w głośnym klubie, tańczącego z jakąś zgrabną, piękną kobietą z którą zapewne przeżyje upojną noc, lub pijącego jakiś drogi trunek.
Także, jest szczęśliwy życiem. Jest lubianym i popularnym radiowcem, które zawsze ma coś do powiedzenia. Wyszedł na ludzi, zaskoczył wszystkich, którzy w niego nie wierzyli i teraz zapewne są zieloni z zazdrości. To właśnie jest Wayne Gosselin.
DLA ZAINTERESOWANYCH:
[ Cześć i czołem! Wiem, że karta nie zachwyca, ale na pewno będzie poprawiana.
9 października 1991 roku.
Miejsce urodzenia:
Macclesfield w hrabstwie Cheshire w Anglii.
Miejsce zamieszkania:
Apartament na Marinaside Crescent w Vancouver.
Zawód:
Spiker radiowy w stacji radiowej Marylou O'donell na 32 piętrze.
PRZESZŁOŚĆ:
Ten chłopak w dzieciństwie nie miał lekko. Urodził się jako brzydkie, wątłe dziecko nauczycielki matematyki i dentysty. Przy porodzie, kiedy mały brzydal darł się wniebogłosy nikt nie myślał optymistycznie o jego przyszłości. Prognozowali, że albo nie dożyje dwóch lat, albo będzie miał trudności w dorosłym życiu. W jakieś mierze mieli rację. Oczywiście dożył dwóch lat i żyje nadal, ale miał naprawdę trudne życie.
Dzieci się z niego naśmiewały, wytykały go palcami. No bo, kto by się bawił z małym, pryszczatym odludkiem? Był samotny, nieśmiały i cichy. Prawie nie wychodził z domu, siedział w swoim pokoju i czytał komiksy. W szkole był popychadłem, nikt go nie lubił. Nawet klasowe kujony z niego szydziły.
W liceum było jeszcze gorzej. A wiadomo jaka ta dzisiejsza młodzież bywa okropna. Dostawał lanie każdego dnia. Codziennie lądował w koszu na śmieci i dostawał jedzeniem w twarz. Nie chodził na randki, do 19 roku życia był prawiczkiem.
Nie miał rodzeństwa, ponieważ jego rodzice bali się, że ich drugie dziecko też się takie urodzi. Jednak miał jakieś tam oparcie w rodzinie, żeby nie było. Teoretycznie wierzyli, że coś z niego wyrośnie, ale w praktyce...to już inna historia.
Jednak kiedy skończył szkołę, zaskoczył wszystkich pozytywnie.
TERAŹNIEJSZOŚĆ:
Wyjeżdżając z rodzinnego miasta do Kanady w poszukiwaniu pracy, przysiągł sobie, że wybije się i stanie się kimś. I o dziwo udało mu się w 100%. Zaczął chodzić na siłownie. Nabrał mięśni, zdobył pewności siebie. Pozbył się pryszczy. Począł dbać o siebie. Wyszedł na ludzi. Stał się gadułą. Nigdy jadaczka mu się nie zamyka, dlatego też wybrał karierę spikera radiowego. Zaczął flirtować z kobietami.Można powiedzieć, że jest bożyszczem płci pięknej. Żadna nie oprze się jego cudownych ciemnoniebieskich oczu, fryzurą niegrzecznego chłopca i uwodzicielskim uśmiechem. Wreszcie skończył z życiem niedołęgi i wyrzutka. Stał się prawdziwym mężczyzną. Jest zawsze wesoły, ciągle żartuje, jednak oczywiście potrafi być poważnym, lecz na krótko, co niektórych może irytować. Jednak jego to nie obchodzi. Dopiero teraz ma szanse się wyszaleć. Spotkasz go w głośnym klubie, tańczącego z jakąś zgrabną, piękną kobietą z którą zapewne przeżyje upojną noc, lub pijącego jakiś drogi trunek.
Także, jest szczęśliwy życiem. Jest lubianym i popularnym radiowcem, które zawsze ma coś do powiedzenia. Wyszedł na ludzi, zaskoczył wszystkich, którzy w niego nie wierzyli i teraz zapewne są zieloni z zazdrości. To właśnie jest Wayne Gosselin.
DLA ZAINTERESOWANYCH:
- jeździ czarnym Mustangiem.
- mimo że lubi jednorazowe przygody, czeka na tą jedyną.
- nie pali nałogowo, ale czasem można go spotkać z papierosem w ustach.
- jest właścicielem Brutusa.
- dzień zaczyna od kawy z bitą śmietaną i cynamonem.
- uwielbia stary, klasyczny rock.
- kocha swój brytyjski akcent, który działa na kobiety jak magnez.
- bywa nadpobudliwy i niezwykle wygadany, kiedy wypiję więcej niż jeden kubek kawy na dzień.
[ Cześć i czołem! Wiem, że karta nie zachwyca, ale na pewno będzie poprawiana.
Na wątki zawsze chętna, jak i na powiązania. Wyznaję zasadę: TY-pomysł, JA-wątek, JA-pomysł, TY-wątek. Także zapraszam i pozdrawiam :P ]
edit: 3 sierpnia 2012 22:38
[Witam, witam i o wątek pytam. Który rzecz jasna zacznę o ile podasz okoliczności spotkania/ powiązanie. Chyba, że wolisz na odwrót xP]
OdpowiedzUsuń[Dzień dobry :) proszę o pomysł :3 tylko błagam, nie masaż :D]
OdpowiedzUsuń[Witam i poproszę wątek jakiś, chętna/y jesteś ? :D]
OdpowiedzUsuń[Ja po prostu muszę mieć wątek z twoją postacią. Nie wiem dlaczego i jak to zrobiłaś, ale ten chłopak mnie zniewolił. Mam już nawet pomysł. Chociaż Alexis nie uznaje seksu bez miłości, tylko w jedną noc, mogłaby przespać się z Waynem. Jest od niego o sześć lat starsza, ale myślę, że nie będzie to wielkim problemem. Co ty na to? Mogłabyś zacząć?]
OdpowiedzUsuń[A mi pasuje xDD. ]
OdpowiedzUsuńStrasznie się zdziwiła, kiedy dostała ten telefon z radia. Nie spodziewała się, że ktoś zechciałby przeprowadzić z nią wywiad. Sądziła, że jeszcze nie jest na tyle znana aby udzielać wywiadów i tym podobnych. W końcu książki nie wydała tylko zaczęła ją pisać. Wydała kilka opowiadań, które, jak myślała, były znane tylko wśród jej przyjaciół i klubu poetyckiego do którego należała.
Trochę denerwowała się przed tym wywiadem, bo nie wiedziała czego mogłaby się spodziewać. Ładnie się ubrała, umalowała i nawet włosy ułożyła, a zazwyczaj je tylko rozczesuje. Chciała zrobić jak najlepsze wrażenie.
Wysiadła z windy na odpowiednim piętrze i pomaszerowała w kierunku sekretarki. Chyba, bo nie była pewna kim jest ta kobieta.
-Dzień dobry. Ja byłam umówiona na wywiad z Panem Wayne`m Gosselin`em.
[ Witam ;) Jakiś pomysł na wątek? I mam takie pytanie: nie masz przypadkiem postaci na modern-hogwart?]
OdpowiedzUsuń[Hej ;) Widzisz jakieś powiązanie pomiędzy naszymi postaciami, żeby zacząć wątek? ;)]
OdpowiedzUsuń[Błagam... Oświeć mnie kogo masz na gifach! xdd]
OdpowiedzUsuńWeszła do pomieszczenia i uśmiechnęła się w stronę mężczyzny.
-Dzień dobry.- skinęła lekko głową i podeszła do niego. Ona interesowała się literaturą, a także pisarzami takimi jak ona. Z talentem jednak niewypromowanym.
-Mam nadzieję, że nie przyszłam za wcześnie...- powiedziała i wymownie spojrzała na papiery, które właśnie porządkował.
[Witam ;).
OdpowiedzUsuńPostać z brytyjskim akcentem! *_* Jeśli podsuniesz mi jakiś pomysł to z chęcią rozpocznę wątek ;). ]
[okey] To był jeden z tych dni, w których Kate postanowiła nie siedzieć w salonie po godzinach i pójść się rozerwać, tak jak to każdy normalny człowiek robi w weekend. Razem z dziewczynami z Elle postanowiły wybrać się do najbardziej polecanego klubu w mieście.
OdpowiedzUsuńUbrała więc obcisłe jasne jeansy, czerwone szpilki i białą bokserkę. Rozpuściła czarne włosy, na powieki nałożyła trochę cienia i eyelinera, a usta ozdobiła szminką o kolorze strażackiej czerwieni. Godzinę później bawiła się już na parkiecie.
[To nie było zbyt pomocne ^^]
OdpowiedzUsuń[Tak też myślałam xD]
OdpowiedzUsuńSpojrzała na niego i kiwnęła lekko głową. Wygodnie usiadła na krześle, a potem założyła na uszy słuchawki. Troszkę denerwowała się tym całym wywiadem i nic nie mogła na to poradzić. Po raz pierwszy ktoś chciał przeprowadzić z nią wywiad.
Spojrzała wyczekująco na mężczyznę, czekając aż coś powie.
[ Może nieco inaczej, ponieważ Brook nie uznaje przygód na jedną noc. Jednak mogli się poznać przez Marylou i można uznać, że flirtowali i może nawet doszło do pocałunku, lecz potem Whitegrass poznała Jamesa i tak się skończyło?]
OdpowiedzUsuń[wątek, powiązanie?]
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się w jego stronę wesoło, a kiedy zaczął mało udany flirt, tak to przynajmniej wyglądało, to zarumieniła się delikatne.
OdpowiedzUsuń-Nowe opowiadania wychodzą co jakieś dwa tygodnie. Teraz zaczęłam pracę nad książką.- powiedziała i zacisnęła dłoń na materiale sukienki.
Czuła się trochę jak za czasów zakończenia liceum. Tańce, muzyka, zioło, alkohol. W sumie to fajnie tak odpocząć, wyrwać się. Zwykle życie Katie opiera się na salonie, domu, weterynarzu, załatwianiu spraw na mieście i salonu jeszcze raz.
OdpowiedzUsuńDzisiaj dała się wyrwać i nie pożałowała tego. Kilku mężczyzn przyglądało jej się. No i oczywiście nie tylko jej, dziewczyny z jej salonu były równie urodziwe.
-Idę po piwo! -barbadoska krzyknęła do swoich koleżanek i już po sekundzie odeszła od nich, udając się w stronę baru.
[ Też chcę wątek ;) tylko rzuć pomysł a ja zacznę;) pomysł albo powiązanie o ile je gdzieś widzisz ;) ]
OdpowiedzUsuń[o, może być ;)]
OdpowiedzUsuńChociaż Andromeda uwielbiała swoją pracę, zawsze cieszyła się z wolnych dni, bo wtedy mogła pozwolić sobie na drobne przyjemności jak wyjazd za miasto ze znajomymi, spędzenie całego dnia w łóżku, uprawianie jakiegoś nietypowego sportu lub po prostu jak dzisiaj udanie się do parku by nacieszyć się słonecznym dniem.
Przysiadła na ławce w swoim ulubionym miejscu. Było tu niezwykle zacisznie, a w oddali dostrzegało się niewielki staw. Mogła tu w zupełności oddać się swojemu zajęciu - zazwyczaj było to czytanie książki, jednak tym razem wylądowała tu z długopisem i notesem w dłoni. Chciała stworzyć jakąś nową historię, nowych bohaterów i miała nadzieje, że ciche trele ptaków natchnął ją i sprawią, że do głowy wpadnie jej milion pomysłów, a ręka sama zacznie sunąć po papierze.
[Oboje są z Anglii i pracują w tym samym miejscu, na dodatek on jest taki przystojny <3 Wątek!]
OdpowiedzUsuń[O, okej, mi pasuje :) mogę prosić o zaczęcie? Baardzo ładnie proszę :3]
OdpowiedzUsuńPraca modelki zdecydowanie należała do tych zawodów, które były ciężkie i męczące. Mimo, że Michelle uwielbiała to co robi, to czasami miała po prostu dość. Ciągłe podróże, wywiady, przyjęcia. Wydaje się, że ma życie jak w Madrycie, ale tak naprawdę czasami wolałaby zamienić się ze zwykłą sprzedawczynią w hipermarkecie niż chodzić na te imprezy.
OdpowiedzUsuńNadchodził weekend, a co za tym idzie, kolejne przyjęcie. Wszystko byłoby dobrze, gdyby projektantka Michelle, która miała uszyć jej sukienkę rozchorowała się i powiedziała, że nie zrobi tego. Michelle była strasznie wściekła i nie wiedziała co zrobić. Wybiegła zdenerwowana ze swojej agencji, a następnie z wieżowca. Miała silną potrzebę zapalić papierosa, więc zaczęła szukać w swojej torebce paczki papierosów. Zaklęła cicho, kiedy znalazła puste opakowanie. Rozejrzała się dookoła i ujrzała stojącego obok chłopaka, który palił właśnie fajki.
- Hej.. Masz może jeszcze jednego? - zapytała wskazując na papierosa, który trzymał w ustach. - Jak na złość skończyły mi się, a muszę zapalić, bo coś mnie rozniesie.
Trochę źle czuła się z myślą, że chłopak natarczywie się w nią wpatruje. Odwróciła się na krześle, tak że siedziała teraz bokiem do niego i było jej o wiele wygodniej mówić do mikrofonu.
OdpowiedzUsuń-Tak. Piszę książkę. Będzie to fantastyka z elementami kryminologicznymi i psychologicznymi.- powiedziała.
[Witam kolejnego spikera na pokładzie. Jakiś pomysł na relację, albo wątek?]
OdpowiedzUsuńZ każdą upływającą sekundą coraz bardziej zaczynała się irytować, bo choć siedziała tu już z jakąś godzinę nie doczekała się przypływu natchnienia. Do głowy nie wpadł jej żaden przyzwoity pomysł, co naprawdę doprowadzało ją do szaleństwa. Z uporem zaczęła wpatrywać się w kartkę jakby chciała sprawić by litery same się tam pojawiły i stworzyły niesamowite opowiadanie. Jednak nic takiego się nie stało, więc z trzaskiem zamknęła notatnik i odłożyła go na bok.
OdpowiedzUsuńW tym samym momencie koło jej ławki zatrzymał się jakiś mężczyzna pytając czy może się przysiąść, obdarzyła go krótkim spojrzeniem zbyt sfrustrowana by poświecić mu więcej uwagi. Skinęła więc jedynie głową na znak, że może nie ma nic przeciwko. I wtedy też wpadła jej do głowy genialna myśl; może ten właśnie oto człowiek czystym przypadkiem posunie jej jakiś dobry pomysł?
Odwróciła się w jego stronę i przyjrzała dość uważnie; najwidoczniej też był nie w humorze. Uśmiechnęła się subtelnie zakładając za ucho zagubiony kosmyk włosów.
- Zły dzień? - Zagadnęła.
Leander siedziała już w pokoju, popijając kawę i przeglądając jakieś papiery. Nienaturalnie blada, z delikatnie podkrążonymi oczami i lekko roztrzepana - cóż, widocznie znów nie spała całą noc. Żadna nowość. Choć nie można było powiedzieć, że ujmuje jej to uroku, wdzięku, czy seksapilu. Wręcz przeciwnie.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na chłopaka, uśmiechając się czarująco.
- Witaj, przystojniaku. Gotowy do pracy? - zapytała, okręcając się na krześle w jego stronę i zakładając nogę na nogę.
- Moja żałosna projektantka. - mruknęła i wsunęła do ust papierosa, którego z trudnością zapaliła. W końcu gdy to zrobiła, zaciągnęła się mocno i powoli wypuściła dym z ust.
OdpowiedzUsuń- Dzięki, od razu lepiej. - uśmiechnęła się lekko i po chwili ponownie się zaciągnęła. W międzyczasie przyjrzała się chłopakowi, którego skądś kojarzyła.
- To ty jesteś Wayne, tak? - zapytała i nie czekała na jego odpowiedzieć. - Ostatnio słyszałam twoją audycję. Fajnie i dobrze gadasz. - uśmiechnęła się delikatnie.
[Mam pomysł na wątek :D Co powiesz na to by nasze postacie jadąc przez prostą ulicę (mają te same samochody :P) zatrzymali się na światłach i urządzili mały wyścig? :D]
OdpowiedzUsuń- Nie ma za co. - odpowiedziała i po chwili przewróciła oczami. - Tak, jestem tą modelką. Michelle. - podała mu rękę wsuwając do ust papierosa.
OdpowiedzUsuń- Za kilka dni mam przyjść do waszego radia, bo ktoś chce przeprowadzić ze mną wywiad w ramach jakieś akcji. - wzruszyła ramionami.
- Może coś o tym wiesz?
-Owszem chcę aby ludzie ją kupowali jednak najpierw chcę ją napisać.- zaśmiała się perliście, a potem kątem oka zerknęła na chłopaka.-Główna bohaterka zapadnie w śpiączkę. Ta książka to będzie to co dzieje się w rzeczywistości i to co dzieje się w jej głowie. Policja będzie próbowała dowiedzieć się dlaczego tak naprawdę zapadła w śpiączkę, a ona w tym czasie, w swojej głowie, będzie przeżyła różne przygodny z niezliczoną ilością wymyślonych postaci.
OdpowiedzUsuń- Oh, serio? - zaśmiała się cicho, kręcąc głową. - Ciekawe dlaczego? - zmrużyła lekko oczy, opierając się głowę o ścianę. Zaciągnęła się po raz kolejny i po chwili rzuciła peta na ziemię, przydeptując go swoim butem. Wyjęła z torebki torebkę z gumą do żucia i wsunęła listek do ust.
OdpowiedzUsuń- Chcesz? - zapytała uprzejmie.
Uwielbiała wycieczki swoim samochodem. Czasami była to powolna jazda pustą szosą z nutami muzyki wydobywającymi się z głośników samochodu, niekiedy szybsza by poczuć ten smak adrenaliny. Dzisiaj był dzień szybkiej jazdy. Miała ochotę poczuć się niczym pirat drogowy czy jeden z kierowców w filmach o wyścigach. To było to. Tego było jej potrzeba. Na drodze dwupasmowej dojrzała stojącego przy sygnalizacji świetlnej czarnego mustanga. Niemalże identyczny jak jej. Stanęła równolegle do niego i skierowała wzrok na mężczyznę za kierownicą. Ich spojrzenia się spotkały. Widząc uśmiech na jego twarzy sama się uśmiechnęła. Niemalże zaśmiała. Uczyniła to samo co on. Nacisnęła mocniej pedał gazu by wydobył się ten wspaniały ryk jej maszyny. Zaraz jednak opuściła szybę i powiedziała do kierowcy.
OdpowiedzUsuń-Mały wyścig? Droga jest długa, ale ciekawa.
Uśmiechnęła się kusząco unosząc brwi w górę.
Nieważnie w jakiej branży pracujesz, klient jest świętością. Jeśli pracujesz w radiu, gdzie na co dzień słucha Cie spora część kraju, wpadki nie są mile widziane. Zwłaszcza takie wpadki, kiedy to klient, albo raczej słuchacz, zostaje obrażony w bardzo ciężki sposób. Nie ma wtedy dobrego wytłumaczenia dla pracownika, który dopuścił do takiej sytuacji, to nie miało prawa się wydarzyć. Dlatego kiedy Marylou dostała niespodziewany telefon od jednego ze słuchaczy, który był niemal gotowy złożyć pozew do sądu, z tytuły zniewagi… jako szef musiała zareagować.
OdpowiedzUsuńSiedziała w swoim gabinecie, przeglądając raporty, statystyki i inne podobne dokumenty. Sekretarkę poinformowała, że pan Gosselin ma się pojawić w jej gabinecie zaraz po przyjściu, bez zbędnych wymówek. Oczekiwała na niego co chwila podnosząc wzrok w stronę szklanych drzwi, jakby chciała wyprzedzić jego przyjście. Marylou nie była złym szefem, przynajmniej nie wydawało jej się, żeby tak było. Starała się mimo wszystko być wyrozumiała w stosunku do swoim pracowników, oni też byli tylko ludźmi. Dlatego zdecydowała, że przed podjęciem kroków, postanowi wysłuchać tego, co Wayne miał jej do powiedzenia.
[Mam nadzieje, że może być. ]
Skrzywiła się nieznacznie słysząc co wprawiło mężczyznę w zły humor. Sama nienawidziła, gdy bogaci ludzie mieli siebie za nie wiadomo co; rozkazywali, nie stawiali się na czas na umówione spotkania - niemal codziennie spotykała się z takimiż to osóbkami zapatrzonymi w siebie sądzącym, że jest cudotwórcą i w jeden dzień rozwiąże ich sprawę. Całe szczęście, że jednak trafiali jej się też normalni klienci.
OdpowiedzUsuń- Znam ten ból. - Skwitowała jedynie wzdychając cicho. Powędrowała za jego spojrzeniem, po czym rozłożyła ręce w powietrzu jakby w bezradnym geście. - Właśnie problem polega na to, że nic. - Odparła sięgając do notesu i otwierając go na pustych stronicach. Przerzuciła klika kartek wpatrując się w nie bezradnie i dopiero po chwili powróciła spojrzeniem do swojego rozmówcy. - Szukam natchnienia, ale to chyba nie jest mój dzień. - Dodała, po czym uniosła kącki kształtnych warg ku górze wyginając je w delikatnym, nieco rozbawionym acz zrezygnowanym uśmieszku.
- Zraniłeś w tej chwili moje uczucia. - odparła smutnym, udawanym głosem, kręcąc głową. Po chwili znalazła w swojej torebce jedno wolne zaproszenie na imprezą, na którą miała zaprosić swoją projektantkę, ale po jej olewce, szybko zmieniła zdanie.
OdpowiedzUsuń- Jak nie masz co robić wieczorem, to możesz tutaj wpaść. - odparła i wręczyła mu zaproszenie. - Zwykła impreza z modelkami, które szybko się upijają w trupa. - wzruszyła ramionami.
- Nic ciekawego, ale musiałam je komuś dać, więc padło na ciebie.
Lea wywróciła oczami ze śmiechem, obracając się na swoje miejsce, po czym spojrzała z uwagą na Wayne'a.
OdpowiedzUsuń- Witamy słuchaczy w tym jakże pięknym dniu. - zaczęła tym swoim niskim, zmysłowym głosem, uśmiechając się ukradkiem do chłopaka. - W dniu, w którym będziemy rozmawiać o niczym innym, jak o miłości, tak. No, pośrednio. - Zaśmiała się krótko.
Słysząc jego słowa zaśmiała się kręcąc z politowaniem głową. To była rzecz której mogła się spodziewać. Seksowna, w pięknym samochodzie. Nie przepadała za tym. Jednak spojrzała na niego z uśmiechem na ustach.
OdpowiedzUsuń-Masz pecha kochanie, takie słówka na mnie nie działają. Ale na wyścig zawsze mam ochotę.
Kiedy wypowiedziała ostatnie słowo światła zmieniły się na zielone i Kate ruszyła przed siebie bez żadnego zastanowienia. Bo po co? Wiedziała jedno, mężczyzna nie da za wygraną, zwłaszcza w wyścigu.
Słysząc jego słowa, roześmiała się cicho.
OdpowiedzUsuń- Nie wierzę w to co słyszę. - odparła i uśmiechnęła się szeroko.
- Raczej garnitur, bo cała ta śmietanka z modelingu będzie w odświętnych strojach. No chyba, że chcesz się wyróżnić. - wzruszyła ramionami.
- Ale z własnego doświadczenia, mogę ci podpowiedzieć, że modelki lubią facetów w garniturach. - uśmiechnęła się łobuzersko i po chwili dodała. - To widzimy się wieczorem?
Lea zachichotała, przysłaniając ręką usta, by nie było jej słychać.
OdpowiedzUsuń- Och, przecież nie ma nic seksowniejszego, niż brytyjski akcent. - powiedziała Leander, równie brytyjsko, w końcu sama też tam się urodziła i wychowała. - Ci brytyjscy dżentelmeni. Która dziewczyna o takim nie marzy? Moim ideałem mężczyzny od dzieciństwa jest pan Darcy. Szkoda, że takich już nie ma. Dzisiejszym Brytyjczykom pozostał jedynie ich fenomenalny akcent. - dodała przekornie, szczerząc do Wayne'a swoje równe, białe ząbki.
Zbytnio się nie starała. Nie ścigała się o pieniądze czy samochód. Robiła to dla przyjemności. Wyciągała pokaźną liczbę kilometrów na godzinę i to jej wystarczało. W lusterku dostrzegła że był coraz bliżej niej. Uśmiechnęła się pod nosem. Nie przyspieszyła choć wiedziała że zbliżają się do końca trasy ich wyścigu.
OdpowiedzUsuńJednak. Widząc jego samochód obok swojego zerknęła na chwilę w tamtą stronę. Zacięcie na jego twarzy widoczne było bez żadnego przyglądania się. Uśmiechnęła się lekko i zluzowała lekko nogę z pedału gazu tak że jej samochód zaczął zwalniać ledwo widocznie. Mustang nieznajomego wysunął się na prowadzenie. I wtedy dostrzegła w oddali krzyżówkę dróg i kolejną sygnalizację świetlną. Koniec wyścigu. Było miło. Nawet bardzo miło ze względu na rywala i jego samochód. Nie cierpiała tych dziadowskich Beemek które rozlatywały się przy pierwszym podskoku. Wygrał. Kiedy i ona dojechała do sygnalizacji stanęła na poboczu i wysiadła z auta. Liczyła na krótką pogawędkę.
OdpowiedzUsuń- Och, jak możesz tak mówić? - zapytała, udając oburzenie. - Nie lubisz brytyjskiej herbaty? Jak możesz? Tak, tak, mój drogi, pan Darcy. I nie nudny i dumny, tylko szlachetny, oddany i lojalny. Gdyby w dzisiejszych czasach ktoś kochał, jak on. - Westchnęła rozmarzona. - A co do teraźniejszości, to już prędzej Colin Firth. - Mrugnęła do niego, uśmiechając się.
OdpowiedzUsuńGdy włączył piosenkę, Leander odsunęła się nieco od mikrofonu i spojrzała rozbawiona na Wayne'a. - Serio? Taki dumny z ciebie Brytyjczyk? - zapytała ironicznie, śmiejąc się.
Wróciła do do domu, gdzie przeprowadziła prawdziwą rewolucję. Miała kilka godzin, aby znaleźć dla siebie odpowiedni strój na wieczór. Wiele razy analizowała każdą rzecz, którą miała w rękach, ale w końcu, po długim namyślę zdecydowała się na tą najodpowiedniejszą sukienkę, w której się czuła dobrze i wcale taka zła nie była.
OdpowiedzUsuńWłosy ułożyła, zrobiła nie za mocny makijaż, nałożyła kremową sukienkę do połowy ud, przepasaną czarnym paskiem, włożyła szpilki, a w ręku trzymała małą torebeczkę. Wchodząc na czerwony dywan, poczuła lekką niepewność, jak zawsze zresztą. Pouśmiechała się do fotoreporterów i czym prędzej poszła w kierunku, gdzie odbywała się już impreza. Sięgnęła po kieliszek z szampanem i stanęła gdzieś z tyłu, przyglądając się towarzystwu.
Uśmiechnęła się kącikiem ust słysząc jego słowa. Westchnęła ciężko i skrzyżowała ręce na piersi.
OdpowiedzUsuń-To było pewne że wygrasz. Mój samochód już jest nieco zdarty i ma swoje lata. To że na zewnątrz wygląda ładnie to nie znaczy że pod maską jest to samo.
W sumie i to była prawda. Nie miała ostatnio czasu na to by zadbać o gabaryty swojego maleństwa. Postanowiła to jednak wkrótce nadrobić.
-Jakbym dała więcej gazu zawieszenie nie wytrzymałoby napięcia i potem byś musiał mnie holować do warsztatu.
Pokiwała głową tym razem z powagą.
Zaczęła rozmowy ze swoimi koleżankami, agentami, i innymi ludźmi, którzy byli zaangażowani w modeling. W pewnej chwili zauważyła pana z radia, z którym dzisiaj miała okazję palić papierosa. Uśmiechnęła się lekko do siebie, wzięła kieliszek z szampanem i podeszła do niego.
OdpowiedzUsuń- No i jak ci się podoba? Znalazłeś już najseksowniejszą modelkę?
Zaśmiała się kręcąc lekko głową.
OdpowiedzUsuń-Dzięki. Jeśli chcesz możemy się umówić na rewanż. Może uda mi się w tym czasie naprawić autko. Szanse będą równe. Co ty na to?
Uniosła zadziornie brew w górę wpatrując się w nieznajomego.
Leander zachichotała uroczo, patrząc na niego szczerze rozbawiona. Ale, cóż, miał rację. Kobiety, szczególnie te nie-Brytyjki, szalały wręcz, widząc przystojnego mężczyznę, mówiącego z brytyjskim akcentem. Lei, oczywiście, również się to podobało, choć z racji, że tam się wychowała, nie ekscytowała się tym aż tak bardzo.
OdpowiedzUsuń- No cóż, nie da się ukryć. A i mnie zdarzały się różne propozycje od mężczyzn, którym spodobał się mój głos i akcent. - powiedziała rozbawiona.
Uśmiechnęła się, słysząc jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję. Sporo się natrudziłam, wywalając całą moją szafę w poszukiwaniu tej sukienki, no ale udało się i dziwne, ale mój dom, jeszcze stoi. - odparła i upiła łyk szampana.
- Ale powiem ci, że ty też nieźle wyglądasz w tym garniaku. - odparła przyglądając się mu.
Przechyliła delikatnie głowę na bok nie przestając się uśmiechać. Podeszła jeszcze kilka kroków bliżej niego i palcem przejechała po jego torsie.
OdpowiedzUsuń-To zależy... Jak bardzo będziesz chciał się jeszcze spotkać. I jak bardzo będziesz się o to starał.
Uśmiechnęła się kokieteryjnie po czym musnęła palcem jego podbródek i wróciła do samochodu. Uwielbiała igrać z mężczyznami. Wodzić ich za nosy. Ale przeważnie z tego i tak nic nie wychodziło bo zaraz każdy z nich przeistaczał się w jej kolegę. Odpaliła samochód i przejeżdżając wolno obok niego powiedziała przez otwarte okno.
-Pracujemy chyba w tym samym biurowcu. Tak możesz mnie szukać.
Posłała mu ostatni uśmiech po czym żwawo ruszyła drogą powrotną do swojego domu.
- Ogólnie, to ja w takich kieckach też nie latam. Wolę rurki, koszulę w kratkę i trampki. Ale niestety, takie sytuacje wymagają ode mnie, abym się odświętnie ubrała. - wzruszyła ramionami i dopiła do końca trunek. Odstawiła pusty kieliszek na tacy kelnera, który w tej chwili przechodził obok nich.
OdpowiedzUsuń- To co? Życzę ci udanych łowów. Praktycznie każda modelka jest napalona i chętna na facetów w garniturach, także powodzenia. - uśmiechnęła się do niego i odeszła.
Kiedy wróciła do domu zrobiła następujące czynności. Wyprowadziła psa na spacer wykąpała się i poszła spać. Uwielbiała spać, mogła godzinami leżeć pod kołdrą wtulona w poduszkę i się z łóżka nie ruszać. Jednak obowiązki zmuszały ją do tego. Następnego dnia jak zwykle udała się do wieżowca gdzie miała własną szkołę tańca. Po drodze kupiła sobie mrożoną kawę i lekcje zaczęła od tanga. Duża grupa osób przychodziła na jej zajęcia dlatego pilnie potrzebowała ludzi do pomocy. Wnet jednak przypomniał jej się nieznajomy z wczorajszego dnia. Uśmiechnęła się lekko pod nosem trochę zapominając o uczniach zaraz jednak wróciła na ziemię i zajęła się nauką.
OdpowiedzUsuńLeander patrzyła mu głęboko w oczy, uśmiechając się delikatnie kącikiem ust.
OdpowiedzUsuń- Tak? Jak bardzo? - zapytała, obniżając nieco jeszcze swój zmysłowy głos i kładąc rękę na jego torsie. Nie spuszczała z niego wzroku.
Odwróciła się do tyłu, czując czyjąś rękę na swoim ramieniu. Przyjrzała się uważnie Wayne'owi i uśmiechnęła się, słysząc jego słowa.
OdpowiedzUsuń- Zatańczyć z przyjemnością. - odparła i objęła go za dłoń, ciągnąc w kierunku parkietu, na którym kilka ludzi już tańczyło w rytm muzyki. Aktualnie leciała wolna piosenka, więc objęła go za szyję, delikatnie przybliżając się do niego.
- Mhm, wiedziałam... Od pierwszego spotkania... - mruknęła, będąc tak blisko niego, że na pewno czuł jej oddech swojej twarzy oraz jej lekkie, zmysłowe perfumy. Uśmiechnęła się delikatnie. Nie pierwszy raz zdarzała im się tego typu sytuacja. Chyba lubili się nawzajem podpuszczać. Nie, żeby jej to przeszkadzało.
OdpowiedzUsuńLeander nie wydawała się tym zaskoczona. I choć jej oddech stał się nieco płytszy i przez moment jakby zadrżała, to nie straciła panowania nad sobą. Spojrzała mu w oczy, po czym na jego usta i uśmiechnęła się zalotnie. Przybliżyła się do niego, całując czule jego, po czym złożyła pocałunek jeszcze na jego szyi, kierując się do ucha.
OdpowiedzUsuń- Piosenka się kończy. - szepnęła zmysłowo, nie odsuwając się jednak.
- Mhm, mamy więc jakieś pięć minut... I co zrobimy, mając tak dużo czasu? - zapytała ironicznie, patrząc mu w oczy. Dłonią jeździła po jego torsie, dojeżdżając w górę, do szyi i muskając ją swoimi smukłymi, delikatnymi palcami po tym, by zaraz zjechać niżej, aż do jego brzucha. Nie przestała patrzeć mu głęboko w oczy, uśmiechając się przy tym zalotnie.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, że nie to o czym myślę, nie za dobrze świadczyłoby to o twoich zdolnościach, gdyby starczyło ci pięć minut. - powiedziała wyraźnie rozbawiona, chichocząc uroczo.
OdpowiedzUsuńOdwzajemniła jego pocałunek, a gdy zjechał niżej, przymknęła oczy, oddając się całkowicie jemu i jego ustom. Jakże to uwielbiała.
- A dlaczego miałoby nie pasować... - Uśmiechnęła się, całując go po raz kolejny.
Leander odwróciła głowę do tyłu. Uwielbiała pocałunki w szyję. Mogła oddawać się im bez końca. I czując przy tym bliskość mężczyzny... Bliskość takiego mężczyzny, bo Wayne'owi niczego odmówić nie mogła.
OdpowiedzUsuń- Też tak sądziłam... - powiedziała, uśmiechając się błogo. Przejechała dłonią po jego karku, po czym delikatnie go uszczypnęła. - Jak my teraz będziemy razem pracować...? To napięcie... - mruknęła, przejeżdżając dłonią po jego boku, aż do biodra.
Leander aż drgnęła, przypierając do niego ciałem, gdy przejechał dłonią po jej plecach.
OdpowiedzUsuń- Chyba wiem... - mruknęła, przygryzając jego ucho. - Ale chyba zaczynasz wykraczać poza zwyczajne całowanie, a piosenka znów się kończy... - szepnęła, odrywając się od niego i patrząc mu w oczy. - Musimy wracać. - Pocałowała go czule i odeszła, wracając na swoje miejsce.
Leander przywitała się ze słuchaczami i wyjątkowo rozbawiona, przyglądała się Wayne'owi, gdy ten tłumaczył się z ich nieoczekiwanie dłuższej przerwy. Aż musiała zasłonić ręką usta.
OdpowiedzUsuń- Tak, drogie panie, podawajcie nam swoje propozycje najseksowniejszych Brytyjczyków, ich zwyczajów. A może coś, co od nich odrzuca? Może też słuchają nas jacyś panowie, szaleńczo zakochani, lub też wręcz przeciwnie, w Brytyjkach?
Uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy usłyszała, że mężczyzna chce jej pomóc. Można nawet rzecz, że spadł jej jak z nieba. Wydawał się interesującym młodym człowiekiem. Liczyła więc na jakąś ciekawą historię z jego życia, która natchnęłaby ją do napisania własnego opowiadania.
OdpowiedzUsuń- Będę niezmiernie wdzięczna. - Odparła, otwierając notes i zasiadając niemal w tej samej pozie co przedtem, niczym zjawił się tutaj nieznajomy. Jej dłoń z długopisem zastygła tuż nad kartką. - Więc.. Może po prostu opowiedz mi coś o sobie. Coś interesującego. - Dodała utkwiwszy w nim zaciekawione spojrzenie.
- Więc skończyliśmy... - powiedziała Leander dwie godziny później, wstając z krzesła i zbierając swoje rzeczy. Oparła się o ścianę i spojrzała na niego wyczekująco, uśmiechając się słodko. - Co teraz?
OdpowiedzUsuńKierowała uczniami by każdy z nich kończąc lekcje umiał chociaż w połowie dobrze tańczyć tango. Był to taniec pełny namiętności, ociekający erotyzmem. Wiele się go wstydziło ale odważni robili niesamowite postępy. Ciała dotykały się, ocierały i o to w tym chodziło. Kiedy skierowała wzrok w kierunku drzwi uniosła brwi i uśmiechnęła się lekko. Machnęła ręką by mężczyzna wszedł do środka. Klasnęła w dłonie zwracając się do zebranych tancerzy:
OdpowiedzUsuń-Chwila przerwy. Odpocznijcie trochę. Butelki wody są w tej małej lodówce częstujcie się.
Mówiąc to szła w kierunku jeszcze nieznajomego jej mężczyzny w końcu stanęła na przeciwko niego.
-Zainteresowany nauką tańca?
Uśmiechnęła się zadziornie unosząc brwi w górę.
Leander odchyliła głowę do tyłu, przymykając oczy i uśmiechając się błogo. Przejechała dłonią po jego ręce, aż do ramienia i objęła go, delikatnie muskając palcami jego szyję i kark.
OdpowiedzUsuń- Tak? Nikt po nas tu nie przychodzi? - mruknęła mu do ucha, nachylając się do niego i przygryzając delikatnie jego ucho.- Więc zostajemy tutaj...? - Chwyciła go za koszulkę i lekko do siebie przyciągnęła, tak że przyparł torsem do jej piersi.
- Adrenalina? - mruknęła, przypierając do niego całym ciałem. Nogę podsunęła nieco do góry, dotykając kolanem wewnętrznej strony jego uda. - Mi się podoba... - Pocałowała go czule, po chwili jednak bardziej namiętnie.
OdpowiedzUsuńWywróciła oczami słysząc jego słowa.
OdpowiedzUsuń-Nie przepuścisz żadnej okazji co, panie Casanova?
Powiedziała rozbawiona i pokręciła lekko głową. Westchnęła cicho.
-Zapraszam po osiemnastej. Cała sala będzie nasza. Lecz mówię tu tylko i wyłącznie o tańcu.
Uśmiechnęła się szeroko ukazując białe równe zęby.
Leander była już cała dla niego. Właściwie od czasu, gdy między nią i jej mężem było jeszcze dobrze, nikogo tak nie pragnęła, jak w tej chwili Wayne'a. Odwzajemniała pocałunki, całując go zachłannie, jakby bała się, że za chwilę może zniknąć. Usiadłszy na blacie, oplotła go nogami, wpijając obcasy swoich butów w jego pośladki i przypierając go tym samym bardziej do siebie. Jej dłoń zsunęła się po jego torsie i brzuchu docierając do zapięcia od spodni.
OdpowiedzUsuń[Oczywiście, że wątek! ;) A pomysł to masz czy będziemy główkować?]
OdpowiedzUsuń-A więc do zobaczenia mój uczniu.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się kusząco i wróciła do nauczania. Była to dość męcząca lekcja tanga ale opłacało się. Większość z nich już wiedziało o co chodzi więc i Kate była zadowolona z wyniku. Po zajęciach udała się pod prysznic. Na tym piętrze znajdowały się łazienki z prysznicami szatnie jak i biuro Kate gdzie uporządkowywała wszystkie papiery. Po prysznicu przebrała się w krótką czerwoną sukienkę i buty na szpilce. W końcu ucząc tanga trzeba wyglądać seksownie. Włosy rozrzuciła na plecy i poszła do sali gdzie odbywały się lekcje tańca towarzyskiego. Zaczęła przeglądać płyty na których znajdowały się piosenki idealnie do tanga.
[Hohoh, to tak jak ja. No, ale dobra. Fajną kawę pije to ustalmy, że są przyjaciółmi/znajomymi/kimkolwiek od kawy. Może być coś takiego? W końcu jeden budynek jako miejsce pracy i tak dalej ;>]
OdpowiedzUsuń- Nie musisz się martwić, nic, czego być żałował. - mruknęła, zręcznie rozpinając mu spodnie, które po chwili stopami zsunęła z jego bioder, zdejmując przy okazji też swoje buty. Wsunęła dłonie pod jego koszulkę, gładząc jego brzuch i tors. Oddychała płytkim, nierównym oddechem, czuła jak narasta w niej podniecenie.
OdpowiedzUsuńKilka dobrych płyt odłożyła na bok by na nich korzystać podczas tańca a resztę włożyła do stojaka. Wtedy usłyszała pukanie do drzwi.Wkładając kolejne płyty zerknęła przez ramię w kierunku drzwi.
OdpowiedzUsuń-Hej. Zapraszam zapraszam. Nie sądziłam że naprawdę się pojawisz. Ale jestem mile tym zaskoczona.
Zaśmiała się cicho odwracając do niego kiedy muzyka zaczęła lecieć. Stukając obcasami stanęła na środku parkietu.
-Miałeś kiedyś styczność z Tangiem?
Spytała wyciągając dłoń w jego stronę.
-Bo nie każdy mężczyzna chce się uczyć tańca towarzyskiego.
OdpowiedzUsuńWytknęła język zabawnie w jego stronę. Na jego pytanie rozbawiona pokiwała głową na boki.
-Jeśli podłapałeś coś z kroków to owszem. A tak na marginesie, Katerina Alabrissi. Ale mów mi Kate.
Mrugnęła do niego okiem uśmiechając wesoło.
-A więc pokaż mi jak ty byś zatańczył tango z kobietą. Jestem Twoją partnerką muzyka gra. Pokaż mi kroki jakie wyłapałeś z tego programu.
Leander wzdychała głośno, drżąc podniecona. Chłonęła wzrokiem jego idealne ciało, błądząc po nim dłońmi i całkowicie oddając siebie jego dłoniom i ustom. Spojrzała mu głęboko w oczy i, nie odrywając od niego wzorku, stopami zsunęła mu bokserki, po czym pocałowała go namiętnie, unosząc się nieco tak, by mógł ściągnąć i jej majteczki.
OdpowiedzUsuń[No no no, dokładnie o coś takiego mi chodzi :) Kto rozpocznie?]
OdpowiedzUsuń[Skoro TAK pięknie prosisz to się zlituję bo mam miękkie, pluszowe serce. Ale to jutro najwyżej, dobrz?]
OdpowiedzUsuńLea westchnęła ciężko, opierając się głową o ścianę i zamykając oczy. Dłonie wplotła w jego włosy, czochrając je i nawet delikatnie ciągnąc. Stopami jeździła lekko po jego plecach, drapiąc go delikatnie paznokciami.
OdpowiedzUsuńWyczuwała kroki właściwie przewidywała kroki swoich partnerów. Odczytywała to z ruchów nie tylko nóg ale i całej sylwetki. Na tym polegał taniec. Po kilku krokach w rytm muzyki zrobił ten słynny sus. Wtedy odchyliła górną część ciała do tyłu. Wyczuwając moment zatrzymania wyprostowała się lecz wtedy oplotła lewą nogą jego lewe udo i opierając pośladki na jego kolanie wyprostowała powoli prawą nogę w górę. Nie spuszczała wzroku z jego oczu. Stanęła na nogach i pokiwała głową z zadowoleniem.
OdpowiedzUsuń-Będziesz dobrym uczniem. Można powiedzieć że kroki podstawowe już znasz ale tańczysz je za sztywno. Musisz być taki sprężysty i płynny. Tak wiem dziwnie to brzmi ale wtedy efekt jest lepszy. Zobacz.
Wirując nieco biodrami Kate zrobiła krok podstawowy, prawa na przód, lewa na przód, prawa w bok i lewa do prawej. Miała z tym doświadczenie więc zrobienie tego w płynny zwinny sposób nie sprawiło jej trudności. Nie krępowała się też tańczyć co również było najważniejsze.
[No troszeczkę :D aż jestem ciekawa, jak sobie z tym poradzą później w pracy haha :D]
OdpowiedzUsuńLeander nie wytrzymała i głośniej jęknęła kilka razy, choć wiedziała, że powinna zachować ciszę. Byli w końcu w miejscu, gdzie w każdej chwili ktoś mógł ich usłyszeć i najść ich. A tego chyba żadne z nich nie chciało. Szczególnie, gdyby była to ich szefowa.
Odwzajemniła jego pocałunek, wbijając stopy w jego pośladki i przyciskając go mocniej do siebie. Dłońmi oplotła jego ramiona, wbijając w nie delikatnie paznokcie.
[A no, zobaczymy :D Początkowo Lea na pewno będzie trzymała emocjonalny, uczuciowy dystans, w końcu dopiero co się rozwiodła.]
OdpowiedzUsuńLeander wtuliła się w jego szyję, jęcząc tylko cichutko, ściskając go i drapiąc, gdy nie mogła już wytrzymać. Co jakiś czas, mając zamknięte oczy, znajdowała jego usta i składała na nich czułe, gorące pocałunki. W miarę możliwości, również poruszała biodrami, błądząc dłońmi po jego ciele.
Leander oddychała ciężko, odgarniając włosy, które przykleiły jej się do twarzy. Przytuliła go do siebie, gładząc jego plecy, kark i głowę i bawiąc się jego włosami. Oparła głowę o ścianę, przymykając oczy. Dawno nie czuła się tak dobrze. Ostatni raz właściwie z Jackiem, i to na samym początku ich znajomości. Nie wiedziała, jak sprawy ułożą się z Waynem. Lubiła go, nawet bardzo. Fizycznie również bardzo jej się podobał, pociągał ją. Nie chciała jednak na razie pakować się w żadne związki. Dopiero co się rozwiodła. Zastanawiała się, co dla Wayne'a oznaczało to, co właśnie się wydarzyło. Traktował to jednorazowo? Liczył na niezobowiązujący seks? Przyjaciele z korzyścią?
OdpowiedzUsuńNic jednak nie mówiła, próbując uspokoić oddech, kołatające serce i rozpalone zmysły. Tylko głaskała go czule.
Leander ujęła jego twarz w dłonie i uniosła ją nieco, spoglądając mu w oczy z uśmiechem. Pocałowała go czule w usta.
OdpowiedzUsuń- Jest cudownie, ale chyba powinniśmy się ubrać i już stąd iść... - mruknęła, uśmiechając się szerzej. Sięgnęła leżący na blacie obok stanik i założyła, po czym wsunęła majteczki.
Leander pokiwała głową, znajdując swoje spodnie i koszulę. Ubrała się, po czym również prowizorycznie ułożyła swoje włosy i zabrała kubek po kawie. Ruszyła za nim do drzwi, spoglądając na niego z uwagą. Miała nadzieję, że zaprosi ją może na obiad, może na spacer. Żeby porozmawiać, lepiej się poznać. Gdy tego nie zrobił, pomyślała, że to chyba jednak było jednorazowe z jego strony. A na pewno bez żadnych zobowiązań. Uśmiechnęła się więc tylko.
OdpowiedzUsuń- Do jutra. - powiedziała, zarzucając torbę na ramię, a gdy otworzył drzwi wyszła i odeszła, posyłając mu ostatni uśmiech.
[Nom :D Po prostu kolejnego dnia w pracy? :D]
OdpowiedzUsuń[Aferę? :D]
OdpowiedzUsuń[Aferę to może nie, to nie w stylu Leander, poza tym liczyła się z tym, ale może traktować go z rezerwą :D]
OdpowiedzUsuńTego dnia nie miała audycji z Wayne'm, za co po cichu dziękowała szefowej. W ogóle, w najbliższym czasie żadnej nie mieli zaplanowanej. Było jej to na rękę, przynajmniej na razie. Nie codziennie przecież musiała pracować z chłopakiem, z którym się przespała. Zaczynała powoli tego żałować.
Tego dnia wpadła do radia tylko po jakieś papiery. Audycję miała dopiero następnego dnia, musiała się jednak przygotować, potrzebowała materiałów. Gdy wchodziła, Wayne akurat wychodził po swoim skończonym programie.
- Cześć. - powiedziała, uśmiechając się delikatnie i jak gdyby nigdy nic, minęła go.
Leander odwróciła się, zerkając na niego przez ramię. Uniosła brwi, przyglądając mu się z uwagą.
OdpowiedzUsuń- No cześć, a co? Dzień dobry? Co miało się stać? Nic się nie stało. - Wzruszyła delikatnie ramionami, odwracając się z powrotem. Zaczęła przeglądać jakieś papiery, leżące na stole, by znaleźć te, które dotyczyły jej samej.
- Nie, oczywiście, że nie. - odparła zniecierpliwiona, po czym westchnęła ciężko i oparła się o stół. Na chwilę zamilkła, chcąc się uspokoić i zebrać myśli. Nie chciała przecież wyjść na zołzę.
OdpowiedzUsuń- To, co wydarzyło się wczoraj... Co to było, co? - zapytała, spoglądając na niego w końcu z uwagą. Wpatrywała się w niego swoimi jasnoniebieskimi oczami.
- Uznaję. - Pokiwała głową. Znalazła w końcu odpowiednie papiery, schowała je do teczki, a teczkę do torby. Wyprostowała się i spojrzała na Wayne'a. - Ale pracujemy ze sobą, sądziłam, że nie będziemy psuć tego przypadkowym seksem, żeby potem udawać, że nic się nie stało. Ale w porządku. Do jutra. - Uśmiechnęła się lekko i odwróciła się, chcąc opuścić lokal.
OdpowiedzUsuńLeander westchnęła ciężko, posmutniała. Nie wiedziała, co ma myśleć. Z jednej strony przecież sama tego chciała. Pragnęła Wayne'a, a nie chciała wchodzić w żadne związki. Seks bez zobowiązań był więc w tej sytuacji idealny.
OdpowiedzUsuńJednak stanowczo zbyt dużo myślała o tym chłopaku. Za bardzo go lubiła. Zbyt często widywała. I za bardzo spragniona była uczucia i bliskości, by tak po prostu przejść z tym do porządku dziennego.
Widząc jego kroki pokiwała znów z zadowoleniem głową. Dzięki tańcu znała większość ruchów improwizujących które mogła wykorzystać w układzie. I widać było że Wayne albo sam kiedyś tańczył nieco tango albo uważnie oglądał każdy sezon tańca z gwiazdami. Zaśmiała się cicho kiedy usadowiła kolano na jego udzie drugą nogą okalając go.
OdpowiedzUsuń-Jesteś dobrym oglądaczem. Ale ja ucząc tanga uczę by włożyć w to trochę własnych kroków.
Stanęła na nogach odwracając się do niego tyłem i przyległa do niego ciałem. Jego dłonie położyła na swojej talii swoją zaś przyłożyła do jego policzka. Kilka kroków w bok i znów krok podstawowy. Odwróciła się do niego przodem zwinnie podskoczyła okalając go nogami w pasie dłońmi obejmując jego twarz. Patrzyła mu w oczy z uśmiechem przykładając czoło do jego.
Przerwa. Mało profesjonalne stwierdzenie, ale to naprawdę była ulubiona pora dnia Lianne. Mogła się wówczas oderwać od natrętnych myśli, które wiecznie zawracały jej głowę i dotyczyły pracy. To była naprawdę warta poświęceń chwila wytchnienia. Ona nawet w domu pracowała; sporządzała notatki, przeglądała akta sprawy, rozmyślała nad nią. Bywało ciężko, ale ona nie marudziła. Sama sobie wybrała taki, a nie inny zawód, czyż nie?
OdpowiedzUsuńStała w kolejce po kawę, przestępując z nogi na nogę. Denerwowali ją ludzie stojący przed nią, niezdecydowani czy wolą brązowy czy biały cukier, mleko sojowe czy pochodzące od krowy. To się zapewne przedkładało na to, że nie mogli podjąć żadnej życiowej decyzji. Sieroty.
Wreszcie przyszła jej kolej, a ona z radością porwała dwa papierowe kubki. Skoro miała kawę to była już szczęśliwą i niemalże spełnioną kobietą. Pomknęła do radia, z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Jaki z niej dobry duszek, nawet kawę koledze przyniesie, no proszę.
Wayne prowadził audycję. Lianne wyszczerzyła się do niego zza szyby, machając energicznie dłonią i o mało nie wylewając kawy. Tak właśnie zachowywała się pani van der Meet z dala od pracy. Jak dziecko, które najadło się za dużo cukru.
Lianne pociągnęła drzwi ku sobie, zaraz też znajdując się w środku pomieszczenia. Oznajmiła swe przybycie kolejnym szerokim uśmiechem i aromatem kawy, który unosił się znad dwóch papierowych kubków. Postawiła je na biurku.
OdpowiedzUsuń- Kawa dla pana - mruknęła, możliwe, że w ramach powitania. Zaraz też opadła na wolny fotel i rozejrzała się po pokoju, chłonąc jego radiową atmosferę. Fajnie tam było. Na pewno lepiej jej by się tam pracowało niż w kancelarii. To nie znaczy, że nie kochała swojej MĘCZĄCEJ pracy. Kochała. Oczywiście.
- Jak Ci tu fajnie i miło. Nie chcesz się ze mną zamienić? - zapytała, biorąc w dłoń jeden z kubków i podnosząc do ust. Nie upiła jednak kawy, spoglądając na Wayne'a.
- Siadaj – powiedziała tylko ignorując przejaw jego wesołości. Raczej nie miał z czego być zadowolony, to było poważne radio i nie było tu miejsca na takie zachowania.
OdpowiedzUsuń- Powiedz mi co się dzisiaj wydarzyło, bo wersję człowieka, którego obraziłeś już znam – uniosła jedną brew w geście zaciekawienia. W końcu sytuacja była dość ciekawa. Oczywiście dla samego radia to było nie do pomyślenia, ale z innego punktu widzenia, to rzeczywiście każdy przypadek należało dogłębnie zbadać. Mary nie chciała rzucać mu długich nauk na temat tego, co powinien robić, a czego nie powinien. Był dorosły, mógł robić co chciał, ale wszystko miało swoje konsekwencje, ale to powinien wiedzieć.
- Rozumiesz chyba, że nie mogłam puścić tego mimo uszu.
Kiedy jej stopy znów dotknęły podłoża zagryzła lekko dolną wargę i znów kierowana przez niego zrobiła kilka kroków po czym znalazła się tuż przy nich odchylona do tyłu tak że jej włosy prawie dosięgały parkietu. Czując jego dłoń na swoim dekolcie roześmiała się i zaraz wyprostowała i w tym momencie muzyka dobiegła ku końcowi.
OdpowiedzUsuń-Dobry jesteś... Ale bądźmy szczerzy ze sobą, nie przyszedłeś tu po to by uczyć się tańca prawda?
Uśmiechnęła się tajemniczo i skierowała do wieży z której puszczała muzykę. Szpilki miały to do tego że nawet jakby kobieta się nie starała to i tak jej biodra kusząco kołysały się na boki. Uroki wysokich obcasów.
Lianne zastanowiła się jak to jest w jej przypadku, upijając mały łyk kawy. W sumie też miała prawo mówić co chciała, o ile było to wszystko w interesie jej klienta. I to by było chyba na tyle. Czując, że zaraz popadnie w nastrój na który składać się będzie samo marudzenie na cały ten beznadziejny świat, potrząsnęła lekko blond głową. Musiała sobie odpuścić, chociaż podczas przerwy.
OdpowiedzUsuń- Nie za dobrze Ci, kolego? - odstawiła kawę na stolik by lekko uderzyć go drobną pięścią w ramię. Nie chciała ryzykować wylaniem jej na siebie ani tym bardziej na niego. Posłała mu przy tym nieco złośliwy uśmiech. Ale w dalszym ciągu bardzo sympatyczny. Ot, żarciki.
-Co do wyścigu muszę przejrzeć najpierw swój samochód. Prawdopodobnie to tylko wymiana oleju ale dla pewności chcę sprawdzić wszystko. Ale nie martw się.- Musnęła go palcem w podbródek.- Wyścig będzie. W końcu takiej okazji nie mogę przepuścić.
OdpowiedzUsuńPoruszała brwiami i zaśmiała się.
-Na którym piętrze pracujesz?
To ją interesowało, w końcu widziała go kilka razy tutaj a ciekawość kim był z zawodu jak zawsze była wielka.
Parsknęła krótko, niby ze śmiechem, a niby z irytacją, która oczywiście była udawaną. A, że kiepska z Lianne była aktorka to łatwiutko mógł się zorientować. Li pokręciła przecząco głową, a po chwili wyciągnęła przed siebie jedną nogę, na tyle, na ile pozwalała jej ołówkowa spódnica. Zaprezentowała mu wyjątkowo ślicznego pantofla na obcasie.
OdpowiedzUsuń- Co do strojów to się mylisz. Aktualnie mam na sobie śliczne buty. I śliczną spódnicę. I tak dalej - uniosła lekko brwi, a na jej pełnych wargach drgał uśmiech rozbawienia - Chyba, że masz na myśli togę. Wtedy to co innego.
-O to będę cię odwiedzać w wolnych chwilach panie spikerze.
OdpowiedzUsuńPoruszała brwiami i zaśmiała się.
-Ja kochany uczę wszystkiego. Prawie. Nie uczę baletu. Nie trawię tego "tańca" i trawić raczej nigdy nie będę. Ale każdy rodzaj, taniec towarzyski i taniec współczesny. Może nie wyglądam na taką ale najbardziej uwielbiam street dance. Więc na to chętnie zapraszam tylko to już w godzinach normalnych.
Uśmiechnęła się szeroko wyjmując z wieży płytę i odłożyła ją na swoje miejsce.
Tym razem nie powstrzymywała się od śmiechu. Oto przerwa idealna od pracy; nie myślała o tym, że za niedługo musi wrócić do biura, że kolejne akta ma do przeczytania po powrocie do domu. Paplała po prostu to co jej ślina na język przyniosła i była dziecięco beztroska.
OdpowiedzUsuń- Ale się podlizujesz, kolego - mruknęła, wracając do kawy, która powoli się ochładzała. Lianne wypiła kilka porządnych łyków. Co ona by zrobiła bez tego życiodajnego napoju? Co tam woda, kawa była dla niej najważniejsza.
Wywróciła rozbawiona oczami i pokręciła przecząco głową.
OdpowiedzUsuń-A kto powiedział że na moje zajęcia przychodzą dzieci?
Uśmiechnęła się lekko unosząc brwi w górę.
-Jeśli rodzice posyłają swoje dzieci na taniec to raczej na balet albo na tańce towarzyskie ale nigdy na style uliczne. Bo zaraz każdy dorosły wyobraża sobie że produkujemy tutaj buntowników w za dużych ubraniach. Zajęcia ze street Dance zaczynają się od godziny szesnastej we wtorki i czwartki do godziny osiemnastej. I są ludzie powyżej 18 roku życia.
Powiedziała i uśmiechnęła się uroczo.
-Taa i rodziców przy okazji tych dzieciaków.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się. Skinęła głową kiedy oznajmił że się zastanowi.
-Nie ma problemu, wiesz gdzie mnie szukać. Co do wyścigu to się jeszcze zgadamy!
Krzyknęła za nim i zaczęła chować wszystkie płyty. W końcu mogła iść do domu. Przypomniało jej się jak chłopak przejechał dłonią po jej dekolcie. Delikatna gęsia skórka pojawiła się na jej ciele. Tak długo nie była z mężczyzną... Westchnęła ciężko, zgarnęła swoją torbę i gasząc wszystko opuściła salę.
[Jasne :D tylko czy masz jakiś pomysł?:D]
OdpowiedzUsuń[A więc proszę zaczynaj ja idę kudły swe myć i zapalić przy okazji xD]
OdpowiedzUsuńLeander, z radia, wróciła prosto do domu. Nie była w nastroju na jakiekolwiek wyjścia. Przejrzała papiery, zebrała odpowiednie materiały, przygotowała się. Później wzięła prysznic i postanowiła spędzić resztę dnia, oglądając głupie filmy i seriale w telewizji. Tak, wyjątkowo ambitny plan. Musiała jednak zająć głowę czymś lekkim, bo wciąż myślała o Waynie i tamtych chwilach w radiu. Nie podobało jej się to.
OdpowiedzUsuńGdy usłyszała pukanie do drzwi, była szczerze zdziwiona. Podniosła się jednak z fotela i poszła do korytarza. Otworzyła drzwi, stojąc na bosaka, w niedbale związanych włosach, które rozczochrane stały na wszystkie strony, ubrana jedynie w króciutkie, dresowe szorty i jakiś męski, luźny tshirt.
[Ahh te moje dobre serduszko xD]
OdpowiedzUsuńWtorek. Zajęcia ze street dance. Od godziny czternastej miała małą przerwę na zjedzenie posiłku więc pognała go restauracji znajdującej się na pierwszym piętrze. Jednak na myśl jej przyszło że Wayne miał się zdecydować na lekcje. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze trochę czasu więc pojechała na 32 piętro i wpadła do stacji radiowej uprzednio pukając. Zapytała się jakiejś kobiety gdzie znajdzie Wayne'a Gosselin. Dziewczyna pokierowała ją, więc zaraz tam poszła lecz zobaczyła że chłopak prowadzi właśnie audycje radiową. Postanowiła poczekać aż skończy opierając się o ścianę i obserwując go przez oszklone drzwi jak mówi do mikrofonu.
Leander patrzyła zaskoczona to na niego, to na psa. Była kompletnie zdezorientowana. Zarówno jego odwiedzinami, jak i obecnością jego wystrojonego towarzysza. Uchyliła jednak drzwi, pozwalając im wejść do środka.
OdpowiedzUsuń- Nikogo tam nie ma. - powiedziała tylko, zamykając za nimi drzwi. Skrzyżowała ręce na piersiach i patrzyła na Wayne'a z uwagą. - O co tu chodzi?
Na jego ostatnie słowa Leander wyraźnie zbladła i zmarszczyła brwi. Przyłożyć w twarz? Nigdy by tego nie zrobiła. To ona dostawała w twarz przez prawie dwa lata. Brzydziła się tym i nigdy by tego nie zrobiła. Oczywiście, Wayne nie miał pojęcia, dlaczego się rozwiodła, jednak swoich emocji teraz opanować nie mogła... Posmutniała.
OdpowiedzUsuńWzięła jednak róże, kiwając delikatnie głową.
- W porządku, Wayne. Naprawdę. To po prostu nie mój dzień. Nie jestem zła. - Uśmiechnęła się blado. - A on jest słodki... - dodała, spuszczając wzrok na pieska. Kucnęła i pogłaskała go z czułością.
Leander oderwała się od pieska, który wzdychał i merdał wesoło ogonkiem, domagając się zapewne kolejnych pieszczot. Ona jednak wyprostowała się, odkładając kwiaty na bok. Podeszła nieco do Wayne'a, zachowując jednak pewną bezpieczną odległość. Wpatrywała się w niego przez chwilę. - Żałujesz tego?
OdpowiedzUsuń- Nie jestem święta, Wayne. - powiedziała po chwili głębokiego namysłu. - Zdarzają mi się jednorazowe przygody, ale nie z ludźmi, których codziennie muszę widywać. Zaczęłam tego żałować, bo bałam się, że to była po prostu chwila słabości... Naprawdę cię lubię. Dobrze się przy tobie czuję i dawno nie było mi tak dobrze, jak z tobą... - powiedziała, patrząc na niego z uwagą. Nie była zła, była wyjątkowo przybita. - Jestem od ciebie starsza, na dodatek jestem rozwódką... Świeżą rozwódką. - Odwróciła głowę, bo oczy zaszkliły jej się niebezpiecznie. Nie chciała przecież przy nim płakać. Odwróciła się i podeszła do okna, patrząc za nie w zamyśleniu.
OdpowiedzUsuń- Bił mnie. - powiedziała po chwili, wciąż stojąc do niego tyłem. - Bił mnie, gwałcił i poniżał. Wiesz jak się czułam? Jak nic. Zostawiłam go i uciekłam przed nim za ocean. Jestem kompletnie sama, wciąż czuję się zagubiona, poniżona i bezwartościowa. Co miałam powiedzieć? 'Zostaw mnie, nie dotykaj w mnie w sposób, za którym tęsknie, nie dawaj mi ciepła, za którym tęsknie, nie adoruj, nie praw komplementów'? Jak miałam to powiedzieć, skoro to jest jedyne, czego teraz pragnę? - głos jej się załamał.
OdpowiedzUsuńZadrżała, gdy jej dotknął, jednak pozwoliła się przytulić. Po chwili wtuliła się mocno w jego szerokie, męskie ramiona, czując się w końcu naprawdę dobrze. Czuła jednak, że wszystko musi mu wyjaśnić. Nie chciała go przecież krzywdzić.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, Wayne... - powiedziała przez łzy, bo całkowicie już się rozkleiła. - Jestem okropna... Mam... bardzo złe doświadczenia z mężczyznami... Począwszy od mojego ojca, przez chłopaków, po byłego męża... Potrzebuję kogoś, ale nie wiem, czy potrafię być teraz z kimś... Boję się i nikomu nie ufam. - mówiła szczerze, choć wiedziała, że może tym tylko pogorszyć sytuacja. Nie mogła jednak wodzić chłopaka za nos.
- Ha ! – Marylou podniosła się z fotela i wymierzyła w spikera długopisem, opierając przy tym drugą dłoń na biurku. – No właśnie, właśnie. Obraziłeś człowieka, gorzej, klienta. – powiedziała wzdychając ciężko. Co ona miała teraz zrobić, puścić go z powrotem na antenę, żeby dalej wyzywał ludzi.
OdpowiedzUsuń- Tu nie chodzi o to kto zaczął, nie jesteśmy w przedszkolu Wayne. – przysiadła na biurku spoglądając na niego z poczuciem bezradności widocznym w jej oczach. – Chodzi o to, że złamałeś jedną z podstawowych zasad marketingu. Klient jest ponad wszystkim, a my jesteśmy normalnym radiem, które nie pozwala sobie na takie ekscesy.
Rozejrzała się po biurze, wzrokiem wyglądała poza jego szklane ściany. Obserwowała pracujących ludzi, biegających od stolika, do stolika, od drzwi do telefonów, okien.
- Powiedz mi, co ja mam z Tobą zrobić?
Leander patrzyła na niego, nie dowierzając. Czy to naprawdę był Wayne? Ten lekkoduch, wesoły, niedojrzały Wayne, którego znała z radia? Nie mogła w to uwierzyć. Chlipała cicho, patrząc mu w oczy ze strachem, ale i czułością.
OdpowiedzUsuń- Nie poznaję cię... - powiedziała cichutko, nie odrywając od niego wzorku. - Naprawdę... tak ci na mnie zależy? - zapytała. Skoro tak się deklarował, nie mógł być to przecież jakiś głupi żart. Albo pusta deklaracja. Słowa bez pokrycia. Lea była w szoku.
Leander skinęła głową, spuszczając wzrok z delikatnym uśmiechem Cóż, mężczyźni. Wiedziała jednak, że niczego nie może od niego żądać. Choć ta postawa na pewno nie ułatwi jej jakiejkolwiek decyzji.
OdpowiedzUsuń- Byłabym okrutna i egoistyczna, gdybym ci tego zabroniła. - powiedziała tylko cicho, wycierając oczy. Oderwała się od niego, jednak dopiero po dłuższej chwili spojrzała na niego.
- Jesteś głodny? Może spragniony?
- W porządku. - Pokiwała głową. Odwróciła się i poszła do kuchni, skąd przyniosła mu korkociąg, by otworzył wino. Sama wzięła jakąś miskę, w którą wlała wody i dała psu. Przez chwilę kucała przy nim, głaszcząc go czule, pogrążona w głębokim zamyśleniu. Nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.
OdpowiedzUsuńW końcu wróciła do Wayne'a z dwoma kieliszkami. Uśmiechnęła się blado, stawiając się na stole, po czym włączyła telewizor.
Patrzyła na niego z rozbawieniem, gdy męczył się z tym winem. Nie zamierzała my, oczywiście, pomagać. Nie chciała ujmować jego męskości. Koniec końców, świetnie sobie poradził. Posłała mu uroczy uśmiech.
OdpowiedzUsuń- Merci. - odparła łagodnie, po czym napiła się wina. - Mhm, wspaniałe. - mruknęła, po czym usiadła na kanapie, podciągając nogi pod siebie. Pokiwała na niego zapraszająco.
- Naprawdę, wszystko mi jedno. Coś lekkiego. - powiedziała, uśmiechając się do niego delikatnie. Popijała wino, a drugą, wolną ręką zaczęła czule głaskać i drapać Brutusa, który od razu wydał się dwa razy szczęśliwszy.
OdpowiedzUsuń- Wiesz, muszę ci powiedzieć coś jeszcze. - Uniosła wzrok na Wayne'a, nie przestając jednak głaskać jego psa. - Czasami miewam gorsze chwile... Naprawdę, gorsze chwile. Bywa, że nie jestem w stanie wstać rano z łóżka lub też złoszczę się z byle powodu... Albo i płaczę bez powodu. Powinieneś wiedzieć.
- Nie odtrącam, chcę tylko, żebyś był świadomy pewnych rzeczy, żebyś mógł się wycofać teraz, zanim będzie, no wiesz... Za późno na zakończenie pewnych spraw bezboleśnie. - powiedziała, patrząc na niego smutno.
OdpowiedzUsuń- A Brutus, cudowny... Chciałabym takiego. - Uśmiechnęła się czule, głaszcząc psa.
Spojrzała na niego z uśmiechem i pocałowała go w policzek.
OdpowiedzUsuń- Jesteś naprawdę kochany. - powiedziała czule, kładąc głowę na jego ramieniu. - A Brutusowi przecież tego nie zrobię. Biedaczek nie będzie wiedział, gdzie ma dom. Lepiej nie. - dodała, głaszcząc psa z delikatnym uśmiechem.
Leander w końcu całkowicie się uspokoiła. To chyba obecność Wayne'a tak na nią działała. Czuła się potrzebna, czuła się przy nim bezpieczna. Poprzedniej nocy nie spała zbyt dobrze, toteż gdy przytuliła się do niego, niemal od razu zasnęła. Nie dotrwała nawet do końca filmu.
OdpowiedzUsuńKiedy skończył audycję uśmiechnęła się lekko widząc jak zbiera się do wyjścia. Kiedy opuścił mały pokoik nie zmieniła nawet pozycji, wciąż stała przy ścianie wpatrując się w mężczyznę. Na jego pytanie wzruszyła niewinnie ramionami.
OdpowiedzUsuń-Stęskniłam się za Twoim ciałem.
Powiedziała i zaczęła się śmiać. To nie było w jej stylu, zarywanie prawie nieznajomego mężczyzny.
-Przyszłam się zapytać czy rozmyśliłeś już naukę street dance w mojej szkółce. Czas leci a nie wiadomo jak długo tu zabawię.
Poruszała zabawnie brwiami nie spuszczając z niego wzroku.
[To ja Cię na powitanie mentalnie tulę. Ot, żeby też ciepło było ;3
OdpowiedzUsuńWątek... Może kolizja drogowa? Ellie jedzie samochodem swojego obecnego faceta, powiedzmy, kanarkowym Ferrari, a tu nagle bum! I nie ma zderzaka :D Co Ty na to?]
Brunetka uśmiechnęła się do Jake'a zza czarnych Ray-Ban'ów, potrząsając brązową kitką i obiecując, że za godzinkę będzie z powrotem. W dłoni Elaine połyskiwały wesoło klucze od jego kanarkowożółtego Ferrari, które powierzył jej kilka minut wcześniej, nie do końca z własnej woli. Ale Ellie chce, Ellie ma, racja?
OdpowiedzUsuńUwielbiała szybką jazdę, a szybkie samochody mogła nawet przekładać ponad buty od Manolo albo jeansy od Claina. W życiu żadnego nie uszkodziła. A teraz, gdy skręcała w jedną z bocznych uliczek Vancouver, ktoś postanowił nadrobić jej zaległości. Kiedy poczuła uderzenie i towarzyszący mu zgrzyt metalu, miała ochotę się rozpłakać. Nie zrobiła tego jednak, nie należała do płaczliwych. Wściekła jak osa wyskoczyła zamiast tego z samochodu i pobiegła obejrzeć szkody.
- No nie, do jasnej cholery! - wyjęczała sama do siebie, widząc roztrzaskany zderzak i wgniecioną karoserię. Rzadko kiedy zdarzały jej się chwile bezsilności, kiedy to nie wiedziała, co ma począć. Ze sobą i z sytuacją. Coś czuła, że właśnie straciła miejsce zamieszkania...
- Uroczy, brytyjski chłopak - powtórzyła za nim, wyraźnie go przedrzeźniając. Dopiła resztkę swojej kawy. Koniec przerwy zbliżał się coraz większymi krokami, co Lianne z przykrością odnotowała. Roześmiała się jednak w reakcji na zachowanie Wayne'a. Jedynie potwierdził powszechnie znaną regułę, że każdy facet ma w sobie coś z wiecznego dziecka, Piotrusia Pana.
OdpowiedzUsuń- Patrz i ucz się - mruknęła, wstając i prawie bezbłędnie celując pustym kubkiem do kosza. Mało brakowało, a rzeczywiście trafiłaby. Uśmiechnęła się uroczo, tak jakby właśnie wygrała jakiś cholerny konkurs w celowaniu do kosza.
Powieść to raczej dużo powiedziane. Ona pisywała krótkie opowiadania, ot tak, dla własnej przyjemności. Owszem, marzyła o tym by kiedyś napisać książkę, nawet może ją wydać, ale przede wszystkim chciała to zrobić dla własnej satysfakcji. Już nieraz zaczynała pisanie czegoś dłuższego, ale niestety nigdy nie udało jej się dokończyć żadnego dzieła. Dlatego tworzyła tak wiele krótkich historii w nadziei, że kiedyś napisze tak zachwycającą, że zapragnie ją rozwinąć i ukończyć.
OdpowiedzUsuń- Hunter pasuje? - Spytała unosząc lekko brew do góry. Nie żeby miała zamiar zmieniać imię nadane bohaterowi, ale w końcu z grzeczności wypadało zapytać, mu odpowiada.
Słysząc jego słowa przekręciła rozbawiona oczyma.
- Coś w deseń brzydkiego kaczątka, hm? - Spojrzała na niego unosząc kąciki warg w wesolutkim uśmieszku.
[Witam, witam, chociaż ja to tu od samego początku jestem, może nie z kartą, ale jednak xD No i Twoją kartę czytałam wcześniej i teraz musiałam sobie oczywiście przypomnieć. Blondynka, to wszystko wyjaśnia ;)
OdpowiedzUsuńCóż, możemy zrobić taki myk, że Wayne będzie chciał uwieść Anę, ale zdezorientuje go jej całkowita niewinność i nie będzie wiedział jak wykręcić się z sytuacji :D Albo cokolwiek innego, może Ty masz jakiś pomysł? :)]
Lianne ruszyła do kosza by wpakować tam haniebny kubek, którym nie trafiła do celu. Następnie skierowała się do drzwi, zatrzymana jednak przez pytanie Wayne'a. Odwróciła się ku niemu z lekkim uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń- Będziesz mnie uczył celować? - upewniła się z rozbawieniem, unosząc nieco brwi. Nie miała nic przeciwko. Skinęła głową.
- Jasne, czemu nie? Wiesz gdzie mnie znaleźć - odpowiedziała Lianne, mając na myśli swoje biuro. Teraz musiała się spieszyć. Posłała jeszcze ostatni uśmiech chłopakowi i zniknęła za drzwiami.
-Uważaj bo narcyza z siebie zrobisz jak Ronaldo.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się złośliwe wkładając kciuki do kieszeni spodni. Na jego kolejne słowa uniosła lekko brwi. Lubiła wyzwania a skoro on twierdził że będzie trudnym uczniem mogła to tak potraktować. Jak kolejne wyzwanie.
-Wiesz dla mnie to problemu nie stanowi, ale ja cię przecież zmuszać do niczego nie mam zamiaru. Jednak jakbyś zmienił zdanie... Moje techniki nauczania też potrafię zdziałać cuda. W każdym razie wiesz gdzie mnie szukać.
Mrugnęła do niego okiem i skierowała do wyjścia.
[Ażeby wszystko ułatwić, Ana może się wyjątkowo nudzić i wyjść do klubu :D Oczywiście nic nie będzie piła i to dodatkowo może wytrącić go z równowagi :D]
OdpowiedzUsuńSzkoła, praca, pustka. To ostatnie najbardziej dokuczało Anastasii, szczególnie gdy tak samo można było określić liczbę pomysłów na zapełnienie wolnego czasu. Wtedy bez celu kręciła się po swoim apartamencie i marzyła, żeby wyjść gdziekolwiek, ale nie potrafiła bez konkretnego celu. Pogubiłaby się i nie umiała w żaden sposób wrócić.
OdpowiedzUsuńPewnie dlatego zdecydowała się na tak szaloną w jej przypadku rzecz jak wyjście do klubu. Normalnie jej brat byłby dumny. Grzeczna i kochana Ana poszła w tak straszne miejsce.
Ba! Weszła i usiadła przy barze. Nie, nie zamówiła drinka, bądźmy realistami.
Nie zdążyła nawet nic zamówić, kiedy ktoś ją zagadał.
- Cześć - przywitała się, razem ze swoim dziewczęcym uśmiechem. - Chyba lepiej jest być samej tu niż przed telewizorem w domu, prawda? - rzuciła przyjaźnie, zupełnie nie zwracając uwagi na łobuzerski uśmiech, czy brytyjski akcent, za który niektóre dziewczyny były gotowe zabić. Dla niej była to po prostu pogawędka z człowiekiem.
[Ja również witam:) Hym, tak sobie myślę, że skoro Wayne jest spikerem, to może go interesować muzyka:p, a że Edith prowadzi sklep muzyczny, to mogliby się tam spotkać:)]
OdpowiedzUsuńPokręciła tylko głową i skrzywiła się nieznacznie, kiedy przedstawił jej swoją propozycję. To nie było rozwiązanie sprawy, to była najprostsza linia odwrotu.
OdpowiedzUsuń- Tylko, że ja wcale nie chciałabym Cie zwalniać Wayne. Rozumiesz? – westchnęła zupełnie jakby rzeczywiście ta sprawa była niesamowicie poważna. Przez chwilę nic nie mówiła, sama się zastanawiała. Nie lubiła zwalniać ludzi, nie chciała też tego robić, jeśli do tej pory pracownik spisywał się dobrze. Poza tym Wayne wiedział jak mówić, żeby ludzie go słuchali, że ten jeden typ trafił na zły moment. Bywa..
- Wolałabym, żebyś napisał do końca dzisiejszego dnia oświadczenie z przeprosinami dla owego pana i wysłał mi to na pocztę. Przeczytam, sekretarka to wydrukuje, a ty podpiszesz się pod tym przy okazji.
- Nie, dziękuję - zaoponowała, od razu dając znać barmanowi. Jedno szaleństwo na raz. Przyszła do klubu, nie miała zamiaru aż tak dać się ponieść nudzie. - Ja nie piję - wyjaśniła nieznajomemu, zakładając za ucho pasemko swoich długich włosów. Miała je jak zwykle rozpuszczone, tak jak uwielbiała.
OdpowiedzUsuń- Może i przychodzą, ale najpierw trzeba kogoś znać - wzruszyła ramionami. Nie czuła potrzeby szukania przyjaciółek na siłę. Całe życie takiego kogoś nie miała i czemu miałaby teraz potrzebować? Kiedy przyjdzie czas na pewno się znajdzie odpowiednia osoba. Poza tym, czy są one naprawdę konieczne, żeby gdzieś wyjść? W serialach zawsze ją to zastanawiało.
Faktycznie się trochę przestraszyła. Może nawet bardzo. Pewnie było widać to w jej oczach. Nie była przyzwyczajona do innych ludzi. Owszem, jej brat kochał tak żartować, więc niby powinna być choć trochę przyzwyczajona, ale to nie to samo. Lucasa znała zbyt dobrze i doskonale wiedziała, kiedy nie brać go na serio. Nie potrafiła wyczuć tego u innych, dlatego też lubiła być w biurze. Tam wszyscy traktowali wszystkich serio.
OdpowiedzUsuń- W takim razie może faktycznie powinnam znaleźć jakieś koleżanki do obstawy - powiedziała, jednak można uznać, że zapomniała o żartobliwym tonie. Przynajmniej tak mogło się wydawać, dopóki nie zaczęła niepewnie podnosić się z krzesła, żeby sobie pójść w inne miejsce. Mężczyzna powoli zaczynał ją przerażać i może dlatego tak unikała innych. Byli po prostu straszni i dziwni.
Leander dawno już nie spała tak spokojnie i głęboko. Nawet nie drgnęła, kiedy wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Było jednak stanowczo za wcześnie, jak na nią, by spała już do rana. Obudziła się późnym wieczorem, rozglądając się nieco zdezorientowana. Dopiero idąc do łazienki, dostrzegła śpiącego na kanapie Wayne'a i przypomniała sobie wszystko, dobudzając się do końca. Wzięła koc i przykryła go, uważając, by nie nakryć Brutusa. Pocałowała go czule w głowę i poszła do kuchni, bo naprawdę zgłodniała.
OdpowiedzUsuń- Nie rób tak więcej - poprosiła, z powrotem zajmując swoje miejsce. Jakoś nie uśmiechało się wejść w tłum osób będących w klubie. Samej. To kolejni nieznani ludzie, którzy mogą próbować nieciekawie żartować.
OdpowiedzUsuńNie miała zamiaru patrzeć na plakietkę, nie chcąc wyjść na nienormalną, ale po prostu musiała zerknąć kątem oka, dla świętego spokoju. Mogła mieć tylko nadzieję, że Wayne nie zauważył jak się trochę rozluźniła wiedząc, że nie kłamie.
- Jestem Anastasia, ale wszyscy mówią mi po prostu Ana - przedstawiła się. Dziwnie się czuła. Może powinna była zostać we Francji? Widocznie kilka lat w szkole z internatem to za mało, żeby porywać się na uciekanie spod klosza.
Leander zachichotała cichutko, zasłaniając jednak ręką usta, by go nie obudzić. Zabrała ze sobą Brutusa, napełniając jego nową miseczkę świeżą, czystą wodą i dając mu kawałek jakiejś kiełbaski. Sama wzięła się za przygotowywanie jakiejś kolacji dla siebie i, jak miała nadzieję, Wayne'a.
OdpowiedzUsuń[czekam na odpowiedź :)]
OdpowiedzUsuń[Ojej. Dopiero ogarnęłam, że Wayne jest nawet młodszy od mojej Any :D]
OdpowiedzUsuń- Jasne, że możesz. To żadna tajemnica - wzruszyła ramionami. Nie miała zamiaru w żaden sposób ukrywać, skąd się tu wzięła. - Można powiedzieć, że moi rodzice są dość - urwała, szukając odpowiedniego słowa - opiekuńczy. Całe moje życie było wypełnianiem ich misternie ułożonego planu. Kiedy wysłali mnie do szkoły do Londynu, zrozumiałam w jakim zamknięciu żyłam. I chciałam się od nich wyrwać, spróbować życia samej. Szukając odpowiedniego miejsca, padło na to, w którym się urodziłam a moja matka spędziła połowę swojego życia. I tyle - stwierdziła po prostu. Ot, nic wielkiego. - Wcześniej nie miałam sekundy dla siebie. Obcy ludzie trochę mnie... Dezorientują. Miałam dość, hmm, napięty grafik zajęć i niezbyt mogłam się do nich... przyzwyczaić.
No, teraz to naprawdę mogła wyjść na wariatkę. Brawo, Ana. Dostajesz Nobla w dziedzinie bycia kompletną idiotką.
- I nie przepraszaj więcej. Czuję się przez to głupio.
No, Gonzales. To pojechałaś po bandzie. Brawo. Może jeszcze jakieś słówko? Na pewno będzie mistrzowskim posunięciem.
Czego jednak spodziewać się po kimś, kto w wieku siedemnastu lat zdobył pierwszych zwyczajnych znajomych, z którymi utrzymuje kontakt? Na pewno nie normalności.
- Już myślałam, że będziesz spał do rana. - powiedziała, spoglądając na niego z uśmiechem. - Głodny? - zapytała, kończąc już robienie pachnących naleśników. Brutus, napojony i najedzony, spał wygodnie w rogu kanapy, gdzie Lea położyła mu poduszeczkę.
OdpowiedzUsuń-Haha wybacz. Masz rację, jesteś znacznie lepszy od tego pięknisia.
OdpowiedzUsuńUśmiechnęła się zadowolona słysząc zmianę zdania. Odwróciła się w jego stronę i posłała całusa oraz uroczy uśmiech.
-A więc zapraszam o 16. Weź ze sobą luźne spodnie. W dżinsach kiepsko będzie ci się tańczyć.
Zaśmiała się i opuściła piętro. Pojechała do restauracji gdzie zjadła obiad i o piętnastej pojawiła się na 35 piętrze. Zaczęła ćwiczyć sama uprzednio zapisując listę jej uczniów. Włączyła muzykę i przed lustrem układała nowe kroki.
[Pff, napisałam komentarz, dodałam w złym miejscu i źle skopiowałam i teraz muszę pisać jeszcze raz xD Szczęście blondynki, nie ma co.]
OdpowiedzUsuń- Nie krępuj się. Podoba mi się, że "dużo gadasz". Miła odmiana od ponuraków w agencji - uśmiechnęła się sympatycznie, mówiąc całkiem szczerze. Miło było słuchać czyjegoś gadania. Tego na pewno nie doświadczyłaby siedząc w apartamencie. - I masz rację. Całe życie przelewali na mnie swoje ambicje. Pozwalałam na to. Nie czułam, żebym coś straciła, dopóki nie wyjechałam do Londynu - powiedziała, przedstawiając kolejne fakty. Naprawdę nie czuła do rodziców wcześniej żalu, dlatego się nie buntowała. No, to był jeden z powodów. - Wiesz, że mówię biegle w sześciu językach? W trzech mówiono do mnie w domu, żebym się szybciej uczyła. Mama po angielsku, tata po hiszpańsku, a reszta po francusku. Gram na kilku instrumentach. Trenuję siatkówkę i gdybym się nie bała, mogłabym grać w prawdziwej drużynie. Przynudzam, prawda? - spytała, zadowolona, że ma do kogo mówić. - Wiesz o czym marzę? Żeby mój dziadek był ze mnie dumny, tylko tyle. W całym moim życiu był jedyną normalną osobą, oprócz brata. Wiesz, bawił się ze mną jak byłam mała, pomagał przy lekcjach. Chciałabym być jak on i dlatego studiuję hotelarstwo. Kiedyś tak jak on będę mieć swój własny hotel - stwierdziła, zadowolona, że komuś mogła to powiedzieć. Nie musiał nawet słuchać, mógł tylko udawać. Najważniejsze, że nie mówiła do ściany.
- Wiesz, mam dwadzieścia dwa lata, znając siebie jeszcze kilku języków będę chciała się nauczyć. Obecnie jestem na etapie fascynacji estońskim. Tylko trudno o nauczyciela - mówiła dalej. Jak już zaczęła, ciężko było przestać.
OdpowiedzUsuń- Jak chcesz, mogę się zamknąć. Jak mój brat ma mnie dość to proponuje granie w króla ciszy. Możesz nie uwierzyć, ale zawsze przegrywa - zaśmiała się, wracając myślami do ich rozgrywek. Ana lubiła dużo mówić i łatwo jej to przychodziło, ale równie dobrze umiała milczeć. Nie to co Lucas, który odpadał po kilkunastu minutach.
Nagle zamilkła. Zaczęła obserwować zachowanie Wayne'a. Wódka. Podobno świństwo, które pijesz tylko po to, żeby się upić.
OdpowiedzUsuńMuszę być naprawdę upierdliwa, pomyślała i po prostu patrzyła. W pewnym momencie położyła łokieć na bar i oparła na dłoni. Mogłaby milczeć już cały czas. Nie przeszkadzałoby jej to. Równie dobrze jak z pewnej siebie potrafiła w sekundę stać się szarą myszką, tak momentalnie z gaduły w niemowę. Podobnie było ze wszystkim, ze skrajności w skrajność. Potrafiła na jeden temat wiedzieć wszystko, aby w następnym nie mieć o niczym bladego pojęcia.
- Czemu sobie nie pójdziesz? - spytała, tym razem ograniczając się do jednego zdania, które przez ostatnie minuty najczęściej kołatało jej w głowie.
Leander zaśmiała się, po czym postawiła naleśniki i dwie herbaty na stole. Usiadła naprzeciwko Wayne'a.
OdpowiedzUsuń- Mogłeś położyć się koło mnie. - Posłała mu słodki uśmiech i mrugnęła do niego figlarnie. - Smacznego. Brutusa też nakarmiłam. Teraz smacznie sobie śpi.
Kiedy tańczyła w lusterku zobaczyła odbicie znajomego jej mężczyzny. Zamarła. Kiedy wszedł do środka odwróciła się momentalnie w jego stronę z przerażeniem wymalowanym na twarzy.
OdpowiedzUsuń-Co ty tu do cholery robisz? Jak mnie znalazłeś?
Ciemnowłosy mężczyzna pewnym krokiem zaczął iść w jej kierunku.
-Kochanie, takie niemiłe przywitanie po tak długim czasie? Powinnaś mi się rzucić w ramiona.
Uśmiechnął się szyderczo kiedy Kate zaczęła przylegać plecami do ściany. Był coraz bliżej a jej serce waliło jak oszalałe. Kiedy był już naprzeciwko niej uniósł dłoń i koniuszkiem palca przejechał po bliźnie na jej szyi.
-Przecież to nic takiego...
I wtedy w niej zawrzało. Odepchnęła go i z pięści wymierzyła cios w twarz przez co mężczyzna przewrócił się. Usiadła na nim okrakiem i zaczęła okładać to z jednej strony pięściami to z drugiej.
-Sukinsynie nigdy nie zapomnę Ci tego co mi zrobiłeś! Mówiłam że masz się do mnie nie zbliżać!
Nie bała się. Była wściekła. Chciała by teraz to on leczył swoje rany przez wiele lat.
Nic mu nie dawało to że osłaniał się rękoma. Krwawił z nosa z ust a oko miał już lekko sine. Nim Wayne odciągnął ją od niego zdążyła mu jeszcze rozciąć brew pierścionkiem który nosiła na palcu wskazującym. Wyrywała się wciąż do mężczyzny jednak kiedy usiadła na krześle zaczęła szybciej oddychać. Namachała się. Z tego co czuła to miała tylko lekko rozciętą wargę ale ledwo wyczuwalnie. Kiedy chłopak zadał pytanie Kate miała już odpowiedzieć, jednak Aimach pierwszy udzielił odpowiedzi, niestety fałszywej.
OdpowiedzUsuń-To wariatka! Chciałem się zapisać na lekcje tańca a ona się na mnie z pięściami rzuciła.
Znów w niej zawrzało. Poderwała się z krzesełka i nim mężczyzna wstał z całej siły uderzyła go w twarz.
-Ty kłamco!
Złapała go za bluzkę i podciągnęła do siebie.
-Przyjdź do mnie raz jeszcze, a obiecuje że to będzie Twoja ostatnia podróż jaką wykonasz!
Krzyknęła ostatnie słowa. Była gotowa nawet w tym momencie zatłuc go... Jednak puściła go energicznie na ziemię. Odeszła od niego kilka kroków masując sobie obolałe knykcie i w tym momencie facet wstał.
-Pożałujesz tego. Zobaczysz że będziesz miała na sobie więcej blizn.
Na odejście wyzwał ją ale to już jej przeleciało koło uszu, Spojrzała na niego tylko przez ramię jak opuszcza salę i kieruję się do windy. Nie spojrzała na Wayne'a. Wstydziła się całej tej sytuacji. Zerknęła tylko na podłogę gdzie leżał Aimach i gdzie teraz były plamy krwi.
-Wybacz ale dzisiaj nie będzie zajęć.
Powiedziała cicho biorąc jakąś szmatę, zmoczyła ją wodą z butelki i podeszła do kałuży którą zaczęła wycierać.
Nie patrzyła na to co robił. Słysząc po rozsuwanej torbie myślała że po prostu zbiera się do domu. Tymczasem on znów posadził ją na krześle. Spojrzała na jego skupioną twarz. Nie miała już siły protestować. Podczas bicia Aimacha wyrzuciła z siebie całą energię, właściwie złość która tej energii jej dodawała. Nie marudziła czując lekkie szczypanie w wardze, nawet się nie skrzywiła. Było jej wstyd.
OdpowiedzUsuń-Przykro mi że byłeś świadkiem tej sytuacji.
Spojrzała mu w oczy nie poruszając się.
Słysząc pytanie z jego strony spuściła lekko głowę w dół.
OdpowiedzUsuń-Mój... Były narzeczony. Rozstaliśmy się jakiś czas temu przez moją przeprowadzę do Vancouver.
Przejechała palcami po bliźnie na szyi. Na nowo poczuła ten ból. Wystarczyło że Aimach jej dotknął.
Patrzyła w bok. Była bezradna w tym momencie. Wiedziała do czego Aimach jest zdolny. Spojrzała na Wayne'a.
OdpowiedzUsuń-On ma wtyki w policji w naszym państwie, znaczy w Grecji. Wystarczy że Aimach zrobi kilka telefonów, da trochę łapówki i w każdym razie ja będę wszystkiemu winna. Kiedy poszłam na policję z tym.- Tu wskazała swoją bliznę na szyi i uniosła bluzkę na plecach gdzie na ciemnej skórze dziewczyny znajdowała się długa na dwadzieścia cm biała szeroka blizna.- On im wmówił że miałam wypadek na motorze. Która mądra policja uwierzyłaby że przez wypadek na motorze są takie blizny?! Dał im więc łapówkę. Wayne, jestem bezradna, muszę działać na własną rękę.
Wytłumaczyła mu starając się by brzmiała spokojnie. Choć już czuła że targały nią emocje.
-Na ile go wsadzą? Na rok? Dwa lata? Tak będzie maglował sąd żeby go jak najszybciej wypuścili. Rany nie były śmiertelne, nie zniszczyły mi życia, zostały tylko dwie nic nie znaczące blizny...
OdpowiedzUsuńWidząc jak zbierają się ludzie na nauke tańca zerwała się z krzesełka i zaraz podbiegła do drzwi.
-Przepraszam was kochani ale dzisiaj zajęcia są odwołane...
Zawód w głosach uczniów był przykry dla jej uszu ale nie była w stanie dzisiaj prowadzić zajęć. Obiecała im jednak że zrobi im dodatkowe dwie godziny w innym dniu. Pożegnała się z nimi i zamknęła drzwi. Odwróciła się do chłopaka opierając dłonie na biodrach.
-Mam próbować z tym sądem?
Spytała cicho podchodząc do niego.
Pokiwała głowa.
OdpowiedzUsuń-Spróbuję. Ale nie będę korzystać z usług prawników stąd. Nie chce by cały wieżowiec dowiedział się prawdy o tym wszystkim.
Kiedy chłopak zebrał się do wyjścia uśmiechnęła się lekko czując jak kładzie dłoń na jej ramieniu.
-Poradziłam sobie z nim dzisiaj powinnam i poradzić z tym.
Powiedziała cicho i pożegnała go zamykając za nim drzwi. Wytarła resztę krwi z podłogi zebrała swoje rzeczy i opuściła wieżowiec wracając do domu gdzie czekał na nią pies i butelka Whiskey.
Jak zawsze tej porze znajdowała się w sklepie. Lubiła tam przebywać, całe pomieszczenie było wypełnione muzyką, dosłownie i w przenośni. Stała właśnie przy kasie, upijając kolejnego łyka z herbaty różanej, która idealnie koiła jej nerwy, nawet w najgorszych sytuacjach. Do sklepu wszedł właśnie pewien, mężczyzna. Kojarzyła go, codziennie mijała go gdy ten, jechał windą. Jej wzrok powędrował ku jednej z pracownic, najwidoczniej, była zajęta bowiem nie kwapiło się by podejść do mężczyzny. Odłożyła kubek, z napojem i z wymalowanym uśmiechem na twarzy podeszła do mężczyzny.
OdpowiedzUsuń-Witam, mogę w czymś pomóc?- zapytała stając niedaleko niego. Jak zawsze jej twarz emanowała ciepłem i przyjemnym wyrazem, który rzadko z niej znikał.
Nie przejęła się jego gadatliwością, lubiła gdy ludzie dużo mówili, wtedy lepiej można było ich poznać. A dla Edith właśnie to było ważne.
OdpowiedzUsuń- Cóż, zależy o co ci chodzi.- stwierdziła, podpierając ręce na biodrach.- Osobiście, polecam Alter Bridge, mało kto go zna.- powiedziała, przez moment, szukając na półce przed nią jego płytę.
- Jeśli chcesz, możesz ją pożyczyć i przesłuchać.- mówiąc to nadal spoglądała na półkę myśląc co mogłaby mu jeszcze zaproponować. Nie bała się, że by jej nie zwrócił, w końcu nigdy by nawet tak nie pomyślała. Zresztą, pracowali w tym samym wieżowcu, więc nie widziała problemu.
Dopiero po chwili, spojrzała na chłopaka i lekko się uśmiechnęła.- Jesteś Wayne, prawda?
-Edith...- powiedziała również się uśmiechając, a czy ona również przestawała się kiedyś uśmiechać? Raczej, nie no chyba że się wkurzyła, wtedy ciężko było ją uspokoić.
OdpowiedzUsuń-Edith Harvey, miło mi, jak dotąd tylko o tobie słyszałam.- mówiąc to oparła się o regał z płytami, który stał za nią, taki mały ruch w kierunku wygody.- Nie wiedziałam że jesteś taki młody.- stwierdziła odgarniając niesforny, kosmyk włosów który zamajaczył jej na twarzy.
- Oczywiście bez obrazy, fajnie że w końcu się poznaliśmy.- powiedziała kiwając lekko głową, na znak zadowolenia.
-W końcu łączy, nas ta sama pasja, prawda.- powiedziała i uśmiechnęła się szeroko, ukazując szereg białych zębów.
Spuściła wzrok, widząc jego uśmiech. Niczym mała dziewczynka w podstawówce. Uśmiechnęła się lekko.- Dzięki, nie często to słyszę.- powiedziała po czym założyła rękę na rękę zastanawiając się nad jego pytaniem. Było, to ciężkie słysząc go w radiu, zawsze widziała jego osobę, jednak nie na zewnątrz, tylko w wewnątrz.- Cóż, przemawiasz do ludzi, nie zastanawiałam się jak wyglądasz, tylko co kryjesz w środku.- uśmiechnęła się zdając sobie sprawę, jak to dziwnie musiało brzmieć, jak słowa psycholog, a nie jej same. Zaśmiała się cicho pod nosem.- Wybacz, dziwnie to zabrzmiało, no nie wiem chyba po prostu o parę lat starszego.- stwierdziła.- Jednak nie zawiodłam się, panie Gosselin.- mówiąc to lekko zmarszczyła brwi, udając powagę.- Masz ochotę na coś do picia?
OdpowiedzUsuńWolnym krokiem podeszła do blatu, gdzie przed chwilą stała jej herbata, z szafki wyjęła dwie szklanki, po czy podeszła do małego stolika, sprawdzając co się w nim znajduje.- No nie wiem, wydawałeś mi się taki...- zrobiła pauzę by znaleźć odpowiednie słowo, którego dobranie nie było takie łatwe.- Tajemniczy, ale to chyba przez fakt iż cię nie widać.- uśmiechnęła się schylając do niższej półki.
OdpowiedzUsuń-A teraz to straciło urok, bo cię poznałam.- powiedziała żartobliwym tonem, odwracając sie do niego, ponownie.- Mam herbatę, Cole, jakiś sok, no i jeszcze wodę.-powiedziała opierając się o blat których ich dzielił i uśmiechając się.- To co podać?
Wyjęła z szafki sok pomarańczowy i nalała go do szklanek stojących przed nią. Gdy tylko skończyła tą czynność, podała szklankę chłopakowi, a sama ze swojej upiła sporego łyka. Lubiła pomarańcze dlatego, wyglądała na spragnioną.- Dam radę.- powiedziała uśmiechając się do niego.
OdpowiedzUsuń- Też by mi się przydał, taki zapominasz.- mówiąc to wywróciła zabawnie oczyma.- A skoro już tak, gadamy to co sądzisz o mnie?- spytała, ciekawa jakie plotki chodzą o niej, jedną już słyszała i o mało co nie padła na ziemię.
Poczuła się dziwnie. Nie umiała się zachować w takiej sytuacji - ludzie nie zwykli się jej żalić po pijaku. Coraz bardziej zaczęła wątpić, że da radę wpasować się w normalny świat. Może powinna wrócić do domu i skończyć z durnymi eksperymentami? Zanurzyć się w codzienności pięknych i bogatych, życiu pełnym drogich i ekskluzywnych zabawek, gdzie nawet znani ludzie są dla ciebie kimś zupełnie obcym?
OdpowiedzUsuńNiepewnie wyciągnęła przed siebie rękę i pokrzepiająco poklepała Wayne'a po ramieniu.
- Wszystko na pewno się jakoś ułoży. Hej, od czego jest czas? - spróbowała zażartować. - Na pewno uda się wam wszystko wyjaśnić. Mogę trzymać kciuki, jeśli to pomoże - rzuciła z przyjaznym uśmiechem. Ana należała do tych ludzi, którzy wszystkim dobrze życzą i bezgranicznie wierzą w szczęście, w to, że prędzej czy później przyjdzie. Tak, ta dziewczyna musiała mieć kolorowe życie.
Posłała w jego stronę zabawny uśmiech. Potem odgarnęła kilka kosmyków włosów za ucho.
OdpowiedzUsuń-Nie mam kota tylko psa i fretkę.- powiedziała ze śmiechem. Ot taki niewinny żarcik dla rozluźnienia atmosfery, która w jej mniemaniu cały czas była bardzo napięta. Spojrzała na niego, a potem głośno się zamyśliła.-To... W barach są czasem organizowane wieczorki poetyckie i to właśnie tam można mnie spotkać. Konkretnego miejsca nie mogę podać, bo ono cały czas się zmienia.
Skamieniała słysząc jego słowa, aby po chwili dać złości zastąpić miejsce szoku. Pstrykała palcami i problemy znikały, tak? O, nie, tak łatwo w jej świecie nie ma.
OdpowiedzUsuń- Cóż, ty przynajmniej masz swoje problemy tylko dla siebie. Nie musi wiedzieć o nich pół kraju - żachnęła się, zabierając dłoń. Chciała pomóc, okazać wsparcie i zaraz jest wpychana jest w wir stereotypów. - Nam - mówiąc to Ana miała na myśli wszystkich ludzi z pieniędzmi, którzy cierpią na chorobę zwaną "paparazzi" - nic nie uchodzi na sucho. Zawsze znajdzie się jakiś idiota, który rozdmucha sprawę do skali katastrofy Titanica. Tyle, że ja i cała moja rodzina nauczyliśmy się z tym żyć, nawet jeśli plotki dalej na nas wpływają. Nie to co tacy "zwykli śmiertelnicy" jak ty. Wy zawsze uważacie, że jesteście strasznie pokrzywdzeni przez los i na pewno najnieszczęśliwsi na świecie. Zamiast patrzeć optymistycznie szukacie tego, czego nie macie.
Cały swój monolog wypowiedziała spokojnie, może na początku trochę z wyrzutem. Nie miała zamiaru krzyczeć. Nie przywykła do podniesionego tonu, tupania nogami i wyrywania włosów z głowy. Jej życie ukształtowało ją na osobę potulną i nie można tego zmienić w jeden wieczór.
Uśmiechnęła się w jego stronę wesoło, a potem także się krótko się pożegnała i także zdjęła z uszu słuchawki.
OdpowiedzUsuń-Nie nudzi Cię taka praca?- zapytała po chwili. Jej się jeszcze nie spieszyło, a jeśli mu tak, to ją ślicznie odprawi i będzie tyle. Ponadto zapytała, bo to ją po prostu ciekawiło, a jeśli ją coś ciekawi, to tak długo marudzi aż się nie dowie wszystkiego. Odgarnęła kilka niesfornych kosmyków włosów za ucho, które swoją drogą irytowały ją do tego stopnia, że miała ochotę je wyrwać, wyrzuć i spalić.
- Och, jest przesłodki. Chyba sobie też takiego sprawię. - powiedziała, patrząc rozczulonym wzrokiem na Brutusa. - Trochę smutno tutaj mi samej, a on jest taki kochany. - Uśmiechnęła się i spojrzała na Wayne'a wesoło.
OdpowiedzUsuń- Cieszę się, że ci smakują. - Pogłaskała go po ręce z czułością, po czym sama też wzięła się za jedzenie.
Leander aż przestała jeść na chwilę i patrzyła na niego, kompletnie zaskoczona tą niecodzienną i dość odważną, szczerze powiedziawszy, propozycją.
OdpowiedzUsuń- Nie sądzę, by to był dobry pomysł... - powiedziała nieco niepewnie. - Naprawdę, nie chciałabym popsuć czegoś na samym początku. Ale, możesz za to mnie odwiedzać... Troszkę. - dodała już nieco weselej, uśmiechając się do niego pogodnie.
- Dopiero próbujemy, poza tym powiedziałeś, że... nie będziesz w tym czasie abstynentem, tak? - powiedziała niepewnie, spuszczając smutno wzrok. - To byłaby więc bardzo niekomfortowa sytuacja... A ja nie chcę ci niczego odbierać, póki sama nie mogę ci tego dać. Byłabym okrutna. - dodała, nie patrząc na niego.
OdpowiedzUsuń- Zastanawiam się, to prawda. Co nie znaczy, że mam zamiar wrócić - stwierdziła, podsumowując natłok swoich myśli dwoma krótkimi zdaniami. Na jej miejscu też by się zastanawiał. Miała wszystko, do czego dążą ludzie, a przede wszystkim lekkie i przyjemne życie, jeśli przymknąć oko na natłok przymusowych zajęć. Niczego nigdy jej nie brakowało, chroniono ją od prawdziwego życia zastępując rzeczywistość zamkniętym kręgiem. Każdy na jej miejscu bałby się później normalności. Nie wiesz, jak się zachować, nie umiesz przewidzieć zachowań innych. Ciężko jest wyjść spod klosza, to jak nagłe wejście z ciemności w światło. Wszystko jest rozmyte, niejasne, chodzisz po omacku. Do czasu aż przyzwyczaisz wzrok.
OdpowiedzUsuńMimowolnie popatrzyła za odchodzącym mężczyzną. Nie miała zamiaru za nim iść ani tym bardziej go zatrzymywać. Żył swoim życiem, najpewniej wiele różniącym się od jej.
Miał prawo krytykować jej świat, przynajmniej według Anastasii. Wolność słowa i takie tam. Ona jednak wiedziała, że wcale nie jest on zawsze tak przyjemny jak inni go widzą. Owszem, pieniądze wiele ułatwiają, jednak są też sytuacje, w których znacząco przeszkadzają. Ana to czuła z każdym krokiem w Vancouver - gdyby nie bogactwo jej rodziców, na pewno byłaby innym człowiekiem, a jej nieobeznanie w temacie życia by nie istniało.
[to jak? coś nowego czy masz mnie już dość? ;) tym razem można ich spotkać w wieżowcu :)]
[no ma się rozumieć :D nie będę cię tak bezczelnie wykorzystywała ;) jako że winda jest zbyt oklepana, muszę wymyślić coś innego :D]
OdpowiedzUsuńAnastasia zawsze starała się ustawiać swój grafik tak, aby po skończonych zajęciach móc na piętnaście minut wejść do domu. Chociażby dla tak błahych spraw jak przebranie się i zostawienie książek. Czasami jednak nie udawało się nawet tyle, a już szczególnie, kiedy pomyliła godziny i umówiono jej sesję tuż po wykładach (na szczęście - zawsze mogło być gorzej).
Do wieżowca pędziła na złamanie karku, co nie było łatwe, gdy wzięło się poprawkę na jej wysokie szpilki i kilka książek w rękach. Cały czas miała wrażenie, że wszystko jej zaraz wyleci na ziemię i kompletnie spóźni się na spotkanie, co normalnie jej się nie zdarzało. Zawsze była idealnie zorganizowana, bo jak mogłoby być inaczej, kiedy niewiele masz do roboty w takim mieście? Owszem, raz na ruski rok gubiła się na ulicach Vancouver, ale to już były naprawdę wyjątki.
Przechodząc przez wejściowe drzwi spojrzała na zegar wiszący na jednej ze ścian i o mały włos a zaczęłaby fruwać ze szczęścia. Miała jeszcze pełne siedem minut, idealne, żeby wjechać na odpowiednie piętro i o czasie przywitać się z całą ekipą. Nie przewidziała jednak jednego - identyfikator nie lubi być pomocny i nawet kiedy z trudem odszukasz go w torebce, to i tak spłata figla i nie będzie chciał działać.
Właśnie w ten sposób Anastasia wylądowała przed bramkami chroniącymi dostępu do dalszej części wieżowca dla osób bez odpowiednich uprawnień albo wpisu w księdze gości. Uparcie dalej próbowała usłyszeć przyjazne "bip!" i co i rusz przykładała kawałek plastiku do czujnika. Bez skutku. Oczywiście los, żeby być jeszcze bardziej złośliwy, musiał dołożyć swoje kolejne trzy grosze i po chwili trzymane w ręce książki z hukiem runęły na podłogę, rozsypując się pod nogami Gonzales i czyimiś czarnymi lakierkami.
[mniejsza o to, że nie ustalono jakie jest wejście do wieżowca :D A, i nie wiedziałam jakie buty ma mieć Wayne do pracy, więc go na elegancika ubrałam. W razie czego zmieniaj śmiało co tam chcesz :D]
Westchnęła cichutko. Spojrzała na niego nieśmiało, wyraźnie posmutniała.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, po prostu... Nie podoba mi się to, ale przecież nie mogę się nie zgodzić, tak? Nie jestem psem ogrodnika. - powiedziała, po czym znów odwróciła wzrok. Czuła się naprawdę idiotycznie.
- A co jeśli będziemy razem, a przyjdzie nam się rozstać na dłuższy czas? Wyjazd, zobowiązania zawodowe, cokolwiek? - zapytała, patrząc mu w oczy z całkiem poważną miną. Coraz mniej jej się to wszystko podobało.
OdpowiedzUsuń- To... jest bez sensu, Wayne... - powiedziała cichutko, odwracając wzrok. Zupełnie straciła apetyt i chęci na cokolwiek. - Niby dzielą nas tylko trzy lata... Ale to chyba jeszcze sporo w tym wieku. Poza tym, sporo przeszłam. Mamy inne priorytety. Chyba by nam się nie udało. - Spojrzała na niego, jednak do oczu naszły jej łzy, więc spuściła głowę, mrugając szybko powiekami. - Chyba powinieneś już pójść. - dodała niemal szeptem.
OdpowiedzUsuńLeander odprowadziła go wzrokiem. Chciała go zatrzymać, oczywiście, że chciała. Wiedziała jednak, że tak będzie lepiej, dla nich obojga. Chciała mieć go przy sobie, ale wiedziała, że oboje by z tego powodu cierpieli. Oczekiwali od życia chyba czegoś innego. Lea chciała stabilizacji, a Wayne... chyba nie do końca.
OdpowiedzUsuńNie miała siły, ani ochoty na nic. Zostawiła naleśniki i herbaty tak, jak stały i poszła do sypialni. W ubraniach, położyła się na łóżku i wbiła wzrok w ścianę.
Leander nie spała całą noc. Znała ten stan. Kiedy leżała w łóżku, patrząc tępo w jego punkt i myśląc o wszystkim i o niczym. Nawet nie czuła wtedy, jak płyną kolejne godziny.
OdpowiedzUsuńNim się zorientowała, jej budzik oznajmił, że pora wstawać. Nie zmrużyła oka. Czuła się okropnie, nie miała ochoty się podnosić, jednak praca wzywała. Grunt, że nie musiała prowadzić audycji z Waynem.
Wzięła szybki prysznic i ubrała się szybko. Wyszła z domu, nie malując się nawet. W pracy od razu zrobiła sobie kubek czarnej kawy i przygotowywała się do audycji. Nie mogła się jednak na niczym skupić.
Leander kończyła tego dnia w miarę wcześnie. Cieszyła się z tego, bo była nieprzytomna. Jedyne, o czym marzyła, to własne łóżko. Mimo że całą noc nie spała, wątpiła, by tym razem jej się udało, ale chciała chociaż poleżeć.
OdpowiedzUsuńZebrała swoje rzeczy i ruszyła do wyjścia, patrząc nieobecnym wzrokiem gdzieś w bok. Nagle wpadła na kogoś, a wszystkie jej papiery rozsypały się po podłodze.
Leander, gdy tylko usłyszała jego głos, zbladła jeszcze bardziej, co uczyniło z niej osobę wyglądającą wręcz na poważnie chorą. Schyliła się od razu, zbierając papiery. Robiła wszystko, by tylko na niego nie spojrzeć.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam, zamyśliłam się... Naprawdę, wypiorę ci tą bluzkę, przepraszam, mam nadzieję, że się nie poparzyłeś... - mówiła cicho, nieco drżącym głosem, wciąż robiąc wszystko, by na niego nie patrzeć.
- To dobrze, że nic się nie stało... To przebierz się, a wezmę tą bluzkę i ci upiorę. Przynajmniej tak ci to wynagrodzę. - powiedziała, podnosząc się i chowając papiery pospiesznie do torby. Na jego następne pytanie pokręciła tylko głową, jakby beznamiętnie i od niechcenia, choć w środku kumulowało jej się tyle emocji, że miała wrażenie, że za chwilę wybuchnie, albo zemdleje.
OdpowiedzUsuńGdy tylko położył jej dłonie na ramionach, Leander odsunęła się gwałtownie, jakby jego dotyk wręcz ją parzył. Jej wyraz twarzy pozostał jednak spokojny i nieco nieobecny. Wzruszyła delikatnie drobnymi ramionami i odwróciła wzrok.
OdpowiedzUsuń- Pójdę do domu, pójdę. - powiedziała cicho. Czy będę spała to nie wiem, dodała już w myślach. Leków nasennych wolała nie brać. Swojego czasu prawie by się od nich uzależniła.
Spojrzała na niego z wyrzutem, słysząc jego ton. Tym ją zdenerwował. Jakby to wszystko, to była jej wina! Nie mogąc się powstrzymać, prychnęła i odwróciła głowę.
OdpowiedzUsuń- Narazie. - burknęła łamiącym się głosem, po czym ze łzami w oczach poszła do windy. Teraz to już była na niego wściekła!
- Co jeszcze, co jeszcze.. - Mruknęła w zamyśleniu, bezwiednie bazgrząc coś po kartce papieru.
OdpowiedzUsuń- No może o tym kiedy nastąpił ten przełom w Twoim życiu? - Znów utkwiła w nim zaciekawione spojrzenie; doszła do wniosku, że skupi się na tym właśnie przełomowym momencie, kiedy zaczął się zmieniać i doszedł do wniosku, że jest przystojny, że może mieć każdą kobietę. - Kiedy zyskałeś pewność siebie? - Dodała; wyglądał jej na takiego: pewnego siebie faceta, który uważa, że może mieć wszystko czego zapragnie.
Leander wróciła do domu. Czuła się kompletnie nieprzytomna, przeleżała więc w łóżku prawie cały dzień. Nie spała, nie mogła, choć była niesamowicie zmęczona. Znała jednak ten stan. Myślała zarówno o swoim nieszczęśliwym dzieciństwie, nieszczęśliwym małżeństwie, jak i o Waynie. Wciąż była zła przez jego zachowanie. Zachowywał się bardzo niedojrzale. Ale i ona nie była święta. Bała się jednak. Bała się, że się do niego przywiąże, a on stwierdzi, że to jednak nie to. To byłoby dla niej zbyt wiele.
OdpowiedzUsuńW końcu postanowiła się przewietrzyć. Wieczór był chłodny, jednak nie zważając na to, wyszła z mieszkania ubrana bardzo lekko. Wciąż nienaturalnie blada, z podkrążonymi oczami, chodziła po parku, głęboko się nad wszystkim zastanawiając.
Leander została przez psiaka kompletnie wyrwana z zamyślenia. W pierwszej chwili nieco wystraszona, jednak uśmiechnęła się czule i kucnęła, zaczynając go głaskać. Dopiero po chwili rozpoznała w nim Brutusa i zbladła jeszcze bardziej. Gdy Wayne do nich podszedł, wyprostowała się od razu i spojrzała na niego smutno.
OdpowiedzUsuń- Oczywiście, że nie chcę. - Odwróciła wzrok, speszona jego troską. Nie chciała przecież wywoływać w nikim współczucia. Spuściła oczy, wbijając spojrzenie w czubki swoich butów. - Nie mogę spać. - Wzruszyła drobnymi ramionami, krzyżując ręce na piersiach i pocierając nieco ramiona, bo było chłodno. - Pójdę już. - Spojrzała na niego raz jeszcze i chciała go wyminąć.
OdpowiedzUsuń- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Wayne... - powiedziała, patrząc na niego smutno. Westchnęła zrezygnowana. Pokiwała jednak głową, zgadzając się. Była zbyt słaba.
OdpowiedzUsuń- Dobrze, chodźmy. - dodała cichutko, spuszczając wzrok i opatulając się mocniej jego bluzą. Było jej naprawdę zimno. Owszem, było chłodno, ale głównie chyba ze zmęczenia.
[mam się upominać czy jeszcze nie? ;)]
OdpowiedzUsuńLeander kiwała tylko głową, posyłając mu blade, niepewne uśmiechy. Wzięła koc i usiadła na kanapie, opatulając się nim dokładnie. Odgarnęła włosy z twarzy i wodziła oczami po salonie. Przestała dopiero, gdy przyszedł. Wzięła kubek.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję. - powiedziała cichutko i od razu upiła łyka, nie zwracając uwagi na to, jaka herbata była gorąca. Spojrzała na niego ponownie.
Lei od razu zrobiło się cieplej, przytuliła się do szczeniaka, uśmiechając się blado, ale z czułością. Zerknęła na Wayne'a. Miała ogromną ochotę przytulić się do niego. Nie wiedziała jednak, czy może. I czy w ogóle powinna.
OdpowiedzUsuń- Nie przeziębię się. Tak już miewam czasami. To nie pierwszy raz. - powiedziała, starając się brzmieć jakoś weselej, ale chyba marnie jej to wyszło.
Leander spojrzała na niego, a w jej smutnych oczach na moment pojawiło się rozbawienie. Cóż, w innym przypadku pewnie to wszystko, by zadziałało, jednak nie tutaj. To nie było coś, co było w stanie poprawić jej humor. Nawet gdyby była teraz z prawdziwą, bliską przyjaciółką.
OdpowiedzUsuń- Doceniam, Wayne, naprawdę, ale nie lubię romansów. A o facetach też jakoś nieszczególnie mam ochotę rozmawiać... - Skrzywiła się nieco. Spojrzała jednak na niego i uśmiechnęła się delikatnie. - Ale możesz obok mnie usiąść.
- Nie, nie. Niczego nie jestem w stanie zjeść. - powiedziała, krzywiąc się delikatnie. Bo choć tego dnia nie zjadła nic, to jakoś apetytu nie miała. Wręcz przeciwnie, miała wrażenie, że gdy tylko zje, to zwróci.
OdpowiedzUsuń- Wayne... - dodała po chwili, patrząc znów na niego ze smutkiem szklanymi oczami. Zadrżała.
- Nie... - odparła, drżącym głosem. Zbliżyła się do niego i oparła głowę o jego tors. - Przytul mnie po prostu... - szepnęła, oplatając go drobnymi ramionami. Potrzebowała czyjejś bliskości, jakiegoś uczucia. Czuła, że jeszcze trochę, i chyba oszaleje.
OdpowiedzUsuń- Przepraszam... - szepnęła, tuląc się do niego. Jakby czytała mu w myślach. Nie oderwała się od niego. - Naprawdę przepraszam... Mieszam ci w głowie. Ale sama nie wiem, co mam myśleć. Czuję się taka samotna... Ale boję się, tak bardzo się boję. Nie chcę cierpieć, Wayne. Boję się próbować, bo wiem, że kolejnych niepowodzeń po prostu nie zniosę...
OdpowiedzUsuń- Czuję się zupełnie tak jak wtedy, wiesz? Kiedy miałam dziesięć lat... - Zacisnęła powieki, spod których płynęły łzy i tuliła się mocno do niego. Rzadko z kimkolwiek o tym rozmawiała. Właściwie ostatnio z mężem... Ale o tym wolała nie myśleć.
OdpowiedzUsuń- Miałam jakieś sześć lat, kiedy tata zaczął pić. Był okropny. Ciągłe awantury, nieprzytomna z bólu mama. I wtedy, kiedy tak okropnie ją pobił... Zmarła w szpitalu. Ojciec trafił do więzienia. Od tamtej pory nie widziałam mojego rodzeństwa, wiesz? Mam młodszą siostrę i starszego brata... Ale pewnie nawet nie poznałabym ich na ulicy. Ivett jest w twoim wieku. A Evan... - zamyśliła się głęboko. - Ma 27 lat, tak, dokładnie. Tak bardzo chciałabym ich odnaleźć... - Westchnęła ciężko, przytulając się do niego mocniej. - Ale mało brakowało, a skończyłabym tak, jak moja mama.
Oderwała się od niego i spojrzała mu prosto w oczy cała zapłakana. Jej smutne dotąd oczy rozbłysły. Aż ścisnęła go mocniej za ramię.
OdpowiedzUsuń- Naprawdę? Mógłbyś? Boże, niczego tak nie pragnę, jak ich zobaczyć... Choć raz. - powiedziała łamiącym się głosem. Wpatrywała się w Wayne'a wyczekująco.
Leander uśmiechnęła się do niego szeroko, pierwszy raz tego dnia. Była wzruszona, z jej oczu płynęły łzy, ale po prostu trudno jej było w to wszystko uwierzyć. Objęła go i przytuliła go mocno.
OdpowiedzUsuń- Dziękuję, dziękuję, dziękuję... - mówiła mu do ucha, tuląc go. - I przepraszam. Za wszystko. Naprawdę przepraszam.
Imprezy to rzadkość w życiu Lexi. Od rana do wieczora siedzi w pracy, z nosem w papierach lub w ogrodach. Ma coraz mniej czasu dla siebie, na swoje własne potrzeby. Jednak dzisiaj miało być inaczej. Postanowiła, że skończy szybciej i pójdzie na jedną z tych dużych zabaw, gdzie przelewa się litrami alkohol.
OdpowiedzUsuńUbrana w krótką, czerwoną sukienką i wysokie buty na obcasie stała w kolejce na imprezę. Nagle ktoś zaczął się przepychać i stanął przed ochroniarzem. Zaczęli ze sobą rozmawiać i uśmiechać się do siebie. Blondynka westchnęła bezgłośnie i położyła jedną rękę na biodrze. W pewnej chwili zauważyła, że ów mężczyzna pokazuje na nią palcem i każe przyjść jej do siebie. Podziękowała za wpuszczenie i weszła do środka.
W środku było strasznie głośno. Wokół czuć było zapach papierosów i alkoholu. Nawet ściany były przesiąknięte tym zapachem. Lexi odwróciła głowę i spojrzała na mężczyznę, który ją tu wprowadził.
- Przystojny jesteś - rzekła i uśmiechnęła się lekko. Przygryzła dolną wargę i podeszła do baru, gdzie zamówiła białe wino.
[Pewnie, pewnie, ale u mnie z pomysłami niestety kiepsko ;c]
OdpowiedzUsuń- Myślisz, że to pójdzie tak szybko? Nawet nie znam ich obecnych nazwisk... Wiem, że Ivett też została adoptowana, jeszcze przede mną. Co z Evanem, to nie wiem. Nasze nazwisko to Carlton, ale ja i Ivett już go nie mamy. Może Evan... - powiedziała, głaszcząc psa w zamyśleniu.
OdpowiedzUsuńOdsunęła ręką papierosa podanego przez mężczyznę i rzekła:
OdpowiedzUsuń- Ja nie palę, ale dziękuje.
Uśmiechnęła się do nieznajomego i podniosła szklankę do ust. Wypiła kilka łyków i odłożyła ją na blat.
- Lexi - powiedziała, podając delikatną dłoń mężczyźnie. - A na ciebie jak mówią?
Blondynka zeszła z krzesełka, poprawiła sukienkę i spojrzała na Wayna.
OdpowiedzUsuń- A więc, przystojniaczku, chodź na parkiet.
Nie czekając na odpowiedz, chwyciła go za rękę i odciągnęła od baru. Akurat, gdy weszli na parkiet, zaczęła grać powolna muzyka. Lexi przewróciła oczami i położyła swoje ręce na szyi towarzysza.
- Mam nadzieję, że umiesz tańczyć powolne tańce.
[no ja myślę ;D wiesz, jeszcze w furii "przez przypadek" cię z autorów usunę i co to będzie XD Nie no, ŻARTOWAŁAM :D]
OdpowiedzUsuń- I tak teraz już się spóźnię, więc właściwie wszystko jedno - powiedziała, nawet nie podnosząc wzroku. Nie miała czasu, a ten jeszcze na złość uciekał jej przez palce. Myślała, że zaraz zejdzie na zawał, chociaż miała dopiero dwadzieścia dwa lata.
Anastasia nienawidziła się spóźniać, w przeciwieństwie do reszty swojej rodziny. Jej nie zależało na dramatycznych wejściach, gdzie wszyscy spoglądają z dezaprobatą w twoją stronę, aby po chwili rozpłynąć się w zachwycie nad nieskazitelną urodą i perfekcyjnie ułożonymi włosami. Nie, nie wyssała takich chorych nawyków z mlekiem matki. Dziwne, że w ogóle pani Rowe się porwała na taki wyczyn. Znając ją każdy stawiałby na butelkę. No, ale mniejsza o tym.
Dziewczyna zgarniała książki jakby brała udział w jakiś zawodach. Po chwili już stała na nogach, znowu przykładając identyfikator do czujnika. Znowu bezskutecznie.
- Cholera! - przeklęła pod nosem, co niezmiernie rzadko się jej zdarzało. Ten aniołek był wręcz wzorem cnót, jednak każdy czasem miewa wpadki.
Dopiero wtedy zwróciła większą uwagę na mężczyznę, który jej pomógł.
- Słuchaj, jestem w strasznym niedoczasie, na złość karta nie chce działać i znając moje kulawe szczęście winda się zatnie po drodze. Mógłbyś chociaż zaradzić na jedno i pomóc mi przejść? - spytała i dopiero wtedy jej wzrok skupił się na twarzy mężczyzny. - O, Wayne - stwierdziła zaskoczona. Szok wymazał z jej głowy, przynajmniej na chwilę, pulsującą ikonkę z napisem "Spóźniasz się".
- Nie podważam. Bardzo ci dziękuję... - powiedziała, po czym pocałowała go czule w policzek i wtuliła się w jego szyję. Przymknęła oczy. - Dobrze się z tobą czuję...
OdpowiedzUsuńLeander czuła coś do Wayne'a. Cóż, był pierwszą osobą od bardzo, bardzo dawna, która okazała jej choć trochę czułości. Nie był do końca taki, o jakim marzyła, ale czy kiedykolwiek ktoś taki się trafi? Nie była tego pewna. A może przy Waynie uda jej się stanąć na nogi. Nie chciała go teraz tracić, to na pewno. To dzięki niemu poczuła się teraz lepiej. Tuliła się do niego, czując się... bezpiecznie. A o to chyba chodziło, prawda?
OdpowiedzUsuń[Na razie wolałabym jednak, żeby Lea nie odnalazła jeszcze swojego rodzeństwa ;)]