Charles Carter
15 maja 1984 roku
Zespół biur na 25 piętrze
Od zawsze był najważniejszy, rodzice wymagali od niego więcej niż od siostry, nigdy nie było im dość. Charles miał być ich chlubą, wyedukowany, kulturalny i elegancki młody mężczyzna, który nie ma prawa protestować przeciwko temu, co go czeka w przyszłości. Od zawsze chodził do najlepszych szkół, miał najlepszych prywatnych nauczycieli i nie miał dzieciństwa. Miał tylko krótki okres buntu, ale zrozumiał, że ojciec nie da mu tak łatwo się wyrwać. Dlatego Charles przyjął inną taktykę- pozornie robi to czego ojciec od niego oczekuje, co zresztą lubi, bo powoli wraża się do przejęcia rodzinnej korporacji Carterów, a przy tym realizuje też te cele, które chciał sam spełnić.
O dzieciństwie nie lubi mówić, bo uważa że nie ma o czym opowiadać. Jako jedyny plus z dzieciństwa zawsze wymieni swoją młodszą siostrzyczkę - Samarę. Do dziś ma fioła na punkcie tej drobnej i delikatnej, jego zdaniem osóbki, a wszystkich, którzy chcą zrobić jej krzywdę jest w stanie ukatrupić samym spojrzeniem. Od zawsze była jego radosnym promyczkiem, chociaż Charles zna prawdę, o której dziewczyna nie ma pojęcia, mianowicie to, że została adoptowana, a dokładniej po dużej łapówce zamieniona, gdyż prawdziwe dziecko państwa Carter zmarło. Nie zmienia to faktu na temat tego jak traktuje swoją siostrę, kocha ją mocno i dba o nią. O prawdzie wiedzą jedynie potomkowie płci męskiej tej rodziny.
Po liceum poszedł na studia, zupełnie na ten kierunek o który prosił ojciec - biznes. Dzięki nabytym przez całe życie cechą Charles potrafi prowadzić i ogarniać firmę, nadal wiele się uczy od swojego ojca, ale z dnia na dzień jest coraz lepszy. Zrobił też licencjat z zarządzania, chociaż nadal twierdzi, że więcej nauczył się od staruszka niż od wykładowców. Oprócz widocznego pracoholizmu, ma inne pasje, które już rozwijał, po pierwsze gotowanie, a to wszystko przez Samarę, z która właśnie w taki sposób spędzał często czas. Nie można więc powiedzieć o nim, że nie potrafi o siebie zadbać, a jeszcze zadba o pełny brzuch swojej partnerki. Na gotowaniu się nie kończy , dba i to z przyjemnością o kondycję fizyczną, w młodości pływał na zawodach, przez co jego ciało jest tak wspaniale uformowane, nadal pływa, teraz biega i jeszcze chodzi co najmniej trzy razy w tygodniu na siłownię, uwielbia więc być w ruchu. Ma jeszcze jedną wielką pasję - pisanie. Uwielbia wymyślać historie, chociaż trzeba przyznać, że zawsze są one oparte na jakieś prawdziwych historiach, chociażby uslyszanych gdzieś od kogoś.
To co widzisz na pewno cię zadowala, o ile oczywiście gustujesz w mężczyznach. Wysoki, bo mierzy 189 cm z czarnymi, trochę dłuższymi włosami, które jednak utrzymują się na jego głowie, nie używa to ich uczesania grzebienia, więc to trochę taki artystyczny nieład, który dodaje mu uroku. Na świat patrzy brązowymi hipnotyzującymi oczyma, jest w nich jednak ten niegrzeczny błysk, który uwielbiają kobiety. Trzeba dodać do tego uroczy uśmiech, który często gości na jego ustach oraz nos, prosty, ale jak on twierdzi trochę za duży. Zabawa zaczyna się, gdyby zdjął ten garnitur, który nosi na co dzień. Wtedy można zobaczyć wyrzeźbione mięśnie brzucha, szerokie ramiona i po prostu ładne, męskie ciało.
Jest pracoholikiem i nawet nie stara się temu zaprzeczać. Zawsze znajduje nowy cel, coś w czym mogą być jeszcze lepszy.Kreatywny, bo zawsze znajdzie coś żeby wybrnąć z sytuacji, albo rozwinąć przedsiębiorstwo ojca, ta cecha uwalnia się również w kuchni. Strasznie uparty i nie da się go nakłonić do zmiany zdania. Jak mówi, że coś ma tak być to będzie chociażby miał sobie żyły wypruć. Nie cierpi jeżeli ktoś poza jego rodziną mówi mu co ma robić. Rady siostry przyjmuje, ojca również. Sam chętnie poprawia Samarę i sprowadza jej pomysły na ziemię. Niespokojny duch, więc lepiej go nie denerwować, tylko pozornie zachowuje spokój. Typowy umysł ścisły, nie podejmuje decyzji pod wpływem emocji, wszystko musi przemyśleć a dopiero potem podejmie jego zdaniem najlepszą decyzję. Dżentelmen, nigdy nie poniża kobiet chętnie otwiera drzwi i robi wszystko, czego można się spodziewać po dobrze wychowanym mężczyźnie. Trzeba jednak przyznać, że jeszcze nie ma zamiaru się ustatkować, chociaż nie do końca jest typem skaczącego z kwiatka na kwiatek faceta. Ceni sobie wierność, gdy już jest w związku, jeżeli nie jest w nim to zdarzają mu się jedno nocne przygody. Nadal jednak szanuje kobietę, jest szczery i często mówi prosto z mostu: "nic z tego nie będzie" . Dla osoby którą już pokocha - książę z bajki, chociaż nie należy do specjalnych romantyków, to potrafi zadbać i rozpieszczać ukochaną. Wyjątkowy bałaganiarz, który zatrudnia ludzi, żeby po nim sprzątali. A mimo to dusza towarzystwa, która nie odmówi sobie wyjścia z kumplami do baru i wypicia szklaneczki ciemnego alkoholu. Nie pali, bo za bardzo dba o zdrowie.
[Wątek? powiązanie?]
OdpowiedzUsuń[Jakoś nie.. Ale jak podasz mi powiązanie to mogę zacząć wątek, jeżeli ci to pasuje :)]
OdpowiedzUsuń[Tak, jasne. Może tak uznać, że Marylou i Charles kojarzą się z pracy w jednym budynku, a na przykład często spotykają się na jednej siłowni. No chyba, że masz lepszy pomysł. ]
OdpowiedzUsuń[Ok może być]
OdpowiedzUsuńW tak upalny dzień nie zostawało nic innego oprócz basenu. Fajnie było posiedzieć w przyjemniej chłodnej wodzie gdy na dworze było około 32 stopnie ciepła i to w cieniu, i to już tak od kilku dni a może nawet cały tydzień. W szatni przebrała się w bikini i poszła nad basen.
Ze swoją książką i ręcznikiem poszła sobie i usiadła na jednym z leżaków niedaleko basenu. Spokoju nie miała jednak dużo. Ktoś wskoczył do baseny ochlapując ją prawie , jak dla niej w tym momencie, lodowatą wodą
-Co do cholery?! -podniosła się od razu była cała mokra. A jej książka nadawała się do wyrzucenia
Marylou wyszła z biurka wyjątkowo wcześnie tego dnia. Miała mało spraw do roboty, wszystko w radiu chodziło jak w dobrym zegarku. Audycja leciała normalnym tempem, a ona mogła spokojnie wyjść. Oczywiście przekazała sekretarce wcześniej, że wszystkie ważne połączenia z jej biurem, ma od razu kierować na jej prywatną komórkę. Ot zawsze trzeba było być jakoś zabezpieczonym.
OdpowiedzUsuńPostanowiła jednak wybrać się na siłownie, bo prawdę mówiąc już dawno jej nie odwiedzała. Wiecznie coś zatrzymywało ją w pracy i nie mogła sobie pozwolić na wcześniejsze wyjścia. Poza tym musiała w jakiś sposób odreagować stres jaki co dzień nawiedzał ją w pracy. Nie wyobrażała sobie niczego lepszego od siłowni. Zajęła miejsce na bieżni, nastawiła odpowiedni tryb i zaczęła biec. Dopiero po chwili zobaczyła, że obok niej znajdował się Charles. Mężczyzna, którego czasami mijała w budynku i którego czasami spotykała tak jak teraz, na siłowni.
- Hej – powiedziała uśmiechając się lekko – Kiepski dzień? – zapytała po chwili widząc z jaką siłą Charles oddaje się swojemu ćwiczeniu. Widać było, że rozładowywał frustrację.
[Witam. I mam pewną propozycję: Ja podam okoliczności spotkania/ powiązanie, a Ty zaczniesz? Czy wolisz na odwrót? ]
OdpowiedzUsuńSkrzyżowała ręce i postanowiła poczekać aż chłopak w końcu wróci do "linii startowej"
OdpowiedzUsuń-Może byś trochę uważał i patrzył czy ktoś nie siedzi w pobliży basenu? -mruknęła niezadowolona patrząc się na chłopaka. Ostatnio była zbyt zapracowana co się składa w jedno że była też zbyt zestresowana żeby popuścić coś takiego.
-Pomyślałeś może że jakby to było małe dziecko a nie ja mogło by się poślizgnąć i wpaść do wody? Ale nie, ty byłeś za bardzo zajęty żeby zwrócić uwagę na cokolwiek, a gdyby to było dziecko, co na szczęście nie było, mogło by się utopić -syknęła i skrzywiła się lekko
Pokiwała głową, bo doskonale znała ten ból. Z resztą, każda osoba, stojąca na poważnym stanowisku, mająca pod sobą szereg ludzi kiedyś poznała smak takiej sytuacji. Bardzo łatwo było się przejechać w takim miejscu, ponieważ ludzie mieli sobie za nic pracę.
OdpowiedzUsuń- Takie ryzyko zawodowe – odparła przyśpieszając tempo, miała ochotę się wykończyć dzisiaj do tego stopnia, żeby jutro nie była w stanie siedzieć przy biurku. Ot taka ochota, żeby sobie zepsuć dzień w pracy.
- Ale może jutro będzie lepiej – dodała z lekkim uśmiechem na twarzy. Ona sama strasznie nie lubiła takich sytuacji, zmuszały do zmieniania wielu planów i przesuwania masy spotkań, albo renegocjowania warunków.
Skrzywiła się lekko -Tak ależ jasne oczywiście. Bo mi przyszło do głowy że jacyś palanci będą się ścigać kto pierwszy bo nie mają co zrobić -rzuciła ironicznie po czym zabrała swój ręcznik a książkę wyrzuciła po czym udała się z dala od tego basenu gdzie znajdował się chłopak. Miała go dosyć chociaż w cale go nie znała to nie chciała nawet poznać. Dla niej był po prostu dupkiem który nie zwraca uwagi na innych i troszczy się tylko o swoją zabawę oraz wygodę. Właśnie teraz też pokazała swój charakterek który był swoją drogą dość zmienny.
OdpowiedzUsuń[pomysł na wątek, lub powiązanie? :>]
OdpowiedzUsuńOsobiście znała jedną dobrą prawniczkę, swoją najlepszą przyjaciółkę. Wstrzymała się jednak z poleceniem jej. Sama wiedziała, że nie tak łatwo było znaleźć kogoś odpowiedzialnego do tego zawodu.
OdpowiedzUsuń- W zasadzie w naszym budynku jest kancelaria – powiedziała spokojnie biegnąc w tempie ustawionym na bieżni. Miała dość dobre tempo, biegła spokojnie, nie przemęczała się. To była jej taktyka biegania, żeby nie rozładować baterii na raz. Oczywiście mówiąc o ‘naszym budynku’ miała na myśli wieżowiec, w którym pracowali.
- Moja przyjaciółka tam pracuje – dodała. Sama w zasadzie nie wiedziała na jakim poziomie są ich działania, ale sądziła, że na dobrym. Dlatego zdecydowała się polecić akurat to miejsce. Poza tym najciemniej jest zawsze pod latarnią, a posiadanie prawnika w budynku swojej pracy było sporym ułatwieniem.
[Mi jak najbardziej pasuje. To teraz zaczynam :D ]
OdpowiedzUsuńNie myśl, tylko pracują. Taką zasadę przyjmowała od kilku dni. Gdy myślała, to niestety różne dziwne rzeczy się działy. Na przykład jej kawa lądowała na koszulce jakieś kobieciny albo kawa lądowała na papierach. Gdy całkiem wyłączała myślenie o niebieskich migdałach, to nagle wszystko zdawało się mieć jakiś inny, drugi sens. W każdym stopniu brzmiało to przekomicznie ale była, to prawda.
Weszła do biura i od razu skierowała się w stroję swojego miejsca. Kanapy, bo nigdzie indziej siedzieć nie mogła. Przynajmniej nie na dłuższą metę. Już miała siadać kiedy zdała sobie sprawę, że coś jest nie tak.
-Niech zgadnę... Mam przynieść kawę?- uniosła lekko brew patrząc to na mężczyznę, to na jedną ze swoich przełożonych.
-Ja poproszę czarną z mlekiem i cukrem, a Pan?- blond kobieta zwróciła się do Charlesa, a Susan patrzyła tylko z lekko uniesioną brwią.
- W budynku jest tylko jedna kancelaria, siedemnaste piętro – wyjaśniła. W zasadzie nie znała jej właściciela, znała tylko swoją przyjaciółkę, która tam pracowała. Dlatego orientacyjnie podała piętro, na którym owa kancelaria się znajdowała. Ona sama korzystała z usług zupełnie innego przedstawiciela, miała swojego prywatnego prawnika, z którym negocjowała wszystkie warunki i sprawy radia.
OdpowiedzUsuń- A co, szykujesz się do jakiejś rozprawy ? – spytała. Niby prawnik był konieczny przy dużej firmie, ale szukany z takim wielkim zainteresowaniem? Charles wydawał się strasznie zainteresowany. – W razie czego pytaj o Brooke Whitegrass i powołaj się na mnie.
No to chłopczyna w jej rankingu podniósł się o cztery stopnie w górę. Nie spodziewała się, że ktoś z jego wyglądem i zapewne dobrą pozycją, zwróci się do niej z prośbą, a nie z rozkazem.
OdpowiedzUsuń-A jaką kawę pan sobie życzy?- uniosła lekko brew w górę, a po chwili poczuła delikatnie uszczypnięcie w okolicach łokcia. Wtedy zdała sobie sprawę, że być może jedna z asystentek jest zainteresowana panem Milusińskim. Z tym fantem mogła coś zrobić jednak po co? Przecież postanowiła sobie, że nie będzie się upodabniać do tych dziewczyn, które tutaj pracują. Wsunęła dłonie do kieszeni swojej jasnobrązowej sukienki i z uwagą przyglądała się każdemu milimetrowi twarzy mężczyzny. Wydawała jej się tak dziwnie do kogoś podobna jednak teraz za żadne skarby nie mogła sobie przypomnieć do kogo.
I wtedy odkryła do kogo jest podobny. Zorientowała się, że to musi być ktoś z rodziny Samary, bo zapewne gdyby ty był jej partner, to raczej w biurze by aż od tego huczało. Zeszła na dół do cafeterii i zamówiła obie kawy. Potem trochę postała w windzie, która zatrzymywała się prawie na każdym piętrze. Tego w niej nie lubiła. O wiele bardziej wolała jeśli jechała z góry na dół i z dołu na górę, a przy tyn w ogóle się nie zatrzymywała. Kiedy dotarła do biura podała kawę kobiecie. Potem grzecznie zapytała gdzie może znaleźć tego pana, a ta kazała jej poczekać i się nie wtrącać. Usiadła więc z kawą na kanapie i zaczęła czytać książkę. Nic innego i tak robić nie mogła.
OdpowiedzUsuńPokiwała tylko głową i skupiła się na biegu, dłonią sięgnęła po butelkę wody stojącą z boku i upiła spory łyk. Nie była zmęczona, tylko w gardle jej zaschło, niewiadomo w sumie od czego. W każdym razie musiała się napić.
OdpowiedzUsuń- Interes się kręci – skomentowała tylko krótko zastanawiając się przy tym jakie pismo wykupuje korporacja Charlesa. W końcu o takich rzeczach z reguły się mówiło. Nie dość głośno, żeby każdy wiedział, ale Marylou miała ciekawe kontakty.
- W każdym razie mam nadzieje, że znajdziesz dobrego prawnika – dodała tylko.
A ona przynajmniej próbowała wyglądać poważnie jednak jakoś nie za bardzo jej to wyszło. Na jej ustach widniał bardzo szeroki uśmiech, który był wyrazem jej rozbawienia kiedy to Marie próbowała się tłumaczyć.
OdpowiedzUsuń-Proszę, pańska kawa.- powiedziała, po czym wręczyła mężczyźnie kubek z gorącą kawą. Miała nadzieję, że nie obrazi się za to, że dostał w kubku, a nie w filiżance, czy czymś innym.
-Rachunek też panu dać?
[Witam ;-) Miałam ochotę na wątek z Samarą, a tu jeszcze jej brat...
OdpowiedzUsuńHm, dysponujesz jakimiś ciekawymi pomysłami?
Jeśli nie, zmuszę swój mózg do myślenia, jednakże potrzebuje, chociaż jednej małej wskazówki. Naprawdę będę za nią wdzięczna.]
Przez resztę dnia udało się jej trochę wyluzować, udało się jej trochę odpocząć. Jak słońce zaczęło już trochę zachodzić postanowiła się zebrać do domu.
OdpowiedzUsuńPoszła więc do w stronę szatni, dziwne było to że taki basen miał szatę ogólną i dla mężczyzn i kobiet w jednym pomieszczeniu nawet nie ogrodzoną ani nic. Gdy już wzięła prysznic była prawie pewna że jest sama, tak więc gdy wyszła spod prysznica przebrała się już w bieliznę i zaczęła wcierać balsam w pół nagie ciało. Musiała jednak chociaż trochę wysuszyć włosy więc poszła w stronę gdzie znajdowały się suszarki jednak, zza rogu wyszedł akurat chłopak na którego wpadła
-O, przepraszam -powiedziała zanim się zorientowała kto to był
-Cztery pięćdziesiąt plus dwa dziesięć za kubeczek.- powiedziała. Jedną z wad, a może i zalet, Susan była otwartość. Nikt nie musiał jej dwa razy mówić, co ma zrobić, a mężczyzna przecież powiedział, że może jej oddać. Niby te 6.60 nie jest dużo jednak ona miała inne wydatki niż kawusie dla pracowników i rodziny swojej naczelnej. Miała dom, psa, trzy fretki, a w dodatku siostrę i jej syna. Niby Nadia też coś zarabiała ale wydatki szły po połowie, a Susan była jeszcze na studiach, które też kosztowały.
OdpowiedzUsuń-Susan.- mruknęła Marie.-Wybacz jest nowa i nie potrafi się zachować.- zwróciła się do mężczyzny, a ta parsknęła cichym śmiechem.
-Jestem tu od jakiegoś miesiąca.- powiedziała, a Marie zrobiła się czerwona niczym burak.
Odwzajemniła uśmiech, po czym poszła wraz z nim. Zaczęła się zastanawiać co ją czeka kiedy wróci do biura. W razie czego w końcu on jej kazał, a ona jest dziewczynką na posyłki.
OdpowiedzUsuń-Samara może aż tak bardzo nie tylko jej asystentki, które są niczym wampiry, które wysysają ze mnie całą energię i chęć do dalszej pracy.- uśmiechnęła się nieznacznie i posłała w jego stronę niewinny uśmiech. Przychodzenie tutaj było dla niej męką, a praca powinna uszczęśliwiać. Spojrzała na niego, a z jej ust wydobyło się ciche westchnienie.-Gdyby nie one, to byłoby całkiem... Fajnie.
[Chyba mam :D]
OdpowiedzUsuńDzisiaj Kate zrobiła coś bardzo... niemądrego. Kotka Shery była bardzo zadbanym zwierzakiem. W końcu trudno się dziwić była oczkiem w głowie dla swojej pani. Zawsze z ładną smyczką, czystą;uczesaną sierścią... Wizyty u weterynarza były regularne i akurat wypadały w dni, w których Katie miała czas, by je porządnie załatwić.
Jednak dzisiaj, wszystko było nie tak jak trzeba. Wayne miała dużo jeżdżenia po mieście, przez co nie było jej w salonie. Co znaczyło, że zaraz po tych sprawach musi szybko wracać do Elle, a po Elle od razu weterynarz. Nie było czasu, żeby jechać specjalnie po pracy po Shery do domu. Tak więc Katie zabrała ją dzisiaj do Skycraper.
-Monique, zadzwoń do tej firmy i zadzwoń złożyć zamówienie na te rzeczy -kobieta położyła dwa dokumenty na biurku sekretarki. Nagle dostrzegła, że drzwi do salonu są otwarte i niebezpiecznie zbliża się do nich...
-Shery! Nie,nie,nie,nie,nie! -krzyknęła mulatka, widząc jak jej pupilek ucieka na korytarz. Brunetka wyrwała za kotem, wylatując jak szalona z pomieszczenia. Krzyczała, machała rękami.
-Łapcie ją, zatrzymajcie mojego kota! -rzuciła błagalnie biegnąc za nią. Mijali ją bardzo poważni biznesmeni... tacy, którzy uważali Katy Wayne za poważną i wyrachowaną szefową. Uważali...
W biegu udało jej się pokracznie zdjąć czerwone szpilki i chwycić je do rąk.
-Shery, nieee! Nie rób tego pani! -jęknęła błagalnie, mknąc dalej wśród pracowników wieżowca.
Trochę się głupio poczuła z tego że stała przed nim w samej bieliźnie. Westchnęła cicho, dobrze go pamiętała ale nie zamierzała nic więcej mówić. Poszła więc pod suszarki i zaczęła suszyć włosy stała plecami odwrócona do ściany więc ukradkiem przypatrywała się chłopakowi.
OdpowiedzUsuń-Nie mam z czego wydać.- powiedziała i pomachała mu przed oczami banknotem. Ponadto nie chciało jej się wracać i gdyby mogła, to zamarudziłaby go na śmierć aby wydał jej odpowiednią sumę pieniędzy. Spojrzała na mężczyznę, a potem uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tutaj naprawdę bardzo, bardzo ciekawie. Tak inaczej niż w tych wszystkich biurach, w których dotychczas była.
OdpowiedzUsuń-Wiesz... Wątpię, że asystentki panny Carter zrezygnują z gnębienia swojej podopiecznej.- zaśmiała się.
[Pomysł na wątek z Leą? :)]
OdpowiedzUsuńCodziennie dostawał zlecenia. Niektóre poważne niektóre mniej poważne ale i też takie, które były na swój sposób głupie. Na przykład jak ta. Zakochany facet po trzydziestu latach chce odszukać dziewczynę z którą rozmawiał podczas jakiegoś weekendu na wakacjach. Takich spraw starał się nie przyjmować, bo w końcu nie był pierwszym, lepszym detektywem. Najlepiej czuł się sprawach jeśli chodziło o morderstwa. Połowę tych morderstw dopuścił się on jednak nie wszyscy musieli o tym wiedzieć.
OdpowiedzUsuńSłysząc pukanie do drzwi oderwał wzrok od komputera w którym właśnie szukał informacji o Pani Barbarze S. która zaginęła tydzień temu.
-Dzień dobry.- odpowiedział i głową skinął aby mężczyzna usiadł.-Jeśli ktoś prosi aby nie mówić nikomu, to nikomu prócz tej osoby się nie mówi.- powiedział i podparł podbródek o dłoń.
Spojrzała na niego i zaśmiała się pod nosem.-Żartujesz sobie? Odliczą mi to przy wypłacie i dostanę jakiś procent z tego tak, że wyjdę na plus.- zaśmiała się pod nosem, a potem skrzywiła się nieznacznie. Chciała aby tak było.
OdpowiedzUsuń-Nie mogę tego przyjąć. Posądzą mnie o przyjmowanie łapówek, czy czegoś.- powiedziała. Może i nie należała do osób najbogatszych jednak szczerze nienawidziła kiedy ktoś wywalał na nią pieniądze. Sama zarabiała i nie potrzebowała pieniędzy od kogoś. Założyła ręce na piersi i patrzyła na niego spod uniesionej brwi.
-Nienawidzę tych bab, a one chyba też nie są moimi fankami. Tylko... Mam napis służąca?
-No wiem, że jestem praktykantką ale to nie znaczy, że służącą.- mruknęła i pozwoliła sobie usiąść na jednym z krzesełek. Skoro i tak prowadzą dyskusję na temat pieniędzy, a ją bolą nogi, to czemu by nie skorzystać z krzesła?
OdpowiedzUsuń-To co, że to tylko za kawę... Mam swoje pieniądze i nie potrzebuję kogoś- mruknęła i wlepiła w niego swoje ciemne tęczówki.-dwadzieścia już dostałam, to tylko osiemdziesiąt mi zostało.
[Hm, no więc mogą się jakoś powierzchownie znać, to może zacznijmy od spotkania na jakimś mniej oficjalnym gruncie, jakaś impreza, czy coś? Lub wpadną na siebie w restauracji, kawiarni?]
OdpowiedzUsuń-Nikt się na nikim nie wyżywa.- zauważyła nieco filozoficznym tonem głosu. Spojrzała na niego uważnie, a jej brew powędrowała lekko do góry.
OdpowiedzUsuń-Nadużywanie władzy... Ciekawe czy to legalne.- zastanowiła się, a po chwili na jej ustach pojawił się uśmiech pełen rozbawienia.
-A ja nie przyjmuję napiwków...- powiedziała. Co z tego, że nie miał inaczej wydać. Jeśli wzięłaby od niego te pieniądze, to znaczyłoby, że zniżyła się i swoim zachowaniem wzbudziła litość w mężczyźnie, który postanowił ją dofinansować.
-Skrót od Twojego imienia, to Charlie, czy Chuck?- zapytała, a po chwili zaśmiała się pod nosem. Spotkała się już z dwoma zdrobnieniami tego imienia i była ciekawa jak na niego wołają. Całkiem zapomniała tez o tym, że ona mu swojego imienia nie powiedziała.
[Przepraszam że używam tej samej historii ale nie mam pomysłów na inne wątki. Mam nadzieję Droga Autorko że sie nie obrazisz :)]
OdpowiedzUsuńSobota. Dla niej były to najprzyjemniejsze dni z tego względu że późnym wieczorem wychodziła ze swoim pupilem z mieszkania i szli na długi spacer dla relaksu. Słuchanie muzyki i stąpanie uliczkami parku należało do jednych z jej ulubionych czynności. Lubiła to ponieważ mogła zapomnieć o przeszłości. Siedząc samotnie w domu każda myśl jaka przychodziła jej do głowy to moment w którym ujrzała błysk noża. Któregoś dnia musi jednak o tym zapomnieć. Jednak ślad pozostał.
Przemierzając uliczki parku wpatrywała się w całą naturę która obdarzyła to miejsce. Piękne duże drzewa, mały staw z liliami wodnymi które tak uwielbiała... właśnie lilie.
Katerina rozejrzała się dookoła czy nikt nie nadchodzi. Zresztą przy wodzie było tak ciemno że ledwo można byłoby kogoś dostrzec. Wraz z psem podbiegła do stawu, zdjęła buty, na szczęście miała krótkie spodenki więc ich zdejmować już nie musiała i weszła do wody podążając w kierunku lilii.
-Muerte, jak ktoś będzie szedł, szczeknij i uciekaj.
Pies jakby na potwierdzenie jej słów cicho zaskomlał i usiadł bacznie obserwując otoczenie a Katerina zajęła się zrywaniem wodnych kwiatów.
Wiedziała, że przesadzała, wiedziała, że była za marudna, wiedziała, że jest za niska, że ma krzywy zgryz. Wiedziała, to wszystko jednak lubiła siebie taką jaka jest i nikt nie miał prawa mówić jej, że ma postępować inaczej. I tak by się go nie posłuchała.
OdpowiedzUsuń-Ciasto, ciastko... Może być.- skinęła lekko głowa i także ruszyła się z fotela. Rozejrzała się w koło i westchnęła cicho. Nie miała pojęcia jak można w czymś takim pracować. Chodziło rzecz jasna o firmę.
-Charles... To tak strasznie sztywno i poważnie.- stwierdziła. Ona dostałaby szału gdyby ktoś cały czas mówił do niej "Susanno!"
Sama tego nie wymyśliła. Wymyślił to lekarz i jedna z jej przełożonych, która to zauważyła. Pracując w piśmie o modzie każdą niedoskonałość idzie wytknąć.
OdpowiedzUsuń-Swojego imienia Ci nie zdradziłam, zdążyłam Cię polubić.- powiedziała i posłała w jego stronę zabawny uśmiech.-A gdybym zdradziła, to musiałabym Cię zabić.- wzruszyła ramionami i wcisnęła guzik aby przywołać windę. Jak ona kochała naciskać guziki.
-Susanna...- powiedziała po chwili.
Spojrzała na niego, a potem zmierzyła go uważnym spojrzeniem. Nie miał brzydkiego nosa.
OdpowiedzUsuń-Tak. Taka metoda al`a Susan.- zaśmiała się i zastanowiła się głęboko. -Różnie na mnie mówią. Susan, Suzie ale przez Z, Sus...- wzruszyła ramionami. Mówiono na nią bardzo różnie i każde z tych zdrobnień było urocze na swój sposób.
Choć Leander do najbardziej rozrywkowych osób nie należała, jeśli chodzi o imprezy i dyskoteki, to od czasu do czasu odwiedzała jakiś klub w towarzystwie znajomych. Tak i tym razem, zaciągnęli ją do jakiegoś miejsca, w którym nigdy wcześniej nie była. Zajęli stolik, zamówili drinki. Leander wypiła tylko jednego, nie chcąc się oczywiście upijać, co i tak było sporym ustępstwem z jej strony, gdyż zazwyczaj nie piła wcale, po czym ruszyła do baru, by zamówić szklankę wody. Barman obsługiwał kogoś innego, więc usiadła na jednym z barowych krzeseł i cierpliwie czekała.
OdpowiedzUsuńSpoglądała co chwilę na niego a gdy stwierdziła że jej włosy są już wystarczająco suche ruszyła w jego stronę gdyż tuż obok niego znajdowała się jej szafka
OdpowiedzUsuń-Jakieś problemy? -zagadała go w końcu kiedy wyciągnęła sukienkę i nałożyła ją na siebie
Wyjęła torbę ze swoimi rzeczami z szafki i położyła ją na ławkę przed szafkami. Założyła sandałki na szpileczce do białej przewiewnej sukienki. Podeszła do niego
OdpowiedzUsuń-Teraz ci się odwdzięczę za to co zrobiłeś i dam ci inne rozwiązanie -powiedziała po czym chwyciła jego telefon i upuściła go do kałuży wody pod prysznicami. Wzięła torbę na ramię i ruszyła w stronę wyjścia
-Miłęgo, spokojnego wieczoru -rzuciła jeszcze będąc już przy wyjściu, jednak się nie obejrzała na niego. Na pewno będzie miał spokojny weekend który właśnie się zbliżał gdyż jego komórka uległa zniszczeniu. Szczerze miała jakąś cichą nadzieję że chłopak ruszy za nią
Uśmiechnęła się pod nosem na jego słowa i wzruszyła ramionami
OdpowiedzUsuń-I tak nie czeka mnie nic innego niż piekło -powiedziała zadowolona, bez jakiegoś wielkiego przejęcia. Szła też dalej i nie zatrzymywała się, zaraz po tym jednak jak wyszła za bramy basenu założyła okulary na nos
Ade Nilsson
W poniedziałek znalazła się w pracy trochę później, najpierw miała do zakończenia kilka spraw w sądzie. Właśnie weszła do budynki i poszła do windy, jak na szczęście nikogo nie było. Gdy drzwi się już zamykały ktoś wsadził pomiędzy nie rękę, zzamarła prawie jak zobaczyła chłopaka. Była pewna że więcej go nie zobaczy nawet miała taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńWestchnęła cicho i posunęła się chłopakowi by miał trochę miejsca. Jakoś się dzisiaj wina ciągnęła a ona chciała stamtąd uciec. No ale oczywiście los nie był po jej stronie. Winda zacięła się pomiędzy piętrami. Spojrzała na drzwi i nacisnęła jeszcze raz na przycisk swojego piętra, ale zamiast polepszyć stan windy się tylko pogorszył zgasły na chwilę światła a jak się zapaliły z powrotem to alarmowe, takie przyciemniane. Nienawidziła losu który się teraz jej pisał, musi umrzeć w windzie jeszcze z nim
OdpowiedzUsuńWestchnęła cicho i oparła się o ścianę windy
OdpowiedzUsuń-No to Amerykę chyba odkryli.. -mruknęła pod nosem. Spojrzała na zegarek i zostało jej jeszcze całe pięć minut. Wiedziała jednak że tak szybko się z tym problemem nie uwiną.
W windzie robiło się coraz bardziej gorąco. Spojrzała ponownie na zegarek, siedzieli już tam około godziny. Gdyby komórki im działały na pewno było by sporo hałasu ale nie mieli zasięgu. Nie miała co z siebie ściągnąć bo miała tylko czarną sukienkę na sobie, ale nie mogła już ustać na szpilkach więc usiadła sobie na podłodze
OdpowiedzUsuń-Widać piekło dopadnie mnie szybciej niż myślałam.. -mruknęła do siebie cicho
Katy w ostatniej chwili wbiegła do windy, a drzwi zamknęły się za nią. Zdyszana oparła się o ścianę i sapnęła:
OdpowiedzUsuń-Tak... Przepraszam -sap -za nią -znowu sap.
Gwizdnęła, opuszczając głowę co pewnie miało być oznaką pod jak wielkim wrażeniem jest swojej niebywałej kondycji.
Pochyliła się, oddychając głęboko i wystawiła do mężczyzny rękę, aby dał jej chwilkę na odsapnięcie.
W drugiej dłonie dzierżyła buty.
Na komentarz chłopaka uśmiechnęła się i zaczęła bawić się łańcuszkiem na swojej szyi. Nie dosyć że było gorąco to jeszcze strasznie zamulali. Spojrzała na chłopaka gdy otworzył mały otwór w "dachu" windy.
OdpowiedzUsuń-Widać ty też na nie czymś zasłużyłeś.
Skoro już miała tam siedzieć to postanowiła się do niego odezwać, chcąc nie chcąc byli skazani na swoje towarzystwo
Ade Nilsson
Zaśmiała się, prostując i przenosząc wzrok na mężczyznę stojącego przed nią. Wypuściła powietrze z ust i uśmiechnęła się.
OdpowiedzUsuń-Wielkie dzięki, fajnie że przybiegła do Ciebie a nie na przykład.. przez okno -chciała zabrać swoją kotkę, ale zauważyła że... bardzo podoba jej się towarzystwo pana w garniturze.
Kate uniosła w górę brwi i posłała mężczyźnie rozbawiony uśmiech. Rozbawiony, ale też przyjazny. Znała te wszystkie teksty na pamięć. Mogłaby sobie zrobić jakiś notatniczek związany właśnie z nimi. No ale co tam, własnie o to chodzi. Miłe komplementy i działają, nic dziwnego że każdy je stosuje.
OdpowiedzUsuńZaśmiała się, odbierając od niego bukiet róż.
-Jesteś dobry -kiwnęła głową z uśmiechem i przeszła do kuchni. Wazon z wodą miała już przygotowany, w końcu kwiaty to standard. Żaden wychowany mężczyzna nie przyjdzie po kobietę z pustymi rękami.
-To gdzie idziemy? -spytała, wychodząc z mieszkania i zamykając za sobą drzwi.
Zaśmiała się cicho
OdpowiedzUsuń-Ty to szatana chyba nie widziałeś -powiedziała z uśmiechem- Przyjdź kiedyś na 17 to zobaczysz diabła w ludzkiej skórze -powiedziała mając na myśli swojego szefa
-Ja jestem jeszcze zbyt dobra na szatana czy inne stwory -dodała z lekkim uśmiechem
Zaśmiała się cicho i spojrzała na niego
OdpowiedzUsuń-Chochlik może być, za to ty aniołkiem też się nie urodziłeś -stwierdziła z zadziorny uśmieszkiem. Już cała zdrętwiała siedząc na tej podłodze, ale nic chyba nie mogła zrobić
Uśmiechnęła się i spojrzała na swoje buty
OdpowiedzUsuń-No w sumie nie, ale zawsze mogłeś je schować albo można dorobić -powiedziała z lekkim uśmiechem
-To skoro i tak już mamy tu zginąć -powiedziała z lekkim rozbawieniem - Czym się zajmujesz panie chochlik? -spojrzała na niego z lekkim uśmiechem
Zapewne gdyby wiedziała, że uważa, że jego nos jest brzydki, zapewne musnęłaby go w jego czubek.
OdpowiedzUsuń-A ja naprawdę muszę się zwracać Charles? Czuję się tak... staro.- skrzywiła się nieznacznie i wzięła spis wszystkich ciastek jakie serwowali w cafeterii.
-Wszystkie mi się podobają.- powiedziała i spojrzała na niego spod wachlarza czarnych rzęs.
Spojrzała na niego i zaśmiała się pod nosem.
OdpowiedzUsuń-Ale ja czuję się jakbym mówiła, do starego dziada.- powiedziała i odgarnęła kosmyki włosów z czoła.
-A ja poproszę... trzybita orzechowego.- powiedziała.
-A ja mam dwadzieścia trzy. To tylko pięć lat różnicy, a to nie tak dużo.- stwierdziła nieco filozoficznym tonem głosu i rozejrzała się w koło.
OdpowiedzUsuńSpojrzała na niego i kilkakrotnie zamrugała powiekami.
OdpowiedzUsuń-Miałeś powiedzieć, że jestem starsza niż wyglądam.- mruknęła i udała obrażoną. Po chwili zaśmiała się pod nosem i złożyła usta w zabawny dzióbek.
[Hej ;) widzisz jakieś powiązanie pomiędzy naszymi postaciami, żeby stworzyć jakiś wątek? ;)]
OdpowiedzUsuńZaśmiała się cicho i spojrzała na niego
OdpowiedzUsuń-Co jeżeli nie będziesz miał do tego wyboru? -zapytała po czym się podniosła i wstała.
-Czy ja wiem -wzruszyła ramionami- Na pewno nie tak imponująco jak prezes ale zawsze coś -powiedziała z zaczepnym uśmieszkiem a dłońmi chwyciła się poręczy.
W windzie światła zgasły już zupełnie, rozejrzała się ale nie widziała nic poza czubkiem swojego nosa
-Ale oni mieli to naprawić.. -mruknęła
Nie żeby się bała czy coś ale po prostu nie lubiła gdy było ciemno jak w grobie, głupie przyzwyczajenie i strach, nie lubiła okazywać słabości a teraz nie wiedziała co zrobić. Czuła jak się jej trzęsą kolana.
Leander spojrzała na niego, uśmiechając się czarująco, po czym przeniosła wzrok na barmana, zamawiając wódkę z colą. Gdy ją dostała, spojrzała ponownie na mężczyznę, który wcześniej jej ustąpił.
OdpowiedzUsuń- Proszę bardzo, teraz pan. - powiedziała uprzejmie, uśmiechając się, po czym wzięła łyka swojego drinka, zerkając na parkiet.
Anastasia nie miała zbyt wiele do robienia w Vancouver. Szkoła i praca, z czego temu drugiemu mogła poświęcać zdecydowanie więcej czasu. Później już tylko bliżej nieokreślone coś, co musiała na bieżąco sobie wymyślać. Nic więc dziwnego, że lubiła czas spędzany w agencji. Pozowanie sprawiało jej przyjemność i cieszyła się, że dalej to robi po wyprowadzce z domu.
OdpowiedzUsuńKiedy stała przed obiektywem, była zupełnie inna niż na mieście. Patrzyła wzrokiem, którym wręcz krzyczał "jestem piękna", stała pewna siebie i wydawała się kwintesencją słowa "perfekcja". Czarowała. Może dlatego tak chętnie brano ją do reklam?
Nawet nie zauważyła, że ktoś się przygląda jej sesji. Typowe dla Any, całkowicie zatracić się na planie. Zignorować świat i ciekawskie spojrzenia.
[Witam. Czy jest może ochota na wątek z moją Lexi?]
OdpowiedzUsuń