czwartek, 30 sierpnia 2012

z tęsknoty pisze się wiersze


J a s m i n e  D e l a c o u r
29 grudnia 1991r. || niespełna 21 lat || Francuzka || studentka grafiki komputerowej || kelnerka w restauracji na pierwszym piętrze

Historia Jasmine zaczyna się w momencie, gdy młody, francuski prawnik, Pierre Delacour przenosi się do Paryża. Pochodzi z bogatej, wpływowej rodziny, która, chcąc, by syn w końcu się ustatkował, wysyła go do stolicy Francji, by pracował w jednej z najlepszych kancelarii. Pewnego dnia dostaje sprawę o zniesławienie pewnej słynnej, francuskiej aktorki, Vivianne Delacroix. Sprawa trudna nie jest, Pierre wygrywa ją do kobiety bez problemu. Jednak to był dopiero początek ich znajomości. Od razu przypadli sobie do gustu. Rok później pobrali się. Ich ślub był wydarzeniem roku. Wszystkie gazety pisały o miłości francuskiej ulubienicy i jej przystojnego męża. Nic więc dziwnego, że cała Francja czekała na narodziny ich pierwszego dziecka.
I tak dnia 29 grudnia 1991 roku na świat przyszła Jasmine Vivianne Delacroix Delacour. Jednak Francję, oraz cały świat, szybko obiegła tragiczna wiadomość - Vivianne nie przeżyła porodu. Świat filmowy żałował klasycznej, utalentowanej piękności rodem ze złotej ery Hollywood. A sam Pierre kompletnie się załamał. Media rozpisywały się o jego depresji, alkoholizmie. O tym, że nie zajmuje się córeczką, tylko oddał ją w ręce opiekunek. Że zaniedbał pracę i prawie nie wychodzi z domu. Że kiedy zaczęła dojrzewać zaczął traktować ją tak... jak nie powinien. I choć media lubią pisać historie wyssane z palca - w tym przypadku wszystko było prawdą, choć ani Pierre, ani Jasmine nigdy tego nie potwierdzili. Pierre nie mógł znieść nawet widoku swojej malutkiej córeczki, która z każdym dniem coraz bardziej przypominała Vivianne.
Jasmine od urodzenia czuła się zagubiona. Nie rozumiała, dlaczego ojciec jej nienawidzi. Dlaczego nie może na nią patrzeć. Od małego zabiegała o jego uwagę. Próbowała być we wszystkim najlepsza. Próbowała wszystkiego. Jednak bezskutecznie. Pierre nie chciał jej widzieć, nie traktował jej, jak powinien traktować córkę. Zdarzało się, że podniósł na nią rękę, gdy próbowała przyciągnąć jego uwagę. A gdy zbyt przypominała mu Vivianne... Zdarzało się, że ją dotykał. W sposób, o jakim Jasmine wolałaby zapomnieć. Załamana dziewczyna po ukończeniu szkoły postanowiła wyjechać. By dać ojcu spokój i by uciec od francuskich mediów, które śledziły każdy ich krok. Wybór padł na Vancouver. Tam też Jasmine uczy się, pracuje. Pracuje, choć nie musi, będąc dziedziczką pokaźnej fortuny. Jednak dziewczyna chce mieć jakieś zajęcie. I nie chce zwracać na siebie uwagi. Ma nadzieję pozostać nierozpoznaną.
Będąc wychowywaną wciąż przez obcych ludzi, Jasmine nie nauczyła się, co to znaczy przywiązać się do kogoś, pokochać. Na co dzień jest osobą wesołą i otwartą, nastawioną pozytywnie do życia i wszystkich ludzi, uważającą, że każdy ma w sobie jakąś cząstkę dobra i próbującą za wszelką cenę to odnaleźć. Jednak, gdy tylko jej więzi z kimś zaczynają się zacieśniać, dziewczyna panikuje i za wszelką cenę próbuje się wycofać. Nie potrafi zachować się w takiej sytuacji i jeśli ten ktoś nie wykaże się zdeterminowaniem i uporem - nici z przyjaźni. A tym bardziej, z czegoś więcej. Nie ufa tak do końca nikomu, chłopców wręcz się obawia, choć od nikogo nie stroni, jak histeryzuje, gdy ktokolwiek ją dotknie. Ma jednak uraz. Takimi oto sposobem, Jasmine jest jedną z najbardziej samotnych osób, choć sama się do tego nie przyznaje ani przed sobą, ani przed nikim innym. W ogóle, nikomu się nie zwierza. Jest bardzo skryta i zamknięta w sobie. Są dni, gdy jest pewna siebie i potrafi rozmawiać ze wszystkimi, jednak bywają też dni, kiedy nie potrafi odezwać się słowem i trudno do niej jakkolwiek dotrzeć. Jest błyskotliwa i inteligentna, ma świetną pamięć, a nauka nigdy nie sprawiała jej większych problemów. Niepewna siebie, zbyt dużą uwagę zwraca na własne wady, ujmując sobie niewątpliwych zalet. Nie miała jednak przez kogo być dowartościowana, nie mając rodziny i nie dopuszczając do siebie nikogo. Miewa wahania nastrojów, jest nieco niestabilna emocjonalnie, zdarza jej się napady euforii i płaczu z byle powodu, choć stara się ukrywać te zmiany przed innymi. Niesamowicie wrażliwa, biorąca wszystko na poważnie i do siebie. Niezwykle łatwo jest ją zranić, jest podatna na stany depresyjne. Kiedyś bardzo poważnie się okaleczała, po czym zostały jej okropne blizny na rękach, które stara się chować. Teraz zdarza jej się to, choć sporadycznie. Marzycielka, często chodzi z głową w chmurach, wyobrażając sobie inne życie i bycie kimś zupełnie innym. Bywa agresywna, choć częściej w stosunku do siebie, niż do innych. Zwraca uwagę na detale, zachwyca się rzeczami, których inni ludzie nawet nie dostrzegają. Niebywale emocjonalna. W głębi serca to bardzo czuła, ciepła i troskliwa osoba. Wierzy, że pewnego dnia pozna swojego księcia z bajki, który zwalczy jej lęki i uszczęśliwi. Wie, że wtedy byłaby mu bezgranicznie oddana. Lubi marzyć. Bywa uparta i nie do przekonania w pewnych sprawach. Zdarza jej się być kapryśną, jak typowa kobieta.
Jak wygląda? Na pewno zwraca na siebie uwagę. Nie, nie ubiera się ekscentrycznie. Wręcz przeciwnie, na jej stopach ciężko zobaczyć cokolwiek innego, niż stare, nieco wytarte już trampki, ubiera się raczej w ciemne kolory. Jasmine jest dziewczyną niziutką, filigranową. Mierzy sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Jest bardzo szczupła, niektórzy powiedzieliby nawet, że zbyt szczupła. Niewątpliwym atutem jej figury są zgrabne i bardzo długie nogi, z czego jednak Jasmine rzadko zdaje sobie sprawę. Nie wie dlaczego ludzie się na nie gapią, szczególnie, gdy idzie w trampkach i spódniczce, bądź sukience. Przecież trampki za kostkę wręcz skracają nogi! Ach, jakże to dziewczę jest naiwne. Ma piękne, grube, czarne, jak heban włosy. Ma duże, niezwykle głębokie i niemal hipnotyzujące, niebieskie oczy, otoczone wachlarzem długich, ciemnych rzęs. Łatwo się w nich zatracić. Bardzo delikatne, dziewczęce rysy twarzy, zgrabny, nieco zadarty nosek, gładka, jasna cera i pełne, różane usta. Jasmine wygląda niemal jak porcelanowa laleczka. Jest zresztą prawie tak samo krucha i delikatna. Uroda, której pozazdrościłaby jej sama Królewna Śnieżka.


* Jest bardzo uzdolniona plastycznie. Dużo maluje i rysuje. Zawsze ma przy sobie szkicownik. Całe swoje mieszkanie również pomalowała sama, ma fantazyjne dzieła na ścianach oraz meblach. Poza tym, uprawia także Decoupage. Czasami sprzedaje swoje dzieła na ulicy, na targach etc.
* Świetnie zna się na komputerach i innych technologiach. Planuje zostać grafikiem.
* Ma trochę problemów zdrowotnych - wyjątkowo słabe serce, problemy astmatyczne, emocjonalne. Bierze całe mnóstwo leków. . 
* Choć czyta wszystko, to jej ulubione gatunki książek to książki kryminalne, fantastyczne, psychologiczne, historyczne i romanse. Uwielbia komiksy.
* Słucha najróżniejszej muzyki, od popu, przez bluesa, folk i jazz, po rock i metal. Jej ulubieni wykonawcy to ci z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Stary, dobry rock w typie The Doors, Janis Joplin, Boba Dylana, czy Metalliki, AC/DC i Iron Maiden. 
* Ma bardzo dobry słuch muzyczny. Pięknie śpiewa, ma delikatny, anielski wręcz głosik. Poza tym, gra na fortepianie, gitarze, skrzypcach i wiolonczeli. Pisze też swoje piosenki.
* Świetnie gotuje i piecze, bardzo lubi siedzieć w kuchni.
* Jest niemal ekspertem w dziedzinie teatru i filmu. Kocha klasyczne kino, jest fanką Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Jamesa Deana, Elizabeth Taylor, Freda Astaire etc. Uwielbia chodzić do kina i do teatru.
* Ma ukochaną, burą kotkę Daisy.
* Kocha kwiaty i czekoladę. Tak najłatwiej jest ją przekupić.
* Ćwiczyła balet oraz tańczyła modern i lyrical jazz. Skończyła wraz z wyjazdem z Paryża.
* Zawsze pachnie lekkimi, kwiatowymi perfumami.
* Po nieszczęśliwym dzieciństwie ma na ciele kilka blizn, które chowa, jak może.


[Kartę kojarzyć można z innych blogów :D Mam nadzieję, że jakoś wyszła. Jakby były jakieś błędy, to proszę pisać, bo ze mnie gapa jest. Buźki użyczyła Emily Rudd. W tytule - Halina Poświatowska. Na wątki jestem chętna najprzeróżniejsze, powiązania i relacje również! Jasmine chętnie się zakocha, zaprzyjaźni, pokłóci itd. :D Zapraszam! :D]

Złożysz mnie kostka po kostce


CARLA AVA GARCIA
17.05.1983r.





Za przyjaciela ma kota, który bez słów pociesza nawet w dżdżyste dni, mrucząc przy boku, zadowolony z samej obecności, z bicia serca tuż przy jego sercu. Za kochanego mężczyznę - ekspres do kawy, który może nie wymasuje stóp ani nie obetrze samotnie spływającej po policzku łzy, ale rozbudzi aromatyczną kawą i da siłę do walki ze światem. Za matkę - chirurgię, która adoptowała ją, gdy po raz pierwszy przekroczyła próg New York-Presbyterian Hospital jako jego stażystka.

A więc to właśnie jest życie,
zajęcia dla początkujących.





Minimalistka z przyzwyczajenia. Urodzona jako introwertyczka. Chłodna z wyboru. Uparta - przez przypadek. Niecierpliwa - bo tak łatwiej. Profesjonalna kiedy trzeba. Szczera niezależnie od sytuacji. Waleczna - chwilami.

Zamiast uśmiechu - spojrzenie. Zamiast krzyku - szept. Zamiast tabletki - skalpel.

Im dłużej mierzę i liczę,
tym bardziej robię się głupia.




Nie zmienisz jej przyzwyczajeń, poglądów. Nie wniesiesz niczego do jej pustego życia, może poza niewyraźnym cieniem na ścianie, gdy z niewyjaśnionych przyczyn zaprosi cię do siebie. Odejdziesz, a cień podąży za tobą. Wszystko wróci do normy. Może tylko następnego dnia znajdzie włos na kanapie albo zapomnianą zapalniczkę. To nic. Znikniesz chwilę później.

Zrobimy dobre śniadanie
i ja w nie święcie uwierzę...


Carla, czyli:
  • dwudziestodziewięcioletnia pani doktor, właścicielka Specjalistycznej Poradni Pediatrycznej "CA-MED"; chirurg dziecięcy z marzeniami o specjalizacji z neonatologii;
  • urodzona w Vancouver Kanadyjka z hiszpańskimi korzeniami; siostra dwudziestopięcioletniego Hugo;
  • maniaczka sportu, ekologicznego jedzenia i zdrowego trybu życia; wróg papierosów i alkoholu w nadmiarze;
  • niepozorne dziewczę, wyglądające na mniej lat, niż ma w rzeczywistości, z maleńkimi dłońmi i kuszącym, aksamitnym głosem;
  • niezwykle skryta marzycielka, która chowa się przed światem, pracując za dwóch.



[Cześć i czołem! Karta dość oszczędna, ale proszę się nie bać, w wątkach potrafię się rozpisać. Zachęcam do rozpoczynania, jestem chętna na wszelkie powiązania, ale wolę te rozbudowane, nawet pogmatwane czy dziwne, byle by tylko coś się działo.
Zdjęcia pochodzą z deviantART. W cytatach Marika - "Bezsenność w Warszawie".]

wtorek, 28 sierpnia 2012

Just like the cigarettes hurt, just like whiskey burns... I guess I'm never gonna learn.

Na początku było błoto. Zasyfiały trawnik na festiwalu Glastonbury. Pełno ludzi, sporo alkoholu, opary trawki i zamroczenie LSD. Seks w zasmrodzonym kiblu, długie sekundy głośnych jęków i przyspieszone oddechy dwojga ludzi, którzy dziesięć minut temu znaleźli swoją drugą połówkę i właśnie umierali w jej ramionach, płodząc swoje pierwsze i ostatnie dziecko.
Miało być pięknie, a wyszło jak zwykle. Ilu z was, ćwoki, jest wynikiem przygodnego seksu? Ilu z was zostało przywitanych okrzykiem "Ja pierdolę!" na londyńskiej porodówce? Ilu z was urodziło się z zatruciem alkoholowym, bo wasza genialna mamusia lubiła popijać sherry? Łapki w górę, przecież nikt nie gryzie. 


...They could've saved me.
But instead I'm here drowning in my own fucking mind,
And I'll be damned if you're the death of me...

Potem była krew. Właściwie nic wartego zapamiętania. Pierwsze pięć lat życia? "Jadłem, piłem, rzygałem, srałem. Żyć nie umierać. Zupełnie jak teraz". Tylko że teraz jest już trochę inaczej. Trochę, bo przecież nie da się wymazać wspomnień, zmieniając nazwisko, tak jak nie da się zgwałcić prostytutki. Proste? Kurwa, jak drut! A jednak, prostytutkę da się ZAPŁODNIĆ. Lub zbrzuchacić, jak kto woli. Stąd ta krew, stąd bzdury opowiadane na dobranoc. "Danny grzecznie pójdzie spać, a mamusia wyjdzie do pracy. Tatuś wróci późno, nie czekaj na niego, synku". Głupia krowa, zupełnie jakby wszyscy dookoła nie wiedzieli, że się kurwisz, pomimo tego, że masz 'męża' i 'kochanego synka'. 
Ktoś jednak musiał być pierwszym w tej pojebanej rodzinie, ktoś musiał coś osiągnąć. Cudem. Nieplanowanie. Przecież w szkole nauczycielki czepiały się, zarzucając rudemu, pulchnemu chłopcu, że jest nikim i do niczego się nie nadaje, nie jest kreatywny, bo nie chce mu się robić kartki na dzień matki. A na co komu matka z rzeżączką? Więc skąd ten nagły sukces, skąd ci frajerzy z którymi- w wieku lat szesnastu- podbili dość wąskie terytorium w przemyśle muzycznym? Ale... nie na długo. Na tyle, żeby móc zarobić pieniądze na wyjazd. A potem ich porzucił. Bo był i jest dupkiem, który porzuca ludzi bez powodu; zwyczajnie, wsiada w samochód i tyle go widzieli. Nie, to nie było tak, że nie życzył im powodzenia. On bardzo chciał wyjechać. A Vancouver było wystarczająco daleko.


...Blood and ink stain the walls.
Silently with bloodied knuckles, I carry on
Hoping it's not too wrong...

Nie było już nic, co można by wpisać w jego życiorys. Bo nie był już sobą i tylko starzy kumple wiedzieli co się z nim dzieje. Każdej nocy inna dziewczyna, kto wie, może doktor Freud wymyśliłby jakieś powiązanie między tym, a patrzeniem na kurwiącą się matką w dzieciństwie? Każdej nocy inne drinki, inna meta z której zwijał się nad ranem, wyczołgując się spod rozgrzanego ciała parę lat starszej dziewczyny. Witamy w Kanadzie. Liczba populacji i tak nie ma znaczenia. Przynajmniej połowa dziewczyn da ci dupy za darmo. Ile miał lat? Osiemnaście. I przeżył przedawkowanie (cudem), a może nawet dwa, jeden prawie-zawał i jedną niezbyt wstydliwą chorobę weneryczną, którą zresztą szybko wyleczył. Pokolenie '85 chyba już tak miało.
I uwielbiał pakować się w kłopoty. W dzień pracując na zmywaku, w nocy uczył się pracy w radiach i gazetach. W weekendy można było spotkać go, jak z zapartym tchem śledzi nielegalne wyścigi po Vancouver i okolicach. Nadszedł wieczór w którym sam spróbował, z miejsca zajmując coś tam na zaimprowizowanym podium. Rozmowa pod tytułem "Damy ci pieniądze, tylko jeździj dla nas" miała swoje miejsce tuż po. I tak głodujący (bo z marnej pensji stażysty wyżyć się nie da, jak wiedzą wszyscy absolwenci wyższych uczelni) ale pełen zapału chłopak stał się "gwiazdą" wyścigów. I tu przyszła nowa tożsamość, a z nią pieniądze. Jeszcze więcej alkoholu i jeszcze więcej dziewczyn. No i koledzy z Wielkiej Brytanii, którzy od tamtej pory odwiedzali go regularnie. 



...Could be the end of the world
I'd still be laid here on my own wasting my life away...


Jak w starej piosence Oasis: "Szukałem czegoś, czym mógłbym się zająć, ale znalazłem tylko fajki i alkohol". Teraz, gdy już do końca zmienił swoje życie, coś jednak go gryzie. Coś, co każdego ranka mówi:  To nie jesteś ty. Rzuć w cholerę te wyścigi. Wróć do Londynu. Nie bądź kretynem. Z nawyków ciężko jest zrezygnować. Zwłaszcza, jeśli mieszka się w Kanadzie, gdzie albo szukasz rozpaczliwie czegoś, czym mógłbyś się zająć i udawać normalnego, albo pracujesz w tartaku i przemycasz whiskey ze Stanów. Możesz też polować na łosie, ale po szczytowej popularności pewnego wampira, psychofanki tegoż prawdopodobnie już wszystkie pożarły. 
Dlatego właśnie Daniel Samuel Bettley codziennie rano patrzy w twarz człowieka, który... osiągnął to co chciał. Ale chyba nie jest zbyt szczęśliwy. Więc tak jak George Clooney w swoim filmie, zaczął gapić się na kozy szuka alternatyw. Szuka pędu w życiu. I wieczorami, gdy ma dyżur w radiu, swoim brytyjskim akcentem ogłasza panowanie rock'n'rolla w mieście Vancouver. A w weekendy? A w weekendy zagląda do garażu, coś poprawia, coś przemalowuje... wyjeżdża na tor. Robi to rzadziej, ale jego mafijna rodzina rodzina z powiązaniami nie ma nic przeciwko. Zrobił dla nich co miał zrobić i kropka. Oni dla niego też. Dzięki nim miał gdzie mieszkać i czym jeździć, a oni przez jakiś czas mieli swoją kurę znoszącą złote jajka. I wszystko byłoby dobrze, gdyby był pierdolonym księciem z bajki. Ale nie jest. Nie łudźcie się.


...Another sunset, what a way to start another messy night
Another drink, another bar, another girl inside my arms...


DANIEL SAMUEL BETTLEY
urodzony 31 października 1985, Londyn
spiker radiowy
były gwiazdor nielegalnych wyścigów
wytatuowany dupek
wykwalifikowany pijak
złoty człowiek, pod warunkiem, że dacie mu whisky

~&~

Gwoli ścisłości:
cytaty pochodzą z tekstów zespołu Asking Alexandria- 
tytuł: Reckless&Relentless,
pod zdjęciami:  The final episode, A lesson never learned i When everyday's the weekend.
Na zdjęciach Danny Worsnop, wokalista tegoż zespołu.
Zapraszamy do wątków i powiązań, nie mam nic przeciwko żeby były dziwne.




piątek, 24 sierpnia 2012

Zaczynając od nowa...




Poszukaj w dokumentach…
Imiona: Blair Kinnat Liadan
Nazwisko: O’Hara
Data urodzenia: 13 września 1989r.
Miejsce urodzenia: Creeslough, Irlandia
Wykształcenie: Wyższe prawnicze
Zawód: Spiker
Stan cywilny: Panna


Tak naprawdę…
Suche fakty na zawsze pozostaną suchymi faktami. A życie panny O’Hara, rodowitej Irlandki, która zawsze powtarza, że jest z północy, nie z Północnej, było i jest o wiele bardziej intrygujące niż kilkadziesiąt literek wydrukowanych w CV. Było szalone dzieciństwo wychowywanej w rdzennie irlandzkiej rodzinie (skąd dość staroświeckie imiona, które osobiście bardzo lubi). Było milion ciepłych wspomnień, milion przygód i najwspanialszych chwil w życiu dzielonych z rodzeństwem. Były najlepsze wyniki w nauce. Było idealne życie w idealnym domu z nieidealnymi, ale wartymi wszystkiego, wydarzeniami, które pozwoliły stać się jej tą osobą, którą jest dziś. Ale potem życie pokazało, że sprawiedliwość jednak istnieje. I był bestialski gwałt. Była depresja, próby samobójcze. Była ciąża bliźniacza i była pojedyncza śmierć. Było przerażenie. Był poród i był list z najlepszej szkoły prawniczej w Irlandii. Były łzy. Była anoreksja, była bulimia. Była niemal śmierć. Było udawanie życia i udawanie nauki. Była ucieczka, ukryta pod nazwą przeprowadzki. A teraz jest nowe/nienowe życie w nowym kraju. Jest udawanie przed samą sobą, że potrafi być szczęśliwa. Przede wszystkim dla dziecka, które nie wie, że jego oczy są oczami człowieka, który zniszczył jej życie. Jest i było więcej, ale nie o wszystkim jest i była siła mówić.


A jeszcze…
- Jest osobą spokojną i zrównoważoną jak na swój wiek. Raczej nie bywa na imprezach, woli zacisze własnego mieszkania, ciszę kawiarni czy parku. W dużym mieście najbardziej chwali sobie anonimowość, z której skrzętnie korzysta, starając się nie zbliżać do innych ludzi, choć wmawia sobie samej, że kiedyś będzie gotowa na kontakty z innymi.
- Ma kota, Kleksa, który sam się adoptował, wchodząc do jej mieszkania przez otwarty balkon, i psa Mistrza, którego przygarnęła jej pięcioletnia córka, znajdując rasowca na ulicy.
- Mimo teoretycznego zaleczenia anoreksji Blair wciąż nienawidzi jeść i robi to tylko przez rozum, w jak najmniejszych ilościach, przez co nie grzeszy wysoką wagą. Jest to ironią, bo smak potraw przez siebie gotowanych lubi, co szybko zmienia się, gdy ma to coś zjeść sama. Jedyną potrawą, którą przyjmuję bez problemu, jest herbata.
- Po mieście porusza się niezbyt zadbaną Impalą, którą odziedziczyła po ojcu, fanie motoryzacji wszelakiej. Kiedyś marzyła o motorze, ale teraz ledwo starcza jej pieniędzy na mieszkanie i utrzymanie siebie i córki, więc odłożyła marzenia na później.
- Po gwałcie nie uprawiała seksu ani razu. Uważa się za osobą aseksualną, bo współżycie przyprawia ją o mdłości strachu i obrzydzenia. W szkole średniej odkryła w sobie skłonności biseksualne, teraz jednak zarówno kobieta jak i mężczyzna nie są już dla niej partnerami seksualnymi.
- Dużo rysuje i rzeźbi, ma nawet swoją pracownię w wynajętej za grosze piwnicy, gdzie spędza dużo czasu. Często zdarza jej się zasiedzieć tam nawet do rana, więc córka, która zazwyczaj jest tam z nią, niemal nigdy nie jest w przedszkolu o ustalonej godzinie, a ona sama ma już w radio nadany przydomek Pięciu Minut, bo tyle trzeba ją kryć, aby szef nie wywalił jej z pracy.
- Ludzie, którzy pracują razem z nią, to jedyne osoby w mieście, z którymi rozmawia w miarę swobodnie i potrafi się przy nich naprawdę szczerze śmiać, jednak ich znajomość nie wychodzi poza wieżowiec. Blair nie czuje się dobrze w kontaktach, nawet z nimi, w obcych miejscach.
- Nigdy nie zaprasza nikogo do mieszkania i nie chodzi do innych. Unika również pustych parkingów czy alejek. Córkę przestrzega przed nieznajomymi, jednak, dzięki interwencji matki, nie stała się nadopiekuńcza i toksyczna.
- Ma koszmary. Rzadko kiedy śpi spokojnie, a zawsze gdy się obudzi, wychodzi na balkon, inaczej nie da rady na powrót zasnąć.
- Ma wadę wzroku i choć najczęściej nosi soczewki, czyta w okularach. Ma również alergię na mleko i wszelkie jego przetwory, w tym też na lody. Raczej nie pije i nie pali, choć zdarza jej się popalać i popijać

***

Wątki zaczynać mogę sama (chyba, że jestem na telefonie, wtedy na pewno nie wyjdą długie), ale nie ze wszystkimi będę chciała je prowadzić. Zaczynając od tego, że Blair nie jest osobą zbyt towarzyską, a kończąc na tym, że nie chcę pisać "byle pisać". Celuję w jakieś ciekawsze fabuły, więc jeśli wątek zacznie być po prostu męczący, jest możliwość, że go zakończę. Odpisuję sobie tylko znaną kolejnością, więc proszę się nie dopominać wcześniej, niż po pięciu dniach, bo pominięcie kogoś przez przypadek raczej mi się nie zdarza, a bez uprzedzenia nie kończę. To chyba tyle. Jeśli ktoś przetrwał moje marudzenie, to gratuluję xD

czwartek, 23 sierpnia 2012

"Ludzie pochlebiają mi, dopóki im nie zawadzam." - Albert Einstein

naczelna sufrażystka
malarka
 
Nigdy nie była przykładną córką, nie przynosiła dumy własnym rodzicom ani nie była stawiana za przykład młodszemu rodzeństwu. Buńczuczna, z wiecznie zadartym nosem i wysoko uniesioną głową od zawsze miała własne zdanie, całkowicie odmienne od opinii innych ludzi. Nie akceptowała sprzeciwu czy głupich zakazów, była przesycona buntem i niekiedy agresją. Wyładowywała gniew na młodszej siostrze, meblach i ścianach. Samantha od najmłodszych lat latała wszędzie począwszy od własnego pokoju, poprzez podwórko sąsiadów, a skończywszy na pobliskim zoo, gdzie najchętniej spędzała cały swój wolny czas, dziwiąc się tym wszystkim pozamykanym w klatkach zwierzętom. Ona przecież na ich miejscu już dawno próbowałaby uwolnić się z tych paskudnych okowów i uciec od rozkazów. Zdecydowanie nie dla niej zostały stworzone wszelkie reguły i zasady, bo Samantha notorycznie wszystkie łamie i ani myśli o czymś tak przyziemnym jak konsekwencje, bo i po co? Już kilkakrotnie uciekła z domu przysparzając swoim rodzicom więcej trosk i przyprawiając ich o przedwczesne wypadanie włosów. Cóż, na pewno nie takiego zachowania spodziewałoby się po swojej córce małżeństwo poważnych i szanowanych lekarzy.
Wszystkie panujące na świecie normy Samantha ma w głębokim poważaniu, co w połączeniu z jej wyjątkowo wybuchowym temperamentem i naturą skorą do wszelkich sporów jest bardzo osobliwą mieszanką. Sprzeciwia się wszystkiemu i wszystkim - nawet hierarchii panującej we własnym domu. Kult mężczyzny jako głowy rodziny w ogóle do niej nie przemawia i Sam zdecydowanie wolałaby, by matka miała takie same prawa jak ojciec, w końcu mamy już XXI wiek. Niestety nie ma nic do powiedzenia, bo nie dość, że jest kobietą to jeszcze dzieckiem, więc już całkowicie odmówiono jej prawa głosu. No i takim oto sposobem panna Rossen stała się pewnego rodzaju feministką, za co w poprzedniej szkole nadano jej przydomek naczelnej sufrażystki. Prawda jest jednak taka, że Samantha posiada własne, bliżej nie nazwane, poglądy i ciągle się ich trzyma, a do tego jest gotowa oddać za nie życie. Na swoim koncie ma już strajk głodowy w obronie zwierząt z pobliskiego zoo i palenie staników w domu (za co dostała trzytygodniowy szlaban, ale jakoś się tym zbytnio nie przejęła) w obronie praw matki.
W szkole też nigdy nie była aniołkiem, w sumie daleko jej do niego zawsze i wszędzie pod każdym możliwym względem. Notorycznie lądowała na dywaniku za swoje pełne kreatywności pomysły, których nigdy nie doceniało szanowne grono pedagogiczne. W imię wyższych i o wiele ważniejszych spraw Samantha kradła na przykład leki ze szkolnego gabinetu pielęgniaskiego, albo zapuszczała się do piwnic i na sam dach, udając sama przed sobą, że wcale nie odczuwa czegoś takiego jak strach. Na lekcjach natomiast zawsze była jedną z tych osób, które nieumyślnie rozwalały całe zajęcia. Zawsze z głową w chmurach prowadziła wewnętrzne monologi, niekiedy zapominając o obecności innych ludzi w sali. W takich chwilach wstawała z zza biurka i zaczynała chodzić po całym pomieszczeniu ze spuszczona głową, szepcąc pod nosem jakieś słowa. No a w dodatku była przy tym zawsze tak nieuważna, że na coś wpadała, albo strącała. Na szczęście nauka nigdy nie przychodziła jej z wyjątkową trudnością więc szybko nadrabia zaległości, a odkąd wyrwała się z rodzinnego domu zajmuje tym, co kocha najbardziej - sztuką.
Łatwo ją zirytować, bo Samantha nie ma za grosz czegoś takiego jak cierpliwość, a do tego jest w pewien pokrętny sposób naiwna do tego stopnia, że reaguje niemalże na każdą zaczepkę. Niejednokrotnie już toczyła pojedynki (na pięści też, a co) na szkolnych korytarzach, a gdy ponosiła porażkę grzecznie wracała do swojego pokoju i opracowywała plan krwiożerczej zemsty. Nigdy ją jakoś z tego powodu nie gryzło sumienie, bo Sam przecież atakuje tylko wtedy, gdy wie, że ktoś jest winny. Zawsze zaczyna się tak samo - od słownych potyczek, no a potem to już różnie się dzieje, ale Samantha nigdy nie oddaje podobnej walki walkowerem tylko toczy ją do końca, nawet wtedy, gdy wie że nie ma żadnych szans. Uparte z niej stworzenie, nawet bardzo, a do tego całkowicie nieodpowiedzialne i strasznie narwane. Cały czas potrzebuje kogoś, kto mógłby ją nieco przystopować (niestety wszyscy wymiękają po tygodniu) albo towarzyszyć w tym zwariowanym życiu, ale jakoś się na to nie zanosi w najbliższej dekadzie.
Nie jest jakoś przesadnie otwarta na nowe znajomości, nie obdarza zaufaniem każdej napotkanej osoby, a pomimo to niektórzy ludzie po prostu do niej lgną, z czego w gruncie rzeczy jest zadowolona, bo może ich przeciągać na swoją stronę. Oczywiście nie zawsze jest tak kolorowo, Samantha nie raz była pośmiewiskiem całej szkoły, ale nigdy się tym zbytnio nie przejmowała, bo po tygodniu wszystko wracało na swoje miejsce - ludzie mieli nową sensację a ona święty spokój na najbliższe pół roku. I w zasadzie taki układ jej pasuje, bo od czasu do czasu lubi być w centrum uwagi i jakoś wykorzystywać tę chwilową sytuację do swoich niecnych celów.

  • Samantha urodziła się w Bostonie 3 kwietnia 1990r.
  • Posiada młodszą o trzy lata siostrę, którą wbrew pozorom kocha nad życie. Ma na imię Alice. 
  • Studiowała w Ontario College of Art and Design w Toronto.
  • Dorabiała sobie od czasu do czasu w nocnym klubie - raz na wozie, raz pod wozem w dosłownym znaczeniu.
  • Pali i pije, sporadycznie zażywa narkotyki, bo to wspomaga jej zdolności percepcyjne i otwiera umysł.
  • Jest nieco ekscentryczna, zbyt waleczna i narwana, ale generalnie ma waszą opinię głęboko w tyłku.

środa, 22 sierpnia 2012

Hello life, I’m ready to start living you to the fullest.


Analeigh Cali Malen
ur. 14 października 1986 w Vancouver
zamieszkuje apartament na Marinaside Crescent
córka Lisbeth i Austina Malen, siostra Alison i Cartera
oficjalnie: światowa tancerka dająca lekcje tańca współczesnego; nieoficjalnie: właścicielka kwiaciarni 'Violet', w której udaje jedynie pracownicę

Brzydkie kaczątko. Nigdy nie była wyjątkowa. Od dziecka niezbyt ładna, niezbyt lubiana, niezbyt popularna, niezbyt.. Można by tak mówić i mówić, a najwięcej do powiedzenia mieliby znajomi jej rodzeństwa, Alison i Cartera. Śmiało stwierdziliby, że jest nudna i adoptowana. Obejrzeć ich zdjęcia z dzieciństwa i uwierzyć, że ta dziewczyna z nijakimi, żółtymi włosami, z aparatem na zębach który nosiła od czternastego do osiemnastego roku życia i dużymi okularami, które kilka lat temu nie uważane były za tak seksowne jak dzisiaj, to siostra bliźniaczka tej słodkiej blondyneczki z nieskazitelną urodą, która stoi obok? Każdy by ją wyśmiał. A jednak tak było, naprawdę była tym nijakim dzieckiem. Jej życie nie było tak różowe jak rodzeństwa, ale nigdy nie czuła się gorsza. Rodzice ją kochali, brat i siostra pilnowali, żeby nie miała problemów z ich znajomymi, w końcu byli popularni, a ona korzystała z faktu, że na nazwisko miała Malen. Przynajmniej tak wyglądało jej życie aż do ukończenia szkoły średniej, kiedy to wyprowadziła się z kraju. Zwiedziła przez sześć lat Europę i nikt nie wie czy stało się to pomiędzy Wenecją i Paryżem, Oslo i Dublinem czy Londynem i Kopenhagą, ale gdzieś tam się zmieniła. Brzydkie kaczątko stało się łabędziem. Całkiem nieoczekiwanie i trochę.. Nie chętnie? Okulary zostały zamienione na soczewki, aparat na zęby znikł, a włosy przestały być takie nijakie. Nagle tej figury, cery i burzy blond loków zazdrościły jej wszystkie znane jej tancerki Europy i Ameryki. Wyładniała, ale się nie zmieniła. Charakter ukształtowany w dzieciństwie, gdy zawsze stała z boku i patrzyła na sukcesy rodzeństwa sprawił, że nadal jest cichą i spokojną kobietą, nie stara się wyróżniać z tłumu, a swój uśmiech posyła każdej napotkanej osobie bez względu na to czy ją zna, czy nie. Nauczona tego przez rodziców, parę zamożnych aktorów, którzy od lat brylują na czerwonym dywanie, a ich dzieci często razem z nimi pojawiają się na różnych galach i bankietach. Anali zaprzestała tego, gdy wyjechała robić karierę tancerki, ale odkąd wróciła do rodzinnego miasta trzy miesiące temu pokazuje się na przyjęciach. Teraz już nie tylko jako córka tych Malenów, ale jako ta najmłodsza Malen, która zdobyła wiele nagród tanecznych i wyrosła na niezwykle ładną kobietę. Teraz, gdy staje do zdjęcia z bratem i siostrą już nikt nie wątpi, że pochodzi z tej rodziny.
Przez to, że różniła się tak od rodzeństwa, nie imprezowała tak często jak oni. Była tą najgrzeczniejszą, najmłodszą córeczką Malenów, która spędzała czas głównie nad książkami i na sali tanecznej. Spokojna, cicha, trochę nieśmiała, przyjazna, łagodna, ciepła... Nie zmieniła się przez te lata ani trochę. Nadal tak samo cierpliwa, nadal powoli dążąca do założonego celu, nadal pełna pasji i miłości do tych, których kocha i do tego, co lubi robić. Nie jest jedną z tych odważnych dziewczyn, które flirtują na pierwszym spotkaniu, zachowują się dwuznacznie i wskakują do łóżka obcych facetów. Wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś nie wierzy, że w XXI wieku, w wieku prawie 26 lat można być dziewicą to Analeigh chętnie udowodni, że jednak można i nie trzeba uprawiać seksu z każdym. Nie była przeciwna samemu zbliżeniu z kimś, nie. Zwyczajnie nie było takiej osoby. W szkole nie była pośmiewiskiem tylko dzięki Alison, a gdy wyjechała tancerze nie zwracali na nią uwagi dopóki jej geny się nie obudziły i nie wyładniała. Nie poszła jednak z nikim do łóżka. Tyle lat żyła bez nieskazitelnej cery i ładnej buzi, że nie zamierzała posługiwać się nią do rozpoczęcia swojego życia seksualnego. Czeka. Nie na księcia z bajki, ale na kogoś, kto nie będzie traktował jej jak dziwkę i umówi się na kolejną randkę zamiast od razu ciągnąć do swojej sypialni. Zwyczajnie jest uczuciowa, nie lubi być traktowana powierzchownie. Uchodzi za miłą dziewczynę, która lubi dzieci, lubi pomagać, bierze udział w wielu akcjach charytatywnych i na pewno nie należy do snobek nie widzących cierpienia innych. Na sali tanecznej jest tak samo przyjacielska, jak i w życiu. A wchodząc do kwiaciarni w której pracuje i której właścicielką jest, choć nikt nie ma o tym pojęcia, zawsze powita Cię ciepłym uśmiechem. Nie lubi być podła i na ogół nie jest. Jak ktoś stanie jej na odcisk to czasem podniesie głos, czasem odejdzie z ciężkim sercem i ze łzami w oczach, ale zawsze da drugą szansę. Wybacza, nagminnie. Usprawiedliwia innych, jeszcze częściej. Taką już jest uroczą, kanadyjską dziewczyną.
Odkąd się zmieniła, a raczej jej ciało dojrzało nie może narzekać na brak zainteresowania. Nie stara się jednak nikomu przypodobać, bo nigdy tego nie robiła. Nie nakłada na siebie ogromnej ilości makijażu. Głównie eyeliner i maskara do podkreślenia dużych, zielonych oczu i róż na policzki do przykrycia częstego rumienienia się. Włosy na ogół rozpuszczone, trochę potargane i naturalnie układające się w lekkie fale spływają jej za łopatki. Niezbyt wysoka, bo posiadająca jedynie 168cm wzrostu, ale dzięki temu nie waha się zakładać buty na wysokim obcasie, bo wie, że i tak nie będzie wyższa od większości mężczyzn, których zna, a szpilki wyjątkowo lubi. Ubiera się i elegancko, i luźno równocześnie. Bardziej sportowe ciuchy ma tylko na sali tanecznej i podczas biegania w parku. Posiada małe znamię na karku w kształcie koniczyny, a niedawno zrobiła sobie na lewym boku mały tatuaż z fiołkiem i napisem "aspire&create".
Dodatkowo: lubi grać w kosza, do czego nagminnie zmuszał ją brat w dzieciństwie; codziennie rano biega; nie pali papierosów; pije, ale mało; lubi spędzać czas z dziećmi; zamierza otworzyć fundację dla dzieci chorych na białaczkę; uwielbia sushi; gotowanie to jej hobby, które stale pielęgnuje i wynajduje nowe przepisy - jest smakoszką; jeździ czarnym astonem martinem db9; ma własną motorówkę - prezent od rodziców; nigdy się nie odchudzała ani nie zrobiła sobie operacji, o co podejrzewa ją prasa.

Przeczytaj & Odkryj
[wkrótce]


_________________________________
Twarzy użyczyła Amber Heard. Wątki, powiązania - taak. Skomplikowane, z kosmosu - taak. W końcu po coś na tym blogu się siedzi. (:

niedziela, 19 sierpnia 2012

Wierzyłam szczerze w wieczne prawo baśni, co każe sobie istnieć dla morału.


Tatyana Yemelyanova 

W starej części tego miasta proszą chorzy o jałmużnę,
gdy już mają ile trzeba, to kupują heroinę.
A nocami pod domami okradane samochody,
boję chodzić się po nocy, tyle teraz jest przemocy.

Tatyana Nikolaievna Yemelyanova, urodzona 13 lutego 1984 w Petersburgu, sierotka Marysia wprost z moskiewskiej szkoły baletowej, Odetta i Aurora, uprzedmiotowiona była królewna sceny, poczucie siebie i własnej wartości poszło w las razem z nauką o świecie otaczającym, nieutalentowana skrzypaczka - rzępoli dla własnej przyjemności, której nie umie zaznawać na zbyt wiele sposobów, po Odessie pijana chodzi. Nie jest głupią cipką z IQ na poziomie temperatury pokojowej, ale wypisuje po dworcowych kiblach na brudnych ścianach teksty jakby wprost wyjęte z ścierkoprozy Coelho, chociaż wymyśla je sama z czarnymi stringami na wysokości kostek i kawałkiem papieru toaletowego w ręce, bo tak bardzo nie rozumie tajemniczego zjawiska miłości. Tata kochał ją tylko w nocy, stąd nie tyle wstręt do mężczyzn, co tryb mordercy, kiedy którykolwiek zechce wepchnąć łapę pod jej bluzkę. Bycie dziewczynką na pokaz, która pierwsza z grupy weszła na pointy i wykręcała najwięcej piruetów zostało jej do dzisiaj, bo nie bardzo wie, co innego ma do zaoferowania poza ciałem. Tatyana nie rozumie szczęścia, nie ma do nikogo żalu, nie ma wahań nastrojów, w ogóle rzadko miewa jakikolwiek nastrój. Nie śmieje się, nie płacze, nie czuje się związana z żadnym człowiekiem lub miejscem, chociaż bardzo by chciała kiedyś poczuć cokolwiek. Chciałaby obgryzać tynk ze ścian z bólu i biec przez miasto, śmiejąc się jak kretynka do wszystkich mijanych w szaleńczym pędzie ludzi. Jest dziwna, ale nie czuje nawet, że odstaje od reszty w miarę normalnej ludności planety Ziemi. Powinna siedzieć na terapii, zamiast tego siedzi po nocach w fotelu z kolejną książką z kolekcji i zastanawia się, co jest z nią nie tak. Od miesiąca uczy w szkole tańca i nie ma odwagi zjechać trzydzieści dwa piętra niżej, żeby poinformować szefa biura detektywistycznego o paru sprawach, które są ważne dla nich obojga. To w końcu jego adres z dopiskiem 'możesz mu ufać' ma wypisany na obrzydliwej pocztówce z Vancouver, którą dostała od brata dwa lata wstecz. Właśnie tego brata, który był jedynym ważnym człowiekiem w jej życiu i na swój sposób o nią dbał, zawsze i bez względu na wszystko. Nigdy nie była w normalnym związku, nie widzi sensu życia, ale nie myśli o śmierci, bo jest tak samo mało pociągająca jak kontynuowanie swojego istnienia bez celu. Nie jest agresywna, nie jest nawet niemiła, nie chce dla nikogo źle, nie potrafi tylko zaangażować się w cokolwiek. Ona po prostu robi to, o co się ją poprosi, nie narzekając i nie tryskając entuzjazmem. Jest dobrze wytresowaną dziewczynką.

Dodatkowo:
- jej tetetka do obrony przed całym złem tego świata, którą dostała od brata, kiedy wyjeżdżał, żeby już nie wrócić do ich patologicznego domu, pływa w jeziorze Ładoga, bo wrzuciła ją do Newy przed wylotem do Vancouver
- jak na gwiazdę baletu przystało, miała swego czasu przygodę z anoreksją, odechciało jej się zagłodzenia, kiedy zrezygnowała z zawodowego tańca po śmierci brata
- nie pamięta, kiedy cokolwiek jej się śniło
- nie ogląda telewizji, praktycznie nie korzysta z komputera, codziennie czyta poranne gazety
- nie potrafi się malować i tego nie robi


James Sanders
(Iakov Yemelyanov)

Dziewczyny tak żałośnie tanie, że kurwiąc się na chleb nie macie
i wy wytworne, dumne panie, co mężów do nich posyłacie. (...)
Wy też żyjecie dzięki zbrodni, z was także sprawiedliwość drwi,
jesteście do mnie tak podobni, więc proszę was - przebaczcie mi.

Iakov Nikolaievich Yemelyanov, urodzony 27 grudnia 1975 w Nowosybirsku, zginął 13 lutego 2011 w Vancouver, nawrócony kryminalista, złe dziecko cudownego systemu, najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostał jakikolwiek wywiad, zrobiony w chuja kiedy już uwierzył w swoją misję, absolwent medycyny na Harvardzie, rusofil i komuch, do tego zwolennik bardzo długiej kreski, obywatel USA, przez cztery lata rezydent San Quentin, wrobiony przez ex-kolegów z mafii w sprawy, z którymi nie miał nic wspólnego, co zapewniło mu sympatyczny, dwudziestoletni wyrok. A potem nastał piękny dzień, w którym miał do wyboru dalej siedzieć na tyłku w celi albo zacząć owocną współpracę z tak zwanym wywiadem. Jako sprzedajna dziwka nie miał większych rozterek związanych z podjęciem decyzji. Nie spodziewał się, że znajdzie pierwszego i ostatniego przyjaciela w swojej żałosnej egzystencji na tym świecie i kobietę, która będzie go kochać pomimo tego, że nie miał jej nic do zaoferowania jako skrzywdzone wieczne dziecko, które stało się sadystą. Po pięciu latach współpracy dowiedział się, że niestety plany się zmieniły i jednak wróci na wygrzane miejsce w San Quentin, za Tristana umierał wolny i szczęśliwy jak nigdy dotąd.