piątek, 3 sierpnia 2012

"All the roads we have to walk are winding"


 Vivianne "Vivian" Moore 
Urodzona 29 sierpnia 1987 roku, w Portland; ma 25 lat.
Pracuje jako adwokat w kancelarii Anthony'ego Johnsona


      Wątpię, byś dostrzegł ją na ulicy pośród gęstej, ludzkiej masy. Ze swoim marnym wzrostem, powszechnie uznawanym jako średni, bardzo drobną i smukłą budową, nie wyróżnia się z tłumu. Lazurowe tęczówki, może i mogłyby Cię oczarować, jednakże najpierw musiałbyś je dostrzec, a to niełatwe, zważywszy na to, że dziewczyna niemalże zawsze spaceruje ukryta pod kurtyną pięknych grubych loków, mieniących się w słońcu niczym złoto. Jeśli jednak udałoby Ci się ujrzeć jej twarz, od razu zauważyłbyś, że nie jest rodowitą Kanadyjką, zdradziłyby ją charakterystyczne rysy. Powiedziawszy, iż jest ładna, uśmiechnęłaby się do Ciebie uroczo, podziękowała i wróciła do swoich myśli, zupełnie nie przyjmując do świadomości Twego komplementu. Dla niej bowiem wygląd jest czymś nieistotnym, o wiele ważniejsza jest dusza.
      Można by rzec, iż los obszedł się z nią wyjątkowo łaskawie. Na świat przyszła jako córka dziennikarza oraz młodej wolontariuszki, pomagającej krajom trzeciego świata. Ojciec poznał jej matkę przy opracowywaniu pewnego artykułu, a że się mu spodobała, postanowił podtrzymać tę znajomość. I tak, Benajmin pojął za żonę Aurorę, a kilka lat później zostali rodzicami. Blondynka do osiemnastego roku życia mieszkała w swym rodzinnym mieście - Portland razem z rodzicami i dziadkami. Była typowym przykładem grzecznego dziecka o kreatywnych zainteresowaniach. Dziewczyna słuchała się, bowiem swoich opiekunów, starała się, by w szkole szło jej jak najlepiej, a nawet opiekowała się młodszą siostrą. Całe swe serce zajmowała jej natomiast pasja, którą pielęgnowała niemalże od urodzenia, a mianowicie gra na fortepianie. Płynne ruchy podczas tworzenia własnych melodii oraz  czytanie nut, w których ukryte są ponadczasowe utwory zawsze były dla niej czymś niesamowitym.
      Kiedy Vivan osiągnęła pełnoletniość postanowiła opuścić rodzinne gniazdo. Ku wielkiemu zaskoczeniu wszystkich swoich znajomych, sądząc, że pójdzie do Julliardu, ona wybrała się do Cambridge, by tam na Harvardzie studiować prawo. Na początku blondynka miała spore problemy z aklimatyzowaniem się. Wszystko było tu inne, niż to co znała wcześniej. Poziom na zajęciach wyższy, profesorowie bardziej bezwzględni, uliczki bardziej kręte, a on sama jakby mniejsza, bardziej zagubiona niż przedtem. Mimo wszystko nie poddała się. Dalej zażarcie ćwiczyła grę na swoim ukochanym instrumencie, stopniowo przyzwyczajała się też do panujących wokoło zachowań. Powoli kształtowała swój charakter i choć wiele z jej cech po prostu przeminęło, na szczycie jej hierarchii wartości wciąż stoi rodzina. Kobieta nie wyobraża sobie życia bez niej i choć nie może widywać się z bliskimi na co dzień, nadal ma tę świadomość, że w razie czego może na nich liczyć.
      W Vancouver znalazła się tak naprawdę tylko i wyłącznie za sprawą figlarnego losu. Jej dawna przyjaciółka jeszcze z czasów liceum poprosiła ją o ogromną przysługę, która wiązała się także z przeprowadzką. Vivianne, nie potrafiąc jej odmówić, dotrwała do końca trzyletnich aplikacji, a później przeniosła się do Kanady, by tutaj rozpocząć pracę jako pełnoprawny adwokat w kancelarii niejakiego Anthony'ego Johnsona. 
     Vivian jest jedną z tych osób, które wszyscy koniecznie chcą poznać. Miła, przyjazna i otwarta na innych ludzi, sprawia wrażenia niepoprawnej optymistki, którą notabene w pewnym stopniu jest. Uwielbia żartować i musi się stać coś naprawdę okropnego, by z jej twarzy zszedł promienny uśmiech. Kobieta nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów, potrafi dogadać się praktycznie z każdym. Warto też wspomnieć o tym, że panna Moore zalicza się do osób niebywale odpowiedzialnych i empatycznych, o czym świadczy na przykład fakt, iż zdecydowała się pomóc przyjaciółce w potrzebie. Jak każdy człowiek posiada jednak słabości, a ze względu na swoje roztrzepanie, popełnia miliony różnorakich błędów. Blondynka nie boi się jednak do nich przyznać i wyciągnąwszy z nich wnioski, zacząć nad nimi pracować, co zdecydowanie wyróżnia ją na tle ogółu społeczeństwa. 



Dodatkowe informacje:
* Sporadycznie występuje na przyjęciach okolicznościowych, grając ustalony wcześniej repertuar na fortepianie.
* Zamieszkuje trzypokojowe mieszkanie w starej, klimatycznej kamienicy, znacznie oddalonej od centrum miasta. 
* Nie przepada za papierosami, choć pali je, gdy jest zdenerwowana. Lubi za to alkohol pod postacią wina. 
* Pasjonuje się literaturą, a jej ulubionym pisarzem jest niemiecki filozof Erich Fromm, twórca znanych dzieł takich jak "Mieć czy być" oraz "O sztuce miłości". 






[Dzień dobry :) Twarzy użyczyła Lauren Conrad, cytat z tytułu posta pochodzi z piosenki Oasis "Wonderwall". Na wątki i powiązania jestem jak najbardziej chętna, wyznaję zasadę ja - pomysł, Ty - zaczynasz i Ty - pomysł, ja - zaczynam. Dziękuję za uwagę ;)]




230 komentarzy:

  1. Jechał na umówione spotkanie z niejaką Vivianne Moore, która miała mu pomóc ze sprawą, która niestety poszła do sądu. Oczywiście wina leżała na Waynie, która mając niewyparzoną gębę, powiedział o kilka słów za dużo i jakoś tak wyszło i obraził jednego ze słuchaczy. Nie jego przecież wina, że na usta cisnęła mu się niezła riposta i jakoś nie dał rady, ugryźć się w język.
    Wyszedł z samochodu i ruszył do kawiarni, gdzie miał czekać na panią adwokat. Usiadł przy jednym stoliku, który znajdował się przy wielkim oknie i zaczął niecierpliwie wystukiwać palcami jakąś nieznaną nikomu melodię.

    Wayne Gosselin

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny pracowity dzień. Chwilę przed wydaniem kolejnego numeru był to dla niej napięty czas. Dziś jednak oddała numer, zakończyła to i mogła spokojnie zjechać na pierwsze piętro i po prostu cos zjeść. Wsiadła do windy i potarła swoje ramię. Bolało jak nie wiadomo co od wiecznego siedzenia przy biurku. Przydało by się iść na jakiś masaż, może Nathaniel znalazłby dla niej chwilę poza kolejką? W sumie było by świetnie gdyby tak się stało.
    Teraz jednak chciała jeść. Zamówiła przy barze swoja ulubiona sałatkę z krewetkami, aby chwilę później rozejrzeć się za wolnym miejscem. Wtedy to zauważyła swoja koleżankę, może kandydatkę na przyjaciółkę, Vivian.
    -Cześć. Można?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczynał się już nieźle niecierpliwić, kiedy wreszcie zjawiła się prawniczka. Żeby jakoś zrobić miejsce na stoliku, zgarnął wszystkie szklanki po kawie, które wypił w międzyczasie. No tak, wypił o trzy kawy za dużo jak na jeden dzień, więc będzie wyjątkowo nadpobudliwy i wygadany. No cóż, będzie trzeba będzie jakoś to przeżyć.
    Uśmiechnął się jednak do kobiety i nawet wstał, kiedy ona siadała. Zaczął się kręcić na miejscu i wydziwiać różne cuda z palcami. A to ruszał nimi, a to łamał sobie, jednak po chwili się opanował i schował ręce pod stolik.
    - Witam i proszę mów mi Wayne. Nie jesteśmy przecież dorosły- dziecko-uśmiechnął się uroczo- Spokojnie, nie musisz się tłumaczyć. Mam czas. Dzisiaj specjalnie wybłagałem w pracy dzień wolnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzała na dokumenty, które dziewczyna miała na biurku. Chyba nie tylko ona żyła w taki sposób, w stresie i jeszcze do tego z masą roboty. Obie jednak miał już ten bakcyl, który mówił im: "idź dalej i dalej". Szybko się to łapało go i to całkiem mimowolnie.
    - Nawał? - zagadnęła siadając na przeciw dziewczyny i zaczęła wcinać swoją sałatkę. - A właśnie muszę do ciebie wpaść z jedną sprawą służbową. Znajdziesz dla mnie gdzieś godzinkę?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ona też lubiła z nią rozmawiać. Cieszyła się w sumie na tą chwilę odpoczynku razem z nią.
    - Na zakupy mogłabym cię zabrać. Na drinka, w sumie ostatnio nauczyłam się sama przyrządzać więc mogłybyśmy sobie zrobić wspólne długie popołudnie. - dołączyła się do jej planów, bo sama chciała odpocząć, a wiedziała, ze jak sama będzie miała to zrobić to ostatecznie wróci do pracy. To nie było już zdrowe. - A co do tego to nic wielkiego. Papiery, które chciałabym, żeby pomogła mi zrozumieć. Ten wasz język jest dla mnie czasami jak szyfr. - zaśmiała się, tak naprawdę to po prostu nie chciała o tym teraz myśleć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Westchnął przeciągle, jakby chciał się jakoś przygotować do opowiedzeniem kobiecie o sprawie. W głowie układał wszystko po kolei, by wytłumaczyć to jak najkrócej, co było nie lada wyczynem, biorąc pod uwagę, że wypił te nieszczęsne cztery kawy.
    - Więc tak- wypuścił powoli powietrze i spojrzał na Vivian.- Moim zdaniem jest to naprawdę banalna sprawa, ale oczywiście dla tego waćpana, który mnie oskarżył jest to wręcz przeciwnie. Po prostu, ja jako każdy człowiek, który ma prawo do wypowiedzenia swojego zdania, powiedziałem do słuchacza co o nim myślę- zamilkł na chwilę, by trochę złapać powietrze. Rozgadał się i to niesamowicie. Miał nadzieję, że nie odstraszy to w jakiś sposób kobiety, siedzącej naprzeciwko niego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sam też to pasowało, więc dobrze że obie były zadowolone z obrotu sprawy. Mogły spędzić naprawdę przyjemne popołudnie.
    - Możesz przygotować. Jestem jak zwykle za. Może ciasto czekoladowe? - zapytała a w jej niebieskich oczach pojawił się dziwny blask. Tak jak myślała o słodyczach to zawsze tak wyglądała. Problem w tym, że nie mogła ich jeść tyle ile by chciała. Cóż dodatkowych kilogramów nie potrzebowała - To o której i gdzie się umawiamy?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pokiwała głową. Jej ten termin pasował o ile pamiętała. Dawno nie była na takim typowo babskim wypadzie i naprawdę cieszyła się, że może to zmienić. Ostatnio zaniedbywała znajomych, po prostu nie miała czasu.
    - Tylko naprawdę dużo polewy. Piątek to dzień wolny od ograniczeń, więc nie będę miała żadnych wyrzutów sumienia. - rzuciła z rozbawieniem.
    Normalnie tez jakoś specjalnie ich nie miała. Właśnie po to biegała każdego ranka, aby potem nie musieć sobie odmawiać czekolady i ciastek.
    - Kiedy ja ostatnio byłam na zakupach. pewnie brzmi to dziwnie w ustach redaktorki pisma o modzie, ale ostatnio sama zgarniałam ubrania i one były przysyłane. - brzmiało to dziwnie, ale Sam była na tyle zmęczona że pewnie składnie nie mówiła. Nie miała zamiaru się tym jednak przejmować.

    OdpowiedzUsuń
  9. [ Jak dla mnie może być... Spróbuje coś naskrobać.]
    Cały tydzień jego zajęcia ograniczały się do porannej przebieżki, z której po prostu nie był wstanie zrezygnować. Dopiero w sobotę, kiedy ku jemu zdziwieniu dostał wolne udało mu się odwiedzić basen i siłownie. Niesamowicie dobrym uczuciem było takie zmęczenie i to jak czujesz, że wszystkie mięśnie pracują razem z Tobą. Wysiłek fizyczny zawsze mu pomagał, gdy był zły lub coś go trapiło albo tak po prostu dla samego siebie.
    Z torbą sportową na ramieniu w czarnej koszulce i jeansach wyszedł z siłowni. Automatycznie posprawdzał kieszenie, czy ma portfel i telefon, po czym sięgnął po kluczyki do samochodu. Kilka metrów dalej zobaczył Vivian, nie znał jej za dobrze, ale często ją tu spotykał i z tego co kojarzył również pracowała w wieżowcu.
    - Czekasz na coś?- zapytał podchodząc do blondynki.- Jeżeli trzeba Cię gdzieś podrzucić jestem do usług- powiedział z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sam za to bez problemów zjadała tabliczkę czekolady. Na szczęście miała tez dobrą przemianę materii oprócz tego że kochała sport. Czasami żałowała, że nie ma na niego więcej czasu, ale cóż mogła zrobić.
    - No niestety, nie mam czasu na chodzenie. Jeszcze trochę i zacznę kupować online. - zaśmiała się.
    To zawsze kojarzyło jej się z aresztem domowym i brakiem dostępu do świata. O wiele lepiej było wyjść z domu, dotknąć materiału, przymierzyć. Nawet zakupy jedzenia były lepsze na żywo. Wtedy nikt nie wepchnie nam żadnych śmieci.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Ani najmniejszym, sam przecież zaproponowałem- zauważył z uśmiechem, po czym kiwnął głową w stronę stojącego niedaleko dużego, czarnego jeepa. Nacisnął na pilot i alarm się wyłączył, otworzył drzwi przed blondynką po czym obszedł samochód, rzucił torbę na tylne siedzenie i w końcu wsiadł za kierownicą. Automatycznie sięgnął po pas bezpieczeństwa po czym przekręcił kluczyk a z silnika wydobył się cichy pomruk.
    - Więc kurs szpital, tak?= spojrzał na nią z uśmiechem i za chwilę byli już na głównej drodze. - Będę bardzo wścibski jeśli zapytał dlaczego tak się spieszysz do szpitala?- zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kolejny miesiąc? Czy szło się tak obkupić? Możliwe że tak, ale wszystko zmieniało się w takim tempie. Sam nie miała jednak większego wyboru, musiała podążać za trendami, jej ubrania też były reklamą. Bo dziwne by było gdyby chodziła ubrana w dres.
    - Tak czy siak jestem jak najbardziej za. Zakupy, ciasto i drinki. Nie ma chyba lepszej perspektywy w moim życiu. - wyznała jej.
    Ostatnio czuła się trochę samotna. Lata leciały, nie szło tego oszukać, a ona miała wrażenie ze coraz bliżej jej do panny z kotami. Może kobiety pracujące i mające coś w głowie, kobiety sukcesu nie były dobrą partią na tym świecie. Przynajmniej nie dla mężczyzn, którzy bali się tych wszystkich stereotypów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż tego lepiej było nie roztrząsać. Miała swojego brata, Charles był kochany swoją drogą, ale cóż też miał swoje życie.
    Czy miała czego wyczekiwać? kolejnego FW? Albo jakiegoś pokazu, tak na tle zawodowym wiecznie się coś działo.
    Machnęła tylko na to ręką i dokończyła jedzenie. Nie chciała się nad sobą użalać. Sama w końcu doprowadziła do tego, że jej życie wyglądało tak jak teraz. Kiedyś usłyszała ciekawe zdanie, że kiedy twoje życie prywatne legnie w gruzach to zasługujesz na awans, ona została redaktor naczelną.
    - Nic, muszę się zbierać. Trwa sesja modelki i wypadało by zerknąć jak też sobie radzi i czy jest warta pieniędzy, które jej płacimy. - mruknęła podnosząc się. - Do piątku.

    OdpowiedzUsuń
  14. Machnął ręką by pokazać, że to naprawdę nic wielkiego.
    - Nie zwykłem przepraszać za to jaki jestem, a z natury jestem ciekawski- powiedział, z lekkim uśmiechem i posłał jej przelotne spojrzenie.- Jeżeli kogoś odbierasz to pewnie później też będziesz potrzebować transportu. Jeżeli zdecydujesz się na taksówkę rozumiem, ale mogę zaczekać. Mam czas- zaproponował, po czym skręcił na podjazd zaraz przed wejściem do szpitala.

    OdpowiedzUsuń
  15. Do piątku było jeszcze trochę czasu i jak się okazało nie był to czas zupełnie przyjemny. Odkrywała coraz to nowe tajemnice rodzinne i martwiły ją, bo dotyczyły bezpośrednio jej. Może i to wszystko miało miejsce 26 lat temu, ale nie zmieniało to faktu, że czuła się zraniona. Po co ją przygarnął, podmienił jeżeli potem całe życie dawał odczuć, że jest tym gorszym dzieckiem. Na szczęście teraz juz wiedziała dlaczego.
    W piątek zjawiła się w umówionym miejscu trochę wcześniej. Dziś po prostu wypadła z pracy i rzuciła to wszystko. Miała dość i nie ważne jak ciężko będzie musiała pracować później dziś miała to już gdzieś.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Ano... wizyta w barze jest już nieco oklepana... może coś typu... niosła dużo dokumentów i wspaniałomyślnie pomógł? To też nudne, ale zawsze lepsze niż "poproszę drinka"]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Mi to odpowiada :) Obejdziemy ten głupi etap : kim właściwie jesteś. Możesz zacząć?]

    OdpowiedzUsuń
  18. Dave usiadł na brzegu fontanny w jednym z parków tego wielkiego miasta. On nazwy tego miejsca nigdy nie mógł zapamiętać, ale najważniejsze, że osoba, z która się umówił, wie gdzie trafić. Vivianne była koleżanka Caroline, dziewczyny z którą przez krótki okres spotykał się Wood. Zwyczajnie dalsze umawianie się nie miało sensu i w bardzo pokojowych warunkach przeszli na status koleżeński. Dave chyba nie szukał żadnego stałego związku, ale z drugiej strony nie bronił się przed spotkaniami. A Vivianne... wpadli na siebie kilkakrotnie, więc uznał, że może warto się poznać? Zaprosił ją na spacer w wolnym terminie. W końcu się umówili. Trafili jednak nie koniecznie właściwy czas, ponieważ żar lał się z nieba. Obawiał się, że raczej daleko nie zajdą. Właściwszym miejscem byłby basen. Albo chociaż jakaś chłodnia u rzeźnika.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uśmiechnęła się do dziewczyny. Czy pamiętała o jej urodzinach? Możliwe że nie, ale od czego były kalendarze, notatniki w których miała zapisane wszystkie ważne daty? Zresztą do jej urodzin było jeszcze pól miesiąca.
    - No w końcu. - zaśmiała się jakby dziewczyna spóźniła się z pół dnia. A tak na pewno nie było. - To jaki sklep cię najbardziej interesuje?
    Każdy miał jakieś ulubione marki.

    OdpowiedzUsuń
  20. [Wiem, wiem, dużo osób mnie już o to upomniało. Zmieniłam wizerunek i byłam zmuszona również zmienić wiek, niestety jestem zbyt leniwa by to zmienić... :) Ma dwadzieścia siedem lat, tak jak napisane jest u góry. Co do wątku jest dużo opcji np. Vivianne mogła przyjść do Mattieu z jakimiś papierami od szefa.]

    OdpowiedzUsuń
  21. Ucieszył się widząc nadchodzącą dziewczynę. Obawiał się, że nie przyjdzie w taki upał.
    - Nie czekałem zbyt długo. - Zapewnił. - Z resztą przy tej fontannie całkiem przyjemnie się siedzi. - Dodał uśmiechając się wesoło. - To dokąd idziemy? Chcesz pospacerować po parku czy może wolisz ukryć się w jakimś klimatyzowanym miejscu? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  22. [Całkiem fajny pomysł, lubię gdy ktoś ma własny inwencję twórczą :) tylko pytanie, zaczniesz czy ja bym się musiała potrudzić?
    Matteiu Gossen
    ]

    OdpowiedzUsuń
  23. Był nieco zaskoczony, ale... pomysł był świetny! Uśmiechnął się szeroko. Pewnie na plaży będą tłumy, ale jeśli wykażą się odpowiednią wytrwałością, powinni znaleźć jakieś zaciszne miejsce.
    - Jesteś genialna! - Odpowiedział entuzjastycznie. - Nie wiem jeszcze czym dojedziemy, ale pomysł jest... bez konkurencyjny. - Rozpromieniony wziął ją pod ramię i wspólnie skierowali się w stronę ulicy. Dave dostosował krok do niej, aby mogła nadążyć w tych swoich bucikach.

    OdpowiedzUsuń
  24. Spojrzał na nią rozbawiony. - Cóż... powiedziałbym, że być wożonym przez kobietę to ujma na moim honorze, ale wolę to niż transport miejski. - Zauważył rozbawiony. Nie proponował, że poprowadzi, choć posiadał prawo jazdy. Niestety na samochód nie było go stać.
    Nie narzekał na tempo marszu, ponieważ w takim upale nawet jemu nie chciało się spieszyć. Z resztą mieli czas, więc jaki sens byłby biegu przez parkowe alejki?

    OdpowiedzUsuń
  25. Dave mógł liczyć na wsparcie matki, ale jeśli chodzi o kwestie przeżycia. Sam wybrał sobie miejsce zamieszkania, więc przejął odpowiedzialność za swoje wydatki. Ponieważ jeszcze studiował, mógł jedynie dorabiać w wolne dni lub wakacje. Aktualnie miał etat jako barman. Płaca była niezła, ale i wydatki Wooda były wysokie. Przede wszystkim kawalerka, urządzenie się, życie i odłożenie na studia. Starał się, więc wydawać rozsądnie, choć nie zawsze mu się ta sztuka udawała.
    - Oczywiście, że nic był nie zrobił twojemu autku, ale dzięki. Dopiero gdy stwierdzę, że jesteś fatalnym kierowcą, zdecyduję się Cię zmienić za kółkiem. - Powiedział wesoło.
    Dave podzielał jej opinię o spokojnym, wolnym dniu, ponieważ i dla niego takim był. Wreszcie dzień bez pracy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dave jakoś tak bardzo się swoim zdrowiem nie przejmował. Nie tyle bagatelizował tego typu problemy, co raczej nie wierzył w ich istnienie. Był młody, zdrowy, pełny sił. Z drugiej strony nie ma ludzi nieśmiertelnych, prawda?
    - Całkiem bezproduktywnie. - Przyznał się. - Odsypiałem wczorajszą zmianę w pracy. - Wcale się nie krył ze swoim stanem na koncie, ani pracą, którą wykonywał. Czasem kiedy patrzył na wylansowanych lizusów z dobrych rodzin, stwierdzał, że przynajmniej sam nie musi obawiać się świata... czy pająków jak ci wielce odważni bogacze.
    - A Ty? Robiłaś coś ciekawego? - Zapytał uśmiechając się do dziewczyny. - A może męczyłaś Caroline?

    OdpowiedzUsuń
  27. Wood nie miał szczególnie dużej rodziny i dodatkowo raczej nie typową. Na szczęście jednak nikt w niej nie chorował. Pod tym względem miał na prawdę idealne życie.
    - Lubisz biegać? - Zapytał. On sam nie przepadał za odwiedzaniem siłowni w tym celu. Wolał pobiegać w parku albo iść na basen. - Bzdurne rzeczy, na które pewnie nie ma czasu na co dzień? - Dodał pogodnie. Był świadomy jak długo mogły tego typu prawy zajmować... łącznie z malowaniem paznokci. Nigdy nie należy wierzyć kobiecie, że "to zaraz wyschnie". Potem i tak z godzinę nie chce się do niczego dotykać.

    OdpowiedzUsuń
  28. - Lubię kiedy się mnie wykorzystuje- zażartował wzruszając ramionami.- A przez takie urocze kobiety to sama przyjemność- dodał z uśmiechem.- I nie przyjmuje odmowy. Mam czas, więc będę tu czekał. No... może nie tu, bo wlepią mi mandat, ale tam- zmrużył oczy i wskazał na wolne miejsce parkingowe nieopodal.

    OdpowiedzUsuń
  29. Praca często pochłania więcej czasu i sił witalnych niż powinna nie pozostawiając człowiekowi możliwości do aktywnego odpoczynku albo jakiegokolwiek odpoczynku poza snem. - Grasz? - Zainteresował się. - Na czym?
    Dave i instrumenty? Nie... chyba się nigdy nie spotkali. Ale lubił posłuchać muzyki granej na żywo, a nie odtwarzanej z płyt. Wydawała się... żywa.
    Spojrzał na towarzyszkę i mimowolnie sam uśmiechnął się szerzej, widząc iż samo wspomnienie sprawiło, że uśmiechnęła. Wyglądała uroczo.

    OdpowiedzUsuń
  30. Gdy dziewczyna w końcu przestała się zapierać i wyszła z samochodu on zjechał na parking, do wcześniej wskazanego miejsca. Wyszedł z auto i oparł się o maskę, czekając na Vivian. Po paru minutach zobaczył jak wychodzi ze szpitala, z małym chłopcem. Nie chciał wyciągać pochopnych wniosków, więc przyjął normalny wyraz twarzy, a gdy doszli do auto wygiął usta w uśmiechu.
    - Cześć Jake, jestem Ethan- przywitał się z chłopcem kucając i podając mu dłoń. Wyprostował się i spojrzał na blondynkę.- To gdzie teraz jedziemy?- zapytał. Pierwsze otworzył drzwi Viwian a potem małemu.- Wskakuj.

    OdpowiedzUsuń
  31. To naprawdę nie była jego sprawa. Nie znał dobrze Vivian i nie miał najmniejszego prawa jej osądzać, bądź w jakikolwiek inny sposób patrzeć na jej osobę. Nie znał jej historii. Dlatego kiedy chłopiec zwrócił się do niej 'mamo', Ethan spojrzał na nią i posłała delikatny uśmiech, jakby chciał ją upewnić, że wszystko jest w porządku.
    - Więc Jake- zaczął, nie chciał by było niezręcznie.- Jak bardzo stary już jesteś?- zapytał, posyłając małemu uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  32. Zaśmiał się gardłowo i pokiwał głową.
    - Dzięki kolego- odparł na wzmiankę o samochodzie.- Cóż... ja? Jestem niewiele starszy i o dziwno też umiem czytać- odparł z uśmiechem. Zerknął na małego w wstecznym lusterku.- Wygląda na to, że za niedługo będziesz się golił, no albo będziesz chodził tak zarośnięty jak ja- powiedział przejeżdżając dłonią po zarośniętych policzkach.- I zaczniesz sprowadzać mamie koleżanki do domu- spojrzał na blondynkę i uśmiechnął się.- Czuję, że ten młody złamie wiele serce- zażartował.
    Chwilę potem skręcił w podaną ulicę i zatrzymał się przed ich kamienicą.

    OdpowiedzUsuń
  33. Ethan nie należał do głupców. Doskonale widział, że coś jest nie tak. Nie wypytywał i nie miał zamiaru. W końcu byli po małego w szpitalu, widać było, że był zmęczony, a na wzmiankę o jego przyszłości odwróciła wzrok. Tak zdecydowanie, Lafferty należał do spostrzegawczych ludzi, choć tutaj nie wiele było trzeba.
    Zastanawiał się w milczeniu, nie był pewny czy powinien. Ostatecznie jednak przystał na zaproszenie. Z resztą kawa zawsze smakuje lepiej, gdy ktoś inny ją przyrządza. Zaparkował samochód i ruszył zaraz za nimi.

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie chodziło o to czy była matką czy nie, chodziło o ludzi, których to razi z różnych nieznanych mu powodów. O tych, którzy widzą coś i od razu wyciągają wnioski i myślą, że wszystko wiedza i rozumieją.
    Ethan kiedyś chyba też taki był. Może nie jeśli chodzi o ocenianie innych, bo wtedy nikt się nie liczył tylko on, ale o swoją nieomylność. Uważał się za bożyszcza i myślał, że jest niezniszczalny, a było zupełnie inaczej. I doskonale poczuł po wypadku jak ludzie diametralnie zmienili do niego nastawienie, nie był już wielki tylko był porażką.
    Wszedł do mieszania, które swoją drogą było bardzo przytulne. Skinął głową zanim oboje zniknęli za drzwiami. Wszedł do salonu i usiadł wygodnie na kanapie, rozglądają się po wnętrzu. Po paru chwilach blondynka weszła do salonu więc zwrócił na nią swój wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  35. Instrument ten nie dało się przeoczyć. Zajmował naprawdę spora część pokoju i od razu dawał Ethanowi nowe wiadomości o Vivian, lubiła muzykę a może nawet kochała. On nigdy nie wykazywał takowych zdolności ani nawet chęci do grania na jakimkolwiek instrumencie. Jedyną rzeczą w jakiej był dobry był sport, więc teraz został z niczym.
    - Tylko kawę - odparł odwzajemniając uśmiech. Kiedy wróciła już z kuchni usiadła obok zwrócił się do niej.- Jake to fajny chłopak- powiedział kosztując kawy.

    OdpowiedzUsuń
  36. Odstawił kubek na stół i spojrzał na kobietę.
    - Nie ma takiej potrzeby- pokręcił głową.- Słuchaj nie znamy się dobrze, to że rzeczywiście jestem nieco zaskoczony z faktu, iż jesteś matką nie oznacza, że należą mi się wyjaśnienia- posłał jej ciepły uśmiech i opierając łokcie na kolanach złączył swoje dłonie.- Mi osobiście wystarczy to jak chłopiec cię kocha a Ty radzisz sobie świetnie, z tego co widzę- pokiwał delikatnie głową, mówił szczerze.- Nic nie musisz mi opowiadać jeśli nie chcesz, ale jeżeli będziesz chciała pogadać może nie jestem zbyt rozmowny ani najmądrzejszy, jednak całkiem dobrze idzie mi rola słuchacz- powiedział patrząc jej w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  37. Co ja co, ale tego się już w ogóle nie spodziewał. Nic dziwnego więc, że słowa blondynki wprawiły go w osłupienie. Otworzył lekko usta, lecz po chwili je zamknął. Widział, że ją rozbawił. Podniósł na nią wzrok i przekręcił głowę lekko w bok.
    - Nie jest Twoim synem- powtórzył jakby jeszcze chwilę chciał się oswoić z tym faktem.- Ok...- pokiwał głową biorą się w garść. Zapowiadało się, że rzeczywiście jest to nieco skomplikowana historia.- Więc kim jest? I jak to jest, że on Cię za nią ma?- może niezbyt taktownie było zadawać te pytania, ale w końcu sama zaczęła mówić.

    OdpowiedzUsuń
  38. Wysłuchał jej uważnie, rozpatrując każde słowo bardzo uważnie. Gdy skończyła spojrzał na nią i pokiwał głową.
    - Jesteś niesamowicie dzielna Vivianne Moore- powiedział w końcu.- I Jacob również- dodał. Mimo wszystko ciężko było mu to sobie poukładać. Mało kto zdobyłby się na coś takiego. Tym bardziej, że ta Caroline odezwała się tak znikąd właśnie do niej po tylu latach. Nie miała tu nikogo innego? A jeszcze większe zdumienie wprawiało go samo zachowanie Vivian, która porzuciła wszystko i przyjechała do Kanady, by wychować syna dawnej przyjaciółki, który na dodatek był chory i to poważnie. Rzadko spotykane.- A ten ojciec chłopaka...- zmrużył oczy.- Pojawił się znikąd czyli co? Mały go nie zna ani on małego i chce go wziąć? Bez sensu- pokręcił lekko głową.- Jeśli będzie trzeba mogę się nim zająć- powiedział a przez jego twarz przemkną lekki uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  39. On nie miał na myśli tego, że się nie boi, ale to co zrobiła było nie wyobrażalnie dzielne z jej strony. I choć ona nie jest w stanie tego dostrzec, widzieli w niej to inni, a dokładnie siłę jaka od niej bije. Prawdziwa odwaga i siła to nie brak strachu, ale świadomość iż są rzeczy ważniejsze od niego.
    - Ja?- uniósł brwi po czym pokręcił głową.- Nie mam problemów- odparł po czymś zaśmiał się, ponieważ zabrzmiało to nieco absurdalnie.- Znaczy żadnych istotnych, ważnych czy dużych- wytłumaczył wzruszając ramionami.- Można powiedzieć szczęściarz- mało kto wychwyciłby tą jedną, malutką nutkę ironii w jego głosie.- Na ten moment największymi rozterkami jest to co zjem na obiad albo czy zostało mi coś czystego do ubrania- oznajmił z uśmiechem. Było mu aż głupio, że ludzie borykają się z naprawdę wielkimi problemami i napotykają wielkie przeciwności, a on nie robi nic tylko się obija żyjąc z dnia na dzień. Już dawno przestał się przejmować i patrzeć w przyszłość, bo wiedział iż nie wiele może go tam spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie to miał być relaksujące popołudnie, więc mogła z nią polatać gdzie tylko dziewczyna chciała. Nawet jeżeli skończy się to obolałymi nogami to było warto.
    - Więc idziemy. Nie zalezy mi jakoś specjalnie na niczym, nie wiem też co chce kupić jeszcze więc po prostu chodzimy.

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie miał zamiaru kolejny raz odmawiać, więc bez protestów poszedł za nią do kuchni. Cóż, była zdecydowanie mniejsza od jego, ale była także o wiele bardziej przytulna. Nie ma się co dziwić, jego apartament był wielki, ale także chłodny, takie już są te wieżowce z wielkimi mieszkaniami. Nie wszystkie, ale jego tak, bo nie zależało mu ta tym by jakoś specjalnie go urządzić.
    Usiadł tak jak go prosiła jednak spojrzał na nią z rozbawieniem.
    - Uwierz mi także mam dużą pralkę i równie dużą szafę, więc coś czystego się znajdzie... Jak to samotnie mieszkający facet od 10 lat, w razie potrzeby wiem jak się obsługuje tą nieszczęsną pralkę- zaśmiał się gardłowo, jak to miał w zwyczaju.- Czy nie wspominałem iż nie jestem zbyt rozmowny? Zdecydowanie wole gotować- przyznał, opierając się o stół. Zamilkł i rozejrzał się w okół, zastanawiając się o czym może mówić, kiedy jego nozdrza napełnił bardzo apetyczny zapach.- Mmm pysznie pachnie- powiedział wyciągając lekko szyję by zajrzeć na kuchenkę.

    OdpowiedzUsuń
  42. Sam lubiła zakupy i to nie od dziś. Może i wydawała spore sumy, ale ważne było dla niej to jak wyglądała i jak się prezentowała. Zresztą taki miała zawód, musiało to być ważne.
    Kiwnęła głową, gdy już były w mieszkaniu i jej przyjaciółka rozporządziła co ona ma robić. Poszła we wskazanym kierunku i z zakupionych wcześniej też rzeczy zrobiła drinki, których nauczył ją Dave.
    - Proszę. - podała jej kolorowy napój. Wyglądał nieźle.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Ja jestem całkowicie mięsożerny, ale jako kucharz z zamiłowania zjem i gotuje różne dania- powiedział kiwając głową.- Ulubione danie... Nie mam pojęcia. zależy na co w danej chwili i w danym momencie mam ochotę- wzruszył ramionami.- Na przykład w tym momencie kocham wegetariańskie spaghetti - powiedział z uśmiechem.- A gotowanie to całkiem fajne zajęcie, mnie osobiście odpręża i jest niezłą chwilą na przemyślenia. I co tu dużo mówić, nie oszukujmy się kobiety uwielbiają kucharzy- zażartował i oprał się wygodnie, przyglądając się poczynaniom blondynki.- Uczyłem się gotować podczas różnych podróży- zaczął, w końcu miał o czymś mówić.- Gdziekolwiek byłem za cel obrałem nauczyć się jednej tradycyjnej potrawy.

    OdpowiedzUsuń
  44. Oczy Sam rozbłysy tym swoim niebieskim blaskiem gdy pojawiło się ciasto czekoladowe w zasięgu jej wzroku.
    - Boże jestem księżniczką. - zaśmiała się i usiadła na kanapie. Od razu sięgnęła do ciasta czekoladowego i wybrała największy kawałek. Było pyszne. - Kocham cię wiesz? - rzuciła bardzo spontanicznie.

    OdpowiedzUsuń
  45. Rzeczywiście gotowanie sprawiało mu jakąś dziwaczną radość, może nie pełnie ale przedsmak. Tak samo jak kobiety.
    - Hmm... W wielu- przyznał wzruszając ramionami. Nigdy tego nie liczył.- Zwiedziłem dużą część Europy, parę krajów Afryki i Azji, Australię też- powiedział, podrapał się po skroni myśląc o najprzyjemniejszym wspomnieniu.- Każde miejsce było... inne i nie mam chyba złych wspomnień. Ale bardzo podobało mi się w Australii. Tamtejszy surfing niesamowity tak jak nurkowanie wśród raf koralowych. Poznałem parę kangurów nadal korespondujemy- zażartował.- Zbieram pocztówki i mam dużo zdjęć z wypraw.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zaśmiała się radośnie, gdy ta powiedziała że ciasto czekoladowe dostanie też do domu.
    - Jesteś mistrzem w jego wyrobie. - powiedziała szczerze, zgodnie z prawdą i bez cienia przesady. - Jak można nie lubić czekolady? Oj popamięta mnie ten maluch. - zażartowała. Każdy miał inny gust. Ona nie przepadała za orzechami na przykład.

    OdpowiedzUsuń
  47. Miała racje, możliwość podróżowania i ujrzenia wielu rzeczy na własne oczy, a nie tylko w gazetach czy na ekranie telewizora, było niesamowite. Obowiązki? W tamtym czasie żadnych nie miał, a teraz już wyjeżdża coraz rzadziej. Pieniądze? Hmm, skąd on właściwie je miał sam nie miał pojęcia. W domu nigdy ich nie brakowało, po tym jak się wyprowadził ojciec go odciął, ale matka dbała o niego i na jego koncie zawsze była pokaźna sumka, a do tego on też coś dorabiał.
    - Nie ma sprawy- odparł z uśmiechem.- Mogę Ci je kiedyś pokazać- powiedział, kiwając głową. Naprawdę to akurat nie był problem.- Przyznam Ci, że największym rozczarowaniem był chyba Paryż. Znaczy dla kobiet to jest takie szalenie piękne i romantyczne miejsce, wieża Eiffla i scenerie z filmów, ale jak dla mnie jest przereklamowany. Pokazywana jest tylko ta jedna strona tego miasta, bo ma drugą, która wcale nie jest tak urzekająca.

    OdpowiedzUsuń
  48. Cóż opieka chyba żadnym dzieckiem nie była łatwa, chociaż Sam miała o tym minimalne pojęcie. Na razie nie widziała siebie jako matki, ale kiedyś? Jakby znalazła kogoś kto by ją kochał, to wydawało się to wtedy takie naturalne.
    - Jasne, że jestem zadowolona. Może to dziwne, ale moda to dla mnie pewnego rodzaju sztuka użytkowa, więc uwielbiam ją jak nie trudno się domyślić. - już jako mała dziewczynka wiedział, że to jest jej świat. Chociaż nie była stworzona do modelingu, ani kariery projektanta to jednak czuła się w tym świecie jak ryba w wodzie.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Niech będzie wegetariański- wybrał z uśmiechem.- Jak tylko będziesz miała okazje koniecznie i potem oczywiście wymienimy się tymi wrażeniami- powiedział kiwając głową. Spojrzał na talerz, a jego uśmiech poszerzył się. Wyglądało naprawdę smakowicie. Skinął głową kiedy oznajmiła, że zaraz wróci.- Jak tam wielkoludzie?- zapytał, zagadując do małego i posyłając mu uśmiech. Kiedy już wszyscy zasiedli do stołu zaczęli jeść. Wziął pierwszy kęs i z miną znawcy powoli przeżuwał. Spojrzał na blondynkę.- Pyszne- stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  50. Życie płatało nam wiele dziwnych figli i to był jeden z nich. Sam, skoro na razie miała wybór, wolała poczekać, chociaż coś mówiło jej, że z jej szczęściem, gdy będzie chciała już zostać matką to pojawią się problemy. Jego leniwe plemniki lub jej jakiś problem z zajściem w ciąże. W życiu prywatnym szczęścia wielkiego nie miała.
    - To tak jak ze zmianami w prawie, wiecznie musisz sie uczyć, chociaż pewnie wiele osób o tym nie wie. - no tak Sam pamiętała jaki kolor był modny w jakim roku, jaki projektant wprowadził dany krój. Dziwne, ale ona tym żyła.

    OdpowiedzUsuń
  51. - Śmiesz mi zarzucać kłamstwo?- spytał oburzony, a przynajmniej takiego udawał.- Jest naprawdę dobre!- powiedział i spojrzał na chłopca.- Prawda?- zapytał by to potwierdził i z śmiesznym wyrazem twarzy kiwał energicznie głową, pomimo tego iż doskonale wiedział, że Vivian to widzi. Jednak spaghetti naprawdę mu smakowało.

    OdpowiedzUsuń
  52. Zaśmiała się. W takim razie obie były mistrzami dla tej drugiej. Sam w życiu nie dałaby sobie rady z kodeksem prawnym, ją to po prostu nudziło.
    - I właśnie dlatego wzięłaś mnie na zakupy. - zażartowała. Głównym powodem była chęć spędzenia razem czasu, ale w sumie na jedno to wychodziło.

    OdpowiedzUsuń
  53. Drink był dosyć mocny, ale one chyba tego dziś potrzebowały. Trochę oderwana się od zasad i po prostu małego szaleństwa. Takiego które nie skończyłoby się źle, bo co mogło im się stać w mieszkaniu? Na pewno mniej niż w jakimś klubie.
    - Mam cię. - zaśmial się z nią i upiła pierwszy łyk. Ona do tej pory się objadała.

    OdpowiedzUsuń
  54. Nie wiedział czy był dobrym materiałem na 'kogoś bliższego', ale miał niezłą zdolność do przystosowywania się do pewnych spraw i okoliczności. Nie miał zbyt wiele okazji do przebywania z dziećmi, więc musiał improwizować.
    Przybliżył się do chłopca z konspiracyjną miną zasłaniając dłonią usta.
    - Wybacz stary, nie mam przy sobie mojej torebki, tak tobyśmy tam wrzucili cały garnek- powiedział do małego, a blondynka oczywiście to słyszała.- Sądzę jednak, że najlepiej będzie dla nas obu jak będziesz się słuchać mamy- spojrzał na niego, a widząc jego nieco sceptyczne spojrzenie pokiwał głową z przekonaniem.- Mówię Ci... Z mamami się nie zaczyna.

    OdpowiedzUsuń
  55. Zauważył, że Vivian martwiła się tym jak mało chłopiec jadł. Ethan nie miał wcześniej tak bliskiego kontaktu z chorym, ale wiedział, że jednym z charakterystycznych następstw jest brak apetytu oraz ogólny problem z przyjmowaniem posiłków.
    Uśmiechnął się do małego, a zanim wrócił oglądać bajki przybili żółwika. On zjadł całą swoją porcję i naprawdę był pełny.
    - Oo nie dziękuje Ci, naprawdę- powiedział kręcąc głową.- Było pyszne, ale dziękuje- oparł się i posłał jej uśmiech.

    [ Jak widać o tej porze już nie wszystkie szare komórki reaguję xd]

    OdpowiedzUsuń
  56. Spojrzał na nią z niedowierzaniem i rozbawieniem.
    - Naprawdę uważasz mnie za takiego żarłoka?- zapytał, z uśmiechem.- Albo, że cokolwiek jeszcze zdołam w siebie zmieścić? Tak czy inaczej, mylisz się. Na deser wpadnę kiedy indziej- powiedział i puścił jej oczko. Naturalnie żartował. Pozwolił sobie nalać wody z dzbanka i wypił połowę szklanki w jednym łyku.- Cóż ja powinienem się chyba zbierać. Już i tak nadwerężyłem Twojej gościnności- powiedział wstając i zasuwając za sobą krzesło.- Po za tym wydaje mi się, że jeden facet na ciebie czeka- wskazał głową w stronę pokoju chłopca.

    OdpowiedzUsuń
  57. Pokręcił głowę ze zrezygnowaniem, kiedy podała mu pojemnik.
    - Naprawdę nie trzeba był- wywrócił oczami.- Kto wie, może. Jednak cukiernik ze mnie kiepski- uśmiechnął się do niej, po czym machnął ręką.- Nie ma za co, to ja dziękuje. Owszem, było- przyznał i zszedł po schodach. Oczywiście, że nie było to nic zobowiązującego. Dzisiaj dopiero miał okazję ją tak lepiej poznać i nie widział powodu dla którego miałby urwać ich kontakt. Poza tym, że lubił Vivian to Jake zdążył już wkupić się w jego łaski. tak czy inaczej naprawdę miło spędził z nimi czas.

    OdpowiedzUsuń
  58. Następne dni cały czas pracował i nie miał czasu już wpaść na siłownie. W wieżowcu także nie wpadł na blondynkę. I tak ostatnio jakoś trochę spraw zwaliło mu się na głowie, więc nie myślał o tym. Dostał niespodziewaną ofertę pracy w roli szefa ochrony podczas jednego z koncertów charytatywnych. Miał opory przed przyjęciem ten pracy, ponieważ wcześniej nie przyjmował innych zleceń niż od swojego szefa Jaspera, jednak ostatecznie postanowił się zgodzić.
    Tak więc stał teraz w czarnym garniturze, ze słuchawką w uchu i przyczepionym do białej koszuli malutkim mikrofonem przed wejściem na główną sale. Zwykle opanowany tego dnia był nieco zdenerwowany. Pierwszy raz miał pod sobą tylu ludzi i musiał być absolutnie pewny, że wszystkim gościom oraz artystą nic nie grozi. Jako profesjonalista nie dał nic po sobie poznać, wydał wyraźne polecenia i stał spokojnie uważnie rozglądając się po sali. Spojrzał na zegarek i w końcu zamknął drzwi, które prowadziły do sali koncertowej. Pierwsza artystka weszła na scenę, podniósł wzrok kiedy usłyszał nazwisko owej kobiety.
    Vivianne weszła na scenę i zasiadła za fortepianem. Ethan nie mógł oderwać od niej wzroku, wyglądała olśniewająco. Dostrzegł w niej także jakąś zmianę, była... bardziej pogodna. Gdy tylko skończył swój występ otrzymała gromkie brawa i kiedy kłaniała się dostrzegła go. Uśmiechnął się do niej i puścił jej perskie oczko.

    OdpowiedzUsuń
  59. Widział fortepian u niej w mieszkaniu i przypuszczał, że gra, ale nie sądził, że tak wspaniale. Nie był znawcą, ale jej występ niesamowicie mu się podobał. Z reszta nie tylko jemu. Gdy tylko zeszła ze sceny otoczyli ją ludzie wychwalając jej grę. A on stał przy drzwiach, a kąciki jego ust minimalnie unosiły się ku górze. Dopiero po jakieś godzinie, kiedy następny artysta wszedł na scenę udało mu się z nią przywitać. Stała z boku, obok długiego, okrytego białym obrusem stołu, na którym rozłożone były drobne przekąski oraz wiele, drogich trunków.
    - Dobry wieczór- przywitał się z nią i zmierzył ją wzrokiem.- Pięknie wyglądasz- powiedział ze szczerym zachwytem i uśmiechnął się do niej.- Nie miałem pojęcia, że... tak grasz, świetny występ.

    OdpowiedzUsuń
  60. Zaśmiał się lekko kiedy podskoczyła przestraszona. Rozejrzał się po sali i wzruszył ramionami.
    - Przyszedłem tu podbić publikę, podczas mego występy. Byłaś dobra, ale wybacz skarbie nadchodzi mistrz...- powiedział po czym ponownie się zaśmiał.- A tak na serio nie mam za gorsz talentu, dlatego jestem tutaj jako ochrona- wskazał na słuchawkę w swoim uchu i uśmiechnął się do niej.- Wielki wieczór. A co u Jake'a?- zapytał, unosząc brwi.

    OdpowiedzUsuń
  61. Spojrzał na publiczność obserwującą następny występ. Zdecydowaną większością było państwo w przedziale o 40-60 lat oraz parę młodszych osób.
    - Hmm...- zmarszczył czoło, po czym zwrócił wzrok na blondynkę.- Nie wiem czy taka publiczność jest gotowa na takie ciało ja moje...- powiedział unosząc brwi i pocierając dłonią zarośnięty policzek, po czym zaśmiał się. Cieszył się, że u małego wszystko gra.
    - U mnie nic nowego, praca, dom, praca, dom- odparł nieco znudzony.- No rzeczywiście, nawet nie widziałem Cię w wieżowcu, na siłownie akurat nie mam czasu- wzruszył ramionami. Tak to już było.

    OdpowiedzUsuń
  62. Pokiwał głową rozbawiony, może i miała racje. Zmarszczył brwi nie bardzo wiedząc dlaczego zadała to pytanie.
    - U mnie w porządku, naprawdę- zapewnił, po czym uśmiechnął się ciepło.- Tylko czasem ta praca mnie dobija... Jest taka nużąca i nie mam czasu nawet pójść się wymęczyć- zaśmiał się, ale po chwili wzruszył ramionami.- Ale tak to jest w tym dorosłym życiu, że nie ma się na nic czasu. Przynajmniej tak słyszałem. Właściwie chętnie bym gdzieś wyjechał, ale nie mam jak- uniósł ręce w geście bezradności. Ponownie po sali rozległy się oklaski, co oznaczało, że skończył się już ostatni występ tego wieczoru, a teraz zapraszano gości na bankiet w sali obok.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Nie, wcale tak nie myślę- pokręcił głową.- Tylko naprawdę nic się nie dzieje, u mnie jest w porządku. To raczej ja powinienem Ci powiedzieć, że w razie problemów możesz na mnie liczyć, jak i jest w rzeczywistości- wygiął usta w uśmiechu. Spojrzał na ludzi przechodzących do drugiej sali i skrzywił się, nie przepadał za takimi uroczystościami.
    - Szczerze mówiąc nie muszę i nie mam zamiaru- powiedział i spojrzał na Vivian.- Plus bycia szefem- zaśmiał się.- A Ty zostajesz czy może Cię odwieźć?- zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  64. Zanim wyszli on jeszcze musiał porozmawiać z paroma ochroniarzami i przypomnieć im reguły postępowania oraz przypomnieć, że cały czas jest pod telefonem. Gdy już odpalił silnik spojrzał na towarzyszkę.
    - Nie wyszedłem stamtąd dlatego, że jestem zmęczony- zaśmiał się.- Jestem pełen energii, noc jest młoda, a ja po prostu nie cierpię takich... imprez- przyznał wzruszając ramionami, wyjeżdżając na główną drogę.- To gdzie cię wysadzić?- zapytał z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  65. Zaskoczony spojrzał na nią i uśmiechnął się.
    - Na plaże? Czemu nie- przyznał i gdy tylko nadarzyła się okazje skręcił w stronę plaż. Podobał mu się ten pomysł.
    Dojechali na miejsce i zaparkował zaraz przy zejściu. Zanim wszedł na plaże ściągnął czarne, eleganckie buty i skarpetki, i wsadził na tylne siedzenia. Mimo, że już od ładne godzin temu słońce zaszło piasek wciąż był rozgrzany. Na niebie migotało milion gwiazd a w oddali było słychać odpływające statki. Całkiem przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  66. Skinął w zamyśleniu głową. Lubił słuchać ludzi z pasją. Ludzi, którzy o sprawach na pozór nudnych dla niewtajemniczonego potrafili opowiadać jak o najwspanialszej historii życia. Może dlatego, że to była ich największa przygoda? Rozciągnięta w czasie i nie łatwa, ale najwspanialsza?
    Podeszli do jej samochodu.
    - Może kiedyś pozwolisz mi posłuchać jak grasz. - Odezwał się i uśmiechnął do dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  67. Sam dopiero zaczynał go pić. No ale jej usta były zajęte smacznym ciastem. Cóż dziewczynę coś łączyło z chłopcem, tez nie była chyba wielką fanką czekolady.
    Az tak było widać, ze coś ją męczy? Cóż ona po prostu trochę się w tym wszystkim pogubiła.
    - Od rodziny. - wyznała nie tłumacząc nic więcej. - A ty od czego uciekasz?

    OdpowiedzUsuń
  68. Patrząc na nią nie bardzo wiedziała o co chodzi. Obie powiedziały tyle, ze naprawdę ciężko było odgadnąć co też ta druga ma na myśli.
    - Sama nie wiem, czy chce mi sie o tym gadać. - posłała jej uśmiech, który mówił, że nie chodzi o nią, a po prostu o fakt, że nie wie jak to wszystko opisać. - Rzecz w tym, ze tak naprawdę nie znam swojej rodziny. Dokładnie nie mam pojęcia nawet kto to jest.

    OdpowiedzUsuń
  69. Usiadł obok niej na miejscu pasażera. Czuć było, że to kobiecy samochód. Pomijając model i damskie rzeczy, to zwyczajnie zapach maszyny mieszał się z jej perfumami.
    Oparł się wygodnie. Planował jak zwykle nie zapinać pasów, ale jedno spojrzenie na dziewczynę wystarczyło, żeby sięgnął po zapięcie.

    OdpowiedzUsuń
  70. Patrzył przed siebie, zastanawiając się co właściwie może opowiedzieć o swoim raczej nudnym życiu.
    - Hmm... Jestem z Anglii. Przyjechałem tu ponieważ spodziewam się znaleźć jakieś informacje o ojcu... a poza tym planuję skończyć studia. - Wzruszył ramionami, a potem uśmiechnął się lekko. - A wieczorami staję się mistrzem butelki... Tyle, że to nie ja opróżniam ich zawartość. - Dodał. - Chcesz wiedzieć coś więcej? - Zapytał. Zdawał sobie sprawę, że nie jest duszą towarzystwa, ale upał wypalał z niego chęć do życia.

    OdpowiedzUsuń
  71. Spojrzał na nią uważnie. - Daj spokój. Uznasz, że jestem nienormalny. - Stwierdził. Większość ludzi patrzyła na niego dziwnie, kiedy przyznawał się, co studiuje. Co będziesz po tym robił? Jaki to ma sens? Będzie żył.
    - Mogę prosić o inny zestaw pytań? - Zapytał uśmiechając się lekko. Dziewczyna właśnie się zaparkowała, więc Dave wyszedł z samochodu.

    OdpowiedzUsuń
  72. Pokręcił rozbawiony głową. Ominął samochód i stanął przed nią. - Pani ciekawska. - Stwierdził i lekko podniósł jej okulary, żeby spojrzeć jej w oczy. - Serio jestem nudny. Biegam, pływam, studiuję matematykę, bawię się w detektywa, szukając ojca. - Powiedział całkiem szczerze. Odłożył jej okulary z powrotem na nosek. - Może nauczysz mnie jak urozmaicić sobie życie? - Zaproponował uśmiechając się łagodnie. Spojrzał na jej buty. - I chyba nie będziesz w nich szła po plaży. - Zauważył. Na razie byli na asfalcie, ale potem?

    OdpowiedzUsuń
  73. - Powiedzmy, że Ci wierzę... częściowo. - Stwierdził, a potem pokręcił z niedowierzaniem głową. - Z pewnością jesteś leciutka. - Stwierdził i na dowód tego chwycił ją w pasie i pod kolanami, po czym obrócił się wokół własnej osi z nią na rękach. - A nie mówiłem? - Powiedział stawiając ją na ziemi. Chwycił jej dłoń, żeby przypadkiem nie straciła równowagi. - Ułożone życie nie jest równoznaczne ze spokojnym. - Zauważył. - Pewne przyzwyczajenia ułatwiają funkcjonowanie, ale... potrafią też być męczące. - Ruszyli w kierunku piasku.

    OdpowiedzUsuń
  74. Zaśmiała się patrząc na nią.
    - Nie przepadam za whiskey, ale powiedzmy, że się zgadzam. - rzuciła uśmiechając się do niej. - Ale mam nadzieję, że ty wiesz że możesz mi się również wygadać i razem coś wymyślimy, a jak nie to przynajmniej cię wysłucham. - posłała jej ciepły uśmiech. Dziewczyna coraz bardziej stawała się bliską osobą dla Sam, oczywiście w kwestii przyjaźni.

    OdpowiedzUsuń
  75. Na razie wystarczał jej drink, który zrobiła, bo jeszcze go dopijała. Nie piła alkoholu w wielkich ilościach, więc uważała żeby nie upić się. Takie drinki jak ten łatwo wchodziły, nie czuło się, że się piło, a potem były tego efekty.
    - kto to jest Jacob? Twój chłopak?
    To bylo pierwsze co jej przyszło do głowy. Mam problemy, brzmiało dla niej jak mój chłopak przestał się starać co dalej. No ale mogla się mylić. Nie wiedziała w końcu o kogo chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  76. - Że niby ja? - uśmiechnął się niewinnie. Też zdjął buty. Po piasku chodzi się o wiele wygodniej na boso. - Też dawno nie spędzałem czasu w takim miejscu. - Przyznał. - A już szczególnie kusi mnie ta woda. - Westchnął cicho. - Idziemy wzdłuż brzegu? - Zaproponował. - Aż znajdziemy jakieś spokojniejsze miejsce. - O dziwo na plaży nie było tłumów, ale również nie świeciło pustkami. Przy wodzie powietrze było zupełnie inne, oddychało się lżej, pomimo prażącego słońca.

    OdpowiedzUsuń
  77. No niby tak, ale Sam nie miała ochoty jutro też umierać. Żadnego kaca, który powodował że człowiekowi robiło się niedobrze i wszystko go bolało. Nie, wolała tego unikać.
    Czuła się bezpiecznie przy Sam, a nie pomyślała, że ona na przykład mogłaby tez czyhać na upicie i wykorzystanie jej? To był żart oczywiście.
    - Jestem dla niego mamą. Brzmi jakby nie był twoim dzieckiem, a jakbyś odziedziczyła go w spadku. - spojrzała na nią uważnie. Takie odniosła wrażenie, ale może sie myliła. MOże to tylko dobór złych słów.

    OdpowiedzUsuń
  78. Było już na tyle późno, że nikogo od dawna już nie było na plaży. Rzeczywiście może nieco śmiesznie wyglądał z podwiniętymi spodniami od garnituru i zarzuconą na ramie marynarką.
    Spojrzał na nią nieco zaskoczony, nie spodziewał się takiego pytania. Po chwili jednak ocknął się i zwrócił wzrok przed siebie.
    - O niczym- odparł. Wiedział, że mu nie uwierzy, ale taka była prawda.- Naprawdę. Już dawno temu przestałem marzyć i patrzeć w przyszłość- powiedział i wzruszył ramionami jakby nie było to nic specjalnego, co w istocie takie dla niego było. Nieważne.- Czasem jest lepiej nie mieć marzeń, bo jak coś nie wyjdzie nie jest Ci żal.

    OdpowiedzUsuń
  79. Roześmiał się.
    - Terrorystka. Stracę całą swoją tajemniczość przez Ciebie. - Stwierdził wesoło.
    Nie tylko ona nie miała kostiumu,a woda zachęcała, żeby się w niej zanurzyć. Prosiła i błagała.
    - Ale fakt za fakt. - Stwierdził nagle. - Nie może być zbyt prosto. - Uśmiechnął się do niej. Nie czekając czy przyjmuje warunki powiedział:
    - Wychowywała mnie matka ze swoją przyjaciółką. Nie uważałem ich nigdy za normalne, więc większość czasu spędzałem z moją chrzestną, siostrą matki. - Nie często o tym mówił... a właściwie bardzo rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  80. Zerknął na nią i uśmiechnął się delikatnie. Może i chciałby, żeby posłuchała jego historii, może nawet kiedyś zdobędzie się na to by jej to opowiedzieć. Kiedyś może usłyszy historie legendarnej porażki.
    Jednak teraz pokręcił lekko głową po czym znów przesunął wzrok, tym razem ciemne fale obijające się o brzeg.
    - Nie marze. Nie stawiam sobie większych celów niż dystans porannej przebieżki, oduczyłem się patrzeć naprzód. Jest tu i teraz- powiedział.- Nie spisuje wszystkiego na porażkę- zaprzeczył.- Absolutnie. Tyle, że nie robię nic co wymagałoby patrzenia dalej i myślenia czy wyjdzie czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  81. Nie ma to jak oskarżać się nawzajem o ciężkie zbrodnie. - Czyli tworzymy dobry duet. - Stwierdził. - Terrorystka i szantażysta. Pięknie. - Spojrzał na nią.
    - Długo? - Zapytał odruchowo. Cóż... co z tego, że jego kolej? Przecież to tylko pytanie pomocnicze.
    Idąc spokojnie na plaży było coraz mniej ludzi... im dalej od parkingu.

    OdpowiedzUsuń
  82. Nie chodziło tylko o fakt, ze dziewczyna odziedziczyła, ale o sam fakt, jej problemow. Coś w tym było podobnego, chociaż to ona wtedy była dzieckiem jak się okazuje.
    - Wybacz, ale nigdy cię nie widziałam z dzieckiem i jakoś nie mogę uwierzyć, że go ukrywasz gdzieś w ciemnym kącie. Jest tutaj? jak ma siedem lat to chyba powinien. - zauważyła jeszcze bardziej zaskoczona.
    Chłopiec widom po prostu.

    OdpowiedzUsuń
  83. Zapamiętywał informacje, a kiedy je "przetrawił", skinął w zamyśleniu głową. - Mój ojciec jest Koreańczykiem... podobno muzykiem. Jestem dzieckiem alkoholu, więc pracuję jako barman. - Stwierdził wesoło. Nigdy specjalnie się tym nie przejmował. Jaki sens było by zadręczać się bezsensownymi myślami? - Twoja kolej.

    OdpowiedzUsuń
  84. [Hm, może Vivian będzie reprezentować Michelle w sądzie? Modelka by miała jakieś problemy z brukowcem, który z niej szydził i pisał kłamstwa i po pomoc zwróciłaby się do twojej pani adwokat. Nic innego mi nie przychodzi do główki ;<]

    OdpowiedzUsuń
  85. Dave'a nie tak łatwo było rozzłościć. Był na prawdę cierpliwy i miał wiele dystansu do samego siebie.
    - Europa? To wcale nie takie trudne. - Wzruszył ramionami. - Jakbyś była w Anglii to daj znać. Matka mieszka na obrzeżach Londynu, a planuję czasem tam wpadać. - mrugnął do niej.

    OdpowiedzUsuń
  86. To co do niej mówiła brzmiało bardzo skompilowanie i musiała chwilę przeanalizować to co dziewczyna do niej mówiła.
    - Dobrze już nie wypytuje, bo widzę że to strasznie skomplikowane. A będę mogła go kiedyś poznać? - zapytała nagle bo w sumie chciałaby poznać, nie ważne jak patrzeć, to jej syna. Nawet jeżeli adopcyjnego.

    OdpowiedzUsuń
  87. Zamilkł na chwilę, a pomiędzy jego brwiami pojawiła się charakterystyczna marszczka oznaczające, że intensywnie nad czymś myśli.
    - Tak szczerze mówiąc bardzo rzadko miewam... randki- przyznał wzruszając ramionami. Jego spotkania z kobietami były o wiele mniej skomplikowane.- Ale najgorszą... To była chyba moja pierwsza- pokiwał głową z przekonaniem.- Byłem.. w 3 klasie, podstawówki. I była tam taka Addison, uwielbiałem się z nią bawić i w końcu odważyłem się ją zaprosić na spacer i lody. Oczywiście była z nami moja mama- zaśmiał się na wspomnienie tego dnia.- No i ogólnie fajnie się bawiliśmy, spędziliśmy dużo czasu na placu zabaw i poszliśmy do budki z lodami. Zjedliśmy po dwie gałki po czym okazało się, że... nie powinna jest laktozy i obrzygała mnie- skrzywił się nieznacznie, po czym ponownie się zaśmiał.- Zdecydowanie najgorsza randka życia. Już potem nie chciałem się z nią bawić. A jakie Twoje doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń
  88. Od czegoś są urlopy. Nie można się zapracowywać i popadać w pracoholizm. Należy przede wszystkim żyć, ponieważ jaki to wszystko ma sens, skoro nie można wykorzystać zebranych dóbr?
    Roześmiał się.
    - Hmm... nie mam określonego rodzaju muzyki. Słucham różnych kawałków z różnych typów... zwyczajnie co tylko im się spodoba. - Spojrzał na nią. - Może być? - uśmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  89. Cała sprawa miała związek z Caroline?
    - To co w takim razie jesz? - Zdziwił się. Rozumiał ograniczać pewne pokarmy, ale nie jeść zupełnie? Nic dziwnego, że była taka leciutka! Przyjrzał się uważnie dziewczynie. Była w sukience, więc nie mógł się dokładnie przyjrzeć jej posturze, ale...- Mogę? - Zapytał i trochę niepewnie objął dłońmi jej talię. - Woow...

    OdpowiedzUsuń
  90. Widząc jej atak śmiechu zatrzymał się i śmiejąc się z niej czekał aż się uspokoi. Jej śmiech był taki dźwięczny, dziewczęcy i wesoły, jego zaś niższy, o wiele cięższy i gardłowy. Pokręcił lekko głową, gdy ta się uspokoiła.
    - Ha, ha, ha! Bardzo śmieszne- wywrócił oczami, po czym uśmiechnął się.- Widzisz jestem facetem z przejściami... Niektóre wspomnienia zostawiając trwały uraz do końca życia- pokiwał głową pogodnie. Przyjemnie spędzało się czas, ale teraz robiło się coraz chłodniej. Ściągnął marynarkę z ramienia i otulił nią dziewczynę.- Chłodna bryza- powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  91. Nie był to po prostu dobry dzień na zwierzenia. Obie nie chciały chyba za bardzo zagłębiać się we własne problemy a raczej oderwać się od nich.
    - Ale to coś bardzo poważnego? - zapytała zainteresowana. Nie miała pojęcia ani o jego istnieniu ani o chorobie.

    OdpowiedzUsuń
  92. Miała zamiar uszanować jej decyzję, bo nie chciała być wścibska. Nie było to też jej dziecko, więc nie musiała niby się nim martwić.
    Było to jednak niesprawiedliwe, że dziecko musiało przechodzić przez takie rzeczy zamiast tez cieszyć się życiem jak każdy normalny człowiek.
    - Za nasze szczęście słońce. - rzuciła z uśmieszkiem. Nie była aż taka pazerna. Mogła się podzielić toastem.

    OdpowiedzUsuń
  93. Zaśmiała się i naprawdę chciała żeby tak było. Chciała być szczęśliwa, tak samo jak ona.
    - A co u ciebie z facetami? Jest ktoś? - zapytała zaintrygowana, bo może ktoś był. Może miała tego specjalnego jednego i wymarzonego. Nawet jeżeli miałby on wady.

    OdpowiedzUsuń
  94. - To niby logiczne. - Zgodził się. - Ale też musi być trudne. W końcu potrzebujesz wszystkich składników i... nie możesz jeść ciągle tego samego. Nie wiem czy bym przerwał choć jeden dzień na takiej diecie... - Powiedział całkiem szczerze.
    Oddalili się od wszystkich i minęli jakąś skałę, dzięki czemu stali się właściwie niewidoczni.
    - Usiądziemy? - Zaproponował.

    OdpowiedzUsuń
  95. Mógł ją jedynie podziwiać. Jak nie jeść mięsa i słodyczy? To nie możliwe... szczególnie dla osoby, która nie potrafi gotować, więc je fast foody.
    Położył się na piasku i spojrzał w nieco zastanawiając się co jeszcze mógłby o sobie powiedzieć. Jego życie na prawdę nie było wybitnie ciekawe.
    - Hmm... - Spojrzał na dziewczynę. - Zamierzam popełnić życiowy błąd i zostać nauczycielem. - Stwierdził i uśmiechnął się lekko. Spojrzał na wodę... Nadal była kusząca.

    OdpowiedzUsuń
  96. Gdy usłyszała imię Ethan zmarszczyła lekko czoło. Ciekawe czy to ten sam z którym ostatnio była na randce. Jego spaghetti było naprawdę dobre. Cóż dziewczyna miała rację, nie było sensu się przywiązywać się do mężczyzn.
    - Też spotkałam się z osobnikiem o tym imieniu. - powiedziała zerkając na nią. - Wysoki brunet z czarującym uśmiechem. Lafferty?
    To by było chore, gdyby obu podobał się ten sam facet i obie się z nim umawiały. Nawet jeżeli nie były to coś istotnego to gdyby nagle okazało się, ze obie sypiają z jednym facetem to było by co najmniej niezręczne.

    OdpowiedzUsuń
  97. Posłał jej pełen wdzięczności uśmiech.
    - A na starość będę zgryźliwym, belfrem, który poucza wszystkich wokół. - Powiedział rozbawiony. - Wydaje mi się, że chce uczyć... najlepiej pracować z młodzieżą,ale jak szybko mi ta ochota przejdzie, kiedy dojdzie do tego to nie wiem. - Stwierdził. Ponownie spojrzał w niebo. - Wykąpałbym się. - Westchnął.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Może... - Powiedział powoli.
    Spojrzał uważnie na dziewczynę, a potem na wodę. Znowu na Vivianne, a nastęnie na mokry płyn...
    - Masz wybór zdjąć sukienkę i wejść do wody sama, albo Cię wrzucę we wszystkim. - Stwierdził w końcu i podniósł się z piasku. Zdjął T-shirt i rzucił go na buty. - Decyduj. - Uśmiechnął się złowieszczo. Czemu mieli by nie wykorzystać faktu, że nikogo wokół nie ma?

    OdpowiedzUsuń
  99. Hmmm może to było dziwne, ale był to jakiś znak.
    - Ale obiecaj mi jedno. Jeżeli posuniecie się no wiesz gdzieś jakoś dalej... - spojrzała na nią wyraźnie, żeby ta wiedziała o co jej chodzi. - To mi powiesz. I na odwrót. Sypianie z tym samym facetem to prawie jak trójkąt. - zauważyła marszcząc czoło. Miała nadzieję, ze ta rozumie o co jej chodzi. Po prostu Sam wtedy na pewno sie wycofa.

    OdpowiedzUsuń
  100. Dziewczyna na prawdę była lekka. Bez problemu zaniósł ją do wody. - Czas na podejmowanie decyzji minął. - Stwierdził i zbliżył ją do tafli, ale nie dał się jej zamoczyć - Ewentualnie możesz jeszcze zdjąć sukienkę... To wyraz mojego miłosierdzia. - Dodał rozbawiony, ponieważ czuł jak mocno się go trzyma.- Raz... dwa... trzy... chlup. - Puścił ją. Ponieważ nadal go trzymała, to woda sięgała jej zaledwie do połowy ud. - Nie roztopisz się. - Stwierdził rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  101. Rozumiała jednak o co dziewczynie chodzi. Zaczerwieniła się, bo naprawdę źle to zabrzmiało. Zresztą ona nie mogła, nawet jeżeli by chciała, go wziąć. To nie było takie proste jak w dzieciństwie, gdzie podchodziło się do chłopca i mówiło się, że jest twoim chłopcem.
    - Nie chciałam takiego wyznania od ciebie. Po prostu to facet, wierzę, ze można się z nimi przyjaźnić, ale wydaje mi się, że hormony zawsze zostają i działają. A z drugiej strony to tylko facet i .... - miała nadzieję, że nie pogrąża się jeszcze bardziej. - I szkoda by było cokolwiek przez jakiegokolwiek przedstawiciela tej płci między nami popsuć. - teraz miała nadzieję, że obie się rozumieją.

    OdpowiedzUsuń
  102. Ciężko? Z nią? Nie możliwe. Natomiast miał na prawdę miękkie serce, ale nie chciał zrobić jej krzywdy. Odwrócił się tyłem do niej i zamknął oczy. - Czekam cierpliwie. - Powiedział spokojnie. Nieco bawił go lęk dziewczyny przez zanurzeniem Woda nie była taka zimna. Oczywiście znacznie chłodniejsza od powietrza, ale całkiem przyjemna.
    Inna sprawa, że nie miałby nic przeciwko zobaczeniu Vivianne w samej bieliźnie. Nie zamierzał jednak podglądać. Nie to nie.

    OdpowiedzUsuń
  103. Przewróciła oczyma. Kto też powiedział, że chłopak jej się podobał? Oj no dobra był przystojny, znała go od dawna, lubiła z nim żartować i po prostu rozmawiać. Był zagadką dla kobiety. Przynajmniej jej się taki wydawał.
    Lekko przytuliła przyjaciółkę i cicho powiedziała.
    - Czasami chciałabym mieć kogoś pewnego koło kogo mogłabym nie bać się milczeć i spokojnie zasnąć. Głupie? - zapytała cicho. - I tego życzę samej sobie. - powiedziała upijając łyk drinka.

    OdpowiedzUsuń
  104. Z trudem powstrzymał się od śmiechu, kiedy pisnęła. W końcu jednak otworzył oczy i spojrzał na dziewczynę - Warto było panikować? - Zapytał. Rozpędził się i zanurzył się w wodzie od razu przechodzą w pływanie pod wodą. Wynurzył się koło niej. - Cudownie. - Westchnął czując przyjemne orzeźwienie. Spojrzał na Vivianne. - Ale Ty się pewnie nie zgodzisz, ponieważ byłem okropny i Cię zmusiłem. - Stwierdził rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  105. Wood wychodził z założenia, że to czego się nie chce zrobić, należy zrobić szybko. Dlatego wolał wbiec do wody niż się skradać i przy każdym mroku narzekać. A wodę uwielbiał. Bez znaczenia czy to basen, morze, jezioro czy rzeka. Ważne, że można się zanurzyć i popływać. Morze chyba było najmniej interesujące, ponieważ nie dało się płynąć do celu.
    Roześmiał się i ujął dłoń, którą odsłaniała mu włosy. - Nie tak łatwo mnie utopić. - Zapewnił. Objął ją i podrzucił, aby z wpadła do wody, rozchlapując ją wokół siebie... a przy okazji część trafiła w niego. Zupełnie się tym jednak nie przejmował.
    Dave jak zawsze w wodzie nie potrafił być spokojny.
    Wziął ją ponownie na ręce, choć zmoczona była cięższa niż poprzednio, i zaczął się z nią kręcić, mając dziewczynę tuż nad powierzchnią wody, aż w końcu puścił ją, sam zanurzając się zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
  106. Czy zawsze muszą być poważni? Raz na jakiś czas należała im się chwila rozluźnienia, odprężenia i błogiej nieświadomości świata. Lepiej, że spędzali ten czas w wodzie niżby mieli się upijać. Co prawda nie nadawał się na jej starszego brata, ale przynajmniej nie krępowała się zbytnio wygłupiać i bawić jak małe dzieci.
    W momencie, kiedy Vivianne go zawołała, znajdował się pod wodą. Odwrócił się na plecy, rozluźnił, zamknął oczy i pozwolił wodzie wypchnąć się gdzieś w lekkim oddaleniu od dziewczyny. Czuł się przyjemnie odprężony. Woda wydawała się przelewać wokół niego, wlewać mu do uszu i wypływać swobodnie, jakby stał się częścią morza.

    OdpowiedzUsuń
  107. Kiedy ją usłyszał, odetchnął i w końcu stanął. - Wychodzę. Samu tak trochę samotnie. - Stwierdził i spojrzał na Vivianne. - Poza tym wypadałoby wyschnąć. - Uśmiechnął się lekko i podszedł bliżej niej. - Ale nie powiesz mi, że nie miałaś ochoty popływać. - Stwierdził rozbawiony.
    Mimowolnie spojrzał na nią, kiedy wynurzyła się na tyle, by jej górna część ciała była ponad powierzchnią wody. Miał przyznać, że jest na prawdę ładna.
    Wyszedł pierwszy, żeby mniej się krępowała.

    OdpowiedzUsuń
  108. To się zgadzało. Dziewczyny zawsze marzyły o swoim własnym księciu, który zmieni ich całe życie. To takie proste wcale jednak nie było, książąt nie było tak dużo i wiele razy trafiały na żaby. Nie każdemu pisana zresztą była tak droga. Kto wie? Może Sam miała być do końca życia sama? To też było możliwe.
    - Nie ma się co martwić tym, co jeszcze się nie zdarzyło.
    Zaśmiala się na jej okrzyk.
    - Upoluje zobaczysz.

    OdpowiedzUsuń
  109. Choć początkowo nie rozumiał o co chodzi, wystarczyło jedno spojrzenie na parę, by tylko skinął głową i poszedł po jej sukienkę. Wyglądało na to, że para nie zamierza iść dalej, ponieważ kobieta usiadła na piasku.
    - Zasłonię cię jak mogę, a Ty się ubierz. Musisz się trochę wynurzyć, więc niestety, ale przede mną musisz się odsłonić. Obiecuję się nie gapić. - Powiedział całkiem szczerze. Podał jej materiał. Starał się szanować jej prawo do prywatności. Zgodnie z obietnicą patrzył jej w oczy, kiedy powoli przesuwali się w wodzie.

    OdpowiedzUsuń
  110. Nie uważał, że jej zawstydzenie jest dziwne, szczególnie, że nie tylko mężczyzna na nich patrzył. Cierpliwie czekał i dotrzymał obietnicy, choć to wcale nie było proste.
    - To nie problem. Na prawdę. - Zapewnił i uśmiechnął się do niej. Ujął jej włosy i delikatnie wycisnął, żeby nie nachlapać na jej sukienkę. Zdziwił się słysząc jej prośbę i skinął głową nie zastanawiając się wiele. W końcu co w tym złego?

    OdpowiedzUsuń
  111. Zmarszczyła czoło. Niestety nie pamiętała żeby robiła coś takiego w liceum. Zresztą jakiego typu historyjki miały by to być?
    - Niestety chyba ominęła mnie ta przyjemność więc ty zaczynasz. - zaśmiała sie. Może wtedy będzie wiedziała o co chodzi dziewczynie. Mocne historie to brzmiało bardzo ogólnie, a Sam nie wiedziała jakiego typu historii się spodziewa.a

    OdpowiedzUsuń
  112. Spojrzał na nią, kiedy już się ubrał. - Wcale nie. - Zapewnił i usiadł obok niej. - To dobrze, że nie uważasz za naturalne, że wszyscy na Ciebie patrzą. Nie wiedział jak ją przekonać, że rozumiał o co jej chodzi. To, że sam się nie krępował nie oznaczało, że nie potrafił pojąć, o co jej chodzi. - Oczywiście z mojej perspektywy to wielka szkoda, że nie mogę popatrzyć na tak piękną kobietę, ale dobrze, że znasz swoją wartość. - Powiedział poważnym tonem, ale potem uśmiechnął się wesoło. - Nie przejmuj się tak. - Powiedział rozbawionym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  113. Westchnęła tylko i na chwilę zamilkła. Co też ona takiego w swoim życiu wielkiego odwaliła? Musiała chwilę się zastanowić, bo tak nagle nie było łatwo sobie tego wyobrazić.
    - To było na szkolnym obozie. Nie wiem ile miałam lat, koło 14? Każdy domek musiał wysprzątać swój domek, codziennie przyznawane były za to oceny, no wiesz dla najlepszego domku jakieś nagrody, coś takiego. - nie pamiętała już za bardzo, ale coś takiego tam było. - I oczywiście nasza czwórka się starała, chociaż jedna z nas była typową bałaganiarą. I przyszli wychowawcy i zapytali co też ta dziewczyna robiła w tym całym sprzątaniu. A ja rzuciłam: "wyszła" - zaśmiała się z tego wspomnienia chociaż wtedy była zawstydzona tym co powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  114. Uśmiechnął się rozbawiony. - Nie jestem czarusiem. - Dodał i objął ją delikatnie. - I nie dziw, że się martwię. Wyglądasz na delikatne dziewczę. - Powiedział nieco złośliwie. Chciał się z nią podrażnić, żeby nie myśleć zbyt wiele. Jakby nie patrzeć była na prawdę śliczną kobietą, a on mężczyzną. Czuł też, że nie jest to osoba, która po jednym spotkaniu poszłaby do łóżka... Może lepiej, że niewielu miało okazję jej dotknąć?

    OdpowiedzUsuń
  115. Zaśmiała się do niej. Nie uprawiała w takim miejscu nigdy seksu, ale w sumie było to ciekawe miejsce. Wtedy do głowy przyszła jej kolejna historia. Chociaż może nie historia a ciekawostka.
    - Z takim jednym mężczyzną, jak dowiedział się że uwielbiam czekoladę i zaczęliśmy razem uprawiać seks to zawsze kupował prezerwatywy o tym "smaku"

    OdpowiedzUsuń
  116. Westchnął cicho, kiedy go szturchnęła. - Ja zawsze jestem grzeczny. - Zapewnił i pogłaskał ją po mokrych włosach. Zapadła cisza między nimi aż nagle coś przypomniało się chłopakowi. - Wiesz, że teraz Twoja kolej? - Zapytał żartobliwym tonem.
    Ciekawe co oznacza zaufać? I czy Dave kiedykolwiek będzie miał szanse? Cóż... nie zamierzał się tym specjalnie przejmować. Vivianne była na prawdę fajną osobą, choć chyba nie chciałby jej spotkać, kiedy jest w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  117. Samara też się teraz śmiała głośno. Ale była pewna, że wtedy to nie było jej ani trochę do śmiechu. Ona by chyba padła, gdyby jej pierwszy raz odbył się w taki sposób. Co prawda jej też nie był idealny, ale jak mógł być skoro nie dość że bolało to on jeszcze nie wiedział co robić?
    - Najstarszy mężczyzna z jakim spałam był 15 lat ode mnie starszy i chyba do tej pory nikt go nie pobił. Byłam jednak wtedy jeszcze gówniarą i w sumie szkoda, że to przepadło bo był i dobrym kochankiem i wspaniałym facetem. Teraz ma już dwójke dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  118. Nie zamierzał jej zmuszać do mówienia czegoś, co było osobiste. Bawili się w tę grę ponieważ, chcieli się dowiedzieć o sobie czegoś więcej.
    Z trudem powstrzymał się przed śmiechem. Nie chciał jednak jej wypłoszyć. - Tatuaż? - Zapytał. - W jakim miejscu? - Żadnego nie zauważył, ale przecież prawie cały czas byli w wodzie. Poza tym zapamiętał, że ma łaskotki. Może kiedyś przyjdzie mu to wykorzystać?

    OdpowiedzUsuń
  119. Tak ich historie były coraz bardziej wymyślne. I każda opowiadała coraz więcej o sobie i w sumie to o o dosyć intymnych sprawach. O seksie i miłości i związkach, zakładach.
    - Chyba lubiłaś zakłady jako młodsza dziewczynka. Czyżby reagowała na "Ja ci mówię ze tego nie zrobisz" przekornie? - zagadnęła bo tak to właśnie wyglądało. - Dla zakładu pocałowałam kobietę, ale nie wspominam tego jakoś specjalnie dobrze. Niby pocałunek ale strasznie dziwny.

    OdpowiedzUsuń
  120. Zastanowił się. Co jeszcze mógłby powiedzieć? Coś czego nie byłoby widać na pierwszy rzut oka? To trudne.
    - Myślę... - Wymamrotał zastanawiając się. Potem uśmiechnął się. - Już wiem. - Zaczął. - Mam nowe życzenie. - Przerwał budując napięcie. - Chciałbym zobaczyć Twój tatuaż. - Zakończył poważnie, a potem na jego usta wstąpił wesoły uśmiech. - Tylko nie bij. - Zażartował

    OdpowiedzUsuń
  121. - To w takim razie nas to łączy. Żadnych kobiet. zresztą nie wyobrażam sobie seksu z kobieta. - aż się wzdrygnęła. Co to za przyjemność wtedy była. Jej zdaniem prawie żadna. Ale każdy miał inne poczucie tego wszystkiego. - Teraz twoja kolej. Odpowiedziałaś tylko na moja historię. - zarzuciła jej, ale taka była prawda. Powtórzyła jej.

    OdpowiedzUsuń
  122. Samara w głowie liczyła ile jej kochanków było. W sumie nie było ich więcej. Ona może i nie zawsze robiła to z miłości, ale jak sypiała to zwykle z kimś dłużej, albo miała tez jednego kumpla od łózka. Nie miała jednak zamiaru liczysz tego.
    - Wyglądasz na bardziej rozpustną. - zażartowała i pokazała jej język. - Przy moim drugim razie pękła gumka. Wtedy przeżyłam największy strach w swoim życiu ale na szczęście nie zaszłam w ciążę.

    OdpowiedzUsuń
  123. No cóż... z pewnością nie spodziewał się, że dziewczyna odważy się pokazać mu tatuaż. Uśmiechnął się lekko. - Nikt nie mówił, że będziesz miała spokojny dzień ze mną. - Stwierdził wesoło.
    - Może masz jakieś pytanie? Brakuje mi już pomysłów. - Stwierdził. - Odpowiem na każde. - Zastrzegł... choć to niebezpieczna ruletka, szczególnie po przyjętym wyzwaniu. Ale co mu szkodzi?

    OdpowiedzUsuń
  124. Pokręcił głową. Zaskoczyć ją? Chyba nie miał co jej powiedzieć. Nic co nie zniechęciłoby jej do przebywania z nim w pobliżu. Myślał, myślał... Spojrzał na nią z żałosną minką, przyłożył kciuka do warg, jakby chciał go ssać. - Jako dziecko... - Mówił cichym głosikiem. - ... Bałem się światła... - Wymamrotał i udając przerażonego, objął kolana rękoma i zaczął się kołysać. Wkrótce jednak przestał i uśmiechnął się wesoło. - A co do wariatów to świat bez nich byłby nudny, no nie? - Mrugnął do niej. - Wolałabyś, żebym opowiadał o całkach? - Zapytał jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  125. Sam wtedy tez byla przerażona. Miała wrażenie, że rodzice to wywaliliby ją z domu od razu, gdyby się dowiedzieli. Straszna perspektywa swoja drogą.
    - A dziwisz się mamie? Ty tez będziesz pewnie tak reagować ze swoimi dziećmi. - zauważyła uśmiechając się do niej. Może by szybciej uwierzyła, ale panikowała na początku pewnie też. - Ale z drugiej strony kurcze miałaś 14 lat. Kto w tym wieku myśli o seksie? - zapytała jakby samą siebie. Dziwne to było. - Mieszkałam przez jakiś czas z Charlesem i weszłam kiedyś do domu, gdy zabawiał sie z jakąs dziewczyną. Na szczęście ja miałam tylko fonie.

    OdpowiedzUsuń
  126. Co miał poradzić na to, że większość jego znajomych była od niego starsza? To przecież nie jego wina. Z resztą... czy to źle?
    Udawanie małego dziecka wcale nie było takie proste, ponieważ wymagało zachowania powagi, czego Dave nie potrafił, nie ważne jak bardzo się starał.
    - Sądzę, że raczej ta druga opcja. - Stwierdził. - Chyba właśnie tego obawiam się w nauczaniu. Że nikt nie będzie mnie słuchał. - Westchnął,a potem uśmiechnął się lekko. - Ale czym byłoby życie bez wyzwań? - Zapytał i mrugnął do niej.
    Powoli obsychali. - Wracamy? - Zapytał w końcu. Nie wiedział ile czasu spędzili na plaży, ale słońce zaczęło się zastanawiać nad zachodem.

    OdpowiedzUsuń
  127. Spojrzał na nią, uśmiechając się łagodnie. Zebrawszy rzeczy ruszyli powolnym krokiem w stronę parkingu.
    - O czym? Hm... że to był bardzo miły dzień... i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będziesz chciała wyjść ze mną na spacer. - Odpowiedział pogodnym tonem. - I, że nie chce mi się wracać do rzeczywistości. - Zakończył. Myśl, że nazajutrz ma wstać i iść do pracy na całą noc nie bardzo mu się uśmiechała.

    OdpowiedzUsuń
  128. Może na siebie wpadną...
    - Możesz wyrzucić mnie gdzieś w centrum? - Zapytał, kiedy usiadł obok niej. - Muszę jeszcze znaleźć jakiś sklep, jeśli nie zamierzam jutro głodować. - Dodał wesoło. - Poza tym muszę postraszyć ludzi topielczym wyglądem. - Mrugnął do niej.

    OdpowiedzUsuń
  129. Nie protestował specjalnie, więc razem poszli na zakupy. Wyglądali zabawnie, ponieważ żadne z nich nie było całkowicie suche. Ludzi nie było wielu, ale Ci którzy na nich spojrzeli mieli nieco zdziwiony miny.
    Dave potrzebował czegoś do jedzenia przede wszystkim... I właściwie nie przywiązywał specjalnie wargi do wartości odżywczej. Spodziewał się, że zakupy Vivianne są zupełnie inne. W końcu nie jadła mięsa i nie lubiła słodyczy...

    OdpowiedzUsuń
  130. Gdy zaprotestowała posłał jej spojrzenie nie znoszące sprzeciwu i kiedy założyła w końcu marynarkę skinął głową.
    - Hmm, no nie wiem- wzruszył ramionami.- Musisz sama popisac się kreatywnością, ja Ci podpowiadał nie będę- powiedział rozbawiony. Nie oczekiwał niczego w zamian, ani nie uważał, że ma za co mu się odwdzięczać.

    OdpowiedzUsuń
  131. - Będę Ci mówił, gdzie skręcił Na następnym skrzyżowaniu w lewo. - Poradził. Kiedy ruszyli Dave zaczął uważać na drogę. - Chcesz może do mnie wpaść? Czy jesteś zmęczona i pora odpocząć? - Zapytał poważnie. - W prawo, a potem prosto.
    Kawalerka Wooda była na szczęście w centrum. Miał blisko do pracy i na uczelnię. Jeden z nielicznych bloków, który nie został przerobiony na biurowiec.
    Po chwili wjechali w mniejszą uliczkę, a potem byli na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  132. Każdy mieszka tam, gdzie czuje się najlepiej, gdzie mu najwygodniej.
    Pokręcił rozbawiony głową. - Mogę zjeść coś mniej mięsnego. - Zapewnił. - Może nie przerazi Cię moje skromne lokum. - Dodał. Dobrze, że chociaż posprzątał.
    Kiedy zaparkowali, Dave wyjął siatki z bagażnika.

    OdpowiedzUsuń
  133. Rzeczywiście zawsze był przekonywujący, co pomagało mu dostawać to czego chciał. Stanowczości nauczył już na studiach, kiedy musiał mieć jakiś szacunek i respekt od swojej drużyny jako kapitan. I przede wszystkim nauczył się panować na nerwami i strachem oraz nie okazywać swoich emocji.
    - Nikt Ci nie każe teraz już wymyślić. Masz czas- odparł wzruszając ramionami.- Jak już wymyślisz daj znać- uśmiechnął się do niej i puścił jej oczko. Szli dalej przed siebie leniwie zanurzając stopy w piasku. Lubił plaże, często biegał po nich rankiem.

    OdpowiedzUsuń
  134. - Prosto i skromnie, ale wystarczająco. - Odpowiedział. Zdjął buty. Przedpokój prowadził do kuchni połączonej z salonikiem. Dalej stamtąd były drzwi do sypialni Dave'a i po przeciwnej stronie do łazienki. Wood przeszedł do kuchni, gdzie postawił zakupy na blacie. - Rozgość się. - Powiedział i uśmiechnął się do niej. - Wiesz... Nie mam kobiecych ciuchów w szafie, ale mógłbym znaleźć jakąś bluzkę i krótkie spodenki na sznurek, to przebrałabyś się w coś suchego. - Zaproponował. Sam planował założyć coś świeżego.

    OdpowiedzUsuń
  135. Stanął koło niej, zaplótł ręce na piersi i również patrzył na pieniące się fale. Na wspomnienie Australii uśmiechnął się i pokiwał głową.
    - Oo tak- powiedział na wydechu.- Niesamowita sprawa. Na Hawajach też jest fajnie, są wspaniałe fale, ale mi się bardziej podobało w Australii- wzruszyła ramionami i spojrzał na nią.- A co?- zapytał patrząc w dół, jako że była niższa.

    OdpowiedzUsuń
  136. Wrócił i przyniósł też rzeczy dla niej. Na szczęście nie był gruby, więc dziewczyna nie powinna tak zupełnie w nich utonąć... tylko trochę na niej powiszą. - Tam jest łazienka. - Wskazał drzwi. - Rozwieś sukienkę to szybciej wyschnie. - Dodał. - Masz ochotę na herbatę? - Zapytał nalewając wody do dzbanka.
    Miał nadzieję, że Vivianne jakoś poradzi sobie z jego kuchnią i nie będzie przerażona jej stanem... tak jak całego mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Jeśli będziesz miała okazje jasne. Nie pożałujesz- powiedział ze szczerym szerokim uśmiechem.- Sam bym Cię pouczył, ale nie mam aż takiego doświadczenia- zaśmiał się.- Jednak nawet te początkowe upadki dają niesamowitą frajdę ale potem...- ponownie spojrzał na czarną toń.- Kiedy łapiesz fale i za każdym razem coraz większa... Nie do opisania- wzruszył ramionami i zwrócił wzrok na nią.- Idziemy dalej czy wracamy?- rozejrzał się i dopiero teraz zorientował się, że przeszli niezły kawałek.

    OdpowiedzUsuń
  138. Przygotował dwa kubki i kiedy woda się zagotował zrobił im herbaty. Sam lubił wypić coś ciepłego w upalny dzień, ponieważ miał wrażenie, że wreszcie temperatura na zewnątrz zgadza się z tym wewnątrz.
    Roześmiał się widząc dziewczynę. - Przepięknie. Dobrze, że jakoś się na tobie trzymają spodenki. Choć jakbym dał większą bluzkę to by nieźle służyła za sukienkę. - Zauważył.

    OdpowiedzUsuń
  139. - To kusząca propozycja. - Stwierdził rozbawiony. - Włączę muzykę i... pytaj jak będziesz czegoś potrzebować. Poza tym możesz szperać w szafkach do woli. - Zapewnił ją. W gruncie rzeczy wyglądała uroczo w tych ciuchach rodem "po starszym bracie". - Miło by było codziennie mieć taką pomoc. - Dodał.
    Przyniósł laptopa i włączył muzykę filmową, nie bardzo wiedząc jaki gatunek ludzi Vivianne. - Mów, jeśli masz jakieś życzenia co do ścieżki.

    OdpowiedzUsuń
  140. Westchnął i wywrócił oczami. Kobiety, mówisz im, że mają zdecydować- nie, obojętne, a potem mają pretensje. Usiadł na piasku po turecku.
    - Jak się zdecydujesz daj znać- powiedział z uśmiechem na ustach, po czym położył się i patrzył na rozgwieżdżone niebo. Gdy patrzył w dal nie było widać momentu gdzie zaczyna się woda a gdzie kończy niebo. A centralnie nad nimi wisiał księżyc- Prawie pełnia...

    OdpowiedzUsuń
  141. Był pełen podziwu dla Viv. Świetnie sobie radziła, choć była u niego po raz pierwszy. Sam czasem nie mógł znaleźć potrzebnych rzeczy, a tu proszę... ale może kobiety mają zakodowane odnajdywanie tego, co zaginione?
    - Spoko. Nie mam zbyt dużo rapu. - Może dlatego, że podobały mu się ze trzy... może cztery piosenki z tego gatunku?
    - I uważaj co mówisz, ponieważ mogę to wykorzystać. - Ostrzegł. Spróbował swojej herbaty. Była gorąca, ale małymi łykami dał radę się jej napić.
    - Nie potrzebujesz czegoś? Albo... no nie wiem... - Wzruszył ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  142. Jak widać Dave nie miał szansy umrzeć z głodu. Viv była już druga osobą, która chciała mu pomóc przetrwać i wyperswadować mu z głowy jedzenie potraw gotowych, mrożonych lub po prostu z proszku.
    Wstał i podszedł zobaczyć jak jej idzie. - No... woooow... Rozumiem rzucać butelkami, bo wystarczy wiedzieć gdzie łapać, ale to wygląda imponująco. - Przyznał, widząc jak podrzuca naleśnika.
    - Skoro jestem bezużyteczny... to sobie posiedzę. - Grzecznie, jak mały chłopczyk, wrócił na krzesło.

    OdpowiedzUsuń
  143. Spojrzał na dziewczynę, po czym znów na niebo i pokręcił głową lekko rozbawiony. Skinął głową na znak, że się z nią zgadza.
    - Nie jestem pewny czyt taka suknia jak stworzona do siedzenia na piasku...- powiedział, ponownie zwrócił wzrok w jej kierunku. Dopiero teraz zauważył jak jasne ma tęczówki. Takie lazurowe, a w klasku księżyca były naprawdę urzekające.

    OdpowiedzUsuń
  144. Jeszcze żył, więc chyba to jedzenie nie było mutagenne... a co będzie na starość to okaże się za kilkadziesiąt lat.
    - Wszystko zależy od punktu widzenia. - Stwierdził. - Ale to już teraz pachnie smakowicie. - Westchnął.
    Dla niej to mogło być 15 minut... Dave tyle czasu spędziłby na czytaniu przepisu, a potem jeszcze pół godziny czekałby na przyjazd pizzy.

    OdpowiedzUsuń
  145. Pokręcił lekko głową i spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem.
    - Wcale nie jest żałosne. Wiele osób lubi deszcz- powiedział i lekko wzruszył ramionami. On nie widział w nim nic nadzwyczajnego, tak jak w słońcu czy w wietrze. Może kiedyś znajdzie kogoś dzięki komu zobaczy tą magie w promieniach słońca czy w kropli deszczu, jak na razie nie widział niczego. Nie myślał o tym, nie zastanawiał się nad tym czy kiedyś kogoś znajdzie. Tak jak powiedział wcześniej nie patrzył w przyszłość, więc może jak kogoś znajdzie w końcu zacznie. Na nowo mieć marzenia i cele.

    OdpowiedzUsuń
  146. Uśmiechnął się tylko.
    - Wiem o co Ci chodzi, znaczy co miałaś na myśli- powiedział i skinął głową.- Rób swoje na własnych zasadach, znajdą się ludzie, którzy Cię za to pokochają, ale i tacy, którzy znienawidzą. Dopóki nikogo nie krzywdzisz nie ma to znaczenia co myślą inni- Cóż, on akurat był wielkim egoistą, przynajmniej w liceum. Teraz już nieco spokorniał i czasem myśli o innych, ale dalej ma w sobie coś z egoisty. Chyba wszyscy mają, tacy już jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń
  147. Czuł na sobie jej wzrok, jednak przez dłuższą chwile próbował ją ignorować. Nie rozumiał co w nim nagle zobaczyła. W końcu zwrócił głowę w jej kierunku i napotkał jej lazurowe spojrzenie. Siedział tak moment patrząc jej w oczy.
    - Dlaczego tak mi się przyglądasz, hę?- zapytał po chwili, przekręcając głowę nieco w bok.- Ciekawi mnie co takiego zobaczyłaś...- przyznał, a kąciki jego ust uniosły się minimalnie.

    OdpowiedzUsuń
  148. Zmarszczył czoło i przejechał dłonią po policzkach. Odwrócił od niej wzrok.
    - Nie masz za co przepraszać- odparł łagodnie.- Szukasz rzeczy, których nie ma Vivian... Taki jestem naprawdę. Zwykły facet, który lubi się bawić. Który w nic nie wierzy, ani na nic nie czeka- powiedział i ponownie na nią spojrzał.- Taki jestem. Powiedz mi kto jest w pełni szczęśliwy? Wskaż mi osobę, która jest zadowolona z wszystkiego co ma, co osiągnęła. Nie ma takich- wzruszył ramionami.- Popełniamy mnóstwo błędów, robimy krok w nieodpowiednim kierunku i zawsze prędzej czy później za to płacimy- tym razem to on powiedział zbyt wiele. Zacisnął szczęki i popatrzył na fale.- Jedni gonią za sukcesem, są samotni. Jedni osiągnęli, robią się pazerni. Inny mają rodziny, ale chcą sukcesu. Nie da się mieć wszystkiego- dodał, mając nadzieje, że pomyśli iż właśnie to miał na myśli.

    OdpowiedzUsuń
  149. Czy on cierpiał? Albo raczej czy kiedykolwiek pozwolił sobie na smutek, na chwilę cierpienia? Prawda była taka, że stracił wszystko. Ludzi spotykają nieszczęścia, ale rzadko w jednej chwili tracą dosłownie wszystko co ma znaczenie. A z nim właśnie tak było. Zamiast smutku był gniew, tak niesamowicie niszczący i palący od środka, że trudno go opisać. Następnie żal, tak okrutny, że nie potrafił sobie z nim poradzić, więc go zapijał. Potem złość na siebie i spadło na niego uczucie bezradności, które także zapijał. I w końcu zebrał to wszystko i pracował ciężko, jak nigdy. Każda kropla potu przelana na godzinach rehabilitacji była cząstką tego co przeżywał wcześniej. Ale czy kiedykolwiek pozwolił sobie na smutek? Nie zasługiwał na to by komukolwiek było go żal, to byłą tylko i wyłącznie jego wina. Nie miał prawa być smutny, bo to on zawinił. Potem... Wyjechał i skończył właśnie tu, siedząc na plaży z osobą tak spostrzegawczą i empatyczną, że w pewnym sensie bardzo niebezpieczną dla niego. Miał nowe życie, porzucił wszystko, wraz z osobą jaką kiedyś był.
    Westchnął cicho i wyprostował się, patrząc na blondynkę. Wygiął usta w uśmiechu, na jej gest.
    - Chyba pora już iść, robi się coraz chłodniej.

    OdpowiedzUsuń
  150. Litość byłą najgorszą rzeczą jaką mógł otrzymać od innych. Dał sobie radę szydercami i resztą ludzi, którzy byli nadzwyczajnie zawiedzeni. Ale nie zniósł by litości. Pomocy nie chciał, był zbyt dumny i zbyt zły, by kogokolwiek dopuścić. Po za tym nie wierzył w bezinteresowność ludzi, przynajmniej wtedy. Nie mógł powiedzieć, że teraz jest lepszym człowiekiem. Był po prostu inny.
    Zaśmiał się krótko, ale szczerze. Naprawdę rozbawiła go tą prośbą, jakby był pochmurnym chłopcem.
    - Tak lepiej?- zapytał, wkładając dłonie do kieszeni, unosząc brwi patrząc na nią. Doszli do samochodu, ubrał buty i wskoczył za kierownice.- Więc gdzie dalej?

    OdpowiedzUsuń
  151. Nie sądził by dziewczyna robiła to dla czegoś, może chciała mu naprawdę po prostu pomóc, albo tylko wysłuchać, ale on i tak nie dopuszczał nikogo. I tak już jak na tą chwilę wiedziała o wiele więcej niż jej powiedział, a właściwie nie powiedział nic.
    Zaśmiał, ponownie. Jednak pokręcił głową na boki jaki rozważał to co powiedziała, ostatecznie jednak zaprzeczył.
    - Trzeba o wiele więcej by mnie zmęczyć. A po za tym...- spojrzał na nią z uśmiechem i z błyskiem rozbawienia w oczach.- Nic ze mnie nie wyciągnęłaś- stwierdził, oblizał wargi i odwrócił od niej wzrok by odpalić silnik.- To jaka decyzja? Gdzie teraz?- zapytał ponownie.- I nie, nie ja decyduje- zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  152. - Powiedzmy, że jesteś prawie tak ciekawska jak ja- zaśmiał się. Ona sama stwierdziła, że jest nieco wścibski. Nie zirytowała go, raczej zaniepokoiła i może nieco przestraszyła. Albo nie był tak dobrym aktorem za jakiego się uważał albo nigdy nim nie był.
    - Jak sobie życzysz. Czyli do domu czy po Jake'a?- zapytał, odjeżdżając od plaży.

    OdpowiedzUsuń
  153. - Nie ma sprawy, ale powiedz mi gdzie... Nie czytam w myślach - powiedział pogodnie. Spojrzał na nią i posłał jej ciepły uśmiech.- Nie jestem zły, nie mam o co- wzruszył ramionami.- Przecież nic nie zrobiłaś, nie rozumiem czym się tak gryziesz. A odwdzięczysz mi się jak coś wymyślisz- uśmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  154. Patrzył na to co przygotowała zaledwie w kilka minut ze szczerym podziwem. -Wspominałem już, że jesteś niesamowita? - Zapytał. Wziął od niej sztućce i nie mogąc się do czekać odkroił kawałek i włożył sobie do ust. Po chwili spojrzał na Vivianne. - Pyszne. - Stwierdził, gdy tylko przełknął. - Jestem pełen podziwu. Jakbyś się kiedyś nudziła to moja kuchnia jest wolna. - Zapewnił.

    OdpowiedzUsuń
  155. [Moj Android nie chce wpisywac liter na shouta]
    Coż nie mogła robić wszystkiego sama. I tak był jej niezmiernie wdzięczny za kolacje.
    - Możesz zostać na noc jeśli chcesz. - zaproponował. - Prześpię się na kanapie. - zapewnił aby nie myslala ze sklada jej dwuznacze propozycje. - jest juz pozno. - usmiechnal sie do niej

    OdpowiedzUsuń
  156. - Jak sobie życzysz. Mi nie przeszkadzasz. - Zapewnił i uśmiechnął się do niej. Wytarł dłonie i oparł się o szafki. - Nie zatrzymuję Cię na siłę, tylko składam propozycję. - Dodał.
    Rozumiał, że może nie chcieć nocować u faceta, którego przecież dobrze nie zna, może też mieć zupełnie inne plany. Starał się być miły, ponieważ polubił ją i przyjemnie spędzało się razem czas.

    OdpowiedzUsuń
  157. Spojrzał na nią. - Zrobiło się chłodno. Nie chcesz jakieś bluzy, w której się utopisz? - Zapytał spoglądając na nią. Wieczory nie były już takie gorące. - Odprowadzić Cię? - Z jednej strony uważał, że powinien, z drugiej nie lubił rozwlekać pożegnać.

    OdpowiedzUsuń
  158. Co za idiota wymyślił sobie pokaz? I dlaczego zlecono to właśnie jemu? Dobra... może radził sobie nieco lepiej od kolegów, ale za to nie lubił robić ze swojej pracy przedstawienia. Ogólnie nie lubił być w centrum uwagi. Z drugiej strony miało to też swoje zalety. Dostawał dodatek do pensji i miał pierwszą zmianę, ponieważ nikt pijany już nie będzie zainteresowany sztuczkami barmana. Miał pracować tylko do północy, a potem szczęśliwy powrót do domu.
    Przyszedł wcześniej do wieżowca, żeby coś sobie zaplanować, ewentualnie przećwiczyć. Spisywał właśnie co kończy się w zapasach, kiedy ktoś zasłonił mu oczy. Może po dłoniach nie poznałby od razu, ale głos ułatwił mu zadanie.
    - Vivianne. - Powiedział rozbawionym tonem. - Co Ty tutaj robisz? - Zapytał opierając głowę na jej brzuchu.

    OdpowiedzUsuń
  159. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  160. Spojrzał na nią nieco zdziwiony, a potem pokręcił głową z niedowierzaniem. - Jesteś niemożliwa. - Stwierdził. - Dziękuję. Na prawdę. Szczególnie, że mam to nieszczęście siedzieć dzisiaj o wiele dłużej niż bym sobie życzył. -Westchnął, a potem przeniósł wzrok na nią i pocałował ją w policzek. - Jesteś na prawdę wspaniała. - Pozbawiła go właśnie kłopotu zamawiania czegoś w pobliskim kebabie. - Jak ja się odwdzięczę?

    OdpowiedzUsuń
  161. Otaczały ich skrzynki, kartony, puszki, butelki, szafki. W kolejnym pomieszczeniu znajdowała się chłodziarka. Przyjemnie było tam wejść latem, ale trudniej się wychodziło. - Muszę przygotować wszystko na wieczór. Ktoś sobie wynajął miejsca i moje usługi jako barmana - Westchnął dramatycznie. - Nie lubię tych szopek. Mogę pobawić, ale robić jakieś pokazy mnie nie interesują. - Spojrzał na dziewczynę. - I mam za co dziękować. Większość ludzi nawet przez myśl by nie przeszło specjalnie przynosić jedzenie. - Stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  162. Spojrzał na nią i zawahał się. Potem jednak wstał. Wziął jeden z kartonów. - Chodź. Poustawiasz mi butelki. - Zaproponował i zaprowadził ją za bar. Pod ladą były specjalnie wyszczególnione miejsca na konkretne napitki. - Podokładaj, a ja będę przynosił. - Zaproponował. Postawił na ziemi karton i spojrzał na dziewczynę z uśmiechem na twarzy. - Brak mi słów dla Ciebie, wiesz?
    Ominął ją i zniknął na zapleczu, żeby po chwili wrócić ze skrzynką. Potem przywlekł baryłkę piwa i zaczął ją podłączać do rurek.

    OdpowiedzUsuń
  163. Spojrzał na nią. - Możesz mi udowodnić, że jesteś człowiekiem. - Stwierdził. - I tak zaskakujesz mnie. Większość dziewczyn chce, żeby wokół nich skakać i same raczej nie chętnie coś robią, a Ty... wręcz przeciwnie. Pomagasz mi, gotujesz i w ogóle... - Powiedział całkiem szczerze. Podziwiał ją. - Chodźmy na zaplecze. - Zaproponował. - Mam chwilę, więc z przyjemnością spróbuję ego co mi przyniosłaś.

    OdpowiedzUsuń
  164. Kiwnęła też głową że jej starczy tych wyznań. Cóż dowiedziały się sporo o sobie.
    - To, żeby było tak jak w liceum to powinnyśmy jeszcze obejrzec jakiś film, koniecznie głupi i ze szczęśliwym zakończeniem, robić maseczki i malować paznokcie.

    OdpowiedzUsuń
  165. - Może dla Ciebie to normalne, ale uwierz, że dla większości to na prawdę coś rzadkiego. - Zapewnił. Sięgnął po widelec z jakiejś szuflady, usiadł na skrzynkach i zabrał się za jedzenie. - Oczywiście, pyszne. - Uśmiechnął się do niej. - I bardzo ciekawa zasada. A potrafisz sama zabić rybę? - Zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  166. Roześmiał się. - Fakt. Łatwiej iść do sklepu. - Zgodził się. - Też preferuję tę formę. -Przyznał. - Tak samo jak zwykłe mięso kupuję w mięsnym, a warzywa w warzywniaku, a nie idę na pole. - Dodał wesoło. - Jestem wygodnicki.

    OdpowiedzUsuń
  167. Spojrzał na nią. Najadł się i najchętniej w ogóle by się już nie ruszał. - Jesteś niemożliwa. - Rzucił rozbawiony, ale wstał. - Możemy przygotować szkło. - Zaproponował. Trzeba sprawdzić czy nie ma zacieków i poustawiać. - Dodał. Wyszedł z powrotem do baru. Otworzył dużą zmywarkę i wysunął jedną z trzech szuflad. Kufle. Podał dziewczynie ścierkę. - Możesz sobie podstawić stołek. - Wskazał wysoki mebel.

    OdpowiedzUsuń
  168. Zaśmiała sie w stronę swojej przyjaciółki. Naprawdę wieczór był powrotem do przeszłości.
    - No to gdzie masz lakiery i maseczki? - zapytała z rozbawieniem. Taki wieczór był po prostu boski.

    OdpowiedzUsuń
  169. Wzruszył ramionami. - Jest nasz trzech, więc wymieniamy się. Butelki zwykle uzupełniamy dwa do trzech razy w tygodniu. - Tłumaczył. - Przed i po weekendzie. Szkło nastawiamy do mycia po wyjściu klientów. Więcej pracy jest przy specjalnych zamówieniach. - Uśmiechnął się do niej i dalej wycierał i ustawiał. Kelnerka skończyła właśnie ustawianie krzeseł i zajęła się sprawdzeniem stolików oraz oznaczeniem zarezerwowanych. Podeszła do nich.
    - Dave, nie widziałeś kartoników z napisem rezerwacja? - Zapytała, po czym spojrzała na walczącą ze ścierką Viv. Wood sięgnął pod ladę i podał dziewczynie co trzeba.

    OdpowiedzUsuń
  170. Przez następne dwa dni nie spotkał blondynki w wieżowcu. Nie unikał jej, absolutnie, jednak nie specjalnie szukał jej towarzystwa. Raz widząc ją wychodzącą z pracy, kiedy i on kończył wrócił się do biura, a kiedy tam już był nie wiedział po co. Może jednak podświadomie nie chciał na nią wpaść.
    Nie chodziło o to, że był na nią zły czy za nią nie przepadał. Uważał ją za naprawdę wspaniałą kobietę i niezaprzeczalnie piękną, jednak przestraszyła go. Widziała o wiele za dużo niżeli on by chciał pokazać, bał się tego, że ktoś mógł zobaczyć tak naprawdę w jakim stanie jest. Wiele czasu zajęło mu jako tako pogodzić się ze swoim teraźniejszym życiem by teraz wracać do przeszłości.
    Dopiero trzeciego dnia po ich spacerze po plaży, rozmawiając przez telefon i nie zwracając specjalnie uwagi na otaczający go świat wpadł na nią przy wejściu.
    - Przepraszam! Nie, nie do Ciebie, oddzwonię później. Ja Ciebie też- rozłączył się i spojrzał na blondynkę.- Przepraszam, nie chciałem Cię staranować- powiedział i uśmiechnął się pogodnie, nie chciał by wyszło niezręcznie. Przypuszczał, że Vivian nadal uważała, iż jest na nią zły.- Ee.. Już kończysz? - zapytał, po czym zganił się w myślach idiota.

    OdpowiedzUsuń
  171. Miał nadzieję, że nie zanudza jej tymi opowiadaniami. W końcu uznał, że jeżeli będzie miała go dość to albo karze mu się zamknąć, albo wyjdzie.
    Zauważył reakcję dziewczyny, na spojrzenie kelnerki i pokiwał głową z rezygnacją. Nachylił się do Viv i szepnął jej do ucha. - Za dwa dni dowiem się, że jesteśmy zaręczeni. - Powiedział siląc się na żartobliwy ton. Nie lubił plotek... ale część z nich dało się chociaż przewidzieć.

    OdpowiedzUsuń
  172. Zaśmiała się widząc lakiery w jej szafce. Cóż Sam miała podobną kolekcję, bo lakier musiał pasować do ubrania.
    - Tez je uwielbiam. A maseczki u mnie by się znalazły. To miłe lezeć z tym czymś na twarzy i podgryzać ogórka. Ale robię to tylko gdy nie ma nikogo i nikt nie ma do mnie wpaść. Ufoludki nie są specjalnie ładne.
    Wybrała kolor dla siebie, a dziewczyna dla siebie.

    OdpowiedzUsuń
  173. Spojrzał na nią rozbawiony. - Kto wie? Może i tego dowiesz się od nich? - Skinął na kelnerki. Wyglądał na to, że ta pierwsza właśnie z zapałem opowiada coś drugiej. Spojrzenie tej drugiej na Dave'a i Viv sugerowało, że właśnie są tematem bardzo fascynującej rozmowy.
    Wood wyjął koniakówki... i zaczął je przecierać. Na szczęście to szło o wiele szybciej.
    - Wydaje mi się, że umarły by bez tych plotek. - Westchnął.

    OdpowiedzUsuń
  174. - Może i tak, ale to fajny domowy sposób. A na Spa już dawno nie miałam czasu. - chodziła może i do kosmetyczki, ale nie spędzała tam aż tyle czasu ile mogłaby spędzić w Spa.
    Słysząc jej pytanie o muzykę zastanowiła się chwilę na co też dziś ma ochotę.
    - Masz może coś Snow Patrol? Albo She &Him?

    OdpowiedzUsuń
  175. Sam nie miała nic przeciwko silniejszym brzmieniom. uwielbiała chlubę Kanady - Nickelback, ale ostatnio właśnie takie delikatne zespoły jakoś jej chodziły po głowie. Zresztą nie słyszałby siebie gdyby puściły głośno jakiś rock czy też metal.
    Sam zrobiła falę, gdy dostała swoją dedykację i zaśmiała sie do niej.
    - Dostałam dedykację jak na balu maturalnym.

    OdpowiedzUsuń
  176. Nie lubił takich sytuacji. Tak naprawdę żadne z nich nie wiedziało jak się zachować ani co zrobić.
    - Może potrzebujesz szofera?- zapytał z uśmiechem.- Akurat jestem wolny- powiedział wzruszając ramionami. Nieco dziwne było to, że zawsze spotykali się i proponował jej podwózkę, jednak jemu to w ogóle nie przeszkadzało. Wątpił jednak, że przystąpi na jego propozycje, już za pierwszym razem miała opory, a teraz wciąż wyglądała na obwiniającą się o to co wydarzyło się po koncercie. Co prawda nic wielkiego, ale oboje wiedzieli, że coś jest nie tak jak powinno.

    OdpowiedzUsuń
  177. Postarał się nie roześmiać, ale zamiast tego przygryzł lekko wargę. Objął ją i pociągnął na swoje kolana. - Sądzę, że wystarczy im tematu na najbliższy... dzień. - Powiedział rozbawiony. - I raczej nie sądzę, żeby mnie chciały. Ślinią się do blondynów... Wiesz jak się szykują zanim podejdą do takie z zamówieniem? To jest dopiero komedia. "Prosto? Równo? Dobrze wyglądam?" - Parodiował kelnerki, strojąc głupawe miny.

    OdpowiedzUsuń
  178. - Hmmm były jakieś pod kolumnami schodów, więc wszystko się zgadza. - ich bal maturalny stylizowany był na kasyno, więc kanapy musiały być. Co prawda ten kto przygotowywał te dekoracje chyba nigdy nie był w kasynie, ale było nieźle. - Oczywiście, bo przecież nie można lamać tak ważnych tradycji. - miała poważną minę jakby to byłyby najważniejsze rzeczy na świecie.

    OdpowiedzUsuń
  179. Pokiwał głową ze zrozumieniem i westchnął wzruszając ramionami.
    - Poszedłem w odstawkę- zażartował.- No nic, w takim razie nie będę Cię zatrzymywać- powiedział i podrapał się po skroni. Byłą niezręcznie.- Pozdrów Jake'a ode mnie- rzucił jeszcze i poszedł w stronę swojego samochodu. Nie wiedział co jeszcze mógłby zrobić, tym bardziej, że ona się śpieszyła a on nie chciał by spóźniła się z jego powodu. I wyglądało na to, że wcale nie ma ochoty na rozmowę ani jego towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
  180. Powoli zaczęła malować jej paznokcie tak żeby było równo i gładko. Sam największy problem miała u siebie, żeby gdy już jej pomaluje to nie rozwalić tego co zrobiła w pierwszych 10 minutach.
    - Robię za twoją prywatną, darmową kosmetyczkę. - mruknęła żartobliwie koncentrując się na jej zgrabnych palcach.

    OdpowiedzUsuń
  181. Nie rozumiał czym się tak obwiniała, za bardzo się tym wszystkim przejmowała. Było minęło. Przynajmniej on nie miał zamiaru się tym dalej gryźć.
    Siedząc w mieszkaniu stwierdził, iż nie ma to najmniejszego sensu, więc zebrał się i najzwyczajniej w świecie postanowił iść się zabawić. Jak to robił kiedyś. Może był za stary na jakieś szaleńcze imprezy, ale on po prostu miał ochotę pójść do pubu i napić się kulturalnie piwa.
    Siedząc już w jednym z mało znanych, ale jednym z jego ulubionych miejsc w stałym miejscu przy barze powoli sączył cudownie żółty płyn z białą pianą rozmawiając z dobrze znaną mu barmanką. Co chwila witał się z różnymi ludźmi, czasem na chwile się do nich dosiadał jednak zdecydowanie wolał wysokie krzesło przy ladzie. Kiedy barmanka odeszła obsłużyć innych został sam, oparty na łokciach patrzył na uwalniające się bąbelki z piwa.

    OdpowiedzUsuń
  182. Uśmiechnęła się pod nosem. To ona wolała zostać w modzie, ale w swoim dziale, nie w kosmetykach a ubraniach.
    - Wniosek z tego taki że łatwiej cię ubrać niż pielęgnować. - zażartowała. - Raz mogę ci je pomalować, ale codziennie to chyba bym padła.

    OdpowiedzUsuń
  183. Dziewczyna wybrała naprawdę ładny kolor. Sam wzięła zielony, taki trawiasty i przez to wyjątkowo radosny. Lubiła właśnie taka zieleń.
    - Moje ostatnie wakacje, trwały całe dwa dni. W domku nad jeziorem, obijałam się jak mops, a główną atrakcją był niedźwiedź który rano wyjadał śmieci z kubła.

    OdpowiedzUsuń
  184. Po chwili Ann, barmanka wróciła do niego i oparła się na przeciwko uważnie mu się przyglądając.
    - Nie jesteś w humorze i wygląda, że nie tylko Ty- wskazała na samotnie siedzącą blondynkę. Ethan leniwie podążył za jej wzrokiem i osłupiał. Zeskoczył ze stołka i zwrócił się do Ann, by dała mu jej zamówienie.- Zachowuj się jakoś! Nie przepędź mi klientów- zawołała za nim i zaśmiała się dźwięcznie. On zaś zignorował ją i po chwili wsunął się na krzesło naprzeciw Viv podając jej zamówionego drinka uśmiechając się.
    - Witam ponownie- powiedział, przyglądając jej się.

    OdpowiedzUsuń
  185. Wbrew pozorom Sam to wcale nie przeszkadzała. Uwielbiała tamto miejsce i nie nudziła się.
    - Kiedy mi się to podobało. Cisza spokój, nie działają komórki, nie ma internetu, nikt się do mnie nie dobija. - wytłumaczyła. - Ale razem możemy gdzieś na pewno jechać. Tylko jeszcze nie wiem, gdzie.

    OdpowiedzUsuń
  186. - Właściwie dbam o to by mój ulubiony pub nie zbankrutował oraz daje zarobić Ann- powiedział, wskazując na barmankę, która akurat spojrzała w ich kierunku i pomachała wesoło. Ethan zmarszczył czoło i pokręcił głową, pokazując jej, że zachowuje się idiotycznie, po czym spojrzał na Vivian.- Nie ważne- stwierdził. Mimo, że lubił Ann czasem zachowywała się... dziwnie. Miała twarz dziecka, pomimo miliona kolczyków w uszach i w jednego w nosie i w wardze, w czarnych krótkich włosach, wyglądała naprawdę sympatycznie, a jej ramiona całe ozdobione tatuażami w ogóle nie pasowały do tej osóbki.- Co Ty tu robisz?- zapytał unosząc brwi, uważnie jej się przyglądając.- Nie specjalnie wygląda jakbyś miała ochotę na zabawe...

    OdpowiedzUsuń
  187. - Jasne ze tak, nie musi być przecież na długo. I możemy zabrać Jacoba. - zauważyła uśmiechając się. Można było wybrac takie miejsce, które dla niego też było by przyjemne i blisko szpitala. - A zresztą mogę ci kiedyś pokazać moją samotnię.

    OdpowiedzUsuń
  188. Zasalutował z uśmiechem i skinął głową.
    - Zapamiętane. Nie będę się kłócił ze staruszkami na drogach ani wdawał się w bójki- powiedział. On od dawna nie miał styczności ze starszymi ludźmi i oczywiście nie chodzi tu o tych mijanych na ulicach, tylko rodzinę. Dziadkowie nie żyli, a po za tym nikogo nie miał oprócz rodziców, z którymi specjalnie nie utrzymywał kontaktów.- W takim razie jeśli mogę posiedzę tu z Tobą. Też nie specjalnie mam ochoty na zabawę- przyznał.

    OdpowiedzUsuń
  189. Spojrzała na paznokcie, które wyglądały naprawdę dobrze. Zielony kolor im służył wbrew pozorom.
    - No ale coś kiedyś na pewno. - zauważyła. - Teraz pilnuj mnie bo zwykle za szybko dotykać czegoś i pięknie pomalowane paznokcie kończą się ruiną.

    OdpowiedzUsuń
  190. Dopiero, gdy mu powiedziała zorientował się, że zostawił na barze swoje piwo. Zagwizdał na Ann, a ona nalała mu nowe i podchodząc do stolika uśmiechnęła się do blondynki.
    - Jeżeli bardzo się naprzykrza daj znać. Bez problemu i z przyjemnością go stąd wykopie- powiedziała do niej i postawiła przed nim piwo.- A Ty gwizdać to możesz na psa- uderzyła go w tył głowy po czym pokazała mu język i odeszła. Zdezorientowany z lekko rozchylonymi wargami patrzył na nią.
    - Ej! Tutaj siedzi adwokat! Mogę ją zaskarżyć, prawda?- zapytał Vivian.- Widziałaś jak tu się traktuje klientów. W każdym razie, teraz już możemy się napić- uniósł kufel i uśmiechnął się do niej.

    OdpowiedzUsuń
  191. Ona kosmetyczką ta niańka od paznokci. brzmiało prawie identycznie.
    - To taki nawyk z dzieciństwa, dotknąć paznokci i zobaczyć czy jeszcze się lepie. Na szczęście już nie zdrapuje lakieru.

    OdpowiedzUsuń
  192. - No tak babska solidarność- prychnął pod nosem i wywrócił oczami, popijając piwo. Oparł się wygodnie i spojrzał na blondynkę.- Jak Jackob? Po niego dzisiaj pędziłaś, racja?- zapytał z uśmiechem. Miał nadzieje, że chłopiec wyzdrowieje, bo wydawała się naprawdę świetnym dzieciakiem. Do tego niesamowicie silnym i widział ile znaczy dla Vivian.

    OdpowiedzUsuń
  193. - Uwierz mi, gdybym potrafiła się opanować to też bym to tak robiła. Często po prostu zapominam, ze je malowałam i zaczynam cos robić bo siedzenie w jednej pozycji, gdy nie mogę nic macać, dotykać mnie zaczyna nużyc. - zaśmiał sie.
    Była niecierpliwa.

    OdpowiedzUsuń
  194. Uśmiechnął i podziękował. Potem nastała cisza i to akurat ta zaliczająca się do niezręcznych i krępujących. Patrzył na nią i nie wiedział co powiedzieć. Nagle, nie wiedząc czemu, może spowodowane było to ilością wypitych piw, chciał jej powiedzieć to co ona widziała od dawna.
    - Pójdziesz gdzieś ze mną?- zapytał, patrząc jej w oczy. Naprawdę nie wiedział dlaczego. Nie chciał też by wciąż czuła się winna, a może w końcu chciał zostać wysłuchanym i pozwolić sobie na smutek.

    OdpowiedzUsuń
  195. Sam nie piła tyle co jej przyjaciółka. Raczej spokojnie popiła drugiego zrobionego przez siebie w między czasie drinka.
    - Będziesz jutro chorować. - zauważyła, ale skoro dziewczyna tak chciała to mogła pić ile jej się tylko podobało. - Ale może to jest tego warte.

    OdpowiedzUsuń
  196. Sam była dorosła i zmuszenie jej do czegokolwiek było naprawdę trudne. No chyba że tego chciała, wtedy można ją było namówić w kilka sekund.
    - Nie marudzę wcale. - zaśmiała się zerkając na nią. - Ja tylko podsumowuje fakty, nie widzisz tego?

    OdpowiedzUsuń
  197. Zaśmiała się i rozłożyła wygodniej w kanapie. Zjechała trochę niżej i przymknęła oczy. Teraz była szczęśliwa jeżeli miała być szczera. Nie pamiętała o problemach i czuła się z tym dobrze.
    - Nie przejmuj się. Dwudziestolatki jeszcze przytrzymują włosy przy wymiotowaniu. - zażartowała.

    OdpowiedzUsuń
  198. - Kochanie nie wchodzę po schodach na 8 piętro do siebie, a wozi mnie winda.
    Zaprotestowała niby, ale poszła za przyjaciółką, żeby ta dała jej jakąś piżamkę i mogła się w nią przebrać. Nie musiała byc piękna, mógł być to nawet za duży podkoszulek. W sumie takie stroje Sam lubiła najbardziej.

    OdpowiedzUsuń