środa, 22 sierpnia 2012

Hello life, I’m ready to start living you to the fullest.


Analeigh Cali Malen
ur. 14 października 1986 w Vancouver
zamieszkuje apartament na Marinaside Crescent
córka Lisbeth i Austina Malen, siostra Alison i Cartera
oficjalnie: światowa tancerka dająca lekcje tańca współczesnego; nieoficjalnie: właścicielka kwiaciarni 'Violet', w której udaje jedynie pracownicę

Brzydkie kaczątko. Nigdy nie była wyjątkowa. Od dziecka niezbyt ładna, niezbyt lubiana, niezbyt popularna, niezbyt.. Można by tak mówić i mówić, a najwięcej do powiedzenia mieliby znajomi jej rodzeństwa, Alison i Cartera. Śmiało stwierdziliby, że jest nudna i adoptowana. Obejrzeć ich zdjęcia z dzieciństwa i uwierzyć, że ta dziewczyna z nijakimi, żółtymi włosami, z aparatem na zębach który nosiła od czternastego do osiemnastego roku życia i dużymi okularami, które kilka lat temu nie uważane były za tak seksowne jak dzisiaj, to siostra bliźniaczka tej słodkiej blondyneczki z nieskazitelną urodą, która stoi obok? Każdy by ją wyśmiał. A jednak tak było, naprawdę była tym nijakim dzieckiem. Jej życie nie było tak różowe jak rodzeństwa, ale nigdy nie czuła się gorsza. Rodzice ją kochali, brat i siostra pilnowali, żeby nie miała problemów z ich znajomymi, w końcu byli popularni, a ona korzystała z faktu, że na nazwisko miała Malen. Przynajmniej tak wyglądało jej życie aż do ukończenia szkoły średniej, kiedy to wyprowadziła się z kraju. Zwiedziła przez sześć lat Europę i nikt nie wie czy stało się to pomiędzy Wenecją i Paryżem, Oslo i Dublinem czy Londynem i Kopenhagą, ale gdzieś tam się zmieniła. Brzydkie kaczątko stało się łabędziem. Całkiem nieoczekiwanie i trochę.. Nie chętnie? Okulary zostały zamienione na soczewki, aparat na zęby znikł, a włosy przestały być takie nijakie. Nagle tej figury, cery i burzy blond loków zazdrościły jej wszystkie znane jej tancerki Europy i Ameryki. Wyładniała, ale się nie zmieniła. Charakter ukształtowany w dzieciństwie, gdy zawsze stała z boku i patrzyła na sukcesy rodzeństwa sprawił, że nadal jest cichą i spokojną kobietą, nie stara się wyróżniać z tłumu, a swój uśmiech posyła każdej napotkanej osobie bez względu na to czy ją zna, czy nie. Nauczona tego przez rodziców, parę zamożnych aktorów, którzy od lat brylują na czerwonym dywanie, a ich dzieci często razem z nimi pojawiają się na różnych galach i bankietach. Anali zaprzestała tego, gdy wyjechała robić karierę tancerki, ale odkąd wróciła do rodzinnego miasta trzy miesiące temu pokazuje się na przyjęciach. Teraz już nie tylko jako córka tych Malenów, ale jako ta najmłodsza Malen, która zdobyła wiele nagród tanecznych i wyrosła na niezwykle ładną kobietę. Teraz, gdy staje do zdjęcia z bratem i siostrą już nikt nie wątpi, że pochodzi z tej rodziny.
Przez to, że różniła się tak od rodzeństwa, nie imprezowała tak często jak oni. Była tą najgrzeczniejszą, najmłodszą córeczką Malenów, która spędzała czas głównie nad książkami i na sali tanecznej. Spokojna, cicha, trochę nieśmiała, przyjazna, łagodna, ciepła... Nie zmieniła się przez te lata ani trochę. Nadal tak samo cierpliwa, nadal powoli dążąca do założonego celu, nadal pełna pasji i miłości do tych, których kocha i do tego, co lubi robić. Nie jest jedną z tych odważnych dziewczyn, które flirtują na pierwszym spotkaniu, zachowują się dwuznacznie i wskakują do łóżka obcych facetów. Wręcz przeciwnie. Jeśli ktoś nie wierzy, że w XXI wieku, w wieku prawie 26 lat można być dziewicą to Analeigh chętnie udowodni, że jednak można i nie trzeba uprawiać seksu z każdym. Nie była przeciwna samemu zbliżeniu z kimś, nie. Zwyczajnie nie było takiej osoby. W szkole nie była pośmiewiskiem tylko dzięki Alison, a gdy wyjechała tancerze nie zwracali na nią uwagi dopóki jej geny się nie obudziły i nie wyładniała. Nie poszła jednak z nikim do łóżka. Tyle lat żyła bez nieskazitelnej cery i ładnej buzi, że nie zamierzała posługiwać się nią do rozpoczęcia swojego życia seksualnego. Czeka. Nie na księcia z bajki, ale na kogoś, kto nie będzie traktował jej jak dziwkę i umówi się na kolejną randkę zamiast od razu ciągnąć do swojej sypialni. Zwyczajnie jest uczuciowa, nie lubi być traktowana powierzchownie. Uchodzi za miłą dziewczynę, która lubi dzieci, lubi pomagać, bierze udział w wielu akcjach charytatywnych i na pewno nie należy do snobek nie widzących cierpienia innych. Na sali tanecznej jest tak samo przyjacielska, jak i w życiu. A wchodząc do kwiaciarni w której pracuje i której właścicielką jest, choć nikt nie ma o tym pojęcia, zawsze powita Cię ciepłym uśmiechem. Nie lubi być podła i na ogół nie jest. Jak ktoś stanie jej na odcisk to czasem podniesie głos, czasem odejdzie z ciężkim sercem i ze łzami w oczach, ale zawsze da drugą szansę. Wybacza, nagminnie. Usprawiedliwia innych, jeszcze częściej. Taką już jest uroczą, kanadyjską dziewczyną.
Odkąd się zmieniła, a raczej jej ciało dojrzało nie może narzekać na brak zainteresowania. Nie stara się jednak nikomu przypodobać, bo nigdy tego nie robiła. Nie nakłada na siebie ogromnej ilości makijażu. Głównie eyeliner i maskara do podkreślenia dużych, zielonych oczu i róż na policzki do przykrycia częstego rumienienia się. Włosy na ogół rozpuszczone, trochę potargane i naturalnie układające się w lekkie fale spływają jej za łopatki. Niezbyt wysoka, bo posiadająca jedynie 168cm wzrostu, ale dzięki temu nie waha się zakładać buty na wysokim obcasie, bo wie, że i tak nie będzie wyższa od większości mężczyzn, których zna, a szpilki wyjątkowo lubi. Ubiera się i elegancko, i luźno równocześnie. Bardziej sportowe ciuchy ma tylko na sali tanecznej i podczas biegania w parku. Posiada małe znamię na karku w kształcie koniczyny, a niedawno zrobiła sobie na lewym boku mały tatuaż z fiołkiem i napisem "aspire&create".
Dodatkowo: lubi grać w kosza, do czego nagminnie zmuszał ją brat w dzieciństwie; codziennie rano biega; nie pali papierosów; pije, ale mało; lubi spędzać czas z dziećmi; zamierza otworzyć fundację dla dzieci chorych na białaczkę; uwielbia sushi; gotowanie to jej hobby, które stale pielęgnuje i wynajduje nowe przepisy - jest smakoszką; jeździ czarnym astonem martinem db9; ma własną motorówkę - prezent od rodziców; nigdy się nie odchudzała ani nie zrobiła sobie operacji, o co podejrzewa ją prasa.

Przeczytaj & Odkryj
[wkrótce]


_________________________________
Twarzy użyczyła Amber Heard. Wątki, powiązania - taak. Skomplikowane, z kosmosu - taak. W końcu po coś na tym blogu się siedzi. (:

36 komentarzy:

  1. [ Ja ci daję wolną rękę :D Mogą się dobrze dogadywać z tym nie ma problemu bo przeczytałam całą kartę i przyznaje że bardzo bardzo mi się podoba Twoja postać ^^ Więc pisz co chcesz ja zawsze będę zadowolona :D ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ooo, uwielbiam Amber i oczywiście też chce wątku! Pomysły mi się podobają, może być ten drugi. Jeśli mam zacząć, to postaram się to zrobić dziś, a jak nie to jutro, bo jakoś straciłam wenę przez ostatnie dni ;c]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Na wątek chętna zawsze i podobają mi się Twoje pomysły. Jestem za tym by się znały, może nawet przyjaźniły- w gruncie rzeczy są trochę do siebie podobne. Mogą i razem biegać, i chodzić na sushi, i robić mnóstwo innych rzeczy razem jak, i Brook mogła pomóc- albo może w przyszłości( będzie może ciekawiej) pomóc jej bratu.
    Mam zacząć? Jak tak to raczej już nie dzisiaj ;)]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Podziwiam Cię, wymyśliłaś powiązania dla każdego tutaj? Dziewczyno ♥ Ja nawet kart nie mogłam doczytać do końca, a co dopiero tak jak ty..
    A co do powiązania to jest dobre. Właściwie mogły się poznać na takiej imprezie charytatywnej i do teraz utrzymać kontakt. Byłoby miło (: Mogę dodać tylko, że jeśli byś chciała Jazzmyn z czasem może zostać kimś na rodzaj ' osobistej stylistki ' tzn. Może doradzać jej jak się ubrać itp. na występy, ale to już moje fantazje ; p
    Wgl podoba mi się strasznie Twoja postać, a żeby było sprawiedliwie to ja może zacznę wątek? ^.^ ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [gdziezby tam słomiany zapał xD po prostu wakacje i jakoś tak wyszło : ) A wątek baaardzo chętnie, jakiś pomysł może?
    Tristan.]

    OdpowiedzUsuń
  6. [pani xD A nie głupi pomysł z tym, żeby on ją kojarzył 'przez' jej brata, przyznam że nie przepadam za wątkami, w których postaci dopiero sie poznają, a to bedzie przyjemna odmiana jak już się bedą choć troszke znali : )]

    OdpowiedzUsuń
  7. [mhm ;d. GA - kocham!
    I tak, PLL też oglądałam xd. <3 ale mam zaległości w najnowszym sezonie. ;x
    I w sumie, powiązanie by mi nawet odpowiadało, choć Andro raczej nie ma dobrych kontaktów ze swoją rodziną, w sumie w ogóle ich nie utrzymuje, ale A i jej siostra mogłyby być wyjątkiem, o. Nie mam nic przeciwko ;p]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ja zaczne, nie ma problemu, tylko wyskocze do miasta, pozałatwiam pare spraw i wracam zaczynać :) ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Och, spokojnie, mi tam się nie spieszy do wątkowania xD Teraz to i tak tylko administracyjne sprawy ogarniam, bo w przeciwieństwie do założycielki mam internet na swoich wakacjach xD
    To czekam aż przestanie boleć głowa :) Pamiętaj, że masz dużo czasu, aż do poniedziałku, gdy to pewnie wezmę się do roboty ;)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [ Hmmm New Look miał być pismem w sumie typowo o modzie, ale też dla kobiet więc wszelkiego rodzaju wywiady wchodzą w grę. Pomysły fajne, ale nie mam siły na zaczęcie. I tak, drugi pomysł zdecydowanie lepszy ;) ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Zdobyłaś internet ty wredoto! A ja już zaczęłam się logować na Anastasie zeby Ci pomoc! xD]

      Usuń
  11. Całe swoje życie, jakie dotychczas prowadziła, poświęciła szkole tańca. Jej zamiłowanie do tego było tak ogromne że nie sposób było zauważyć jak dużą radość daje jej prowadzenie kursów z młodzieżą, dziećmi czy ludźmi starszego pokolenia. Kiedyś każdy wątpił w to że jej się uda tego dokonać. Jednak Kate z zaciśniętymi zębami dopięła swego, była szefową, główną instruktorką. Uczyła wszystkiego ale z czasem dawało się to we znaki. Większe zmęczenie, brak czasu dla siebie. Ale czy żałowała? Nie.
    Od pewnego czasu miała ze sobą dwie kobiety które podzielały jej zamiłowanie do tańca. Jedna Tatyana która uczyła baletu, druga to była Analeigh. Urocza dziewczyna o niesamowitych zdolnościach przekazywania swojego zamiłowania. Dostawała same pochwały na jej temat. I trudno się było dziwić. Sama nie raz poszła na jej zajęcia podpatrzeć co umie. Ale nie musiała. Była świetną tancerką i było to widać.
    Tego dnia Kate zasiadła przy swoim biurku korzystając z wolnych godzin i zaczęła przeglądać wszystkie papiery które znajdowały się w szufladzie. Porozwalane, pomięte. Niestety to trzeba było Katerinie zarzucić, że nie umiała zachować ładu w papierach od razu, tylko po jakimś czasie bierze się za porządki. Wyjęła teczki z podpisami i zaczęła wkładać każdą kartkę do odpowiedniej teczki. I wtedy usłyszała głos Analeigh. Jej ręce zastygły w bezruchu i uniosła spojrzenie na dziewczynę jednak z miną poważną.
    -Twój uśmiech mnie onieśmiela. Wal.
    Zaśmiała się cicho odsuwając na chwilę od siebie papiery. Zamierzała wysłuchać dziewczyny nie porządkując papierów jednocześnie. Jakby to wyglądało?
    -Siadaj sobie kochana i mów co tam ci się kryję pod tą czupryną.
    Oparła się wygodnie fotel czekając aż dziewczyna zacznie mówić.

    OdpowiedzUsuń
  12. [Hm, a ja bym to bardziej skorygowała to tego, że Carter po prostu był jego najlepszym przyjacielem, był niczym brat. I przykładowo Ana na przykład mogła się w nim podkochiwać, ale że była takim brzydkim kaczątkiem to on nie bardzo zwracał na nią uwagę, właśnie była dla niego bardziej jak siostra i teraz spotkają się po latach i no.. xd bo tak przyszywane kuzynostwo.. nawet to mi bardzo nie pasuje, bo John raczej nie chce mieć wspólnego z żadną rodziną, czy tą bliższą, czy dalszą ;p]

    Black

    OdpowiedzUsuń
  13. Cud na cudami, Tristan postanowił w końcu pojawić się w swoim miejscu pracy i to tylko dlatego, że jego kobieca prawa ręka niestety zachorowała. To straszne, bo Tristan kompletnie nie orientował się w papierkowej robocie, która czekała na niego w biurze. Głównie dlatego postanowił najpierw skoczyć na kawę i poudawać trochę, że wcale nie ma do roboty tyle ile rzeczywiście ma. Siedząc spokojnie na korytarzu (?)z kawą z automatu w ręce w oddali zobaczył twarz znajomej blondynki. - Dzień dobry - uśmiechnął sie lekko kiedy dziewczyna przechodziła tuż obok niego. Jakiśczas temu poznali sie na imprezie organizowanej przez brata Analeigt i od tej pory wpadali na siebie od czasu do czasu w różnych, dziwnych sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
  14. [No ja właśnie na temat 3sezonu słyszę różne, sprzeczne opinie ;p
    Postaram się coś zacząć wieczorem, jeśli jeszcze podsuniesz mi jakieś miejsce spotkania ;)]

    OdpowiedzUsuń
  15. [nie jestem dobra w zaczynaniu to poczekam ;d]
    Black

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Fajnie, że na blogu nie pojawiają się osoby ze słomianym zapałem. Gdyby wszyscy podchodziliby do postaci w taki sposób jak Ty to takie społeczności by się biły o rekordy komentarzy haha Ale ja już nie piszę bez sensu, zaczynam (: ]

    Dzisiaj jej współlokator Jasper, obchodził dwudzieste trzecie urodziny. Mówił, że nie potrzebuje żadnych prezentów, ale Jazzmyn już zdąrzyła coś odpowiedniego dla niego znaleźć. Planowała też imprezę, a że był cały dzień w pracy mogła też przygotować mieszkanie na jego przybycie.
    Udało jej się skończyć pracę godzinę wcześniej niż normalnie mimo że cały dzień miała zawalony. Nie zdążyła dzisiaj zjeść nawet lunchu, bo musiała przygotować kilkanaście sesji i uczestniczyć w naradach projektantów dotyczących nowego numeru pisma, w którym pracowała jako stylistka. Męczący dzień.
    Po tym jak udało jej się wyrwać z sali fotograficznej postanowiła zjechać na niższe piętro, do kwiaciarni. Może kwiaty nie były typowo męskim prezentem, ale chciała je jako dodatek do tego co już ma. Wiedziała, że pracownicy zrobią coś czego nie będzie wstyd dać mężczyźnie. Weszła do środka od razu odszukując wzrokiem znajomą blondynkę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzień jak co dzień. A przynajmniej dla Blacka, który przemieszczał się swoim samochodem po mieście. Kursował do biura, do centrum, znów do biura i tym razem na obrzeża miasta i tak w kółka. Ale nigdy nie narzekał, w końcu uwielbiał swój zawód, a ciągłe bycie w ruchu był jego nieodłączną częścią. Lubił to.
    Jak zwykle wieczorem znów zajechał pod wieżowiec, by zajrzeć do agencji, po dopinać wszystkie sprawy na ostatni guzik i wreszcie pojechać do domu i spędzić przyjazny wieczór na zabawie ze swoim ukochanym pupilem oraz szklanką ulubionego trunku jakim jest whiskey. Gdy wreszcie odłożył na miejsce ostatnie dokumenty, zaczął zbierać się do wyjścia; zarzuciła na ramiona marynarkę, pożegnał się z sekretarką i z innymi pracownikami, którzy musieli jeszcze poślęczeć przy biurku, a potem pogwizdując cicho już odruchowo skierował swoje kroki do windy. Usłyszał jednak przez głośniki komunikat zabraniający korzystać jednej z nich; nie chcąc ryzykować, że utknie w jakiejś innej od razu zmienił kurs i wybrał schody. Bo przecież przemieszczanie się po nich nie było dla Johna żadnym problemem, co innego gdyby pracował na 35piętrze, ale tak, gdy jego agencja znajdowała się tak nisko nie było co narzekać. To co jednak zobaczył na schodach wprawiło go w zdumienie; przemieszczały się tu setki osób co naprawdę było rzadkim widokiem, bo w końcu znał na tyle wygodne osoby, które potrafiły zjeżdżać windą nawet z pierwszego piętra co było szczytem lenistwa. Westchnął więc ciężko i marszcząc lekko nos z niezadowolenia, że musi przepychać się na schodach z innymi osobami, wmieszał się w tłum. I nagle gdzieś przed nosem przesunęła mu się burza jakby znajomych blond włosów; przed oczyma przesunęły mu się obrazy wspomnień, w których głównie uczestniczyła twarz najlepszego przyjaciela, Cartera, ale owa osóbka też miała w nich swój udział. Bez wahania więc złapał kobietę za ramię i wypowiedział jej imię, jak mu się wydawało. Nie małe było jego zdumienie i zawód, gdy okazało się, że to jednak nie ona. Miał już nawet przeprosić, powiedzieć, że z kimś ją pomylił i ruszyć dalej w dół schodów, gdy dziewczyna się odezwała. Uniósł wysoki brwi zaskoczony; a jednak aż tak bardzo się nie pomylił. A potem szybko odszukał w pamięci imienia drugiej z sióstr Cartera, tej niby brzydszej, spokojniejsze, która rumieniła się uroczo, gdy wpadał do jej pokoju i bez ceregieli rozwalał się na jej łóżku jakby co najmniej był jej bratem. I był na tyle ślepy, że nie zauważył, że dziewczyna się w nim podkochuje. Ba, on do tej pory o tym nie wiedział.
    Uśmiechnął się szeroko, a potem przekręcił oczyma.
    - Analeigh. - Powiedział pewnie, znów unosząc kąciki warg w wesołym grymasie. A potem by dalej nie torować ruchu ruszył w dół ciągle jednak przyglądając się kobiecie z ukosa. - Zmieniłaś się. - Zauważył jakże "odkrywczo".

    Black

    OdpowiedzUsuń
  18. [no to co, wątek? sama zdecyduj czy się znali się już wcześniej, czy nie]

    Jak co rano spojrzał na napis na swoich palcach. Osiem palców, cztery litery na każdym. Fuck This. Fuck That. Czasem naprawdę żałował, że życie nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.
    -Co jest, Mitch?- technik z radia obudził go telefonem.
    -Danny, dasz radę poprowadzić poranną audycję? Ta nowa spikerka nie dała rady dojechać, czy coś tam... Mamy tu trochę rzeczy do przegadania z jakąś pindą i...
    -Jaką pindą znowu?
    -Już, chwila... pieprzone śniadaniowe audycje... Analeigh Malen. Kto to kurwa jest Analeigh Malen?
    -Tancerka taka, przestań mi ciskać kurwami do ucha, mam jedną w łóżku. Będę za dwie godziny, pasuje? Zdążycie zdjąć O'Donnell z anteny.- Danny zapalił papierosa i z zamyśleniem wpatrywał się w punkt w ścianie, dopóki czyjeś ręce nie objęły go za szyję.
    -I jak tam, Dan? Żyjesz jeszcze...?
    -Nie teraz, eee... Słuchaj, mała... chyba musisz już spadać. Nawet na pewno. Serio. I nie wracaj. Tak będzie dla ciebie lepiej. Ile właściwie masz lat?
    -Siedemnaście.
    -No, o tym właśnie mówię...
    Godzinę później ciemnoniebieski aston martin one-77 przebijał się przez korki w Vancouver. Minie jeszcze z godzina... I po cholerę mu takie auto tutaj, skoro porusza się ze średnią prędkością taczki?
    -Dobra, Mitch, jestem... Kawa i papierosy, już. Za dziesięć minut na trzecim kanale... Cześć- rzucił z uśmiechem do siedzącej w studiu blondynki.- Głodna? Zaraz coś przyniosą. Mała zmiana planów, będziesz musiała pogadać ze mną, a ja o tańcu wiem mniej więcej tyle, że trzeba się dużo namęczyć, zanim panna da się zaciągnąć do łóżka. Więc się nie męczę. Kawki?

    OdpowiedzUsuń
  19. -Coś ty taka pyskata dzisiaj? Nie podoba się, że to ja będę prowadził? Pffff... mi za to płacą, a ty nie musisz się użerać z nieobeznaną lafiryndą, która pierwszego dnia spóźnia się do pracy. I tak, wiem, mam nie pytać o seks, bieliznę którą masz na sobie, seks, twoich rodziców, twoje rodzeństwo, seks, i o to czy nie poszłabyś ze mną potem na drinka. I tak zapytam, ale teraz...- zgasił peta w popielniczce i przyciągnął nad nich wielki, studyjny mikrofon. Skąd znał Analeigh Malen? No więc po prawdzie, nie znał jej. Tyle tylko ile zasłyszał od znajomych (bo ktoś tam gdzieś tam, razem na drinka, razem z treningu), albo zaobserwował w wieżowcu czy na byle której gali, gdzie spełniał się jako konferansjer. Trzeba było przyznać, że niezła była. Trochę nie w jego typie... ale ogólnie rzecz biorąc niezła. Szybko jednak porzucił myśli o tancerce w łóżku, bo Mitch zaczął odliczać.
    -Witamy po krótkiej przerwie, niestety dziś będą musieli państwo znieść mnie i szczerze mówiąc, wyjątkowo cieszę się, że moja koleżanka nie dotarła do pracy, bo rzadko zdarza się żeby w naszym studiu gościła tak piękna kobieta na którą teraz mam przyjemność patrzeć... Dzień dobry, Danny Bettley, dziś wyjątkowo w wydaniu do śniadania. A w studiu ze mną Analeigh Malen, ostatnio na językach całego Vancouver. Analeigh... bo chyba mogę ci mówić po imieniu... Na pierwszy ogień opowiedz trochę o tej... o tym musicalu, który przygotowujecie na Halloween. Bardzo to będzie straszne? Bo wiesz, akurat wypadną moje urodziny...

    OdpowiedzUsuń
  20. -Bardziej niż twojego spektaklu boję się, że osiwieję. A jak potrzebujecie do niego jakiegoś notorycznego nudysty, zaproś Jego Królewską Wysokość Księcia Harry'ego, podobno lubi wystawiać na pokaz królewskie klejnoty... Może nawet zaśpiewa ci piosenkę, "Don't worry, be Harry"?- zasugerował ze śmiechem, przysuwając swoją kawę.- No dobra, zostawiając w tyle temat mojego starzenia się, popartego twoim musicalem, muszę zapytać, bo tak mam na liście, o twoje akcje charytatywne? Całe Vancouver żyje odnawianiem schroniska dla zwierząt, które zorganizowałaś z medalistami ostatniej zimowej olimpiady, która miała tu miejsce. Masz coś jeszcze w planach? Będziesz budowała studnie w Sudanie, ratowała wielbłądy na pustyni? Wybierzesz się na Alaskę i będziesz przekonywała niedźwiedzie, żeby nie zeżarły tak szybko całej populacji saren, czy poprzestaniesz na Vancouver i będziesz sobie drobić, aż zaproszą cię do UNICEF-u? Wtedy będę miał dwie kobiety swojego życia obok siebie, Ciebie i Angelinę Jolie-Pitt, ale ponieważ ja i Brad ostatnio mamy mały kryzys, zostajesz mi tylko ty. A, jeszcze jedno. Jakiego koloru bieliznę masz dzisiaj na sobie?- strzelił tak po prostu, w końcu jej to obiecał. Anali wstrzymała oddech...- No dobra. Zielona, czerwona, niebieska, biała, koronkowa... Mam cię! Uśmiechnęłaś się. Koronkowa.

    OdpowiedzUsuń
  21. Wzięła od kobiety kubek w dłonie i wbiła w nią wzrok wsłuchując się w jej słowa. Raz po raz przytakiwała głową a potem robiła łyk gorącego płynu. Herbata... Zawsze ją wolała zimną. A gorącą kawę. Ale w tej sytuacji dobra herbata świetnie robiła. Analeigh była kobietą która wiedziała czego chce, na czym stoi. Nie boi się wypowiedzieć swojego słowa na dany temat, ale też nie lubiła kłótni. Osóbka naprawdę bardzo miła. A Kat była zadowolona z jej pracy tutaj. Była utalentowaną tancerką i na całe szczęście się z tym nie odnosiła. Kat nie lubi puszących się osób i z wielką ochotą przytarłaby takiemu nosa.
    Kiedy dziewczyna skończyła mówił Kate uśmiechnęła się.
    -Matkom ty jesteś chodzącym aniołem nie dziewczyną. Oczywiście że się zgadzam. To jest genialny pomysł i cieszę się że się nim ze mną podzieliłaś.
    Kat jednym machnięciem rzuciła wszystkie papiery na kanapę stojącą przy ścianie po czym wyjęła jedną czysta kartkę i wzięła do rąk długopis.
    -Dobra, a więc tak. Przede wszystkim trzeba zadzwonić do szpitala i zapytać się czy w ogóle lekarze wyrażają zgodę na coś takiego. A jeśli nie... Wtedy można by było urządzić dzień otwarty... U nich. Ale to trzeba będzie sprawdzić jeszcze.
    Kate zaczęła notować na kartce potrzebne wiadomości. Jeśli chodziło o takie sprawy była gotowa tak jak Analeigh poświęcić się jej całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  22. Daniel parsknął śmiechem, mało nie opluwając się kawą.
    -Przepraszam bardzo, ale... tak właśnie wygląda jak ja i Analeigh jesteśmy za blisko siebie, pamiętajcie, byliście świadkami jako pierwsi... Stan mojej bielizny możesz sprawdzić później, w sumie przydałoby się gdyby ktoś w końcu zgarnął ciuchy w moim mieszkaniu do prania, bo ja ostatnio nie mam czasu. Więc, jak chcesz charytatywnie wesprzeć starego znajomego, wpadnij po południu.- Danny, ciągle rozbawiony, nabrał powietrza w płuca.
    -Ratujesz delfiny, chwalebne to, nie powiem. Jak ostatni raz byłem w Japonii doświadczyłem trochę niesmacznej sceny na jednej z plaż, oczywiście, tak jak mówisz w 'roli głównej' występował delfin. Nie trzeba oglądać "The Cove", żeby być zniesmaczonym.- zapalił papierosa, czego 'nie wolno' mu było robić na antenie.- O Brittany wiem, rozmawialiśmy o tym ostatnio w kolejce po kawę... No dobrze. To skoro nie o bieliźnie ani o chłopakach, nad czym ubolewam, bo smutno mi samemu, a ty oczywiście zawsze odmawiasz drinka, to może o twoim zamiłowaniu do ukrywania się w pewnej kwiaciarni? Jeden z plotkarskich portali podaje, że w wieżowcu, z przyczyn czysto koleżeńskich nie powiem którym, w pewnej kwiaciarni, można spotkać łudząco do ciebie podobną ekspedientkę, która, podobno ubóstwia lilie. Skomentujesz to jakoś czy zostawiamy bez odpowiedzi?

    OdpowiedzUsuń
  23. Zaśmiał się z uznaniem i upił łyk gorzkiej kawy.
    -Nie rżnij Marlowe'a bo ci nie idzie. Ze mną nie wygrasz. A wywiad nie dotyczy mojej sprzątaczki, chociaż gdyby któraś z pań była chętna, proszę pisać na mój e-mail, castingi odbywają się co środę w klubie Blue Lagoon.- przerzucił kilka kartek, a technicy puścili sygnał, oznaczający przerwę w rozmowie, na reklamę i dla Danny'ego żeby mógł przemyśleć resztę nieplanowanego wywiadu.
    -Wcale się nie czepiam twojej pracy, to MOJA praca wymaga czepiania się jej, więc się nie krzyw- mruknął z krzywym uśmiechem i podrapał się w brodę lewą ręką; w prawej miał papierosa, charakterystycznie zatkniętego nie między palce wskazujący i środkowy, a środkowy i serdeczny. [true. zawsze tak jara. nie wiem skąd mu się to wzięło]
    -No dobra. To w takim razie zapraszam cię na drinka. Serio. I obiecuję nie zaglądać w dekolt, chociaż będzie ciężko. A właściwie drinka i kolację. Tylko błagam, niech to nie będzie ryba, przez ciebie mam przed oczami widok zarzynanego delfina...- przygryzł lekko dolną wargę, jednocześnie wywracając oczami, jakby usiłował się pozbyć tego wspomnienia.
    -Uuuuch... przepraszam za spóźnienie! Jestem nowa w Vancouver i...
    -I przeprowadzam TWÓJ wywiad, lala. Nie mieliśmy przyjemności. Jestem Danny. A ty sobie idź na razie, ciastko zjedz czy coś. Kto rano wstaje, temu bijcie pokłony, przynajmniej mogłem sobie dzięki tobie ciekawie porozmawiać. No już, już, ruszaj się, żołnierzu. Dopóki nie skończymy jesteś bezrobotna, co oznacza że jesteś zdana na moją łaskę. I przynieś mi jeszcze kawy.- nie, nie był miły. Ale to była wina tej dziewczyny, nie jego.

    OdpowiedzUsuń
  24. Danny z uśmiechem ciągle widniejącym na brodatej gębie, opuścił wzrok na trzymaną kartkę papieru... i zmiął ją w palcach.
    -Idziemy na żywioł- szepnął zaskoczonej Malen.- Witam po przerwie, Analeigh Malen i Daniel Bettley, specjalnie żeby uczynić państwa życie pełniejszym plotkujemy na antenie... Było już o mojej sprzątaczce, twojej bieliźnie, twoim spektaklu, moich urodzinach, twojej działalności charytatywnej i florystycznej... No dobrze. To teraz twój ulubiony temat, rodzina. Nadal skłócona z rodzeństwem? Jako twój niby-znajomy mogę chyba stwierdzić, że jesteś z całej waszej trójki najbardziej sympatyczna. Mocno ci dogryzali w dzieciństwie, to już wiemy, teraz się uśmiechasz, ale wtedy pewnie nie było łatwo... a może było? I skąd do cholery pomysł z tańcem? Sam przyszedł, czy miałaś proroczy sen?

    Wywiad trwał jeszcze pół godziny; pół godziny wypełnione docinkami i dość dobrze poprowadzoną rozmową dwójki ludzi, którzy znają się o tyle o ile i testują swoje możliwości. W końcu jednak przerażone dziewczę zajęło fotel Dana i przepraszało za nieobecność na antenie od rana.
    -Przyjadę. Ostrzegam. I liczę że twoja sukienka naprawdę będzie wystarczająco obcisła...- mruknął jej na ucho, zachodząc Malen od tyłu i na tych kilka sekund kładąc wytatuowane dłonie na jej biodrach.- Będę o ósmej. I dla ciebie jestem w stanie zrobić wyjątek i się nie spóźnić.- mrugnął do niej, oddalając się szybko korytarzem, a Mitch pokręcił głową.
    -Pieprzony dupek. Pewność siebie mógłby sprzedawać na tony...- wymruczał technik pod nosem, mijając Anali.

    OdpowiedzUsuń
  25. Zgodnie z obietnicą wyrobił się ze wszystkim tak, by być o ósmej pod mieszkaniem Anali. Już z drogi, o 19.50, zadzwonił do niej.
    -Będę za dziesięć minut. I tak, dziesięć, bez żadnych dodatkowych udziwnień.- rzucił tylko, przyspieszając. Dodge challenger spisywał się tu świetnie, klucząc między wąskimi uliczkami, aż w końcu, na dwie minuty przed czasem, wyhamował pod mieszkaniem Analeigh. Danny z czystej przekory zasłonił oczy rękoma i mruczał pod nosem "nie gapić się", dopóki nie usłyszał trzaśnięcia drzwiami.
    -Czeeekaaaaj...- uchylił trochę ręce, niby kontrolnie sprawdzając jej dekolt.- Aaaa, przeżyję.- mruknął, wrzucając bieg i ruszył z miejsca, od czasu do czasu popatrując we wstecznym lusterku na Analeigh. Zgodnie z obietnicą- nie gapił się tam, gdzie nie powinien. Jeszcze.
    -I jak tam odzew po naszym wywiadzie? Ktoś zginął prowadząc?

    OdpowiedzUsuń
  26. Na wzmiankę o pokerze przekręcił jedynie rozbawiony oczyma. A na kolejne słowa zareagował głośnym, przyjaznym śmiechem.
    - No wiesz co, widzimy się po 6latach a Ty już na wstępie sugerujesz mi że powinienem wpakować Ci się do sypialni! - Powiedział niby to z oburzeniem, ciągle zerkając na nią kątem oka. Naprawdę cieszył się, że ją spotkał. I miał nadzieje, że tak jak mówiła, nadal jest tą samą Analeighą co wcześniej, bo.. Lubił tamtą dziewczynę, z którą mógł porozmawiać o wszystkim. Zawsze była inteligentna, błyskotliwa, a to że była szarą myszką i dość często rumieniła się gdy tylko wykonał w jej stronę jakiś gest, to było inną sprawą. Sprawą, która też wcale mu nie przeszkadzała, chociaż zawsze ciekawiło go dlaczego tak na niego reaguje. Zawsze zdawał sobie sprawę z tego jak działa na dziewczyny, ale gdzie mu przyszło do głowy, że siostra Cartera też się w nim podkochuje, zwłaszcza ta skromna Ana ze swoim aparatem na ząbkach? A może po prostu nie dopuszczał do siebie tej myśli wiedząc, że tylko by ją skrzywdził, a w końcu nie mógł i nie chciał tego robić ze względu na ich znajomość i swoją przyjaźń z jej bratem.
    Teraz jednak dotarli wreszcie na parter, a on zatrzymał się tuż przed nią uśmiechając w ten swój typowy sposób, prezentując światu urocze dołeczki w policzkach, a potem bez ostrzeżenia zamknął ją w klatce swoich ramion i uniósł kilka centymetrów na ziemią, z taką łatwością jakby ważyła tyle co piórko.
    - A więc, dasz się zaprosić na drinka? Opowiesz mi co u Ciebie, u Cartera, bo już dawno się z nim nie widziałem - Mruknął, jakby lekko pochmurniejąc, niezadowolony z faktu, że kontakt z najlepszym kumplem mu się urwał.

    Black

    OdpowiedzUsuń
  27. Uśmiechnął się pogodnie słysząc jej twierdzącą odpowiedź. Nie spodziewał się odmowy, ale z drugiej strony nie musiała mieć ochoty spędzać wieczoru w towarzystwie przyjaciela swojego brata. Mogła mieć też inne plany, inne zobowiązania, więc z zadowoleniem przyjął fakt, że jednak postanowiła poświęcić mu ten jeden wieczór; dowie się co słychać w całej rodzinie Malen'ów, zaczną pewnie też wspominać stare czasy, wybryki jego i Cartera. No i pewnie dowie się co Ana robiła przez te sześć lat podczas których z brzydkiego kaczątka przeobraziła się w pięknego łabędzia.
    Słysząc pytanie o samochód jedynie skinął głową, a potem poprowadził ją w stronę swojego mercedesa; otworzył przed nią drzwi od strony pasażera, a potem obszedł czarną maskę auta i wsunął się na fotel, za kierownicę.
    - A więc, pracujesz tutaj? - Zagadnął odpalając silnik, po czym zgrabnie wyjechał ze swojego miejsca parkingowego, a następne z całego parkingu. Włączył się do ruchu drogowego i pomknął jezdnią w stronę swojego ulubionego klubu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Śmiał się, słysząc jak opowiada o swojej rodzinie. Siostra ma ochotę go przelecieć, tak? Chyba jednak wolał Analeigh, i tylko dlatego jej o tym nie wspomniał.
    -Ej, zapominasz z kim przyszłaś na kolację... Tak, normalnie pewnie trzeba tu trzy miesiące przed planowanym spotkaniem złożyć formularz ze wszystkimi danymi i tak dalej, ale ja... Jako że, wybacz skromność, jestem bardzo sławnym i utalentowanym człowiekiem, co z tego, że jedną nogą w grobie, po prostu zadzwoniłem do mojego kolegi-właściciela i zgadnij co! Znalazł się stolik. Więc przestań się zamartwiać i idziemy, tylko się ładnie uśmiechaj, bo ktoś pomyśli że przywlokłem cię tu siłą.- Danny podśmiewał się z niej cały czas, prowadząc kobietę przed sobą.
    -Państwa stolik- kelnerka uśmiechnęła się szeroko na jego widok i poprowadziła ich do jednej z mniej oficjalnych części lokalu.- Pozwolę sobie podać kartę win...
    Daniel w tym czasie już odsuwał krzesło Analeigh i akurat gdy zajął swoje miejsce, dziewczyna przyniosła im rzeczoną kartę.
    -Bordeaux?- rzucił pytająco, patrząc na Malen, a gdy tancerka kiwnęła głową, zwrócił się już do kelnerki.- Jenn, prosimy najbardziej zakurzoną butelkę Bordeaux jaką znajdziesz... zakurzoną, czyli najstarszą, tak tylko ci przypominam.- rzucił do niej z diabelskim uśmiechem, odprowadzając ją spojrzeniem. A potem... a potem spojrzał na Analeigh.
    -Ładnie wyglądasz.- przyznał, tak jak obiecał, gapiąc się tylko w jej oczy.- To znaczy, makijaż i włosy i w ogóle, bo na resztę przecież nie mogę patrzeć. Znaczy, że od szyi w górę jesteś niezła, a resztę obgadamy potem.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Sama mam 160cm, nawet niecałe ;) Chodziło mi o to, że są długie w stosunku do proporcji ciała, nie długie w ogóle. Jeśli ktoś ma 160, a nogi dłuższe, niż inne osobniki o tymże wzroście, chcąc nie chcąc, te nogi zostałyby nazwane długimi ;D]

    OdpowiedzUsuń
  30. Może i przybędą jej zmarszczki, ale nie tylko. Ktoś (prawdopodobnie naukowcy z uniwersytetu Columbia) udowodnił, że piętnaście minut śmiechu wydłuża życie... czyli nie tylko będzie pomarszczona, ale i będzie długo żyła... A to wszystko dzięki niemu.
    -No to mamy pat. Bo tak się składa, że czasem lubię się postarać, a jak będziesz się tak uśmiechać, to zrobię się upierdliwy, a jak zrobię się upierdliwy to gwarantuję, że dla świętego spokoju sama się z tym wyrwiesz.- odparł równie spokojnie jak ona.- Powiedzmy, że zrobiłem ten wywiad charytatywnie, dobra? Psy w schroniskach też trzeba dofinansowywać.- rzucił jeszcze, nim kelnerka zagadnęła ich o wybór kolacji. Daniel wybrał enchiladę z mięsem i serem, nie zdążył zarejestrować co takiego wybrała Analeigh, bo skorzystał z jej nieuwagi i jednak złamał trochę warunki umowy, obrzucając spojrzeniem jej dekolt. Cholera by ją wzięła, że jest taka pyskata...
    -Dobra. Koniec. Nie rozmawiajmy tak, jak rozmawialiśmy przy wywiadzie, bo przez ciebie umrę na pracoholizm. A uwierz, wolę zginąć od whisky.

    OdpowiedzUsuń
  31. Przede wszystkim, jako spiker znał się trochę na ludziach i wiedział jak rozmawiać z nimi tak, żeby czuli się w jego towarzystwie swobodnie. To dlatego Malen tak dobrze się z nim rozmawiało. A zresztą... im więcej takich ogólnikowych rozmów, tym bardziej nabierał ochotę na umówienie się z nią po raz drugi.
    -Nie jęcz... przecież będziesz siedzieć tutaj, ominie cię cała zabawa.- mruknął, wywracając oczami.- Jim!- jego mechanik, dość młody chłopak, wychynął ze swojej kanciapy.- Zajmiesz się panią, co nie? W karty sobie zagrajcie, czy coś...
    Blondyn zaśmiał się tylko, obrzucając Analeigh ciekawym spojrzeniem, ale Danny na to już nic nie mógł poradzić, bo zawodnicy byli właśnie odwoływani na start.
    -No, to do zobaczenia, tancereczko- mrugnął do niej i już chwilę później ruszał z linii startu razem z innymi zawodnikami.

    OdpowiedzUsuń
  32. Owszem, akurat przejeżdżał przez linię mety, tylko po to, żeby na chwilę wjechać do garażu w którym siedzieli Jim i Analeigh.
    -Cholera.- mruknął, patrząc na tablicę z wynikami. Musiał jechać dogrywkę, z kilkoma najlepszymi zawodnikami. Właśnie trwały eliminacje do najcięższego wyścigu w Ameryce Północnej i jeśli teraz nie wyłonią najlepszych...
    -Analeigh, wsiadaj.- nakazał, przeczuwając, że jeśli Malen pojedzie z nim, zabawa będzie jeszcze lepsza.- Nie, nie do tego... do tamtego czerwonego, w kącie.- dla bezpieczeństwa wolał użyć takiego ogólnika niż "audi r8" czy "bugatti veyron". Wspomnianym samochodem był veyron właśnie, masywny, szybki samochód, który miał mu zapewnić zwycięstwo.
    -Jedziemy się pokręcić po okolicy.- uspokoił dziewczynę i usiadł za kierownicą. Nie zamierzał jej zdradzać, że zaraz sama weźmie udział w wyścigu... no, przynajmniej nie dopóki przed kołami nie zamajaczyła im linia startu.
    -A teraz trzymaj się mocno.- uprzedził z krzywym uśmiechem i gdy zapaliło się zielone światło, ruszył z całą mocą silnika.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Jak znowu przyszłam z opóźnieniem i mi zwiałyście, to się zastrzelę xD]

    OdpowiedzUsuń
  34. [No... Jakoś tak zauważyłam, że wszystko umiera i nie chcę marnować swojego czasu. A skoro okazało się, że skarb Anastazja, Districtowa Oriane też tutaj była, a raczej się wyniosła, to teraz obie przenosimy się tutaj http://london-high-school.blogspot.com/
    Wpadajcie :D Blog się dopiero rozwija, więc w sumie powinno być miło xD]

    OdpowiedzUsuń