J o s h u a A n t h o n y H o l t
Lat 30 | Ur. 26 marca 1982 rok
Chirurg plastyczny
Właściciel Ośrodka Chirurgii Plastycznej na piętrze 13
Jeżeli liczycie na jakąś ciekawą, trzymającą w napięciu
historię, pełną zawiłych i skomplikowanych sytuacji, niestety muszę was
rozczarować. Historia tej chłopczyny jest oklepana i nudna jak flaki z
olejem,
a on sam jest nieciekawym osobnikiem, który swą postawą prędzej innych
odstrasza, niźli do siebie przyciąga. Bo tak jest, jeżeli nie lubisz
narcystycznych, egoistycznych i zadufanych w sobie dupków, którzy od
dziecka
mieli wszystko co dusza zapragnie, prócz kochającej się rodzinki. Tak,
niestety,
macie oto do czynienia z kolejnym facetem, który jest rozpuszczony do
granic
możliwości i myśli, że mu wszystko wolno. Dlatego ostrzegam,
spieprzajcie jakby
was zombie goniło, bo on wykorzysta każdą sytuację, żeby się na kimś
poznęcać. Ale tego nie zrobicie, prawda? Za bardzo jesteście nim
zafascynowani, aby zmarnować prawdopodobnie jedyną szansę na poznanie go
bliżej. Ale czy wy jesteście głusi? Przecież mówię, że to kolejny
rozpieszczony bachor, który ma bogatych rodziców. Nie wierzycie? Proszę
bardzo, sami chcieliście. Podejdźcie bliżej. Uśmiechnijcie się do niego.
Przedstawcie się. Porozmawiajcie z nim. Miałam rację, czyż nie? Ha!
Teraz jednak jest za późno. Zainteresował się wami. A jeżeli ktoś go
zainteresuje, może być wrzodem na tyłku i to niezbyt miłym. To zależy od
was. Zależy czy będziecie dla niego mili. Zależy czy będziecie ulegli.
Zależy czy będziecie go słuchać. I kto by pomyślał, że wyrośnie z niego
taki dupek? A przecież w dzieciństwie był takim słodkim, rozkosznym
bobaskiem. Opowiedzieć wam o tym?
Wszystko zaczęło się od niewinnego romansu Kathryn Paradise,
rozkapryszonej córki jednego z najlepszych chirurgów plastycznych oraz
George'a Holt, narcystycznego syna prawnika. Kilka niewinnych randek,
później spędzonych ze sobą nocy, aż tu nagle okazuje się, że panna
Paradise jest w ciąży. Wszyscy zgadzają się na najwygodniejsze
rozwiązanie, coby żadnego skandalu nie było. Ślub, właśnie tak. W ciągu
zaledwie dwóch miesięcy organizują ślub, a później huczne wesele. Niby
wszyscy szczęśliwi, wszyscy zadowoleni, gdy tak naprawdę załamani.
Szczególnie świeżo upieczeni małżonkowie. Nic dziwnego, mają lat
zaledwie dwadzieścia i całe życie przed sobą. Mają swoje plany,
marzenia. Ale pal sześć ich marzenia, co nas one obchodzą? Bo już sześć
miesięcy po owym nieszczęsnym ślubie, na świat przychodzi ich
pierworodny syn - Joshua Anthony Holt. Było to dokładnie dnia dwudziestego szóstego marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego drugiego w Vancouver.
Urocze, rozkoszne dziecko, na początku niechciane, później wyczekiwane
ze zniecierpliwieniem. I choć z początku naprawdę było urocze,
szczególnie później, z tymi niebieskimi ślepiami i bezzębnym uśmiechem,
tak później wszyscy przechodzili z nim piekło. Wiecznie rozdarty,
pyskaty i uparty. Bił i przezywał swoje opiekunki, a później z
szatańskim uśmiechem im uciekał i się chował dopóki rodzice nie wrócili
do domu. Nic dziwnego, że każda rezygnowała mniej więcej po tygodniu. I
właśnie takim oto sposobem w swoim życiu przerobił chyba pięćdziesiąt
opiekunek, każda w innym wieku, acz tak samo przerażona zachowaniem tego
małego urwisa.
No i minęło sobie te dwadzieścia długich, nudnych lat, o których nie
warto nawet wspominać. Przez ten czas Andrew został rozpieszczony przez
swoich rodziców, zdążył spróbować wszystkiego co zakazane od papierosów,
alkohol i narkotyki, aż po bójki, jazdę po pijaku i niestety,
więzienie, w którym posiedział zaledwie przez dwie godziny, acz
postanowił nigdy tam nie wracać. Mimo, że poznał tam kilku naprawdę
ciekawych kolegów, na myśl o brudnej i klaustrofobicznej celi, dostawał
skrętów żołądka. No i najważniejsze, skończył szkołę. Tak, tak, bez
powtarzania klasy, korupcji czy innych bzdetów, szczęśliwie dotrwał do
końca. A później? Hulaj dusza, piekła nie ma! Aczkolwiek kiedyś trzeba się czymś zająć, prawda? No i się zajął. Chirurgią plastyczną, tak, jak świętej pamięci dziadek Paradise.
Jak wygląda, każdy widzi. Wysoki na metr osiemdziesiąt sześć i
umięśniony jak na prawdziwego faceta przystało. Bo jak o siebie dbać to
dbać, czyż nie? Do tego niestety zbyt blada cera, uroczy uśmiech,
krótkie, sterczące na wszystkie strony włosy, które to są koloru chuj
wie jakiego, choć sam ocenia je na orzechowe i oczywiście te duże,
śliczne ślepia o barwie niezapominajek. Ale jaki jest? Tego nie wie
nikt. Przynajmniej nikt z żyjących, bo przy swojej babce ze strony
matki, którą to często w dzieciństwie odwiedzał, był taki, jaki powinien
być każdy grzeczny, przeuroczy chłopczyk. Niestety, babki na świecie
już nie ma, a on przy żadnej innej osobie nie zamierza się otwierać.
Poza tym, już tak długo zachowywał się jak rozpieszczone dziecko, że
naprawdę taki się stał. No i właśnie takim znają go znajomi,
przyjaciele, wrogowie i wszyscy inni, którzy są nawet zwykłymi
obserwatorami. Bo choć mógłby uchodzić w towarzystwie za miłego, dobrze
wychowanego młodego człowieka, on woli zgrywać lekkomyślnego, złośliwego
i wiecznie bawiącego się chłopaka, który jeszcze nie zdążył dorosnąć i
nie zapowiada się na to, że kiedykolwiek się to zmieni. No, chyba, że
stanie się jakiś cud, albo ktoś przypierdoli mu w łeb, tak, że obudzi
się w szpitalu jako całkiem nowa osoba, która nie pamięta nic z
dawniejszych lat, jak to się zdarza w filmach z 'Happy Andem'. Tyle, że w
nich główny bohater z czasem pamięć odzyskiwał, co w tym wypadku nie
byłoby dobre. Bo powiedzmy sobie szczerze, chyba każdy kto go zna,
chciałby, żeby zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni i był miłym,
pomocnym mężczyzną, który to dla swej kobiety zrobi wręcz wszystko. Ale
to byłaby przesada. Nie dość, że przystojny i bogaty, to jeszcze idealny
z charakteru? Przecież ideałów nie ma. Każdy ma jakieś wady. Jak miły
to brzydki albo biedny. Jak bogaty to brzydki albo dupek. Jak miły i
bogaty to biedny. I tak dalej, i tak dalej. No i tutaj mamy akurat
kombinację przystojny+bogaty=dupek. A na świecie takich mężczyzn jest
już tak dużo, że rzygać się chce. No, ale kobietom tacy nigdy się nie
znudzą. Tylko dlaczego? Cóż, kobieca głupota nie zna granic.
Zboczyliśmy jednak z tematu. Mieliśmy tu przybliżyć charakterek Joshuy, a
nie rozwodzić się nad... Nie wiadomo nawet nad czym. Krótko? Mężczyzna
narcystyczny, egoistyczny, złośliwy, lekkomyślny, nierozważny i leniwy.
Zupełnie nie posiada czegoś takiego jak zdrowy rozsądek. Sam nie wie czego chce, wciąż nie wie czego pragnie, zupełnie jak baba
cierpiąca wiecznie na zespół napięcia przedmiesiączkowego. A na karku ma
przecież trzydzieści lat! Typowy z niego
buntownik. Nie stosuje się do żadnych zasad, ma w dupie wszystkie
regulaminy czy inne badziewia, a dobre wychowanie, które wpajały mu
opiekunki poszły gdzieś w pizdu. Robi co chce, zazwyczaj na złość innym,
czyli mów swoje, a on i tak zrobi swoje. Takie to z niego wredne,
złośliwe i okropnie uparte stworzenie, które dąży po trupach do celu. A
kiedy coś mu nie wyjdzie, wścieka się i klnie, rzuca dookoła ciężkimi
przedmiotami i wdaje się w bójki z pierwszą, lepszą osobą, która mu się
nawinie. O tak, wulgarna i aż nazbyt nerwowa z niego osoba, co poradzić.
I mimo pozorów, kobiety nie tknie. Może i jest dupkiem, ale nie
skończonym chamem. Może i wykorzystuje kobiety uczuciowo, ale
pamiętajcie, nigdy, przenigdy ich nie uderzy, ani nie zgwałci. Trochę
rozumu i inteligencji to on jednak ma, mimo pozorów. I choć jest okropnie leniwym stworzeniem, w życiu na szczęście do czegoś doszedł. Co z tego, że nie ma żony i dzieci? Ma pieniądze, ma pracę, ma talent. Ale i tak woli
siedzieć przed telewizorem z piwem w ręku, albo łazić po imprezach czy
przesiadywać w kasynach, gdzie kantuje, oszukuje i robi wszystko, aby
wygrać. Co poradzić, oszust z niego wielki. Że też te jego kłamstwa
jeszcze nie zapędziły go do grobu. Bo przecież niektórzy nie są tak mili
i nie robią sprawy w sądzie, a od razu pakują delikwentowi kulkę w łeb.
Widocznie Josh jest zbyt sprytny i przebiegły. W końcu umierać jeszcze
nie chce, a co to za życie bez odrobiny adrenaliny?
Niby tak długo już się rozwodzimy nad tą jego historią i trudnym
charakterkiem, a powiem, że jeszcze dużo o nim nie wiecie. Bo przecież
każdy ma jakieś przyzwyczajenia. Każdy coś lubi, czegoś nienawidzi.
Nawet Joshua. Ale jeżeli myślicie, że powiem wam o wszystkich jego
dziwactwach, to się mylicie. Nie dlatego, że nie chcę. Po prostu sama
również o niektórych nie wiem. W sumie nic dziwnego, Josh po prostu nie
chce, żeby na świecie istniała osoba, która z łatwością mogłaby wziąć go
pod włos. Która umiałaby go do czegoś przekonać, która mówiąc krótko,
miałaby nad nim jakąkolwiek władzę. A trzeba dodać, że panicz Holt
nienawidzi jak ktoś nim rządzi, o nie. Bo to on jest tym, który rządzi i
nie zamierza się nikomu innemu podporządkowywać. Nic dziwnego, że
dziewczyny mieć nie chce, gdyż one mają wkurwiającą tendencję do
manipulowania mężczyznami. Szczególnie jeżeli jakaś naprawdę mu się
spodoba, choć to akurat zdarza się naprawdę rzadko. Chociaż szczerze
mówiąc, jeszcze nigdy się nie zdarzyło. I choć ma już te trzydzieści
lat, strzała amora nigdy w niego nie trafiła, takiego ma pecha. Albo
szczęście, jak kto woli. Bo kto chciałby zachowywać się jak ostatni
debil i robić wszystko, żeby zdobyć tę drugą osobę? Na pewno nie Josh.
Bo przecież on nigdy się nie musi starać, tak? Wszystkie chcą być jego, a
jak nie to trudno. Co z tego, że kilka dziewczyn nie zwraca na niego
uwagi? Ma przecież tabuny innych, które chętnie będą jego. Tak? Tak.
Wracając jednak do jego sekretów, które jednak aż takimi wielkimi
tajemnicami nie są, trzeba przede wszystkim wymienić tutaj hazard. Cóż,
nie łatwo mu się do tego przyznać, ale jest od niego uzależniony. Na
szczęście nie jest zielony i umie zadbać o to, by wygrać, ale nawet i
jemu raz czy dwa zdarzyło się przegrać. W końcu nie jest niepokonany.
Niestety. A jeżeli mowa już o uzależnieniach, na drugiej pozycji są
papierosy. Paczka dziennie to u niego norma. A jak jest wkurwiony to
nawet dwie. I mimo, że kilka osób proponowało mu odwyk, on tylko prychał
zirytowany i kręcił przecząco głową. W końcu z papierosem w ustach
wygląda seksownie, czyż nie? Trzecia pozycja na liście jego uzależnień
to muzyka. Nic dziwnego, nie licząc tego, że nie ma ani ulubionego
gatunku, ani wykonawcy, ani zespołu. Ot, słucha wszystko co mu wpadnie w
ucho. Raz może to być rock, innym razem coś klubowego, a jeszcze innym
razem nawet muzyka klasyczna, jak Bethoveen. Cóż, dziwny z niego człek,
to trzeba przyznać. Teraz jednak przechodzimy do zupełnie innej
dziedziny, czyli rzeczy, których Joshua wręcz nie trawi. Punkt pierwszy -
plastik. Nie, nie mam tu na myśli tworzywa sztucznego, a dziewczyny,
która właśnie tak są nazywane. Bo choć kobiety uwielbia, na widok
kobiety z toną tapety na twarzy po prostu dostaje drgawek i najchętniej
spierdoliłby gdzie pieprz rośnie, o ile nie dalej. Punkt drugi na jego
liście rzeczy znienawidzonych to gotowane warzywa. Na ich widok zbiera
mu się na wymioty, a kiedy przez przypadek jakiś kęs trafi do jego ust,
pluje na wszystkie strony, nawet nie patrząc czy siedzi u siebie w domu,
czy w jakiejś ekskluzywnej restauracji. Nawet gdyby siedziała przed nim
królowa angielska, wyplułby wszystko na talerz i jeszcze wyszedł do
łazienki, aby buźkę przepłukać. Ot, strasznie wrażliwy na tym punkcie.
No i punkt ostatni, zakupy. W tej sytuacji jest jak każdy normalny
facet. Wręcz nienawidzi chodzić po sklepach w poszukiwaniu ubrań, butów
czy czegokolwiek innego.
Co każdy widzi i o czym każdym słyszy, czyli ukochane zabawki Joshuy. A
szczególnie zabawka, którą jest piękny, nowy i lśniący samochód marki
Mercedes, a dokładnie Mercedes SLK, którego kocha, wielbi i szanuje, a
jak ktoś go zarysuje to zagryzie. No właśnie, a propos gryzienia, kotka
sobie posiada. Takiego ładnego, rudego i małego, który jest równie
leniwy jak jego pan. A przynajmniej tak głosi legenda, że go ma, bo nikt
malca jeszcze nie widział. I zastanawiają się wszyscy czy Josh tylko
kłamał, czy biedaczek już zdechł, bo mu zły pan jedzenia nie dawał. Ale
prawda jest taka, że mały Loki żyje sobie dobrze, ma się świetnie i jak
zwykle leży na swoim fotelu, którego pilnuje jak oka w głowie.
Akceptowani // Album // Piórem pisane
____________________
Tak, tak, karta wzięta z innego bloga, aczkolwiek mego autorstwa.
Cytat w tytule - Coma. Cytat w karcie - odnośniki do odpowiednich piosenek. Mordki użyczył Chris Hemsworth.
Wątki - tak, powiązania - tak, więc głupio się nie pytać, bo zagryzę. I
błagam, jak ja się rozpisuje, to i wy to zróbcie, bo jak na moje
wypociny odpiszecie dwoma linijkami to zatłukę.
Dziękuję za uwagę i zapraszam do wątków. Teoretycznie Josh taki zły to nie jest.
[ masz jakiś pomysł na wątek? przyda się popisać trochę z postaciami męskimi.]
OdpowiedzUsuń[ Witamy na blogu! ]
OdpowiedzUsuń[Witam. To może zróbmy tak: Ja podam okoliczności spotkania i powiązanie, a Ty zaczniesz? Czy może na odwrót? ]
OdpowiedzUsuń[ mi odpowiada. jednakże na chwilę obecną nie zacznę z prostej przyczyny jaką jest brak weny ;<]
OdpowiedzUsuń[ ja łaknę jakiegoś erotycznego powiązania, natychmiast. :D ]
OdpowiedzUsuń[Witam! Jeśli masz ochotę na wątek z Nathanem to zapodaj mi proszę jakąś okoliczność spotkania, czy ewentualną znajomość, a ja jakiś wątek sklecę. Chyba, że wolisz na odwrót?]
OdpowiedzUsuń[Cudownie! :D jakiś pomysł na spotkanie? :>]
OdpowiedzUsuń[Om nom nom <3. Szykuje się powiązanie. Czy Josh pozostawiłby swojego kocura pod opieką Flore? Powiedzmy, że przez znajomości - ktoś z jej towarzystwa zapragnął sobie operacji plastycznej i tak dalej. A kiedy on na przykład cały dzień nie pojawiałby się w domu, małe to-to przychodziłoby i ujarzmiało rudego. Co ty na to?]
OdpowiedzUsuń[Ano, byłabym Ci wdzięczna za zaczęcie, gdyż ja dzisiaj nie mam na to siły :3.]
OdpowiedzUsuń[Hahaha, pomysł z kotami mnie urzekł! Już zaczynam :]
OdpowiedzUsuń[ A swoją drogą, gdzie była ta karta, bo wydaje się znajoma. I J o s h u a A n t h o n y również;) ]
OdpowiedzUsuń[Teoretycznie? Dobra, sprawdźmy w praktyce. Proponuję wątek o zabarwieniu nieco seksualnym. Znaczy się, wyglądałoby to tak, że nasze postacie się znają, nawet tolerują, czy też fizycznie pociągają, ale Skye walczy z tym jak może. Idzie jej marnie, więc wszystko się może zdarzyć, gdy utkną razem w windzie ;]
OdpowiedzUsuń[Ok, pasuje mi. W takim razie zaczynam]
OdpowiedzUsuńNate opuścił właśnie salę, gdzie prowadził zajęcia spinningu, które swoją drogą były jego ostatnimi tego dnia. Przetarł twarz ręcznikiem, po czym skierował się w stronę łazienek dla personelu. Zimny prysznic był w tej chwili najlepszą rzeczą. Odświeżony i pełen nowej energii powrócił za kontuar, by przejrzeć dzisiejszy plan zajęć klubu. Pozostali instruktorzy mieli zajęcia do późnego wieczora, więc chcąc, czy nie chcąc będzie musiał powrócić do kluby, by go zamknąć. Ale w tej chwili nie zaprzątał sobie tym głowy. Czekał właśnie na Josha, z którym przynajmniej dwa razy w tygodniu grywał w tenisa. Oboje w ten sposób odreagowywali ciężki dzień. Po chwili mężczyzna wszedł do klubu
- O cześć, jesteś już. Ciężki dzień? - zapytał, dostrzegając widoczne zmęczenie na twarzy towarzysza.
[ I tu i tu byłam, więc cięzko mi powiedzieć skąd, ale skądś na pewno znam;) ]
OdpowiedzUsuńKaty bardzo dbała o swoją kotkę i zawsze pamiętała o regularnych wizytach u weterynarza. Tak więc o owej nie zapomniała i dzisiaj. Nie zapomniała również i Shery, która widząc kotowy gadżet do transportu, zaczęła wiać i kitrać się za każdym możliwym meblem. Katie ganiała boso po mieszkaniu, ganiając swojego kota. Może i była szybsza i zwinniejsza, ale Kate była większa i sprytniejsza.
OdpowiedzUsuńWidząc jak kotka wskakuje do swojej norki, znajdującej się w tym wielkim drapaku przypominającym twierdze warowną, wspięła się na kredens znajdujący się tuż przy owej twierdzy i kanapie. Bezszelestnie chwyciła koc i czekała, aż jej ofiara wynurzy się ze swojej kryjówki. Tak, cóż... to musiało wyglądać na prawdę ... dziwnie. Wystrojona kobieta, z gołymi nogami i już rozczochrana, podkulona siedziała na komodzie z kocem, czając się na coś. Wyglądała trochę jak człowiek pierwotny, tylko że bardziej zadbany i ładniejszy. Shery po chwili wyciągnęła łeb, rozejrzała się i poniuchała w powietrzu. Kate siedziała cicho, obserwując zwierzę, a kiedy owe wylazło ze swojego bunkru, ta zarzuciła na nią koc, zeskoczyła i przetransportowała kotka do specjalnego nosidełka. Mini więzienie.
-To dla Twojego dobra! -wytłumaczyła- jeszcze mi podziękujesz... przynajmniej nie maż robaków... -tutaj kotka miałknęła.
Po ciężkim boju, transportu do samochodu, oraz podróży, Kate wreszcie znalazła się u weterynarza. Wyciąganie Shery przez panią lekarz okazało się być zawsze kolejnym cyrkiem, tak więc Wayne zapinała kotkę na smycz, brała na ręce i przenosiła do środka. Tak też uczyniła i teraz. Shery miała czerwoną obróżkę i tego samego koloru smycz, wyglądała bardzo ładnie - zawsze wszyscy podniecali się kotem Katy.
A sama Kate, jak zwykle - elegancko. Miała na sobie Zwiewny, jedwabny golf bez ramiączek, mający przypominać kimono. Przeważały kolory ciemno granatowy, oraz czarny, pomijając malunek żurawia i kilku bambusów. Do tego czarna ołówkowa spódniczka i czarne szpilki. Masa biżuterii i włosy upięte w koka, ot cała Wayne.
[Doskonała dedukcja, milordzie ;]
OdpowiedzUsuń- Dzisiaj wyjątkowo spokojnie. To chyba dla mnie najlżejszy dzień w tygodniu - odpowiedział Nate, wyciągając swoją rakietę tenisową.
OdpowiedzUsuńWeszli na kort, by na rozgrzewkę poodbijać do siebie piłkę, stojąc w niewielkiej odległości od siatki.
- Gorzej z jutrem. Masa klientów. I same ćwiczenia wysiłkowe, przerywane dwoma masażami - westchnął.
Nathan lubił swoją pracę, mimo, że często wracał do domu zmęczony i tracił ochotę na cokolwiek.
Odbił piłeczkę, którą skierował do niego Joshua. Najwięcej rozmawiali podczas rozgrzewki. Podczas gry skupiali uwagę na odbijaniu piłki, czasem tylko wymieniając cenne uwagi.
Nienawidziła, kiedy ktoś ją wyjątkowo pospieszał. Florence uznawała swoje własne zasady, niekiedy nawet iście nieadekwatne do sytuacji. Wszelakie regulaminy, rozpiski, listy i nakazy uważała za bzdurę ograniczającą swobodne życie, oczywiście nie w momencie, gdy sama coś podobnego ustalała. Ot, sprawiedliwość. Nie mogłaby pracować w czyimś biurze – musiała posiadać własne, zaś osoby od papierkowej roboty miały najprawdopodobniej lepsze warunki od całej reszty. Jak już wspomniałam – Blackmoore nienawidziła rozkazywania, a nawet podwładnym pozwalała na odrobinkę luzu podczas pracy.
OdpowiedzUsuńDla słodkiego kociaka była w stanie znieść wyznaczone godziny pracy, dlatego nie narzekała. Po kilku minutach stała przed drzwiami mieszkania Josha, z deskorolką pod pachą, uśmiechając się jak skończona wariatka. A może nią była? Nieważne. Podobne zachowania uznajmy jako standardową, niezmienną normę. Całe towarzystwo Flore dawno się przyzwyczaiło, aczkolwiek co z nieznajomymi? Powiedzmy, że to wyższa szkoła jazdy.
- Praca? Olej to. Tak czy siak nie zdążysz, gdyż są cholerne korki – wzruszyła ramionami, już z miejsca rozglądając się za małą, rudą cholerą, która w mgnieniu oka podbiła derce Florence.
- Powiadom swoją asystentkę, że coś pilnego Ci wypadło i nie możesz przyjechać. Jeśli tego nie zrobisz, z chęcią Cię wyręczę.
Ach, nieszkodliwa groźba, starannie zamaskowana. Poniekąd miała rację – po coś gnieść się w korkach i spóźniać przez to, jeżeli można sobie troszeczkę odpuścić, wrzucić na luz?
[pogryzę, jak o mnie zapomnisz :D]
OdpowiedzUsuń[Hm, myślę. Może oni będą mieszkać obok siebie i nagle w mieszkaniu Michelle coś się zepsuje i będzie musiała pójść o pomoc do Joshua? Tylko coś takiego mi przychodzi do głowy, wiem. Mało ambitne.]
OdpowiedzUsuń[Ups, wybacz za niedopatrzenie. Okey, to mi pasuje ;D]
OdpowiedzUsuńOstatnie miesiące były dość ciężkie dla Michelle. Ciągłe wyjazdy, wywiady, sesje. Mimo, że uwielbiała tę pracę, to trochę była zmęczona. Czekał ją wolny tydzień od swojej roboty i chciała go wykorzystać jak najlepiej. Co prawda, najważniejszy dla niej był wypoczynek, ale na inne przyjemności również musiała znaleźć miejsce.
Do takich przyjemności na pewno chciała zaliczyć różne masaże, maseczki, taką jakby odnowę całego jej ciała. Słyszała, że mistrzem w tym jest Joshua Holt, którego gabinet mieścił się kilkanaście pięter w dół od jej agencji. Już dawno chciała tam zajść i zobaczyć co i jak, ale nie miała czasu. Teraz nadarzyła się okazja.
W gabinecie była punktualnie o 10. Grzecznie czekała na chirurga, który po chwili pojawił się w gabinecie. Michelle od razu poderwała się ze swojego miejsca.
- Witam, nazywam się Michelle Pennington. Byłam dzisiaj z Panem umówiona. - uśmiechnęła się delikatnie, podając mu swoją dłoń.
[aaaaa, zaraz sie wściekne! miałam cały komentarz, a tu mi nagle net padł! pogryzę. Pierdole, bedzie krótsze, poprawie sie w następnym :D]
OdpowiedzUsuńUwagę Katy zwrócił jakiś rudy kot, który miał czelność zawarczeć na Shery. Kobieta ściągnęła brwi, jednak po chwili opanowała swoją złość. Kiedy zobaczyła właściciela, jej złość zniknęła już kompletnie. Własnie miała powiedzieć, że nic się nie stało, ale dokładnie w tej chwili jej kotka wyrwała się z jej dłoni i rzuciła się prosto na kocura. Ludzie zaczęli mocniej trzymać swoje zwierzaki, by i te nie dołączyły się do zaciekłej bójki.
-Kuuurwaa mać...! -tak jak Katy rzadko kiedy przeklina, tak teraz wykrzyknęła to na całą poczekalnię. W jej głosie dało się wyczuć zmęczenie i rezygnację. Kilka osób zaśmiało się, gdyż znało ją z widzenia i wiedział o jakie cyrki przyprawia ją jej kotka.
Po chwili oboje właściciele rzucili się do pomocy swoim pupilkom.
[haha, funny :D]
[ Tak znamy się. Chyba z Manhattan-gossip, czyż nie? Niestety jakoś straciłam wenę na tamtą postać. Poza tym teraz mam obsesję na punkcie Holland. Dżizas. :D Kręcimy jakiś wąteczek, bądź powiązanie? ]
OdpowiedzUsuń[ O ile się nie mylę to Ian Bohen. :) A co do naszej rozmowy to w sumie jedynie wiek stanowi tutaj "problem" w doborze czegoś ciekawego. W każdym razie nasze postacie mogą co dzień razem jeździć windą. On jako chirurg plastyczny nie będzie mógł się oprzeć stwierdzeniu, że jej twarz jest idealna. Będą mogli się znać z jednego ze zlotów lekarzy na którym była ponieważ przyszła w towarzystwie ojca. W sumie nie mam na tą chwile lepszych pomysłów. ; ( ]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Proponuję aby Susan w ramach jakieś tam pracy przeprowadziła wywiad na temat chirurgii plastycznych właśnie z nim ;D]
OdpowiedzUsuń{Hej ;) Dziękuję, hmm..no nie wiem, może Josh będzie pierwszą osobą jaką Lucy pozna w Vancouver? I polubią się od razu?}
OdpowiedzUsuń[ No to skoro się kojarzymy to myślę, że wątek powinien być. Ale proponuje podział pracy ktoś zaczyna a ktoś wymyśla jakieś powiązanie czy okoliczności. To co wolisz? ;) ]
OdpowiedzUsuń[Pomysł na wątek z Leą? :)]
OdpowiedzUsuń[Widzisz może jakieś powiązanie pomiędzy naszymi postaciami, żeby zacząć jakiś wątek? ;)]
OdpowiedzUsuń[Jakieś pomysły na wątek?]
OdpowiedzUsuńhttp://british-university.blogspot.com
OdpowiedzUsuńInstytucja oświatowa, mająca już kilkaset lat, odżywa każdego października, gdy w murach remontowanego pałacu pojawiają się nowi studenci - pragnący przygód, pogłębienia wiedzy i zabawy. Wiele osób przybywa na teren uczelni tylko po rozmowę, oddając wolny czas w spacerach po londyńskich ulicach i tańcach w klubach Londynu.
Uniwersytet Brytyjski uchyla tobie ogromny wachlarz możliwość wybrania sobie odpowiedniego kierunku wraz z gronem pedagogicznym i atmosferą rzadko spotykaną, przyjmuje cię w swoje progi.
Możliwość życia w Londynie także brzmi interesująco.
Skusisz się?