Katy Wayne
Urodzona 7 stycznia w 1987 roku
Wychowana w NY
Właścicielka Salonu masażu "Elle" na 12 piętrze
Barbadoska
~*~
~*~
Katherine od
zawsze była tytanem pracy. Poukładana, zdyscyplinowana i ambitna, a dzięki temu
osiągała najlepsze wyniki w szkole oraz ukończyła studia z wyróżnieniem. Już od
liceum wiedziała czym chce się zajmować i co musi robić, żeby to osiągnąć.
Postanowiła grubo zaoszczędzić, aby mieć dobry start w swoją przyszłość.
Chomikowała więc wszystkie pieniądze jakie dostawała. Na święta, urodziny, za
opiekę nad dzieckiem, kelnerowanie, roznoszenie ulotek…
Jej całe życie pochłonęła nauka i praca, ale nie
była z tych aspołecznych osobników, dla których jedynymi przyjaciółmi były
książki o biochemii i fizyce kwantowej. Miała bardzo dobrych znajomych i bawiła
się z nimi świetne… w szkole. Wygłupiała się z nimi i na lekcjach i na przerwach.
Wtedy to dla niej wystarczało i było też całkiem dobrą dla niej taktyką. Po
dobrej zabawie w szkole, wracała do domu i zakuwała. Od razu po przyjściu szła
do książek, kiedy brakowało jej czasu siedziała po nocach i nadrabiała
zaległości z zajęć na których była zajęta rzucaniem samolocikami w kolegów. Jej rodzice,
jak i znajomi nie mogli wyjść z podziwu nad jej zapałem. W roku szkolnym tyrała
ucząc się, a wferie i wakacje, pracowała. Jedynie w przerwie między szkołą
średnią, a studiami postanowiła odpuścić. W tym okresie czasu zdążyła się
wybawić za wsze czasy. Piła, imprezowała, paliła marihuanę, wskakiwała nago do
prywatnych basenów… Wtedy różni mężczyźni przewijali się przez jej łóżko,
natomiast nikomu nie pozwalała się zakochiwać. Sama również się pilnowała, po
prostu bała się związków. Nie jednemu chłopakowi złamała serce. Mimo to, zabawy nie było końca. Wyjeżdżała na plenery
i ogniska oraz zrobiła swój pierwszy tatuaż – rządek gwiazd na karku.
Dzięki swojemu
genialnemu chomikowaniu pieniędzy, udało jej się kupić lokal i małe mieszkanko
na Brooklyn’ie. Na samym początku biznes nie kręcił się zbyt dobrze, salon
znajdował się w bardzo nieciekawym miejscu, istnieją dzielnice po których
ludzie boją się chodzić nawet za dnia. Ciężko było znaleźć chętnych na masaże,
rzadko kto zaglądał do studia. Na szczęście z czasem to się zmieniło. Zyskując
pracowników, fundusze, oraz doświadczenie, Katie przeniosła salon na dwunaste
piętro wspaniałego wieżowca w Vancouver. Tam urzęduje do dnia dzisiejszego, a
salon ma bardzo dużo klientów. Panuje w nim bowiem bardzo przyjazna i
relaksująca atmosfera, a i nie brakuje w nim fachowców. Dla pracowników jest miła, sympatyczna, ale i
surowa... Daje im do zrozumienia, że jest ich dobrą koleżanką, jak i również
wymagającą szefową.
Jest
mistrzynią w pieczeniu ciast, tak więc bardzo często przynosi swoje wypieki do
pracy i częstuje nimi pracowników. Czasami również klientów, kiedy się załapią
na większą porcję.
Ogólnie jest
sympatyczna, często się uśmiecha, kiedy ktoś ją prosi o pomoc - pomaga w miarę
możliwości.
Poza
miejscem pracy jest zabawową, miłą dziewczyną z którą można porozmawiać na
każdy temat. Można pożartować, powygłupiać się, poplotkować, wyjść potańczyć, napić się piwa.
Jest silną i
niezależną kobietą. Nie można jej nazwać feministką, aczkolwiek osobiście uważa
że kobiety są równie zaradne jak mężczyźni, nawet jeśli chodzi o wniesienie
lodówki na dziewiąte piętro.
Nigdy nie prosiła żadnego faceta o pomoc,
nawet salon remontowała sama, lub z pomocą koleżanek z pracy. Z rodzicami ma
dobre stosunki i jest z nimi w ciągłym kontakcie. Jest im wdzięczna, że od dziecka
ją wspierali i służyli pomocą. Co jakiś czas ich odwiedza, wspiera fundusze, dzwoni
do nich kilka razy w tygodniu.
Jest
posiadaczką słodkiego, cukierkowego, wręcz dziecięcego typu urody. Czasami
wydaje jej się, że nie ważne ile będzie miała lat - zawsze będzie wyglądać na
czteroletnią dziewczynkę. Musi się bardzo postarać i pomęczyć z ciemnym i mocnym makijażem, jeśli chce uzyskać wygląd wrednej szmaty.
Buzie ma bardzo ładną. Rysy, szeroki - ale mimo to zgrabny nosek i kształt zawdzięcza swojej latynoskiej mamie. Jedynie brązowy kolor włosów i zielonych oczu ma po ojcu. Można śmiało stwierdzić, że jest uzależniona od zmieniania fryzur. Włosy ciągle ścina, farbuje, zapuszcza, później znowu ścina, kręci, prostuje...
Oczy zwykle podkreśla tuszem do rzęs, czarnym eyeliner'em i cieniami w stylu smokey eye. Rzadko kiedy używa kredki.
Oczy zwykle podkreśla tuszem do rzęs, czarnym eyeliner'em i cieniami w stylu smokey eye. Rzadko kiedy używa kredki.
Pełne, miękkie wargi zdobi różnymi pomadkami. Różówymi, kremowymi, czerwonymi...Uwielbia elegancję, jest niesamowicie kobieca. W jej szafie można znaleźć tylko drogie i gustowne ubrania. Na wieszakach znajdują się kreacje chociażby od Armaniego, Dolce Gabbana i Channel. Garsonki, wąskie spódnice, obcisłe długie sukienki, koronkowe staniki i atłasowe szlafroki. Półki są od góry do dołu wypełnione najróżniejszymi szpilkami. Ma również słabość do błyskotek, złote czy srebrne - nie ważne! Ważne, by były. Nie przepada natomiast za koralami, woli delikatne ozdoby w dużych ilościach, a nie wielkie cegły którymi można zabić. Jej zdecydowanym atutem są jędrne piersi i długie zgrabne nogi. Stara się ubierać adekwatnie do okoliczności - na premierach i imprezach dla szych można ją zobaczyć w długich, dopasowanych sukienkach. W pracy elegancko i schludnie, a na spotkania ze znajomymi - wygodnie i pokaźnie. Obowiązkowo stado biżuterii. W domu wskakuje w dres, wyciągnięte koszulki, daruje sobie makijaż i pokaźne fryzury. Rozczochrane włosy, bądź kitka na środku głowy bardzo jej odpowiadają. Ah, nie można zapomnieć o ciepłych papuciach.
-posiada srebrną kotkę o imieniu Shery
-jeździ czarnym volvo
-zamieszkuje nowoczesny apartament w centrum miasta
-ma słabość do lodów waniliowych
-jej ciało zdobi dwadzieścia jeden drobnych tatuaży
-nienawidzi robali
-boi się zakochać
-mistrzyni w pieczeniu ciast
-uzależniona od farbowania włosów
-mistrzyni w pieczeniu ciast
-uzależniona od farbowania włosów
-pije tylko piwo z sokiem
-co jakiś czas popala marihuanę
-co jakiś czas popala marihuanę
|ALBUM| POWIĄZANIA | NOTKI |
_____________________________________
Dzień dobry. Karta będzie z czasem [bardzo często] zmieniana i uzupełniana o kolejne informacje.
Muszę tutaj trochę pobyć, żeby postać Katherine stała się bardziej wyrazista : >
Nie wczułam się w nią, tak do końca... :D
wątki - tak! powiązania - tak, tak, tak!
Chętnie zacznę, proszę jedynie o podsunięcie pomysłu
edit: album
edit: zdjęcia 14.07.2012
edit: cała karta 15.07.2012
edit: album
edit: zdjęcia 14.07.2012
edit: cała karta 15.07.2012
[O, Rihanna w blond włosach *,* Haha, jakie żądania xD Nie no, w sumie ani ja, ani Joshua nie mamy nic przeciwko... ^^]
OdpowiedzUsuńJoshua Holt
[Dobry, dobry. Co powiesz na to, aby Katy oraz Flore były sąsiadkami? Ewentualnie moja F. mogłaby się zapuszczać często do tego studia masażu. c:]
OdpowiedzUsuń[Cześć. Od razu zaczynam. Dzięki Twojej lodówce na dziewiąte piętro.]
OdpowiedzUsuńSamochód podjechał pod wieżowiec z piskiem opon. Starszy mężczyzna pospiesznie z niego wysiadł, otworzył bagażnik i wyrzucił z niego ostatnie pudła jak najszybciej, byle tylko nie spotkać się z tym dwudziestosiedmioletnim pajacem z pomalowanymi oczami. Kiedy upewnił się, że wszystkie kartony są na chodniku, zatrzasnął klapę i odjechał z tym samym dźwiękiem, co ówcześnie zaparkował, nawet nie czekając na pieniądze.
Leander wybiegł z wieżowca w chwili, w której jeden z kartonów przewracał się na bok, a samochodu już dawno nie było widać. Spojrzał na porozrzucane dookoła materiały, na rozsypane szpilki... O, a co tu robiła jego komórka? Podniósł ją, a potem oparł się plecami o czyjeś auto i zaczął grać w węża. Z pasją naciskał przycisku na telefonie, krzywiąc się, kiedy tylko łeb zwierzęcia stykał się ze ścianą. Był tak zafascynowany, że świat przestał dla niego istnieć.
Godzinę później uniósł głowę do góry. Zdrętwiała mu szyja. Odłożył telefon na maskę samochodu i złapał się za kark, rozmasowując. Kiedy ponownie się wyprostował, jego oczom ukazała się wychodząca z wieżowca kobieta. Miała na sobie dopasowaną sukienkę i szpilki, które stukały miarowo o chodnik. Boram miał nadzieję, że blondynka zauważy porozrzucane przedmioty i nie przewróci się. Zauważy i pomoże mu je wszystkie zanieść na 25. piętro.
[Ja tam bym jednak wolała, gdybyś zaczęła :3.]
OdpowiedzUsuń[ Witamy na blogu! ]
OdpowiedzUsuń[ wątek?]
OdpowiedzUsuń[E, hm... Haha, mogliby się spotkać u weterynarza ze swoimi kotami, które albo bardzo by się polubiły, albo wręcz przeciwnie, prawie zagryzły. Ewentualnie na jakiejś imprezie lub mogą być sąsiadami :D To już jak wolisz.]
OdpowiedzUsuńJoshua Holt
[ hmmmmmmmm. wena mi wysiada ale może coś wymyślę. albo on by zabłądził jak to fajtłapa James. albo ona chciałaby odwiedzić najsłynniejszą wytwórnię w Kanadzie. nie wiem ;<]
OdpowiedzUsuń[ A swoją drogą jakiś wątek zaczniemy:)Zapracowana Samarka może wpadać do niej na masaże. Co ty na to? ]
OdpowiedzUsuń[Witam kolejną masażystkę :) skoro nasze postacie zajmują się masażem, to może rozpoczniemy jakiś wątek, jeśli chcesz? :D]
OdpowiedzUsuń[ jeśli mam zacząć to jutro. dziś nie mam weny na nowe wątki.]
OdpowiedzUsuń[Pewnie, że zacznę tylko pomóż mi z okolicznościami spotkania. Zakładamy, że nasze postacie się znają, czy nie? Jeśli tak, to hm.. mogą się znać z kursu masażu, czy czegoś? :)]
OdpowiedzUsuń[Spokojnie, nie zapomnę ;P]
OdpowiedzUsuńChoć była już dwunasta w południe i większość normalnych ludzi była na nogach, a większość z nich w swojej pracy, Joshua wciąż smacznie spał w swoim łóżku, po uszy zakopany w pościeli. Jednak szybko się obudził, gdy jego rudy kocur wskoczył na niego i zaczął go lizać po twarzy. Miał szczęście, że Josh się obudził i go z siebie nie strzepnął, inaczej pozostałaby po nim tylko mokra plama. No dobra, może nie mokra plama, ale biedne zwierze miałoby jak nic połamane kończyny. A przecież tego nie chciał, prawda? Mimo, że go wkurzał, kochał tego kociaka i za nic w świecie by go nie oddał.
Zerknął na zegarek i cicho przeklął, po czym zerwał się z łóżka i szybko poszedł pod prysznic. Za godzinę powinien być w pracy, a on był jeszcze w rozsypce. Na szczęście, większość i tak przyzwyczaiła się już do tego, że ich szef się spóźnia. Zresztą, co mogło się stać? Przecież nikt go nie zwolni, bo to on był właścicielem całego ośrodka, prawda? Mimo to i tak spóźnić się nie chciał. W końcu klientki będą czekać. Poza tym, jak przyjdzie później to później będzie musiał wyjść, prawda?
Po szybkim prysznicu, nałożył na siebie jakieś ubrania i zjadł śniadanie, jednocześnie wrzucając wszystkie potrzebne papiery do swojej torby. Kiedy był już gotowy, windą zjechał na sam dół, znalazł na parkingu swój samochód i z piskiem opon ruszył do ośrodka, który znajdował się w jednym z wieżowców, trzy przecznice stąd, gdzie pojawił się dokładnie o trzynastej. I to właśnie tam spędził kilka następnych godzin, by w końcu wrócić do domu. Niestety, na tym jego obowiązki się nie skończyły. Przecież miał dzisiaj zawieść tego rudzielca do weterynarza. Westchnął głośno, wziął kota na ręce i wyszedł z mieszkania, znowu schodząc do swoje samochodu, którym podjechał do weterynarza.
Widząc dość sporą kolejkę, mruknął coś niewyraźnie pod nosem i usiadł na jednym z wolnych krzeseł, usadawiając Lokiego na swoich kolanach, gdzie niestety długo nie posiedział. A wszystko przez uroczego kotka na smyczy, którego prowadziła nieznajoma mu kobieta. Loki widząc oboje, wbił pazury w nogi mężczyzny, by po chwili z nich zeskoczyć i zacząć prychać na kota.
-Loki, cholera, przestań - warknął na rudzielca, z powrotem biorąc go na ręce, coby nie przyszło mu do głowy na kogoś się rzucić, chociaż to był kot, a nie pies.- Przepraszam za niego. Ostatnio jest jakiś drażliwy - powiedział, patrząc z lekkim uśmiechem na stojącą przed nim blondwłosą kobietę.
Joshua Holt
[ Raczej dobry wieczór :D Ja sama chętnie bym się skusiła, gorzej jednak z Arianą, która prędzej zrzuciłaby się z tego wieżowca niż dała się komuś wymasować. :D ]
OdpowiedzUsuń[Witam, witam. My się chyba znamy, prawda? Ja mam propozycję: Ja podam okoliczności spotkana/powiązanie, a Ty zaczniesz? Czy może na odwrót? ]
OdpowiedzUsuńLeander powędrował wzrokiem za kobietą, szybko jednak znudził go jej widok. Mruknął coś pod nosem, a potem zaczął dość donośnie gwizdać jakąś nikomu nieznaną melodię, która była równie wkurzająca, jak sama jego obecność. Z każdą chwilą wygwizdywana piosenka stawała się coraz bardziej irytująca; nawet Boram miał jej powoli dosyć. Nie dbał jednak o to. Chciało mu się gwizdać, to gwizdał.
OdpowiedzUsuńKtoś przeszedł obok niego w pośpiechu. Leander ruszył w kierunku nieznajomej nastolatki i obdarzył ją swoim przeszywającym wzrokiem psychopaty. Dzięki kredce, którą był wymazany, jego i tak już dużo oczy wydawały się jeszcze większe i jeszcze bardziej niebezpieczne. Nastolatka przyspieszyła z bijącym sercem, a on znowu oparł się o jakiś samochód.
- Założę się... - zaczął, obserwując kątem oka swój telefon, który leżał na masce auta. - Założę się, że jesteś beznadziejnym wnaszaczem kartonów... - zakończył i zagwizdał przeciągle, dając tym samym kres swoim pieśniom.
[Hm... Może Susan byłaby stałą bywalczynią studia masażu w którym pracuje Katy? A spotkać mogłyby się kiedy Susan prosiłaby Katy o wywiad? ]
OdpowiedzUsuń{jak dla mnie super ^^ niech będą dobre przyjaciółki i spotkają się po latach?}
OdpowiedzUsuńDla niej ten dzień troszkę różnił się od innych. Po raz pierwszy z nikim się nie pokłóciła, w domu nikt nie podniósł jej ciśnienia, a w dodatku miała umówiony masaż u Katy. Nic tylko żyć i nie umierać. Szybko skończyła wszystkie swoje prace, które miała dziś zrobić i skierowała się w stronę windy. Tam oczywiście zaczepiła ją sekretarka, która poprosiła ją o kawę. Chcąc, nie chcąc poszła do bufetu, zamówiła kawę, a potem przyniosła ją pani sekretarce. Potem poszła do studia masażu. Usiadła na krześle i czekała aż pojawi się ktoś znajomy. Po około dziesięciu minutach zauważyła znajomą postać na jej ustach zagościł szeroki uśmiech.
OdpowiedzUsuń-Cześć.- skinęła lekko głową w jej stronę po czym wstała z miejsca. Potem weszła do pomieszczenia i rozejrzała się w koło.
Lucy cieszyła się, że dostała tą pracę w Vancouver, można powiedzieć, że spadła jej z nieba, nie tylko pod względem finansowym, ale również pod tym, że mieszkała tu bardzo dobra przyjaciółka Lucy, Katie.
OdpowiedzUsuńBrunetka nie mogła się doczekać na spotkanie z dziewczyną, podczas lotu samolotem czuła się jakby miała owsiki w tyłku. Cały czas się kręciła, zerkała na zegarek i przez okno by kontrolować czas. Najchętniej już by była na miejscu, dlatego też gdy wylądowali, praktycznie wybiegła z samolotu w stronę bagaży, w rekordowym tempie znalazła je. Chodź w sumie nie mogło to być trudne, gdyż była pewna, że były to największe walizki.
Po odprawach w końcu ruszyła do wyjścia, a gdy zobaczyła swoją przyjaciółkę wśród biznesmenów i szoferów, roześmiała się wesoło. Zawsze była zwariowana, ale nie sądziła, że aż tak bardzo. Puściła swoje torby i ruszyła w kierunku przyjaciółki prawie powalając ją na ziemie gdy objęła Jej szyję.
-Katie !
Ucałowała Jej policzek.
[Spoko jest ;)]
OdpowiedzUsuńOchrona pracowała całą dobę 24/7 więc nie było takiej możliwości by przeoczyli jakiegoś pracownika który przychodzi gdy jeszcze jest pusto. Siedział sobie w biurze i patrzył na ekrany z monitoringu z każdego możliwego miejsca w tym budynku.
Gdy zobaczył młodą dziewczynę która weszła właśnie do budynku wyszedł z biura i ruszył za nią w stronę windy. Nie miał pamięci do twarzy tak jak do cyfr czy nazwisk.
-Dzień dobry. Ma pani przepustkę? -zapytał gdy kobieta czekała na windę
-Nie ja ustalam przepisy i zasady w budynku. -powiedział zgodnie z prawdą, robił to właściciel budynku. Niestety zasad się trzymał i nigdy ich nie uginał. Dużo osób chciało się podawać za osoby pracujące w budynku ale nie zawsze było to prawdą. Wyciągnął czytnik by dziewczyna jak już znajdzie odpowiedni dokument, przyłoży do urządzenia i dopiero jak potwierdzi jej tożsamość puści ją dalej.
OdpowiedzUsuńWziął od niej przepustkę i przejechał na nią przez urządzenie. Spojrzał na dziewczynę i oddał jej po chwili dokument
OdpowiedzUsuń- Witam panno Wayne. Proszę o codzienne raporty od pani z biura o której przychodzi pierwsza i wychodzi ostatni osoba. -te informacje były naprawdę przydatne w jego pracy a szczególnie jak ma obchód i widzi że ludzie dalej są w biurze. Przecież nie jest wróżka i nie wie czy to włamanie czy pracownicy.
Wyciągnął do niej rękę na przywitanie
OdpowiedzUsuń-Wystarczy Jasper -powiedział. Nie lubił być z kimkolwiek na "pan" czy "pani" czuł się trochę staro jak tak się ktoś do niego zwracał i wolał po prostu by mówili u po imieniu. W końcu gdyby oni nie wynajmowali biur go by tu też nie było.
Uśmiechnął się do dziewczyny po czym schował urządzenie z powrotem do futerału który nosił przy pasie.
OdpowiedzUsuń-Dzięki za ofertę ale raczej nie mogę się poddawać takim zabiegom podczas pracy -powiedział dając jej do zrozumienia że nie może opuścić stanowiska
-Ale jeśli chcesz mogę cię odeskortować do salonu -powiedział po czym uśmiechnął się do niej czarująco kiedy już winda w końcu przyjechała.
[Bardzo dziękuję, proszę pani. Jeżeli chodzi o pomysł na powiązanie, to coś już świta w głowie czy raczej jeszcze nie? W każdym razie, cóż, skoro Twoja Katy jest właścicielką salonu masażu, to głupio byłoby nie skorzystać... Chociaż pewnie masz na pęczki właśnie takich wątków, co?]
OdpowiedzUsuńCarter był wykończony. Miał dzisiaj wyjątkowo dużo klientów, którzy wydusili z niego ostatnie zalążki jakichkolwiek pomysłów, a potem poszli, obiecując przesłać należyte wynagrodzenie na konto firmy. Właściwie był to pozytywny aspekt każdej pracy. Gorzej, jeśli ktoś nie lubił tego, co robił – wtedy każdy grosz mu po prostu śmierdział, być może potem, który musiał z siebie wycisnąć zarabiający, albo zwykłą nieopłacalnością. Na szczęście McCall nie narzekał. Choć na początku swego życia był przekonany, że pójdzie w ślady ojca, architektura stała się całkiem niezłą alternatywą. I w dodatku bezpieczną, co bardzo się przecież liczyło.
OdpowiedzUsuńKiedy Carter zjeżdżał windą z dziewiętnastego piętra, pomyślał sobie, że przydałby mu się solidny odpoczynek. Do domu było jeszcze trochę kilometrów, a on ledwo ciągnął za sobą nogi, zdrętwiałe od ciągłego siedzenia przy biurku. Czuł, że nie dojdzie nawet do samochodu... Oczywiście przesadzał. Każdy powód był dobry, by zatrzymać windę na dwunastym piętrze i odwiedzić salon masażu pięknej Barbadoski.
- Dzień dobry – przywitał się z recepcjonistką, która znała jego potrzeby sto razy lepiej niż jego własna matka.
- Dzień dobry, panie McCall. - usłyszał w odpowiedzi. - To samo co zwykle?
- Nie inaczej – odparł spokojnie. Nie interesowało go to, co myślała sobie recepcjonistka, przelatując spojrzeniem po jego torsie. Czy już go rozbierała wzrokiem, czy jeszcze nie otrząsnęła się z szoku po zobaczeniu dwóch odpiętych guzików przy szyi?
- To zapraszam do gabinetu. - Wskazała dobrze mu znane drzwi, po czym udała, że ponownie zatapia się w lekturze jakiegoś babskiego pisemka. Tak naprawdę wciąż śledziła poczynania Cartera, który całkowicie ją ignorował. W końcu westchnęła. Nie miała szczęścia u mężczyzn.
McCall wszedł do słabo oświetlonego pomieszczenia. Nim skierował się za parawan, skinieniem głowy przywitał się z Katy.
- Jak tam dzień? - zapytał, zdejmując z siebie sztywną marynarkę w kolorze indygo.
Carter zdjął jeszcze koszulę i spodnie. Dokładnie wiedział, gdzie powinien to wszystko położyć, by nikomu nie przeszkadzało. Znał również miejsce przechowywania ręczników i wszystkich innych rzeczy, które były mu potrzebne zarówno przed, jak i po terapii. Był częstym gościem w salonie masażu „Elle”. Zdecydowanie ktoś już powinien mieć go tu dosyć, ale i recepcjonistka, która wciąż myślała, że zwróci na siebie jego uwagę, i piękna Barbadoska, która póki co nie posiadała zbyt wiele współpracowników, o ile w ogóle – Carter nie widział chyba ani jednego – całkiem go lubiła, a nawet jeśli nie – sporo zarabiała na jego wizytach. Właściwie jak na wizytach każdego, ale to nie miało większego znaczenia.
OdpowiedzUsuń- To co zwykle – powiedział, kładąc się na fotelu. Wszystkie mięśnie napięły mu się na plecach, kiedy wyciągnął ręce przed siebie, a potem położył je pod brodę, zamykając przy tym oczy. - Ale wersja hard, bo jestem strasznie wykończony – dodał rozleniwionym głosem.
Carter zamknął oczy, rozkoszując się delikatnym, a jednocześnie rozgrzewającym dotykiem dłoni masażystki. Każde muśnięcie palcami jego sztywnych, obolałych pleców sprawiało, że czuł się coraz bardziej rozluźniony. Był spokojny, opanowany. Dzięki całej tej mieszance zapachów, miał wrażenie, że wszystkie jego dotychczasowe problemy odpłynęły gdzieś daleko, że już go nie dotyczą.
OdpowiedzUsuń- Dużo klientów, dużo roboty – powiedział dość wymijająco, naprężając wszystkie mięśnie. - Mógłbym tu zamieszkać... - dodał po chwili nieco przytłumionym głosem, ledwo co poruszając ustami.
Tak, zdecydowanie, dwunaste piętro było jednym z jego ulubionych pięter.
[Pomysł z windą całkiem mi odpowiada :D + mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci, że dopiero dziś odpisuję :)]
OdpowiedzUsuńJako właściciel klubu fitness Nate miał mnóstwo na głowie. Od zajęć, które prowadził, po papierkową robotę i dopilnowanie pracowników. Nie narzekał jednak. Robił to co lubił, choć często musiał pracować do późna. Tym razem było inaczej. Wszelkie zajęcia, jakie dziś miał właśnie skończył, a nic innego nie miał do roboty, więc postanowił wziąć sobie wolne na resztę popołudnia. Przyrzekając sobie w duchu, że wróci wieczorem, by zamknąć klub, przebrał się i opuścił pomieszczenie, kierując się do windy.Przycisnął srebrny guzik, czekając, aż winda zjedzie na jego piętro. Wkrótce pojawiła się, drzwi się rozsunęła, a wewnątrz niej dostrzegł znajomą blondynkę. Uśmiechnął się przyjaźnie do swojej koleżanki "po fachu" i stanął obok niej.
- Katy! Fajnie Cię widzieć, co słychać?
Drzwi windy się zasunęły.
Spojrzała na nią i usiadła na krzesełku. Miała nadzieję, że to nie jest zabronione, bo w innym wypadku, trochę chyba krucho by z nią było.
OdpowiedzUsuń-Jeśli masz rozpuszczalną, to chętnie się napiję.- powiedziała. Odkąd pamięta nie znosiła czarnej kawy, która przyprawiała ją o odruch wymiotny. Była dla niej o wiele za mocna, a sam zapach był nie do zniesienia.
-To sprawdzaj, a ja poczekam.- kiwnęła w jej stronę głową.
Westchnął cicho na jej słowa. Mieć wolne jak to pięknie brzmi. Niestety on miał wolny tylko jeden dzień w tygodniu. Uśimechnął się do niej lekko
OdpowiedzUsuń-Jak kiedyś znajdę chwilę to jasne -powiedział z uśmiechem i spojrzał na nią
-Od dawna tutaj wynajmujesz salon? -zapytał spoglądając na nią z zainteresowaniem
[Bardzo Cię przepraszam. Nie zrobiłem tego specjalnie. :)]
OdpowiedzUsuńCarter nie chciał kończyć, ale wiedział, że minął już jego czas. Czuł się odprężony i zrelaksowany. Zdawał sobie sprawę z tego, że ciężko mu się będzie podnieść z fotela. Niemniej jednak kiwnął dość nieobecnie głową, na znak, że tak, że kończą, po czym westchnął z rozkoszą, przyciskając policzek do zbitej poduszki.
Po jakichś kilku sekundach, które ciągnęły się niemal jak minuty, w końcu poniósł się. Usiadł na leżaku i szybkim ruchem ręki poprawił równo ściętą grzywkę. Nie mógł pozwolić na to, aby ktokolwiek widział go takiego rozleniwionego, jakby dopiero co wstał z łóżka. Miał zbyt dobrą opinię wśród pracowników i klientów Vancouver Skyscraper. Zależało mu w pewnym sensie na opinii innych. To był łańcuszek. Im więcej ludzi w branży i poza nią dobrze o nim mówiło, tym więcej miał zleceń i większe wynagrodzenie otrzymywał.
- Mam dla Ciebie propozycję, Katy – powiedział, kiedy zapinał pasek od spodni. - Jest możliwość, abyś raz w tygodniu przychodziła do mojego domu, żeby zrobić mi masaż? W weekendy jestem bardziej zmęczony niż w tygodniu. Przydałby mi się taki relaks... - Założył koszulę, nie zapiął jej jednak do końca – pozostawił rozpięte dwa czy trzy guziki przy szyi. - Poza tym jesteś jedną z najlepszych masażystek w mieście. A próbowałem już kilkakrotnie skorzystać z usług kogoś innego. Nikt nie miał tak sprawnych palców jak Ty.
Tak, trochę jej słodził, trochę specjalnie, trochę za bardzo i dla ludzi, którzy przebywali z nim na co dzień, brzmiałoby to z pewnością strasznie nienaturalnie. Na szczęście Barbadoska nie znała go aż tak dobrze. Nie była w stanie poznać, że tymi oto słowami chce przyspieszyć jej decyzje. Choć, owszem, bez wątpienia była jedną z najlepszych masażystek w Vancouver. I chyba zdawała sobie z tego sprawę.
[Dobry! Czy skusiłabyś się na wątek z moją Lexi? Mam już nawet pomysł... Forbs mogłaby po ciężkim tygodniu pracy chcieć się zrelaksować i przyjść do twojego salonu masażu. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się na wspomniane miasto i spojrzał na nią
OdpowiedzUsuń-Stamtąd pochodzisz? -zapytał zaciekawiony patrząc się na nią -Często tam przebywałem, chodziłem do szkoły na Upper East Side -powiedział z uśmiechem -No oczywiście jak byłem jakieś dwanaście lat młodszy czy coś -powiedział z uśmiechem
To właśnie z Brooklynu pochodziła jego pierwsza i ostatnia, wielka miłość. Dziewczyna praktycznie idealna gdyby nie to że zaliczała każdego jego kolegę .
Samara na masaż chodziła regularnie. Miała na tyle stresującą prace, że potrzebowała tych chwil, gdzie ktos pomasuje jej obolały kark. Chodziła albo do Nathana ( w końcu nie ma jak to męskie dłonie) albo do dziewczyny, która miała zdecydowanie delikatniejsze dłonie.
OdpowiedzUsuńDziś przyszła do niej. Przebrała się i owinęła ręcznikiem tak jak było trzeba. Siedziała na łóżku do masażu i czekała aż dziewczyna się zjawi.
Trochę chciało jej się spać i miała wrażenie, że gdyby nie upiła choć malutkiego łyczka, to zasnęłaby w trakcie masażu, a tego naprawdę nie chciała. Spojrzała za oddalającą się Katy i wzięła się a wykonywanie wszystkich czynności jakie jej nakazała. Owinęła się ręcznikiem, usiadła na łóżku do masażu i uważnie zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Próbowała porównać salon masażu Katy oraz Nathaniela i stwierdziła, że u Katy jest o wiele przytulniej. Było to zasługą tego, że jedno z nich było kobietą, a drugie mężczyzną i chyba nie od dziś wiadomo, że u kobiety wszystko będzie wyglądało inaczej.
OdpowiedzUsuń-E tam. Jestem Ci wdzięczna, że nie muszę siedzieć koło tej pani, która chyba chciała zabić mnie torebką.- zaśmiała się pod nosem i ukradła z tacki jedno ciasteczko.
Pokiwał lekko głową
OdpowiedzUsuń-Nie było tak źle. -w końcu dojechali na piętro gdzie znajdowało się jej studio
-No to chyba twój przystanek -uśmiechnął się do niej lekko gdy drzwi już się otworzyły a on w nich stanął by wina czasem nie ruszyła znów.
-Ale do zobaczenia. Na pewno jeszcze nie raz na siebie natkniemy -stwierdził z lekkim uśmiechem bo w sumie taka była prawda. On miał tu wszytsko pod kontrolą i widział każdy ruch każdej osoby w tym budynku
[ Chęci są naprawdę :) ale pomysłu nie ma. ;) mam nadzieję, że na coś wpadniesz ]
OdpowiedzUsuńWindy, jak on nie cierpiał gdy zatrzymywały się na każdym piętrze i ludzie wsiadali, wysiadali i musiał czekać aż dojedzie na swoje wymarzone wysokie piętro. Akurat na 12 piętrze wysiadało całkiem sporo ludzi, więc winda stała i stała. Charles myślał, ze w życiu widział już wszystko, gdy do windy wpadł kotek. I wyraźnie spodobało mu się łaszenie do nogi chłopaka. Podniósł kota, a słysząc wołanie kobiety zatrzymał kota.
OdpowiedzUsuń- On jest chyba pani. - zauważył głaszcząc kota po głowie, co mu się wyraźnie podobało.
- Przydało by się trochę cwiczeń./ - rzucił z uśmiechem, ale nie było w tym wrednej nutki. - Chociaż nie wiem czy gdzieś można trenować slalom między pracoholikami. - dodał nie puszczając zwierzaka a co więcej nadal się z nim bawiąc.
OdpowiedzUsuńCo go podkusiło, aby zaprosić swoją sąsiadkę na romantyczną kolację? Kto go tam wie. Może jej uroda. Przecież była śliczna, a Tony był tylko facetem, nie można było od niego wymagać zbyt wiele. Pies na baby straszny, nic, tylko podrywać, zabierać na kolacje, zabawić się, a potem porzucić i ograniczać się do jednego skinięcia głową na powitanie. Bardzo często się tak zachowywał, co sprawiało, że Johnson był czasem postrzegany jako skończony dupek. Tak w istocie było, ale od czasu do czasu miał jakieś przejawy dżentelmena. Czasem.
OdpowiedzUsuńNie miał strasznego dylematu, co na siebie włożyć. Jasnoniebieska koszula, której rękawy podwinął do wysokości łokci, przez co widać było niektóre jego tatuaże, ciemne jeansy i do tego trampki, jego kochane trampki, które nadawały się na każdą okazję. Kiedyś poszedł w nich nawet na stypę.
Spryskał się jeszcze wodą kolońską, którą kobiety wręcz kochały, włosy sobie rozczochrał i był gotowy. Wszystko uzupełniał jeszcze ten zarost, który sprawiał, ze Tony wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie.
Wcześniej kupił jeszcze bukiet róż, co by nie iść do kobiety z gołymi rękoma. Trzeba też wyjść z mieszkania.
Szybko znalazł się przed drzwiami apartamentu Katy. Gdy kobieta mu otworzyła, ten uśmiechnął się i zlustrował ją wzrokiem.
- Dobry wieczór - skinął głową i wręczył brunetce bukiet kwiatów.- Nie powiem, ktoś tu naprawdę cudownie wygląda. I nie mówię tu o sobie - uśmiechnął się szelmowsko w stronę kobiety.
[Sorry, przez przypadek]
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko do dziewczyna na jej propozycję i kiwnął głową jak już wcisnął numerek jeden, spojrzał na nią
-Dziękuję za zaproszenie, jednak praca goni. Może innym razem -powiedział bo taka była prawda. Jego czas wolny spędzał na siłowni albo w niedziele u rodziny, bo nie ma innego wyjścia, inaczej to tylko praca trzyma go przy życiu. W końcu to też jego pasja chodź pewnie gdyby mógł wróciłby do wojska.
[?;(]
OdpowiedzUsuń[Wcale, że nie! Po krótkiej przerwie odpisałam Ci, a już odpowiedzi nie dostałam :< I przy okazji odpisze Deanem:
OdpowiedzUsuńPowiązanie byłoby dobre gdyby nie fakt, że on jeśli kogoś lubi, to i tak jest w stanie Go zabić. Ale w zamian proponuję: Dean ma wielu wrogów, którzy tylko czekają aż podwinie mu się noga. Może któryś z tych wrogów dostanie zlecenie na Katy, bo widział jak w jakiś weekend była np. w kinie z Deanem. Operacja będzie na tyle nieprzemyślana, że podczas ataku na dziewczynę Dean będzie z nią i ją obroni? Czy coś w ten deseń? xD]
[ może Wayne będzie ją podrywał na imprezie ? ]
OdpowiedzUsuń[Ostatnio blogspot coś szwankować zaczyna -.-. No ale mniejsza xD. Zaczniesz z Deanem? ;> ]
OdpowiedzUsuń-W pracy.... Jest tak sobie. Przynajmniej po rozmowie z naczelną nie jestem uważana za służącą.- zaśmiała się jednak mało w tym było szczerego śmiechu.-No... a co u Ciebie? Pojawiło się jakieś ciacho na horyzoncie?- poruszyła zabawnie brwiami.
Siedział przy barze popijając piwo. Nie miał ochoty dzisiaj tańczyć, więc gawędził z barmanem, podrygując nogą w rytm muzyki. Biorąc dużego łyka złotego napoju, usłyszał za sobą śmiech grupki dziewczyn. Co jak co, ale na ten dźwięk był wyczulony, jak nikt inny. Odwrócił się i pierwsze co ujrzał to piękną, ciemnoskórą kobietę, wijącą się seksownie w rytmach piosenki. Odstawił kufel i podniósł się z miejsca, by ruszyć w jej kierunku i dołączyć do niej.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na nią i parsknęła śmiechem.
OdpowiedzUsuń-Wiesz... Facet tak na dobrą sprawę jest potrzeby do szczęścia.- stwierdziła i wzruszyła lekko ramionami. Miała swoje zdanie i nie zamierzała go zmieniać.
[Dzieńdobry ;) To może masaż, bez żadnego powiązania?]
OdpowiedzUsuńLexi musiała zrobić sobie chociaż jeden dzień wolny od pracy. Miała na głowie całą firmę, pełno projektów i ani minuty wolnej dla siebie. Dzisiaj postanowiła to zmienić. "To tylko jeden dzień wolnego, nic się przecież nie stanie" - mówiła na okrągło. Czuła się w pewien sposób winna, że opuszcza firmę na ten jeden dzień, ale musiała odpocząć. Zaczerpnąć pełną piersią powietrza, nacieszyć swoje oczy widokiem nieba i innych rzeczy, zwykłych, które dotąd tylko przeszkadzały jej w pracy. Miała zamiar nie wyjeżdżać z garażu samochodem, tylko iść pieszo. Przez jeden dzień odpocząć od gwaru codzienności, który dopada niejednego człowieka.
OdpowiedzUsuńPrzed południem stała już przed dużym budynkiem, w którym sama pracowała. Ale nie miała zamiaru wejść do windy i nacisnąć guziczka z numerem 28, tylko postanowiła iść po schodach na piętro dwunaste, gdzie znajdował się salon masażu.
Weszła do salony "Elle" i stanęła przed recepcją.
- Dzień dobry, byłam dzisiaj umówiona na masaż. Alexis Forbs - rzekła.