piątek, 20 lipca 2012

only the good die young, so i will grow old



Elaine Margaret Blur
                                           ~ Ellie

Jest wiele opowieści o ludziach takich jak ja. Na pozór zwyczajnych, nieszkodliwych, niewartych uwagi. Każda z tych historii zaczyna się jednakowo i tak też kończy: wszyscy się rodzimy, i wszyscy umieramy. Ale na całym świecie nie ma dwóch osób, które przeżyłyby to samo. Ta chwila, którą jest nasza egzystencja, przynosi ze sobą wiele przeróżnych sukcesów i porażek, radości i smutków. Niektórzy byli dziećmi niechcianymi, inni pożądanymi do przesady, jednych obdarzano niemalże boską czcią, innych traktowano jak śmieci. Jaka była twoja historia? Kim jesteś a kim będziesz? Szczerze mówiąc, to mnie nie obchodzi. Ciebie więc niech nie obchodzi, kim jestem ja.
Nigdy nikomu nie zdradziłam, jak znalazłam się w Vancouver. Przyjechałam, przyleciałam, przyszłam, czy zwyczajnie się tu urodziłam? A może wypełzłam z kanałów niczym postać z książki Zafóna? Zawsze uznawałam to za jeden z moich największych sekretów i zawsze stwierdzałam, że to nieważne, skoro już tutaj jestem. Żyję, mieszkam, może nawet pracuję. Czasem jestem tu, czasem tam, poznaję tych i tamtych. Czaruję, uwodzę, zostawiam. Specjalizuję się w istnieniu, bez perspektyw na bycie.
Problem ze mną polega na tym, że jestem pijawką. Wysysam z człowieka wszystko: od energii życiowej, po pieniądze, a jak skończę, odchodzę z uniesioną głową i uśmiechem na twarzy. Jawnie jednak w tych głupich ludzi wierzę. Wiara ta sięga tak głęboko, jak ich koneksje i jest wynikiem mojej dbałości o własny tyłek. Nie jestem dobrą istotą. Czy sprawia ci to jakiś problem?
Mówię kiedy chcę. Jem kiedy chcę. Śpię kiedy chcę. Żyję jak i gdzie żyć mam ochotę, choć moim naturalnym środowiskiem są domy pięknych i bogatych. Albo tylko bogatych. Przez kilka dni żyję ich życiem po czym znikam, pozostawiając po sobie jedynie niedosyt i wspomnienia spędzonych razem dni i nocy.
Nie wierzę w szczęście, przeznaczenie, fart, los, Fortunę, miłość i wszelkie inne prawidła, jakimi karmią się dziewczyny w wieku zbliżonym do mojego. Nie mam przyjaciół, rodziny, ukochanych. Nie studiuję, nie kelneruję, nie robię nic, co mogłoby mnie usadzić w jednym miejscu. Jestem wagabundą i nie mam zamiaru tego zmieniać.


Elaine Blur – wedle posiadanych dokumentów – urodziła się 27 lipca 1990 roku w jakimś małym holenderskim miasteczku o dziwnej nazwie. Jedynym dobytkiem, jaki posiada, jest stary Ford Mustang z roku 1973, w którym przechowuje ona swoje ubrania, rzeczy podręczne oraz - od czasu do czasu - samą siebie. Żadnych mieszkań, żadnych zobowiązań. Nie należy do odpowiedzialnych, sam przyznaj.
Dwadzieścia dwa lata i Mustang pełen markowych ubrań, za które zapłacił ktoś inny. Ładna twarz, brązowe włosy, długie nogi i nieco ponad sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu, pełnych wdzięku i uroku osobistego. Elaine Margaret Blur. Ślicznotka z nikąd.


[Karta rodem z innego bloga, ale chyba tutaj ma większe szanse. Prawdopodobnie nigdy jej nie poprawię. Zapraszam do wątków, z nich zdecydowanie dowiecie się o Elle więcej, niż z tej karty :)]

18 komentarzy:

  1. [pomysł i chęć na wątek? :) A i witam ciepło na blogu :D ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ okej i dziękuję za uścisk :P]
    Jechał właśnie swoim Mustangiem do pracy. Do jego azylu, gdzie mógł mówić co myśli na jakiś temat. Miał na nosie nałożone swoje ulubione czarne okulary, mimo że nie świeciło słońce tak bardzo. Przeciwnie, było pochmurnie. Ciemnoszare chmury kumulowały się nad miastem, zwiastując deszcz, może i burzę.
    Jednak pomimo pogody musiał pojechać do radia i poprowadzić audycję. Musiał także zostawić samego Brutusa w mieszkaniu.
    Jechał główną drogą, kiedy zobaczył żółte Ferrari. Wszystko potem potoczyło się bardzo szybko. Wayne nie miał nawet czasu wykonać wymijającego manewru. Huknął w samochód.
    - Kurwa mać!-przeklął głośno, patrząc przed siebie.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Pan Anthony nie pogardzi c: Machniesz coś może na początek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Bardzo ciekawa postać:) Widzę że obie jesteśmy nowe, tak więc masz może ochotę na wątek z Edith?

    OdpowiedzUsuń
  5. [Lubię. Podoba mi się Twoja postać. I chcę wątek, ale brakuje mi pomysłu. Jak na coś wpadniesz, to daj znać. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [O świetnie, podoba mi się ten pomysł. Jeśli masz czas i ochotę to zacznij, jeśli nie, to ja jutro po południu zacznę. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Z przyjemnością ;) Pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Hym, skoro Edith, to taka dobra dziewczyna, to może spotkałyby się, już kiedyś i załóżmy jak to na nią przystało, wzruszona faktem iż Elaine mieszka w samochodzie, zaproponuje jej nocleg u siebie? Hym, co ty na to?:)]

    OdpowiedzUsuń
  9. [łał. nie żartowałaś pisząc, że z wątków dowiemy się o Elaine więcej niż z karty. ja po jej przeczytaniu nie wiem nic. wszystkie postaci na tym blogu mają w jakiś sposób być powiązane z Vancouver Skyscraper, pracować w nim. a Elaine? musisz mi dać jakiś punkt zaczepienia, żebym na ten wątek wpadł xD]

    OdpowiedzUsuń
  10. [hm, coś się wymyśli. poza tym czytam trzeci raz tą Twoją kartę i strasznie mi się podoba. a teraz daj mi moment to jakiś wątek naskrobię]

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie można powiedzieć, żeby Blake był wielkim imprezowiczem. Gdy pracował alkohol i inne używki dla niego nie istniały, ale musiał przyznać, że jego nowa praca ochroniarza budynku nie do końca mu pasowała. Może to właśnie dlatego zdecydował się dziś na chwilę zapomnienia przy szklance ulubionej whisky.
    Tylko że bar, który już jakiś czas temu sobie wypatrzył niedaleko swojego miejsca zamieszkania, okazał się w piątkowe wieczory zamieniać w coś w rodzaju klubu. Muzyka zostawała puszczana dużo głośniej, a przebywające w barze osoby wyglądały na takie, które upojenie alkohole przeżywają w większej mierze przez całe życie.
    No ale przecież nie miał zamiaru się już wycofywać. Owszem, mógł zajść do monopolowego, kupić butelkę whiskey i zaszyć się z domu, ale chyba nie o to mu chodziło, gdy myślał o rozerwaniu się w piątkowy wieczór wolny od pracy. Tak więc pewnym krokiem wszedł do baru/klubu, zamówił szklankę alkoholu z lodem i zaszył się za rożnym stolikiem, uważnie obserwując towarzystwo.

    [coś takiego ujdzie? jak nie, poprawimy]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Kurczę, nie mam pomysłu, może po prostu spotkały by się gdzieś przypadkiem np, u niej w sklepie, co ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  13. Trudno powiedzieć, że How należy do agresywnych osób. Raczej nie był wrogo nastawiony do wszechrzeczy, za bardzo był skoncentrowany na samym sobie, żeby czuć coś do kogoś innego. Nawet coś tak popularnego i niewymagającego jak złość.
    Szukał pracy. To nie tak, że nie pasowała mu posada kelnera. Nie pasowała mu pensja kelnera. Brakowało mu pieniędzy niemal na wszystko. Trzy rozmowy kwalifikacyjne miał już za sobą. Odbyły się w tempie ekspresowym. Na wszystkie pytania odpowiadał niemal perfekcyjnie, dopóki nie pojawiło się to konkretne. Zawsze się pojawiało. Czy był pan karany? Tak? Dziękujemy, odezwiemy się do pana.
    Pierdolcie się wszyscy.
    Nie zdarzało się to często, ale właśnie teraz się zdarzyło. Był wkurwiony. Widać to było zarówno w napiętych mięśniach, w zaciśniętych szczękach, w twardym chodzie. Cały emanował gniewem. Po prostu szedł, zaciskając pięści w kieszeniach bluzy. Jak on miał sobie ułożyć życie, skoro wszyscy skreślali go już na wstępie?
    Kiedy poczuł, że ktoś uderzył go w ramię, zareagował machinalnie. Odwrócił się i złapał delikwenta za bluzę, ciągnąc go w tył. Pomijając fakt, że mężczyzna miał na ramieniu damską torebkę, i tak wyglądał jak tchórzliwa ciota.
    - Puść mnie, chuju! - Krzyknął z mieszanką złości i zaskoczenia, wyrywając się i odwracając w stronę Vana. Zlustrował wzrokiem jego napiętą twarz i... plunął.
    How nie wytrzymał. Jego pięść powędrowała szybciej niż myśli. Kiedy jego dłoń spotkała się z policzkiem mężczyzny, jego druga dłoń puściła bluzę pechowca. Poleciał na bruk, wypuszczając z dłoni torebkę.
    Hays powoli rozluźnił obolałą pięść i odetchnął głęboko, próbując się opanować. Rozejrzał się powoli, zastanawiając się, czy ktoś zwrócił uwagę na tą scenę. Zwrócił. A właściwie zwrócili, bo gapiów było całkiem sporo. Zajebiście. Jeszcze będzie miał sprawę za pobicie. Już liczył, za ile dni zostanie bezdomnym, gdy jego wzrok napotkał stojącą nieopodal brunetkę. Odsunął się o krok od zbierającego się powoli mężczyzny, podniósł torbę i ruszył w jej stronę. Dopiero po chwili uświadomił sobie, co się dzieje.
    Ja pierdolę, co za idioci. Biją mi brawo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [No kurde. A tak chciałem, żeby How pomógł temu błagającemu o pomoc chuderlakowi. No ale już po ptakach. :D]

      Usuń
  14. [Heej. Jak czytałam za pierwszym razem Twoją kartę, to się zakochałam i jakoś tak nie mogę dać jej odejść w siną dal. Wątek? Wiem, wiem, trochę późno się orientuję, ale mam zaawansowaną sklerozę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Jak najbardziej mi pasuje <33]

    Nie chodził na imprezy takie jak ta. To już nie te lata. Był po trzydziestce, miał pracę i firmę, rano musiał do niej iść, tyle na głowie... Kiedyś to on chodził do takich klubów. Chodził, gdy był młodszy, przed trzydziestką. Teraz przystopował i zajął się bardziej bankietami, imprezami sponsorskimi i innymi eleganckimi przyjęciami.
    A jednak, dzisiaj wybrał się do miejsca, gdzie klubowa muzyka rozsadzała wszystkim czaszki, a alkohol przy barze (i nie tylko), lał się strumieniami.
    Co tu robił?
    Otóż dawno nie miał okazji dotykać swoimi smukłymi palcami delikatnej, kobiecej skóry, której jeszcze nie znał. No bo co go obchodziły kobiety, z którymi już sypiał? Znudził mu się. Szukał kogoś ciekawego i zupełnie nowego. Kogoś, kto go zaskoczy.
    Najwyraźniej już kogoś znalazł i kobieta ta nie miała zamiaru uciekać. Wręcz przeciwnie- sama dawała mu do zrozumienia, że się nim zainteresowała. To był plus. Mimo tych trzydziestu dwóch lat, które Tony już miał, nadal był atrakcyjny dla kobiet i pociągał wiele.
    Zlustrował ją wzrokiem, stwierdziwszy, że dobra z niej partia, po czym podszedł do baru, gdzie ów niewiasta siedziała i zamówił dwa drinki. Gdy barman podał szklanki, Tony wręczył jedną szatynce, w drugiej zaś zamoczył swoje usta.
    - Sama... Chcesz to zmienić, prawda? - zapytał, patrząc na nią czekoladowymi tęczówkami.

    OdpowiedzUsuń
  16. Blake zauważył ją już od momentu, gdy pojawiła się w barze. Poruszała się z wyćwiczoną pewnością siebie, bystrym spojrzeniem oceniając mijające ją osoby, rozglądając się za czymś albo za kimś. Dopiero gdy podeszła do jego stolika domyślił się, że szukała towarzystwa.
    Odstawił szklankę whiskey na stół i skinął jej głową, dłonią wskazują miejsce obok siebie. - Proszę - powiedział, szybkim spojrzeniem obrzucając całą jej sylwetkę. Nawyk, który już chyba miał we krwi, a który pozwolił mu momentalnie ocenić czy dana osoba była zagrożeniem, czy mogła przy sobie posiadać broń. Zboczenie ochroniarskie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Majorka – największa w archipelagu Balearów wyspa hiszpańska na Morzu Śródziemnym. Zamieszkuje ją około 846 000 mieszkańców.
    Akcja blogu rozgrywa się tutaj, na hiszpańskiej wyspie, a dokładnie w jej stolicy Palma de Mallorca. Zabawa, miłość, twarda szkoła życia-to właśnie wszystko co może Cię tu spotkać. Słońce delikatnie muskające twoją skórę, morska bryza i klimat, którego nie znajdziesz w żadnym innym miejscu. Słynne turystyczne miasto co roku przyciąga rzeszę turystów ale poza sezonem nadal pozostaje intrygujące.
    Wciel się w kogo tylko zechcesz. Ucznia tutejszego liceum, właściciela uroczej knajpki czy też pracownika wielkiej korporacji. Daj się ponieść i wykreuj nowatorską postać, właśnie tutaj, w miejscu gdzie liczy się tylko i wyłącznie dobra zabawa.
    majorka-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga