niedziela, 19 sierpnia 2012

Wierzyłam szczerze w wieczne prawo baśni, co każe sobie istnieć dla morału.


Tatyana Yemelyanova 

W starej części tego miasta proszą chorzy o jałmużnę,
gdy już mają ile trzeba, to kupują heroinę.
A nocami pod domami okradane samochody,
boję chodzić się po nocy, tyle teraz jest przemocy.

Tatyana Nikolaievna Yemelyanova, urodzona 13 lutego 1984 w Petersburgu, sierotka Marysia wprost z moskiewskiej szkoły baletowej, Odetta i Aurora, uprzedmiotowiona była królewna sceny, poczucie siebie i własnej wartości poszło w las razem z nauką o świecie otaczającym, nieutalentowana skrzypaczka - rzępoli dla własnej przyjemności, której nie umie zaznawać na zbyt wiele sposobów, po Odessie pijana chodzi. Nie jest głupią cipką z IQ na poziomie temperatury pokojowej, ale wypisuje po dworcowych kiblach na brudnych ścianach teksty jakby wprost wyjęte z ścierkoprozy Coelho, chociaż wymyśla je sama z czarnymi stringami na wysokości kostek i kawałkiem papieru toaletowego w ręce, bo tak bardzo nie rozumie tajemniczego zjawiska miłości. Tata kochał ją tylko w nocy, stąd nie tyle wstręt do mężczyzn, co tryb mordercy, kiedy którykolwiek zechce wepchnąć łapę pod jej bluzkę. Bycie dziewczynką na pokaz, która pierwsza z grupy weszła na pointy i wykręcała najwięcej piruetów zostało jej do dzisiaj, bo nie bardzo wie, co innego ma do zaoferowania poza ciałem. Tatyana nie rozumie szczęścia, nie ma do nikogo żalu, nie ma wahań nastrojów, w ogóle rzadko miewa jakikolwiek nastrój. Nie śmieje się, nie płacze, nie czuje się związana z żadnym człowiekiem lub miejscem, chociaż bardzo by chciała kiedyś poczuć cokolwiek. Chciałaby obgryzać tynk ze ścian z bólu i biec przez miasto, śmiejąc się jak kretynka do wszystkich mijanych w szaleńczym pędzie ludzi. Jest dziwna, ale nie czuje nawet, że odstaje od reszty w miarę normalnej ludności planety Ziemi. Powinna siedzieć na terapii, zamiast tego siedzi po nocach w fotelu z kolejną książką z kolekcji i zastanawia się, co jest z nią nie tak. Od miesiąca uczy w szkole tańca i nie ma odwagi zjechać trzydzieści dwa piętra niżej, żeby poinformować szefa biura detektywistycznego o paru sprawach, które są ważne dla nich obojga. To w końcu jego adres z dopiskiem 'możesz mu ufać' ma wypisany na obrzydliwej pocztówce z Vancouver, którą dostała od brata dwa lata wstecz. Właśnie tego brata, który był jedynym ważnym człowiekiem w jej życiu i na swój sposób o nią dbał, zawsze i bez względu na wszystko. Nigdy nie była w normalnym związku, nie widzi sensu życia, ale nie myśli o śmierci, bo jest tak samo mało pociągająca jak kontynuowanie swojego istnienia bez celu. Nie jest agresywna, nie jest nawet niemiła, nie chce dla nikogo źle, nie potrafi tylko zaangażować się w cokolwiek. Ona po prostu robi to, o co się ją poprosi, nie narzekając i nie tryskając entuzjazmem. Jest dobrze wytresowaną dziewczynką.

Dodatkowo:
- jej tetetka do obrony przed całym złem tego świata, którą dostała od brata, kiedy wyjeżdżał, żeby już nie wrócić do ich patologicznego domu, pływa w jeziorze Ładoga, bo wrzuciła ją do Newy przed wylotem do Vancouver
- jak na gwiazdę baletu przystało, miała swego czasu przygodę z anoreksją, odechciało jej się zagłodzenia, kiedy zrezygnowała z zawodowego tańca po śmierci brata
- nie pamięta, kiedy cokolwiek jej się śniło
- nie ogląda telewizji, praktycznie nie korzysta z komputera, codziennie czyta poranne gazety
- nie potrafi się malować i tego nie robi


James Sanders
(Iakov Yemelyanov)

Dziewczyny tak żałośnie tanie, że kurwiąc się na chleb nie macie
i wy wytworne, dumne panie, co mężów do nich posyłacie. (...)
Wy też żyjecie dzięki zbrodni, z was także sprawiedliwość drwi,
jesteście do mnie tak podobni, więc proszę was - przebaczcie mi.

Iakov Nikolaievich Yemelyanov, urodzony 27 grudnia 1975 w Nowosybirsku, zginął 13 lutego 2011 w Vancouver, nawrócony kryminalista, złe dziecko cudownego systemu, najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostał jakikolwiek wywiad, zrobiony w chuja kiedy już uwierzył w swoją misję, absolwent medycyny na Harvardzie, rusofil i komuch, do tego zwolennik bardzo długiej kreski, obywatel USA, przez cztery lata rezydent San Quentin, wrobiony przez ex-kolegów z mafii w sprawy, z którymi nie miał nic wspólnego, co zapewniło mu sympatyczny, dwudziestoletni wyrok. A potem nastał piękny dzień, w którym miał do wyboru dalej siedzieć na tyłku w celi albo zacząć owocną współpracę z tak zwanym wywiadem. Jako sprzedajna dziwka nie miał większych rozterek związanych z podjęciem decyzji. Nie spodziewał się, że znajdzie pierwszego i ostatniego przyjaciela w swojej żałosnej egzystencji na tym świecie i kobietę, która będzie go kochać pomimo tego, że nie miał jej nic do zaoferowania jako skrzywdzone wieczne dziecko, które stało się sadystą. Po pięciu latach współpracy dowiedział się, że niestety plany się zmieniły i jednak wróci na wygrzane miejsce w San Quentin, za Tristana umierał wolny i szczęśliwy jak nigdy dotąd. 

1 komentarz:

  1. [Teraz wypada zrobić takie: ooooooooooooooooooo. Aż przypomniało mi się, jak wczoraj byłam na Yumie i słyszałam od pewnej trzynastolatki na każdej poważniejszej scenie mało zgrabne przekleństwa, które zawsze były poprzedzane długim 'o'. To teraz mam takie 'o' tylko bez przekleństw (nie będę się do nich przyznawać przecież. Co chodzi po mojej głowie to niech tam zostanie xD).
    Karta jest świetna. Ja jestem niż zauroczona. A moja postać jest tak pomocna i garnąca się do wszystkiego, co żywe, że chętnie nawiąże z Rosjanką jakąś znajomość. Tylko jaką? Masz jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń