niedziela, 8 lipca 2012

Jasper Hudson

Jasper był drugim dzieckiem w rodzinie i na dodatek drugim chłopcem. Nie znaczy to, że miał taryfę ulgową, surowy ojciec od zawsze wymagał równie dużo od jednego jak i drugiego chłopca. Stawiał przed nimi kolejne wyzwania, która na początku były formą zabawy i rywalizacji między jednym a drugim, a nagrody zawsze były warte swojego celu – w końcu dziecko za słodycze zrobi wszystko. Ojciec wymagał posłuszeństwa, dobrych ocen w szkole i szacunku wobec innych. W międzyczasie urodziła się jeszcze dziewczynka, która stała się zmartwieniem tak troskliwego ojca. I na pewno oczkiem w głowie pozostałych braci. Nawet w okresie buntu, który nastąpił u Jaspera gdy miał 16 lat, troszczył się aż za bardzo o swoją siostrzyczkę. W tamtym czasie zaczął łamać wszystkie nakazy ojca, spróbował wszystkiego i wisiał nad nim kurator za swoje wybryki. To wszystko trwało okrągły rok, gdy Jasper przekonał się, że to nie ma sensu. Może nie stał się na powrót posłusznym chłopcem, ale zaczął się znów uczyć i wstąpił do wojska. Ojciec był dumny z obu synów, którzy poszli w jego ślady. Aż do momentu, gdy na polu bitwy zabito jednego z nich, tego starszego, który zasłonił swojego młodszego, kochanego brata. Wtedy Jasper zrezygnował z wojska i zaczął pracę ochroniarza w Kandzie. W tej chwili jest już szefem ochrony w wieżowcu.


 Ojcu dużo zawdzięcza między innymi charakter, pod tym względem są bardzo podobni. Warto wiedzieć że mówi to co myśli czasami nawet nie zdąży dobrze przemyśleć tego co chce powiedzieć, nie kłamał i nigdy tego nie będzie robił, odpowiedzialność wymaga szczerości i zaufania. Człowiek bez uczuć, to nie prawda. Trudno je z niego wycisnąć ale ma serce. Opanowanie i zimna krew to jego brożka, trudno go wyprowadzić z równowagi ale wszystko jest możliwe. Pić może ale nie powinien, po tym jak się napije jest agresywny i nie panuje nad sobą. To wszystko po śmierci brata, o którą siebie obwinia gdyby się nie wychylił dalej by żył. Jeśli uda ci się go poznać prywatnie, możesz się zdziwić jaki jest. Jest zupełnie inny. To jaki jest w pracy, dla nieznajomych i przy ojcu to tylko maska. Naprawdę jest sympatycznym chłopakiem który lubi się zabawić. Wyjście do klubu czy piwo z kumplem, nie gra to dla niego za dużej roli. Lubi przebywać z ludźmi a zwierząt nie lubi. Jeżeli chodzi o związki i romanse to dużo nie ma do opowiedzenia. Dziewczynę może tam kiedyś miał, może jak był nastolatkiem ale nigdy nie był w poważnym związku. Jednak jest zazdrosny i to chorobliwie zazdrosny, nie lubi jeżeli mu się podbiera to co kocha a dla takiej osoby może wyrwać sobie serce z klatki piersiowej. 


      
Zawsze krótko ścięte brązowe włosy, to nawyk po służbie w wojsku. Oczy niebieskie. Piękne niebieskie oczy w których można się utopić jak w morzu. Spojrzysz na niego raz i nie będziesz chciała oderwać wzroku. Ma zaraźliwy uśmiech, nie ma chyba osoby która się nie uśmiechnęła jak on to robi. Często go można zobaczyć w dwu dniowym zaroście, zdecydowanie dodaje mu to uroku. Cudnie wyrzeźbione ramiona, ręce, brzuch, nogi po prostu jest jak ideał. Jedno co powinno się wiedzieć ważnego to że na szyi nosi łańcuszek z wojska swojego brata.


Jak już wiadomo w młodszych latach służył w wojsku. Był tam cztery lata, zapewne gdyby nie śmierć starszego brata dalej by tam był. Jednak nie mógł patrzeć na matkę która ze łzami w oczach błagała go by zrezygnował, więc to zrobił. Zwykłe zawody go nie za bardzo interesowały i też nie pasowały. Co, miał być rzeźnikiem w mięsnym na osiedlu a może woźnym w podstawówce? Nie. To po prostu nie pasowało. Dlatego założył własną firmę a konkretniej mówiąc to biuro ochrony i osiągnął sukces. W biznesie siedzi od 3 lat ale ma już pięć biur ze swoimi ludźmi. On postanowił się umieścić w wieżowcu jako szef ochrony, zawsze coś się tu dzieje ciekawego a on lubi swoją pracę. 
Oprócz tego ma też swoje pasje takie jak książki, jogging czy fotografia. To nie tak że dla niego życie to tylko bójki, kradzieże i tym podobne. Wieczorami jak nie ma nic lepszego do roboty a żaden interesujący mecz nie leci w telewizji to bierze sobie jakąś książkę i czyta tak długo aż przy niej zaśnie. Jogging za to uprawia codziennie, bez względu na to jaka jest pogoda czy na to jak on się czuje. Codziennie rano musi być inaczej źle się czuje sam w sobie. A fotografia to tak o coś dorywczego, nie wiele osób o tym wie chyba w sumie wie o tym tylko jego siostra. 






Imię: Jasper   Nazwisko: Hudson 
Data urodzenia: 28.04.1984, 28 lat
Zawód: Szef ochrony, 1 piętro 


SZNURKI | | POWIĄZANIA 










[No i witam was w końcu :) Mam nadzieję że podoba wam się Jasper i przejmiecie go sympatycznie :D Mam ogłoszenie: Poszukuję osoby która przejmie siostrę Jaspera ;) Jakieś pytania czy coś to proszę bardzo. Na wszystkie wątki i powiązania jestem bardzo chętna ale dziś niestety muszę powiedzieć byście wy zaczynały, cała moja wena jest w tej karcie heh ]

163 komentarze:

  1. [Witam. Zacznę o ile podasz powiązanie i/lub okoliczności spotkania ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [P.S. Radzę usunąć, to białe tło, bo niszczy tylko wygląd]

      Usuń
  2. [ A więc zapytam tutaj, żeby cie nie denerwować przypadkiem znowu, chociaż nie mam pojęcia czym, o ewentualne powiązanie ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ mi pasuje. ;) a jeśli mam zacząć to musisz poczekać. chwilowo mam zastój weny.]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ No to zacznę ]
    Dziś w pracy została naprawdę długo. Jutro musieli oddać numer do druku, a ona była perfekcjonistką, chciała wiedzieć, że wszystko jest dokładnie tak jak powinno być. Jednak wszystko wskazywało na to, że nic nie pominęła.
    Chciała już wyjść z biura, zamknęła swój gabinet i ruszyła do głównych drzwi prowadzących do korytarza, na którym była winda.
    I wszystko powinno być tak dobrze jak zawsze, gdyby nie fakt, że tylko gdy dotknęła klamkę, nagle zaczął wyć alarm. Kto by pomyślał, w jej biurze? Takie rzeczy?
    Oczywiście była tak zmęczona więcej jej percepcja i wymyślenie hasła do alarmu zajęło naprawdę dużo czasu. Na tyle dużo, że prędzej zobaczyła kierownika ochrony, który wklepał kod. Jak on pamiętał te wszystkie kody?
    - Wybacz, chciałam tylko wydostać się z pracy. - powiedziała lekko zachrypniętym głosem ze zmęczenia.
    Dopiero teraz czuła, ze jest strasznie głodna. Nie jadła dziś lunchu, bo nie miała na niego ochoty, więc czuła jak jej brzuch ściska się, a raczej żołądek wariuje.
    - Nie możesz wyskoczyć na kanapkę do kafeterii na dole? - zaproponowała bo miałoby było mieć przyjemne, męskie towarzystwo.
    Zresztą lubiła Jaspera i jego opanowanie. Emanował czymś takim dziwnym, może przez to, że nosił broń wydawało się człowiekowi, że może być przy nim bezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiwnęła głową. Była zdecydowanie przepracowana i rano będzie miała problem żeby wstać i pobiegać. Jednak jak zawsze będzie starała się jakoś to ogarnąć.
    Jęknęła cicho, gdy chłopak powiedział, że nie dostanie już tu jedzenia. Ona umierała z głodu. W domu ostatnio była tak mało, że raczej nie mogła liczyć na znalezienie tam jedzenia.
    - Najpierw muszę zdobyć jedzenie. Nie jadłam nic od śniadania, więc jestem strasznie głodna. Znasz miejsce gdzie mogli by mnie jeszcze o tej godzinie nakarmić? - zapytała zerkając na niego uważnie. Może coś znał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie miała pojęcia co on kombinuje i dlaczego mają wysiąść na tym pietrze skoro, żeby wyjść powinno się zjechać na pierwsze. Poszła za nim, skoro jej tam kazał i spojrzała uważnie.
    - Dawno nie byłam na tym piętrze. Gdzie idziemy? - zapytała chcąc wiedzieć gdzie też zmierzają.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Chętnie, mogę nawet zacząć jeśli tylko dostarczysz mi jakiś pomysł.]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Byłabym chętna do przejęcia postaci ukochanej siostrzyczki, tylko zastanawia mnie jaka ona powinna być? Swoją małą wizję już mam, ale chciałabym wiedzieć czy będzie Ci pasować, więc jak coś to odezwij się tu: crystaldashwood@gmail.com :>]

    OdpowiedzUsuń
  9. Z prawdziwym zachwytem spojrzała na lodówkę, w której mogło być jedzenie. Spojrzała na niego z uwielbieniem w ciemnych oczach.
    - Będę cię wielbić za to. - powiedziała szczerze, a gdy skinął głową podeszła do lodówki i wyjęła jedzenie, które wystarczyłoby na wiele kanapek. - Masz też ochotę na jakąś kanapeczkę czy mogę jeść sama? - zapytała uprzejmie.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Pasuje, więc staram się coś jeszcze z siebie wykrzesać.]

    Z galerii dzisiaj wyszła wyjątkowo wcześnie. Nie musiała pilnować swoich pracowników, w końcu nie było przewidzianej żadnej wycieczki. Jedynie kilku pojedynczych wielbicieli sztuki.
    Matta jak zwykle nie było w domu, wróci późno o ile w ogóle wróci. Libby już się do tego przyzwyczaiła. Jej małżeństwo chodź tak krótkie, było już w lekkiej rozsypce.
    Nie miała więc zamiaru grzecznie siedzieć i czekać na męża jak przykładna żona. Miała mnóstwo innych, ciekawszych zajęć.
    Idąc jednym z korytarzy wieżowca, miała zamiar wyciągnąć telefon i zadzwonić do pewnego osobnika. Los jednak jakby czytał jej w myślach i spostrzegła go przed sobą, stojącego w pobliżu windy. Tak. Chwilę wcześniej myślała właśnie o Jasperze.
    Przyspieszyła kroku, złapała zaskoczonego mężczyznę za dłoń i wciągnęła do akurat otwartej i pustej oczywiście windy. Zważając na to, że byli w górnych partiach budynku, a Librese nacisnęła piętro pierwsze, trochę minie zanim znajdą się na dole.
    -To jest porwanie - mruknęła z lekkim uśmiechem, zadowolona z siebie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiwnęła głową zajadając się kanapką. Naprawdę było teraz głodna i zmęczona. Cieszyła się, że w tej chwili ktoś się nią zaopiekował, chociaż wcale nie musiał. Chłopak miał jednak dobre serce.
    - Dziękuję za twoją wspaniałomyślność. Ratujesz dziś mój biedny żołądek.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wzruszyła ramionami. Jednak nie dane było jej zjeść w spokoju w samochodzie i jeszcze położyć się do ciepłego łóżka. Usiadła na jednej z szafek i zajęła się jedzeniem.
    - Najwyżej zasnę. - powiedziała z wesołym uśmiechem. - Chociaż myślę, że zajmiesz mnie rozmową prawda?
    Nigdy jakoś specjalnie się nie nudzili razem, a chłopak zawsze mial jakieś ciekawe historyjki do opowiedzenia. Może i nie byli specjalnie blisko, ale znali się na tyle, żeby swobodnie ze sobą rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  13. -To, że się nie znamy tutaj nie oznacza, że nie możemy jechać jedną windą - zauważyła bystrze i splotła swoje drobne dłonie na karku mężczyzny.
    -A mam na prawdę bardzo ważny powód aby jechać tą samą windą - zmrużyła delikatnie swoje brązowe oczy.
    -Chciałam Cię poinformować, że mam wolny wieczór - dodała, przygryzając dolną wargę.
    Owszem, namawiał ją żeby zostawiła Matta, ale nie była w stanie tego zrobić. Nie potrafiła powiedzieć nawet dlaczego. Najgorsze właśnie było to, że nie umiała określić się co do uczuć wobec swojego męża.

    OdpowiedzUsuń
  14. Chwyciła jego dłonie i zsunęła ze swoich pośladków. Pocałunku, drobne czułości były w porządku, aczkolwiek zawsze jakoś go hamowała. Nigdy jeszcze nie doszło przecież między nimi do czegoś więcej.
    Jej nastrój uległ znacznej poprawie gdy usłyszała, że jest w stanie się dla niej poświęcić.
    -Przyjdę - mrugnęła powiekami, muskając wargami policzek mężczyzny.
    Winda zatrzymała się, a ona wyszła z niej jakby jechała w niej sama, ewentualnie z kimś kogo w ogóle nie zna.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hm... A może raz w tygodniu spotkaliby się na pikniku na plaży ?]

    OdpowiedzUsuń
  16. [Z tego co mi wiadomo, to tak, jest :)). A... Zacznij Ty xD]

    OdpowiedzUsuń
  17. Skye Bredshaw9 lipca 2012 15:02

    [Zaczynam wątek, jak coś nie pasuje, to pisz ;]


    Nie wiedziała, co ją podkusiło, ale tego dnia pojechała do wydawnictwa wcześniej. Może to przez fakt, że były to jej imieniny i chciała zrobić pracownikom niespodziankę w postaci ogromnego tortu, który teraz trzymała pod pachą, a może jakieś paranormalne sprawy, w które nigdy za bardzo nie wierzyła. Tak, czy siak, na minutę przed ósmą rano zatrzymała windę na piętrze trzydziestym szóstym i wysiadłszy z niej skierowała się na lewo, w stronę drzwi biura. Skinęła głową pracownicy, która krzątała się po prawej stronie, usiłując umyć ogromne, szklane drzwi księgarni, i wyciągnęła swój pęk kluczy. Chwilę szukała właściwego, a gdy już go znalazła, poruszyła ręką, chcąc otworzyć drzwi. Nie zrobiła tego jednak, jedynie zamarła w połowie ruchu. Coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak.
    Wolną ręką sięgnęła do torebki i wyciągnęła z niej komórkę. Po raz pierwszy użyła przycisku szybkiego wybierania opatrzonego cyfrą „5”. Usłyszała trzy sygnały i czyjś głos, mówiący „Słucham?”.
    - Witam, z tej strony Skylar Bredshaw – powiedziała swoim śpiewnym, stosunkowo wysokim głosem, nieco zniekształconym przez brytyjski akcent. – Czy mógłby pan przyjść na piętro trzydzieste szóste? Podejrzewam włamanie.
    Uzyskawszy odpowiedź zamknęła komórkę i z miną, jak gdyby nic się nie stało, oparła się o ścianę. Była przerażona, ale nie chciała – i nie mogła - tego dać po sobie poznać. W sytuacjach kryzysowych zawsze zachowywała zimną krew.

    [Hm, żeby było jasne, dzwoniła do szefa ochrony ;]

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  19. Choć nie spodobało jej się mówienie do niej na ty, skinęła głową i zaczekała, aż skończą obchód jej biura. Usłyszawszy strzał, krzyknęła cicho i niemalże zemdlała, ale udało jej się oprzeć o ścianę. Jezu, i pomyśleć, że nieomal weszła do środka… A jakby włamywacz był uzbrojony? W głowie zanotowała sobie zmuszenie się do pójścia na kurs samoobrony i zakupienia broni. Oraz zdobycia do niej uprawnień, oczywiście.
    Mrożącym krew w żyłach wzrokiem odprowadziła do windy ochroniarzy oraz sprawcę całego zamieszania. Pomyślała, że skądś mężczyznę zna. Nie mogła sobie przypomnieć skąd, ale na pewno już go gdzieś widziała.
    - Ze mną, jak najbardziej. Chciałabym jak najszybciej poznać tożsamość tego człowieka i dowiedzieć się, czego szukał w moim wydawnictwie – powiedziała, tonem, którego zwykle używała wydając rozkazy swoim podwładnym. – Szybko poszło – stwierdziła jeszcze z urokliwym uśmiechem, bo nie chciała wyjść na wredną, lodowooką rudą, na którą wyglądała. – Dziękuję panom za pomoc. Mógłby mi pan jeszcze powiedzieć, czy nie zemdleję, jeśli tam teraz wejdę? Krew, wie pan…
    Wzdrygnęła się na samą myśl o czerwonej plamie, którą mógł pozostawić po sobie jej niechciany, poranny gość. Nie znosiła widoku krwi, własnej ani cudzej. Nie, żeby od razu mdlała, czy coś takiego. Lubiła porządek, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Jasne. Masz jakiś pomysł ?]

    OdpowiedzUsuń
  21. [ Hmm... ciężko wymyślić mi jakieś powiązanie. Mogą się kumplować/ przyjaźnić, znać od paru lat i teraz pracują w jednym budynku... Tak, wiem nie jestem zbyt pomysłowa, musisz mi to wybaczyć ]

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Rozumiem, że mam zacząć xd ]

    -Mogę ? Proszę, proszę, proszę! Lucas stanął przed biurkiem, przy którym pracowała. Kobieta uniosła głowę, spoglądając na swojego syna, próbując sobie przypomnieć, o co też chłopak prosi.
    -Co ? A, tak, tak. Jasne, idź. Tylko wróć za chwilę- powiedziała, po czym wróciła do przerwanego zajęcia, jakim było przerabianie zdjęć, które były potrzebne jednej z gazet.
    I takim oto sposobem Nadia została sama w swojej pracowni, a Lucas zjechał windą na pierwsze piętro, kierując się w stronę pomieszczenia ochrony. Wchodził tam praktycznie jak do siebie, a ochroniarzy znał bardzo dobrze i każdego z nich lubił.
    -Cześć Jasper- przywitał znanego sobie mężczyznę, posyłając mu uśmiech.
    -Mogę u was posiedzieć ? Mama rzuciła się w wir pracy...- mruknął, rozglądając się po pomieszczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Lucas posłusznie usiadł na krześle, po czym sięgnął po ciastko. Nigdy nie potrafił odmówić słodkości, a to na pewno odziedziczył po swojej matce, która była strasznym łakomczuchem.
    -Nic nowego. Nudzę się, a nie mam co robić. Siedzenie z mamą w pracy czasami bywa taaakie nudne- mruknął, spoglądając na ekrany. Nie wiedzieć czemu, ale lubił przebywać w tym pomieszczeniu, i obserwować innych na ekranach.
    -Siedzenie tutaj jest o wiele ciekawsze- dodał po chwili, uśmiechając się.

    OdpowiedzUsuń
  24. [ chwilowo nie mam weny na zaczęcie, ale jeśli chcesz zrobić to za mnie, to śmiało ^^]

    OdpowiedzUsuń
  25. [ albo Jasper "dostarczałby" do studia jego klienta, albo James jak zwykle by sobie smacznie spał w pracy i obudziłby się gdy wieżowiec byłby już pusty, a Jasper musiałby wszystkiego pilnować.]

    OdpowiedzUsuń
  26. Dziesięciolatek pokiwał głową, porwał jedno ciastko, po chwili namysłu chwycił jeszcze jedno, i był gotowy do wyjścia.
    -Zrobiłem tak raz, i podziękuję. Jak mama się zdenerwuje, to jest w stanie roznieść pół miasta, jak nie całe- zaśmiał się, opuszczając pomieszczenie, po czym ruszył tuż obok Jaspera. Idąc tak, Lucas w oddali już zauważył swoją matkę. Nie trudno jej w końcu było nie zauważyć. Zielonowłose kobiety to rzadki widok.
    -Szukałam Cię- Nadia stanęła na przeciw obojga panów, po czym spojrzała najpierw na Lucasa, a następnie na Jaspera.
    -Cześć- powiedziała, uśmiechając się w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  27. - Nie dziwie ci się. Może nie prowadzę własnej firmy, ale wiem jak to jest mieć dużo na głowie. - powiedziała i posłała mu wesoły uśmiech.
    Cóż poczekają chwilę na jego pracownika, mówi się trudno.
    - Co u ciebie? Nadal biegasz rano? Jakoś nie wpadam ostatnio na ciebie. - zauważyła z rozbawieniem. Czasami na siebie wpadali podczas biegania, ba nawet tak się poznali. - Czy może zmieniłeś swoją trasę?

    OdpowiedzUsuń
  28. - Skylar Bredshaw, właścicielka tego oto przybytku - powiedziała, uśmiechając się przyjaźnie. Rękoma zatoczyła ogromne koło, prezentując, o który przybytek chodzi, ale zaraz stanęła na powrót prosto. - A pan jak się nazywa? Czy może mam mówić do pana "panie ochroniarzu" albo "panie szefie ochroniarzy" dopóki nie skończy mi się umowa wynajmu?
    Z uśmiechem na twarzy skinęła głową, zgadzając się na propozycję.
    - A wie pan, że chętnie? Choć wolałabym herbaty, jeśli można. Z cytryną. Szczerze powiedziawszy, nie znoszę kawy. -Weszła do windy, która właśnie podjechała, a w jej wnętrzu wciąż starała się podtrzymać rozmowę. Szło jej nieco opornie, ale nie poddawała się.

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzała na swojego syna, próbując przypomnieć sobie, czy aby na pewno wyraziła zgodę na tą jego wyprawę po wieżowcu. Po tej chwili namysłu, która trwała zaledwie chwilę, musiała przyznać że zgodziła się na to.
    Odgarnęła kosmyki włosów na plecy, po czym kiwnęła delikatnie głową.
    -Tak, tak. Wiem. Po prostu musiałam sobie... o tym przypomnieć- wyjaśniła, śmiejąc się cicho. -O której kończysz, Jasper ?- zapytała, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  30. -Szkoda, chciałam zaprosić Cię na jakiś obiad, i odpłacić się za to, że pozwalasz mu u siebie przebywać. Widocznie bardziej fascynuje go Twoja praca, niż moja- powiedziała nieco rozbawiona, spoglądając kątem oka na Lucasa, który wywrócił jedynie oczami, wkładając ręce w kieszenie spodni.
    -A może... Jutro ? Co powiesz na lunch?- zapytała, na co chłopak jęknął cicho.
    -Mamo noo...- mruknął, spoglądając gdzieś w bok.

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie miała najmniejszej szansy na złapanie go. Kurcze on miał jakieś 10 cm więcej, więc miał też dłuższe nogi. Lubiła jednak kolejne wyzwania, a ściganie go było jednym z nich.
    - Szkoda, że już nie mogę się z tobą ścigać. Może w końcu dałbyś mi fory? - zapytała zerkając na niego pogodnie. - W końcu powinieneś, jestem niższa i jestem kobieta. - zaśmiała się, bo brzmiało to naprawdę źle.
    [Samara ]

    OdpowiedzUsuń
  32. Nadia jak i Lucas roześmiali się w tej samej chwili, spoglądając to na siebie, to na Jaspera.
    -No... Jeśli będzie grzeczny, to może zostać, nie widzę w tym najmniejszego problemu. Ale jeśli będzie niegrzeczny, to już zero zawracania Jasperowi głowy- powiedziała, po czym uśmiechając się, pogroziła synowi palcem, dokładnie tak, jak robiła to gdy był mniejszy.
    -Obiecuję że niczego nie nabroję. I nie będziesz musiała się wstydzić za moje zachowanie- powiedział śmiejąc się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  33. Owszem, Nadia gdyby tylko wiedziała, że Jasper dał Lucasowi broń, nawet jeśli ta była pozbawiona naboi, to i tak nie omieszkałaby użyć siły na mężczyźnie. Bo w końcu to było dziecko ! Okej, dziesięcioletni chłopak, który jak na swój wiek był nad wyraz... dojrzały, o.
    I kiedy obaj panowie tak obchodzili wieżowiec, jej te dwie godziny zleciały strasznie szybko, i nim się obejrzała, skończyła pracę nad obrabianiem zdjęć, które dzisiaj zrobiła

    OdpowiedzUsuń
  34. - Teoretycznie o 9, ale praktycznie zwykle jestem co najmniej półgodziny wcześniej. A jutro muszę oddać numer do druku, więc wpadnę, a potem zbiorę się do domu. - powiedziała szczerze. - A ty kiedy kończysz pracę? - była tym zainteresowana, bo w sumie dawno się już nie spotkali, a może nawet miałaby ochotę na więcej chwil w jego towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Spojrzała na niego naprawdę zmartwiona.
    - Nie masz jakiegoś zaufanego zmiennika? Wykończysz się jak będziesz tak pracował. Masz jakieś wieczory wolne? - zapytała zupełnie nagle.
    Ona nie miała za wiele, ale jakieś się znajdowały. I nawet wpadła na ciekawy pomysł z tym związany. Był przystojny i podobał jej się od dłuższego czasu, więc dlaczego by tak...Zresztą nie ważne, zobaczy co z tego po prostu wyjdzie, nie ma co zapeszać. Zresztą po nim nigdy nic nie było widać.

    OdpowiedzUsuń
  36. Rzadko kiedy pojawiał się w pracy a jeśli już to dość długo nie opuszczał swego biura, o ile w ogóle. Bywały dni gdy zasypany pudełkami po pizzy czy chińszczyzny, sypiał oparty głową o swe biurko, z papierosem w dłoni. I tak też było dzisiejszego wieczoru. Jak zwykle zmożony papierkową robotą oparł swą główkę o biurko zaledwie na chwilę. Dzierżąc między palcami tlącego się papierosa przymknął oczy. I nim się zorientował zasną uśpiony muzyką sączącą się przez głośniki. Godziny mijały, z papierosa pozostał jedynie filtr i popiół spoczywający obecnie na ziemi, na jego twarzy zapewne pojawiło się jakieś odgniecenie. Było mu tu wyjątkowo dobrze, choć zapewne wygodniej miałby w swoim łóżku. I nagle wyrwany z krainy Morfeusza drgnął i spadł z krzesła. Narobił niezłego hałasu zrzucając przy okazji z biurka jakieś elektryczne urządzenia. Zamrugał oczami zdziwiony nie wiedząc czy to, że ktoś go wołał tylko mu się śniło czy działo się w realnym świecie. Przetarł zaspane oczy i rozejrzał się po swym biurze. Pięknie, już dawno wszyscy musieli pójść, a on jak zwykle tu tkwił.

    OdpowiedzUsuń
  37. W tej chwili była trochę jak lalka w jego dłoniach. Nie dość, że wcześniej była zmęczona to teraz miała wrażenie, ze po takiej dawce seksu jutro będzie obolała. Zresztą czuła teraz jak lekko drżą jej kolana, więc nie protestowała, gdy chłopak postanowił ją ubrać. Patrzyła na niego jednak cały czas uważnie, a na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech. Teraz był taki o jakim kobiety marzyły - czuły, delikatny i mówił to co chciały usłyszeć, że było niesamowicie, chociaż możliwe, że po prostu było dobrze.
    Podeszła z nim do drzwi, które tym razem dał radę już otworzyć. Nie protestowała, gdy otworzył jej drzwi do samochodu. Wsiadła do samochodu.
    Do jej apartamentu nie było specjalnie daleko, więc po chwili już zatrzymał sie przed budynkiem. Samara spojrzała najpierw na mieszkanie, potem na niego i pochyliła się, złożyła na jego ustach czuły pocałunek.
    - Do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  38. Przeczesała palcami włosy, a Lucas wszedł do domu, od razu kierując się w stronę salonu. Nadia jakoś nadal nie umiała się przyzwyczaić do tego, że chłopak miał wakacje, i cały możliwy wolny czas spędzał na oglądaniu bajek, bądź graniu an xboxie.
    Westchnęła, odprowadzając go wzrokiem, jednak po chwili spojrzała na Jaspera, posyłając mu delikatny uśmiech.
    -Dzięki. I obiecuję że na drugi raz nie będzie Ci zawracał głowy. Może wejdziesz? Napijesz się kawy ?- zapytała.
    [ 41902538 ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  39. Soboty i niedziele miała zajęcia na uczelni. Czasem żałowała, że nawet w te dni nie ma wolności jednak z drugiej cieszyła się, że przynajmniej nie musi nucić się w domu. Widząc znajomą postać uśmiechnęła się do siebie szeroko.
    -Cześć.- uśmiechnęła się szeroko i wspięła się na palcach aby musnąć jego polik. Ot tak na przywitanie.

    OdpowiedzUsuń
  40. [Dobry. Jakieś pomysły na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  41. O umówionej godzinie stała pod drzwiami Hudsona. Ubrana w czerwoną tunikę, która spokojnie mogłaby być sukienką, czarne rajstopy oraz wysokie, czarne szpilki wyglądała niby zwyczajnie, a jednak pociągająco. Zdawała sobie sprawę ze swojej urody i tego, że mężczyźni zawieszają na niej często wzrok. Zapukała kilkukrotnie i czekała aż jej otworzy.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Witam :) Masz może ochotę na wątek, powiązania? :)]

    OdpowiedzUsuń
  43. W jakimś stopniu czuła się zobowiązana, żeby chociaż zaprosić go na kawę po tym, jak poświęcał swój czas Lucasowi. Chłopiec o wiele bardziej wolał przebywać w towarzystwie Jaspera, niźli swojej matki, kiedy ta była zajęta pracą. Szczerze mówić, w jej studio nie było zbyt wiele rzeczy, które by zaciekawiły dziesięciolatka na tyle, żeby nie marudził iż się nudzi.
    Na słowa mężczyzny Nadia kiwnęła jedynie głową. Rozumiała, i nie zatrzymywała go dłużej, jeśli się spieszył.-Jasne. Dzięki raz jeszcze- uśmiechnęła się, poprawiając czarny sweter. Miała już wejść do domu, kiedy to odwróciła głowę, spoglądając na Jaspera.
    -O której dokładne ?- zapytała z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  44. -Dziewiętnasta...-mruknęła, robiąc przy tym zamyśloną minę. Z tego co pamiętała, to w piątek nie miała nic ważnego do roboty.I gdyby nie jego zaproszenie, pewnie zalegała by przed telewizorem do późnych godzin nocnych. -Pasuje mi. Pasuje mi jak najbardziej ta godzina.
    -jakby coś się zmieniło, to albo ja Ci dam znać, albo Ty mi- dodała, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Dzieeeń dobry :3 zacznę od razu jeśli nie masz nic przeciwko :> jak coś będzie nie tak, to zmienimy]
    Kolejny dzień, pora wstać. Kate leżała nieprzytomnie na swoim niskim łóżku, zastanawiając się co tu zrobić żeby nie iść do pracy. To było całkiem nie w jej stylu, ona zawsze wstawała na baczność nawet przed budzikiem. Musiała być bardzo zmęczona, żeby doprowadzić do tak karygodnej sytuacji. Przeciągnęła się więc leniwie, wystawiając stópki za cienką kołdrę. Słońce zaczęło wyglądać zza horyzontu, ptaki śpiewać a kot domagać się o miękkie...
    -Miał, miał - przedrzeźniła pańcia swoją kotkę Shery i podniosła się z łóżka. W szerokiej, białej i miękkiej koszulki przeszła boso po ciemnych panelach prosto do kuchni. Shery od razu poleciała za panią, miaucząc głośno. Gdy Katy nakładała mokrego Whiskas'a, ta łasiła się jej do nóg.
    -Tak, tak... teraz to mnie kochasz, ja wiem. Mały wyłudzacz... -mruknęła, głaszcząc kociaka.
    Kiedy w końcu udało jej się przyszykować do wyjścia, ruszyła z domu w stronę windy. Zjechała na dół, wyszła z budynku, odpaliła auto i odjechała. O tej godzinie miasto było w miarę przejezdne więc Katie bez problemu dostała się do pracy. Było bardzo wcześnie, ale ona zawsze była o tej godzinie, jeszcze przed innymi pracownikami w tym wieżowcu. Było jakby... wręcz pusto. Oczywiście oprócz pracowników ochrony.

    OdpowiedzUsuń
  46. (Bardzo chętnie jeśli masz jakiś pomysł to oczywiście że jestem chętna :))

    OdpowiedzUsuń
  47. [Przychodzi mi do głowy coś takiego, aby Jasper był ochroniarzem Michelle? Pilnował by jej podczas jakiś przyjęć, czy coś w tym stylu. Nic bardziej ambitnego nie przychodzi mi do głowy :D]

    OdpowiedzUsuń
  48. odwzajemniła uśmiech, po czym wróciła do domu, przez jakiś czas oglądając z Lucasem telewizję. Potem jednak zagoniła chłopca do łóżka, i sama się położyła się spać, ponieważ na następny dzień miała zaplanowaną sesję w plenerze, tak więc w wieżowcu nie pojawiła się w ogóle. A w piątek natomiast zaspała. I była pewna że jej współpracownicy ją zabiją.
    Niczym tornado wleciała do wieżowca, mówiąc równocześnie do telefonu, popijając kawę żeby się nieco obudzić, oraz wymijając ludzi, kręcących się po parterze.
    -Proszę zadzwonić do mojej sekretarki i z nią umówić się na term... Jasna cholera!- powiedziała głośno, kiedy poczuła że na kogoś wpada.

    OdpowiedzUsuń
  49. [O właśnie oto mi chodziło ;).]

    Michelle czasami miała dość swojej pracy. Owszem, to była jej pasja, w końcu o tym marzyła, ale zdecydowanie miała dość udzielania wywiadów, łażenia na różne bankiety, czy oglądaniu siebie w różnych, plotkarskich pismach. Nawet nie wiedziała jak ci paparazzi ją znajdują. To było chore.
    Nic, więc dziwnego że zdecydowała się na ochronę. Jej ochroniarzem był Jasper Hudson, który miał swoją ochronę w tym samym wieżowcu, gdzie ona swoją agencję. To właśnie tam się poznali i tam Michelle poprosiła go, aby ją pilnował wtedy, kiedy gdzieś wychodzi i musi mieć obstawę. Ostatnio paparazzi byli strasznie nachalni i o mały włos, a ostatnia kłótnia skończyłaby się tragicznie.
    Wieczorem miała udać się na mały bankiet. Słysząc dzwonek do drzwi, zrozumiała że Jasper jest już gotowy. Spojrzała jeszcze raz na swoje odbicie w lustrze, uznając że jest gotowa, poszła i otworzyła drzwi.
    - Hej. Wezmę tylko torebkę i możemy jechać. - odparła i pobiegła jeszcze na chwilę do swojego pokoju. Po chwili wróciła, zamykając za sobą drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  50. Podchodząc do windy, zaczęła planować co zrobi skoro jeszcze ma tyle czasu do pierwszych godzin pracy. Dostrzegła, że idzie za nią pan w garniturze, jednak myślała że... ma jakiś obchód czy coś. Słysząc za sobą męski głos, obróciła się.
    -Ja tu pracuję... -wyjaśniła. Niedorzeczne dla niej było proszenie ją o przepustkę, skoro przebywa w tym budynku już kilka dobrych miesięcy. Widząc surowe spojrzenie mężczyzny, westchnęła i wsunęła dłoń do torebki w poszukiwaniu przepustki.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Dobrze, rozumiem -skinęła głową. Cholera, dlaczego zawsze w takich momentach, wszystko musi się dziać na przekór... przecież miała kartę ze sobą. Zerknęła na ochroniarza, grzebiąc ręką w torebce.
    Uff, jest!
    Katie wyjęła przepustkę z torebki, przy okazji wyrzucając z niej długopis i pomadkę. Przepustkę podała mężczyźnie, a sama schyliła się po swoje suweniry.

    OdpowiedzUsuń
  52. -Jasne, zapamiętam -kiwnęła głową, chowając swoje suweniry do torebki. Zabrała od mężczyzny swoją przepustkę i uśmiechnęła się lekko do niego.
    -Zapraszam na masaż, panie...

    OdpowiedzUsuń
  53. To było niemiłe, i na pewno nie powinna tak postępować, tym bardziej gdy rozmawiała z klientem - jednak kiedy wpadła na Jaspera, rozłączyła się. Najwyżej potem oddzwoni. Chyba.
    -Przepraszam, jeszcze się nie obudziłam- wyjaśniła, spoglądając czy aby na pewno z Jasperem wszystko w porządku. Kawa, która trzymała na szczęście się nie wylała ani na nią, ani na niego, więc Nadia odetchnęła spokojnie.
    Przeczesała palcami włosy, odgarniając je na plecy.
    -Co tam ?- zapytała po chwili, posyłając mu uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  54. -Zaspałam. Moje łóżko było za wygodne- zaśmiała się, jednak kiedy dotarli do wind, jęknęła głośno, poprawiając torbę na ramieniu. -Chryste, teraz to na pewno zginę w sposób tragiczny- mruknęła do siebie. Powinna zadzwonić do biura i powiedzieć że już idzie, ale wolała nie ryzykować.
    Nie protestowała, kiedy Jasper pociągnął ją za sobą. Zapewne znał ten wieżowiec lepiej od niej, więc wolała po prostu za nim iść.
    -Ratujesz mi życie. Które i tak za chwilę się skończy- zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  55. Wsiadła do auta, w którym lepiej się czuła niż w tej limuzynie. Lubiła ten samochód Jasper'a. Szczerze mówiąc nawet o taki marzyła, ale dalej się bała zrobić prawo jazdy. I chyba lęk nigdy jej nie minie.
    - Mam nadzieję, że jak najszybciej to minie. W ogóle nie mam ochoty tam iść. Znowu będę musiała się uśmiechać sztucznie, gadać z tymi głupimi ludźmi... Oh, po co ja się w ogóle zgodziłam przyjść. - jęknęła odchylając głowę do tyłu.
    - Chyba, że wejdę na chwilę, a później pięknie stamtąd ucieknę, jak gdyby nic... - uśmiechnęła się nieco szatańsko i szybko się wyprostowała. - A ty mi w tym pomożesz.

    OdpowiedzUsuń
  56. Uścisnęła jego dłoń.
    -Katy -dodała -to jak? Rezerwować dla Ciebie masaż? -spytała. Ona była szefową więc dla niej to nie był problem. W sumie równie dobrze, to teraz był czas.

    OdpowiedzUsuń
  57. -Nie pisnę ani słówka, obiecuję-powiedziała z uśmiechem, wchodząc do windy. Następnie oparła się o ściankę windy, wzdychając cicho. Była mu na prawdę wdzięczna, bo już myślała że musiałaby biegnąć po schodach na szesnaste piętro a to trochę... wysoko.
    -Najchętniej poszłabym spać- mruknęła po chwili, przymykając oczy.

    OdpowiedzUsuń
  58. - Wiesz co? Wielkie dzięki za pomoc, naprawdę. - prychnęła udając, odsuwając się od niego.
    - Poradzę sobie bez ciebie. - uśmiechnęła się dumnie spoglądając przez okno. Naprawdę miała taki plan i wszystko wskazywało na to, że to wykona. Nie widziała żadnej przeszkody, która sprawiłaby że Michelle musiałaby tam zostać. Zapewne i tak ją ktoś zauważy i jutro znowu będzie gwiazdą internetu, która uciekła z bankietu, ale czy powinno ją to obchodzić?
    - Po prostu grzecznie na mnie będziesz czekać w ustalonym miejscu, hm? To chyba będziesz mógł dla mnie zrobić, prawda? - uśmiechnęła się słodko.

    OdpowiedzUsuń
  59. -Miałam sesję, która się nieco przeciągnęła- powiedziała. Co prawda sesja trwała do późnym godzin nocnych, jednak Nadia była do tego przyzwyczajona. No a sesja wyszła bardzo dobrze. Jednak nie miała zamiaru odwoływać ich spotkania. Sama nie wiedziała czemu.
    -Nie, nie. Jest dobrze, nie będę niczego odwoływać- zaśmiała się, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  60. Siedziała jak wryta, kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi. Chyba troszkę nie zrozumiał ironii, albo ona. Ta sytuacja była dziwna i zupełnie nie wiedziała jak się zachować.
    - Okey, spokojnie, Jasper. Żartowałam. - odparła i po chwili odpięła pasy, przysuwając się w stronę drzwi.
    - Jeżeli za godzinę mnie tutaj nie będzie, to możesz jechać. Zrobisz sobie wcześniej wolny wieczór. Dzięki za podwózkę. - mruknęła i wyszła z samochodu. Udała się w stronę budynku, gdzie miał się odbyć bankiet. Fotoreporterzy szaleli, a szczególnie ich sprzęty. Kiedy tylko Michelle pojawiła się na czerwonym dywanie, wszyscy zaczęli się zastanawiać skąd ma kreację na sobie.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Ja i mów wypaczony mózg mówimy stanowczo nie xD Jestem wkur... na wszelką cywilizacje i nic nie wymyśle.]

    OdpowiedzUsuń
  62. Ona nie żałowała. Zresztą dlaczego by miała? To był seks, mieli na niego ochotę więc co się niby takiego złego stało? Po drugie lubiła chłopaka i miała nadzieję na to, ze może coś z tego wyjdzie.
    O 9 wstała i zjawiła się godzinę później w redakcji. Oddała pismo do druku i miała zdecydowanie dobry humor, gdy zeszła na lunch do restauracji piętro niżej

    OdpowiedzUsuń
  63. -Jasne, rozumiem. I nie pogubię się, a jak się pogubię, to włączę alarm przeciwpożarowy. Wtedy będziesz wiedział że to ja, i się potraciłam- zaśmiała się, wieszając torbę na ramieniu.
    -To co, co dziewiętnastej ?- zapytała, spoglądając na Jaspera. Telefon rozdzwonił się, jednak Nadia zamiast odebrać, rozłączyła się, chowając go ponownie do kieszeni. Wolała nie ryzykować, i nie słuchać krzyków przez telefon.

    OdpowiedzUsuń
  64. Uśmiechnęła się, zagryzając lekko dolną wargę.
    -Pewnie, czemu nie -powiedziała, wchodząc do windy - jak będziesz miał czas, to zapraszam - dodała, wciskając guzik z cyferką dwanaście. Drzwi zasunęły się, a winda ruszyła.

    OdpowiedzUsuń
  65. [Doskwiera mi dziś brak weny, ale hm... może nasze postacie znają się, odkąd Jasper przychodzi na siłownię do Nate'a? Albo czasem razem biegają? Co Ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  66. Samara spokojnie głaskała jego policzek i całowała jego usta. Oddawała pocałunki, ale nie wykonywała kolejnego ruchu. Dała mu czas na uspokojenie lekko swoich zmysłów, chociaż wiedziała, że nie jest to łatwe. Dopiero, gdy w jego oczach zauważyła leciutką zmianę przeniosła swoje pocałunki na szyję. Nie chciała się spieszyć.

    OdpowiedzUsuń
  67. W sumie, to żałowała, że tak rzadko ze sobą wychodzą, bo naprawdę lubiła te sobotnie spacery po plaży. Spojrzała na niego, po czym westchnęła cicho.
    -Jutro, jutro... Jutro jestem wolna dopiero o godzinie trzynastej. Jeśli Ci pasuje, to możemy iść.- uśmiechnęła się kącikami ust.

    OdpowiedzUsuń
  68. Poczuła się trochę upokorzona. Spojrzała na jego plecy i nic z tego nie rozumiała. Podciągnęła kolana pod brodę i siedziała. Liczyła, że powie jak powinno być i co mu się nie podoba, ale on milczał.
    - O co więc chodzi? - zapytała w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  69. Sama nie wie, jak przeżyła, ale nie było tak źle. oczywiście, pracownicy na początku byli źli,ale w końcu im przeszło.
    I nim Nadia się obejrzała, o godzinie osiemnastej była już w domu. Szybko się wyszykowała, nałożyła czarną sukienkę i poprawiła makijaż, stwierdzając że nie jest tak źle.
    Kiedy zadzwonił dzwonek, podeszła do drzwi, otwierając je. Widząc Jaspera, uśmiechnęła się, odgarniając włosy za ucho. -Wejdź, wezmę tylko torebkę- powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  70. Znowu ten cholerny budzik! Piąta pięćdziesiąt. Lexi powoli wygramoliła się z łóżka, zarzuciła na swoje chude ramiona jedwabny szlafrok i powędrowała żółwim krokiem w stronę łazienki. Na dywanie w dużym pokoju ujrzała nadal śpiącego kota, który zwinąwszy się w kłębek, wyglądał tak słodko, tak niewinnie. Jak mały, okrągły puszek. Blondynka uśmiechnęła się w duchu i ruszyła dalej. Po chwili otworzyła drzwi łazienki i stanęła przed dużym lustrem. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Głośno westchnęła i wzięła się do oporządzania swoich włosów i obmycia nadal zaspanej twarzy. Szybko upięła blond włosy w kok, ubrała się w dres, upiła łyk zimnej herbaty i wyszła z mieszkania, jak zwykle go nie zamykając.
    Gdy wyszła z apartamentu poczuła na policzkach ostry podmuch zimnego, porannego powietrza. Raz, dwa razy nabrała głębokiego oddechu, rozejrzała się po okolicy, jakby po raz pierwszy widziała to miejsce i udała się w stronę parku wolniutkim truchcikiem.

    [Pozwoliłam sobie zacząć. Mam nadzieję, że nie wyszło to aż tak bardzo tragicznie. Przeczytałam, że twoja postać też lubi biegać, więc postanowiłam napisać coś właśnie związanego z tym.]

    OdpowiedzUsuń
  71. Nie przesadzajmy, aż tak ładnie nie wyglądała. Wyglądała... zwyczajnie. A gdyby chciała, na pewno postarałaby się bardziej. Mimo to, gdy minęła lustro, odruchowo przeczesała ręką włosy, po czym weszła do salonu.
    -Jest u kolegi. Pewnie grają na komputerze- powiedziała, ponownie pojawiając się w korytarzu. Przewiesiła torebkę przez ramię, po czym przyjrzała się Jasperowi, uśmiechając się delikatne.
    -To jak, idziemy ?- zapytała

    OdpowiedzUsuń
  72. Lucas jednak postanowił, że nie chce iść, bo pewnie będzie się nudzić, a on nudzić się nie lubi, dlatego też wybrał kolegę. A Nadia nie miała nic przeciwko, w końcu to młody chłopak był, i wiadome że nie chciał siedzieć ze starszymi. Ona w jego wieku też bez namysłu wybierała znajomych.
    -Mi jest to obojętne, gdzie pojedziemy- powiedziała, kiedy oboje siedzieli już w samochodzie.
    -Możesz mi pokazać swoją ulubioną knajpkę- dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  73. -Żartujesz ? Włoskie jedzenie jest najlepsze nigdy go nie odmawiam. Kiedyś nawet chciałam nauczyć się gotować, jednak było to bardzo zły pomysł, i porzuciłam go zaraz po tym, jak o mało nie spaliłam połowy domu. Więc dobry kucharz to ze mnie nie jest- zaśmiała się na samo wspomnienie. -I muszę Ci przyznać rację, najlepiej gotują mamy. Czasami żałuję że moja tutaj nie mieszka- powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  74. -Od kilku miesięcy -kiwnęła głową, opierając się lekko plecami o duże lustro zamontowane na jednej ściance windy -przeniosłam się Brooklynu. Tutaj jest o wiele więcej chętnych niż tam -zaśmiała się - tutaj nikt nie boi się przychodzić.

    OdpowiedzUsuń
  75. -Jakby nie mieszkała blisko Ciebie, to zapewne narzekałbyś. A tak to przynajmniej możesz do niej wpadać na obiady kiedy Ci się żywnie podoba. A ja ? Żywię się po barach- powiedziała, śmiejąc się. Kiedy usiadła, chwyciła w dłonie menu, przeglądając je.
    -Myślę że wezmę risotto, które mogłabym jeść ciągle- odpowiedziała, uśmiechając się. Następnie rozejrzała się po pomieszczeniu. -Ładnie tu- powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  76. jako że stolik był jeszcze pusty, Nadia skorzystała z okazji, opierając na nim łokcie i splatając razem swoje dłonie, na których to ulokowała podbródek. Spojrzała na Jaspera, przyglądając mu się przez dłuższą chwilę.
    -A co takiego byś chciał wiedzieć ? Zadawaj pytania, a ja będę starała się na nie odpowiedzieć. Tak będzie o wiele łatwiej- powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  77. -No więc... Pewnego dnia po prostu się spakowałam, kupiłam dwa bilety i przyleciałam. Wcześniej mieszkałam w Londynie, ale postanowiłam coś zmienić. Dlatego też skorzystałam z okazji i razem z Lucasem zamieszkaliśmy tutaj, u mojej młodszej siostry- wyjaśniła. Kiedy odgarnął jej włosy, uśmiechnęła się delikatnie, ponieważ było to dość miłe. Po chwili, kiedy ich zamówienie było już na stoliku, wzięła przykład z Jaspera i zaczęła jeść.
    -A Ty, jesteś stąd ?- zapytała po chwili, upijając nieco wina.

    OdpowiedzUsuń
  78. Pokiwała głową, uśmiechając się delikatnie. - Tak, Susan to moja młodsza, upierdliwa siostra, która drze się po mnie, kiedy palę w domu- powiedziała, śmiejąc się cicho. Następnie zjadła nieco ze swojego talerza, by po chwili unieść wzrok na swojego rozmówce.
    -Wpadka dwójki nastolatków. Jego ojciec zwiał przed tym, jak się urodził. A młody nigdy nie widział go na oczy, dlatego też o nim pewnie nic nie mówi- powiedziała, wzruszając delikatnie ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  79. -Bardzo dużo pomogli mi rodzice, choć tak na prawdę mogli mi zamknąć drzwi przed nosem, i udawać że mnie nie znają. Byłam dość trudną nastolatką- wywróciła oczami na samo wspomnienie tego, jaka była te kilkanaście lat temu.
    -Ach... Jestem artystką. Lubię eksperymenty- zaśmiała się, chwytając w palce kosmyk swoich włosów.

    OdpowiedzUsuń
  80. -Nie, nie -uśmiechnęła się - jestem z Barbados. Kiedy miałam cztery lata, rodzice stwierdzili że ładne widoczki to nie wszystko. No i przyjechaliśmy do Kanady, w której mieszkał ojciec jeszcze zanim wpadł na wyspę i poznał moją matkę. No i później ja wyjechałam do Nowego Jorku. Znalazłam tam mieszkanie, otworzyłam salon. Takie tam... -zaśmiała się lekko -A Ty? Dobrze wspominasz szkolne czasy? -posłała mu uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  81. -Lubie się wyróżniać, stąd też te zielone włosy- powiedziała, odgarniając kosmyk za ucho. następnie spojrzała na swój talerz, stwierdzając, że nie jest w stanie zjeść czegoś więcej. Mimo iż była łakomczuchem, teraz nie była w stanie zjeść czegoś więcej.
    -Nie dziękuję. Najadłam się- powiedziała, uśmiechając się delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  82. -No nie patrz tak na mnie, tata zawsze mi mówił, żeby nie ufać innym- powiedziała, śmiejąc się. Mimo to usiadła wygodniej w fotelu, opierając głowę o zagłówek.
    Spojrzała przed siebie, ale po chwili obróciła głowę w stronę Jaspera, przyglądając mu się z uwagą.
    -Zdradzisz mi, dokąd to też mnie bierzesz ?-zapytała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  83. Otworzyła usta, po czym spojrzała na niego, unosząc w górę nieco jedną brew.
    -Topię się przy najbliższym kontakcie z wodą- powiedziała, jednak po jej ustach igrał rozbawiony uśmieszek. Widząc minę Jaspera, odchyliła głowę lekko w tył, zanosząc się śmiechem.
    -Oczywiście że potrafię pływać. A co, idziemy na basen ?- zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  84. Zmrużyła nieco oczy, spoglądając to na niego, to na budynek, przy którym się zatrzymali. Oczywiście, ani trochę nie bała się że Jasper może jej coś zrobić, jednak chciała się z nim tak troszkę podroczyć, w końcu to nie było nic złego.
    Po chwili jednak wysiadła, poprawiając sukienkę.
    -Co to za miejsce? - zapytała.
    -Nie ruszę się ani na krok, dopóki mi nie powiesz, o-powiedziała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  85. -Eee... Ej ! Puść mnie ! Jasper, puść mnie!- powiedziała, jednak nie potrafiła powstrzymać śmiechu, który wydobył się z jej gardła. Po chwili jednak została postawiona na ziemi. A jako że było ciemno, nie mogła dokładnie obejrzeć pomieszczenia, w którym się znaleźli.
    -Czekaj, czekaj. Nie zostawiaj mnie tutaj- powiedziała, ruszając za oddalającym się Jasperem. Dla większej pewności żeby się nie zgubić, chwyciła rękaw jego marynarki. -Jesteś okropny, wiesz ? Na prawdę okropny- mruknęła po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  86. Spojrzała na niego i skrzywiła się nieznacznie.
    -Sądziłam, że masz wszystkie weekendy wolne.- powiedziała, a jej brew powędrowała lekko do góry. Równie dobrze mogła się mylić ale wolała się upewnić.

    OdpowiedzUsuń
  87. Cóż Samara miała rodziców, którzy nie za bardzo wpychali się w jej życie. Natomiast brat - to już była osobna historia. Ten przystojniak był naprawdę zbyt troskliwy.
    - Nie ma sprawy. - powiedziała z delikatnym uśmiechem i dojadła swoją sałatkę.

    OdpowiedzUsuń
  88. -Mamusia musi Cię pilnować?- parsknęła śmiechem. Doprawdy wydało jej się, to bardzo, bardzo zabawne.
    -A o której CI pasuje maminsynku?

    OdpowiedzUsuń
  89. Kiwnęła głową i odprowadziła go wzrokiem. Skoro tak twierdził i musiała to poszedł. Samara rzuciła pieniążki na stół i uśmiechnęła się do kelnerki. Dostała pieniążki, napiwek chociaż wcale nie zasłużyła.
    Sam wróciła do swojej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  90. To nie było planowane, ale po prostu musiała otworzyć usta, gdy zobaczyła to miejsce. Ne mogła inaczej wyrazić swojego zdziwienia tym, że w Vancouver są takie miejsca.
    -Jeszcze się pytasz ? - zapytała po chwili, odwracając głowę w tył, by móc spojrzeć na Jaspera.
    -Tu jest obłędnie ! Jak takie coś może tutaj istnieć ?!-zadała kolejne pytanie, śmiejąc się.

    OdpowiedzUsuń
  91. -Fajnie-powiedziała z uśmiechem, podchodząc w jego stronę. Po chwili uśmiechnęła się, spoglądając w stronę Jaspera.
    -No więc... Chyba nie pozostaje nam nic innego, jak się wykąpać, no nie ?- zapytała, unosząc w górę jedną brew.
    -Rozbieraj się- powiedziała po chwil, po czym roześmiała się, widząc jego minę. -No już. Chyba że się czegoś wstydzisz- zaczęła, drocząc się z nim.

    OdpowiedzUsuń
  92. No dobrze, zrobiła to specjalnie. Tak, chciała sobie pooglądać jego klatę, wielkie rzeczy. Była po prostu... kobietą, która uwielbiała podziwiać męskie ciało, o.
    Wywróciła z rozbawieniem oczami, kiedy wspomniał że pomoże jej ze ściągnięciem ubrań, gdy nadal będzie tak stała. Po chwili jednak odwróciła się do niego plecami, odgarniając włosy na bok.
    -W takim razie, proszę bardzo, możesz mnie rozebrać- zaśmiała się, spoglądając na niego kątem oka. -Chyba że rozpięcie suwaka od sukienki to tak wielka filozofia- dodała.

    OdpowiedzUsuń
  93. -Uuu... Czyżbym uderzyła w słaby punkt?- zaśmiała się, robiąc przy tym przekomiczną minę. Chłopak znał ją na tyle długo, że teraz zapewne wiedział, albo chociaż się domyślał, ze ona zwyczajnie sobie żartuje.
    -No mów, o której Ci pasuje, to się dostosuję może czy coś.

    OdpowiedzUsuń
  94. Nieco się zdziwiła, kiedy wziął ją na ręce, jednak nie dała tego po sobie poznać. Pisnęła cicho, kiedy wskoczył do wody, a chwilę potem roześmiała się, odgarniając z twarzy mokre kosmyki włosów.
    -Jesteś wariatem- powiedziała, kręcąc z rozbawieniem głową. Po chwili pochlapała go, i odpłynęła, żeby nie mógł jej się odpłacić tym samym. Nabrała w płuca powietrza, nurkują.

    OdpowiedzUsuń
  95. -Jasper...- jęknęła żałośnie.-Ja mam małe dziecko w domu! Mam psa, fretkę i siostrę do nakarmienia! Ja muszę iść...- jęknęła cicho i zdjęła z szyi plakietkę.
    -Jasper no...- jęknęła po raz kolejny i ściągnęła smycz z szyi. Położyła ją na ladzie i pokiwała przecząco głową.-Wiesz jak to jest mieć cały dom na głowie? no mniejsza... Mów o której ci pasuje w sobotę. Wtedy będziesz mnie miał.- zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  96. Kiedy się wynurzyli, Nadia spojrzała na Jaspera, przechylając głowę lekko w bok. Kilka kosmyków włosów przykleiło się do jej policzka.
    -Mówisz że nie ucieknę tak łatwo ? A skąd to wiesz ?- zapytała po chwili, uśmiechając się delikatnie. I nagle zdała sobie sprawę, jak blisko siebie są. Na wyciągnięcie ręki, a nawet i jeszcze bliżej. Mimo to nie odpłynęła od niego, choć przez chwilę miała taką ochotę. Ale nie przeszkadzała jej ta... hm, bliskość.

    OdpowiedzUsuń
  97. To było wredne. Nawet bardzo wredne. Więc nic dziwnego, że gdy tylko się wynurzyła, poszukała wzrokiem Jaspera.
    -Ty wredny człowieku !- Powiedziała, podpływając w jego stronę. A ten, jak na złość, oddalał się od niej.
    -Nie będziesz uciekał przede mną cały czas- powiedziała, po czym zanurkowała. I po dłuższej chwili udało jej się go złapać. Uczepiła się jego pleców oplatając go nogami w pasie, a rękami w okół szyi.
    -To było chamskie- powiedziała, śmiejąc się.

    OdpowiedzUsuń
  98. -Jasne -Przekroczyła próg windy, jednak po chwili obróciła się w jego stronę.
    -A kolega z Brooklyn'u będzie kiedyś miał czas na kawę? -zaproponowała, z uroczym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  99. Spojrzała na niego, jednak powstrzymała śmiech, ponieważ cała ta sytuacja była dość zabawnie.
    -Wiedziałam że jesteśmy tu nielegalnie- mruknęła, spoglądając na Jaspera. Po chwili, jak powiedział że muszą iść pokręciła głową na boki. Przecież nie miała na sobie nic oprócz bielizny no i jego marynarki.
    -Oszalałeś ? Ja muszę iść po swoją sukienkę!- powiedziała, ściskając jego rękę.
    -Jasper no, nie mogę tak iść- mruknęła.

    OdpowiedzUsuń
  100. -A do domu, mądralo, to niby jak wrócę ? teleportuję się tam ?- zapytała cicho, jednak uśmiechnęła się z rozbawieniem. Cała ta sytuacja była wręcz komiczna. odgarnęła na bok mokre włosy, po czym wychyliła się tak, aby strażnik jej nie zauważył.
    -Potem dasz mi swoją koszulę. I niech stracę. Chodźmy, walić sukienkę, i tak jej nie lubiłam- powiedziała, śmiejąc się cicho.

    OdpowiedzUsuń
  101. Cóż, wieczór na pewno należał do niezapomnianych. A sytuacja na basenie również. Zaśmiała się cicho, kiwając głową.
    -Tak, było dość zabawnie. Jednak nadal nie wiem, jak ja wejdę do domu. Chyba będę się modlić, żeby nie szedł żaden sąsiad. Gdyby mnie ktoś zobaczył, pewnie pomyślałby że jestem walnięta-roześmiała się.
    -I wiesz, jestem szczerze zdziwiona, że wziąłeś mnie na nielegalną wyprawę na basen- dodała po chwili, spoglądając na Jaspera kątem oka.

    OdpowiedzUsuń
  102. [Pomysł na wątek z Leą? :)]

    OdpowiedzUsuń
  103. -Och, uwierz mi, on nie jest taki grzeczny, na jakiego wygląda. Chłopak na prawdę jeśli chce, potrafi nieźle zaleźć za skórę. Jedynie w obecności kogoś, kto nie jest z rodziny udaje aniołka- zaśmiała się, siadając wygodniej w fotelu. Zakryła nieco swoje uda marynarką Jaspera, ot, tak jakoś.
    -Lubi Cię- powiedziała po chwili, spoglądając w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  104. Uśmiechnęła się delikatnie, jednak po chwili usiadła prosto, obracając głowę w jego stronę.
    -Och, więc to nie on sam wpada na te pomysły, tylko Ty je mu podsyłasz ?- zapytała, unosząc w górę jedną brew.
    -Ty demoralizujesz mi syna!- zaśmiała się po chwili, kręcąc głową na boki.
    -Gdzie mnie wieziesz tym razem ?

    OdpowiedzUsuń
  105. -Więc... Jedziemy tak po prostu przed siebie. Fajnie- mruknęła jakby do siebie, po czym roześmiała się cicho.
    Po chwili oparła głowę o szybę, przymykając oczy.
    -Jeśli wymyślisz już, gdzie jedziemy, to mnie powiadom, okej ?- zapytała, nawet na niego nie spoglądając. Nie wiedzieć czemu, ale gdy to nie ona siedziała za kierownicą, zawsze chciało jej się spać.

    OdpowiedzUsuń
  106. Oderwała głowę od szyby, spoglądając na niego. Nie spała. -No co ?- zapytała w końcu, nie odrywając od niego wzroku.
    -Mów, na co też takiego wpadłeś- powiedziała, uśmiechając się, po czym spojrzała na samochodowy zegarek. Dochodziła dwunasta w nocy, czego Nadia prawie wcale nie odczuła.

    OdpowiedzUsuń
  107. -Tak na prawdę, to możemy jechać gdziekolwiek. Powiedziałam że i tak mogę wrócić dopiero rano, więc Susan i Lucasa nie zdziwi to, że wrócę na drugi dzień. To jak, nadal nie wiemy gdzie jedziemy ?- zapytała z uśmiechem, po czym przeciągnęła się.
    -Chętnie bym się gdzieś położyła.-powiedziała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  108. -Szczerze mówiąc, to tak troszkę. Dzisiejszy dzień no i te atrakcje chyba mnie tak wykończyły- powiedziała z uśmiechem, spoglądając na niego kątem oka. - Możemy też tak jeździć w kółko, jeśli chcesz-powiedziała z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  109. Nienawidziła tych głośników komunikatów. Sekretarka przekazała jej że to właśnie ją wzywają. Westchnęła i zjechała windą na pierwsze piętro by dowiedzieć się o co też takiego komuś chodzi.
    - Zostałam wezwana. O co chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  110. -Och, mama w domu. Więc przerypane dopóki nie wyjedzie ?- zapytała, śmiejąc się cicho. Nie przeszkadzało jej to, że odwiezie ją do domu.
    -Jeśli chcesz uniknąć pytań, to możesz chwilę posiedzieć u mnie. Wypijemy herbatę, co Ty na to ?- zapytała z wesołym uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  111. Spojrzała na niego i westchnęła ciężko.
    -Mieszkam z siostrą i ona ma dziecko.- wytłumaczyła. Jej się do dziecka nie śpieszyło, najpierw wolała skończyć studia i bla, bla, bla. Wolno podeszła do niego i położyła mu dłoń na policzku.
    -Matka i siostra, to zło.- powiedziała śmiejąc się. -A nie uda Ci się wyrwać jakoś?

    OdpowiedzUsuń
  112. Nie rozumiała dlaczego dziewczyna tak się boi, a raczej czego. To był kurcze tylko Jasper. Chyba ze w pracy był agresywny t ka jak w czasie seksu.
    - Co ode mnie chciałeś, że nie mogłeś tego wysłać esemesem ? - zapytała zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  113. Chociaż lubiła pieszczoty, a chłopak w tej chwili robił to wszystko wyjątkowo subtelnie i miło to jednak nie mogła tu teraz być. Szczególnie to jak obejmował jej udo podobało jej się.
    - Jasper, nie mogę teraz. - powiedziała cicho i musnęła jego wargi. - Mam nawał pracy. Czeka na mnie modelka. - westchnęła i złożyła jeszcze jeden pocałunek. - Zresztą miało być inaczej pamiętasz?

    OdpowiedzUsuń
  114. Nie podobało jej się to. Chłopak zaczynał ją traktować chyba ja swoją zabawkę. Wezmę ją kiedy sam będę miał na to ochotę.
    - Jasper proszę. - powiedziała czując jak zaciska dłoń na jej bieliźnie. Nie miała na to teraz ochoty.

    OdpowiedzUsuń
  115. Siedziała na jego kolanach i odwróciła się do niego.
    - Sam ostatnio prosiłeś mnie o czas i zaczęcie tego tak jak powinno byc, więc daje nam możliwość. Tego chciałeś pamiętasz?

    OdpowiedzUsuń
  116. Nie miał chyba o czym wiedzieć, bo spała z Tonym, ale nie tutaj. Tu przyszedł do niej raz z babeczką. A biura nie były monitorowane. Zresztą nie byli razem tak? Miała wolną rękę.
    - Lubię cię. - zauważyła wzruszając ramionami. - I dobrze mi w twoim towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  117. - O co ci do cholery chodzi Jasper? Najpierw mnie nie chcesz i jasno dajesz mi to do zrozumienia, a teraz robisz mi sceny zazdrości o zwykłe uśmiechy? - zapytała już trochę zła. Chyba nie zrozumie tego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  118. Nienawidziła takiego zachowania bo co on sobie wyobrażał? Nie miała w sumie pojęcia. Nie chciał jej to wystarczyło powiedzieć, a on robił co chciał.
    Westchnęła i po prostu wróciła do siebie. Nie będzie go przepraszać za bycie sobą.

    OdpowiedzUsuń
  119. Spojrzała na jego marynarkę, która była już dość ciepła, i Nadii aż żal było ją ściągać.Jednak wolała koszulę która na pewno zasłaniała nieco więcej, niż marynarka. Dlatego też westchnęła cicho, jednak po chwili oddała mu marynarkę, nakładając na ramiona koszulę. I nawet nie przejmowała się tym, że Jasper choć na chwilę widział ją w koronkowym staniku. Podwinęła rękawy, po czym spojrzała na niego.
    -Lubisz karmelową herbatę ?- zapytała z uśmiechem, odgarniając włosy za ucho.

    OdpowiedzUsuń
  120. Nie odezwał się co zaczynało utwierdzać Samarę w tym, że w nim naprawdę nic nie drgnęło. To dlaczego był zazdrosny? To też było dziwne.
    W porze lunchu poszła do ich biura i asystentka pozwoliła jej wejść.
    - Cześć. Pogadamy w końcu i powiesz o co ci chodzi? - zapytała patrząc na niego uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  121. Bolało bo nie rozumiała o co mu chodzi. Spojrzała na niego jeszcze raz i przygryzła dolną wargę.
    - Jak to nie mamy o co? Dlaczego tak na mnie najechałeś? A kolejka przed moim gabinetem to chyba nie twoja sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  122. Jak dla niej, to mogło i padać. Ale dopiero wtedy, kiedy będzie już pod jakimś dachem. Tak jakoś Nadia nie lubiła moknąć. Dlatego też już nic nie mówiąc, wysiadła z samochodu, spoglądając na budynek. W niektórych oknach świeciło się światło, co świadczyło że niektórzy z jej sąsiadów nie potrafią zasnąć.
    Nadia wyciągnęła z torebki kluczyki, po czym weszła do klatki, spoglądając w stronę Jaspera, czy aby na pewno idzie.

    OdpowiedzUsuń
  123. Kiwnęła głową. Bolało, że taki właśnie był. A gdzie podział się szacunek do ludzi, który zawsze okazywał? Najwidoczniej gdzieś w nim umarł.
    Nie patrząc na niego wyszła. Całą drogę w windzie próbowała się nie rozpłakać, tam jego kamery docierały.

    OdpowiedzUsuń
  124. Nie miała pojęcia co myśli, ale jej było źle z tym wszystkim. On chyba przechodził do porządku dziennego i była dla niego niczym. Gdy się wie coś takiego od samego początku to mniej boli. Nawet jej kumple od łóżka okazywali jej szacunek a on potraktował ją jak jakiegoś śmiecia.

    OdpowiedzUsuń
  125. Nie widywali się od dawna. Minął jakiś miesiąc i Sam po prostu nie chciała o nim myśleć. Raz widziała go w przelocie i zeszła mu z drogi. Po co miała się pokazywać jak miał ją gdzieś?
    To był dzień kiedy ochrona była przełożona na ich piętro bo robili sesję z super modelką. Była na tyle sławna, że wiedział, że dostaną Jaspera. Westchnęła widząc go na swoim planie zdjęciowym. Sam przywitała się z dziewczyną, która swoją drogą była urocza.

    OdpowiedzUsuń
  126. Weszła do klatki, po czym zaczęła się wspinać po schodach, które prowadziły do mieszkania jej i Susan.
    -Nie, nie boję się. Lubię burzę. Lubię patrzeć na błyskawice, słuchać tych grzmotów. Kiedyś nawet robiłam zdjęcia piorunów, i gdzieś je jeszcze mam. Ale nie lubię moknąc, nie wiem czemu- odpowiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Tak jakoś po prostu już było, a Nadia nie chciała tego zmieniać.
    - A Ty, lubisz czy nie lubisz burze ?- zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  127. Chłopakowi kiwnęła głowa i zajęła się gwiazdką.
    Ona spokojnie rozmawiała z dziewczyną i nawet spowodowała uśmiech na jej twarzy kiełkami. Potem dziewczyna poszła do fotografa razem z ich kompozycjami na dziś.
    Ona oddaliła się chciała ustać w odpowiedniej odległości, żeby mieć na wszystko oko. Szła tyłem i wpadła na Jaspera.
    - Wybacz. - powiedziała odsuwając się w bok. Spojrzała mu na chwile oczy, ale nic z nich nie wyczytała.

    OdpowiedzUsuń
  128. Będąc w mieszkaniu, rozejrzała się na boki. W salonie było cicho, co znaczyło że Susan i Lucas pewnie śpią.
    -Śpią. Więc może lepiej ich nie budźmy. Chodź do kuchni, zrobię nam herbaty- powiedziała, po czym chwyciła go za rękę, ciągnąc w stronę pomieszczenia, gdzie po chwili się znaleźli. Nadia włączyła światło, po czym podeszła do kuchenki, stawiając na niej czajnik z wodą.
    -Siadaj- ruchem głowy wskazała na krzesło, równocześnie wrzucając do kubków torebki z karmelową herbatą.

    OdpowiedzUsuń
  129. Znów podziękowała skinieniem głowy i odwróciła wzrok. Przecież teraz miała odpowiedź jak na dłoni.
    - Czym zasłużyłam sobie na taki zimny ton? - zapytała cicho, w sumie to na początku myślała, że mówi to w swoich myślach.

    OdpowiedzUsuń
  130. Jako że stała obrócona do niego plecami, musiała się odwrócić, by stanąć z Jasperem twarzą w twarz, po czym uniosła w górę jedną brew, jakby w geście pytającym, bo nie do końca rozumiała, o co mu też chodziło.
    -Po jaką cholerę Ci karmel i bita śmietana?- zapytała po chwili, opierając się plecami o blat kuchenny, zakładając przy tym również ręce na wysokości piersi.

    OdpowiedzUsuń
  131. Machnęła na to ręką, bo co miała mu powiedzieć. Zresztą on nie chciał rozwiać więc nie powinna naciskać.
    Nie chciała go zresztą zadać, a tylko się jej wymsknęło.
    Zrobiła przecież kiedyś już ruch, a on go odtrącił, co więcej mogła zrobić? Nie liczyła na to, ale czy zasłużyła na warczenie na nią?
    Poszła do fotografa i szepnęła mu swoją uwagę na ucho.

    OdpowiedzUsuń
  132. -Jasper, posłuchaj. Jeśli Ty się na niej... odegrasz, to jutro ja będę miała przerypane, nie Ty. Więc błagam, odpuść, bo jakoś nie widzi mi się z nią kłócić, i wyjaśniać że to nie moja, ani Lucasa sprawka- powiedziała, klepiąc go delikatnie po ramieniu. Następnie obróciła się do niego plecami, zalewając wodą herbatę.

    OdpowiedzUsuń
  133. [pominięta umyślnie, czy przypadkiem? :]

    OdpowiedzUsuń
  134. Samara miała czasami dość tych wiecznych fochów. Czasami po prostu potrzebowała odpoczynku i w głowie zastanawiała się kiedy może wziąć urlop. Naprawdę by się jej już przydał.
    Poczekała aż dziewczyna wróci, a zrobiła to po chwili.
    Sesja skończyła się po godzinie i Sam była z tego faktu szczerze zadowolona. Nie będzie musiała oglądać ani rozpieszczonej dziewczyny ani faceta na którym zaczęlo jej jakiś czas temu zależeć.

    OdpowiedzUsuń
  135. -Wiem że będzie Ci potrzebna koszula- powiedziała, stawiając przed nim kubek z herbatą.
    -Ale nie dostaniesz jej, dopóki nie wyjaśnisz mi, w czym Luke miał rację- dodała po chwili, siadając na krześle na przeciw Jaspera.

    OdpowiedzUsuń
  136. Wróciła do swojej pracy nie mając zamiar przecież iść do niego.
    Ona miała szczerą nadzieję, że to już koniec. Nagle zauważyła go w swoim biurze. Pojawił się dla niej znikąd. Westchnęła cicho i zaczęła bawić się swoim piórem.
    - Jasper nie chce się teraz kłócić. - powiedziała szczerze. - Chodzi mi o to że warczysz, a ja nie wiem nawet o co jesteś zły.

    OdpowiedzUsuń
  137. - To mi co się dzieje? - poprosiła patrząc na niego.
    Dla kobiet to było niezrozumiałe, chociaż same bywały zazdrosne o swoich partnerów. Ale to był zupełnie inna kwestia zdaniem Samary.
    - Nie chce przechodzić koło ciebie i bać się, że zaczniemy na siebie warczeć.

    OdpowiedzUsuń
  138. [Wybacz, że nie odpisywałam tyle czasu, ale byłam na wakacjach.]

    Gdy mężczyzna się do niej zbliżył, odchyliła się w tył aby oprzeć się o ścianę za nią. Zmrużyła delikatnie oczy, przywołując na usta delikatny uśmiech.
    -Obecnie bardzo dobrze - mruknęła, składając delikatny pocałunek na jego policzku.

    OdpowiedzUsuń
  139. - W twoim biurze. - rzuciła. Wtedy prawie na nią krzyczał, a warczał to już na pewno. Nie bał się że ją uderzy. - I dziś też miałeś taki zimny ton. - stwierdziła cicho przyglądając się jego męskiej sylwetce. Był przystojny, ale równie uparty co ona. I to nie wróżyło nic dobrego dla nich.

    OdpowiedzUsuń
  140. Wlepiła w niego swoje ciemne tęczówki, a potem lekko wzruszyła ramionami. Przeciągnęła się leniwie, a na jej ustach pojawił się złośliwy uśmieszek.
    -Ale trzeba go pilnować.- stwierdziła i skrzywiła się nieznacznie.
    -A ponadto to... Wiesz... To nie taki zły pomysł z tym powieszeniem.

    OdpowiedzUsuń
  141. Spojrzała na niego.
    - Nie masz o kogo być zazdrosny. Zresztą chyba nawet nie powinieneś, nie jesteśmy w końcu razem. - przypomniała mu odgarniając włosy na plecy. Podniosła się jednak i guzikiem zasłoniła szklaną ścianę pomiędzy jej gabinetem a sekretariatem. - Ale nawet nie wiesz jak mi się to podoba. - powiedziała lekko przytulając się do niego od tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  142. Najpierw sądziła, że chce ją odepchnąć, ale po chwili zauważyła, że przytula ją do siebie. To już podobało jej się zdecydowanie bardziej.
    Jego słowa nie byliśmy zabrzmiały jakoś tak dziwnie.
    - Czasami cię nie rozumiem, a ty nie chcesz za dużo mówić. - zauważyła. - Nie żebym mówiła, że to twoja wina, ale czasami po prostu się nie dogadamy, bo nie czytamy sobie w myślach.
    Wtuliła się w niego mocniej.
    - Może też mi ciebie brakowało. - rzuciła z uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  143. Zaśmiała się do niego.
    - W końcu się przyzwyczaję. - powiedziała z wesołymi ognikami w oczach. - Też mam masę wad. - zauważyła. - A teraz...- mrukneła cicho i zmysłowo zniżając jego szyję do swojego poziomu. - czas żebyś pocałował mnie na zgodę.

    OdpowiedzUsuń
  144. Dziś musiała przyznać, że był wyjątkowo delikatny. Nie był to taki pocałunek jak zwykle pełen pasji, ale nie czułości. Tym razem czekał na jej reakcje, nie było w tym tej jego nutki brutalności co zawsze. Ale przy tym jednak w tych pocałunkach było coś co czyniło je wyjątkowymi.
    Samara delikatnie pieściła językiem jego język i obejmowała jego szyję. Drobne palce masowały jego kark. Może potrzebował cały miesiąc by uświadomić sobie, że jednak jej chce? Nie wiedziała, ale coś się zmieniło.
    - Zapomnijmy już o tym. - musnęła jego nos i patrzyła mu w oczy. - Mama już pojechała? - zapytał, bo miesiąc chyba u niego nie siedziała. - Dasz radę zabrać mnie na naszą pierwszą prawdziwą randkę?

    OdpowiedzUsuń
  145. -Jasne - uśmiechnęła się. Rozumiała to doskonale. Jednak ona zawsze potrafiła zagospodarować sobie czas - to do zobaczenia -pomachała mu i ruszyła korytarzem w stronę salonu.

    OdpowiedzUsuń
  146. Westchnęła. Nie wątpiła że nie kłamał, po prostu szkoda, że oboje mieli taką pracę. Ona pracowała w dzień, on często nocą. Nie byli odpowiednio dobrani, a przynajmniej ich grafiki nie były.
    - Mówi się trudno. - zauważyła z lekkim uśmiechem. Musnęła jego wargi jeszcze raz. - Powoli też powinieneś się zbierać, mam całkiem sporo do ogarnięcia po tej sesji.- przyznała niechętnie, bo tym nie mam czasu sprowadził ją na ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  147. Ona raczej nie miała wolnych piątków. Nie miała wolnego od bardzo dawno. Jeden dzień czyli niedziela i czasami soboty, a i tak zwykle wtedy pracowała na rzecz redakcji, żeby jakoś się wyrobić.
    Była już w domu i wzięła prysznic po cały dniu pracy. Siedziała na na blacie w kuchni i jadła chińskie jedzenie, które kupiła po drodze w restauracji. Ryż był po prostu wyborny i mięsko w nim również.
    Dzwonek do drzwi trochę ją zaskoczył, ale zeskoczyła z szafki i podeszła do drzwi. Zerknęła i zamarła. Nie było jednak wyboru, szybko otworzyła.
    - Cześć. - rzuciła zerkając na niego z uśmiechem. Może i widział ją nago, ale wtedy nie była od razu po prysznicu, z mokrymi włosami i nieogarnięta. Odsunęła się w drzwiach zeby wpuścić go do środka.

    OdpowiedzUsuń
  148. Nie miała pojęcia, że dziś się pojawi. Wzięła od niego kwiatek, jeszcze bardziej zaskoczona tym wszystkim. Nie spodziewała się go tutaj ani trochę, ale skoro był to nie miała zamiaru na to narzekać.
    - Dziękuje. - powiedziała zerkając na kwiatek. Trzymała ręcznik żeby przypadkiem nie zsunął się i nie pokazał wszystkich jej wdzięków. - Na randkę? To chyba wiesz że trochę sobie poczekasz zanim się wyszykuje. - zaśmiała się wskazując na swój strój. Wyszykowanie się zajmie jej co najmniej 45 minut.

    OdpowiedzUsuń
  149. [Hej ;) może nie do końca te same profesje, ale może nasze postaci mogłyby się już znać? masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  150. -Jestem wyluzowana ! -powiedziała, niby to urażonym tonem. Nie uważała, aby było jakąś sztywną matką, która wszystkiego zabraniała. Co to, to nie. I Lucas nie mógł narzekać, bo Nadia pozwalała mu na dużo rzeczy.
    -Nudzę się- powiedziała po chwili, spoglądając na Jaspera.

    OdpowiedzUsuń
  151. - Gdzie ty mnie zabierasz na tą pierwszą randkę że mam założyć dres? - zapytała z rozbawieniem. Skoro tak jednak chciał to dlaczego nie, mogła założyć dres. - Tak czy siak muszę wysuszyć włosy, bo inaczej mogę się rozchorować. - zauważyła a to raczej miłe nie było by i nie miała na to czasu.
    Zniknęła w łazience, gdzie zrobiła to o czym mówiła. Włosy, nie odmówiła sobie też pomalowania rzęs, ale wodoodpornym tuszem. Tak jak jej kazał założyła dres, czarne spodnie i różowy podkoszulek do tego.
    - Ale żadnego wychodzenia na miasto. - zaśmiała się, bo nie mogła się tak tam pokazać.

    OdpowiedzUsuń
  152. To wbrew pozorom nie było takie śmieszne. Może dla niego, ale nie dla niej, tej która zarabiała sprzedając gazetę która mówiła - musisz być modna i na czasie. Dres chyba jeszcze nigdy nie był modny. I Sam szczerze miała nadzieję, że nigdy nie będzie.
    - Takie zabawne to nie jest mój drogi. - pokazała mu język jak mała dziewczynka. Tak czy siak nadal miała dobry humor.

    OdpowiedzUsuń
  153. Ona tylko parsknęła śmiechem i związała włosy w jeden kitek, wysoki, żeby włosy nie przeszkadzały jej przy tym co ewentualnie mieli robić.
    - Nie dam ci aż takiej satysfakcji. - mruknęła z rozbawieniem.
    Była strasznie ciekawa, gdzie ją zbiera. Strój sportowy, więc będą ćwiczyć w taki czy inny sposób. Może skałki? Tak na to wpadła, ale nie wiedziala czy jest chociaż cień szansy że ma rację.

    OdpowiedzUsuń
  154. Upiła łyk herbaty, po czym spojrzała na Jaspera, przechylając głowę lekko w bok. uśmiechnęła się delikatnie na wzmiankę o tym, aby miała się ubrać. Szczerze mówiąc, to nie chciało jej się, ponieważ jego kosza była całkiem fajna.
    -Czemu chcesz ją tak odzyskać ?- zapytała po chwili, odgarniając włosy na bok. -Całkiem fajnie się w niej czuję- powiedziała.
    [Nadia]

    OdpowiedzUsuń
  155. Nie wątpiła że dostanie to czego będzie chciał w końcu. Jednak ona tez się tak łatwo nie poddaje jak wiadomo już było. Oboje byli uparci jak nie wiadomo co.
    - Mam ale dlaczego pytasz? - zapytała zerkając na niego. Co też tam kombinował w tej swojej główce.

    OdpowiedzUsuń
  156. Najpierw wszystko było ok, widziała że coś chłopak kombinuje, że chce ją gdzieś porwać i nie mówi gdzie.
    A tu nagle telefon i chłopak zmienia cel. Jedzenie do miasta, chociaż to oddala Samarę od powrotu do domu.
    - Co się stało Jasper? - zapytała cicho bo nie miała pojęcia dlaczego zmieniają plany.

    OdpowiedzUsuń
  157. Wzruszyła ramionami, śmiejąc się przy tym cicho. Musiała przyznać, że cała ta sytuacja zapewne wyglądałaby komicznie, gdyby nagle pojawił się bez koszuli.
    Jednak po chwili podniosła się, obciągnęła koszulę nieco w dół, aby przykryła więcej, jednak to i tak poszło na marne, ponieważ materiał nadal sięgał jej jedynie do połowy ud, po czym ruszyła w stronę wyjścia, przeczesując palcami włosy.
    -Tylko nie zgiń. Zaraz wrócę- powiedziała, spoglądając w stronę Jaspera.

    OdpowiedzUsuń
  158. Zatrzymali ją na lotnisku? Brzmiało to naprawdę dziwnie. Może chciała coś wywieść niebezpiecznego? Kto wie.
    Kiwnęła głową. Rozumiała, że mu się śpieszy, a ona na lotnisku mogła złapać taksówkę. To nie było w końcu takie trudne, a tam zawsze było ich sporo.
    - Bedzie dobrze. Na pewno nie zrobiła nic aż tak strasznego. - zauważyła zerkając na migające otoczenie. Z jaką prędkością jechali? Nie miała pojęcia, ale była na pewno szybka.

    OdpowiedzUsuń
  159. [Panie ochroniarzu, powątkuje pan ze mną?]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga