wtorek, 17 lipca 2012

Gimme the keys to your abandon

 




Leo Rough
17.05.1985
Vancouver

Początkujący fotograf mody
Zatrudniony w magazynie "New Look"












 
 Hedonista.

 Trudny. Samotny. Zmęczony.

Marzyciel. Egoista. Introwertyk.

 Niespokojny. Zagubiony. Nieobecny.

 Nałogowy palacz. Maniak tequili. Przeciwnik zdrowego trybu życia.


 

  



Teraz:

Nie je, nie śpi, nie chodzi po schodach.
Pracuje na najwyższych obrotach.
Śpiewa. Czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce. Nie rozstaje się z aparatem w nadziei, że zrobi zdjęcie, które zachwyci świat, a przede wszystkim - krytyków.

Próbuje czymś zapełnić pustkę.




 














[Oto moje dziecię! Mam nadzieję, że przywitacie go ciepło, chociaż gryzie i drapie przy każdej możliwej okazji. Nie pozwoliłam Wam go poznać, ale nie lubię zbyt szybko odkrywać wszystkich kart. Chętnie pomogę przy wymyślaniu wątków i powiązań; nie ukrywam, że wolę te rozbudowane i przemyślane. Zapraszam :)]
 

170 komentarzy:

  1. [Wiedziałam, że Twoja KP mnie zachwyci :d.
    To co? Zaczynaj, kontynuuj czy co tam chcesz ^^]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Aha, zostałam uprzedzona! I nie. Nie ja zaczynam tylko Ty! Ja ostatnio zaczynałam ;p]

      Usuń
  2. Leander Williams17 lipca 2012 20:18

    [Jakie cudowne zdjęcia! A to pierwsze, o matko! <3 pomysł na jakiś wątek? <3]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Wiedziałam, że tylko tak narzekasz :d.
    To nie moja wina, że masz coś jeszcze do napisania :> Ty zaczynasz i koniec. ^^ poczekam ;d]

    OdpowiedzUsuń
  4. [A mi się całość ogólnie podoba ;d. Oczywiście mówię o Twojej KP ^^ bo moja to szkoda gadać ;p
    ;)) tak, tak. wiem, że nie uwielbiasz ;d]

    OdpowiedzUsuń
  5. Leander Williams17 lipca 2012 20:38

    [Tylko że Lea w Vancouver jest stosunkowo od niedawna, toteż, jeśli już się znają, ich znajomość jest raczej świeża, chyba, że poznali się jeszcze w Londynie :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. Leander Williams17 lipca 2012 21:16

    [Może Leo, będąc w Londynie, miał do czynienia z ówczesnym mężem Lei, doskonale też wiedział jak on traktuje swoją żonę. Mogła mu Lea wpaść w oko, może chciał uwiecznić jej urodę na zdjęciach, jednak jej mąż stanowczo jej tego zabronił, w końcu Leo wyjechał i jakoś się tak urwało. I teraz mogą się tak spotkać, przypadkiem gdzieś może ;) Jeśli Ci pasuje, to możesz coś zacząć, albo zmienić i zacząć ;)]

    OdpowiedzUsuń
  7. Leander Williams17 lipca 2012 21:59

    Leander, jak zawsze, zjawiła się w pracy nieco wcześniej. Musiała mieć swoją chwilę na aklimatyzację (tak, nawet po latach spędzanych w jednym miejscu, miała z tym małe problemy, a co dopiero w nowym!), przejrzenie papierów, przemyślenie planu działania, wypicie kawy.
    Tego dnia przyszła wyjątkowo wcześniej, gdyż dostała propozycję nowego tematu, z którym musiała się zapoznać. Szła właśnie z kawiarni, z kubkiem czarnej kawy w ręce, w kierunku wind, kiedy ktoś przed nią stanął. Leander od razu rozpoznała chłopaka, którego niegdyś, jeszcze w Londynie, przedstawił jej ówczesny mąż. Jej buzię rozjaśnił radosny uśmiech, niespotykany w tamtym okresie z wiadomych powodów.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ta, ta jasne -.-
    Fajna jest. Zostaw ;p.
    ahaha a widzisz a mi kazałaś zaczynać w czymś tak nieciekawym jak winda xd]

    Andromeda po przeżytej rozkoszy z Leo leżała swobodnie rozłożona na jego łóżku, wplątana w ciągle jeszcze rozgrzaną pościel z przymkniętymi oczyma, delektując się wspomnieniami z ostatnich przeżyć. W dniu dzisiejszym nie była w stanie określić kto pierwszy z nich wysunął propozycje takiego układu tak idealnego dla nich obojga. Była to ona czy on? A może wszystko wyszło spontanicznie? Zresztą kogo to obchodziło?
    Westchnęła błogo otwierając powieki, by w tym samym momencie usłyszeć ciche pstryknięcia aparatu. Utkwiła spojrzenie w szatynie, który swobodnie siedząc na jej wyciągniętych nogach zaczął robić jej zdjęcia. Nigdy nie miała nic przeciwko pozowaniu zwłaszcza takiemu zdolnemu fotografowi jak Leo, jednak miło by czasem było gdyby zapytał ją czy ma na to ochotę. Jednak ten jego szaleńczy, rozpromieniony uśmiech, gdy trzymał sprzęt w dłoni, gdy oddawał się swojej pasji sprawiał, że nie potrafiła mu odmówić.
    - Mógłbyś chociaż uprzedzić. - Mruknęła z niezadowoleniem zdmuchując z twarzy jakiś zagubiony kosmyk włosów. Nie zakryła się jednak, nie uciekła przed obiektywem. Wręcz przeciwnie niemal bezwiednie zmieniła pozycje by prezentować się na fotografii jeszcze lepiej, bo w końcu była jedną z tych pewnych siebie kobiet, niezwykle świadomych swojego ciała. Tak, tak, pewnie nie przy każdym mężczyźnie byłaby tak otwarta; wiedziała kiedy powinna być nieśmiała, a kiedy odważna. A w tym momencie wiedziała, że Leo sprawi przyjemność pozwalając mu się dalej fotografować.

    [teraz to dopiero jest blee ;p]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ O :D no to pani naczelna New Look wita ;) wątek ? ]

    OdpowiedzUsuń
  10. Leander Williams18 lipca 2012 00:00

    Leander patrzyła na niego, przypominając sobie te kilka miłych chwil, spędzonych w firmowej kawiarni jej męża, kiedy rozmawiali dosłownie o wszystkim, i o niczym. Te chwile, kiedy odrywała się od swoich problemów, słuchając tego chłopaka z niesamowitą przyjemnością. On, jako jeden z nielicznych, miał okazję zobaczyć jej uśmiech w tamtym okresie, choć w niczym nie przypominał on tego teraźniejszego uśmiechu.
    Przypomniała sobie również te chwile, kiedy był świadkiem tego, jak była traktowana przez męża i to już przyjemne nie było.
    Tak samo, jak zaskoczona była, gdy Leo wcisnął jej w dłoń wizytówkę i nagle zniknął między ludźmi, zostawiając ją kompletnie oniemiałą. Schowała jednak wizytówkę do tylnej kieszeni spodni i ruszyła do kolejnej windy, by wjechać na piętro do radia, w którym pracowała. Zamierzała, oczywiście, odwiedzić go w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na jej pełnych, malinowych ustach wykwitł kpiący uśmieszek, gdy usłyszała jego pytanie. Gdy widziała go tak ożywionego jak przed chwilą łatwo zapomniała jaki jest naprawdę, jakim jest bezuczuciowym kretynem. Ale czy powinno jej to przeszkadzać? Nie, bo przecież sama też taka była w stosunku do każdego mężczyzny, nawet do niego. Powinna taka być szczególnie dla niego.
    - Nie wysilaj się. - Odparła więc jedynie beznamiętnym tonem wstając z łóżka ostatni raz prezentując swoje pięknie, nagie ciało. Zebrała z podłogi całą swoją garderobę, a potem nie śpiesząc się zbytnio przyodziała ją na siebie raz po raz przeczesując palcami swoje aksamitne włosy.
    W tym czasie zaczęła zastanawiać się co to za dziwne uczucie zaczyna nią coraz częściej targać gdy za każdym razem wychodzi z jego mieszkania, tudzież gdy on opuszczał jej. Doszła do dziwnego, wręcz niezadowalającego ją wniosku, więc szybko odepchnęła te wszystkie niedorzeczne myśli od siebie skupiając się już jedynie na odnalezieniu zagubionego buta.

    OdpowiedzUsuń
  12. Gdy tylko mężczyzna zamachał jej butem praktycznie przed nosem przekręciła teatralnie oczyma niemal wydzierając mu rzecz z dłoni. Przysiadła na skraju łóżka by wsunąć na siebie brakujące jeszcze części swojej garderoby, a przy każdym ruchu nie brakowało jej wdzięku i gracji, nawet gdy popadała w ten dziwny nastrój zachowywała się subtelnie i kobieco. Zebrała wszystkie włosy w garść by skręcić je, a potem puścić i swobodnie pozwolić im opaść na jedno ramie.
    I dopiero teraz gdy doprowadziła się do względnego porządku przeniosła spojrzenie na Leo pełne obojętności. Obojętności którą przecież i on jej serwował. W końcu to wszystko co robili, to co ich łączyło to była tylko czysta zabawa, nieprawdaż? Nie angażowali się w to emocjonalnie, a przynajmniej to sobie obiecali - tylko seks. Żadnych uczuć.
    Odwzajemniła jego świdrujące spojrzenie uśmiechając się przy tym chłodno. Tak, drink to było coś czego potrzebowała teraz do szczęścia.
    - Tylko coś mocnego. - Odparła przygładzając dłonią jedwabny materiał narzuty, by już po chwili podnieść się z łóżka i zająć miejsce tuż przy oknie z ciągle tym beznamiętnym wyrazem twarzy. Śledziła uważnie każdy jego ruch, niemal pewna jakim trunkiem ją uraczy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie lubiła gdy tak na nią patrzył jakby starał się ją rozszyfrować. Zawsze była dobrą aktorką, bo przecież w jakimś stopniu i jej zawód na tym polegał. Nieraz przyłapana na gorącym uczynku musiała szybko wymyślić coś co uratowało by ją z opresji i przede wszystkim musiała grać. Ale przed nim miała jakoś wrażenie, że wypada biernie, że łatwo odczytuje to co dzieje się pod jej chłodną maską, chociaż ona sama nie potrafiła jeszcze do końca określić co to jest. Albo po prostu nie chciała.
    Przyjęła od niego drinka w żadnym stopniu niezaskoczona, że kieliszek wypełnia tequila. Wygięła usta w subtelnym uśmiechu w ramach podziękowania, a potem zamoczyła wargi w trunku. Upiła niewielki łyk delektując się wybornym smakiem złotego płynu. Posłała Leo, krótkie acz pełne zadowolenia spojrzenie.
    - Dobry wybór. - Mruknęła mieszając delikatnie cieczą uwięzioną w naczyniu, by po chwili znów zakosztować jej smaku. Była jedynie lekko zawiedziona, że nie uraczył jej żadną limonką, acz dobra tequila jest wyśmienita nawet bez dodatków. W między czasie rzuciła też krótkie spojrzenie przez ramię za okno, by sprawdzić czy taksówka przypadkiem już nie przyjechała. Gdy okazało się, że jeszcze jej nie ma powróciła wzrokiem do pomieszczenia, a dokładnie do swojego towarzysza, którego zmierzyła długim, badawczym spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  15. [Dzień dobry :D Ja chętnie zacznę wątek o ile podasz okoliczności spotkania/powiązanie ;]

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Bardzo chętnie, pomysł też wspaniały, ale teraz jestem jedyną administratorka, przynajmniej jeszcze chyba kilka dni i trochę nie wyrabiam ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  17. [ Zacznę, zacznę tylko uprzedzam ze trochę to potrwa;) ]

    OdpowiedzUsuń
  18. Przez jej beznamiętną maskę przemknął błysk zdziwienia, który na moment rozświetlił jej oczy i sprawił, że brew powędrowała jej do góry. Szybko jednak pozbyła się jakichkolwiek oznak szoku dochodząc do wniosku, że to co zobaczyła na jego twarzy, a raczej (w jej mniemaniu) to co wydawało jej się że zobaczyła było jedynie wymysłem jej bujnej wyobraźni. Miała wrażenie, że na siłę doszukuje się w nim czegoś co choćby w najmniejszym stopniu odzwierciedliło to co ona sama skrywała w sobie pod obojętnym, chłodnym spojrzeniem tak perfekcyjnie wyćwiczonym.
    Nie zdołała jednak powstrzymać nieco złośliwego uśmieszku na samą myśl, że mogłaby go wprawić w zawstydzenie. Słysząc jego słowa jedynie skinęła głową obracając w palcach szkło. Odprowadziła go wzrokiem i dopiero gdy zniknął za drzwiami łazienki pozwoliła sobie głęboko odetchnąć. Była dziwnie zagubiona; nie wiedziała już co myśli, co czuje. Chciała wyrwać się z tego mieszkania jak najszybciej, bo zaczęło ją niesamowicie przytłaczać. Więc odstawiła niedopity drink na parapet, a potem pośpiesznie opuściła apartament głośno postukując obcasami, dochodząc do wniosku, że woli na taksówkę poczekać na zewnątrz. Zatrzasnęła za sobą drzwi i tym samym zakończyła wizytę u Leo.

    OdpowiedzUsuń
  19. Następnego dnia Andromeda najnormalniej w świecie rzuciła się w wir pracy. Uwielbiała ją, bo dzięki niej potrafiła zapomnieć o rzeczywistości; te zagadki, poznawanie ludzkich tajemnic to ją naprawdę kręciło. Jednak nie lubiła gdy ktoś odkrywał jej sekrety. Nienawidziła się przed nikim obnażać uczuciowo, z natury była po prostu nieufna i skryta, bo dobrze wiedziała jak człowiek potrafi wykorzystać czyjś słaby punkt przeciwko drugiej osobie. W końcu sama tyle razy to robiła..
    Dlatego tak bardzo nie chciała oglądać wczorajszych zdjęć, które wykonał jej Leo. Idealnie pamiętała tamten moment; jego wariacji uśmiech, jasne błyszczące oczy. Wszak martwiło ją to jak ona się wtedy czuła, gdy przez moment zapomniała jaki jest ich układ, gdy przez chwilę myślała, że to jest prawdziwe oblicze szatyna i te wszystkie targające nią emocje, których nie chciała nazywać po imieniu. Bała się, że to wszystko odzwierciedliło się na fotografiach, miała tylko nadzieje, że Rough nie odkryje co to takiego.
    Więc w przerwie na lunch wsiadła do windy i wyjechała na sam szczyt wieżowca z dwoma kubkami kawy w dłoniach. Zajrzała do gabinetu Leo z charakterystycznym dla siebie uśmieszkiem - delikatnym, subtelnym rzec nawet można kuszącym.
    - Przyszłam obejrzeć Twoje wczorajsze dzieła. - Powiedziała, śmiało wchodząc do pomieszczenia i stawiając przed nim kubek z aromatycznym, kofeinowym płynem. Taki jaki lubił najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  20. [ Uznałam, więc że znają się już od jakiegoś czasu:) a skąd to mniejsza o większe;) chociaż przeniosła to tylko trochę do tyłu, żeby jakby pierwszy raz się tu spotkali ;) ]
    To miała być fantastyczna sesja, po prostu musiała być tak dobra, żeby przez dłuższy czas nikt o niej nie zapomniał. Zdobyła światowej sławy modelkę, a o to nie było łatwo jeżeli było się stosunkowo młodym i nie było się marką taka jak Vogue to jako naczelny było trzeba trochę nakombinować się aby to ściągnąć ją do nich. Ostatecznie po jakiś starych układach udało jej się namówić jej agenta, a potem to już poszło. Jej wymagania co do odbywania się sesji i tego co chciała dostać też były wielkie.
    I na dwa dni przed sesją nadal nie mieli na niego pomysłu. Było więc źle i czas naglił. Samara zaplanowała naradę na godzinę 12 i zapowiedziała, że nikt nie wyjdzie do póki nie będzie jakiegoś genialnego pomysłu. I nie miała zamiaru się ugiąć. Do spotkania została godzina, kiedy jej asystentka powiedziała, ze czeka na nią drugi fotograf. Go Samara jeszcze nie widziała, bo chłopak wyjechał na sesję gdzieś do dziczy jak to Sam nazwała i nie miała szansy jeszcze go poznać. Poprosiła więc ją żeby wpuściła mężczyznę. Nie spojrzała na jego twarz jak wchodził.
    - Co pana do mnie sprowadza, narada ma się odbyć za godzinę, więc musi być to coś poważnego skoro przyszedł pan jednak tutaj? - dopiero teraz spojrzała na mężczyznę i na chwilę zamarła. Ona go na pewno znała.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Przyjęła od niego pierwszy plik zdjęć z całkowicie neutralnym wyrazem twarzy. Póki co jeszcze idealnie panowała nad sobą, dobrze widziała, że przez jej obojętną maskę nie przebija się ani cień jej zdenerwowania, a jeśli nawet Leo mógł dostrzec chociaż najmniejszy przebłysk jej niepewności to uzna, że po prostu Andro ma wątpliwości do tego czy rzeczywiście świetnie sprawdziła się jako modelka. Przyjrzała się pierwszemu zdjęciu, potem następnemu i kolejnemu i doszła do wniosku, że jej obawy, że cokolwiek z jej emocji uwieczniło się na zdjęciach, są bezpodstawne. Jasne, wyszła całkiem nieźle; kusząco a jednak subtelnie, na jej twarzy malowało się spełnienie (czemu trudno było się dziwić) ale przede wszystkim w jej oczach nie malował się cień, choćby przebłysk tego do czego sama nie chciała się przed samą sobą przyznać. Nawet doszła do wniosku, że to wszystko co wtedy czuła po prostu sobie.. Uroiła. Ot co. Na pewno.
    Już odprężona uśmiechnęła się szeroko ze swobodą opierając się o biurko tyłem, tuż obok fotela Leo. I chyba to był właśnie błąd, bo w momencie gdy dostała od niego kolejny stosik fotografii mógł ją idealnie obserwować. Błędem było też że tak szybko się odprężyła przestając kontrolować swoją mimikę. Miała tylko szczęście, że nie piła w tym czasie kawy, bo najprawdopodobniej by się nią zakrztusiła. Zaczęła przerzucać zdjęcia z zawrotną prędkością tylko po to by przekonać się, że jej obawy się spełniły. Był to jednak tylko krótki przebłysk; szybko ogarnęła się i podniosła spojrzenie na szatyna - zdystansowane acz wyrażające jej podziw: w końcu trzeba było przyznać, że rzeczywiście zdjęcia wyszły niesamowite.
    - Racja. Niesamowite. - Mruknęła unosząc kąciki warg w nikłym uśmieszku. Mogła zapanować nad swoją mimiką, jednak z uderzającymi ją falami gorąca już nie bardzo mogła cokolwiek zrobić. I to ją niezmiernie frustrowało. - Ciekawe czy to zasługa modelki, czy fotografa. - Dodała niemalże zaczepnym tonem znów przyglądając się fotografiom. Znów przybrała maskę tej kokieteryjnej kobiety, która nie żywi cieplejszych uczuć do żadnej żywej istoty. Która nie chce żywić żadnych cieplejszych uczuć do kogokolwiek, a tym bardziej już nie do człowieka, który siedział w fotelu tuż obok niej.

    OdpowiedzUsuń
  23. Wczoraj, gdy wyszła z jego mieszkania i starała się rozszyfrować i określić przyczynę swojego dziwnego zachowana oraz nadać imiona emocjom nią targającym rozważała zerwanie tego układu. Przecież dla niej byłoby to najlepsze rozwiązanie; skończyłaby z nim, nie musiałaby się z nim więcej męczyć i zastanawiać się co sprawia, że czuje się tak, a nie inaczej w jego obecności. Ale nie potrafiła tego zrobić po po pierwsze oznaczałoby to przyznanie się, że rzeczywiście poczuła coś głębszego do tego bezczelnego, obojętnego mężczyzny, a tak ciągle mogła udawać, że nic się nie dzieje, że to wszystko jej się przyśniło, uroiło. A po drugie i co najgorsze nie potrafiła tego zrobić; za bardzo lubiła momenty jak te, gdy niespodziewanie i bez ostrzeżenia wpijał się w jej usta.
    Obserwowała każdy jego ruch i teoretycznie wiedziała do czego zmierza, więc nie zdołała stłumić prowokującego uśmieszku, który wykwitł na jej ustach, gdy tylko wyrwał jej zdjęcia z dłoni. Nie mogła nic też poradzić, że od jego niskiego, chropowatego głosu przeszedł ją dreszcz, a oddech nieznacznie przyśpieszył.
    Niemal z niecierpliwością czekała na moment aż ich wargi się złączą równocześnie nienawidząc faktu, że tak na nią działał. Przyciągał ją i sprawiał, że nie potrafiła mu się oprzeć. A najgorszy było to, że rzeczywiście nie chciała mu odmówić. Dlatego też właśnie bez zastanowienia, wręcz bezwiednie odwzajemniła pieszczotę wplątując palce w jego włosy i tym samym przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wiedziała, że dla niego jest tylko przedmiotem, kobietą która zaspokaja jego potrzeby przy okazji niwelując też swojego. Wiedziała, że ten układ jest dla niego idealny, w końcu dla niej kiedyś też był. A nawet nadal jest bo przecież radziła sobie ze swoim prawdziwym obliczem, zdając sobie sprawę że w oczach Leo jest tylko obiektem seksualnym, niczym więcej. A i to jej sum summarum odpowiadało, bo przecież nienawidziła się wdawać się w jakieś związki, a tym bardziej nie znosiła się do kogokolwiek przywiązywać, bo wtedy oznaczałoby to, że ma jakiś słaby punkt, kogoś na kim by jej zależało i strata tej osoby by ją zabolała - a wiedziała, że na pewno znalazłby się taki ktoś kto z chęcią by to wykorzystał.
    Jęknęła cicho pod naporem jego spierzchniętych ust, które boleśnie wbijały się w jej miękkie, pełne wargi. Jednak śmiało odwzajemniała pocałunki przyciągając go do siebie najmocniej jak potrafiła. Jej palce jeszcze przed chwilą splątane z jego włosami teraz podrażniały wrażliwą skórę na jego karku, by po chwili zesunąć się na jego tors i zacząć walczyć z guzikami koszuli. Jednak brutalnie popchnięta na biurko - na co zareagowała cichym, kuszącym śmiechem i prowokującym oraz zadowolonym spojrzeniem - doszła do wniosku, że górną częścią garderoby zajmie się potem; jej dłonie pomknęły na dół do zapięcia jego spodni. Odchylając głowę do tyłu by udostępnić szatynowi lepszy dostęp do szyi, zgrabnie i zwinnie poradziła sobie z guzikiem jeansów i już sięgała do zamka, gdy w gabinecie rozbrzmiał dźwięk telefonu. Popatrzyła na niego z niedowierzaniem, że naprawdę zamierza odebrać to połączenie. Pokręciła niezadowolona głową - najchętniej wstałaby i wydarłaby mu telefon z dłoni i przygwoździła do ściany wznawiając pieszczoty (w końcu byłoby to jak najbardziej w jej stylu) jednak przed tym odruchem powstrzymały ją dwie rzeczy - pierwszą był fakt, że nie chciała pokazać jak bardzo ją pociąga (chociaż i tak pewnie to wiedział), ale tak przynajmniej pokazała, że ma w jego obecności jeszcze jakąś samokontrolę, a drugą była godzina która wybiła na zegarze: jeszcze chwila i spóźniłaby się na spotkanie! I może ten krótki moment namiętności z Leo był tego wart, jednak zauważyła, że jemu niezbyt śpieszy się do zakończenia rozmowy. Westchnęła więc cicho, pozapinała bluzkę, a potem bez słowa opuściła gabinet.

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzień minął jej niesamowicie szybko. Nie miała nawet czasu zastanawiać się nad tym czy coś ją gnębi, czy jest coś w jej życiu osobistym z czym nie może sobie poradzić, coś do czego nie chce się przyznać. Miała masę spraw do załatwienia: pierwsze spotkała się z klientem - z chęcią zajęła się jego sprawą, bo nie było to zadanie z serii "czy żona mnie zdradza?" a coś bardziej ambitnego i emocjonującego. Potem wróciła do biura by nieco odwalić papierkową robotę, by po godzinie znów biec na kolejne umówione spotkanie i przyjąć trochę gotówki za rozwiązanie tajemnicy. I dopiero po obiedzie zajęła się nową sprawą: pojeździła trochę po mieście i nie tylko, by nieco rozeznać się w owym towarzystwie.
    Zmęczona wróciła do wieżowca, by załatwić jakieś ostatnie sprawunki i móc wreszcie pojechać do domu wziąć gorącą kąpiel i zatopić się w miękkiej pościeli z lampką wina w dłoni. Niestety na parkingu okazało się, że ma mały problem - chciała odjechać, ale okazało się, że samochód ani śni z nią współpracować. Podirytowana wysiadła z auta i rozejrzała się po parkingu w poszukiwaniu kogoś kto by ją podrzucił. I wtedy zobaczyła Jego, jak z chłodną miną zmierza w jej kierunku - a dokładnie w kierunku swojego pojazdu. Zaraz uśmiechnęła się subtelnie, by zwrócić na niego swoją uwagę - liczyła, że to on ją podwiezie. Jednak ten minął ją, ledwo prześlizgując się po niej wzrokiem. W sumie spodziewała się raczej, że podejdzie do niej i zaproponuje dokończenie tego co dzisiaj rozpoczęli w jego biurze, może dlatego przez chwilę stała lekko oszołomiona jego lekceważącą i obojętną postawą wobec jej osoby.
    Wolała się nie zastanawiać skąd wzięła się u niej nagle ta paląca złość; co ją to obchodziło, że nagle zaczął ją ignorować?
    - Co, teraz uznajemy, że się nie znamy? - Spytała wpatrując się w niego świdrującym wzrokiem. Zdobyła się na lekki, oschły ton wyginając usta w lodowatym uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Ciekawie zrobiona KP, tak więc może masz ochotę na watek z moją Edith, jeśli wpadniesz zna pomysł, to ja z przyjemnością zacznę, a jeśli masz ochotę na powiązanie, to też daj znać:)]

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Uch, pomysłów mam dużo, ale nie teraz. Zdam się na Ciebie. Za to ja zacznę ;3 ]

    OdpowiedzUsuń
  30. [Jak dla mnie bomba i już zaczynam :D ]
    Nienawidziła pracy, a jeszcze bardziej pracy po godzinach. Co z tego, że była dopiero na praktykach? Jeśli ktoś jest coś zadał, to musiała to wykonać. Nic więc dziwnego, że siedziała w biurze o godzinie, kiedy już nikogo w biurze nie było. Tak przynajmniej podejrzewała. Siedziała przy komputerze i jak szalona klikała w klawiaturę. Chciała jak najszybciej to skończyć, a na szczęście cały tekst miała już ułożony w głowie, więc wystarczyło go tylko przelać na "papier". Siedząc tak w pewnej chwili poczuła na sobie czyjś wzrok. Przez kilka chwil nawet nie drgnęła jednak w końcu nie wytrzymała. Przez to spojrzenie nie mogła się na niczym skupić. Odwróciła się do tyłu jednak nikogo nie zauważyła. Nieznacznie zbledła, a potem z jej ust wydobyło się ciche pytanie o treści: "Jest tu ktoś?" i obiło się echem po pomieszczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Hej, skoro Leo jest fotografem a Ana modelką to może kiedyś mogli się spotkać na jakiejś sesji? :)]

    OdpowiedzUsuń
  32. Sapnęła poirytowana, gdy tylko zniknął w samochodzie. Jeszcze przez chwilę mierzyła go przez szybę lodowatym spojrzeniem, by ostatecznie odwrócić się do niego plecami i tym samym dać sobie chwilę na opanowanie frustracji. Miała dość tego, że tak gwałtownie reagowała na jakąkolwiek zmianę w jego zachowaniu. Nie podobało jej się to, bo kiedyś potrafiła być obojętna, lekceważyć jego oschłe postawy. Co się zmieniło? - Zadała sobie pytanie i od razu doszła do wniosku, że jak zwykle woli nie poznawać odpowiedzi.
    Poza tym miała też dziwne wrażenie, że i z nim jest coś nie tak. Niby zachowywał się jak dawniej, acz było coś innego w jego postawi. Coś co wzbudziło jej zainteresowanie i kobieca intuicja zaczynała jej podpowiadać, że może być to coś ważnego.. Kręcąc głową odepchnęła od siebie te, jak jej się wydawało, absurdalne myśli.
    Wszystko było jak dawniej. Bez zmian. I tak powinno pozostać.
    Wzięła głęboki wdech, a potem odwróciła się z twarzą niewyrażającą jakichkolwiek emocji. Zablokowała drzwi swojego samochodu, a potem ruszyła do auta Leo. Bez pytania wpakowała się na miejsce pasażera.
    - Do mnie. - Odparła na jego wcześniejsze pytanie sięgając po pas bezpieczeństwa. - Samochód mi się zepsuł. - Dodała jeszcze w gwoli wyjaśnienia, dlaczego postanowiła jechać z nim, a nie własnym pojazdem.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Haha, jak często słyszę ostatnio to pytanie xD Jasne, czemu by nie, co mi tam. Raz w tą albo w tamtą, co za różnica ;D
    Tylko może ustalmy coś konkretnego, żebym nie błądziła po omacku. Wolisz, żeby znali się tylko na służbowym gruncie (wtedy Leo zna tylko tą pewną siebie wersję Any, która wręcz jest specjalistką od swojego świata pracy) czy też spotkał ją kiedyś gdzieś poza planem (zagubioną, nieogarniającą świata xD)? Bo to buduje też okoliczności, jakbyśmy ich umieścili poza pracą może być zupełnie zaskoczony jej postawą albo tylko jej nie rozumieć :)
    No i zostaje jeszcze miejsce spotkania. :D]

    OdpowiedzUsuń
  34. Przez całą drogę milczała. Zresztą podobnie jak on. Ciągle była lekko podirytowana, więc nawet nie odważyła się na niego spojrzeć, a co dopiero odezwać, w końcu bała się, że coś ją zdradzi, a tego jak najbardziej nie chciała. Była jednak też nieco zdziwiona jego zachowaniem, bo chociaż nigdy nie był za specjalnie gadatliwy, zawsze jakoś potrafili rozmawiać o błahych, nic nieznaczących sprawach, albo zastanawiali się nad nowymi eksperymentami w łóżku; dzisiaj jednak siedział jak zaklęty i choć nieustannie czuła, że ją obserwuje ciągle milczał jak grób. I to już nawet nie chodził o to, że nie odezwał się ani słówkiem przez całą drogą, tylko po prostu zachowywał się dziwnie.. Jak nie on.
    I gdy zatrzymali się na jej osiedlu, a on kazał jej po prostu iść.. Prychnęła z niedowierzaniem, bo nagle ubzdurała sobie, że jest obrażony o to, że dzisiaj w porze lunchu po prostu wyszła z jego gabinetu, a jemu uciekła szansa na seks. Patrzyła na niego z niedowierzaniem dochodząc do wniosku, że to chyba jednak najrozsądniejsze wyjaśnienie. Jasne, po głowie plątała jej się jeszcze jedna myśl, która idealnie wytłumaczyłaby jego zachowanie, ale jak zwykle uznała ją za niemożliwą.
    - Co z Tobą, Leo? - Spytała ze złością, jakby tylko on zachowywał się dzisiaj podejrzanie. Szarpnęła za klamkę i zamaszyście otworzyła drzwi, dopiero po chwili przypominając sobie, że w samochodzie trzyma ją jeszcze pas. Męczyła się trochę nim udało jej się rozpiąć, ale gdy wreszcie jej się to udało najszybciej jak mogła wysiadła z auta. Posłała mu jeszcze jakoś dziwnie zbolałe spojrzenie, a potem już znowu z obojętną maską, dumnie wyprostowana pomaszerowała przed siebie.

    OdpowiedzUsuń
  35. Zgrzytając zębami, zatrzymała się gwałtownie słysząc jego głos. Przesycony był złością, frustracją, a to tylko ją jeszcze bardziej rozjuszyło. Błyskawicznie obróciła się w jego stronę niebezpiecznie mrużąc oczy; miała wrażenie, że zaraz kompletnie straci panowanie nad sobą, jednak ostatecznie kilka głębszych wdechów przywróciło jej jako takie racjonalne myślenie. Przynajmniej zmusiło ją, by zmniejszyła między nimi odległość i nie wydzierała się na całe osiedle.
    Była zła, była wściekła i dobrze wiedziała co ją tak bardzo wkurza, już nawet nie chodziło o jego zachowanie, ale o to co działo się z nią. Jak nagle zaczęła czuć się w jego towarzystwie, jak zaczynała na niego patrzeć, jak o nim myśleć.. Ale przecież w życiu nie przyznałaby się, że problem tkwi w niej. Wolała zwalić całą winę na niego, bo zaczynała przeczuwać, że to co przed chwileczką wydawało jej się jeszcze irracjonalne i nie do pojęcia, teraz zaczynało mieć sens.
    - A co, może ze mną coś jest nie tak? - Wysyczała zbliżając się jeszcze trochę w jego stronę. - To nie ja zachowuje się dziwnie od lunchu, tylko TY! - Niemal wrzasnęła zmniejszając dzielącą ich odległość do minimum; stanęła tuż obok niego wbijając w niego świdrujące spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Leander wciąż była zaskoczona tym krótkim, aczkolwiek również bardzo dziwnym spotkaniem. Widzieli się pierwszy raz od bardzo dawna. I choć chłopak nie wyglądał na niezadowolonego z tego spotkania, to jednak prawie się nie odezwał! Nie rozumiała, o co chodziło. Aż tak był zaskoczony?
    Musiała to wyjaśnić. Poza tym, chciała z nim porozmawiać. O wszystkim. Na luzie, a nie bojąc się nieprzewidywalnego męża.
    Dlatego tuż po pracy, znalazła jego wizytówkę i wjechała windą na odpowiednie piętro. W recepcji zapytała o niejakiego Leo Rough.

    OdpowiedzUsuń
  37. Zastygła na moment, gdy usłyszała z jego ust te cztery słowa. Słowa, które ona sama nie odważyła się wypowiedzieć, nawet w myślach. Cała złość ulotniła się, a ona nagle zapragnęła rozpłynąć się w powietrzu. Wiedziała jednak, że jeśli drgnie jej maska opanowania i chłodu zniknie więc jeszcze chwile tkwiła w tej pozycji świdrując go lodowatym spojrzeniem. Dopiero potem wzięła głębszy wdech i zrobiła krok do tyłu. Oparła się tyłem o jego samochód, a potem wybuchnęła śmiechem, bo co innego miała zrobić? Przyznać mu racje? Jeszcze nie oszalała do tego stopnia. Jeszcze nie upadła na głowę, by wyznać jakiekolwiek uczucia takiemu egoistycznemu kretynowi jakim był Leo, który zdeptałby je, a potem poszedł sobie, ot przed siebie. Z drugiej strony przyznanie się do tego byłoby prostsze - rozstaliby się, a ona za jakiś czas może zapomniałaby, że istnieje taki ktoś jak on.. Wątpliwe, ale zawsze możliwe.
    Ale nie, nie mogła się przyznać, jak to ona, bo była uparta, bo miała dziwnie wrażenie, że jeśli to zrobi to przegra. Nie mogła dać mu tej satysfakcji.
    - I co jeszcze? - Prychnęła, po chwili przenosząc na niego ciągle to niby jeszcze rozbawione spojrzenie. - Leo, nie pieprz głupot. Naprawdę myślisz, że byłabym wstanie coś do Ciebie poczuć? - Spojrzała na niego, jakby zażenowana faktem, że takie coś w ogóle przeszło mu przez myśl.
    - No chyba, że to w Tobie tkwi problem, może Ty się zaczynasz angażować..? - Dorzuciła unosząc znacząco brew do góry; hej, przecież on też się dziwnie zachowuje!

    OdpowiedzUsuń
  38. Wzrok utkwiony miała gdzieś daleko przed sobą. Zaciskając usta w wąską linie wysłuchała jego odpowiedzi, której się spodziewała. Nie - krótkie i stanowcze. Nie spodobał jej się tylko dziwny ścisk w żołądku, gdy padło to trzyliterowe słowo. Jakby gdzieś w głębi siebie liczyła, że nie zaprzeczy, że okaże się, że ten mężczyzna obok potrafi poczuć coś głębszego i cieplejszego do drugiej osoby, ale oczywiście jak zwykle sparzyła się. Jak mogła oczekiwać czegoś takiego?
    Utwierdził ją więc w przekonaniu, że dobrze zrobiła zachowując to wszystko co czuła dla siebie; teraz miała niemal stu procentową pewność, że zdeptałby to wszystko, wyśmiał ją, a potem odszedł. Cieszyła się, że nie dała się upokorzyć w ten sposób. Niemal czuła jak czeka aż gdzieś się potknie, popełni błąd. Ale teraz postanowiła, że będzie niezwykle czuja, uważna, będzie kontrolować każdy swój gest byleby tylko nie dać mu kolejnych powodów do podejrzeń - wiedziała, że to zadanie będzie trudne, może nawet niewykonalne.. Ale ona żyła w przeświadczeniu, że nie ma rzeczy niemożliwych.
    - Ja też pamiętam. - Odparła wzdychając ciężko. - Żadnych uczuć, żadnego angażowania. Tylko seks. - Przypomniała cicho, ale zaskakująco twardo, jakby to miało jej pomóc nadal trzymać się umowy. Taki był plan. I dopiero teraz przeniosła na niego spojrzenie. Dziwnie odległe i jakby nieobecnie, ale był to zaledwie ułamek sekundy, bo już po chwili mierzyła go dość badawczym spojrzeniem, a potem przekręciła oczyma odrywając się od jego samochodu i wracając do roli Andromedy, którą każdy znał.

    OdpowiedzUsuń
  39. Była zadowolona z takiego obrotu spraw, a dokładnie z tego, że wrócili bez problemu do starego układu spychając przed chwilą odbytą rozmowę na bok. Miała cichą nadzieje, że w ogóle Leo zapomni, że o czymś takim rozmawiali. Tak czy siak wiedziała, że w tym momencie jest tylko jeden sposób, by wszystko co się wydarzyło poszło w niepamięć.
    Uśmiechnęła się prowokująco, gdy ponownie się do niej przysunął. Widziała w jego oczach budzącą się żądza, a i sama nie tłumiła powoli zaczynającego buzować w jej żyłach pożądania. Nieśpiesznie przejechała opuszkami placów, bo guzikach jego koszuli. Guzikach, które raz już dzisiaj rozpinała, a cieszył ją bardzo fakt, że będzie mogła je rozpiąć jeszcze raz. W końcu mimo wszystko cały dzień gdzieś z tyłu jej głowy siedziała ta niedokończona akcja w jego biurze. Zagryzając dolną wargę podnosząc na niego figlarne spojrzenie. Jeszcze na moment odnalazła jego usta, by po chwili już ciągnąć go w stronę swojego apartamentu by dokończyć to co przedtem zaczęli.
    Nie liczyło się już nic tylko kuszące ciało mężczyzny i chęć zaspokojenia palącej żądzy.

    Gdy w końcu jakiś czas później opadli zgrzani i zdyszani na rozgrzaną pościel, Andro westchnęła błogo, nasycona i spełniona. Odgarnęła z twarzy zagubione kosmyki włosów; przeżyta rozkosz, jęki spełnienia były już tylko wspomnieniem, ale ciągle świeżym i tak wyraźnym, że nie mogła się powstrzymać by do nich nie wrócić, by raz za razem nie odtworzyć wszystkiego co działo się po kolei.

    [No ominęła :D]

    OdpowiedzUsuń
  40. Tak, zdecydowanie Andro przynajmniej pod względem wyganiania z domu nie była taka jak on. Zazwyczaj pozwalała mu zostać tyle, ile uznał za słuszne. Jak i dzisiaj zresztą; pozwoliła by jego ciało obeschło, oddech się uregulował.. Nie powiedziała ani słowa, bo wiedziała, że dobrze wyczuje moment, w którym powinien już iść. I gdy wreszcie podniósł się z łóżka i swobodnie zaczął zbierać swoją garderobę, ona obserwowała go i po prostu podziwiała jego piękne, chude acz dobrze zbudowane ciało. Uniosła nieco brwi do góry, gdy zobaczyła to spojrzenie, które widziała tak dawno.. Puste, bez emocji, nie oczekujące od niej niczego. I dopiero wtedy dotarło do niej, że dzisiaj, gdy się kochali było jakoś inaczej. Lepiej. Jakby poświęcił jej więcej uwagi - przestał myśleć tylko o swoim spełnieniu i zaspokojeniu swoich potrzeb, ale zaczął też myśleć o niej. Jakby chciał jej coś udowodnić.. Bezwiednie przejechała opuszkami palców po swoich pełnych wargach, które przed momentem jeszcze smakowały jego słodkich pieszczot, by zaraz zerwać się gwałtownie z łóżka. Owinęła się ciasno narzutą i przez chwilę stała jakby nie wiedząc co ze sobą zrobić. Z zaskoczeniem stwierdziła, że w jej myślach formuje się krótkie słowo "zostań", jednak w samą porę je zdusiła i nie pozwoliła wypłynąć na zewnątrz. Za to wygięła usta w nikłym, niemal charakterystycznym dla siebie uśmieszku, a potem wyminęła go przeczesując zmierzwione włosy palcami. Poszła do kuchni - musiała coś ze sobą zrobić, a doszła do wniosku, że zaspokojenie pragnienia to najlepszy wybór.

    OdpowiedzUsuń
  41. `Zaangażowałaś się emocjonalnie.` Te słowa Leo ciągle rozbrzmiewały w jej głowie, nie dając spokoju. Przez pewien czas nie mogła nawet przez nie spać, nie mogła jeść. Czuła się coraz bardziej zagubiona, ale teraz przynajmniej przyznawała się przed samą sobą, że rozpalił w niej głębsze uczucie. Nie zmieniało to jednak faktu, że ciągle bała się tego, że ciągle udawała przed nim, że wciąż jest tą samą Andro, która nie byłaby w stanie go pokochać. Obojętną, czasami wręcz lodowatą, ale kokieteryjną, wyśmienitą kochanką, która pamiętała o ich układzie. Chwilami rozważała zerwanie z nim kontaktu, jednak zawsze pojawiały się dwa argumenty które jej na to nie pozwalały - pierwszy z nich wynikał z jej jakiejś chorej ambicji, że nie może dać mu satysfakcji z racji tego, że nie pomylił się i wysunął dobry wniosek. A drugi natomiast wynikał z czystej chęci bycia z nim, kosztowania jego ust, jego ciała, fundowania mu rozkoszy i przyjmowania z jego strony tego samego. Co miała zrobić, że nie potrafiła się od niego uwolnić? Przerażała ją myśl, że zaczyna się od niego uzależniać. Poza tym miała wrażenie, że przez ostatnie dni zrobił się jakiś.. Inny. Jakby zaczął traktować ją bardziej jak kobietę, a nie tylko zabawkę, tyle że po każdej takiej myśli dochodziła do wniosku, że jak zwykle doszukuje się u niego czegoś, czegokolwiek, jakiejś najdrobniejszej rzeczy, która choć w najmniejszym stopniu odzwierciedliłaby to co działo się z nią.
    Całe szczęście miała pracę, która zawsze na jakiś czas przynajmniej odrywała ją do tematu "Leo Rough" i pozwalała skupić się na czymś kompletnie innym. Tak też było dzisiejszego wieczora, że dała porwać się w wir pracy, chociaż aktualnie polegało to na strojeniu się na bankiet. Ale podczas ubierania się w koronkową sukienkę sięgającą połowy ud oraz podkreślającą jej zgrabną sylwetkę, podczas podkręcania włosów i powodowania by lekkimi falami opadały na jej plecy, podczas nakładania delikatnego makijażu i dobierania butów do całości stroju planowała już jak rozegrać całą sprawę na przyjęciu. Z myśli o pracy wyrwał ją dopiero natarczywy dzwonek do drzwi; zmarszczyła brwi zaskoczona, bo nie spodziewała się dzisiaj nikogo. Poszła jednak sprawdzić kto postanowił ją odwiedzić - po drodze zatrzymała się jeszcze obok ogromnego lustra, by sprawdzić efekt swojego przygotowania. Zdecydowanie osiągnęła swój cel; wyglądała wyśmienicie.
    Uśmiechając się nikle otworzyła drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  42. Majorka – największa w archipelagu Balearów wyspa hiszpańska na Morzu Śródziemnym. Zamieszkuje ją około 846 000 mieszkańców.
    Akcja blogu rozgrywa się tutaj, na hiszpańskiej wyspie, a dokładnie w jej stolicy Palma de Mallorca. Zabawa, miłość, twarda szkoła życia-to właśnie wszystko co może Cię tu spotkać. Słońce delikatnie muskające twoją skórę, morska bryza i klimat, którego nie znajdziesz w żadnym innym miejscu. Słynne turystyczne miasto co roku przyciąga rzeszę turystów ale poza sezonem nadal pozostaje intrygujące.
    Wciel się w kogo tylko zechcesz. Ucznia tutejszego liceum, właściciela uroczej knajpki czy też pracownika wielkiej korporacji. Daj się ponieść i wykreuj nowatorską postać, właśnie tutaj, w miejscu gdzie liczy się tylko i wyłącznie dobra zabawa.
    majorka-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  43. Nie spodziewała się go. Nie teraz, nie dzisiaj. Zaczęła gorączkowo przeszukiwać swoją pamięć czy aby czasem nie umówiła się z nim, a potem przypadkiem nie zapomniała odwołać spotkania, bo zmusiła ją do tego praca. Ale nie, po paru sekundach była pewna, że zjawił się tutaj bez zapowiedzi. I nie przeszkadzałoby jej to, gdyby nie fakt, że zaraz musiała wychodzić. Przez chwilę pochłonięta myślami z opóźnieniem zauważyła stan Leo; jego dziwnie przygarbioną postać, niezrozumiałą dla niej rozpacz w oczach, smutek bijący z całej jego osoby. Rozchyliła usta, jakby chciała o coś zapytać, jednak w tym samym momencie usłyszała gwizd podziwu, a potem niespodziewanie wpił się w jej usta. Nie zdołała zdusić w sobie pomruku aprobaty; odwzajemniła pieszczotę zapominając o fakcie, że dopiero co pomalowała wargi pomadką.
    Gdy wreszcie postanowiła się od niego odsunąć, westchnęła cicho; na jej ustach błąkał się delikatny, zadowolony uśmieszek. Szybko jednak zniknął, gdy stwierdziła, że w oczach mężczyzny nadal tli się jakaś iskra smutku. W zamyśleniu przejechała kciukiem po jego ustach, by zmyć odbitą z jej warg czerwień.
    - Coś się stało? - Spytała utkwiwszy w nim nieprzeniknione spojrzenie zapominając, że musi już wychodzić. Jeszcze kiedyś pewnie zignorowałaby jego nastrój i wygoniła go z mieszkania informując, że musi iść i wykonać swoją pracę. Ale teraz już tak nie potrafiła.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nic nie mogła poradzić, że zabolał ją fakt, że Leo tak po prostu zignorował jej pytanie. Przez ostatnie dni przecież było inaczej, lepiej, wspanialej. Miała wrażenie, że stojący przed nią mężczyzna jakoś się zmienił, zaczął inaczej ją postrzegać. Ale teraz uświadomiła sobie, że jest po prostu naiwna, że naprawdę tylko na siłę doszukuje się w nim czegoś nowego, byleby tylko usprawiedliwić siebie, że nie tylko ona w tej relacji łamie zasady; że chce znaleźć coś potwierdzającego, że byłby wstanie odwzajemnić to co ona czuje, ale.. Jasne, po co miałby jej się zwierzać. Przecież jest tylko zabawką, zwykłą kochanką - z nią się nie rozmawia, ją się pieprzy, nie?
    Zacisnęła mocno, wręcz boleśnie wargi odwracając się do lustra, by ponownie nałożyć na nie szminkę, a i przy okazji uciec przed spojrzeniem szatyna. W ten sposób dała sobie chwilę na opanowanie i skrycie pod standardową dla siebie maską.
    - Tak, wychodzę. - Rzuciła zaskakująco cicho i twardo. Obróciła się i na chwilę zniknęła w pokoju, by po chwili wrócić z torebką i z czymś niewielkim, przypominającym mikrofon. Znów zatrzymała się przed swoim odbiciem i zgrabnie podpięła sprzęt do ubrania, a konkretnie do stanika, by nie był widoczny dla zwykłego obserwatora. I dopiero w pełni gotowa do wyjścia obróciła się w stronę mężczyzny.
    - Nie fatyguj się. - Mruknęła dopiero teraz odpowiadając na jego drugie pytanie. Ciągle była urażona, wręcz zraniona, ale to i tak nie powstrzymało jej by nie zaproponować mu wyjścia razem z nią. - No chyba, że chcesz dołączyć? - Dodała, nim ugryzła się w język. I po co mu to proponowała, no po co? Żeby usłyszeć "nie, dzięki. liczyłem tylko na seks"?. Ale słowo się rzekło, więc teraz to ona uniosła nieznacznie brew do góry czekając na jego odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  45. Była przygotowana na odmowę; z całych sił starała zachować się niemal obojętną maskę, by nie zdradzić, że w jakikolwiek sposób ją to rusza. Ale zamiast "nie" usłyszała "tak", no może nie dosłownie, ale zawsze było to przyjęcie jej propozycji. Dlatego na moment na jej twarzy zamigotało zdziwienie, by zaraz ustąpić miejsca zadowoleniu, gdy mężczyzna przybliżył się do niej przysuwając ją znacząco do siebie. Uśmiechnęła się kącikiem ust; jednym dotykiem potrafił wywołać u niej dreszcz, sprawić, by zapomniała o pracy, by odechciało jej się bankietu. Czując jego oddech na szyi zapragnęła zostać w domu, zedrzeć z niego ubranie i poddać się ogarniającej żądzy. W porę się jednak opamiętała - trąciła jedyne nosem jego policzek, a potem przybliżyła się do jego ucha i przygryzła łagodnie jego płatek, by po chwili wyszeptać, że muszą już wychodzić. Im szybciej wyjdą, tym szybciej będą mogli tu wrócić.
    W trakcie drogi, Andro podzieliła się z nim informacją, że dzisiaj jedynie wybiera się rozpoznać w terenie, wkręcić w odpowiednie towarzystwo, sprawić by odpowiednie osoby jej zaufały, a jeśli jej się uda nawet owinąć w okół palca ich główny cel i może zdobyć jakieś cenne informacje. I gdy wreszcie dotarli na miejsce wysiadła z samochodu biorąc głęboki wdech. Zmierzyła budynek wzrokiem; nawet z zewnątrz wyglądał na ekskluzywny i elegancki, wszędzie kręcili się ważniacy w garniturach. Z nikłym uśmiechem na twarzy obejrzała się przez ramię, by sprawdzić czy Leo już do niej dołączył.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zmarszczyła nieznacznie brwi, gdy zobaczyła jak podaje jej ramię; niby prosty gest, ale mile ją nim zaskoczył. Chwyciła go więc pod rękę z delikatnym uśmiechem na ustach i już miała ruszyć przed siebie, gdy zadał pytanie którym na moment zbił ją z pantałyku. Spojrzała na niego jakby widziała go pierwszy raz na oczy; spodziewała się raczej, że po prostu ruszy prosto do barku, by napić się kilku darmowych drinków, ale nie - on zaproponował swoją pomóc jakby go to wszystko obchodziło. Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w niego nieco oniemiała by ostatecznie delikatnie pokręcić głową.
    - Nie, raczej nie. - Mruknęła jedynie i pociągnęła go w stronę wejścia. Gdy tylko przekroczyli próg, zmrużyła nieznacznie oczy lustrując zgromadzonych uważnym spojrzeniem, szukając swojego celu. Całe szczęście wyłapała go z tłumu bardzo szybko. Uśmiechnęła się zadowolona, niemal drżąc z ekscytacji. Naprawdę uwielbiała swoją pracę niezależnie czy były to mniej lub bardziej wartościowe zlecenia.
    - Albo może znajdzie się dla Ciebie zajęcie.. - Powiedziała po chwili, przenosząc na niego jakby nieco nieobecny wzrok. - Widzisz te blondynkę w czerwonej sukience obok baru? - Spytała dyskretnie wskazując kobietę którą miała na myśli, gdy przytaknął kontynuowała. - Odciągnij ją na bok. Zaproponuj kilka drinków.. - Wymruczała zerkając na niego z ukosa; liczyła, że się zgodzi. W końcu dla niego nie był to zbyt wielki problem, a jej ułatwiłby tylko zadanie i dostęp do "celu", który nie byłby rozpraszany przez swoją dziewczynę. Nie czekając na odpowiedź ruszyła w ich kierunku, prowadząc za sobą Leo.

    OdpowiedzUsuń
  47. Andro była w swoim żywiole, wręcz można rzec zapomniała o całym świecie. Wczuła się w role, kręciła nieustannie obok mężczyzny, który był jej celem. Od razu wyczuła jakim typem mężczyzny jest - mimo iż ma dziewczynę był zdolny wskoczyć do łóżka z pierwszą lepszą. Dlatego też brunetka wykorzystała swoje wdzięki by lepiej do niego przemówić, zdobyć jego zaufanie, okręcić go sobie w okół palca. Brak blondynki w okolicy ułatwił jej zadanie, choć i tak po cichu uważała, że trzeba mieć tupet, by przystawiać się oraz flirtować z inną kobietą, gdy wybranka jego serca kręciła się gdzieś w okolicy.
    Gdy wreszcie zdobyła to co chciała zadowolona wyszła na zewnątrz w poszukiwaniu Leo. W pomieszczeniu nigdzie go nie było więc musiał być gdzieś tu. Z szaleńczym uśmiechem na ustach ruszyła w stronę parkingu wiedziona jakiś dziwnym przeczuciem, że to właśnie tam go spotka. Dumna i zadowolenie z owocnego wieczoru tylko rozpaliły jej chęć do jak najszybszego powrotu do mieszkania wraz z Leo. Przeczesała spojrzeniem najbliżej stojące samochody i gdzieś niedaleko błysnęła jej w oczach sylwetkę mężczyzny którego szukała; ruszyła w tamtym kierunku.
    - Leo, możemy.. - Zawołała, lecz natychmiast urwała, gdy zobaczyła co się dzieje. Stanęła jak sparaliżowana obserwując szatyna, które zapamiętale całował usta blondynki, jego dłonie wsuwające się pod jej sukienkę.. Poczuła jak krew odpływa jej z twarzy - uświadomiła sobie trzy rzeczy; pierwsza z nich był fakt, że jej intuicja okazała się jak zwykle niezawodna i zaprowadziła ją w odpowiednie miejsce; drugie że blondynka była warta swojego faceta; ale trzecia była najbardziej bolesna - dotarło do niej, że wszystko co ostatnio dostrzegła w Leo, było kłamstwem, jej urojeniem. Ale czego oczekiwała? Przecież niczego sobie nie obiecywali, ale jednak jeśli nawet to myślała, że będzie miał trochę przyzwoitości.. Uśmiechnęła się smutno, a potem obróciła się i tłumiąc rosnącą w gardle gulkę pognała gdzieś przed siebie.
    Leo był tylko sobą, poddał się swojej żądzy, no bo po co miałby się niby hamować? Nadarzyła się okazja to ją wykorzystał, ot tyle. Przecież ona też nie była święta, ale.. Ale dlaczego to tak cholernie ją dotknęło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ i dobrze było! a na Murine odpiszę za chwilę, bo na razie przyszła do mnie siostrzenica ;p]

      Usuń
  48. Wiedziała, że po tak krótkim biegu nie mogła złapać takiej zadyszki - była przecież świetnie wysportowaną osobą! Przyczyną była ta cholerna gulka w gardle, która chciała wycisnąć jej łzy z oczu, ale Andro dzielnie ją zwalczyła, bo ona nigdy nie płacze, a tym bardziej nie publicznie i tym bardziej nie przez takiego faceta jakim był Leo. Przystanęła więc gdzieś, z dala od tłumów, by ochłonąć. Wiedziała, że gniew i złość którą czuje jest głównie wycelowana w nią samą przez to jak gwałtownie zareagowała. Dobrze wiedziała, że nigdy nie obiecywali sobie wyłączności - jasne, głównie sypiali ze sobą, ale każde z nich miało swoje przygody na boku. Nigdy się z tym nie kryli i nigdy nie mieli do siebie o to pretensji. Dlatego chyba jeszcze bardziej zezłościła się, gdy usłyszała pierwsze słowa Leo. Miała dobrą pamięć, pamiętała na czym polegał ich układ i nie musiał jej tego przypominać!
    Cofnęła się o krok, a potem kolejny, wpatrując w niego wręcz z lodowatą furią w oczach. Chciała podpiec, uderzyć go jakby to on był winien tego, że nagle zaczęła coś do niego czuć. Ale w sumie.. Przecież w jakimś stopniu był za to odpowiedzialny, a już na pewno był winny temu, że przez ostatnie dni robiła sobie głupie nadzieje.
    - Wiem co zakładał nasz układ - Syknęła robiąc kolejny krok do tyłu, z zaskoczeniem wyczuła za plecami zimny mur budynku; już nie miała gdzie uciec, już nawet nie chciała. Chyba czas najwyższy powiedzieć pewne sprawy na głos. Załatwić je raz na zawsze. - Uwierz mi, mam wyśmienitą pamięć, ale do cholery, Leo, miałbyś trochę przyzwoitości! Trzeba mieć tupet.. - Urwała, bo wiedziała, że nie ma sensu dalej o tym mówić, taki był i tyle. Ważniejsze były jego ostatnie słowa; co miała zrobić? Powiedzieć mu? Znów czuła się jak mała, zagubiona dziewczynka.
    - A co Ci mam powiedzieć? Że złamałam główną zasadę: "zero uczuć"? Przecież i tak nie chcesz tego słyszeć.. - Wyszeptała ledwo słyszalnie, nagle cała złość rozpłynęła się. Zrobiła się dziwne spokojna, opanowana. Wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę jakby czekając aż nagle wybuchnie szyderczym, triumfalnym śmiechem. A potem uciekła wzrokiem w bok, nie mogąc dłużej znieść widoku jego obojętnej maski.

    OdpowiedzUsuń
  49. Nie podobała jej się ta bliskość; im był bliżej niej tym trudniej było jej myśleć i skupić się na tym co ważne, a tak chwilowo jej głowę zaprzątało tylko to, że najbardziej czego teraz chce to zatonąć w jego uścisku i pocałunkach. Zagryzła więc mocno dolną wargę i rozejrzała się w około jakby szukała pomocy, drogi ucieczki, ale ten jego jeden, niby niewinny kroczek odciął jej wszelkie możliwe opcje.
    Utkwiła w nim zagubione oczy; zbił ją z pantałyku tym pytaniem. Nie spodziewała się go, bo przewidywała raczej, że on sam zakończy ich znajomość, uśmiechnie się triumfalnie, a potem odejdzie. Ale nie, najwidoczniej chciał się z nią jeszcze trochę pomęczyć, podroczyć. Z lekko drżącymi ustami obserwowała jego beznamiętną twarz, która w tym momencie dziwnie ją przerażała i sprawiła, że z całych sił przylgnęła do muru. I nie miała pojęcia czy udaje, czy naprawdę jest mu aż tak obojętna. Jakby to co przed chwilą powiedziała wcale go nie ruszyło..
    Ona już nie miała siły grać, chociaż dobrze wiedziała, że w tym momencie zbyt bardzo się odsłoniła, zdradziła swój słaby punkt. Punkt, który teraz on będzie mógł bez skrupułów wykorzystać. Chciała być znowu twarda, ale w tym momencie brakowało jej na to sił. Nie miała sił walczyć. Nie dzisiaj.
    - A jak myślisz? Przecież nawet teraz Cię to nie obchodzi. Nawet teraz jestem tylko rozrywką. Dobrze się bawisz? - Rzuciła rozgoryczonym, ale też nieco rozdrażnionym tonem. Jednak złość zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Znowu pojawił się spokój i dziwnie zrezygnowanie. - Zawsze byłam tylko zabawką i dobrze, bo tak miało przecież być. I nadal nią jestem.. prawda? - Ostatnie słowo wypowiedziała cichutko, ledwo słyszalnie, wręcz słabo. Ciągle gdzieś tliła się w niej nadzieja, że zaprzeczy.
    `Głupia, naiwna Andromeda` odezwał się złośliwy głosik gdzieś z tyłu jej głowy.

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie traktowała i nie postrzegała go jako śmiecia. Widziała w nim po prostu człowieka pozbawionego jakichkolwiek uczuć, dążącego tylko do własnej rozkoszy i dobra. Do tego ją przyzwyczaił, gdy przez ten czas gdy zawarli układ bez skrupułów wyrzucał ją z domu po seksie nawet nie dając jej chwili by ochłonęła. Zawsze był nieczuły, chłodny, obojętny. Może dlatego przez moment wydawało jej się, że śni, gdy ujrzała w jego oczach łagodność i ciepłą iskierkę. Po raz drugi tego wieczora patrzyła na niego jakby widziała go pierwszy raz na oczy. I chyba właśnie tak było, bo takiego Roguha jeszcze nie znała.
    Czyżby to co przez ostatnie dni w nim dostrzegła, to wcale nie były urojenia?
    Łzy od dłuższego czasu cisnęły jej się do oczu, ale dzielnie je zwalczała, jednak teraz po raz pierwszy od wieków poczuła, że jej wzrok wilgotnieje, więc natychmiast przymknęła powieki, chowając słabostkę przed światem. Nie upokorzy się w ten sposób, nie przed nim, nie teraz. Wiedziała, że powinna uciekać, dać spokój temu wszystkiemu, ale gdy dał jej tą iskierkę nadziei tym swoim "nie" i "nie wiem", nie potrafiła zwiać. Tkwiła więc przyparta do muru, czując jak z każdą sekundą jej oddech przyśpiesza, staje się płytszy, mało regularny. Nie była pewna co powodowało taką reakcje jej organizmu - jego bliskość, czy słowa które padły.
    A potem nie potrafiąc już ze sobą walczyć, zmniejszyła dzielącą ich odległość do minimum i gwałtownie wpiła się w jego usta.

    OdpowiedzUsuń
  51. Patrzyła za oddalającym się Leo. Szczerze powiedziawszy nie dziwiła mu się, że uciekł, widziała jaki jest zagubiony, bo ona sama też się tak czuła. Też chciała zwiać, ale teraz nagle nie wiedziała dokąd. Do domu? Do baru? Co miała ze sobą zrobić?
    Czuła się dziwnie obnażona, od wieków przed nikim się tak nie otworzyła, już dawno nie była po prostu sobą. Odkąd była nastolatką towarzyszyła jej już ta obojętna, chłodna, ale pewna siebie i kusząca Andro, która owijała sobie chłopaków wokół palca, a potem łamała bezlitośnie ich serca. Tak żyło jej się łatwiej, bo nie musiała się angażować, a gdy robiło się zbyt poważnie znikała. Tyle, że teraz uświadomiła sobie, że przez tyle lat nieustannej ucieczki, ostatecznie ją ona zmęczyła. Nie zmieniało to jednak faktu, że ciągle nie wiedziała co z tym wszystkim zrobić. Naprawdę poczuła coś do Leo? Naprawdę on poczuł coś do niej?
    Uszczypnęła siebie samą, by upewnić się, że to co przed momentem widziała w jego oczach jej się nie przyśniło. Uzależniła się od obojętnego Roguha, więc co był wstanie z nią zrobić czuły Leo? Pokręciła lekko głową - aż strach pomyśleć. No i pojawiało się najważniejsze pytanie, czy On był na to wszystko gotowy?
    Zaciskając mocno wargi wyjęła z torebki niewielkie lusterko, sprawdziła w nim swój stan. Patrząc sobie prosto w oczy nie była wstanie się nie roześmiać. Nie śmiała się wesoło, ani smutno. Po prostu śmiała się nie dowierzając, że to wszystko dzieje się naprawdę. A potem zadzwoniła po taksówkę i pojechała prosto do swojego apartamentu nie chcąc już dzisiaj nigdzie błądzić po mieście, by nie zrobić jakiejś głupoty. Lepiej uciec w sen.

    OdpowiedzUsuń
  52. Wydawało jej się, że ucieczka w sen będzie prosta. Ale wcale tak nie było. Pół nocy przesiedziała na parapecie w sypialni patrząc na pojedyncze postaci przesuwające się pod oknami jej apartamentowca. Chciała wyłączyć myślenie ale to było wręcz nie możliwe. Nie była wstanie przestań non stop analizować tego co się dzisiaj wydarzyło i zastanawiać się co z tym fantem zrobić. Sen z powiek zmywał jej też obraz tego łagodnego, czułego Leo, które było jej dane w końcu poznać. Nie miała pojęcia do kogo należy kolejny krok - do niej czy do niego? Ale co ona miała zrobić? I tak powiedziała już dużo, możne nawet zbyt wiele. Teraz on powinien zareagować, powiedzieć czy jest w stanie, choćby w najdrobniejszy sposób się zaangażować, bo co do tego, że w jakimś stopniu mu na niej zależy nie miała wątpliwości. Ta myśl ją wręcz uskrzydlała i ostatecznie sprawiła, ze na chwilę zapadła w słodki sen.
    Obudziła się późno, bardzo późno. Zerwała się na równe nogi i błyskawicznie zaczęła zbierać do wyjścia. Pomiędzy poranną toaletą, a doborem ubrania zamówiła taksówkę - jej samochód ciągle tkwił jeszcze u mechanika. Upiła kilka łyków kawy i już gnała do wyjścia, jeszcze na moment zatrzymując się jak zwykle obok lustra by sprawdzić końcowy efekt swoich starań. Tak, jak zwykle wyglądała świetnie, choć pod oczyma można było dopatrzeć się niewielkich zaciemnień. Podkreśliła usta bezbarwnym błyszczykiem, by już po chwili gnać ulicami miasta prosto do pracy. Gdy wreszcie znalazła się przed wieżowcem, rzuciła taksówkarzowi odpowiednią kwotę pieniędzy, a potem popędziła w stronę widny. Dopiero przy niej złapała nieco oddechu, bo musiała poczekać aż zjedzie na dół. W między czasie rozejrzała się na boki poszukując znajomej sylwetki, jednak gdy nigdzie jej nie dostrzegła westchnęła rozczarowana i weszła do widny, która właśnie pojechała. Gdy wreszcie do pomieszczenia wpakowali się wszyscy chętni i mieli już ruszać na górę do pomieszczenia wślizgnął się mężczyzna. TEN mężczyzna, który sprawił, że nie przespała prawie całej nocy i omal nie spóźniła się do pracy. Utkwiła w nim spojrzenie; szczęśliwe, z powodu że go widzi, ale zarazem pełne napięcia, bo nie wiedziała czego się po nim spodziewać.
    Chciała nawet coś powiedzieć, ale nie miała pojęcia co. Więc jedynie tkwiła czekając na jego ruch. Jej jedynym posunięciem było przybliżenie się w jego stronę.

    OdpowiedzUsuń
  53. Powoli zaczęła się zastanawiać czy Leo zamierza w ogóle z nią rozmawiać. A co jeśli doszedł do wniosku, że nie zamierza się w takie coś w ogóle pakować i ot, postanowił sobie, że po prostu znacznie udawać, że jej nie zna? Nerwowo zagryzła wargi, mając nadzieje, że tak nie będzie, jednak winda z każdą chwilą robiła się coraz bardziej pusta, coraz bliżej byli jej piętr, a on nic. Tkwił jedynie patrząc na przesuwające się numerki, jakby nie mógł się doczekać aż w końcu i ona wysiądzie. Odwróciła wzrok w drugą stronę; no tak, czego mogła się spodziewać, że rzuci się na nią szczęśliwy z powodu, że ją widzi? Dlatego też była tak bardzo zaskoczona, gdy w którymś momencie zatrzymał windę, a potem niespodziewanie złączył ich usta w pocałunku.
    Jej serce zabiło szybciej nie tylko od tej intensywnej pieszczoty, ale szczególnie od tego co ujrzała w jego oczach. Było to coś nowego, ciepłego, wesołego.. Uświadomiła sobie, że to szczęście, coś czego nigdy jeszcze u niego nie widziała, a co tak bardzo rozpogodziło i wygładziło rysy jego twarzy. Wygięła usta w szaleńczym uśmieszku i trąciła go zaczepnie nosem o jego własny.
    - Dzień dobry. - Odparła radosnym tonem wplątując palce w jego włosy; nie tak jak zawsze brutalnie, tylko po to by z mocą przyciągnąć go do siebie, a delikatnie, pieszczotliwie, by nie przyszło mu do głowy odsuwać się od niej. Jej samej podobał się ten czuły gest mężczyzny, gdy błądził palcami po jej buzi; nie spodziewała się, że taka drobnostka może być tak przyjemna i wywołać miły dreszczyk wzdłuż kręgosłupa.

    OdpowiedzUsuń
  54. Jej chwilowe szczęście zniknęło wraz z odsunięciem się Leo. Widziała zagubienie w jego oczach i wcale ją to nie zdziwiło. Sama też nie mogła odnaleźć się w tym wszystkim, dla niej ta sytuacja też nie była w żaden sposób prosta, bo podobnie jak on miała swój styl życia który jej zawsze odpowiadał. Bezproblemowy, bez zobowiązań. I wiedziała, że jeśli jakiś mężczyzna ostatnie w jej poukładanym życiu na dłużej, na stałe, na poważnie.. Wszystko się zmieni i runie. Nie była pewna czy jest na to gotowa, ale była wstanie spróbować. Dla Leo. Chociaż wiedziała, że w ten sposób złamie swoją najważniejszą zasadę by się nie angażować i nie przywiązywać, ale ile można było tak żyć..?
    Więc na jego słowa jedynie skinęła głową, choć nie był w stanie tego zobaczyć, gdyż stał odwrócony plecami. Westchnęła cicho; jej trochę czasu na przemyślenia też nie zaszkodzi. Nagle zaczęła czuć się skrępowana; cisza która panowała wręcz ją dobijała, więc niemal z ulgą przyjęła roztworzenie się windy na odpowiednim piętrze. Minęła Leo bez słowa, obróciła się do niego dopiero gdy była już na zewnątrz. Początkowo patrzyła na niego nieodgadnionym spojrzeniem i dopiero gdy drzwi zaczęły się zamykać pozwoliła by ciepły uśmiech zagościł na jej ustach.
    - Dobrze. - Mruknęła jedynie, udzielając mu odpowiedzi na jego wcześniejsze słowa.
    A potem On zniknął zamknięty w kabinie, a Ona przymknęła oczy, wzięła głębszy wdech i znów wcieliła się w rolę Andro którą wszyscy znają.

    OdpowiedzUsuń
  55. Z dnia na dzień nadzieja Andro na to, że Leo kiedykolwiek stanie jeszcze w jej drzwiach i uśmiechnie się tak ciepło jak wtedy w windzie, malała. Wkurzał ją fakt, że nieustannie o nim myślała; nie mogła przez nie spać, nie mogła przez niego jeść, nie mogła być z kimkolwiek innym, bo nie pachniał i nie smakował tak jak on. Już nie potrafiła pójść do łóżka z innym facetem, chociaż przez ten miesiąc dużo razy była od tego dosłownie o krok, ale w ostatniej chwili wycofywała się wypychając ich zza drzwi swojego mieszkania. A to wszystko przez wspomnienie ciepłych iskierek w oczach szatyna. Chciała udowodnić sobie, że jest zdolna o nim zapomnieć, że jest zdolna żyć tak jak dawniej według swoich zasad, że potrafi być jeszcze wyrachowaną, zimną obojętną Andromedą - i potrafiła, ale nie wobec Leo. Nie wobec niego, gdy ciągle miała iskierkę nadziei.
    Przerażała ją wizja związku, zobowiązań, ale mimo wszystko na myśl o tym, że kiedyś rano obudzić się obok niego po jej ciele rozchodziło się miłe ciepełko.. I była wściekła że to wszystko z nią się dzieje, że żywi głupią nadzieje, a jego jak nie było tak nie ma.
    I gdy już miała sobie odpuścić i zapomnieć, gdy postanowiła, że czas zacząć żyć normalnie, że najwidoczniej nie było jej pisanie być w związku z tymże mężczyzną, on zjawił się w jej drzwiach. I zniszczył wszystkie jej postanowienia.
    Gdy usłyszała jak ktoś dobija się do jej mieszkania, ona siedziała w kuchni popijając poranną kawę przeglądając codzienną prasę. Z wyraźnym ociąganiem zwlokła się z krzesła i ruszyła by zobaczyć kto nawiedza ją o tak wczesnej porze.
    - Leo? - Jej oczy otworzyły się szeroko na jego widok. Iskierka nadziei, którą już zatopiła znowu w niej odżyła.

    OdpowiedzUsuń
  56. Cofnęła się o krok do tyłu by ułatwić mu wejście do mieszkania. Mimo wszystko ciągle nie mogła przywyknąć do Leo, który nie skrywał swoich emocji, z którego czytało się jak z otwartej księgi. Widziała jego zdenerwowanie, rozemocjonowanie. I podobał jej się taki.. Spontaniczny. Gdy wreszcie nie chował się za swoją maską.
    Słysząc jego, krótkie "chcę tego" nie potrafiła się nie uśmiechnąć. Serce urosło jej dwukrotnie i zaczęło tłuc się w klatce piersiowej jak oszalałe. Nagle zaczęło brakować jej powietrza; cały miesiąc czekała na tą chwilę, cały czas wyobrażała sobie jak to będzie wyglądać, a jednak mimo wszystko chyba nigdy nie wierzyła, że ta chwila kiedyś naprawdę nastąpi. I już powoli znowu zaczynała czuć się zagubiona, jednak jego ostatnie zdanie sprawiło, że się opamiętała. Wzięła głęboki wdech doprowadzając swój organizm i swoje myśli do porządku.
    Chciał jeden powód? Mogła mu go dać.
    Chciała mu go dać.
    Przez chwilę odwzajemniała jego spojrzenie, by ostatecznie spuścić wzrok na zdjęcie, które nadal trzymał w dłoni. Zrobiła krok do przodu i wyjęła mu fotografię z ręki. Przez chwilę wpatrywała się w swoją własną twarz; rozluźnioną, swobodną, spokojną, z której biło spełnienie i jakaś ledwo uchwytna radość. Twarz bez maski. Twarz prawdziwej Andromedy.
    - Wróć, bo chcę w końcu obudzić się koło Twojego boku. Wróć, a będziesz mnie miał taką na co dzień.. - Wymruczała miękko podnosząc na niego wzrok, machając fotografią w powietrzu. - Wróć dla mnie. Wróć do mnie.
    Dała mu powód, ale czy był dla niego wystarczająco dobry?
    Nieświadomie wstrzymała oddech, czekając na jego reakcje.

    [a jednak już odpisałam.. ale nie czytaj. ;x]

    OdpowiedzUsuń
  57. Patrzyła na niego jak zbity pies, gdy usłyszała tylko krótkie "w porządku". Co to w ogóle była za odpowiedź? Dla niej w żadnym stopniu niesatysfakcjonująca. Gdyby przynajmniej jeszcze pokazał, że cieszy się, że ma powód by tu wrócić, ale nie.. Nagle jego twarz znowu zaczęła stawać się tą bezwyrazową, chłodną maską na co Andro zareagowała głośnym westchnieniem. Kolejne jego słowa wcale nie poprawiły jej humoru. Trzy tygodnie? AŻ trzy tygodnie bez niego?! Wytrzymała miesiąc, czy będzie zdolna wytrzymać jeszcze tyle? Chyba będzie musiała. On musiał lecieć, ona musiała zostać. Wiedziała już, że kolejne dni będą takie same jak te wszystkie przez ostatnie tygodnie; znowu będzie rozmyślać, znowu nie będzie spać po nocach. Będzie zastanawiać się czy dobrze robią pakując się w związek, czy będą w stanie to wszystko jakoś udźwignąć. Ale chyba warto spróbować? Skoro zaszli już tak daleko (jak na nich!).
    Szybko jednak humor jej się poprawił, gdy poczuła pieszczotę na wargach; zdążyła już polubić drobne czułostki, ale mimo wszystko nadal uwielbiała brutalność Leo i miała nadzieje, że gdzieś po drodze ich związku ta agresywność nie zaniknie! Dlatego zamruczała z aprobatą, a czując, że mężczyzna zamierza się od niej odsunąć przyciągnęła go mocno do siebie nie dając mu na to możliwości.
    Miesiąc względnej wstrzemięźliwości dawał jej się już we znaki; hej! ona miała swoje potrzeby, które musiał być regularnie zaspokajane! Więc nic nie mogła poradzić, że ten krótki pocałunek rozbudził w niej żądzę. Przygwoździła go do drzwi zapamiętale wpijając się w jego wargi.
    - Powiedź, że nie musisz jeszcze iść. Powiedź, że nie musisz wyjeżdżać.. - Wymruczała cicho odsuwając się od niego zaledwie na parę milimetrów. Spojrzała na niego spod półprzymkniętych powiek; z jej oczu biło czyste pożądanie. Pragnęła go teraz, już, natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  58. To zawsze działało; zarówno on, jak i ona mieli już swoje sprawdzone sposoby, by zatrzymać drugą osobę przy sobie. Znali swoje wrażliwe punkty, wiedzieli co i jak zrobić by obydwoje zapomnieli o całym świecie. Zapominali o spotkaniach, o pracy.. Liczyły się tylko rozgrzane, chętne usta i drżące od pożądania ciało.
    Nie miała wątpliwości, że i tym razem uda jej się go powstrzymać i sprawić by został. Dlatego zdziwiła się, gdy stanowczo pokręcił głową. Zmrużyła nieznacznie oczy; ciągle nie spuszczała z niego wzroku pełnego żądzy. Przygryzła kusząco wargę czekając na kolejny jego ruch. I całe szczęście był to telefon do kogoś z jego pracy, by przesunął lot. Już słysząc zaczątek tej krótkiej rozmowy zaczęła dobierać się do jego ubrania; niecierpliwie zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, by już po chwili znowu zatonąć w gorącym pocałunku.
    Jego koszula wylądowała na ziemi tuż zaraz po bluzce Andro. Kobieta śmiało przejechała dłońmi po jego nagim torsie, by już po chwili zacząć majstrować przy jego spodniach. Uśmiechnęła się wprost w jego usta, by zaraz zjechać z pieszczotami na jego żuchwę, szyję, dekolt. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo już po chwili znów zapragnęła posmakować jego rozgrzanych warg, więc wpiła się w nie wręcz drapieżnie.
    Rozsunęła rozporek jego spodni i pociągnęła go w stronę sypialni.

    [Wiesz, że akurat to, to mi obojętne i po prostu dostosuje się do Ciebie ;p jeśli wolisz nie wdawać się w szczegóły to spoczi, nie ma problemu przecież ;pp]

    OdpowiedzUsuń
  59. Dzisiaj nie miała zamiaru z nim walczyć o dominację. Oddała mu się cała bez zbędnych oporów, bo przecież uwielbiała, gdy był samcem alfa. I miała gdzieś kto dziś jest górą, pragnęła tylko jego pieszczot, jego bliskości. Pragnęła by dał jej rozkosz, doprowadził ją na szczyt, sprawił by jej ciało przeszedł dreszcz ekstazy, a z gardła wydobył się ostateczny krzyk spełnienia. I choć to on dzisiaj rozdawał kart, nie pozostawała mu dłużna w pieszczotach; chciała jego uniesienia tak samo jak swojego. Chciała słuchać jego jęków, które pieściły jej uszy, chciała widzieć w jego oczach spełnienie.
    I to wszystko dostawała co doprowadzało ją wręcz do obłędu.
    Miesiąc przerwy nie potrafił sprawić, by zapomnieli jak w najlepszy sposób doprowadzić drugą osobę do rozkoszy. Ich ciała były ze sobą idealnie synchronizowane, poruszały się w jednym, zgranym rytmie. Było tak jak zawsze - wspaniale, perfekcyjnie, brutalnie, ale jednak teraz dochodziła do tego jakaś nutka czułości co sprawiało, że było jeszcze lepiej, o ile mogło jeszcze być. I była jeszcze jakaś swego rodzaju tęsknota, za tego typu bliskością; jednak te trzydzieści dni dało im się we znaki. Zwłaszcza jej, bo mimo wszystko odczuwała, że tylko ona "pościła". Ale nie mogła mu mieć tego za złe. Przynajmniej na razie.
    No tak czy siak, było jak zawsze, co bardzo jej odpowiadało, jednak myślała, że zakończenie będzie.. Ciut inne. Że zostanie choć na chwilę z nią, ale nie. Tradycyjnie Leo dostał to czego chciał, odwalił swoją robotę i już zbierał się do wyjścia. Zwilżyła koniuszkiem języka nabrzmiałe od pieszczot usta i spojrzała za nim tęsknie. W zamyśleniu sunęła palcem po zroszonym potem udzie, w górę aż do biodra, ze wzrokiem utkwionym w ciele mężczyzny, naznaczonego jej drapieżnymi pieszczotami.
    - Ach tak. Samolot. Idź. - Rzuciła tylko, nie dając po sobie poznać, że jakoś ruszyła go jego postawa. Z cichym westchnieniem przerzuciła się na drugi bok, nakrywając nogi pościelą, choć aktualnie ją wręcz parzyła.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Hm, może będą się znać z czasów szkoły? Byli jakimiś kolegami z klasy, albo nawet coś więcej, a teraz się spotykają, bo Leo będzie robić kolejną sesję Michelle do magazynu?]

    OdpowiedzUsuń
  61. Tego się w sumie spodziewała, gdy opuścił sypialnie - że zbierze resztę swojej garderoby i wyjdzie bez słowa. Od razu pomyślała, że chce ją w ten sposób za coś ukarać. Ale za co? No przecież to nie była jej wina, że nagle coś do niego poczuła! Przecież wcale tego nie chciała, broniła się przed tym, ale ostatecznie nic to nie dało.. Lubiła swoje dawne życie, zawsze podobał jej się ich układ. Ale mimo wszystko chciała spróbować tego czegoś nowego czym był związek, chociaż to jedno słowo łamało wszystkie jej dotychczasowe reguły. Wiedziała, że to wcale nie będzie proste zdanie, zwłaszcza z takim mężczyzną jakim był Leo. Ale padło na niego, to on zdołał (nieświadomie) rozpalić w niej cieplejsze uczucia i nie mógł ją winić. Nie za to.
    Z zaciśniętymi powiekami czekała na dźwięk zatrzaskiwanych drzwi, ale zamiast tego dostała znajomych dreszczy na karku, gdy ktoś ją obserwował. Uniosła brew, otworzyła oczy i obróciła się w stronę wejścia upewniając się tym samym, że nie myli. I nie myliła się; zobaczyła w progu Leo ze zmierzwionymi włosami, dopinającego ostatni guzik koszuli. Wrócił, a to już chyba coś znaczyło, prawda?
    Na jej ustach zagościł uśmiech - szczery, ciepły, ale jak zwykle nieco prowokujący. Zsunęła się z łóżka, a nie dostrzegając w pobliżu nic z garderoby co mogła by na siebie założyć, owinęła się byle jak narzutą z łóżka, świadoma, że w każdej chwili marne wiązanie nad piersią może nie wytrzymać i znowu odsłoni jej nagie ciało. Ale mało ją to obchodziło, w końcu w tej dziedzinie nie miała przed nim żadnych tajemnic.
    Zagryzając wciąż jeszcze rozgrzaną dolną wargę, stanęła przed nim, a potem, jakby po chwili wahania objęła go w pasie i przyciągnęła do siebie. Musnęła delikatnie jego usta, a potem westchnęła cicho.
    - Wierz lub nie, ale będę tęsknić. - Wymruczała nieco rozbawiona; przecież ona nigdy za nikim nie tęskniła! nigdy do nikogo się nie przywiązywała! Te słowa naprawdę brzmiały dla niej obco. - Bo musisz wyjechać, tak? Nie możesz zostać? - Dodała lekko niezadowolona; zwlekał cały miesiąc, a teraz wyjeżdżał na niemal kolejny. Zaczynała budzić się w niej obawa, że po prostu się nią bawi, że zjawił się tu dzisiaj tylko po to żeby się zaspokoić. Bała się, że znowu jest tylko zabawką.

    OdpowiedzUsuń
  62. Sesja okładkowa, no tak. Wiedziała, że ten wyjazd musi być ważny; sam fakt, że trwa aż tyle czasu coś oznacza. A ona nie zamierzała go przekonywać by został, by nie leciał bo to nie było w jej stylu (chociaż z drugiej strony, ostatnio wyprawiała rzeczy i łamała swoje twarde reguły co też nie było w jej stylu. Kiedyś nie było.). Praca to praca. Kariera też jest bardzo ważna więc nie zamierzała go już zatrzymywać, choć nie ukrywała, że żałuje, że opuszcza ją aż na trzy tygodnie. Ale była w stanie na niego poczekać - miała nadzieje, że i on wróci do niej z radością, że podczas podróży nie rozmyśli się i nie zrezygnuje z tego co właśnie w jakimś stopniu już rozpoczęli.
    Uśmiechnęła się lekko, gdy nagle i niespodziewanie cmoknął ją w nos; tego rodzaju gesty nie było w jego stylu, ale nie zmieniało to jednak faktu, że było to urocze. A jeszcze bardziej uroczy był Leo, który zmieszany wydawał się jeszcze bardziej zaskoczony, że zrobił coś takiego. Jakby jego ciało zadziałało instynktownie bez udziału świadomości. Przez moment miała nawet wrażenie, że będzie tym tak przerażony, że ucieknie z jej mieszkania, ale nie. On oplótł ją ramionami, znowu się rozluźniając co przyjęła z ulgą. Wszak słysząc jego prośbę, to ona tym razem się nieco spięła;nie była przyzwyczajona, by ktoś prosił ją o takie rzeczy. Żeby ktoś się o nią troszczył.. Zawsze dbała sama o siebie, czy to w życiu prywatnym, czy zawodowym. Nigdy o nikogo nie dbał, nikt nie dbał o nią. Może dlatego tak bardzo rozczuliły ją te słowa, bo usłyszała je pierwszy raz od.. Od swojego dzieciństwa; nieświadomie sięgnęła dłonią do jego twarzy i przesunęła czule po jego policzku trochę żałując, że na nią nie patrzy.. A potem opamiętawszy się, w odpowiedzi skinęła jedynie głową, jakby bała się, że głos ją może zawieść, i na koniec w końcu wypuściła go ze swoich ramion dając mu możliwość opuszczenia mieszkania i jej.

    OdpowiedzUsuń
  63. Dni mijały zaskakująco wolno. Godziny wlokły się złośliwie długo. Minuty jakby zaczęły mieć więcej sekund.. I wcale nie podobało jej się to zniecierpliwienie i tęsknota za Leo, którą czuła niemal non stop, zwłaszcza wieczorami, a raczej nocami, przesiadując na parapecie w sypialni. Może nawet nie tyle nie podobało jej się to uczucie, a po prostu było ono dla niej zaskakująco obce. Nieraz czekała na jakiś ważny dzień, nieraz zdarzały się okazje, których wprost nie mogła się doczekać, ale nigdy za nikim nie tęskniła. Nigdy na nikogo nie czekała. Dlatego Andromeda wręcz rzuciła się w wir pracy; pracowała więcej niż normalnie, brała o połowę więcej zleceń niż musiała. Bo tylko to odwracało jej myśli od Leo, tylko dzięki pracy mogła skupić się na czymś innym
    Była ciekawa czy i on czuje się podobnie. Czy chce jak najszybciej do niej wrócić.. I wtedy zawsze budziła się w niej obawa, że nie wróci. Że jednak zrezygnuje i nie będzie chciał się w jakikolwiek sposób angażować. Że wystraszy się uczucia. Ona w końcu też się bała, ale nie na tyle by się wycofać.
    Gdy naszedł dzień jego powrotu Andro cały dzień czekała na telefon od niego. Była gotowa rzucić wszystko i pojechać do niego, ale nie doczekała się żadnej, choćby najmniejszej wiadomości, że jest już z powrotem w mieście. A sama nie zamierzała się odzywać pierwsza - w końcu to on wyjechał, nie ona, co nie?! Dlatego niemal cały dzień tkwiła w domu; gdy nastał wieczór, usłyszała dzwonek do drzwi. Zerwała się na równe nogi, czyżby w końcu miała otworzyć i nareszcie ujrzeć osobę, na którą czekała? Wolała nie nastawiać się zbyt optymistycznie - ostatnie, gdy pędziła by sprawdzić kto to, okazało się, że to dostawca pizzy, który pomylił numer mieszkania.
    Idąc korytarzem oddychała dziwnie poddenerwowania; czy to w końcu on? Zagryzła dolną wargę, po czym syknęła cicho - ciągle widniało tam rozcięcie po bijatyce, w którą czystym przypadkiem się wplątała (a niby miała na siebie uważać!).
    Biorąc głęboki wdech nacisnęła klamkę.

    [postawiłam na standard jeżeli chodzi o ich spotkanie, bo jest taki upał, że nie chce mi się myśleć i do tego po jeździe mi głowa pęka -.-]

    OdpowiedzUsuń
  64. [Masz może ochotę na jakiś wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  65. Szczęście i ulga, która rozlała się po jej ciele przyprawiając ją o dreszczyk wzdłuż kręgosłupa, wręcz ją sparaliżowała. Ta sekunda przed posunięciem Leo, była jak w zwolnionym tempie; chłonęła to co widziała na jego twarzy: usta unoszące się nieznacznie w uśmiechu, rozluźniającą się spięta maska, jakby bał się, że jej nie zastanie. Ale najważniejsze były jego oczy, pojaśniałe, błyszczące. Dostrzegała w nich to co sama czuła.
    A potem objął ją ciasno i poczuła jak traci grunt pod nogami. W jej gardle zaczął narastać wesoły śmiech, który został zduszony przez usta szatyna. Nawet nie zarejestrowała pieczenia w wardze; tak bardzo tęskniła za jego pocałunkami, za ramionami oplatającymi ją w tali, za szmerem jego oddechu. Jak zwykle było to dla niej zaskakujące uczucie, że takie drobnostki przynoszą jej radość. Westchnęła błogo, na moment, wręcz z ociąganiem i niechęcią przerywając pieszczotę; odruchowo kopniakiem zamknęła ciągle jeszcze otwarte drzwi, ciągnąc go w głąb mieszkania. Roziskrzone spojrzenie nieustannie utkwione miała w oczach mężczyzny. Nie miała zamiaru ukrywać jak bardzo cieszy się z jego powrotu.
    - W końcu jesteś. Wróciłeś! - Wymruczała, po każdym słowie składając serię pocałunków na jego ustach, by ostatecznie znowu złączyć ich wargi w intensywnej pieszczocie. Wplątała palce między kosmyki jego włosów, przyciągając go do siebie najmocniej jak potrafiła.

    OdpowiedzUsuń
  66. - Oj tam. Wypadek przy pracy.. - Mruknęła tylko w odpowiedzi, gdy zwrócił uwagę na rozcięcie na jej wardze, które powoli już się goiło. Wytrzymała jego twardy wzrok, nie rozumiejąc tej nagłej niezadowolonej, wręcz rozzłoszczonej nutki w jego tonie, przecież nic jej nie było! A dopiero po chwili dotarło do niej o co chodzi; czyżby się o nią martwił? Ta myśl wywołała u niej dotąd nieznane jej ciepełko gdzieś w okolicy serca. No kto by pomyślał, że to takie przyjemne uczucie, gdy ktoś się o ciebie troszczy!
    - Nawet chętnie? No co Ty nie powiesz..? - Zaśmiała się cicho, wyznaczając nosem krótką ścieżkę po jego szyi, by po chwili wędrować nią jeszcze raz, tym razem jednak błądząc po niej ustami.
    Zaprowadziła go do salonu; rozejrzała się po pomieszczeniu i nagle westchnęła jakby z frustracją, że nie ogarnęła pokoju po wczorajszej wizycie znajomego. Na stoliku ciągle tkwiły dwie szklanki po drinkach oraz popielniczka - ona sama nigdy nie paliła, ale nigdy nie miała problemu jeśli ktoś inny to robił - a na fotelu ciągle leżała męska marynarka. A potem jednie wzruszyła ramionami, przecież nie miała nic złego na sumieniu. Więc wróciła do obcałowywania dekoltu Leo, równocześnie ciągnąc go w stronę kanapy.
    Nawet nie zdawała sobie sprawy, że aż tak bardzo za nim tęskniła!
    Usiadła mu okrakiem na kolanach. Musnęła wargami płatek jego ucha, a potem cicho zapytała czy czegoś się nie napije; wypada być gościnnym!

    [nie wiem czy może być, no ale.. dzisiaj nie wymyślę nic lepszego zbyt jestem przyćmiona ;p]

    OdpowiedzUsuń
  67. Wystarczył ten jeden pocałunek, by Andro przekonała się, że nie tylko ona przez ostatnie tygodnie (znowu!) żyła we wstrzemięźliwości seksualnej. Nie tylko ona potrzebowała bliskości cielesnej. I nie powinno ją to dziwić - w końcu przed jego wyjazdem, no jakby oficjalnie stali się parą, więc wypadało być wiernym, acz była w niej wcześniej obawa, że Leo nie wytrzyma w celibacie. Ale to, że mu się udało, że poczekał na nią.. Zdecydowanie jej się podobało. Ona sama już wcześniej, gdy obudziło się w niej to uczucie nie potrafiła pójść do łóżka z innym. Czekała tylko na niego przedtem, więc teraz też nie mogło być inaczej.
    Widziała jak jego ciało zaczyna drżeć niecierpliwie domagając się o wiele intensywniejszych pieszczot i to miała zamiar mu dać, jej dłonie już rozpinały guziki jego koszuli.. Ale wystarczyła jego odpowiedź - przesiąknięta złością - by przerwała czynność.
    Spojrzała na niego marszcząc brwi, nie rozumiejąc o co może mu chodzić. No dobra, powinna posprzątać w pokoju, ale bez przesady by wściekać się o takie coś, chyba nie był aż takim pedantem! A dopiero potem dostrzegła w co wpatruje się Leo - w marynarkę, którą jej znajomy zapomniał zabrać ze sobą i dotarło do niej o co się tak naprawdę złości.
    Spojrzała na niego jakby zaskoczona; no chyba nie był zazdrosny?! Z początku ta świadomość połechtała jej ego - no bo był o nią zazdrosny! Czyli naprawdę mu zależy! Rozbawiła i rozweseliła ją ta myśl.
    Ale gdy dostrzegła niebezpieczny, wręcz przerażający błysk w jego oku.. Nie, już nie było jej do śmiechu. Zmrużyła powieki, tkwiąc nieruchomo ciągle na jego kolanach.
    - No chyba nie zamierzasz wkurzać się o takie coś - Gestem głowy pokazała to co znajdowało się za nią. Twardy wzrok utkwiony miała w nim.

    OdpowiedzUsuń
  68. Prychnęła jakby nie dowierzając w to co słyszy. Poczuła się dotknięta; ona wręcz usychała z tęsknoty za nim, a on teraz zamierzał ją posądzać, że poszła z innym do łóżka? Zamierzał wściekać się o coś, co w ogóle nie miało miejsca? Sapnęła gniewnie; nigdy nienawidziła gdy ktoś posądzał ją o coś czego nie zrobiła.
    Gwałtownie zsunęła się z jego kolan i stanęła nad nim, patrząc na niego chłodno. Skrzyżowała ręce na wysokości piersi jakby broniła się przed jego lodowatymi słowami, które uderzały w nią, zadając bolesne ciosy.
    - Jeszcze śmiesz o to pytać? "co to było?"? - Paląca złość rozchodziła się po jej ciele. Pamiętała idealnie dzień, w którym powiedziała te słowa. Była wtedy szczera, otworzyła się przed nim, nie skrywała jak bardzo jej żal, że musi wyjeżdżać. Czekała na niego. A on posądzał ją o takie co? W głowie jej się to nie mieściło!
    - Do cholery Leo. Nie zrobiłam nic złego. Chyba, że spotkanie ze starym znajomym i wypicie z nim dwóch drinków jest zakazane! - Warknęła zniżonym od targających nią emocji tonem. Pokręciła głową ciągle nie dowierzając, że to dzieje się naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  69. Wystarczył ten jeden gwałtowny gest z jego strony. Ten silny uścisk, by przed jej oczyma stanęły obrazy z dzieciństwa. Zamazane już wspomnienia przedarły się przez barierę, którą tworzyła latami. Wspomnienia, które dzielnie odgrodziła. Do których nigdy nie wracała i nie zamierzała. Przez jej oczy przebiegł błysk; nieznajomy, bliżej nieokreślony, gdy upychała je z powrotem na swoje miejsce.
    I znów była skupiona na tym co działo się tu i teraz. Skrzywiła się, gdy wreszcie ją puścił. Bezwiednie zaczęła rozmasowywać ramiona, na których ciągle czuła jeszcze uścisk jego silnych dłoni. A potem zapomniała o bólu, gdy z jego ust padło to pytanie.
    Jak mógł w ogóle pytać? Sam przed chwilą mówił, że nie zamierza bawić się w otwarty związek i ona też nie zamierzała. Chciała go tylko dla siebie. Pragnęła tylko jego ciepłych, miękkich warg, tylko jego pieszczot. I chciała mu to wszystko powiedzieć; że jest głupi myśląc, że powiedziała by tak przystając na taki układ, że pragnie tylko jego dotyku. Ale nie potrafiła się przemóc zwłaszcza, gdy przed oczyma miała już znajomą, beznamiętną maskę szatyna. Zdołała więc tylko wykrztusić krótkie:
    - Nie. - Ale za to zaskakująco mocne, twarde i stanowcze.

    OdpowiedzUsuń
  70. To jego "w porządku" rozjuszyło ją jeszcze bardziej. Nienawidziła tego zdania. A wypowiadał je niezależnie od sytuacji. Jakby było związane i nierozłączne z obojętnym Leo. Zazgrzytała podirytowana zębami; mogło być tak pięknie! Ale wszystko musiało się spieprzyć. Widząc jednak, że mężczyzna postanowił zostać poczuła swego rodzaju ulgę. Obawiała się, że ucieknie, a tego nie chciała mimo tego co przed chwilą miało miejsce. Chciała nacieszyć się jego towarzystwem, nawet jeśli teraz miałoby to polegać tylko na patrzeniu jak popija wódkę. Obróciła się na pięcie i ruszyła do barku. Bez słowa wyjęła stamtąd trunek, który potem wcisnęła mu w dłonie wraz z kieliszkiem. Wzrok ciągle miała nieco chłody, ale topniała z każdą chwilą.
    A potem znów od niego odeszła, wzięła marynarkę i cisnęła nią ze złością w kąt jakby to wszystko była jej wina. Bo po części była! Tymże gestem wyładowała chyba resztki frustracji, które ciągle gdzieś tam w niej siedziały, a potem już znacznie rozluźniona zabrała ze stolika puste szklanki.
    - Zaraz wracam. - Mruknęła posyłając mu świdrujące spojrzenie, mówiące, że ma się stad nigdzie nie ruszać, po czym wymaszerowała z salonu pobrzdąkując szkłem.
    Gdy wróciła do pomieszczenia, zatrzymała się w progu. Prześlizgnęła wzrokiem po popielniczce - ostatecznie dochodząc do wniosku,że nie ma sensu jej ruszać, bo Leo też lubił sobie zapalić - by ostatecznie zatrzymać go na twarzy szatyna.

    OdpowiedzUsuń
  71. Gdy tylko Leo stanął na przeciwko niej poczuła jak atmosfera między nimi gęstnieje w ten znajomy, przyjemny sposób, gdy myśleli o tym samym - tylko o tej jednej rzeczy, czyli o tym by zedrzeć w końcu ubranie z drugiej osoby. Zaśmiała się w myślach; doszła do wniosku, że w tym związku głównie tak będzie naprawiana atmosfera. Nie przeszkadzało jej to. Pewnie z czasem znajdą też i inne sposoby, ale póki co nie widziała innego rozwiązania. Poza tym TO wydawało się najlepsze i najprzyjemniejsze. Bo przecież w tej sferze dogadują się z taką łatwością. Tu wszystko przychodzi im tak łatwo, spontaniczne. Tu nic nie ukrywają. Tu są sobą.
    Dlatego nie zwlekała, widząc, że czeka na jej ruch. Poza tym była to dla niej szansa by przynajmniej z początku to ona mogła ustalać `reguły gry`. W jej oku pojawił się znajomy błysk, kąciki warg uniosły się ku górze w figlarnym uśmieszku.. A potem wręcz rzuciła się na niego; przylgnęła do jego warg, złączając ich usta w namiętnym, nieco brutalnym pocałunku. Znów poprowadziła go do kanapy, bo doszła do wniosku, że sypialnia nadal jest za daleko. Poza tym, była pewna, że jeszcze zdążą dziś do niej dotrzeć, tylko.. trochę później.
    Nim popchnęła go na kanapę zdążyła dokończyć wcześniej rozpoczęte zadanie jakim było rozpinanie jego koszuli; ściągnęła mu ją z ramion, a potem przycisnęła go do miękkiego obicia sofy schodząc z coraz bardziej intensywniejszymi i drapieżnymi pieszczotami coraz niżej.

    OdpowiedzUsuń
  72. Tak, to trzeba było przyznać - było nieziemsko. Z początku myślała, że to dlatego, że po prostu mieli dość długą przerwę jak na nich; nie dość, że nie sypiali ze sobą, to jeszcze też z nikim innym. Myślała, że to wszystko zasługa tęsknoty, żądzy rozpalonej po trzech tygodniach.. Dopiero potem dotarło do niej, że sekret tkwił w tym co między nimi się zrodziło. A mianowicie w cieplejszym, głębszym uczuciu, którym nawzajem siebie obdarzyli przez co, nawet pełni pożądania, nie myśleli już tylko o sobie jak to zazwyczaj bywało, ale także o drugiej osobie, z którą dzielili tę niesamowitą chwilę. Dobrze powiedziane; oni nie uprawiali seksu, oni się po prostu kochali.
    Delektowała się spełnieniem powoli uchodzącym z jej ciała, teraz zroszonego kropelkami potu. Oddychała miarowo, ale ciągle głęboko. Była jej naprawdę dobrze, do czasu aż Leo nie wymamrotał tych podziękowań w swoim stylu. Na moment zamarła, a potem westchnęła ciężko. Zawsze tak to się kończyło. On dziękował jej za przeżytą rozkosz, potem dawał sobie jeszcze chwilę, a na koniec uciekał z jej mieszkania. Dotychczas wcale jej to nie przeszkadzało, ale nie dziś. Dziś miało być inaczej, chciała by został u niej na noc, chciała po raz pierwszy rano obudzić się u jego boku, opleciona ciasno jego ramionami. Pokręciła głową zażenowana swoją naiwnością; on znowu chciał ją potraktować jakby nic dla niego nie znaczyła, jakby była tylko zabawką. Zsunęła się z jego kolan, a siedzenie obok i westchnęła cicho; nie zamierzała go zatrzymywać, bo pokazałaby mu tylko jak bardzo zależało jej na tym, by został.

    OdpowiedzUsuń
  73. Zacisnęła wargi w wąską linie widząc jak mężczyzna gwałtownie podrywa się z kanapy. Jasne, wystarczyło, że tylko ona się odsunęła, a on już zaczyna zwiewać, jakby była tylko zwykłą zabawką.. jak dawniej. Obserwowała jak wsuwa na siebie bokserki i już czekała na moment aż sięgnie po spodnie, potem po koszulę.. Ale nie, on tylko wyjął paczkę papierosów i zaczął palić. Zmarszczyła brwi; nieraz sięgał już po trujący patyczek zaraz po stosunku, ale nigdy nie robił tego tak nerwowo. Nigdy nie unikał patrzenia na nią! Zachowanie wydało jej się dziwnie, aczkolwiek nie potrafiła rozgryźć co w nim siedzi, bo pomimo tych dwóch odruchów nic nie zdradzało by targały nim jakieś większe rozterki, głębsze uczucia.. Dlaczego zawsze musiał być taki.. skryty? - Pomyślała z goryczą, sama zapominając, że wcale nie jest lepsza.
    Sięgnęła po jego koszulę i narzuciła ją sobie na ramiona, jakby wierzyła, że odebranie mu części garderoby zatrzyma go w jej mieszkaniu. Poza tym zawsze uwielbiała męskie koszule, a już zwłaszcza jego. Ten niesamowity zapach, kojarzący się tylko z nim, który rozchodził się w powietrzu przy każdym najmniejszym ruchu. Wiedząc, że i tak jej nie obserwuje, nim zapięła parę guzików, przytknęła sobie pod nos kołnierzyk i wzięła głębszy wdech, by poczuć intensywną woń jego perfum. A potem wstała z kanapy, podeszła do niego i wyjęła mu z dłoni papierosa. Przez moment jakby się zawahała, ostatecznie zaciągnęła się trującym dymem, co raczej nie było w jej stylu. Przymknęła oczy czując jak dym tytoniowy zapełnia jej płuca, a potem wypuściła szarą mgiełkę spomiędzy swoich kształtnych warg. Obserwowała jak rozmywa się na tle czarnego, usianego gwizdami nieba, a potem zerknęła na Leo kątem oka.
    - Zostaniesz? - Spytała znów zagryzając wargi, mając nadzieje, że jej głos zabrzmiał.. neutralnie, jakby nie robiło jej to większej różnicy czy sobie pójdzie czy jednak nie.

    OdpowiedzUsuń
  74. Dostrzegła kątem oka, jak na jej krótkie pytanie odpowiada jedynie skinieniem głowy. Nie wiedziała czy naprawdę to nic dla niego nie znaczy, czy jak zwykle chowa wszystko pod maską obojętności. Jakiś złośliwy głosik podpowiadał jej, że powinna obstawiać pierwszą opcje. Mówił jej, że nie jest dla niego nikim ważnym, że tylko zwodzi ją bo po prostu lubi uprawiać z nią seks, a poza tym nic dla niego nie znaczy. Nie chciała w to wierzyć, ale czując chłód bijący od niego nie pozostawiał jej większych wątpliwości. Obudziła się w niej jakaś rozgoryczona cząsteczka, zastanawiająca się jak on może z nią tak pogrywać? Miała już nawet w planach powiedzieć mu (wbrew temu czego naprawdę chciała), że może jednak powinien sobie już stąd pójść, ale właśnie wtedy zatkał jej usta pocałunkiem, tak niespodziewanym, że automatycznie go odwzajemniła. Od razu zapomniała jakie rozterki jeszcze parę sekund temu nią targały.
    Z cichym westchnieniem odsunęła się od niego. Spojrzała na wypalający się już papieros, który ciągle tkwił pomiędzy jej dwoma palcami. Zgasiła niedopałek o parapet, zamknęła okno, a potem chwyciła Leo za dłoń i pociągnęła go w stronę łazienki. Domyślała się, że potrzebuje odpoczynku po ciężkich tygodniach pracy, po nieustannych podróżach. A ona wiedziała jak teraz pomóc mu się rozluźnić. Zaciągnęła go do kabiny prysznicowej, po drodze gubiąc jego koszulę. Odkręciła kurek z gorącą wodą, a potem przez moment z lubością przyjmowała na siebie strumień ciepłej cieczy. Nie trwało to jednak długo już po chwili zajęła się swoim towarzyszem; sięgnęła po odpowiedni do tych rzeczy żel, stanęła tuż za nim i zaczęła rozmasowywać jego spięte mięśnie.

    OdpowiedzUsuń
  75. Nie byli już zwykłą parą kochanków, która po przeżytej rozkoszy żegnała się z partnerem łóżkowym i wracała do siebie. Teraz byli parą, kimś kto wzajemnie sobie pomaga; nie każdy "wypad" do łazienki musi kończyć się seksem, nie każdy wizyta w sypialni musi kończyć się wijącymi się w ekstazie ciałach splątanych z pościelą. Rzecz jasna Andro nie miała nic przeciwko takim sprawom, wręcz je uwielbiała, ale teraz widząc wymęczonego podróżą Leo zamiast wygnoić go do jego własnego domu, co zapewne zrobiłaby dawniej, teraz wolała pomóc rozluźnić się spiętemu ciału, relaksującym, zmysłowym masażem; jej dłonie pewnie, aczkolwiek łagodnie sunęły wzdłuż jego kręgosłupa, rozcierały barki, kark aż wreszcie poczuła jak dotąd spięte mięśnie pod naciskiem jej palców ustępują.
    Andro miała wiele talentów, a teraz Leo mógł poznać je wszystkie, nie tylko te potrzebne mu aby osiągnąć szczyt rozkoszy; potrafiła dobrze masować (o czym właśnie się przekonał), przyrządzić naprawdę smaczny obiad, napisać porządne opowiadanie, czy pięknie zaśpiewać, choć tym ostatnią zdolnością niezbyt chętnie się dzieliła. Miała uroczy, dźwięczny śmiech, uwielbiała podróżować, a z każdego, choćby najmniejszego wyjazdu cieszyła się jak mała dziewczynka. Ale tej Andromedy nikt nie znał, sprytnie skrywała ją przed światem zewnętrznym, nie chcąc by ktoś poznał jej wrażliwszą, pogodną stronę. Wolała prezentować się jako seksowna, ale chłodna kobieta z dystansem do każdego. Teraz Leo miał szansę poznać jej drugie obliczę, o ile tylko zechce. Co jakiś czas w Andro budziła się chęć pokazania mu swojej uczuciowej strony, ale zaraz zawsze rezygnowała z tego pomysłu, bo mężczyzna robił coś, co mówiło jej że nadal jest tylko zabawką, a więc po co miała się przed nim otwierać? Żeby poznał jej słabe punkty i mógł je potem bez skrupułów przeciwko niej je wykorzystywać? Musiała nabrać do niego pełnego zaufania. Musiała wierzyć, że to wszystko z jego strony nie jest zwykłą grą.
    Przez moment tak pochłonięta swoimi myślami nie zauważyła kiedy szatyn odsunął się od niej i sięgnął po porcje żelu, która aktualnie pod wypływem jego płynnych ruchów zamieniała się w obfitą pianę na jej ciele. Uśmiechnęła się szeroko, wpatrując się niczym zauroczona w jego pogodny uśmieszek.

    OdpowiedzUsuń
  76. [;))]

    Zaskakujący był ten świat, który powstał w tym niewielkim pomieszczeniu jakim była kabina prysznicowa. Andro nie mogła się napatrzeć na cudowny, ciepły uśmiech Leo, którym nieustannie ją obdarzał. Nie potrafiła nacieszyć się tymi słodkimi, łagodnymi, powolnymi pocałunkami, którymi to raz po raz obdarzał jej wilgotne wargi. Te delikatne pieszczoty były dla niej z jego strony czymś nowym. Zazwyczaj lgnęli do siebie w gwałtowny, zachłanny sposób, najdrobniejszym ruchem chcąc rozochocić partnera. Teraz wiedziała, że takie chwile też im są potrzebne; wiedziała, że chce go oglądać takie częściej - wesołego, uśmiechniętego, nie kryjącego swojego szczęścia. Radosny Leo był dla niej najwspanialszym widokiem pod słońcem; chciała wierzyć, że gdy wyjdą wreszcie spod gorącego prysznica nadal taki będzie, nawet jeśli skryje się pod jedną ze swoich masek, choć wtedy tak trudno odnaleźć w nim mężczyznę, który stał tu teraz przed nią.
    Ona też w żaden sposób nie kryła swoich uczuć; spoglądała na niego roziskrzonymi oczyma, wyginała wargi w pogodnym, ciepłym uśmiechu, odwzajemniała delikatne, powolne pocałunki delektując się słodkim smakiem jego ust, a w każdym jej dotyku, geście kryła się czułość skierowana w szatyna. Też nie była idealna; dość często zachowywała się jak wyrachowana, zimna kobieta nie zdolna do głębszych uczuć. Chciała by Leo poznał też jej drugie oblicze. Widział coś poza oziębłą damą, która tylko kusi i uwodzi niczego nieświadomych mężczyzn. W tym momencie jej największym marzeniem było, by w końcu jej zaufał, uwierzył, że wcale go nie zwodzi, nie zabawia się nim, że to wszystko z jej strony nie jest grą, a odzwierciedleniem jej prawdziwych uczuć, pragnień.
    Wiedziała, że błoga sielanka jaką zafundowali sobie tutaj podczas relaksującej, cudownej kąpieli zaraz dobiegnie końca. Nie chciała opuszczać tego przytulnego pomieszczenia, bo bała się, że gdy tylko wyjdą za próg łazienki wszystko będzie jak dawniej - on znów będzie bezuczuciowym facetem, ona obojętną, zimną kobietą. Nie chciała tego. Nie chciała więc też wychodzić z zaparowanego pomieszczenia, ale.. Musiała. Zaczęła jej się robić duszno od panującego tu gorąca, jeszcze przed momentem miłe kłęby pary, teraz wydawały jej się zbyt przytłaczające. Zamarła jednak, gdy Leo przyciągnął ją do siebie, przytulił. Zadrżała czując jego oddech tuż obok swojego ucha; czekała na jakieś słowo.. Ale ostatecznie niczego się nie doczekała. Może to i dobrze? W końcu ta cudowna, szczera chwila nie wymagała komentarza. A potem nagle w kabinie rozbrzmiał jej cichy, dźwięczny chichot, gdy niespodziewanie palce mężczyzny przesunęły delikatnie po jej żebrach wywołując tym samym łaskotki.

    OdpowiedzUsuń
  77. Odetchnęła z ulgą, gdy wreszcie Leo zaprzestał swoich tortur. Rzadko kiedy prezentowała światu swój perlisty śmiech, dlatego nawet ta krótka chwila chichotu sprawiła, że niemal rozbolał ją brzuch, a policzki dziwnie zdrętwiały od ciągłego wyginania ust w szerokim uśmiechu. Nie przeszkodziło to jednak w odwzajemnieniu gwałtownej, nagłej pieszczoty mężczyzny; zamruczała z aprobatą, mimo wszystko nie przestając się uśmiechać. Wiedziała co kryło się pod tymi pocałunkami - chęć poznania smaku jej warg, gdy sekundę temu spomiędzy nich wydobywał się ten niezwykły dźwięk, który nieomal znów nie rozbrzmiał w kabinie, gdy zobaczyła jego zdziwioną minę i usłyszała nutkę zaskoczenia w głosie. Tak, ona miała łaskotki. Co w tym takiego dziwnego? A potem przypomniała sobie, że kobieta taka jak ona, taka którą spotykał na co dzień raczej nie kojarzyła mu się z tak normalną, ludzką rzeczą. I już wiedziała, że nieraz go zaskoczy. Chciała to robić - już zdążyła polubić wyraz zdumienia na jego twarzy.
    A potem nastała ta dziwna cisza; ona ciągle tkwiła w jego ramionach i zerkała w jego rozjaśnione, choć teraz już nieco zmieszane oczy; najwidoczniej nie tylko ona zaczynała czuć się skrępowana. Westchnąwszy więc cicho doszła do wniosku, że czas najwyższy odetchnąć świeżym, suchym powietrzem. Odgarnęła jeszcze tylko mokre kosmyki jego włosów, które przykleiły mu się do czoła, a zrobiła to w tak naturalny, wręcz czuły sposób, że zaskoczyła tym razem samą siebie. Wiodła spojrzeniem za swoimi palcami, aż w końcu znowu odważyła się zerknąć w jego oczy. Uśmiechnęła się przy tym lekko, aczkolwiek ciepło; skradła mu jeszcze jeden pocałunek z ust, a potem rozsunęła drzwi kabiny.
    Od razu w jej ciało uderzyło znacznie chłodniejsze powietrze. I choć wywołało u niej gęsią skórkę wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz z radością przyjęła ten zimny podmuch. Zaraz jednak zagarnęła z szafki dwa świeże, miękkie ręczniki; jeden zostawiła dla siebie drugi podała Leo.

    OdpowiedzUsuń
  78. Nie miała pojęcia, że aż tak bardzo spodobają jej się te spontaniczne, jakby nic nie znaczące gesty, a jednak dla nich tak nowe, przepełnione czułą nutką. Chciała by już tak zawsze bez skrępowania całował czubek jej nosa, tak jak teraz. Pamiętała, gdy zrobił to pierwszy raz - w pamięci utrwaliło jej się jego zdziwienie, zmieszanie, a nawet przerażenie, że był zdolny do takiego odruchu. Uśmiechnęła się; dzisiaj przyszło mu to tak swobodnie, bo chciał tego. Jego ciało zadziało wraz z jego świadomą wolą. I na samą myśl o tym, że od dzisiaj może być już tak zawsze aż serce szybciej zakołatało w jej klatce piersiowej.
    Ona w przeciwieństwie do niego całkiem dokładnie osuszyła swoje ciało z wilgoci, choć podobnie jak on, nie spuszczała z niego spojrzenia; nie mogła nacieszyć się widokiem tak otwartego, nie skrywającego się za żadną maską Leo. Oplotła się miękkim materiałem tuż nad piersiami, a potem podeszła do niego i złapała go w pasie od tyłu. Znów zachichotała cicho, wcześniej kąsając zębami jego odsłonięte ramie.
    Stali tuż na przeciw lustra, a ona spoglądając w odbicie czuła jakby tuż na przeciw nich stała całkiem inna para. No bo kiedy ostatnio ona uśmiechała się tak radośnie? Czy kiedykolwiek widziała Leo z tak roziskrzonymi od szczęścia oczyma? Był to dla niej widok nowy, acz miała nadzieje, że teraz będzie go widywać takim częściej.

    OdpowiedzUsuń
  79. Zagryzła lekko dolną wargę, gdy Leo przyciągnął ją znów do siebie, tak blisko, że w nozdrza uderzał ją ten specyficzny, cudny ale nieuchwytny zapach kojarzący się właśnie z nim teraz wymieszany z cytrusowym żelem do kąpieli. Bezwiednie zaplotła mu dłonie na karku; zmarszczyła przy tym lekko nos gdy poczuła, że owe miejsce jest nie tyle wilgotne co mokre od chłodnej wody ściekającej mu z włosów. Mimo to uśmiechnęła się ciepło i nie zwracając uwagi już na nic uwagi wplątała palce w jego zmierzwione włosy i wbiła ciągle roziskrzone spojrzenie w jego jasne, promienne oczy, w tym momencie powoli zachodzące senną mgłą. Westchnęła cichutko pozwalając sobie bez skrępowania pobłądzić opuszkami palców po jego policzku i wyznaczyć tylko sobie znane ścieżki; całą wędrówkę zakończyła obrysowując kontur ust szatyna, które ciągle wyginały się w uśmiechu. A potem nie chcąc go już dłużej męczyć złożyła na jego wargach krótki pocałunek, po czym chwyciła jego dłoń splątując ich palce razem.
    - Chodźmy do łóżka, bo zaraz mi tutaj zaśniesz na stojąco.. - Mruknęła unosząc nieco brew do góry. Pociągnęła w stronę wyjścia z łazienki, mając nadzieje, że nawet jeśli opuszczą to przytulne pomieszczenie nic się nie zmieni, że gdy tylko znajdą się w sypialni nadal będzie widziała szczęśliwego mężczyznę, nie bojącego się otwartości, nie skrywającego się za żadną obojętną maską, cieszącego się z drobnych czułostek.

    OdpowiedzUsuń
  80. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  81. Ona zdecydowanie czuła się pewniej od niego. Sekret tkwił w tym, że po prostu była na swoim. W swoim mieszkaniu, wędrowali do jej łóżka, wyszli z jej łazienki. A on? On ledwo pamiętał każde z tych pomieszczeń, bo dopiero dziś tak naprawdę miał okazję się im przyjrzeć; w inne dni bywał w nich przyklejony do ciała Andromedy. Więc nie zdziwiła się, gdy zerknąwszy na niego przez ramię dojrzała zagubienie i zakłopotanie. Przyjęła to ni z ulgą ni z żalem. Przynajmniej nadal był sobą, prawda? Chcąc mu więc dodać otuchy posłała mu ciepły uśmiech, po czym skręciła do odpowiedniego pomieszczenia jakim była jej przestrzenna sypialnia.
    Zdziwiła się więc nieco, gdy nagle poczuła jak zatrzymuje ją, przyciąga do siebie i obdarza krótką, acz intensywną pieszczotą. Nie oczekiwała, że w tutaj będą kontynuować to co zaczęli jeszcze w salonie.. Pocałunek zasugerował co innego, acz kolejne jego słowa rozwiały wszelkie nadzieje. W odpowiedzi zaśmiała się cicho i pokręciła głową z rozbawieniem.
    - Jakoś przeżyje. - Odparła mrugnąwszy do niego psotnie. Wcale nie miała mu za złe, że przyjechał do niej w takim, a nie innym stanie. Wręcz połechtało jej to kobiece ego - tak bardzo chciał się z nią zobaczyć, że zignorował zmęczenie po podróży! Mogła mu to teraz wynagrodzić jedynie miękkim materacem swojego łoża i ciepłotą swojego ciała tuż obok.
    Nie umknął jej też fakt, że nagle w pomieszczeniu dało słyszeć się jego krótki, przerywany śmiech. Było to coś nowego i .. zaskakującego. Uśmiechnęła się szeroko; brzmiał jakby nie nie śmiał się zbyt często. Miała jednak nadzieje, że ona sprawi, że będzie obdarowywał świat swoim chichotem o wiele częściej niż dotąd. Że jego przyjazny rechot nieraz popieści jej uszy.

    OdpowiedzUsuń
  82. Też czuła się nieco dziwnie zaciągając Leo do łóżka nie po to by zafundował jej rozkosz, ale po to by po prostu odpoczął, wyspał się i rano obudził się znów pełen energii. Było to nietypowe doświadczenie, bo kiedy ona ostatni raz pozwoliła jakiemukolwiek mężczyźnie pozostać u siebie na noc? No właśnie. Nawet nie mogła sobie tego przypomnieć. A jednak czuła się szczęśliwsza niż kiedykolwiek. I tak.. spokojna.
    Wślizgnęła się naga pod kołdrę i zmarła na swojej połówce łóżka, nagle sparaliżowana tym, że nie ma pojęcia co ze sobą zrobić. Przysunąć się do Leo, wtulić twarz w jego ramię i zasnąć? Na to miała największą ochotę, ale czy i on? Już po chwili dostała odpowiedź.
    Przekręciła rozbawiona oczyma; on jak zwykle o tym samym. Nie miała nic przeciwko, ale na moment powietrze między nimi dziwnie zgęstniało, a ona odniosła wrażenie, że chciał powiedzieć całkiem co innego. Był to jednak tylko krótki przebłysk, a potem znów wszystko było jak dawniej. Hm, no dawniej jak dawniej. Po prostu przygarnął ją do siebie i wtulił nos w jej jeszcze wilgotne włosy. Nie potrafiła się nie uśmiechać, gdy wsłuchiwała się w szmer jego oddechu coraz bardziej równomiernego i spokojnego. A potem sama dała porwać się w objęcia Morfeusza zadowolona, że wreszcie jest jej dane zasnąć u jego boku i jak miała nadzieje, też będzie dane jej się obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  83. Andromeda nie przyzwyczajona do dzielenia z kim łóżka na dłużej, obudziła się niemal natychmiast, gdy wygodny materac jej łoża zadrgał pod wypływem drugiego ciała. Rozchyliła zaspane powieki, a wydarzenia wczorajszego dnia, a dokładnie wieczora niemal natychmiast do niej powróciły. I nagle nie wiedziała co zrobić; odwrócić się i zdradzić, że już nie śpi, a może tkwić tak i poczekać oraz zobaczyć co zrobi ze sobą Leo? Po dość długim wahaniu postawiła pierw na rozwiązanie drugie, ale mężczyzna tkwił bez ruchu co zaczęło ją trochę denerwować; chciała zobaczyć jak wygląda zaspany, ze zmierzwionymi włosami. Czy jest szczęśliwy, czy nadal zagubiony. Więc niemal natychmiast przewróciła się na drugi bok; zrobiła to jednak powoli, bez zbędnego pośpiechu. Wbił spojrzenie w profil szatyna; nie spodziewała się, że będzie wyglądał tak niesamowicie zaraz po przebudzeniu. Wygięła usta w delikatnym uśmiechu, ale ten grymas zaraz znikł z jej ust, gdy zobaczyła, że jednak nie jest szczęśliwy, a zagubiony. Ale nie miała mu się co dziwić, prawda?
    A potem stłumiła ziewnięcie, przetarła oczy dłonią, przejechała palcami po burzy ciemnych włosów i uniosła się na łokciu.
    - Dzień dobry? - Powiedziała niepewnie, zagryzając dolną wargę. Uświadomiła sobie, że nawet nie wie, która jest godzina. Okazało się to jednak mało ważne w tym momencie, czekała na jaką reakcje ze strony mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  84. Uniosła lekko brwi zaskoczona tą nagłą obojętnością z jego strony. Wpatrywała się w niego bystrym, już zdecydowanie rozespanym okiem. Coś jej się nie podobało w jego zachowaniu, coś było nie tak.. Dopiero po chwili dotarło do niej o co chodzi i omal nie pacnęła się otwartą dłonią w czoło. Znów widziała na jego twarzy chłód, tą beznamiętną maskę. Ponownie schował się w swojej skorupce przez którą wczoraj tak ciężko było jej się przebić. Ale ostatecznie udało jej się, prawda? Wtedy w łazience, w kabinie prysznicowej widziała prawdziwego Leo, takim jakim jest w środku, bo nawet teraz była niemal pewna, że nie wtedy nie udawał, nie grał.. był sobą. Był Leośkiem którego nikt nie zna, którego tak ciężko sobie wyobrazić, ale tak wspaniałym i niesamowitym, że aż zapierał dech w piersi. Gdzie podziały się te szczęśliwe iskierki w jego oczach? Gdzie uśmiech, drobne czułostki? Mogła przewidzieć, że tak to się skończy.
    Dlatego tak bardzo zaskoczył ją swoim nagłym ruchem. Niespodziewanie wpił się zachłannie w jej wargi na moment odbierając jej oddech. Pamiętała jak wczoraj sennie mruczał coś, że wszystko nadrobią jutro. Nie miała pojęcia jednak, że zaczną zaraz po przebudzeniu. Ale nie miała nic przeciwko. Gdzieś w jej głowie odezwał się głosić podpowiadający jej, że Leo po prostu w ten sposób odwraca uwagę od niezrozumiałych uczuć, od niewygodnych pytań, myśli. Była to swego rodzaju ucieczka, ale póki uciekał tak w jej stronę, w jej ramiona nie miała nic przeciwko. Dlatego zaraz wplątała palce w jego włosy i przyciągnęła go w swoją stronę pogłębiając i odwzajemniając pieszczotę z równą intensywnością i drapieżnością.

    OdpowiedzUsuń
  85. Ale czy to było złe, że między nimi pojawiło się coś więcej? Przecież dzięki temu seks był niesamowity; mieli między sobą tą cieplejsze uczucie, które sprawiało, że było im jeszcze lepiej ze sobą, a poza tym.. Nic się nie zmieniło. Nadal byli agresywni, drapieżni. Wiedzieli czego chcą i dążyli do tego, tyle że teraz myśleli też o tej drugiej osobie wędrującej na ten sam szczyt rozkoszy. Naprawdę go to nie cieszyło? Cóż, najwidoczniej tylko Andro odpowiadała ta zmiana.
    Teraz jednak skupiona była na jego gwałtownych, pośpiesznych, zniecierpliwionych ruchach. Sama nie pozostawała mu dłużna w pieszczotach, doznaniach, ale to on dziś dowodził i nie miała nic przeciwko temu. Poddawała się każdej jego woli; zauważyła, że dzisiaj jest nadzwyczaj brutalny, ale o dziwo pasowało jej to, chociaż wiedziała, że pewnie potem będzie tego żałować, bo gdy wreszcie skończą całe jej ciało będzie obolałe od nieokiełznanych ruchów mężczyzny. Byli jak wygłodniałe wilki spragnione swojej bliskości. Dlatego pozwalała mu na wszystko, nie kazała przestawać, a tylko krzyczała, błagała o więcej.
    Zaskoczyło ją, że pierwszy dreszcz rozkoszy tak szybko rozlał się po jej ciele. Dzisiaj szatyn nie zwlekał, nie czekał, nie bawił się w podchody, jakiekolwiek delikatności. Wszedł w nią tak gwałtownie i niespodziewanie, że aż krzyknęła wbijając mu paznokcie w plecy. Wiedziała, że to sprawka tego, że nie mieli na sobie ubrań z którymi zazwyczaj musieli się zmagać przez co `konkrety` nieco odwlekały się w czasie.
    A gdy wreszcie skończyli, gdy wreszcie zaspokoili swoje potrzeby, Andro leżała zroszona kropelkami potu, oddychała niesamowicie szybko, serce waliło jej jak kowadło. A za oknem słońce znacznie rozjaśniło już niebo.

    [;)]

    OdpowiedzUsuń
  86. Andromeda natomiast o tej godzinie cóż potrafiła robić naprawdę różne rzeczy; czasami najnormalniej jeszcze słodko spała; czasami już pędziła ciągle opustoszałymi ulicami do biura; czasem siedziała tylko na parapecie w kuchni lub sypialni popijając mocną, czarną, niesłodzoną kawę; a czasem dopiero wracała do domu bo musiała śledzić kogoś, kto prowadził "aktywny" tryb życia dopiero nocami. Może dlatego pora za oknem wcale nią nie wstrząsnęła; nie czuła się nigdzie spóźniona, a seks o tej porze dnia wydawał jej się czymś całkiem normalnym. Poza tym zawsze miała wrażenie, że poranne przyjemnostki jak ta, która przed momentem dobiegła końca sprawiają tylko, że później może być już tylko lepiej. Teraz jednak patrzyła w sufit czując jak spełnienie słodko rozchodzi się po jej kończynach. Była tak na tym skupiona i dziwnie zamyślona, że nawet nie spostrzegła tego przebłysku panicznego zachowania Leo. Spojrzała na niego dopiero, gdy poczuła jak wygodnie układa sobie jej stopę na podołku, marszcząc lekko brwi. Przyglądała się jego profilowi czekając na to co zrobi.. Och. Szczerze? To tego się nie spodziewała.
    Zaraz zachichotała głośno, próbując wyswobodzić swoją nogę z uścisku mężczyzny - z marnym skutkiem swoją drogą. Po sypialni rozchodził się jej dźwięczny, wesoły śmiech. Na szczęście wreszcie udało jej się chociaż usiąść; uczyniła to dzięki złapaniu się ramienia szatyna naznaczonego jeszcze jej pieszczotami. A potem ciągle drżąc od śmiechu, przesunęła palcami po jego łopatce, gdzie ciągle widziała różowe półksiężyce - ślady po jej paznokciach.
    - Przeeestań, proszę. - Jęknęła, gdy poczuła jak jeszcze raz przesuwa dłonią po wewnętrznej stronie jej stopy, znów wywołując u niej chichot. Nie miała już siły się śmiać, była zbyt obolała i wyczerpana po niedawno zakończonych rozkoszach.

    OdpowiedzUsuń
  87. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  88. Czuła, że się przed nim w jakiś dziwny sposób obnażyła. Zdradziła mu swój słaby punkt, choć były to tylko zwykłe łaskotki, które mógł wykorzystywać do niecnych acz przyjemnych planów. Niby nic niezwykłego znaleźć w ciele kobiety wrażliwe części, gdzie jednym łagodnym dotykiem można wywołać potok śmiechu. A jednak, ona uważała inaczej. W końcu było to coś niezwykłego u takiej osoby jak ona. Ba! Pamiętała jego wczorajsze zdziwienie, gdy nagle wywołał u niej napad chichotu. Jakby nie wierzył, że taka istota jak ona może mieć tak ludzkie, spontaniczne odruchy. Znalazł słaby punku, ale nie miała nic przeciwko. Chciała by poznał ją z tej innej strony.
    A potem uświadomiła sobie jak blisko niego jest. Niemal zadrżała pod wypływem tego spojrzenia, którym ją obdarzał. Zachwycony, jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Wygięła wargi w uśmiechu, a potem niczym czytając mu w myślach, objęła go rękoma w pasie, tym samym przysuwając się do niego jeszcze bliżej. Oparła głowę na jego ramieniu, ciągle jednak obserwując go spod pół przymkniętych powiek. A gdy wypowiedział jej imię w ten niezwykły, ochrypły sposób niemal wstrzymała oddech czekając na ciąg dalszy. Ten jednak nie nastąpił; ciągle uśmiechała się, a potem jej głowa, która nagle poderwała się go góry znów opadła. Była opanowana, spokojna jak on w tym momencie. Z tej pozycji dostrzegła niewielką, granatową gwiazdkę tuż na linii jego włosów; wbiła w nią zafascynowane spojrzenie, jakby odkryła najwspanialszą rzecz pod słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  89. [Zadowolona? :d]

    Nie mogła oprzeć się by nie przejechać opuszkiem palca po tej niewielkiej gwiazdce wytatuowanej w tak nietypowym miejscu, a dla niej tak niezwykłym. Chciała też mu w ten sposób pokazać, ba! pochwalić się, że samodzielnie odkryła coś, jakiś znak szczególny na jego skórze. Cmoknęła niewielką, granatową plamkę ustami, a w tym samym czasie poczuła jak mężczyzna przygarnia ją do siebie oplatając swoimi silnymi ramionami. I tkwiła tak dłuższą chwilę, owiewając jego szyję swoim oddechem, błądząc nieśpiesznie dłońmi po jego plecach, wsłuchując się w cichy stukot jego serca. Było jej zaskakująco dobrze w jego objęciach. I nie kryła swojego zachwytu, że potrafią, że ON potrafi po prostu objąć ją w ten ciepły, czuły sposób nie licząc na nic więcej. Podniosła głowę dopiero, gdy zaczął mówić; zaskoczył ją tym. Nigdy nie mówił o sobie, nawet o tak prostych rzeczach jak gotowanie. I dotarło do niej, że ona tak naprawdę nic o nim nie wie. Podobnie jak on o niej.
    - Nie będzie romantycznych kolacji? - Spojrzała na niego niczym zbity pies, jakby usłyszała najgorszą wiadomość na świecie. A potem nagle wykrzywiła usta w szeroki uśmiechu i pokręciła głową z rozbawieniem.
    - Ja za to gotuje. Choć nie robię tego zbyt często. Ale lubię. - Odparł, a potem znów przylgnęła do jego ramienia. - A więc, co byś zjadł na śniadanie? - Zapytała nagle, zerkając na niego, ciągle sunąc łagodnie palcami wzdłuż jego kręgosłupa.

    OdpowiedzUsuń
  90. Zmieszała się nieco widząc jego aż tak ogromne zdziwienie. To było naprawdę aż tak dziwne, że zaproponowała, że zrobi mu śniadanie? Najwidoczniej. Przecież u nich nigdy nic nie było normalne, choć ta sprawa wydała jej się dość jasna, zwyczajna. Bo tak się chyba robi w związkach, prawda? Gotuje się dla siebie, nieraz zostaje się na noc u drugiej osoby.. A może się myliła. Dlatego zagryzła niepewnie wargę, a nie chcąc patrzeć na szok malujący się na jego twarzy, oparła głowę, tym razem na jego obojczyku i westchnęła cicho.
    Słysząc kolejne słowa skinęła jedynie głową.
    - Rozumie. - Odparła bawiąc się kosmykiem swoich włosów, który zaczęła nawijać na swój palec wskazujący.
    Podobało jej się, że zaczyna jej o sobie opowiadać, daje jej się poznać. Mówił niby to zwykłych rzeczach. Ale były to jego upodobania, nawyki, więc Andro chłonęła je z zainteresowaniem i odwdzięczała się tym samym.
    - Też zaczynam dzień od kawy. Bez mleka, bez cukru. Potem zazwyczaj idę biegać. Śniadanie jadam dopiero w pracy. Lubię jeść. Chociaż są dni, że potrafię nie jeść nic. - Odparła, a potem znów uśmiechnęła się lekko. Nie powinien być zdziwiony, że stara się codziennie rano biegać, akurat to nie było tajemnicą, że prowadziła zdrowy tryb życia.

    OdpowiedzUsuń
  91. Przymknęła zadowolona powieki czując jak swobodnie gładzi ją dłonią po zmierzwionych po nocy oraz po porannych doznaniach włosach. Nic nie mogła poradzić i nie miała zamiaru nic robić z tym przyjemnym łaskotaniem w brzuchu, gdy wykonywał taki drobny, acz czuły gest. Dla zwykłej, normalnej pary nie byłoby to nic nadzwyczajnego. Dla nich było. Ale przecież oni odstawali od normy, byli inni i na swój pokręcony sposób wyjątkowi. I wcale jej nie przeszkadzało.
    Na pytanie na sam początek jedynie skinęła głową, a potem zaczęła odszukiwać w pamięci roku w którym to zaczęła biegać. Dotarło do niej, że zaczęła jeszcze w szkole średniej. Potem na studiach zaniedbała nieco co dzienny, aktywny tryb życia jednak ciągle gdy mogła go prowadziła. A teraz? Teraz rozbiła to niemal regularnie od trzech lat. Podzieliła się tymi wszystkimi informacjami z Leo.
    - A Ty? Starasz się prowadzić aktywny tryb życia, czy wręcz przeciwnie? - Zapytała choć chyba znała odpowiedź. Nie mogła sobie przypomnieć choćby jednej sytuacji w której przykładowo Leo skorzystałby ze schodów. Zawsze wybierał windę, nawet wtedy gdy zatrzymali się w jednym z hoteli i wynajęli pokój na pierwszym piętrze. On uparcie czekał na tę niewielką kabinę która miała zabrać go na górę, a ona nie mając ochoty dłużej bezczynnie stać wybrała schody. Wbiła w niego jednak ciągle zainteresowane spojrzenie; uśmiechała się przy tym szeroko, zaczepnie trącając jego brodę własnym nosem.

    OdpowiedzUsuń
  92. Ona właśnie uwielbiała ćwiczyć - nie robiła tego by zachować jędrność i zgrabność swojej sylwetki bo takiej potrzeby nie było. Geny miała dobre, Matka Natura też była hojna wobec niej. Robiła to bo uwielbiała doprowadzać się na skraj wyczerpania, gdy ciało oblane potem nie mogło drgnąć, gdy mięśnie nie były zdolne do jakiegokolwiek ruchu, gdy płuca po przebiegnięciu kilkunastu kilometrów piekły przeraźliwe.. Ale to był dla niej swego rodzaju azylem, ucieczką od problemów. Ten stan rezerwowała dla siebie, gdy coś działo się złego w jej życiu bo wtedy nie musiała myśleć, skupiona była to na tym, że ma sucho w gardle, że serce bij jej jak oszalałe. A na co dzień to po prostu lubiła sport. Sport wszelkiego rodzaju. No i mimo wszystko miała wrażenie, że w ten sposób jakoś odwdzięcza się Matce Naturze; nie zaniedbuje swojego ciała, dba o nie w taki czy inny sposób.
    Słysząc o kickboxingu spojrzała na niego z żywym zainteresowaniem. Spróbowała wyobrazić sobie jak wtedy musiał wyglądać Leo; na jej twarz wstąpił szeroki uśmiech. Bo choć teraz szatyn zaprzestał praktykować jakikolwiek sport, w dalekiej przeszłości byli to siebie podobni nawet w tej sferze. Zakończenie całej tej krótkiej opowiastki nie wskazywało na to, że miałby być jakiś ciąg dalszy, dlatego zaskoczył ją gdy nagle chwycił jej podbródek i złączył usta w pocałunku z początku powolnym, łagodnym z czasem coraz bardziej intensywny.
    Westchnęła wręcz błogo gdy się od niej odsunął i rozchyliła przymknięte powieki; na jego słowa uśmiechnęła się szeroko, a potem pokręciła się nieco, ostatecznie całkowicie zmieniając pozycje. Usiała mu teraz okrakiem na kolanach, ciągle uśmiechając się, bo z zadowoleniem stwierdziła, że mimo zmiany położenia mężczyzna nadal ciasno oplata ją ramieniem w tali. Teraz sama odszukała jego ust i obdarzyła pocałunkiem subtelnym, jakby nigdzie się śpieszyła, ale potem znacznie pogłębiła pieszczotę.
    - Mhm, cieszy mnie to bardzo. W końcu to moja ulubiona forma aktywności. - Wymruczała gdy wreszcie odsunęła się do niego na zaledwie kilka milimetrów tak, że ich wargi niema nadal się stykały. A potem łagodnie potarła jego nos własny i z nikłym uśmiech znów do niego przylgnęła.

    OdpowiedzUsuń
  93. Zmarszczyła nos słysząc natarczywy dźwięk dzwonka. Ona w przeciwieństwie od niego, od razu rozpoznała, że to jej komórka nie daje im spokojnie popaść w kolejne chwile rozkoszy i zapomnienia, a co jak co, Andro miała na nie cholerną ochotę. Z początku miała nawet w planach zignorować tę rzecz, wiedząc, że telefon za moment przestanie wygrywać swoją melodyjkę, ale nie. On oderwał się od niej, a potem powiedział by jednak poszła odebrać. Zgodziła się na to bo zazwyczaj nie potrafiła ignorować połączeń, zwłaszcza tych z pracy, a była pewna, że to właśnie ktoś z biura, albo jakiś klient dobija się do niej o tak wczesnej porze.
    Westchnęła więc cicho, nie potrafiąc oderwać się od jego ciała. Na szczęście pomógł jej w tym zadaniu, gdy niemal zepchnął ją z siebie, a potem bez skrupułów, bo przecież wiedział co tym wywoła, przejechał palcami po jej żebrach. Zaśmiała się krótko, po czym zmrużyła oczy i pokręciła głową grożąc mu teatralnie palcem. A potem bez skrępowania ześliznęła się naga z łóżka i podeszła do szafki na której spoczywała jej komórka.
    Przekręciła oczyma spoglądają na ekran; przeprowadziła krótką rozmowę, ale widać, że nie była jej ona wcale na rękę. Wzrok początkowo utkwiony w Leo teraz spoczywał na jej stopie rysującej jakieś bliżej nieokreślone szlaczki na chłodnej posadzce. A gdy wreszcie się rozłączyła znów spojrzała na mężczyznę rozłożonego wygodnie i jakże swobodnie w jej łóżku - czuje się tak jak wczoraj, pomyślała, a owa myśl sprawiła, że serce zatłukło jej się szybciej w klatce piersiowej. Zagryzając wargi wróciła do łóżka; zawisła nad Leo, a potem przylgnęła do jego warg. Odsunęła się od niego po chwili przerywając zachłanną pieszczotę i westchnęła cicho.
    - Z pracy. Będę musiała się zbierać. - Mruknęła tonem zdecydowanie mówiący, gdzie i z kim wolała by zostać. Odgarnęła włosy na bok, by nie łaskotać go dłużej kosmykami włosów po twarzy i znów na moment odnalazła jego usta zdając sobie sprawę, że sum summarum już dawno powinna zacząć ogarniać się do wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  94. Niemal drżała pod wpływem jego dotyku na twarzy. Tak bardzo lubiła, gdy tak czule sunął palcami po kawałkach jej ciała; było to nadal coś nowego, wciąż sprawiało niezwykłą przyjemność i Andro miała wrażenie, że zawsze będzie już czuła się tak niesamowicie pod wypływem takiej bliskości choćby to był to już enty raz. A potem powiedział słowa, które kompletnie przeczyły jego zachowaniu; zaśmiała się w myślach, dochodząc do wniosku, że się z nią droczy, że igra. Westchnęła cicho wcale nie mając zamiaru zmniejszać odległości między nimi; czuła jak jej wargi zaczynają ją mrowić spragnione pieszczot, a ciało domaga się kolejnego uniesienia. Z jej głowy wyparowała praca, wszelkie obowiązki. Był już tylko on i jego naga skóra będąca tak blisko niej. Zawsze miała słabą wolę w tych sprawach.. Więc zaraz pocałowała go z pasją wplątując palce między kosmyki jego włosów, przyciągnęła go do siebie blisko nie myśląc o tym, że jeśli pozwoli sobie na tę chwilę rozkoszy i zapomnienia spóźni się do pracy, do jednego z ważniejszych klientów. Ale kto by się tym teraz przejmował?! Ona już schodziła z pocałunkami coraz niżej, co chwila przygryzając delikatnie skórę. A wtedy znów rozbrzęczał się telefon. Odsunęła się od niego z niedowierzaniem malującym się na twarzy.
    - No chyba sobie żartujecie? - Mruknęła spoglądając przez jego ramię na wibrującą komórkę. Westchnęła ciężko, a potem po raz ostatni musnęła jego wargi i z ewidentną niechęcią zsunęła się z jego kolan.

    OdpowiedzUsuń
  95. Uśmiechając się nikle odprowadziła go spojrzeniem; a potem z westchnieniem skupiła się na rozmowie świadoma, że skoro i on dostał jakiś telefon (pewnie też z pracy) nie do kończą tego co rozpoczęli. Zakończyła rozmowę dość szybko, lekko podirytowana zniecierpliwieniem klienta. Nie mając już jednak wyboru poszukała w odpowiedniej szufladzie komody czystej bielizny, którą zaraz na siebie wsunęła. A potem poszła do łazienki; tam wykonała poranną toaletę. Wychodząc z pomieszczenia zagarnęła zgubione tutaj wczoraj części garderoby Leo i z wesołym uśmiechem wkroczyła do salonu by wręczyć mu znalezione części jego ubrania. A potem odrzucając ciągle zmierzwione włosy na plecy ruszyła do opuszczenia pokoju; w drzwiach jednak zatrzymała się i obróciła na moment w stronę szatyna.
    - Zdążysz napić się kawy? - Spytała unosząc lekko brew, a potem nie czekając na odpowiedzieć skierowała swoje kroki, nieco przyśpieszone, bo mimo wszystko czas ją gonił, do kuchni gdzie nastawiła ekspres. A potem zagryzając wargi zatrzymała się przy szafce nie mając pojęcia czy wyjąć jedną czy dwie filiżanki. Ostateczne postawiła na dwie, mając nadzieje, że jednak Leo ma jeszcze choć odrobinę czasu. Zdawała sobie jednak sprawę, że zapewne ma go jeszcze mniej od niej, bo pewnie chce jeszcze i musi podjechać do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  96. Uśmiechnęła się nikle dostrzegając w drzwiach znajomą sylwetkę. Cieszyła się, że jednak postanowił wygospodarować choć trochę czasu by napić się z nią porannej kawy. Wsłuchiwała się w cichy pomruk ekspresu aż doczekała się wreszcie nieco głośniejszego dźwięku oznajmiającego, że kawa jest już gotowa. Nalała jej do filiżanek, a potem jedną z nich wręczyła szatynowi. Skąd wiedziała jaką lubi? Odpowiedź wcale nie była taka trudna; pracowali w jednym budynku i korzystali z tej samej kawiarni. Kiedyś w pośpiechu porwała nieodpowiednią kawę i pewnie gdyby nie fakt, że kubki zawsze są podpisywane imieniem, nawet nie zauważyłaby, że to nie jej napój. A czyj był? No właśnie Leo. Skąd miała pewność, że to właśnie chodziło o Leo Rougha? Nie miała, ale intuicja podpowiedziała jej, że zrządzenie losu dało jej poznać jaką kawę pija, wtedy jeszcze tylko kochanek, teraz już też hm, jej chłopak. I dzisiaj miała okazję wykorzystać tę wiedzę.
    Słysząc jego pytanie westchnęła cicho.
    - Nie. Chyba. - Mruknęła, po czy upiła łyk kawy. - Natrętny, irytujący klient, który nie ma za grosz cierpliwości i myśli że wszystko da się zrobić w mgnieniu oka, a ja stawię się przy nim gdy tylko pstryknie palcami. - Dodała ewidentnie niezadowolona, wręcz zła. Ale nic nie mogła poradzić, że ten człowiek doprowadzał ją do szału! - A u Ciebie? Jakieś problemy? - Odpiła pytanie już zwyczajnym tonem, znów wyginając usta w uśmiechu. A potem niemal się roześmiała. Nawet nie zapytała jak minęła mu podróż, jak udał się służbowy wyjazd i czy wszystko poszło zgodnie z planem. I teraz owe pytania nadrobiła.

    OdpowiedzUsuń
  97. Skinęła jedynie głową słysząc jego krótką odpowiedź. Cieszyła się, że to jednak nic poważnego, bo podobnie jak on nie chciała by miał jakiekolwiek problemy w pracy. Sądziła jednak, że powinien dostać trochę wytchnienia od wiru sesji i zdjęć, w końcu nie wątpiła w to, że wykonał podczas wyjazdu masę dobrej roboty. Należał mu się odpoczynek i zapewne jego szefowa też o tym wiedziała. Miał prawko przykładowo.. zaspać, wykończony po podróży, więc szczerze wierzyła, że wybaczy mu i przymknie oko na jego dzisiejsze spóźnienie.
    Westchnęła jednak cicho słysząc znów dźwięk jego telefonu; oznaczało to, że nie poświęci jej już więcej uwagi, że nie usłyszy odpowiedzi na zadane przed chwilą pytania. Gdy on odczytywał sms'a ona w tym czasie zdążyła upić kolejne dwa łyki gorzkiej, czarnej kawy. Wzrok ciągle utkwiony miała w nim, a na ustach wykwitł jej uśmiech, gdy przybliżył się do niej. Na pierwszą część zdania które wypowiedział zareagowała energicznym skinieniem głowy, na drugie natomiast skrzywiła się nieznacznie; wczoraj sprawił i dziś rano zapomniała kompletnie o rozciętej wardze, nie zwracała uwagi na ból, nieprzyjemne mrowienie w miejscu ranki. Nie miała jednak zamiaru narzekać, w końcu były to upojne chwilę, warte tego nieprzyjemnego uczucia jakim było pieczenie. Nawet miała już powiedzieć, że to nic takiego, że nie ma się czym przejmować, gdy nagle, po raz drugi usłyszała z jego warg, by na siebie uważała. Słowa chwyciły ją za serce, ścisnęły gardło; poczuła się cholernie wyjątkowo z myślą, że mężczyzna stojący tuż obok niej najnormalniej w świecie się o nią martwi. Zdołała więc wykrztusić tylko zapewnienie, że będzie, nim znów on się odezwał tym razem jedynie dziękując za kawę i za wszystko, jak to ująć. I po raz kolejny nim zdążyła jakkolwiek zareagować, powiedzieć, że nie ma za co, on pocałował ją ciepło i zniknął. Andro tkwiła jeszcze chwilę oparta o blat szafki, wpatrując się w drzwi; drgnęła dopiero gdy dotarł do niej trzask zatrzaskiwanych drzwi frontowych. Wtedy dopiero odstawiła filiżankę, na dnie której majaczyła reszta niedopitej kawy. Ona sama nagle nieopisanie szczęśliwa ruszyła niemal w podskokach do sypialni by wreszcie kompletnie się ubrać i pojechać do pracy. A w głowie brzęczała jej jedyna myśl "jemu na mnie zależy, on się o mnie martwi!".

    OdpowiedzUsuń
  98. Wspaniale spędzony wieczór i poranek pomógł jej przeżyć jakoś ten dzień. Naładowana pozytywną energią ruszyła do pracy gotowa stawić czoła natrętnym klientom i trudnym zleceniom jak nigdy wcześniej. A to za sprawą mężczyzny który wprawił ją w szampański nastrój. Była spokojna podczas rozmowy z człowiekiem, który rano do niej wydzwaniał. Współpracownik zaczął dopytywać się czy dobrze się czuje, czy wszystko w porządku, bo nie wygląda i nie zachowuje się jak zawsze. Ona odpowiedziała tylko pogodnym uśmiechem wciąż i wciąż odtwarzając wspomnienia, które slajdami przesuwały się przed jej oczyma. Miała wrażenie jakby naćpała się szczęściem. Podobał jej się ten stan; świat wydawał się prostszy, ludzie mniej uciążliwy, a sprawy i kłopoty banalne w rozwiązaniu.
    Mimo to, nie zapomniała o swoich obowiązkach; zajmowała się nowymi klientami, zleceniami. Ciągle korciło ją by sięgnąć po telefon i zadzwonić do Leo, by chociaż usłyszeć jego głos i umówić się na kolejne spotkanie. Ale gdy miała czas dopadały ją obawy, czy on na pewno tego chce, może będzie zły że mu przeszkodziła? Te same myśli dręczyły ją gdy zmęczona po pełnym roboty dniu wróciła wreszcie do domu. Z kubkiem gorącej herbaty z cytryną w wygodnym stroju, rozłożona na kanapie wpatrywała się w numer Leo, a jej kciuk wisiał nad zieloną słuchawką. Parę razy nawet ją nacisnęła jednak równie szybko się rozłączała, tak że nie padł ani jeden sygnał. Ostatecznie doszła do wniosku, że jeżeli będzie chciał to sam zadzwoni prawda? Nie pomyślała, że i jego mogą dręczyć te same obawy, te same pobudki dla których nie odważył się zadzwonić. A potem jak zwykle poszła pobiegać, ciągle trzymając komórkę blisko siebie; przez głowę przemknęła jej myśl, że może przyjedzie bez zapowiedzi więc zaraz wróciła. Nikogo nie było. Wzięła więc prysznic, dokończyła wieczorną toaletę i z telefonem obok głowy zasnęła znów wspominając upojne chwilę spędzone z Leo, jego troskę, czułe gesty. Wszystko.
    Obudziła się jeszcze przed budzikiem. Zaskakująco wypoczęta niemal od razu wstała i poszła do łazienki by się umyć. Przez cały czas towarzyszyło jej dziwnie uczucie, że czegoś jej brakuje. A raczej kogoś. To dziwnie, bo przecież spędziła z Leo tylko jedną całą noc, tylko jeden poranek a już tęskniła za jego obecnością. Nic nie mogła jednak na to poradzić, że nie było go tuż obok, może gdyby jednak wczoraj do niego zadzwoniła.. Ale teraz mogła jedynie pluć sobie w brodę, że tego nie uczyniła. Musiała jednak wziąć się w garść i kontynuować swój poranny rytuał. Nastawiła ekspres, po czym pomknęła w stronę sypialni. Ubrała się w wygodny dres bo zaraz miała iść przecież biegać! Wcześniej jednak kawa. W drodze do kuchni stanęła jeszcze przed dużym lustrem; związała włosy w wysoki kucyk i już miała ruszyć w stronę pomieszczenia z którego dochodził aromatyczny zapach kawy, gdy nagle ktoś zadzwonił do jej drzwi. Uniosła zaskoczona brwi; bardzo rzadko miewała o tej porze gości. I zaraz skuliła się w sobie, bo pomyślała, że może to ten natrętny klient, w końcu wczoraj groził jej że jeśli jeszcze raz się spóźni dowie się gdzie mieszka i osobiście wyciągnie ją z łózka. Ale przecież żartował, prawda? Mimo to zawahała się, otwierać, czy nie? A potem w głowie zrodziła się jej myśl, jak jej się wydawało, dość absurdalna, że to może Leo. Szybko jednak doszła do wniosku, że robi sobie tylko głupie nadzieje.. I może dlatego właśnie, gdy wreszcie otworzyła drzwi stanęła jak wryta, a potem jak głupek wyciągnęła przed siebie dłoń, jakby chciała go dotknąć i sprawdzić czy aby czasem nie śni. Otrząsnęła się; pewnie wyglądała w tym momencie idiotycznie! I zaraz na jej ustach pojawił się wariacki uśmiech, a ona mając gdzieś czy uzna ją za szaloną czy nie, rzuciła mu się na szyję zaraz wpijając się w jego usta.

    OdpowiedzUsuń
  99. Po chwili dotarło do niej, że nie ma się co wstydzić swojego nagłego, entuzjastycznego odruchu, bo w końcu skoro się tu zjawił też za nią tęsknił, też nie mógł doczekać się kolejnego spotkania. I dopiero gdy odsunął się od niej i wskazał na buty podpowiedział jej co nie zgadzało jej się w jego wyglądzie. A chodziło o strój. Luźny, wygodny, dresowy. Bo w końcu uśmiech, wesołe, szczęśliwe iskierki w jego oczach nie był już czymś aż tak nowym, ale jednak ciągle zaskakującym i sprawiającym, że jego widok zapierał dech w piersi. Ale to do niego pasowało; uwielbiała tego człowieka z radosnym grymasem na twarzy.
    Uniosła więc brwi zaskoczona jedynie jego sportowym strojem, a potem uśmiechnęła się wesoło.
    - Naprawdę chcesz ze mną biega? - Zapytała nie przestając spoglądać na niego rozjaśnionymi od szczęścia oczyma, a radosny grymas nie znikał jej z ust. Pomyślała jak bardzo się dla niej postarał; porzucił elegancie stroje tylko po to by podzielić się z nią jej pasją, chociaż wiedział, że nie będzie to takie łatwe. Andro zdawała sobie sprawę, że jego zaniedbana kondycja i życie wypełnione papierosami nie pomoże mu na nią nadążyć. Ale przecież to nie był problem, bo Andromeda była gotowa wlec się w jego tępię, a ostatecznie nawet jedynie przespacerować w jego towarzystwie, gdy nie da rady biec dalej. W końcu liczyło się tylko, że jest przy niej i niczego więcej nie było jej do szczęścia potrzebne. Doceniała jego poświęcenie.
    Chwyciła go za dłoń i pociągnęła do mieszkania, nie mogli przecież tak tkwić na klatce schodowej, zwłaszcza, że nieprzyjemny chłód muskał jej stopy, okryte jedynie cienkim materiałem krótkich skarpetek. Zamknęła drzwi wprowadzając go nieco głębiej do pomieszczenia, jednak nie zbyt głęboko bo oszalała z radości zignorowała poranną kawę wiedząc, że będzie jeszcze miała czas ją wypić po bieganiu. Założyła więc jedynie swoje niezwykle wygodne, acz nieco już zbiegane, adidasy i mogła wychodzić.
    - Jesteś pewien, że chcesz? - Zapytała chwytając go znów za dłoń.

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie protestowała, gdy pociągnął ją w stronę windy. Osobiście chciała zbiec po schodach i potraktować to jako początek rozgrzewki. Ta myśl jednak szybko opuściła jej głowę, gdy Leo niespodziewanie zasypał ją pytaniami. Starała się je wszystkie spamiętać, potakując lekko głową. Gdy wreszcie zadał to ostatnie, chyba najbardziej go nurtujące ona jeszcze chwilę stała wpatrując się w niego, jakby zastanawiała się czy na tym kończy się lista jego pytań. Gdy dotarło do niej, że tak, zaraz przypomniała sobie pierwsze z nich. I zaczęła mu opowiadać, że wczorajszy dzień chociaż niezwykle pracowity był również niezwykle przyjemny (uśmiechała się przy tym tak wesoło i zerkała na niego radośnie, że nie miała wątpliwości, że Leo zrozumie dzięki komu chodziła naładowana pozytywną energią). Całe trzy tygodnie trudno było streścić w paru zdaniach, więc ta opowieść zajęła jej nieco więcej czasu niż poprzednia; urwała dopiero, gdy doszła do wniosku, że go pewnie niesamowicie zanudza opowiadając mu już kolejną jakąś dziwną, niby to zabawną historię ze swojego dnia. Dlatego przeszła do następnego pytania; tutaj znów znacznie się ożywiła informując go, że praktycznie bez niczyjej pomocy udało jej się przedrzeć i zdobyć zaufanie odpowiednich ludzi,a tym samym zdobyć odpowiednie dowody i nagrania świadczące przeciwko nim. Na sam koniec streściła mu jak doszło do owego rozcięcia na jej wardze. W sumie czuła się trochę zażenowana prostotą tego wydarzenia.
    - To naprawdę nic takiego. - Mruknęła odruchowo przejeżdżając opuszką palca po rozcięciu. - Kolega z pracy ma słabe nerwy, tak jak nasz stary klient, który miał do niego jakieś zażalenia. Nie wytrzymali i wszczęli bójkę na parkingu. Wiesz, próbowałam ich jakoś uspokoić, rozdzielić, a skończyło się na tym, że to ja oberwałam. - Zakończyła marszcząc lekko nos; dopiero teraz uświadomiła sobie, że już od dawna są na zewnątrz i powoli wędrują chodnikiem. Przez myśl przemknęło jej, że może Leo specjalnie ją zagadał by uniknąć porannego joggingu, albo liczył, że swoją ciągłą paplaniną zmęczy się i będzie miał łatwiej. Oj, nie ma tak prosto! Zaśmiała się wesoło, a potem zatrzymała i wspięła na palce by dosięgnąć jego ust.
    - Mówiłam, że to nic strasznego. - Dodała dla zwieńczenia wcześniejszych słów, choć nie ukrywała swojego zadowolenia, że się o nią troszczy.

    [miałam w planach wymyślić ciekawszą historię dla tego rozcięcia wargi, ale potem sobie przypomniała, że gdzieś już pisałam o tej bójce, więc tego się trzymałam xd]

    OdpowiedzUsuń
  101. Gdyby ktoś kiedyś powiedział jej, że Leo Rough potrafi się zaśmiać szczerze i wesoło pewnie popukałaby danemu człowiekowi w czoło i jedynie pokręciłaby głową z niedowierzaniem. Nie uwierzyłaby. A teraz, sama na własne oczy widziała pogodny uśmiech na jego wargach, słyszała jego przyjemny rechot, który zapierał jej dech w piersi, bo dla niej był to najwspanialszy dźwięk pod słońcem. Więc nie tyle wystartowała z kilkuminutowym opóźnieniem zaskoczona jego reakcją, jego nagłym biegiem, a po prostu zachwyt odebrał jej zdolność ruchu. Szybko jednak otrząsnęła się i śmiejąc się głośno rzuciła się za nim biegiem i chociaż w życiu by mu tego nie powiedziała dawała mu fory, by nie dopaść go tak od razu. W końcu ona biegała już dobre klika lat i co najważniejsze w przeciwieństwie do niego, nie paliła; nie tylko jej mięśnie były wytrzymałe ale także płuca, które miały zdecydowanie większą pojemność niż jego. Więc ostatecznie dopadła go uśmiechając się jak szalona.
    - Mam Cię! - Krzyknęła dumna z siebie, kąsnęła go ze śmiechem w szyje, a potem odsunęła się od niego, nie dając zamknąć mu się w klatce ramion. - Jak mnie złapiesz.. To dostaniesz nagrodę. - Mruknęła patrząc na niego figlarnie, powoli idąc tyłem. Mała zachęta do wysiłku mu nie zaszkodzi, prawda? I nim zdążył choćby mrugnąć, ona już obracała się na pięcie i po chwili biegła przed siebie jedną z alejek.

    OdpowiedzUsuń
  102. Nie oglądała się za siebie, wiedząc, że Leo tak łatwo nie odpuści zwłaszcza skuszony obietnicą nagrody. Dobrze wiedział ile jest mu w stanie dać, a niejednokrotnie już przekroczyła jego wyobrażenia. Nawet nie świadomie biegła nieco wolniej niż zwykle po prostu chcąc by ją złapał. Nie sądziła jednak, że nastąpi to aż tak szybko, a tym bardzie nie spodziewała się, że starczy mu sił na to co potem z nią wyczyniał. Pisnęła jak oszalała, gdy nagle jej stopy straciły grunt pod nogami, a jedynym co ratowało ją przed upadkiem, były silne ramiona mężczyzny. Uśmiechała się szeroko, śmiała i teatralnym tonem rozkazywała by postawił ją na ziemi, a gdy wreszcie to zrobił znów zachichotała tym razem ani myśląc by znów uciekać.
    Przekręciła rozbawiona oczyma słysząc jak domaga się nagrody, więc nie zważając na fakt, że mężczyzna wciąż ledwo łapie oddech, zatkała mu usta namiętnym, gorącym pocałunkiem. Miała gdzieś czy ktoś się na nich gapi czy nie. A po jakimś czasie odsunęła się od niego z figlarnym uśmiechem na wargach.
    - Jak chcesz ciąg dalszy to musimy wrócić do mnie.. - Wymruczała wprost do jego ucha, aksamitnym kuszącym tonem, takim jaki dobrze znał, pobudzającym zmysły i ciało.

    OdpowiedzUsuń
  103. Myślami już była już w mieszkaniu. Z zadowoleniem myślała co będzie się w nim działo; cieszyła się, że zdecydował się jeszcze zmusić do wysiłku, bo oznaczało to tylko, że jemu też śpieszy się by znaleźć się w jej apartamentowcu jak najszybciej i otrzymać dalszą cześć nagrody. Dlatego tak bardzo zaskoczyło ją to co wydarzyło się na parkingu. Z uniesiono wysokimi brwiami, osłupiała z szoku śledziła jego oddalającą się sylwetkę, która zaraz zniknęła w samochodzie. Starała zrozumieć co się właśnie stało.. ale skąd miała wiedzieć? Kto do niego zadzwonił? Co się stało? Na żadne z tych pytań nie znała odpowiedzi, bo w końcu odszedł bez słowa tłumaczenia. I poczuła się dziwnie.. pusta. Stała tak jeszcze chwilę jakby próbując się otrząsnąć i wrócić do normalnego rytmu. Tłumaczyła sobie, że to pewnie praca, że to coś pilnego, że jak się potem spotkają powie jej dlaczego zostawił ją tak nagle.
    I tak pocieszając samą siebie, wróciła do mieszkania by wziąć prysznic, wypić wreszcie kawę i pojechać do pracy. A komórka towarzyszyła jej w każdej, nawet najmniejszej czynności; nie rozstawała się z nią jakby liczyła, że telefon zaraz rozbrzęczy się, a na wyświetlaczu zobaczy Jego imię.

    OdpowiedzUsuń
  104. Martwiła się. Najnormalniej w świecie się martwiła. O niego, o to co się z nim dzieje. Dawniej nawet nie zwróciłaby uwagi, że nie odzywa się już któryś dzień, pomyślałaby że po prostu ma swoje sprawy, zajęcia, parce. Ale teraz było inaczej. Teraz wiedziała, że nie zniknąłby bez powodu tak bez słowa. A w tymże przekonaniu utwierdziła ją ta cała akcja przed budynkiem w którym mieszkała, po porannym joggingu. Dzwoniła, zaglądała do jego biura, ale nigdzie nie mogła go dopaść; raz trafiła na Samarę, jego szefową i zaczęła dopytywać się, gdzie podziewa się Leo, ta jednak gładko ją spławiła, zostawiając Andromedę z nieodpartym wrażeniem, że wie coś więcej niż jej powiedziała.
    I któregoś dnia nie wytrzymała. Pojechała do niego pod jego apartamentowiec i tym razem nie stchórzyła i wyjechała windą na odpowiednie piętro. W końcu należały jej się jakieś wyjaśnienia, zwłaszcza po tym co ostatnio między nimi się działo. Chyba zdawał sobie sprawę, że martwi się o niego, stara się z nim jakoś skontaktować. Doszła do wniosku, że najwyżej ją wyrzuci, odepchnie.. Choć na samą myśl o tym przeszedł ją niemiły dreszcz. I zaraz pomyślała, że nie może jej tak potraktować po tym co ich połączyło. Bo miała nadzieje, że to wszystko było szczere, że niczego sobie nie uroiła. Dlatego śmiało nacisnęła dzwonek; otworzył zaskakująco szybko, jakby się kogoś spodziewał. Ale jego reakcja na jej widok powiedziała jasno, że to nie jej oczekiwał. Westchnęła cicho; zaskakująco ją to ubodło. Zignorowała jednak nieprzyjemne wywrotki w brzuchu i wbiła w niego nieodgadnione spojrzenie. A wewnątrz troska mieszkała się z niezadowoleniem, no bo.. Myślała, że jednak jest kimś ważnym, kimś komu należą się wyjaśnienia. A on? On nawet nie zaprosił ją do środka, nie przywitał się. Zaczęła zastanawiać się od czego zacząć.
    - Nie przywitasz się? - Spytała w ten swój typowy, oschły sposób krzyżując ręce na wysokości piersi. Wbiła w niego świdrujący wzrok, a potem znów westchnęła. - Leo, spójrz na mnie. Co się dzieje? - Zapytała już miększym tonem, próbując podłapać jego spojrzenie. Zrobiła krok do przodu, ale zaraz znów stanęła zrezygnowana, bo on ani drgnął.

    OdpowiedzUsuń
  105. Wzięła głęboki wdech by zachować względny spokój, w końcu nie miała zamiaru złościć się na niego, tylko dowiedzieć się co się dzieje, czy może mu jakoś pomóc. Martwiła się, ale jego zachowanie doprowadzało ją do szaleństwa. I coraz bardziej dotykał ją fakt, że w tym momencie zachowuje się jakby była pierwszą lepszą kobietą, której nie należy się ani słówko wyjaśnienia. Cóż, ona uważała inaczej. W końcu miała wrażenie, że po ostatnich dniach, gdy ewidentnie pokazali, że zależy im na sobie wzajemnie powinien choćby spróbować powiedzieć dlaczego zniknął bez słowa. Bo szczerze? Gdyby nie ten dziwny telefon, który przy niej odebrał pomyślałaby, że chodzi o nią. Że zwiał przed nią, bo zrobiła coś nie tak, albo najnormalniej w świecie mu się znudziła. A może tak było, a ten telefon był tylko wymówką? Ogarnęła ją fala wątpliwości, która odzwierciedliła się w niespokojnym przeczesaniu włosów i przestąpieniu z nogi na nogę, czemu towarzyszyło głuche postukiwanie jej obcasów echem rozchodzące się po opustoszałej klatce schodowej.
    A potem bez ostrzeżenia wetknęła botka pomiędzy niewielką szparkę w drzwiach, a dłoń oparła na drzwiach chcąc go powstrzymać przed zatrzaśnięciem jej drzwi przed nosem. Pochyliła się równocześnie w jego stronę i wbiła w niego świdrujące spojrzenie.
    - Znikasz na parę dni bez słowa. Nie odbierasz telefonów, nie przychodzisz do pracy. I myślisz, że spławisz mnie głupim gadaniem, że wszystko w porządku? Wiesz, myślałam, że mnie znasz trochę lepiej. - Mruknęła niebezpiecznie cichym tonem. Naprawdę zdawała sobie sprawę, że może jej nie ufać aż na tyle by uzewnętrzniać się przed nią. Idealnie zdawała sobie sprawę, że ma jakieś swoje tajemnice podobnie jak i ona jeszcze je miała. Ale gdy nagle zaczynał zachowywać się tak dziwnie.. Chyba należały jej się jakieś wyjaśnienia, czyż nie? Sam przecież by ich oczekiwał gdyby zamienili się rolami. - Naprawdę nie zamierzasz mi chociaż spróbować wyjaśnić co się dzieje?.. - Urwała, bo na końcu języka miała już słowa "martwię się", ale odpuściła, bo chyba tego akurat nie musiała mu mówić. A potem jak wróciła do swojej poprzedniej pozycji i odległości tak nagle jak przedtem ją zmieniła. Zmrużyła oczy; dawała mu możliwość, albo spróbuje jej wyjaśnić co się dzieje, albo znów zniknie bez słowa, tyle tylko, że jeśli wybierze drugi wariant to raczej nie będzie miał czego u niej szukać. No bo co, zamierzał za parę dni zjawić się u niej jakby nigdy nic i udawać, że wszystko jest w porządku, jak dawniej?

    OdpowiedzUsuń
  106. Wstrzymywała oddech, czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony. Jej myśli pędziły z szybkością światła; zastanawiała się co zrobi, co wybierze - ją, czy swoją tajemnicę? Zrobiło jej się nawet przeraźliwie smutno, gdy pomyślała, że mężczyzna nie jest jej w stanie zaufać, choćby w najmniejszym stopniu. Że woli utracić to co udało im się stworzyć przez ostatnie dni na rzecz.. No właśnie, czego? Co było aż tak ważne, co sprawiło, że zniknął bez słowa zarówno z jej życia jak i z życia firmy? Bo musiało być to coś ważnego, prawda? W końcu jeszcze parę dni temu potrafił przyjechać do niej z samego rana tylko po to by z nią pobiegać, udowodnić jej, że jest w stanie dzielić jej pasje, a teraz? Co się działo teraz?!
    I wtem do jej uszu dotarł cienki pisk, potem dźwięk tłuczonego szkła, a potem znów pisk tym razem jeszcze głośniejszy i jeszcze bardziej przerażający. Zadrżała zdziwiona faktem, że te dziwne odgłosy dochodzą z głębi mieszkania Leo. Przeniosła na niego pytające, zdumione spojrzenie chociaż nie spodziewała się uzyskać jakiejkolwiek odpowiedzi. Mimo zdziwienia i nagłego zagubienia w całej tej sytuacji zauważyła błysk paniki w oczach szatyna, a potem to nieme wahanie kogo wybrać. Przygotowywała się na moment, w którym zdecyduje się zatrzasnąć przed nią drzwi; ale nie, on jedynie otworzył je szerzej jakby zapraszał ją do środka, a potem pobiegł w głąb mieszkania na ratunek temu piskliwemu głosikowi. A Andro? Stała wciąż na klatce schodowej nagle wahając się czy w ogóle wchodzić do środka. Przyłapała się na tym, że zastanawia się czy jest gotowa i czy w ogóle chce pakować się w takie coś. Dotarło do niej, że tak, jeśli jest do związane z Leo, więc już nieco śmielej przekroczyła próg, zamknęła za sobą drzwi, a potem ruszyła korytarzem mijając znajome-nieznajome pomieszczenia aż w końcu trafiła do odpowiedniego. Do tego w którym rozgrywała się dla niej ta dziwna, zaskakująca, wręcz nierealna scenka, która sprawiła, że z początku stanęła jak wyryta, a potem bezwiednie zrobiła krok do tyłu, a jej rozbiegane spojrzenie wbiło się w.. no właśnie, kogo? Kim ona była?

    OdpowiedzUsuń
  107. Dopiero, gdy Leo posadził dziewczynkę na łóżku, włączył jej bajkę do Andro dotarło co tak naprawdę sprawiło, że nie potrafiła wydobyć z siebie słowa, że nie potrafiła nawet drgnąć. Działa jak automat, robiąc mu tylko przejście w drzwiach, gdy szedł z blondynką na rękach do łazienki by opatrzyć ranę na jej małej dłoni. Nie, nie chodziło o uderzające podobieństwo, które mimo wszystko Andromeda i tak zarejestrowała i zaraz zaczęła snuć domysły, ale o siniaki zdobiące jej twarz, chude ramiona.. Myśl skąd one znalazły się na jej ciałku sprawiło, że kobiecie zabrakło tchu w piersi; znów cofnęła się o krok, a na pytanie Leo, które ledwo zarejestrowała tylko skinęła głową.
    Brutalne wspomnienia z dzieciństwa powróciły do niej ze zdwojoną siłą, bo wykorzystały jej chwilę nieuwagi i wymknęły się z klatki w której je zamknęła. Makabryczne obrazy przewijały jej się przed oczyma, w uszach zaczęło szumieć od przerażających dźwięków; krzyków, wrzasków, uderzeń. Drżąc nagle, osunęła się po korytarzowej ścianie; przycisnęła dłonie do skroni chcąc znów pozbyć się wspomnień, uwięzić je, upchnąć w zakamarku umysłu by już nigdy nie ujrzały światła dziennego. Ale to wcale nie było takie proste; pomogła jej jednak myśl, że gdzieś tutaj kręci się Leo - nie chciała by widział ją w takim stanie. O niczym nie musiał wiedzieć. To on miał się teraz tłumaczyć nie ona. Dlatego kilka głębszych oddechów sprawiło, że jakoś się z tym uporała. Dała radę wstać, pozbyć się wszelkich emocji z twarzy. Przyłapała się na tym, że zerka do pokoju by sprawdzić czy dziewczynka nadal grzecznie ogląda bajkę i słucha zakazu Leo by nie schodzić z łóżka.
    A potem znów powróciło to uczucie zagubienia; kim ona była? Dlaczego Leo tak ją ukrywa? Co tu się w ogóle do cholery działo? Chciała poznać choćby jedną odpowiedź na dręczące ją milion pytań i obaw.

    [u mnie też, także spoko ;p]

    OdpowiedzUsuń
  108. Znów ze znajomą uwagą obserwowała jak Leo zmienia dziewczynce zaplamioną sukienkę na czystą i świeżą. Był przy niej inny.. Zadziwiająco opiekuńczy, troskliwy, delikatny, łagodny. Zastanawiała się czy i ona by potrafiła tak świetnie zająć się małym dzieckiem. Z goryczą pomyślała, że nie. Nie miała raczej kontaktu z brzdącami. Poza tym trochę ją przerażały.. Sama nie wiedziała jakie bardziej; niemowlaki, które krzyczą, a człowiek nie ma pojęcia z jakiego powodu czy dzieci w takim wieku jak ta dziewczynka radośnie skacząca po łóżku na co dzień pewnie zadająca mnóstwo pytań. Z dziwnym bólem pomyślała, że nie nadawałaby się na matkę, chociaż gdy się głębiej na tym zastanowiła to może jednak lubiła dzieciaki, może nie byłaby taką złą mamą? I w ogóle dlaczego ona o tym teraz myślała?!
    Uśmiechnęła się ciepło, niemal wbrew sobie widząc jak mała blondyneczka co chwila na nią zerka. Ally. Przynajmniej już wiedziała jak się nazywa. "Kim jesteś, Ally?" zapytała się w myślach teraz kątem oka obserwując Leo, który również postanowił się przebrać. A gdy wreszcie stanął przed nią najwidoczniej gotowy wyjaśnić wreszcie to całą niezrozumiałą dla niej sytuacje, westchnęła cicho po czym zagryzła wargę i ruszyła za nim do salonu znów postukując swoimi botkami. Pamiętała kiedy ostatni raz czuła taki mętlik w głowie - gdy zastanawiała się co czuje do tego mężczyzny teraz stojącego przy barku w pokoju. Ona sama opadła na kanapę, założyła nogę na nogę i wbiła w niego spojrzenie opanowane, spokojne, wręcz chłodne i zdystansowane. A to wszystko było przeciwieństwem tego co działo się z nią w środku, bo wewnątrz niej szalała burza emocji, obaw, podejrzeń.
    Słysząc pytanie uniosła brew; no tak, mogła przewidzieć że będzie odwlekał wyjaśnienia najdłużej jak to się da. Z początku chciała powiedzieć, żeby się nie kłopotał, w końcu i tak ma wiele obowiązku, ale potem dotarło o niej, że ma sucho w buzi, więc łyk wody by jej nie zaszkodził. Oblizała więc wargi, a potem poprosiła o szklankę wody lekko ochrypłym od nadmiaru wrażeń głosem; w planach miała poprosić o herbatę, jakby na przekór, bo był to jedyny napój którego jej nie zaproponował. Zrezygnowała jednak z tej dzieciniady, dobrze wiedząc, że najbardziej przydałby jej się teraz mocny, porządny drink.

    [No mówię Ci rób jak uważasz, córka też może być xd]

    OdpowiedzUsuń
  109. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  110. W momencie gdy Leo opuścił salon by przygotować dla niej, dla nich, po szklance wody, w niej samej odezwała się nagła chęć ucieczki. Zerwała się na równe nogi; w jej głowie tłukła się już tylko ta jedna myśl, że to jego córka, a on teraz zacznie się głupio tłumaczyć. Nie, nie miała na to ochoty tego słuchać. Bo przecież gdyby tutaj dzisiaj nie przyszła nawet nie dowiedziałaby się o jej istnieniu. Bo zamierzał jej powiedzieć? A potem pokręciła głową z niedowierzaniem, że tak szybko wyciągnęła wniosek i przerażona nim jak tchórz chciała wymknąć się po cichu i zniknąć. Powinna dać mu szanse wyjaśnić, prawda? Więc słysząc zbliżające się kroki opadła z powrotem na kanapę i zmarła w tej samej pozycji co wcześniej.
    Niemal od razu porwała w dłonie szklankę z wodą i upiła z niej niewielki łyk z lubością przyjmując chłód rozlewający się w buzi, przełyku niwelujący nieprzyjemną suchotę i swego rodzaju pieczenie. Oczekując na powrót Leo, bawiła się szklanką, obracając ją w palach, sunąc opuszką po zroszonym kropelkami wody szkle, próbując zebrać rozszalałe myśli. A potem poczuła smakowity zapach pizzy, choć sama skrzywiła się nieznacznie. W tym momencie na myśl o jedzeniu robiło jej się niedobrze, więc zignorowała słowa mężczyzny by się poczęstowała jedzeniem. Nie miała ochoty.
    W przeciwieństwie do niego, ona nie patrzyła w jego stronę. Wzrok utkwiła w szklance, która aktualnie stała znów na stoliku. Twarz tak jak poprzednio miała chłodną, obojętną; drgnęła dopiero słysząc jego głos, ale spojrzenie podniosła, gdy padło słowo "siostra". Zacisnęła usta w wąską linie i jedynie skinęła krótką głową, zresztą i tak nie dał jej szansy by odezwała się choćby słówkiem. Poczuła ulgę, że jej podejrzenie okazało się bezpodstawne. Ucieszyła się, że jednak dała mu szansę się wytłumaczyć.
    Nie rozumiała jednego, dlaczego robił z tego taką wielką tajemnicę? Czego się bał, czego wstydził? Dlaczego znów chował się za obojętną maską? Spławiał ją głupim "nie musisz tego słuchać". A wszystko zakończył pytaniem, które jasno powiedziało jej, że powinna już sobie pójść.
    - Jasne. Nikomu nie powiem. - Odparła, bo przecież nie zamierzała zdradzać jego hm, tajemnicy. I zaraz podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia z salonu jakby wcale nie chciała poznać tej historii. Bo chyba podświadomie nie chciała, bojąc się, że to co może usłyszeć znów wyrwie wspomnienia ze szczelnej klatki, którą budowała tak wiele lat. Zadrżała, gdy jednej z obrazów niepożądanych obrazów przemknął jej przed oczyma.
    I wtedy postanowiła, że nie może tak po prostu wyjść. Nie, gdy dręczy ją to jedno pytanie.
    - Czy ktoś się nad nią znęca? - Zapytała zwyczajny, neutralnym tonem, twarz też miała spokojną, ale znów zdradziło ją nerwowe przeczesanie rozpuszczonych, ciemnych włosów.

    OdpowiedzUsuń
  111. Z jej ust wyrwało się drżące westchnienie, gdy uzyskała odpowiedź jakiej się spodziewała. Ale fakt, że przewidziała to krótkie, gestykulacyjne "tak", dało jej możliwość przygotowania się, upewnienia się, że nic nie wymknie się ze szczelnej klatki, że zawiasy nie puszczą, że wszystko pozostanie na swoim miejscu. Chociaż szczerze wolałaby usłyszeć, że ta mała, urocza dziewczynka nie doświadcza tego koszmaru..
    Walczyła ze samą sobą. Nie chciała wychodzić, zostawiać Leo samego z tym wszystkim, chciała mu pomóc. Powstrzymywał ją jednak strach przed samą sobą, przed cholernymi wspomnieniami; bała się, że znów wszystko wyrwie się spod kontroli tak jak wtedy na korytarzu, a nie chciała by ktokolwiek ją taką oglądał. Drżącą, bezradną, przerażoną. Ale pokonała swoje słabości, zwyciężyła chęć bycia przy Leo i wsparcia go w trudnych chwilach. Nie, nie mogła go zostawić teraz samego. Starając się zachować spokój, przestąpiła z nogi na nogę, a potem wręcz nieśmiało wróciła na kanapę. Nie zajęła jednak swojego poprzedniego miejsca, usadowiła się blisko Leo porzucając swoją chłodną maskę obojętności, zostawiając jedynie tą opanowaną, spokojną, która miała jej samej walczyć z potworami przeszłości.
    Jej ręka drgnęła jakby chciała go dotknąć; ostatecznie opadła na kanapę tuż pomiędzy jej a jego udem.
    - Mogę jakoś pomóc? - Zapytała szeptem patrząc na niego spojrzeniem, które mówiło, że naprawdę chce jakoś go wesprzeć, tylko jeszcze nie ma pojęcia jak. Wiedziała jednak od czego muszą zacząć. - Opowiedz mi wszystko, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  112. Słuchała go z uwagą, potakując głową. Nie powiedziała ani słówka, po prostu była. Skupiła się na tym co mówił sama nie dopuszczając do siebie swoich wspomnień. Obudziło się w niej też lekkie zdziwienie, bo znów okazało się, że podobni są do siebie nie tylko w charakterach, pasjach, ale też.. w historii. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo jest mu ciężko mówić, wracać to tych wszystkich wspomnień oraz jak musi czuć się okropnie z myślą, że jego rodzeństwo znów przeszło ten koszmar, a on nic nie mógł na to poradzić.
    - Nawet nie wiesz jak bardzo Cię rozumie.. - Mruknęła w zamyśleniu przenosząc spojrzenie na okno, w bezwiednym odruchu odnajdując jego zaciśniętą dłoń, którą zaczęła gładzić po wierzchu. - Twoja matka nic o tym nie wie? - Zapytała, bo jeśli nie wiedziała to powinna wiedzieć. Chociaż czy zrobiłaby z tym cokolwiek? Jej mama wiedziała, ale wcale nie ratowała swoich dzieci przed koszmarem. Tkwiła przy mężu bojąc się go opuścić, z naiwną nadzieją, że kiedyś się zmieni, że przestanie. Nie przestał. - Ona nie może wrócić do tego koszmaru, do tego pseudo ojca. Nie możesz na to pozwolić, Leo. Nie możesz. - Rzuciła nagle drżącym tonem, przenosząc na niego spojrzenie, a dopiero wtedy uświadomiła sobie, że w jej oku zabłysnęła łza. Łza która przez wiele lat nie zawitała na twarzy Spenc, a teraz została wyciśnięta pod wypływem wspomnień, historii Leo. Tych wszystkich przytłaczających emocji.
    Uciekła wzrokiem gdzieś w bok.

    OdpowiedzUsuń
  113. Zagryzała boleśnie dolną wargę patrząc w jego oczy. Szukała w nich ukojenia i siły by zacząć mówić. Nie chciała go martwić, a wiedziała, że jeśli nic nie powie będzie jeszcze gorzej. Ale on miał już swoje problemy, miał Ally którą powinien się zająć. To nie o nią powinien się teraz troszczyć, a o swoją młodszą siostrzyczkę, która teraz siedziała w pokoju obok i oglądała bajkę. Ale nie mogła zostawić go bez słowa wyjaśnienia swojego dziwnego, niezrozumiałego dla normalnego obserwatora zachowania. On się otworzył, ona też powinna.
    - Też przez to przeszłam.. - Zaczęła, spuszczając wzrok na swoje buty. Noga zaczęła jej nerwowo drgać, a po pokoju rozległo się miarowe, acz szybkie postukiwanie jej obcasa,więc zaraz położyła dłoń na swoim udzie i poczekała aż drżenie ustanie. Gdy tak się stało poniosła na niego wzrok; dziwnie zamglony, nieobecny. Obrazy z przeszłości bez skrupułów przemykały przed jej oczyma, a więc zamknęła powieki i kontynuowała dziwnie martwym tonem. Powiedziała mu, że jej ojciec był alkoholikiem chociaż przed ludźmi zawsze zgrywali szczęśliwą rodzinę. Ale jak w każdej historii koszmar rozgrywał się wieczorami, za zamkniętymi drzwiami. Mężczyzna nie miał zahamowań, bił ją niemal codziennie. A matka? Matka była zbyt tchórzliwa by mu się przeciwstawić, zaradzić, więc patrzył jak rani ją, potem małego Maxia. Zaraz jednak przeszła do tego dnia, który tak boleśnie wyrył się w jej pamięci, czasami wracał do niej w snach.
    - Gdy miałam dwanaście lat, doszłam do wniosku, że jest rozwiązanie. Wystarczy uciec, prawda? Wymknąć się po cichu w nocy, zostawić ten koszmar za sobą. To było takie proste. Spakowałam się, zabrałam ze sobą 10letniego brata. Wymknęliśmy się z pokoi, ale ojciec jakby to przeczuwał. Czekał przed moim pokojem, a widząc torbę w mojej ręce domyślił się zaraz wszystkiego. Wpadł w szał. - Urwała biorąc wdech. Wiedziała, że nie musi mówić co było dalej. Dodała tylko, że uratowała brata przed makabrą mówić że to był wszystko jej pomysł. Na niej wyżył swój gniew. - Wtedy w matce coś pękło. Widząc mnie ledwo żywą, stanęła w mojej obronie. Wiesz.. Wtedy była jak anioł wybawienia. Tyle, że ten anioł nie potrafił latać; spadł ze schodów, gdy szarpała się z ojcem. Była w piątym miesiącu ciąży.. - Czując, że głos odmawia jej posłuszeństwa ponownie urwała. Nadmiar emocji, mętlik i natłok wspomnień, myśli przyprawiał ją o zawroty głowy. I nagle zapragnęła by po prostu ją objął, nie musiał nic mówić, wystarczyłby tylko jego dotyk. - Nie pozwól żeby u Ciebie też doszło do tragedii..

    OdpowiedzUsuń
  114. Nawet nie wiedział jaką ulgę poczuła, gdy przygarnął ją do siebie. Po raz pierwszy od wielu lat poczuła się obnażona, wewnętrznie naga, ale przy tym cholernie bezpieczna, bo czuła że otworzyła się przed odpowiednim człowiekiem. Zachłannie wdychała jego zapach czując jak oczy zaczynają ją piec; uroniła jedną czy dwie łzy, na więcej sobie nie pozwoliła. Nigdy nie pozwalała sobie płakać, bo uważała, że zbyt wiele łez wypłakała już za dziecka. Odetchnęła więc ukradkiem ocierając policzki, choć wiedziała, że ten gest nie umknie bystremu oku Leo. A potem osunął się nieco; w końcu dojrzała jego twarz tak zaciętą i surową, że aż przerażającą. Ale mimo to zrobiło jej się ciepło na sercu, bo pomyślała, że naprawdę musi być dla niego ważna. Normalny człowiek po prostu by jej tylko współczuł, czuł litość. A on wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć, a jedne o czym marzy to obić twarz jej rodzicielowi. Jej i swojemu jak mniemała.
    - A wiesz co jest w tym najgorsze? Że matka pomimo iż poroniła, że umarło jej jedno dziecko i omal nie straciła drugiego to.. To w szpitalu, przed policją potwierdziła wersje ojca. Że szarpała się z niewdzięczną córką, która chciała uciec z domu i obydwie spadłyśmy ze schodów. Nikt w to nie uwierzył, ale nie mieli podstaw do jakichkolwiek oskarżeń.. - Wyrzuciła z siebie końcówkę, a w jej głosie było słychać dziwny wstręt do tchórzliwej kobiety jaką okazała się jej rodzicielka.
    A potem przymknęła oczy, znów upchnęła wspomnienia w klatce, teraz może mniej szczelnej, ale jakby lżejsze. A gdy wreszcie znów otworzyła powieki, uśmiechnęła się nikle, acz ciepło. Była mu wdzięczna.. za wszystko. Teraz miała w planach skupić się tylko na nim i jego obecnych zmartwieniach. Chciała mu pomóc. Ścisnęła jego dłoń, a w tym samym czasie dotarły do niej kroki malutkich stópek zbliżających się do salonu.

    OdpowiedzUsuń
  115. Zauważyła jak błyskawicznie Leo się od niej odsuwa, chociaż wcale mu się nie dziwiła; być może chciał uniknąć niewygodnych pytań, jakiś domysłów, które siedmioletnia dziewczynka mogłaby ostatecznie nie ogarnąć. Ucieszył ją jednak fakt, że ciągle trzyma jej dłoń, jakby w ten sposób chciał jej przekazać i upewnić ją, że wcale nie nie odtrąca. Ale zaraz i ten kontakt ze sobą stracili, bo znalazła się przy nich, a raczej przy Leo drobna blondyneczka, która zaraz znalazła wygodne siedzenie jakim były kolana mężczyzny.
    I Andro zaczęła czuć się dziwnie nieswojo. Jakby wcale nie pasowała do tego obrazka; ot, miała wrażenie, że Ally jej się boi, może wstydzi, nieważne. I tak najbardziej przerażał ją fakt, że nie potrafi rozmawiać z dziećmi! No bo co ona miała mówić do takiego brzdąca?! Zerknęła jednak na obrazek przez nią narysowany; przekrzywiła głowę na bok jakby próbując rozszyfrować kto jest kim. A potem dotarło do niej, że ta brunetka z gwiazdami we włosach to nie kto inny, a ona! I zrobiło jej się zaskakująco przyjemnie z myślą, że ta urocza dziewuszka uwieczniła ją na swoim rysunku; może jednak Andro nie była aż tak odstraszająca. Zaraz więc zmyła z ust nieme "och" i uśmiechnęła się wesoło w stronę Ally, mrugając do niej pogodnie.
    - Leo, masz w rodzinie urodzoną malarkę. - Powiedziała ciągle zerkając to na obrazek to na dziewczynkę. Na sam koniec zerknęła na szatyna jakby szukając ratunku, hm, jakby sprawdzając, czy zachowuje się odpowiednio, a potem nie mając pojęcia co jeszcze powiedzieć, co zrobić porwała do ręki szklankę, która ostatecznie okazała się być tą nietkniętą, czyli przeznaczoną dla Leo.

    OdpowiedzUsuń
  116. Obserwowała jak Leo swobodnie bawi się z młodszą siostrą. Wyglądał przy tym nieziemsko z tą troską w oczach, opiekuńczością.. Ale Andro dostrzegła, że jego uśmiech nie jest do końca tak wesoły jak powinien. Ale jak mu się dziwić skoro nie wiadomo co przyniesie przyszłość temu małemu szkrabowi?
    A potem pomyślała, że może powinna wyjść. Że wcale nie jest tu im do szczęścia potrzebna, bo obydwoje bawią się ze sobą wyśmienicie, a ta mała dziewuszka pewnie woli spędzić czas sam na sam z bratem, a nie w towarzystwie jakiej obcej kobiety. I gdy o tym pomyślała dotarło do niej, że chce uczestniczyć nawet w takim życiu Leo, chce poznać bliżej Ally, bez skrępowania wyjść z nimi na spacer.. Ale czy i on tego chciał? Może jednak woli by nie wtrącała się i nie mieszała w jego życie rodzinne? I już miała powiedzieć, że musi iść bo ma coś jeszcze do załatwienia, a jeśli będą czegoś potrzebować to Leo wie gdzie ją znaleźć, ale wtem padło to krótkie pytanie w stronę blondynki, na co ma ochotę? Okazało się, że na banalną rzecz. Na lody. Andro uśmiechnęła się lekko, odkładając szklankę na stół. Nie chciała wychodzić, ale czuła, że.. powinna? I wtedy padło pytanie skierowane w jej stronę; uniosła brew mile zaskoczona propozycją i tym wyczuwalnym "pod pytaniem", czy zostanie dłużej. Uśmiechnęła się radośnie, niezwykle szczęśliwa z faktu, że Leo jednak chce by była częścią też tego jego życia.
    - Z chęcią. - Odparła niemal natychmiast przenosząc niepewnie spojrzenie na Ally. - O ile ta młoda dama nie ma nic przeciwko. - Dodała mrugając w jej stronę przyjaźnie.

    OdpowiedzUsuń
  117. [wiem! ^^]

    Nigdy nie pomyślałaby, że przyrządzanie lodowego deseru może sprawić aż tyle frajdy. Gdy wreszcie usiedli na podłodze i zaczęli zajadać się przygotowanymi, choć już nieco roztopionymi lodami, wciąż śmiali się wesoło, żartowali. Andro nadal nie była w stanie przypomnieć sobie czy to Leo, czy to Ally pierwsza rzuciła w nią posypką. Ale tak to się zaczęło; brunetka obróciła się w poszukiwaniu winowajcy, ale oni mieli nagle takie niewinne twarzyczki, że musiała odpłacić się zarówno jednemu jak i drugiemu.. A potem to już było czyste szaleństwo, którego skutki wciąż były widoczne w całej kuchni; po podłodze rozsypane były cukrowe perełki, sos truskawkowy ściekał z blatu, a jej porzucone w kącie buty nosiły ślady rozpuszczonej czekolady.
    Zaśmiała się głośno z jakiegoś żartu Ally, ale kątem oka wciąż obserwowała Leo; nie mogła napatrzeć się na tego mężczyznę z kolorową posypką we włosach, wariackim uśmiechem na ustach, noszącego na twarzy ślady ich "kuchennych" zabaw, co chwile wybuchającego przyjemnym rechotem..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Ej! Ja to jestem genialna.. skopiowałam tylko połowę komentarza!!!.. kurwde. -.-'' nie chcę mi się pisać drugi raz tego samego.. więc musi Ci wystarczyć to krótkiego coś.. :xx]

      Usuń
  118. [ciii, to już był ostatni raz ;d]

    I znowu okazało się, że taka prosta czynność jak mycie rąk może przynieść tyle zabawy! Znów śmiali się i przepychali aż wreszcie Ally opadła z sił. Andro patrzyła jak Leo bierze na ręce półprzytomną siostrzyczkę i zanosi ją do pokoju by wreszcie odpoczęła. Brunetka miała szczerą nadzieje, że po takim dniu dziewczynkę będą nawiedzać same kolorowe sny, a nocne koszmary będą trzymać się z dala od tego małego aniołka.
    Z cichym westchnieniem, z uśmiechem nie schodzącym z twarzy Andromeda oparła się o parapet i zlustrowała kuchnie spojrzeniem, która wyglądała rzeczywiście jak pobojowisko. Kręcąc głową z rozbawieniem już miała zabrać się za względne ogarnięcie pomieszczenia, ale w tym samym momencie wrócił Leo. Wbiła w niego wzrok tryskający wesołością, a słysząc z jego ust znajomy pomruk uśmiechnęła się figlarnie.
    - Kto by się przejmował ubraniami? Było warto. - Odparła zagryzając wargę, czekając aż szatyn stanie tuż na przeciwko niej. Gdy wreszcie to zrobił, Andro zarzuciła mu dłonie na kark, a potem tylko zapytała czy mała już na pewno śpi, a gdy usłyszała twierdzącą odpowiedź bez wahania odnalazła usta Leo, obdarzając je czuł, intensywną pieszczotą. Była mu wdzięczna, że zaprosił ją do też do i tej części swojego życia. Nawet nie miał pojęcia jak szczęście w przyjemny, łaskoczący sposób wywraca jej wnętrzności.
    - Powinniśmy tu posprzątać.. - Mruknęła, gdy wreszcie się od niego oderwała, ciągle jednak trzymając go blisko siebie. Uśmiechała się przy tym wesoło, jednak teraz już nieco z tą swoją znajomą nutką prowokacji.

    OdpowiedzUsuń
  119. [no, serioo ;d]

    Była spragniona jego dotyku. Tęskniła za smakiem jego ust, za tym jak ze swobodą sunie dłońmi po jej biodrach, tali, plecach. Wiedziała jednak, że nie mogą pozwolić sobie na zbyt wiele, bo za ścianą słodko śpi sobie jego siostra, która w każdej chwili może się obudzić, a tym samym usłyszeć niepożądane dźwięki, albo co gorsza zobaczyć niepożądane obrazy. Na pewno były pomieszczenia, w których mogli zniknąć na jakiś czas, ale nie warto przecież ryzykować. Przecież kiedyś zdołali tłumić żądze przez trzy tygodnie, więc dadzą radę jeszcze parę dni. Chociaż Andro wcale nie ukrywała na co ma najbardziej ochotę - na rozkosz, na chwilę uniesienia.. Ale póki co musiały wystarczyć jej te namiętne pocałunki i drobne pieszczoty.
    Z uśmiechem i z błogo przymkniętymi oczyma przyjęła zmianę rejonu zainteresowania Leo; sunął ustami po jej szyi, ramieniu jak podejrzewała zdobionym jeszcze smakowitymi drobinkami ich wcześniejszych zabaw. Sama jedynie sunęła palcami wzdłuż jego kręgosłupa, ostatecznie znów wracając na kark, by lekko podrażnić paznokciem skórę w tym miejscu. Zagryzała przy tym kusząco wargę, by zamruczeć z aprobatą, gdy szatyn znów postanowił powrócić z pieszczotami na jej miękkie, chętne wargi. Tym razem to ona postanowiła pierwsza się oderwać i zesunąć się z pocałunkami na jego szyję oraz dekolt, po drodze lekko przygryzając jego skórkę i od czasu do czasu zlizując napotkane "przeszkody" pod postacią drobnych, słodkich kropeczek wieloowocowych sosów.

    OdpowiedzUsuń
  120. [;pp]

    Z zadowoleniem przyjęła taki obrót spraw, kompletnie zapominając o niewinnej istotce śpiącej w pokoju obok. Jej myśli krążyły już tylko w okół Leo, jego dłoni śmiało sunącym w górę jej ciała i o tym pożądaniu, które powoli zaczęło ją zalewać przyśpieszając niego tętno i wprawiając w lekkie drżenie jej ciałko spragnione głębokich, intensywnych doznań. Ale nim żądza zdążyła kompletnie zawładnąć jej umysłem i odruchami on odsunął się od niej a ona przyjęła to z cichym jękiem zawodu, ale zaraz przypomniała sobie dlaczego to zrobił i tylko pokiwała głową odwzajemniając jego intensywne spojrzenie i z przerażeniem stwierdziła, że ich myśli krążą w okół tej samej rzeczy.. Zagryzła wargi powstrzymując się by znów nie rzucić się wygłodniale na jego kuszące usta. Oparła głowę o szafkę znajdującą się tuż za nią i westchnęła ciężko.
    - Może będzie lepiej jak już sobie pójdę..- Mruknęła lekko ochrypłym tonem, mówiącym, że wcale nie ma na to ochoty, ale.. Jeżeli tego nie zrobi to mogą czasem zniszczyć psychikę jego siostry! Marzyła o wieczorze z nim, w jego ramionach. Mogli spędzić go neutralnie, na rozmowach, drobnych pieszczotach, ale dziś wydawało jej się to mało realne, gdy obydwoje byli spragnieni rozkoszy i spełnienia, a najdrobniejszy gest czasem mógł sprawić, że racjonalne myślenie znów by im się wyłączyło i co wtedy? Nie, dziś nie mogli pozwolić sobie na chwilę zapomnienia. Nie z dzieckiem za ścianą, które dręczone koszmarami mogło wstać w każdej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  121. [arr, leci na tvn HP! *,*]

    Uśmiechnęła się lekko, nawet z ulgą słysząc jak mówi `zostań`. Spodziewała się raczej, że przytaknie jej słowom, odprowadzi ją do drzwi i.. Tak skończy się ich wspólny dzień. Na szczęście postąpił wręcz na odwrót; pomógł jej zeskoczyć z blatu, a potem zaprowadził ją do salonu, choć Andro nie umknęła ta chwila wahania, jakby nie miał pojęcia co ze sobą zrobić.
    Opadła na kanapę, zaraz podkulając po siebie nogi. Obserwowała poczynania mężczyzny, a gdy odwrócił się w jej stronę z niemym pytaniem w oczach uśmiechnęła się lekko i zaproponowała by wypili jakieś wino, które wydawało jej się w tym momencie najodpowiedniejsze i najbardziej pasujące do sytuacji. Nawet gdzieś w głębi siebie ucieszyła się, że zrezygnował z tequili, którą naprawdę lubiła tak jak whiskey, ale.. Ten napój kojarzył jej się z ich namiętnymi przeżyciami, a wino.. Ze spokojnymi wieczorami, które zazwyczaj spędzała sama, a co teraz miało się najwidoczniej zmienić.
    Przyjmując od niego lampkę czerwonego napoju, zaczęła zastanawiać się czy dobrze robi spożywając alkohol, w końcu przyjechała tu samochodem, a potem wzruszyła jedynie ramionami dochodząc do wniosku, że przecież istnieją taksówki, a auto z jego parkingu odbierze sobie w inny dzień. A potem zaśmiała się nagle, cicho i przyjemnie, zdając sobie sprawę jaka ta scena jest.. Normalna, że są jak zwykła para, która po prostu spędza ze sobą wieczór. A kiedyś taka sytuacja wydawałaby się jej absurdalna, wręcz nie do wyobrażenia.
    - Nigdy nie pomyślałabym, że dotrzemy do takiego punktu.. - Mruknęła tłumacząc swój nagły przypływ wesołości, wygodnie opierając głowę na jego ramieniu, obracając w palcach lampkę wina.

    OdpowiedzUsuń
  122. [nie no skąd! podzielę swoją uwagę między waszą dwójkę :D]

    Obawy i niepokój towarzyszyły Andro nieustannie od paru dni.. Ba! nawet tygodni, gdy po raz pierwszy uświadomiła sobie, że czuje do Leo coś więcej niż zwykła sympatię, o ile do człowieka, którego praktycznie w ogóle się nie zna i tylko się z nim sypia można obdarzyć sympatią. Tak czy siak nieraz czuła się już zagubiona w rodzącej się między nimi więzi. Ale z drugiej strony napawała ją ona nieopisanym szczęściem, bo w końcu znalazła człowieka przed którym mogła być sobą, który okazała się jakimś wybawieniem, który zapełnił jakąś pustkę w jej życiu i czuła, że będzie tym który ostatecznie pozwoli jej uporać się z okrutną przeszłość. Pogodzić się się z nią. Cieszyła się, że go poznała, że stał się kimś więcej niż tylko zwykłym kochankiem.
    A zareagowała śmiechem, bo przy nim było jej po prostu dobrze, a scena(cały dzisiejszy dzień!) była tak zwyczajna, a dla nich tak nienormalna, że aż zabawna. I znów zachichotała cicho, gdy obdarzył czubek jej głowy całusem. A potem uspokoiła się już, upiła znów łyk wina, a potem westchnęła cicho uśmiechając się przy tym lekko. Z zaskoczeniem stwierdziła, że czuje się nieco senna. Stłumiła jednak ziewnięcie, a jedynie zerknęła do góry na twarzy Leo.
    - Wiesz co siebie pomyślałam, gdy pierwszy raz zobaczyłam Ally, prawda? Że jest Twoją córką! - Powiedziała kręcąc głową, znów nie dowierzając, że tak szybko wyciągnęła wniosek i osądziła Leo.

    OdpowiedzUsuń
  123. [;p]

    Westchnęła cicho słysząc jego pytanie. Było ono dla niej trudne, bo ciężko było jej ogarnąć tamten moment. Wszystko działo się zaskakująco szybko, a ona z początku tylko tkwiła w tym wszystkim jako bierny obserwator targany milionem nieokiełznanych, nieokreślonych uczuć. W pierwszym odruchu po prostu sparaliżowało ją zaskoczenie, potem bolesne wspomnienia. Ale później, gdy została sama w salonie przecież miała ten moment, w którym chciała uciec, w którym nie miała ochoty słuchać wyjaśnień, jak jej się wtedy wydawało, ojca tejże jakże uderzająco do niego podobnej dziewczynki. Ale na szczęście otrząsnęła się, dała szansę Leo by się wytłumaczył i teraz niezmiernie cieszyła się ze swojej decyzji, bo to całe wydarzenie tylko ich do siebie jeszcze bardziej zbliżyło, zwłaszcza ten moment, w którym się przed sobą otworzyli, podzielili niemiłymi, tragicznymi wspomnieniami z dzieciństwa.
    - Z początku nie chciałam. - Przyznała mu racje. - Ale potem doszłam do wniosku, że po prostu wysunęłam jakiś wniosek i już.. Byłam pewna, że tak jest. A przecież nie mogłam mieć pewności kim dziewczynka jest. Mogła być każdym. - Dodała na moment odrywając się do niego, by odstawić na stolik lampkę z winem, a potem znów powrócić do poprzedniej pozycji. Westchnęła. - No i.. doszłam do wniosku, że szkoda tracić to co udało nam się zbudować tylko dla pochopnych osądów.. - Powiedziała jeszcze zaskakująco cicho, jakby nie była pewna czy chce by Leo to słyszał.

    OdpowiedzUsuń
  124. Uśmiechnęła się ciepło, z zadowoleniem gdy przygarnął ją do siebie, obejmując ją ramieniem. Bez wahania i jakiegoś niepotrzebnego skrępowania wtuliła głowę w jego ramię, wzdychając przy tym cicho, spokojnie. Naprawdę niezmiernie cieszyło ją, że potrafią spędzić ze sobą taki wieczór; po prostu siedząc przytuleni na kanapie, gawędząc, popijając wino. Jasne, nie miałaby nic przeciwko gdy mogli pozwolić sobie na coś więcej, ale.. Nie narzekała, bo przynajmniej wiedziała, że ich związek już nie opiera się tylko i wyłącznie na seksie (choć zdecydowanie jest nieodłączną częścią ich relacji). Teraz miała świadomość, że potrafią ze sobą po prostu być, niezależnie od tego co ze sobą robią.
    - Ja też się cieszę, ja też.. - Odparła w odpowiedzi, wyginając usta w wesołym grymasie. Bo kto wie jakby to wszystko potoczyło się gdyby jednak wyszła? Na pewno nie tak dobrze jak dzisiaj, gdy po prostu wyjaśnili sobie od razu ową niejasność w postaci nieznajomej, jak dla Andro, dziewczynki, a potem po prostu już mogli cieszyć się resztą dnia w swoim towarzystwie.
    Było jej dobrze. Dobrze i bezpiecznie w jego ramionach. A cisz która nagle zapadła wcale ją nie krępowała, nie ciążyła jej. Po prostu miała wrażenie, że obydwoje delektują się tą spokojną chwilą w swoim towarzystwie, smakują ten nowej sytuacji. Nie szukała na siłę tematu; po chwili sam przyszedł jej do głowy.
    - Hej, jeszcze mi nie opowiedziałeś jak wyglądały Twoje trzy tygodnie w podróży! - Zauważyła znów na moment podnosząc na niego spojrzenie, znów uśmiechając się wesoło. I zaraz zasypała go pytaniami jak to wszystko wyglądało, gdzie konkretnie był, czy wszystkie sesje się udały i tym podobnymi rzeczami.

    OdpowiedzUsuń
  125. Zdecydowanie tych kilka tygodni było jak ze snu. Andro chyba jeszcze nigdy wcześniej nie była tak szczęśliwa. A to wszystko za sprawą jednej ale jakże wyjątkowej dla niej osoby. Leo zadbał o to by ich związek kwitną, ale i ona dawała z siebie wszystko by pokazać mu jak bardzo zależy jej na tej relacji. Witała go zawsze z entuzjazmem, a najbardziej lubiła te poranne niespodzianki, gdy zjawiał się w jej progu o świcie ot tylko, po to by posmakować jej zaspanych ust. Chociaż nie! Najbardziej lubiła te poranki, gdy budziła się w łóżku razem z nim i rozpoczynali dzień od miłosnego uniesienia.
    Ciągle ją zaskakiwał; przynajmniej raz w tygodniu planował randkę idealną, choć dla niej każde ich spotkanie było perfekcyjne nie zależnie od tego gdzie się spotykali i co robili. Ale na owych randkach zawsze prezentował jej nowego Leo, Leo którego nie znała, a które poznawała z ewidentnym zafascynowaniem. Tym samym sprawił, że i ona z chęcią pokazywała mu różne oblicza Andromedy. Nie bała się już przed nim otworzyć, zaufała mu i niejednokrotnie przyłapywała się na tym, że po cichu stwierdzała, że naprawdę się w nim zakochała.
    Dlatego tak bardzo żałowała dnia, gdy okazało się, że nie uda jej się wyrwać wcześniej z pracy. Jedno z poważniejszych zleceń, które prowadziła wraz z dwoma innymi detektywami pokomplikowało się i zmusiło ją do pozostania. Tkwiła w aucie poza miastem, choć zdecydowanie wolałaby być gdzieś całkiem indziej, z kimś innym.. Dobrze zdawała sobie sprawę jak Leo zależy na tym ich dzisiejszym spotkaniu dlatego z bolącym sercem wyciągnęła telefon i zadzwoniła by odwołać spotkanie, choć tak naprawdę nie powinna, w tej sytuacji w jakiej się znalazła, nawet nigdzie dzwonić. Zignorowała jednak niezadowolone spojrzenia swoich kolegów, którzy do tej pory nie mogli przyzwyczaić się Andro która mówi "muszę zadzwonić do chłopaka". Dobrze zdawała sobie sprawę jak ludzie reagują na fakt, że ma chłopaka.. na stałe. A jeszcze bardziej dziwili się, gdy dowiadywali się kim on jest. Jak ta dwójka niezależnych, prowadzących hm, luźny tryb życia nagle związała się ze sobą? To nie mieściło się w ich małych główkach, ale szczerze? Brunetka miała gdzieś co inni gadali. Naprawdę nie obchodziło ją czy ludzie zakładają się ile ich związek przetrwa, czy im kibicują czy nie.
    - Leo.. Tak mi przykro. Ale nie dam rady dzisiaj. Sprawy sie trochę pokomplikowały i zostałam uziemiona poza miastem.. Przepraszam. Naprawdę. Odezwę się potem. - Wymruczała pośpiesznie w stronę słuchawki, a potem szybko rozłączyła się dobrze zdając sobie sprawę, że na dłuższą rozmowę nie może sobie pozwolić.

    [nie zwracaj uwag na błędy, ale nie chciało mi się tego czytać jeszcze raz ;pp]

    OdpowiedzUsuń
  126. Przez całą akcje po głowie Andro plątało się imię Leo. Czuła wyrzuty sumienia, że przez jej cholerną pracę - która niegdyś znajdowała się zawsze na pierwszym planie, a teraz spadła o pozycję w dół bo kobieta znalazła ważniejsze priorytety jak właśnie Leo - zniszczyła plany mężczyzny na kolejną ich randkę. Szczerze jednak wierzyła, że nie będzie miał jej tego za złe, w końcu nic nie mogła poradzić, że sprawy się pokomplikowany i zmuszona została zostać. Zdawał sobie sprawę czego wymaga czasami od niej jej zawód; raz czy dwa zdarzyło jej się nawet przesunąć randkę o godzinę, czy pół, bo okazywało się, że jej "cel" uciekł gdzieś poza miasto i nie zdążyła wrócić w zaplanowanym czasie, dlatego miała nadzieje, że zrozumie i wybaczy jej ten jednorazowy wyskok, którym było odwołanie spotkania. Tak tym wszystkim pochłonięta omal nie oberwała `kulką w głowę` jak to mówią, ale całe szczęście jej koledzy byli na tyle czujni, że ją osłonili. Od tamtej pory skupiła się na tym co działo się w okół, tylko po to by jak najszybciej się stąd wyrwać.
    Okazało się, że to "szybko" wcale nie nastąpiło aż tak szybko jakby chciała. Wrócili wszyscy padnięci do Vancouver; Andro poprosiła jednego z kolegów by jedynie podrzucił ją na osiedle Leo, a on skomentował to jakimś żartem i zaczął dopytywać się o ich związek. Czy to wszystko tak na poważnie i w ogóle, a zważywszy na to, że Jonathan [ mój John! :D] był bardzo sympatyczny i brunetka bardzo lubiła z nim pracować, czasem wyskoczyć na jakąś kawę z chęcią opowiedziała mu o Leo, o tym jak i im razem cudnie oraz potwierdziła, że wszystko wskazuje, że to na poważnie, jak sam ujął, a on skwitował to uśmiechem i zdaniem `Ty naprawdę się zakochałaś!`. Andro ze śmiechem przewróciła oczyma i wypomniała mu, że on sam chodzi teraz zakochany w Samarze więc niech się odczepi, bo jego też nikt nigdy nie podejrzewał, że się za angażuje. Ostatecznie rozstali się przy jednym ze sklepów, bo kobieta postanowiła kupić jeszcze wino które potrzebne było jej do słodkich, rozkosznych przeprosin, które zaplanowała dla Leo. I już niedługo potem jak oszalała pędziła po schodach na górę nie mogąc się doczekać by go zobaczyć. Oddychając nieco szybciej po biegu zatrzymała się przed drzwiami ze skruszoną, przepraszającą, ale radosną miną. Nim jednak zdążyła zadzwonić, zapukać lub zrobić cokolwiek innego.. Z mieszkania wyszła jakaś kobieta. Kobieta która poprawiała swój skąpy strój i zmierzwione włosy. Na widok Andro uśmiechnęła się obleśnie i zaczęła komentować jaki to Leo jest szybki bo już znalazł sobie następną pannę na szybko numerek. Wymruczała też w jej stronę parę jakże niezwykle ważnych rad, że powinna nosić bardziej wycięte dekolty i tak krótkie spódniczki jak ona. Andromeda nic jednak nie odpowiedziała jedynie patrzyła na kobietę jak zaklęta nie wierząc, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie wierzyła własnym oczom, a rozszalałe myśli wydawały jej się nieprawdopodobne. Bo przecież by jej tego nie zrobił. Nie mógłby, a może jednak..? Wyminęła brunetkę która aktualnie opierając się o ścianę nakładała na usta kolejną "porcję" pomadki i weszła do mieszkania Leo błagając by to wszystko było snem, żeby to nie był jego apartamentowiec, by się pomyliła, by John przywiózł ją na złe osiedle a ona nie zwróciła na to uwagi, wszystko byle nie to.
    Ale świat był brutalny. To było jego mieszkanie, jego sypialnia, jego dziwka (bo tak nazwała w swoich myślach jakże uroczą nieznajomą). I to on leżał nagi w swoim łóżku. A Andro? Stanęła jak sparaliżowana, a butelka wina którą ciągle ściskała w dłoni wyślizgnęła jej się z palców i z głuchym brzękiem rozbiła o podłogę roztrzaskując szkło na wszystkie strony świata.

    [tamten pijany Leo był całkiem zabawny xd a ten.. to sama wiesz ;p]

    OdpowiedzUsuń
  127. Miała wrażenie, że grunt usuwa jej się spod stóp. Cały świat zaczął drżeć, ale ona widziała tylko Leo. Tego nagiego Leo który parę chwil temu pieprzył się w łóżku z jakaś pierwszą lepszą panną, która się do niego przyczepiła. A może to nie była pierwsza lepsza kobieta? Może spał z nią już któryś raz? Może ją też zwodził tak jak ją, udawał jak to jest w niej wielce zakochany? A potem przypomniała sobie tę rozluźnioną, wcale nie zdziwioną obecnością jej obecnością, która mamrotała coś o szybkim numerku; a więc była przypadkową, jednorazową przygodą. Ale przecież to nic nie zmieniało. Zdradził ją, a ta myśl uderzała w nią boleśnie rozdzierając serce. Potem przez myśl przemknęło jej, że może to nie był pierwszy raz gdy pod jej nie obecność uprawiał seks z kimś innym? Może zdradzał ją regularnie? I wraz z tym pojawiła się kolejna myśl i chyba najbardziej bolesna, że te wszystkie tygodnie spędzone z nim, to szczęście, radość, uczucie którym ją obdarzył było z jego strony grą. Że tylko się nią bawił i pewnie miał niezły ubaw patrząc jak ona z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochuje. Bo to przecież takie zabawne zwieźć kobietę taką jak ona, sprawić by zaufała, by pokochała, a potem po prostu.. Zdradzić ją.
    I wtedy jak przez mgłę dotarły do niej jego pierwsze słowa. A potem te następne, ten pomruk, gdy wypowiadał jej imię i roześmiała się głośno, żałośnie, z żalem. W tym odruchu nie było iskry rozbawienia. Tak śmiała się kobieta która uświadomiła sobie jaka była głupia i naiwna.
    - Nie zbliżaj się do mnie. - Syknęła ostrzegawczo cofają się o krok, gdy tylko on postąpił choć jeden do przodu. Patrzyła na niego z nienawiścią, ale też bólem. Bo gdzieś w środku siebie nadal idiotycznie wierzyła, że to wszystko to tylko sen. Koszmar który skończy się wraz z dźwiękiem budzika. Że obudzi się obok niego i dalej będą toczyć swoje szczęśliwe życie.. Ale nie. Chrzęst szkła pod podeszwą butów był taki realny.
    Gdy kolejne jego słowa, jakże nic nie znaczące, a brzmiące następująco "to nie tak.." coś w niej pękło. Sapnęła z wściekłości i przeszywającego cierpienia, no bo jak on mógł jej to zrobić?!
    - Ty dupku. Ty pieprzony dupku. Nie tak, a jak?! Do cholery! Tak jestem tu. Gnałam jak idiotka do Ciebie, bo czułam się winna, że musiałam być w tej pieprzonej pracy dłużej. Ale widzę, że z łatwością znalazłeś zastępstwo. Ale czego ja się spodziewałam?! No czego?!.. - Słowa same płynęły z jej ust, nie kontrolowała ich. A we wszystkim krył się żal, ból ale też piekielna złość, na niego i na samą siebie, że była taka jak naiwna. Krzyczała czy dobrze się bawił, czy takie to wspaniałe uczucie zwodzić kogoś przez kilka tygodni. Mruczała coś, że należy mu się Oskar za wspaniałą grę aktorską, bo w końcu nikt chyba nie potrafi udawać jak on. Pytała czy długo już ją tak zdradza, ale wcale nie dawała mu czasu na odpowiedzi. Bo nie chciała ich słyszeć. Nie chciała go znać. I wieńcząc tą całą scenę potężnym uderzeniem w policzek, że aż odrzuciło mu głowę w bok (skąd wzięła tyle siły? Nie miała pojęcia!)obróciła się na pięcie i zaczęła biec w stronę wyjścia ignorując piekący ból w dłoni oraz ten rozrywający jej serce.

    OdpowiedzUsuń
  128. Musiała uciec. Chciała jeszcze trochę na niego powrzeszczeć, pokrzyczeć wyładować swój żal, ból, wściekłość właśnie na nim, bo to on sprawił, że tak wiele potężnych emocji skotłowało się w niej. Wiedziała jednak, że te wszystkie uczucia zaraz wyleją się z niej w postaci łez. Słonych łez, które tak dawno płynęły z jej oczu, że niemal zapomniała jak to jest płakać. A wiedziała, że nie może dać mu tej satysfakcji w postaci obrazu rozpłakanej Andromedy. Nikt nie miał prawa jej takiej oglądać a już nie taki drań jak on. Nie taki dupek, który zdradził ją, bo ona nie mogła zjawić się na czas, który bez oporu znalazł pocieszenie w ramionach innej. Wybiegła więc z mieszkania nie zwracając uwagi na jego nawoływania, błagania by została, bo po co miała to zrobić? By słuchać jego idiotycznych wymówek? Sprawa była jasna - zdradził ją może pierwszy, a może któryś raz z rzędu. Nie wiedziała i nie chciała wiedzieć. Miała gdzieś jego wymówki, nie chciała go znać, nie chciała widzieć go więcej na oczy. Jak głupia zaufała mu wierząc, że taki facet jak on jest zdolny kogoś pokochać. Ale nie, on się tylko nią zabawił. I ta myśl boleśnie ją przeszywała za każdym razem, gdy tylko pojawiała się w jej umyśle.
    Wsiadła do samochodu, a słone strumienie spływały po jej policzkach. Ale nie zważała już na nic; po prostu ruszyła przed siebie zastanawiając się gdzie utopi swój smutek. W butelce whiskey? W ramionach nieznajomego? Ostatecznie jednak postawiła na sport. Wpadła do domu wyrzuciła z szafy pół ubrań nim znalazła swoje dresy, które leżały na widoku i nie wymagały wcale takie bałaganu. Szybko przebrała się i ciągle płacząc, ciągle czując palący ból w sercu i coraz bardziej rosnącą gulkę w gardle, która momentami sprawiała, że zaczynało brakować jej tchu ruszyła do parku. Biegała jak oszalała, a adrenalina, a może już nawet kortyzol, który napędzał ją aż do momentu, gdy wycieńczona padła na trawę nie mogąc złapać oddechu. Ale to nic nie dało. Jasne, czuła okropny bólu w płucach, w każdym mięśniu i zazwyczaj ten stał odwracał jej uwagę od problemów, ale nie tym razem. Nie miała pojęcia ile tak tkwiła, ale wreszcie powlokła się do z powrotem do apartamentowca po drodze zaopatrując się w kilka butelek czystej wódki.
    Ale to wszystko było na nic. Myśli tak bolesne ciągle przesuwały się z nadmierną prędkością w głowie, a każda następna była coraz bardziej okropna, coraz bardziej raniła jej już i tak pęknięte serce. Alkohol sprawił jednak, że w końcu odważyła się zerknąć na telefon; roześmiała się gorzko widząc parędziesiąt nieodebranych połączeń. Co, myślał, że odbierze? Że pozwoli mu się tłumaczyć? Chyba sobie kpi myśląc, że jest taka głupia by dać mu drugą szansę, by jeszcze raz mu zaufać..

    OdpowiedzUsuń
  129. Kolejne dni były dla niej koszmarem. Codziennie budziła się z nikłym uśmiechem na ustach, jakby spodziewała się, że za parę minut usłyszy słodki dźwięk dzwonka i pobiegnie otworzyć drzwi Leo. Ale sekundę później uśmiech znikał, gdy pierwsze zamglenie senne znikało, a powracała brutalna rzeczywistość. Ciągle nie dowierzała, że był zdolny zranić ją w ten sposób. Że zdradził ją, gdy ona pracowała, gdy myślała o nim niemal przez tą swoją nieuwagę tracąc życie! A on co? On wtedy pieprzył się z jakąś napotkaną brunetką.
    Codziennie patrząc w lustro nie dowierzała, że była taka naiwna. Teraz nawet nie chodziło już o to, że uwierzyła, że tak facet jak Leo mógł naprawdę poczuć do niej coś głębszego, ale o sam fakt, że głupio wierzyła, że ktoś może się w niej zakochać, w jej uśmiechu, sposobie bycia. I nie chodziło tu o jedną noc, bo tak mężczyźni bywali oczarowani jej ustami wyginającymi się w kuszącym uśmiechu, ale nie chodziło o to. Chodziło o coś głębszego, stałego, cieplejszego. Nie, jej nikt nie był w stanie pokochać, ona mogła być tylko obiektem pożądań, kobietą na jedną noc, nikim więcej. I ta myśl sprawiła, że znowu zaczynała chować się za maską chłodnej Andromedy, chociaż wcale nie chciała. Ale to była jej reakcja ochronna; znów chowała swój ból, rozpacz w sobie. Chciała tylko zapomnieć o nim, tak jak zapomniałaby dawna Andro, ale nie potrafiła. Leo nie zniknął z jej życia, chociaż bardzo tego chciała.
    Nieraz myślała, że to wszystko co się stało to karma. Karma, która do niej wróciła. Karała ją za dawny styl bycia, bo przecież sama niejednokrotnie sypiała z zajętymi mężczyznami. Mieli dziewczyny, narzeczone, żony.. Ale ona miała to gdzieś. Liczyła się rozkosz. Przecież oni nie czuli do niej nic poza pożądaniem, była to czysta zdrada cielesna, bez uczuć, bez angażowania. A teraz wiedziała jak czuły się tamte wszystkie zdradzone osoby, jakimi epitetami ją obrzucały go dowiadywały się o tym wszystkim. I nigdy nie pomyślałaby, że to wszystko może być aż tak bolesne.
    Denerwowały ją te ciągłe prezenty, których pozbywała się, gdy tylko dorwała je w dłonie. Naprawdę myślał, że przekupi ją w taki sposób? Ale chyba wolała już ten sposób, tę taktykę niż nękanie jej w domu, czy w pracy. Nie chciała robić niepotrzebnych scen, ludzie i tak już gadali, a ona nie chciała dawać im większych satysfakcji niż już mieli. Ignorowała ich ciekawskie spojrzenia, tak jak ignorowała Leo, gdy czasem, przypadkiem mijała go w korytarzu wieżowca. Żałowała tylko, że nie może nic zrobić z tym przeszywającym bólem w sercu, gdy w zasięgu wzroku znajdowała się niegdyś wywołująca na jej twarzy uśmiech, sylwetka. Ale gdzieś tam, za entym razem, gdy wchodząc do swojego gabinetu ujrzała tego cudownego jasnoróżowego tulipana pomyślała, że może naprawdę żałuje, że to nie jest gra, że przedtem też nie udawał. Że się nią nie zabawił. Ale zaraz przypomniała sobie o tej piekielnej zdradzie i znów wszystkie podejrzenia, obawy wracały. Czy kiedykolwiek uda jej się o nim zapomnieć? Czy kiedyś ten okropny ból zniknie?
    Odganiając łzy, opadając na krzesło i wbijając smutne spojrzenie w kwiatka doszła do wniosku, że nie.

    [to teraz może gdzieś się spotkają? :D. tak sobie pomyślałam, że np. mogliby wpaść na siebie przypadkiem na mieście jak Leo szedłby z Ally no i mała niczego nie świadoma zaraz by Andro zaczepiła i wiesz.. :d. o mogłaby ją zaprosić na swoje urodziny czy coś ! xd]

    OdpowiedzUsuń
  130. Zawsze osobiście wyrzucała wszelkie prezenty od Leo, chociaż targanie tak ogromnych bukietów wcale nie było proste dla Andromedy. Jasne, mogła poprosić kogoś innego, sprzątaczkę, kogokolwiek, ale nie. Ona sama użerała się z kwiatami, niszczyła je, tak jak Leo zniszczył ją. Wyładowywała na nich złość, wściekłość, nienawiść które ciągle w niej siedziały, a która zdecydowanie nie należała się tym pięknym bukietom. Dzisiaj zrobiła to samo; znów gdy tylko otworzyła drzwi gabinetu w jej nozdrza uderzył słodki zapach, a na biurku przywitał ją kolorowe kwiaty. Odruchowo zaczęła szukać liściku, chociaż za ten odruch zaraz się skarcił, ale tak zawsze czytała te karteczki, jakby się od nich uzależniła. Tym razem jednak nie znalazła żadnego.. I poczuła dziwne ukucie, bo przez myśl przeszło jej, że Leo zaczyna się poddawać. Pierwsze zrezygnował z liścików, a co będzie następne? Kwiaty? Słodkości? Ona?
    I potem wściekła na siebie samą, że poczuła żal na tę myśl zaraz obróciła się na pięcie i głośno postukując obcasami mruknęła do asystentki, że idzie popracować w terenie, chociaż wcale nie zamierzała tego robić. Wsiadła w samochód, by nie wzbudzać podejrzeń szefa, a potem zaparkowała gdzieś na mieście. Potrzebowała spaceru - długiego, spokojnego, samotnego. Myśli znów rozszalały się nie dając jej ani chwili wytchnienia. I o co się złościła? O liścik, którego nie było? Przecież to dobrze. O to jej chodziło. Powoli zaczynał rezygnować i powinno jej to pasować. Chciała przecież by zniknął z jej życia, ale jednak.. I wtedy Go zobaczyła. Szedł z naprzeciwka i świat jakby się zatrzymał; znów na jego widok przez serce przeszła spazma bólu, ale nie to nie było ważne. Był On, ten jego znajomy krok, czupryna rozdmuchiwana przez wiatr i te oczy.. Zadrżała znów przeklinając samą siebie. I wtedy się otrząsnęła. Już chciała skręcić w najbliższą uliczkę, mając gdzieś czy posądzi ją o tchórzostwo, ale wtedy jakaś mała istotka przykleiła jej się do nóg. Andro spojrzała w dół przerażona, by zobaczyć jasną kaskadę włosów. Jak mogła wcześniej jej nie zauważyć?! Gardło ścisnęło jej się, gdy usłyszała o czym papla radośnie ten jasny aniołek. Brunetka boleśnie zagryzła wargę, a potem przywołując na twarz ciepły uśmiech przykucnęła by zajrzeć dziewczynce w oczy. I jak miała jej powiedzieć, że Lee wcale jej nie zaprosił? Że już nie są razem? Nie miałaby serca gdyby to zrobiła. W końcu z tego co zdołała zrozumieć jej rodzeństwo ją.. wystawiło? Tylko co to była za specjalna okazja?
    Nie mając pojęcia co zrobić mruknęła tylko cicho:
    - Tak, fajnie. - uparcie patrząc w twarz Ally, nieświadomej rozgrywającego się wewnątrz niej dramatu.

    OdpowiedzUsuń
  131. Dzięki wesołej paplaninie Ally przynajmniej sytuacja szybko się wyjaśniła; były to urodziny dziewczynki, a Leo jak na dobrego brata przystało postanowił jej zafundować idealny dzień. Oni kiedyś też mieli idealne dni, idealne randki pomyślała z żalem, a ten czas wydał jej się niesamowicie odległy. Z nagłego zamyślenia wyrwało ją nagłe pytanie blondynki. A raczej chmara pytań, których Andro bała się jak ognia. No bo jak miała jej powiedzieć, że nie może iść? Czy był złoty środek? Czy dało się to załatwić tak by nie zasmucić tej uroczej siedmiolatki jakże dumnej z osiągniętego wieku? Gdyby przynajmniej pozostałe rodzeństwo jej nie wystawiło może nawet nie obeszłoby ją czy do nich dołączy czy nie! Ale tak wydawało się, że Małej zależy na obecności tak naprawdę obcej jej kobiety, ale którą najwidoczniej zdążyła polubić podczas spędzonego razem popołudnia.
    Walczyła ze sobą, rozważając wszystkie za i przeciw. Wiedziała, że nie może zwlekać zbyt długo, nie chciała widzieć tych małych usteczek wygiętych w podkówkę. Czy będzie zdolna udawać tyle czasu radosną, wesołą Andro, którą zdążyła poznać Ally? Czy będzie zdolna znieść obecność Leo? Właśnie, Leo.. Gdy to imię rozbrzmiało jej w głowie, odruchowo podniosła na niego spojrzenie jakby sprawdzając co on na to. A on tkwił w zastygłej pozie, najwidoczniej równie mocno nie mogąc doczekać się jej odpowiedzi. I znów zrodziła się w niej chęć ucieczki, w myślach już zaczęła układać gładką odpowiedź, ale gdy zerknęła znów w jasne oczy dziewczynki. Nie mogła. Po prostu nie mogła i przełożyła jej uśmiech nad swój.
    Przymknęła oczy ukrywając przed światem szklisty wzrok, a potem znów uśmiechnęła się ciepło i skinęła głową.
    - Pewnie. Uwielbiam zoo. - Odparła cicho, maskując tym samym drżenie głosu. A potem poderwała się na równe nogi, złapała dłoń blondynki i ruszyła z nią na przód nie oglądając się na Leo. Wzięła kilka głębszych wdechów, a potem pochyliła się w jej stronę i zaczęła jej szeptać, że teraz już nie musi się ograniczać do jednego prezentu, bo Andro kupi jej wszystko co zechce, a na dobry początek wyjęła z torebki ogromną czekoladę, którą sama zamierzała zjeść w trackie spaceru, bo właśnie w ten sposób - objadając się, gotując też zabijała smutki.

    OdpowiedzUsuń
  132. Słuchała całej gadaniny dziewczynki, jej nagłego szeptu z jawnym zainteresowaniem, chociaż tak naprawdę jej cała uwaga skupiona była na mężczyźnie idącym tuż za nimi. Zerkała na niego przez gęstwinę swoich włosów i niemal z westchnieniem przyjęła fakt, że Ally nagle zeszła z tematu prezentów jakie to by chciała zostać na temat brata, który dzisiaj jest niefajny, ale jednak trochę fajniejszy od pozostałej dwójki rodzeństwa. A zapytany przez Andro dlaczego Leo nie jest do końca "fajny" (zauważyła, że blondynka uwielbia to słowo!) dowiedziała się, że chodzi posmutniały, ciągle zamyślony. Brunetka pokiwała lekko głową, bo niby nic nie znacząca informacja dała jej znów do myślenia. Znów pojawiły się w niej wątpliwości, znów przez głowę przewinęło się tysiąc obaw, ale też jakaś mała iskierka nadziei, że większość z tego co sobie dopowiedziała jest nieprawdą, że ta jednorazowa przygoda nic dla niego nie znaczyła, ale nawet jeśli czy to coś zmieniało? Zdradził ją, a to cholernie bolało. Uświadomiła sobie, że tak naprawdę większą część historii - o tym, że ciągle ją zdradzał, że to wszystko było tylko grą - dopowiedziała sobie sama. Tak jak wtedy z Ally, którą od razu posądziła o całkiem inne spokrewnienie z Leo niż okazało się rzeczywistości. Ale wtedy Lee zasługiwał na możliwość wytłumaczenia się, teraz już nie.
    Nagle dziewczynka wyślizgnęła dłoń z jej uścisku przywracając ją tym samym na ziemię. Słuchała jak jęczy stojąc przed bratem, że chce jeszcze jednego loda. Obserwowała jego dłoń niegdyś czule ogarniającą jej z czoła kosmyki włosów teraz wyciągającą banknot z portfela. Przyłapała się na tym, że błagała jakąś siłę wyższą, by dziewczynka zabrała ze sobą Leo do sklepu, ale nie. Ona jakby wyczuwając napiętą pomiędzy nimi atmosferę sama pognała do sklepu. Albo po prostu chciała udowodnić jaka to już jest dorosła. Tak czy siak skutkiem tego było to, że nagle Andro została sam na sam z Lee, a tego chciała uniknąć. Słysząc jego słowa prychnęła cicho wpatrując się w jakiś martwy punkt przed sobą, a potem przeniosła na niego spojrzenie przepełnione tym czego tak bardzo się obawiał - bólem, smutkiem, rozpaczą. A potem znów brunetka uciekała wzrokiem gdzieś w bok.
    - Jasne, że dla Ally. I za to nie musisz mi się dziękować. Och i nie przejmuj się zniknę przed wieczorem byś bezpiecznie odstawił siostrę do domu,a potem spokojnie mógł poszukać sobie jakże miłego towarzystwa na noc. - Mruknęła tonem oschłym, wręcz lodowatym. Nie patrzyła na niego. Bo wiedziała, że w przeciwieństwie do głosu, oczy ją zdradzą.

    OdpowiedzUsuń
  133. Jego wzrok palił jej skórkę. O niczym innym nie marzyła jak znaleźć się gdzieś daleko stąd, z dala od Leo, jego perfekcyjnej gry.. A może wcale nie grał? Może nigdy nie udawał. Przecież pamiętała te szczęśliwe iskierki w jego oczach, gdy tylko znajdywała się w z zasięgu jego pola widzenia. Czy takiego błysku w oku da się wyuczyć? Chciała wierzyć, że nie. Że to wszystko nie było kłamstwem. Że po prostu w pewnym momencie tylko potknęła mu się noga. Jeden jedyny raz. Ale ciotka, jedyna dobra duszyczka w całej jej rodzinie, zawsze powtarzała jej, że jeśli facetowi zależy to on nie zdradzi. Bo uczucia mu na to nie pozwolą. I było w tym sporo racji. Więc jeśli naprawdę nie chciał jej skrzywdzić, jeśli naprawdę czuł do niej coś więcej, dlaczego to zrobił, no dlaczego?!
    Im był bliżej tym trudniej było jej na niego nie patrzeć. A nie chciała się cofać, uciekać, bo wiedziała, że gdzieś za jej plecami w sklepie czai się mała, słodka Ally, która być może obserwuje ich swoim spostrzegawczym okiem. Dlatego ostatecznie spojrzała na niego zagryzając boleśnie dolną wargę, jakby ten ból mógł odwrócić uwagę od spazm bólu przechodzących nieustannie przez jej ciało. I tak nagle zatonęła w jego oczach; wydawały się takie szczere, takie smutne i skruszone. Czy można aż tak świetnie grać?
    - Tylko rozmowy. Dla Ciebie to jest tylko rozmowa. Dla mnie aż. - Odparła, przymykając powieki, by odgonić łzy, które przez ostatni tydzień pojawiały się w jej oczach często, zbyt często. Więcej razy niż przez ostatnie parę lat. Ale nic nie mogła poradzić, że wszystkie emocje znajdowały ujście właśnie w tych słonych strumieniach. - I co mam słuchać jak Ci to przykro, że to tylko jednorazowa przygoda? Bo zła Andro musiała zostać dłużej w pracy, więc biedny Leo zaraz znalazł sobie pocieszenie.. I co będzie tak za każdym razem? Nie chcę tego słuchać.. - Dodała niemal żałosnym jękiem.

    OdpowiedzUsuń
  134. Ale co to za tłumaczenie? Tęsknota za wolnością? Jeśli chciał sprawdzić czy dobrze robi wiążąc się z nią nie musiał jej zdradzać. Już lepiej by było gdyby poprosił ją o przerwę, albo po prostu się z nią rozstał na jakiś czas. To też by bolało, ale byłoby lepsze niż zdrada, bo zdrada tylko zasugerowała jej, że to wszystko było kłamstwem, a on nie ma do niej za grosz szacunku. Poza tym kiedyś żyli bardzo podobnie, bez zobowiązań. I Andro też niejednokrotnie zastanawiała się czy dobrze robi.. Ale nigdy by tego nie sprawdziła idąc do łóżka z innym facetem, gdy nadal była z nim w związku. Bo tak, była cholernie zaangażowana, a on posunął się do tego okropnego czynu w najgorszym momencie - gdy w niej nastąpił przełom, gdy wreszcie zaufała mu w stu procentach i nie bała się powiedzieć na głos, że tak zakochała się w Leo, a on co? A on zdradził ją z pierwszą lepszą cizią. I jak ona miała to przeboleć, no jak?!
    Zastygła, gdy nagle położył jej rękę na swoim ramieniu. W pierwszym odruchu chciała ją strzepnąć, wymierzyć mu kolejny policzek, najlepiej w ten drugi tak dla równowagi. Ale powstrzymała się ciągle pamiętając o Ally. Dlatego tylko westchnęła i utkwiła w nim spojrzenie. Tym razem nie uciekła nigdzie wzrokiem w bok. Teraz jakby starała zajrzeć mu w głąb duszy, jakby chciała sprawić czy ból i smutek widoczny w jego jasnych oczach jest prawdziwy. A potem jakby wbrew sobie skinęła głową.
    - Dobra. Jedna rozmowa i nie licz na nic więcej. - Odparła w końcu, a potem zmierzyła lodowatym spojrzeniem rękę, która ciągle tkwiła na jej ramieniu. - I już może mnie puścić. - Dodała robiąc krok do tyłu.
    Zastanawiała się czy dobrze robi zgadzając się na tę rozmowę. Bo jeśli.. Znów omota, jeśli znów sprawi, że mu uwierzy, a on potem znów ją skrzywdzi? A wiedziała, że będzie jej trudno, bo nawet ten krótki kontakt fizyczny, ten krótki czas który spędziła w jego towarzystwie boleśnie uświadomił jej jak bardzo za nim tęskni, jak bardzo pragnie znów jego dotyku. Ale wtedy znów przypomniała sobie kogo ostatnio te dłonie dotykały, tej panny w obcisłej, ewidentnie za krótkiej sukience.. I wszystkiego jej się odechciewało.

    OdpowiedzUsuń
  135. [ prosimy o potwierdzenie powrotu. Inaczej postać zostanie usunięta po najbliższej liście obecności ]

    OdpowiedzUsuń
  136. [ Ze tak powiem ja i dyrekcja to jedno :D w tej chwili więc wystarczy ]

    OdpowiedzUsuń
  137. Nie miała pojęcia czy dobrze robi zgadzając się na te rozmowę, ale wiedziała, że Leo nie da jej spokoju dopóki nie da mu się wytłumaczyć. Tylko co tu było do wyjaśniania? Sprawa była aż nazbyt oczywista, a Andro nie miała pojęcia czy chce słuchać jak do tego wszystkiego doszło, co nim kierowało, bo.. Czy to mogło coś zmienić? Przecież nic nie wymaże bólu, smutku, wspomnień, przepłakanych nocy. Nic. Ale może jednak znajdzie się jakiś kojący plasterek na te wszystkie rany?
    Do domu wróciła późno. Bardzo późno. Pierwsze pół dnia spędziła w towarzystwie Ally i jej brata. Słuchała jej wesołej paplaniny, odezwała się też parę razy do Lee, by dziewczynka myślała, że ta krótka rozmowa na którą im pozwoliła, gdy ona kupowała sobie ogromnego loda przyniosła oczekiwany skutek czyli że są znowu szczęśliwi i pogodzeni. A że było całkiem odwrotnie, może ciut lepiej, bo A, w końcu zgodziła się na rozmowę nie miało znaczenia. Liczyła się tylko beztroska Małej. Ich spotkanie zakończyło się na kupnie jednego z wymarzonych prezentów dla blondynki, potem kobieta musiała pędzić do pracy, bo przecież ona ciągle w niej niby była. Wiedziała, że Ally zrozumie, zresztą chyba wszyscy na około zrozumieli, bo gdy odebrała telefon od szefa, ten darł się tak głośno, że było go słychać chyba w całym Vancouver. Miał pretensje, że Andro zignorowała spotkanie z ważnym klientem, pluł się co ona sobie wyobraża. Ale ona wcale nie miała mu tego za złe, przynajmniej wyrwała się z tej niezręcznej sytuacji i napiętej atmosfery między nią a Leo.
    Powiedziała mu, że się odezwie. Potrzebowała jeszcze trochę czasu. W końcu, pod koniec następnego tygodnia wysłała mu esemesa, że może dziś wpaść do niej po pracy. Z początku rozważała, czy aby nie spotkać się z nim w jakimś neutralnym miejscu jak kafejka, czy restauracja, ale ostatecznie doszła do wniosku, że to kiepski pomysł. Wiedziała, że nie będzie to łatwa rozmowa, że może czasem mogą ich ponieść emocje, nerwy, zwłaszcza ją, a nie chciała robić niepotrzebnych scen poza domem. Więc zaprosiła go do siebie. Sama już od dwóch dni była na urlopie, który zdecydowanie jej się należał; zawsze pracowała ponad normę, a wolne dni brała tylko w ostateczności, więc szef nie robił problemów. Te kilka dni dało jej możliwość względnego ogarnięcia się, poukładania ciągle rozszalałych myśli.
    A potem czekała aż się zjawi.

    OdpowiedzUsuń
  138. Nie miała pojęcia czego oczekiwać po tym spotkaniu. Nie wiedziała jak zachowa się Leo. Wydawało jej się, że bardzo mu zależy, by w końcu mu wybaczyła. Ale czy potrafiła to zrobić? Potrafiła wybaczyć zdradę? Przecież powinna wziąć pod uwagę, że każdy człowiek jest słaby. Nawet ona chociaż do tego w życiu by się na głos nie przyznała. Ale jednak, ona potrafiła być mu wierna, zwalczać pokusy, bo całą ją zawsze wypełniał On. A ten zaciągnął do łóżka pierwszą lepszą kobietę, gdy tylko ona nie mogła się z nim spotkać.. Czy zawsze tak robił? Czy taki miał plan? Spotykać się z nią, a za plecami dalej sypiać z innymi? Nie, nie wyglądało na to, ale ona już sama w tym wszystkim się pogubiła. Już nie wiedziała co jest prawdą, a co kłamstwem; co wydarzyło się naprawdę, a co sobie dopowiedziała. Miała dość i chociaż jeszcze przed chwilą miała wątpliwości czy dobrze zrobiła w ogóle postanawiając się z nim spotkać, teraz wiedziała, że to nie był błąd. Przynajmniej wszystko stanie się jasne. Chociaż z drugiej strony czy pozna czy mówi szczerze? Przez ostatnie tygodnie tak ślepo mu wierzyła.. Czy to też było kłamstwem?
    Rozpaczliwe chciała wierzyć, że nie. Że naprawdę go uszczęśliwiała, że naprawdę jej ufał, że nie była tylko zabawką w jego dłoniach. A tamta kobieta była tylko jedną, nic nieznaczącą osobą..
    I wtedy usłyszała dźwięk dzwonka; zaraz zerwała się na równe nogi i niemal biegiem rzuciła do drzwi. Zaraz skarciła się za ten odruch, będąc już w korytarzu - zwolniła. Zatrzymała się przed lustrem by sprawdzić jak wygląda, a potem biorąc głęboki wdech nacisnęła klamkę; przez chwilę tkwili w cichy. Patrzyli na siebie wzajemnie z nieskrywanym zachwytem. Nienawidziła samej siebie za fakt, że pomimo tego jak ją zranił nadal przyciągał ją do siebie niczym magnes. Że na sam jego widok serce zaczynało bić jej jak oszalałe, a w buzi jakby zaczynało brakować języka. To on przerwał tą pełną napięcia ciszę; przywitał się, a ona odpowiedziała cichym pomrukiem przyjmując od niego tulipana, dziękując w duchu za fakt, że w końcu może zająć czymś dłonie, utkwić wzrok w kimś(czymś) innym niż on. Zaprosiła go do środka, zaraz pytając czy czegoś się napije i nie czekając na odpowiedź zniknęła w kuchni.
    Wzięła głęboki wdech; musiała się uspokoić. Nie mogła mu pokazać jak bardzo za nim tęskni, bo bała się, że wykorzysta tę tęsknotę na swoją korzyć.

    OdpowiedzUsuń
  139. Była wdzięczna, że tu za nią nie przyszedł. Potrzebowała chwili by uporać się ze znów rozszalałymi emocjami. Nie potrafiła pojąć skąd bierze się w niej tak wiele sprzecznych emocji; chciała go uderzyć, wydrapać mu oczy, ale zarazem chciała znów by ją dotknął w ten czuły sposób, chciała znowu zasmakować jego warg; nie chciała go oglądać, a zaraz tak tęskniła za widokiem jego uśmiechu; nie chciała go znać, a jednak tak brakowało jej ich rozmów, spacerów, idealnych randek. Jak mogła być zakochana w facecie, który tak skrzywdził jej serduszko, które przed nim otworzyła, w mężczyźnie przez którego płakała po nocach, czego nie robiła od wieków.
    Ale potem wzięła się w garść; wstawiła do wazonu samotnego tulipana, który zajął miejsce całego bukietu, który uzbierała kolekcjonując wszystkie jasnoróżowe kwiatki, które przysłał jej w ciągu tego tygodnia - pozbyła się go dziś rano, przecież nie mogła pozwolić by zobaczył jak bardzo te roślinki jej się podobają! Potem zatrzymała się przy szafce, zastanawiając się czy Leo poprosił o coś do pica; ostatecznie przypomniała sobie jak przez mgłę, jego odmowę, więc biorąc głębszy wdech ruszyła do salonu. Jeszcze niczym przekroczyła próg pokoju, przymknęła powieki bezwiednie przeczesując burzę ciemnych włosów; musiała się uspokoić, nie mogła pokazać co się z nią dzieje! Starała się na niego nie patrzeć, ale to wcale nie było takie proste; kątem oka zauważyła jak zajmuje miejsce na sofie i poszła w jego ślady, sama jednak wybierając wygodny fotel.
    Słysząc jego podziękowania, pokręciła lekko głową.
    - Mówiłam Ci. Nie dziękuj. Zrobiła to dla Ally, nie dla Ciebie. - Odparła niemal natychmiast w ostatniej chwili powstrzymując się przed docinkami typu, że to nie wina Ally, że ma takiego brata, który nie potrafi dochować wierności.
    A potem zagryzając wargę wbiła w niego nieprzeniknione spojrzenie - tak, nie zamierzała mu niczego ułatwiać; zastanawiała się czy długo będzie odwlekał nieunikniony temat.

    OdpowiedzUsuń
  140. Przy każdym jego słowie, przy każdym ruchu jej ciało spinało się niemiłosiernie jakby chciało zerwać się i uciec. Ale nie, ona tkwiła w fotelu jak zaczarowana i słuchała, nie odrywała od niego spojrzenia. Nie potrafiła drgnąć, tak jak nie potrafiła odepchnąć od siebie tych obrazów, które wywoływały ból; ona w obcisłej kiece dające jej 'dobre rady', potem on nagi w swoim łóżku [fajnie, że za pierwszym razem napisałam uszku! xd] z przymkniętymi oczyma.. Nie, to nadal zbyt bolało. Nie potrafiła wracać do tamtych wspomnień, nie potrafiła zapomnieć.
    I nagle dotarło do niej, że to już wcale nie chodzi o to, czy mu wybaczy czy nie. Bo tak, do tego chyba była zdolna, była wstanie wybaczyć jeśli był to jeden, jedyny raz, była w stanie zrozumieć, że upił się, że urwał mu się film.. Ale czy była w stanie mu jeszcze zaufać? A przecież wiedziała, że bez zaufania związek nie ma przyszłości. Czy jego obietnice, że to nigdy więcej się nie powtórzy coś znaczyły? Skoro raz się nie powstrzymał, może i nie powstrzyma się drugi raz?
    - Może i nie chciałeś. Ale skąd mogę wiedzieć, że to się nie powtórzy? Że kiedyś znowu będziesz miał zły dzień i pójdziesz sobie do baru i znowu nie wylądujesz z inną w łóżku, bo zła Andro znowu będzie musiała zostać w pracy? - Urwała, nagle odwracając wzrok, bo wiedziała, że na jej idealnie stworzonej masce zaczynają powstawać rysy, które zaraz zburzą jej idealną obojętność, chłód, a pokażą wszystkie emocje, które nią targają. - Mogłeś zostać w domu, poczekać na mnie, ale Ty wybrałeś przygodę na jedną noc.. - Dodała cicho, jakby mówiła bardziej do siebie niż do niego. Na moment skryła twarz dłoniach; chciała stąd uciec. Przedtem wydawało jej się, że ta rozmowa przyniesie korzyści, że to był dobry pomysł. Teraz znów miała wątpliwości czy dobrze zrobiła zgadzają się na spotkanie. Bo co, miała słuchać jak to tamta nic nie znaczyła, jak to tego nie chciał? To były puste słowa, chociaż wydawały się szczerze. Widziała jak bardzo żałuje, jak bardzo za nią tęskni, ale skąd mogła mieć pewność, że historia nie zatoczy koła, że się nie powtórzy, w bliższej, lub dalszej przyszłości?
    Nikt nie mógł jej dać gwarancji.

    OdpowiedzUsuń
  141. Nie protestowała, gdy osunął jej dłonie od twarzy, a na ich miejsce położył swoje. Tak rozpaczliwe chciała znów poczuć jego dotyk, że nie potrafiła go odepchnąć, choć w środku jakiś głosik podpowiadał jej, że powinna. I tkwiła tak patrząc w jego oczy, teraz przepełnione bólem, smutkiem.. Ale za za czym on tak tęsknił? Och, dopiero po chwili dotarło, że za nią. No bo tak, teraz chodziło już tylko o nią, a Andro po prostu nie mogła uwierzyć, że człowiek, który zdradził ją dwa tygodnie temu, że człowiek, któremu kiedyś na nikim nie zależało, człowiek, który kiedyś miał ją za zwykłą zabawkę, wyborną kochankę teraz tak rozpaczliwie pragnąłby mu wybaczyła. By znów mu zaufała. Wydawało jej się, że słowa, które wypowiada z taką mocną są naprawdę szczere, że naprawdę już nigdy więcej się to nie powtórzy. Że był to jeden, jedyny raz. Że ona nic nie znaczyła, że ledwo ją pamięta..
    I już nawet rozchylała wargi, by coś powiedzieć, gdy z jego ust padły te dwa słowa. Słowa, których nie spodziewała się usłyszeć. Słowa, które sprawiły, że niemal utonęła w fotelu. Słowa przez które patrzyła na niego jakby widziała go pierwszy raz w życiu. Słowa które wypowiedział z taką swobodą jakby nie mówił ich pierwszy raz w życiu, jakby mówił to już jej wcześniej. Nagle dotarło do niej co dzieje się z jej ciałem; zaczęła lekko drżeć, zielone tęczówki przysłoniła mgła słonych łez, oddech przyśpieszył, a serce zaczęło tłuc się w klatce piersiowej jak oszalałe. Mimo to wszystko obserwowała go uważnie, jakby sprawdzała, czy to nie gra. Mógł kłamać w każdy sposób, ale nie ten! Nie mógł być tak okrutny, by zabawiać się jej uczuciami w ten sposób, nie po tym co zrobił. A może testował jak bardzo jest naiwna? Ale zaraz odgoniła od siebie, jak jej się teraz już wydawało, absurdalną myśl. Bezwiednie sięgnęła do jego twarzy; odgarnęła mu z czoła jakiś zagubiony kosmyk włosów, potem zaczęła wyznaczać tylko sobie znane ścieżki przez jego policzek, nos, brodę wargi.. Uśmiechała się przy tym nikle, wodząc wzrokiem za swoją dłonią. Uświadomił jej tym wszystkim jedno, nagle świat stał się prostszy, już wiedziała dlaczego tak za nim tęskniła, dlaczego tak bardzo ją to wszystko zraniło, dlaczego nie potrafiła zapomnieć. Bo to nie było zwykłe zauroczenie jak jej się wydawało..
    - Nienawidzę dnia w którym to się stało. Nienawidzę Ciebie za to, że mnie tak zraniłeś, że sprawiłeś, że tak cierpiałam.. - Mówiła cichym, lekko drżącym od namiaru emocji głosem. Aż w końcu zamilkła na dłuższą chwilę teraz wpatrując się w jego oczy.. Samotna łza, spłynęła po jej policzku. - A mimo to, do cholery, ja też Cię kocham.

    OdpowiedzUsuń
  142. Znowu pojawiły się w niej setki obaw. Po pierwsze nie wiedziała czego oczekiwać po tych słowach, po Leo. W sumie, spodziewała się każdej reakcji, ale nie takiej. Nie jego głowy opadającej na jej nogi, złączone ze sobą równo, jakby w końcu odetchnął z ulgą, że "no, jakoś ją przekonałem". Tu i rodził się kolejny lęk, że słowa Leo wcale nie były szczere, że zostały wypowiedziane pod wpływem chwili, że wcale nie jest ich pewien, albo co gorsza po prostu były kłamstwem, które miało skruszyć jej chłód, jej serce. Sprawić by znowu mu zaufała, wybaczyła. I udało mu się osiągnąć względny cel, tylko teraz ona sama bała się, że znowu ją okłamał.
    Zastanawiała się, czy sama nie wypowiedziała tych słów pochopnie ale po głębszym namyśle stwierdziła, że tak, może tego trochę nie przemyślała, być może pośpieszyła się z wyznaniem miłości, ale na pewno z jej strony ono było szczere. Dlatego oczekiwała z jego strony czegoś innego; ona też była ciągle zagubiona, może nawet lekko przerażona tym uczuciem, ale.. no właśnie, ale co? Czego się spodziewała?
    Westchnęła ciężko, opadając na oparcie fotela; głowę zwiesiła luźno, wolną dłonią ocierając oczy, mokre policzki. Mętlik znów był w jej głowie, znów nie dawał jej spokoju.
    Bo co będzie teraz? Wrócą do siebie i będzie jakby nigdy nic. Jakby nie było tamtej nocy, jakby nie było tych dzisiejszych wyznań? A może Leo nagle wstanie, roześmieje się, powie jak to jest głupiutka i naiwna, wyjdzie i zostawi ją, a ona nie zobaczy go już nigdy więcej? - Tak, tak wiele scenariuszy przewijało jej się przez głowę, nawet te najbardziej absurdalne, nawet najmniej prawdopodobne.
    Nawet nie zdawała sobie sprawy, że dłonią, którą przed momentem osuszała oczy, teraz gładziła mężczyznę po włosach, jakby uspokajała małe dziecko. I wtedy zaprzestała tej czynności; zabrała rękę i wplotła palce między kosmyki własnej burzy, ciemnych włosów. Przymknęła oczy. Zagryzła wargi. Czekała na jego ruch. Teraz kolejny krok znów należał do niego.

    OdpowiedzUsuń
  143. Samo myślenie sprawiało jej ból. Była zagubiona bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Co miała zrobić? Odtrącić miłość z powodu jednej wpadki? Teraz, gdy wydawało się, że on wręcz szaleje za nią, pragnie jej przebaczenia, nie wyobraża sobie życia bez niej? Był jednak właśnie ten jeden problem - zaufanie. Już wiedziała, że za każdym razem, gdy będzie musiała spędzić więcej czasu w pracy lub wieczór z dala od niego będzie zastanawiać się czy aby czasem dalej jej nie zdradza. Oczyma wyobraźni widziała jak świruje, jak przywołuje we wspomnieniach ten feralny wieczór.. Więc może lepiej było sobie odpuścić? Wtedy byłoby prościej prawda? Może wyjechałaby gdzieś, zapomniała o nim, o tym wszystkim co się wydarzyło, ale czy potrafiła? Podobno dla własnego, lub dobra drugiej osoby trzeba zrezygnować, czasami mimo iż kogoś się kocha rezygnuje się z bycia razem.
    Ale co ona miała zrobić? Chciałaby żeby ktoś jej powiedział jak powinna postąpić, czy go odepchnąć czy przyjąć z powrotem..
    Otworzyła oczy słysząc jego słowa. Pokręciła lekko głową przenosząc na niego spojrzenie smutne, zagubione, niepewne.
    - To nie ja to przekreśliłam, tylko Ty, gdy poszedłeś do łóżka z tamtą kobietą.. - Odparła mrużąc powieki; włos zjeżył jej się na karku. Jak śmiał mówić, że to ona przekreśla cokolwiek. Jasne, to ona miała podjąć ostateczną decyzję, ale to on nawalił, nie ona. Nie miał pojęcia przez co przeszła, jak się czuła, ba! jak się nadal czuje. Nie miał prawa na nią naciskać, poganiać, a tym bardziej za cokolwiek winić.

    OdpowiedzUsuń
  144. Uniosła wysoko brwi zaskoczona jego nagłym, gwałtownym ruchem. Teraz nie spuszczała z niego spojrzenia, a gdy nagle pochylił się nad nią i musnął przelotnie jej czoło przyłapała się na tym, że prosi jakąś Siłę Wyższą, by wybrał jakąś inną część ciała, którą obdarzyłby tą nikłą pieszczotą.. Na przykład jej spragnione pocałunków usta. Tak, pragnęła go, pragnęła jego bliskości, dotyku. Sama już nie wiedziała czego potrzebuje bardziej - samotności, by okiełznać rozszalałe myśli, podjąć jakąś decyzję, czy pobycia jeszcze chwilę z nim choćby miało to polegać tylko na siedzeniu na przeciwko siebie.
    Ale on wybrał - postanowił wyjść. Stłumiła westchnienie obserwując jak odchodzi. A potem zerwała się błyskawicznie z fotela i ruszyła za nim wiedziona impulsem, z którym nie mogła walczyć.
    - Leo.. - Rzuciła tylko w międzyczasie, a gdy on zatrzymał się stanęła przed nim i nie czekając na żaden ruch z jego strony wspięła się na palce i odszukała jego ust z tęskną pieszczotą.. Trwało to zaledwie krótką chwilę, ale potrzebowała tego. Potrzebowała przekonać się, że jego wargi smakują w ten sam sposób co przedtem, że tamta kobieta nie zmieniła go, nie zmieniła miękkości, kształtu, smaku jego ust. Był taki sam, a ona najbardziej obawiała się, że przez tamtą noc zajdzie jakaś zmiana, przez którą nie będzie już jej Leośkiem. Ale tak nie było, co przyjęła z ulgą.
    I gdy w końcu odsunęła się od niego, przeciągnęła jeszcze kciukiem po konturze jego warg, po czym westchnęła cicho.
    - Potrzebuje jeszcze trochę czasu. Nic więcej. - Powiedziała niemalże szeptem, a potem wyminęła go i zniknęła w jednym z pomieszczeń nie oglądając się na niego.

    OdpowiedzUsuń
  145. Niemal z ulgą przyjęła trzask zamykanych drzwi wejściowych. Drżąc na cały ciele osunęła się po ścianie do której przylgnęła gdy tylko weszła do pomieszczenia; całe jej ciało, serce, umysł rwało się by wrócić do Leo, jeszcze raz posmakować jego ust. Tych samych ust co przed tym feralnym wydarzeniem! Wiedziała, że jeśli stałby tam jeszcze minutę dłużej nie wytrzymałaby i wróciłaby do niego. Ale dobrze się stało - powinna wszystko przemyśleć. Na spokojnie. Nie mogła podejmować tak ważnej decyzji pod wpływem chwili. Ile czasu potrzebowała? Nie miała pojęcia, ale że gdy tylko podejmie decyzję zjawi się u niego pod drzwiami, tak jak on kiedyś u niej.
    I minął kolejny tydzień. A dokładnie tydzień i dwa dni, podczas których każdy dzień Andromedy wypełniał Leo. W wieżowcu skrupulatnie go unikała, ale jak na złość na korytarzach niemal co chwila na niego wpadała. Obdarzała go wtedy krótkim spojrzeniem, czasem zdobyła się nawet na blady uśmiech - na nic więcej nie było jej stać. Nie zamieniła z nim ani jednego słowa. Powiedział już co miał do powiedzenia teraz do tona musiała to wszystko przemyśleć. Niejednokrotnie przyjeżdżała na jego osiedle tylko po to by popatrzeć w okna jego mieszkania, pomyśleć. Czasami zastanawiała się czy w ten sposób nie sprawdza jego wierności, jakby bała się, że kiedyś przyłapie go idącego do apartamentowca w objęciach jakieś kolejne kobiety. Ale nic takiego nie miało miejsca. Zdawał się na nią czekać, a ona.. Doceniała to. Doceniała fakt, że nie chodzi za nią, nie męczy ją odwiedzinami, telefonami. Że daje jej tyle czasu ile potrzebuje. Że nie naciska, nie ponagla, że nie domaga się natychmiastowej decyzji, bo to oznaczało, że mu zleży. Że jest cierpliwy, skłonny czekać nawet do końca świata byleby ostatecznie usłyszeć wymarzone słowa.
    A ona ciągle nie potrafiła poskładać swoich myśli w całość; zastanawiała się czy obawy i lęki przeważają nad jej pragnieniami, tęsknotą. Serce i rozum jak zwykle w takich momentach podsuwały jej całkiem sprzeczne podpowiedzi. Jakby chociaż raz nie mogli mówić wspólnym językiem! Rozum ciągle przypomniał jej jak bardzo Leo ją skrzywdził, przewijał jej przed oczyma obrazy, które wolałaby wymazać z pamięci, za to serce podkreślało jedną bardzo istotną rzecz, że go po prostu kocha. Że tęskni, pragnie go. Że miłość jest w stanie zwyciężyć wszystko, nawet zdradę zwłaszcza jeżeli ona nic nie znaczyła, była zwykła, cielesna bez uczuć. Ale nadal była to zdrada, bolesna, cholernie bolesna! Czy była wstanie wybaczyć i znowu mu zaufać. Wciąż siedziała w niej obawa, że kiedyś wywinie jej znów ten sam numer..
    Ale ostatecznie decyzja zapadła. W końcu zatrzymała się na parkingu, ale od tygodnia po raz pierwszy wysiadła z samochodu pod jego apartamentowcem, a potem wyjechała windą na odpowiednie piętro - schodów wolała unikać w tym budynku, bo wędrując właśnie nimi natknęła się na tę pamiętną brunetkę, a potem uciekała nimi z jego mieszkania.. I wreszcie zatrzymała się przed jego drzwiami. Nim nacisnęła dzwonek, poprawiła jeszcze włosy, rąbek swojej bluzki (jak głupia przebierała się chyba z dziesięć razy byleby wyglądać olśniewająco!), a potem wreszcie zadzwoniła do drzwi, przestępując z nogi na nogę czemu towarzyszyło głuche postukiwanie obcasów rozchodzące się echem po klatce schodowej.

    OdpowiedzUsuń
  146. Znów nie wiedziała czego się po nim spodziewać. Szczerze powiedziawszy była cholernie ciekawa jak zareaguje na jej widok. Czy spodziewał się jej? A może już zapomniał? I tu znów uderzyła w nią wizja w której z jego mieszkania wychodzi kolejne kobieta, będąca przygodną na jedną noc.. I już przez ułamek sekundy chciała się wycofać. Uciec. Ale nie, Andro przywołała w pamięci tego skruszonego, smutnego, ale pełnego miłości Leo. Czekał na nią, była tego pewna. Dlatego została jedynie znów niecierpliwie przestępując z nogi na nogę, a wtem właśnie drzwi się otworzył, a ona zamarła z ręką na torebce czując jak wszystkie wnętrzności robią fikołki w jej brzuchu.
    Jedna sekunda, która wydawała się wiecznością. Wstrzymany oddech. Zaskoczone oczy. Nienaturalnie pobladła cera. Lekko rozchylone usta. Każdy ten szczegół brunetka zarejestrowała, odnotowała w głowie i pamięci. Leo wyglądał jakby kompletnie się jej nie spodziewał, a może raczej po prostu zwątpił, że kiedykolwiek jeszcze zobaczy ją przed drzwiami swojego mieszkania. Zagryzła więc nerwowo wargę szukając w myślach zdania które ułożyła sobie na przywitanie. Ale wtedy świat znowu ruszył - niespodziewanie znalazła się w jego ramionach, które wręcz zaborczo oplótł w okół jej tali, przyciskając ją ciasno do siebie. Ale jej to nie przeszkadzało, podobnie jak on objęła go zaczynając drżeć. Znów uderzyła w nią ta piekielna, wręcz bolesna tęsknota za tym facetem. Kochała go, musiała mu więc wybaczyć, pozwolić by znów zdobył jej zaufanie. Nie, aktualnie nie wyobrażała sobie życia bez niego, dnia w którym mogłaby o nim zapomnieć. Wiedziała, że nawet wyjazd nie zmyłby jego z jej myśli, wspomnień, marzeń.
    Odwzajemniła jego intensywny, stęskniony pocałunek. Całowała go zapamiętale, zachłannie, jakby świat zaraz miał się skończyć. Już nie myślała o niczym tylko o miękkości jego ust, o ich smaku, kształcie. A potem coś do niej dotarło; nawet nie poczekał żeby usłyszeć jaką decyzję podjęła! Może liczył, że jeśli byłoby to zrezygnowanie z niego, to ten pocałunek miał odmienić jej plany? Zachciało jej się śmiać, ale stłumiła ten odruch, bo nie miała ochoty odrywać się od jego warg. Jeszcze nie teraz, za moment.. Teraz już mają czas.

    OdpowiedzUsuń
  147. Westchnęła ciężko, gdy po bliżej nieokreślonym czasie Leo oderwał się od niej, a raczej odsunął na kilka centymetrów i poprosił.. Nie on zażądał by powiedziała to co miała powiedzieć. Te kilka słów które miały zmyć znaki zapytania z jego oczu, niepewność z serca i dać już czystą radość, szczęście, że przyszłość znów stoi dla nich otworem.
    Uśmiechnęła się lekko, a w jej oczach błysnęły iskierki rozbawienia. Zwlekała jednak jeszcze chwilę z odpowiedzią, nie dlatego, że chciała się z nim droczyć, tylko po prostu ledwo łapała oddech, a jej myśli krążyły już tylko w okół jego lekko rozchylonych warg kuszących ją swoją miękkością, kształtem.. Oderwała jednak wzrok od tej części ciała mężczyzny i skupiła się teraz na jego jasnych oczach, z niecierpliwością czekających na odpowiedź. Chciała zobaczyć te oczęta w pełni roziskrzone, więc zaraz pokiwała energicznie głową.
    - Tak Leo. Wybaczam Ci. Chcę być z Tobą, dlatego daje Tobie.. NAM! drugą szansę. - Wymruczała cicho, po czym delikatnie musnęła jego usta swoimi by zaraz znów odnaleźć je z czułą, zachłanną pieszczotą. Miała jeszcze parę rzeczy które chciała mu powiedzieć, zapytać.. Ale przecież będzie miała na to czas za chwilę! Teraz był znowu już tylko on. On, który znów był jej bo postanowiła go nie skreślać, a wybaczyć mu ten jednorazowy wyskok. Wyskok, który jak miała nadzieje już się nigdy nie powtórzy bo jeśli tak się stanie.. Och, po prostu wydrapie mu oczy. Zniszczy go, tak jak on zniszczyłby ją. Ale teraz nie mogła tak myśleć; musiała zacząć znowu mu ufać, chociaż wiedziała, że minie trochę czasu zanim zaufa mu jak dawniej, jak przed tym wszystkim co się wydarzyło. Ale szczerze wierzyła, że i to szatynowi uda się naprawić, bo nie wątpiła, że pewnie już snuł plany o ich kolejnych spotkaniach, randkach, które miały zapewnić ją o tym jak żałuje swoje czynu i przede wszystkim zapewnić o jego uczuciach.

    OdpowiedzUsuń
  148. Chociaż pochłonięta odwzajemnianiem coraz bardziej intensywnych, natarczywych pieszczot, jakaś część niej dokładnie obserwowała do jakiego pokoju zaciąga ją Leo. Pragnęła go, tęskniła za nim, za jego dotykiem, za doznaniami, wspólną rozkoszą.. Ale wiedziała, że jeśli wybrałby sypialnię i łóżko w którym robił to z tamtą kobietą.. Nie dałaby rady. Dlatego niemal odetchnęła z ulgą, gdy wylądowali na kanapie w salonie; może to dziwne ale nie potrafiłaby teraz kochać się z nim w tamtym łóżku. Jasne, zdawała sobie sprawę, że niejedną kobietą już to tam robił, ale tamte były hm, przed nią, a raczej przed ich związkiem. One były przeszłością, nie były zdradą. To łoże było skażone - tak to chyba dobre słowo. I jedną z próśb jaką miała do Leo była właśnie wymiana tej rzeczy. Może to dziwne, ale właśnie tego potrzebowała.
    Teraz to już jednak nie miało znaczenia. Znów był tylko on, jego ręce stanowczo sunące pod materiałem bluzki, która ostatecznie wylądowała na podłodze. Poddawała się każdemu jego ruchowi; tak, była w jakiś sposób bezbronna, bo nie potrafiła mu się oprzeć. Sama też wiedziała jak na niego działa, zwłaszcza po tak długiej przerwie. Śmiało zaczęła rozpinać guziki jego koszuli, jednak będąc w połowie miała już dość użerania się z zapięciami (nie było na to czasu!) wiec po prostu szarpnęła, raz a mocno. Do ich uszu dotarł dźwięk guzików, które oderwały się i z cichym brzękiem opadły na podłogę. Ale wcale nie zwróciła na to uwagi, bo teraz już bez żadnych przeszkód mogła błądzić opuszkami palców bo jego torsie, brzuchu, plecach, barkach.. Ale to było za mało! Musiała go posmakować, całego, jak dawniej. Jak kiedyś. Jakby znów chciała sprawdzić czy smakuje tak samo.. Zaraz więc zjechała z pocałunkami niżej; na jego szyję, potem dekolt i tak powoli podążała w dół..

    OdpowiedzUsuń
  149. Jeszcze nikt nigdy nie wypowiadał jej imienia w ten sposób. Nigdy nie słyszała tych pięciu liter złożonych tak miękko, namiętnie. Brzmiało to jakby jej imię było najważniejsze, najwspanialsze na całym świecie. Jakby nie było nic poza tym. Ale co najważniejsze czuła, że jest ono teraz bezpieczne w jego ustach. I ta świadomość sprawiła, że oprócz typowych doznań, kolejnych wstrząsów rozkoszy, było coś jeszcze. To śmieszne uczucie motylków w brzuchu, gdy mruczał jej imię wprost do ucha Andro, owiewając go swoim oddechem.
    Drżała, jęczała, wiła się pod każdym jego dotykiem. Z każdą sekundą pragnęła go coraz bardziej o ile było to jeszcze możliwe. I wtedy poczuła jak zbliża się ten ostateczny, najsłodszy moment. Jej ciało samo zareagowało; głowa odchyliła się jej do tyłu, kręgosłup wygiął w łuk, spomiędzy rozchylonych warg wyrwał się głośny krzyk ekstazy, a z oczu błysnęło ostateczne spełnienie. Ale ona wcale nie miała dość; zaraz znów odnalazła jego usta z kolejną już tego wieczora namiętną pieszczotą. Nawet nie zauważyła, że przeciąga mu po plecach zaciśniętymi dłońmi, pozostawiając tym samym różowe ścieżki na jego łopatkach. Nie to nie było teraz ważne. Odrywając się od jego ust wymruczała coś o zmianie pozycji, że teraz chce być na górze; zaraz więc zaczęli się przekręcać jakby zapomnieli, że leżą na wąskiej sofie.. Ich gwałtowne, zniecierpliwione, szybkie ruchy doprowadziły tylko do tego, że wylądowali na podłodze z głuchym dudnięciem. Ale cel został osiągnięty!
    - Leo! Nic Ci nie jest? - Zapytała, bo to przecież on wylądował na plecach bez żadnej asekuracji. Widząc jednak, że raczej nic mu się nie stało, wybuchnęła śmiechem. Tym znajomym, radosnym chichotem, a potem z uśmiechem nie schodzącym z ust wznowiła pieszczoty.

    OdpowiedzUsuń
  150. Zachwyt malujący się w jego oczach nakręcał ją. Sprawiał, że dawała z siebie wszystko co najlepsze, bo chciała by dostał to czego pragnie. Widziała błysk zaskoczenia w jego oczach, gdy fundowała mu pieszczoty, których się nie spodziewał, a które wydobywały cichy jęk rozkoszy spomiędzy jego ust. Uwielbiała dominować, tak samo jak kochała gdy on to robił. Teraz to jednak ona miała władzę, dyktowała zasady gry. Była śmiała, pewna, każdy ruch był zdecydowany, ale też przemyślany. Dobrze wiedziała co robi, co mu chce dać, a przede wszystkim wiedziała czego on chce jakby znała każde jego najskrytsze marzenie.
    A potem znów już byli jednością, znów wspinali się na szczyt miłosnego uniesienia. A gdy wreszcie go osiągnęli, Andro opadła na niego; jej oddech był płytki, nieregularny. Serce waliło jej jak dzwon. Oczy znów błyszczały od doznanej rozkoszy, a usta wyginały się w spełnionym uśmiechu, by zaraz znów odnaleźć jego wargi z namiętną pieszczotą.
    Był zachwycający. Teraz nie mogła pojąć dlaczego aż tak długo zwlekała z podjęciem decyzji. Przecież nie było wspanialszego faceta od niego! Jakim cudem wytrzymała tak długo bez niego? Dlaczego dopiero po kilku miesiącach znajomości odkryła jaki jest zniewalający? Dlaczego tak długo walczyła z rodzącym się do niego uczuciem? Nie znalazła odpowiedzi na żadne z tych pytań, ale to nieważne. Ważne, że w końcu miała go tylko dla siebie. Znowu.

    OdpowiedzUsuń
  151. Zawsze uwielbiała go oglądać z aparatem w dłoni. Był w nim wtedy coś niezwykłego, coś co sprawiało, że nie można było oderwać od niego wzroku. Sprzęt którym pracował zawsze dodawał mu jakiegoś blasku, czegoś tak niezwykłego, że aż zapierało dech w piersi. Był zniewalający, gdy uśmiechał się szaleńczo co chwila naciskając spust migawki, a w oczach czaiły się te znajome, pełne pasji iskierki.
    Polubiła być też jego prywatną modelką, zwłaszcza dlatego, że wtedy miała pewność, że jest w centrum jego uwagi, że uważają za niesamowite zjawisko. Nie opierała się, jej pozy były spontaniczne, naturalne, jej ciało samo wiedziało co robić by zaprezentować się jak najlepiej nawet wtedy, gdy zwijała się ze śmiechu, gdy Leo bezczelnie wykorzystywał jej czułe na łaskotki punkty. A twarz? Twarz po prostu jaśniała; oczy błyszczały jej wesoło, uśmiech rozciągał jej kształtne usta. Była sobą; już nie musiała się pilnować, skrywać swoich uczuć. Leo ją po prostu uszczęśliwiał. W tym momencie nie pamiętała nawet dlaczego się rozstali, co takiego się stało, że ją tak zranił.. Ba! Ona nie pamiętała nawet, że w ogóle przez niego cierpiała. W pamięci miała tylko słodkie, wspólnie spędzone beztroskie chwile; ich idealne randki, wypady poza miasto.
    - Wariat. - Mruknęła w którymś momencie opadając po raz kolejny na podłogę, po znów przeżytych torturach jakimi były łaskotki. Wplatała palce we włosy, a potem wbiła w niego roześmiane spojrzenie, a on w tym samym momencie znów uwiecznił ją na zdjęciu po raz kolejny naciskając spust migawki.

    OdpowiedzUsuń
  152. Zdecydowanie Andro sprawdzała się jako prywatna modelka. Była fotogeniczna, przybierała idealne pozy nawet jeśli nad nimi nie myślała. Była swobodna, otwarta, niczego nie udawała. Ale dobrze zdawała sobie sprawę, że gdyby chciała nigdy nie zrobiłaby kariery w świecie modelingu ze względu na swoje wymiary. Przede wszystkim była zbyt niska, a raczej druga Kate Moss by z niej nie wyrosła. Poza tym owszem miała bardzo szczupłą talię, była zgrabna, ale zdecydowanie nie była wieszakiem jak większość modelek i plus do tego miała obfite kobiece kształty, a większość kobiet zajmujących się modelingiem brakowało kusząco zaokrąglonych bioder, czy dużego, jędrnego biustu, a jeżeli już go miały to zazwyczaj szybko się go pozbywały po prostu.. głodząc się. Ech, czy nie bolał ich widok malejących piersi?! Nie. Ona nigdy nie potrafiła zrozumieć modelek i ich wychudzonych, często wręcz szkieletowatych figur.
    Ledwo zarejestrowała fakt, że Leo uwiecznił ich gdy pochłonięci byli czułą pieszczotą. Zaraz jednak została ona przerwana, a z ust mężczyzny wypłynęło pytanie na które Andro zareagowała cichym chichotem. Potem przekręciła oczyma, a na koniec delikatnie pokręciła głową.
    - Tak zupełnie to chyba nie.. - Mruknęła, po czym znów złączyła ich usta w namiętnej pieszczocie. Zaraz jednak odsunęła się i sięgnęła po aparat, który trzymał w dłoniach ciekawa czy da potrzymać jej chociaż przez moment tą świętość.
    - Daj mi się pobawić! Teraz ja chcę być panią fotograf! - Powiedziała.. Wręcz zażądała, a figlarny uśmiech zaigrał na jej wargach.

    OdpowiedzUsuń
  153. Taki był urok ludzi, którzy prowadzili taki styl życia jak oni (kiedyś). Przychodzili do barów i wyszukiwali swoich ideałów. Ideałów wizualnych. Zwracali uwagę tylko na osoby piękne, które ich pociągały. W końcu niemal każda taka znajomość kończyła się po jednej wspólnie spędzonej nocy. Po co więc mieli zawracać sobie głowę kimś kto ledwo przyciągnął ich wzrok. Co ich obchodziły charaktery? Liczyła się tylko rozkosz, doskonałe ciało.. Nic więcej.
    Andro niejednokrotnie już dziękowała losowi, że natknęła się na Leo w klubie, że wypatrzył ją w tłumie, że przyciągnęła jego wzrok, że mężczyzna zapragnął ją posiąść i postawił jej drinka. Ale w końcu ona też nie przypadkiem zatrzymała się przy barze tuż obok niego..
    Andromeda ledwo hamowała kolejny wybuch śmiechu, gdy widziała rozterki Leo. Nie miała wątpliwości co do tego, że Leo jest przewrażliwiony na punkcie swojego sprzętu, nawet tego starego, używanego sporadycznie. Była ciekawa jak zareaguje; w głowie już obstawiła, że pewnie postanowi odwrócić jakoś jej uwagę od aparatu, ale nie. On dał jej go, chociaż wcale nie krył się z tym, że robi z wielką niechęcią. Mimo to uniosła zaskoczona brwi, a potem parsknęła cicho słysząc jego słowa.
    - Próbujesz mi przez to powiedzieć jakiego wielkiego zaszczytu dostaje mogąc go dotknąć bez rękawiczek, czy sugerujesz, że powinnam je założyć? - Zapytała tłumiąc swoje rozbawienie, obracając świętość w swoich dłoniach. Fotograf na pewno nie był z niej świetny, ale też nie najgorszy. W końcu w swojej pracy dość często używała aparatu, więc spokojnie potrafiła obsłużyć się tym sprzętem nie robiąc mu przy tym krzywdy. A potem z dzikim uśmiechem na ustach przymierzyła się i zrobiła pierwsze zdjęcie Leo. A potem kolejne i kolejne równocześnie mrucząc by się rozchmurzył (wyglądał jak dziecko, któremu zabrano bezcenną zabawkę!). Jej zabawa nie trwała jednak długo; zaraz przysunęła się do szatyna i odnalazła jego usta z czuła pieszczotą równocześnie wciskając mu jego cacko z powrotem w dłonie.

    OdpowiedzUsuń
  154. Roześmiała się w myślach zauważając jak Leo pozbywa się swojego aparatu; rozbawił ją fakt, jak szybko zmienił obiekt swoich zainteresować z niego na nią. Ale zdecydowanie jej to pasował. Zamruczała z aprobatą, gdy po krótkim turlaniu się po podłodze nagle zawisł za nią, a potem obdarzył jej usta krótką pieszczotą. Zaraz jednak przekręciła oczyma, a słysząc ostatnie słowa spojrzała na niego teatralnie oburzona.
    - Moja wina? Ja tylko chciałam być na górze! - Odparła opierając się na łokciach i wbijając w niego spojrzenie. Hej, to on nieostrożnie przekręcił się jakby zapomniał, że leżą na wąskiej kanapie! To zdecydowanie nie była jej wina! - Poza tym myślałam, że już Ci to wynagrodziłam.. - Mruknęła jakby nieco obrażonym tonem; takie cuda z nim powyprawiała, spełniła jedno z największych pragnień pewnie niejednego mężczyzny, a on jeszcze narzekał? Prychnęła cicho, zaraz jednak jej oczy rozbłysły, gdy to teraz ona nad nim zwisła.
    - Ale z drugiej strony.. - Wymruczała mu wprost do ucha, równocześnie sunąc palcem po jego torsie wzdłuż tylko sobie znanej ścieżki. - Nie chciałabym, żebyś potem przez ból pleców parę dni był niedysponowany. Więc jeśli znajdziesz jakiś olejek do masażu.. - Uniosła znacząco brew do góry, po czym uśmiechnęła się w ten typowy dla siebie sposób.
    Zaraz jednak odsunęła się od niego po drodze jedynie muskając jego wargi, a potem spojrzała na niego wyczekując, lekko przekrzywiając głowę na bok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ a i dopiero teraz przeczytałam o przyśpieszeniu akcji.. A więc przyśpiesz, przyśpiesz ;)]

      Usuń
  155. Uśmiechnęła się pogodnie, gdy Leo zerwał się z podłogi i prawie pognał po odpowiedni żel; ona sama rozłożyła się wygodnie na podłodze, kładąc się na brzuchu. Gdy mężczyzna wrócił, ona wymachiwała zgiętymi w kolanach nogami w powietrzu, nuciła coś cicho pod nosem, a w palcach obracała jeden z oderwanych guzików jego koszuli. Na jego widok i widok znajomej buteleczki uniosła kąciki warg w figlarnym grymasie; zaraz zabrała mu opakowanie z dłoni i wycisnęła niewielką kropelkę płynu, który zwinnie rozprowadziła po swoich ustach i zaraz wpiła się w jego wargi by podzielić się z nim tym słodkim smakiem. A potem kazała mu się położyć i.. przeszła do działania.
    Kolejne dni upłynęły im na podobnej beztrosce. Leo sprawiał wrażenie mężczyzny, który dla Andro jest w stanie zrobić wszystko. Schlebiało jej to i podobało jej się, bo w ten sposób odzyskiwał jej nadwyrężone zaufanie. Łagodnie też zasugerowała, że byłoby jej niezmiernie miło gdyby wymienił łóżko, a przynajmniej materac. Zrobił to chociaż nie była pewna, czy był do końca zadowolony z tego faktu, ale przynajmniej znów czuła się swobodnie w jego sypialni. Znów mogli wyczyniać cuda w jego łożu, a nie tylko na podłodze w salonie, czy na blacie stołu w jego kuchni. Jednak wymiana "symbolu" jego zdrady nie do końca rozwiała jej obawy. Nieraz, gdy wieczorami siedziała sama w domu, bo przykładowo Leo był za miastem na jakiejś sesji, dopadały ją wizję, że może właśnie obściskuje się z jakąś modelką w przyczepie, ale zawsze w tym momencie nagle rozbrzmiewał jej telefon, a na wyświetlaczu pojawiało się jego imię lub po prostu niespodziewanie zjawiał się w progu jej mieszkania, a wszystkie podejrzane, ciemne scenariusze znikały z jej umysłu, aż w końcu wyniosły się na dobre przywracając jej spokój i nie zaburzając już nigdy więcej jej szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  156. Naprawdę doceniała starania Leo. Widziała jak stara się odzyskać jej zaufanie aż w końcu mu się to udało. Nie oznaczało to jednak, że w ogóle przestała być zazdrosna o kobiety którymi się otaczał w pracy. Tak samo jak on nie krył swojej zazdrości względem jej współpracowników. Niejednokrotnie przyłapywała go na tym, jak niby dyskretnie podpytuje ją czy sama prowadzi nowe zlecenie, czy z którymś z innych detektywów. I szczerze powiedziawszy schlebiało jej to, ale nie wątpiła, że jej ufa i zdaje sobie sprawę, że nie wywinęłaby mu żadnego numeru z którymś ze swoich kolegów. W ogóle z żadnym innym facetem.
    Tego wieczora, gdy Leo znów niespodziewanie zjawił się w jej w progu jej mieszkania (lubiła te niezapowiedziane wizyty, które w sumie zdarzały mu się częściej niż zapowiedziane) ona siedziała rozłożona wygodnie na kanapie w salonie, z laptopem na kolanach. Zamiast zajmować się tym czym powinna czyli nowym zleceniem, przesiadywała na stronach internetowych poszukując nowych butów oraz ubrań. I wtedy właśnie usłyszała dzwonek do drzwi; zerknęła na zegarek by sprawdzić godzinę - uśmiechnęła się szeroko, bo o tak późnej porze to nie mógł być ktoś inny niż On. Zaraz zerwała się ze sofy odkładając komputer na stolik i niemal pobiegła by otworzyć.
    Uśmiechnęła się szeroko na jego widok, jednak zaraz jej wesoły grymas zgasł, a zastąpiło go szczere zdziwienie. Przekrzywiła lekko głowę na bok cofając się o krok w głąb mieszkania tym samym zapraszając go do środka.
    - A można wiedzieć gdzie? - Zapytała z wysoko uniesionymi brwiami.

    OdpowiedzUsuń
  157. [ahaha użyłaś pochyłej czcionki! ;D]

    Nie spodziewała się by Leo miał zamiar powiedzieć gdzie ją porywa. Zazwyczaj nie mówił jej o swoich planach chcąc ją zaskoczyć; doradzał tylko jak ma się ubrać, by nie odstawać od innych, oczywiście o ile porywał ją w jakieś miejsca publiczne, gdzie nie byli sami. A tym razem wydawał się niezmiernie podekscytowany swoim pomysłem. Andro aż skręcała się w środku by dowiedzieć się, gdzie tym razem zamierza ją zabrać, więc zaraz uśmiechnęła się delikatnie, by zaraz znów spojrzeć na niego ze szczerym zdziwieniem.
    - Paszport? Leo, coś Ty wykombinował? - Zapytała unosząc wysoko jedną z brwi, przyglądając mu się przy tym niezwykle bacznie. Gdy jednak jedyną odpowiedzią z jego strony na jej pytanie był tylko wesoły uśmieszek i ponaglający wzrok. Westchnęła cicho i zaraz obróciła się na pięcie by pomaszerować do pokoju i wygrzebać z szafki paszport.
    Już po chwili wróciła na korytarz, wychylając jednak z pokoju tylko swoją głowę i nieco tułowia:]
    - Potrzebuje jeszcze czegoś? No wiesz jakieś ubrania.. cokolwiek? - Zapytała robiąc nieco niepewną minę; ufała mu, ale.. Tym razem to wszystko wydawało się takie szalone! I zamierzała poddać się temu szaleństwu, tylko po prostu chciała być na nie odpowiednio przygotowana, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  158. Po chwili wahania ruszyła więc i też do łazienki po szczoteczkę do zębów. Naprawdę zastanawiała się co strzeliło mu do głowy.. Stojąc przed lustrem doszła do wniosku, że oszalał. Miała wyjść z domu na bliżej nieokreślony czas tylko ze szczoteczkę i paszportem? Wariat. Ale Wariat, któremu zamierzała zaufać. Mogła przecież się nie zgodzić, wykręcać pracą, której na weekend miała naprawdę sporo. Ale nie potrafiła, bo widząc jego szaleńczy uśmiech na ustach po prostu nie mogła mu odmówić, jak i sobie samej, bo wiedziała, że będzie to słodki, udany dzień? Parę dni? Trudno było powiedzieć.
    - Mam szczoteczkę, paszport.. Coś jeszcze? - Zapytała wychodząc z łazienki i gasząc w niej światło. Zaraz dorwała w dłonie swoją torebkę, która leżała na szafce na korytarzu i zapakowała do niej te dwie rzeczy. Nie czekając na odpowiedź ubrała buty, przerzuciła torbę przez ramię, a potem uśmiechając się lekko podeszła do Leo mrużąc lekko oczy.
    - Coś Ty wykombinował, co? - Uniosła nieznacznie brew do góry, chwytając go za dłoń; na moment przyciągnęła go do siebie i na krótką chwilę złączyła ich usta w pocałunku. A potem utkwiła w nim pytające spojrzenie chociaż jak znów nie spodziewała się by miał udzielić jej odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
  159. Rzuciła mu krótkie spojrzenie z ukosa, gdy nagle zapytał o tak normalną, zwyczajną rzecz jakby co najmniej wyciągał ją do restauracji na kolacje, a nie porywał z mieszkania ze szczoteczką do zębów i paszportem! Westchnęła cicho, i nacisnęła guzik windy. Kilkakrotnie, by w końcu zrezygnować z tego - wina nie działała. Andromeda przypomniała sobie o awarii, ale po chwili okazała się, że jedna z kabin została już naprawiona, więc wybrała tę działającą i ciągle w objęciach Leo zaczęli zjeżdżać w dół. Wpatrując się w zmieniające się cyferki, nie potrafiła się nie uśmiechać, bo.. Zaskoczyła ją (mile rzecz jasna) ta jego spontaniczność. Zdążyła już polubić te jego niespodzianki, a ta zapowiadała się naprawdę niesamowicie zważywszy na jego niezwykły entuzjazm. Nie zmieniało to jednak faktu, że zawsze czuła się trochę niepewnie w takich sytuacjach. Lubiła wiedzieć co się dzieje, o.
    - Całkiem przyjemnie. - Odparła w końcu, podnosząc głowę by na niego spojrzeć.I tu, jak zwykle ze swobodą zaczęła mu opowiadać o minionym dniu.

    [Weź to przyśpiesz bo już nie mam o czym pisać;p]

    OdpowiedzUsuń
  160. Leo przez całą drogę na lotnisko sprytnie ją zagadywał; nie mogła mu wtedy zadać choćby najmniejszego pytania jak "dokąd zmierzamy?", a takowych pytań miała naprawdę wiele. Powstrzymywała się jednak i przede wszystkim bez problemu wciągnęła w rozmowę tak lekko i swobodną jakby wcale jej nigdzie "nie porywał". Odruchowo jednak rozglądała się jakby kontrolując w którą stronę jadą, aż w końcu dotarło do niej, że to lotnisko! No tak, mogła na to już wcześniej wpaść, ale kto mógł przewidzieć co temu Wariatowi do głowy wpadło?
    A potem już ze śmiechem pędzili przeciskając się przez tłum ludzi; Andro była w podziwie, że nikt nie ucierpiał, choć obawiała się, że jedna czy z dwie osoby mogły dostać od niej z łokcia.. Trudno!
    Lekko zdyszani stanęli w kolejce po bilety; teraz już bez ogródek brunetka wpatrywała się w szatyna z milionem pytajników w oczach, ale jak przewidziała on jedynie uśmiechał się tajemniczo, sprawiając, że ostatecznie i Andromeda uśmiechnęła się już wyraźnie zniecierpliwiona i podekscytowana. Aż wreszcie nadeszła ich kolej; kobieta wytężyła słuch, aby nie przegapić ani jednego słówka, które miało teraz paść z ust Leo. Ale i tak po sekundzie była pewna, że się przesłyszała. Santa Domingo?!
    - Leo chyba żartujesz.. - Mruknęła oniemiała z wysoko uniesionymi brwiami jako oznaka zaskoczenia. Szok jednak szybko minął, a jej oczy rozświetliły się jasno, a na ustach zaigrał radosny uśmieszek. - Naprawdę?! - Dorzuciła, ledwo powstrzymując się by nie rzucić mu się na szyję.

    OdpowiedzUsuń
  161. [mhm, karty pokładowe ;p]

    Przez cały czas wesoły, wręcz szaleńczy uśmiech nie schodził z jej twarzy. Naprawdę niezwykle mile ją zaskoczył tym wyjazdem, a jej radość była podwójna. Po pierwsze Andromeda uwielbiała podróże. To było jej hobby i każdy choćby najdrobniejszy wyjazd sprawiał, że cieszyła się jak dziecko. W każdym miejscu znajdowała coś dla siebie, coś co zapierało jej dech w piersi i wiedziała, że Dominikana też ją zachwyci. Natomiast drugim powodem do szczęścia był fakt, że wybierała się tam właśnie z Leo. Już dawno planowała jakiś wyjazd dla nich, ale.. Zawsze coś stawało im na przeszkodzie. Głównie praca. A teraz? Teraz Andro miała gdzieś agencje. Na tyle, że zapomniała zadzwonić i wziąć urlop!
    Bo teraz liczył się już tylko On. Jego radosny śmiech, usta wyginające się wariacko w uśmiechu. Roześmiane oczy. Ręka oplatająca ją w tali. Zapach jego perfum rozchodzący się w powietrzu, gdy tylko wykonywał choćby najmniejszy ruch. No i te jego wargi, które właśnie niespodziewanie i zachłannie wpiły się w jej uśmiechnięte usta! Odwzajemniła pocałunek z równą intensywnością. W końcu jednak oderwali się od siebie, świadomi, że muszą wsiąść do samolotu, bo jeszcze odleci bez nich!
    - Mówiłam Ci już kiedyś, że jesteś Wariatem? - Wymruczała wprost w jego wargi, by zaraz odsunąć się od niego z wesołym błyskiem, wcześniej jednak muskając jeszcze jego usta. A potem znów ruszyli w odpowiednim kierunku, by już po niedługim czasie znaleźć się na pokładzie samolotu i opaść na swoje fotele po krótkich poszukiwaniach.

    OdpowiedzUsuń
  162. Jego nieziemski uśmiech, drobne zabiegi jak krótkie ale słodkie pocałunki, muskanie jej ciała swoimi dłońmi, czy ciągłe żarciki sprawiały, że Andro zapomniała o całym świecie. Był już tylko on jego jasno błyszczące oczy, kuszące wargi wyginające się w pogodnym grymasie. Wydawał się być niezmiernie szczęśliwy, co radowało serce kobiety, bo zdawała sobie sprawę, że to ona jest przyczyną jego szampańskiego. Ona i podróż w którą właśnie się wybierali; już nie mogła doczekać się rozkosznych, niezapomnianych chwil, które mieli tam przeżyć.
    Dobrze więc, że chociaż Lee zachował głowę na karku. Przypomniał jej o tak istotnej rzeczy jak telefon do szefa. Przecież nie mogła wyjechać tak z dnia na dzień, bez żadnej wiadomości. Dobrze wiedziała, że szef ceni sobie odpowiedzialnych ludzi, a ona przez moment zaczęła zachowywać się jak nastolatka, która ucieka z domu ze swoją miłością. A przecież była już dorosłą kobietą, która miała swoje obowiązku. Ale owszem, miała prawo czuć się jak małolata, bo przecież była w związku. W związku z niesamowitym mężczyzną, który sprawił, że już zawsze chciała kochać i nigdy nie miała zamiaru rezygnować z tego uczucia. Otworzył jej oczy jakie życie może być cudowne gdy ma się ukochaną osobę w swoim życiu. Owszem, wiązało się to ze zranieniami, bólem, ale dłużej już nie mogła ich unikać. Musiała przestać się bać. I On sprawił, że przestała.
    Będąc jednak odpowiedzialną osóbką, zaraz wykręciła numer telefonu do szefa. Powiedziała mu, że musi wziąć kilka dni urlopu; widząc jak Leo bezgłośnie wypowiada dzień, w którym mają wrócić zaraz też uzupełniła swoją rozmowę z przełożonym o tę informacje. Nie był do końca zadowolony, że informuje go w ostatnim momencie, ale.. Nie miał wyboru. Andro była świetną pracownią, nigdy nie zaniedbywała swoich obowiązków, często pracowała ponad normę, więc kilka dni odpoczynku zdecydowanie jej się należały.
    - Załatwione. - Wymruczała, choć jej głos został nieco przytłumiony przez informacje stewardessy o zapięciu pasów oraz wyłączeniu telefonów komórkowych - czyli zdążyła w ostatnim momencie! Zrobiła to co im kazano, a potem znów pochyliła się na moment w stronę mężczyzny by skraść mu kolejny czuły pocałunek z warg, a potem splotła ich dłonie razem uśmiechając się przy tym pogodnie.

    OdpowiedzUsuń
  163. [.. mistrzyni literówek powraca xD]

    Chłonęła go tak.. Podekscytowanego. Owszem, zawsze cieszył się jak małe dziecko, gdy wymyślił dla nich na wieczór coś specjalnego. Andro uwielbiała go takiego, bo wtedy miała pewność, że jest po prostu sobą. I że ogromną frajdę sprawia mu obdarzanie ją przyjemnościami, rozkosznymi chwilami, czy tak jak teraz - niezapomnianym wyjazdem, bo już wiedziała, że tej wycieczki nigdy nie zapomną. Bo był to ich pierwszy wspólny wyjazd zza granicę. A miał on się różnić od tych na których bywali osobno. Nie będzie składał się tylko z miłosnych uniesień, chociaż Andromeda nie wątpiła, że seks będzie jedną z głównych atrakcji. Ale tak, teraz potrafili spędzać ze sobą czas nie tylko na fizycznych rozkoszach.
    A w tym momencie Leo sprawiał wrażenie, że już długo nie wysiedzi na miejscu. I zaraz znalazł dla siebie zajęcie; porwał brodę kobiety w dwa palce, a potem zaczął obdarzać jej usta delikatnymi muśnięciami najwidoczniej trochę się z nią drocząc. Andro nie miała też wątpliwości jak te drobne zabiegi na nią wpływają - rozbudzają, wprawiają w zniecierpliwienie, że jej myśli krążą tylko w okół niego, że pragnie więcej, a że przez jej ciało przechodzą przyjemne dreszcze. I w końcu postanowił przestać się z nią bawić wpił się w jej wargi zachłannie a ona natychmiast odwzajemniła gorącą pieszczotę.
    Słysząc jego rozkaz zmarszczyła brwi, jakby wcale nie zrozumiała jego słów. Powtarzała te słowa kilkakrotnie w głowie, by wreszcie ich sens do niej dotarł. Nie do końca jej się to spodobało, no bo.. Czy mogła pozwolić sobie na aż takie oderwanie od rzeczywistości. A jeśli w pracy wydarzy się coś ważnego, coś do czego będzie niezmiernie potrzebna?! Jednak jego kolejny pocałunek sprawił, że rzeczywiście jej argumenty wydały się takie.. Blade, nic nie znaczące. Poddała się jego wargom, pieszczącym jej usta, a potem powoli położyła telefon na jego wyciągniętej dłoni, a jej ręka spoczęła na jego udzie, które ścisnęła delikatniej, równocześnie napierając na niego jeszcze mocniej.
    Jak ona wytrzyma cały lot? Bo jedyne o czym marzyła to zedrzeć z niego ubranie. Już. Teraz. I roześmiała się wprost w jego wargi gdy pomyślała o samolotowej toalecie.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga