sobota, 7 lipca 2012

Wie­czność jest mgnieniem oka, w sam raz długim na żart.

- Tony, będziesz moim marzeniem? 
- Już nim jestem, skarbie.


Dane osobowe 
Imiona: Anthony Daniel 
Nazwisko: Johnson 
Data urodzenia: 9 stycznia 1980 rok (32 lata) 
Miejsce urodzenia: Vancouver 
Miejsce zamieszkania: apartamentowiec na 2nd Ave, Vancouver 
Ukończone studia: University of Toronto, wydział prawo (dzienne), filologia hiszpańska (zaoczne) 
Praca: Właściciel kancelarii prawniczej w wieżowcu na 17 piętrze, tłumacz przysięgły języka hiszpańskiego 

Ten, kto zna Tony'ego, powie niemalże od razu, że jest to człowiek pewny siebie, władczy, bezpośredni, szczery, chciwy, bogaty... Wiele przymiotników mogłoby go opisać. A on bardzo dobrze zdaje sobie z tego sprawę. Dobrze wie, że jest górą, że jest taki, a nie inny. Lubi dominować, chce mieć władzę nad innymi. Odziedziczył to po ojcu, wpływowym biznesmenie, który dał swojemu pierworodnemu pieniądze na rozkręcenie własnego interesu. Anthony miał smykałkę do interesów, wykupił lokal, założył własną kancelarie prawniczą, zatrudnił kilka osób, sam został tłumaczem przysięgłym języka hiszpańskiego i zarabia bardzo duże pieniądze. Jego kancelaria należy do jednej z najlepszych w Vancouver. Ba, nawet ludzie z różnych zakątków Kanady (a nawet Stanów Zjednoczonych) przyjeżdżają do pana Johnsona, aby skorzystać z jego usług. Biznes się kręci, a Tony nie narzeka. Bo nie ma na co. 
Zawsze żył w luksusach. Jego rodzice rozpieszczali go, kupowali mu co tylko sobie wymarzył, posyłali do najlepszych szkół w Vancouver, zapłacili za jego studia w Toronto. Nic więc dziwnego, że charakter Tony'ego jest taki a nie inny.
Na początku już wspominałam, jaki to też Anthony jest. Nic bardziej mylnego. Zapatrzony w siebie narcyz, który uwielbia mówić i słuchać o sobie. Bywają dni, gdy nie zauważa niczego prócz czubka swego własnego nosa i papierów dotyczących kancelarii. Kolejna cecha. Cholerny pracoholik. W biurze najchętniej przesiedziałby połowę swojego życia. Nie męczy się pracą, uwielbia ją, chętnie do niej idzie. Dlaczego? Bo to maszynka do robienia pieniędzy. Materialista. Lubi luksusy, to, co drogie i ekskluzywne. Często można spotkać go na drogich imprezach oraz wystawnych bankietach. Bryluje w towarzystwie i jest powszechnie znanym oraz szanowanym człowiekiem. Ma wiele znajomości. Bardzo ceni sobie znajomość pięknych kobiet, z którymi najczęściej idzie później do łóżka. Kobieciarz z niego niesamowity. Uwielbia kobiece ciało, atuty. Jednonocna przygoda, potem porzuca kobietę, która robiła sobie nadzieję i to by było na temat. Nigdy prawdziwie nie pokochał kobiety. Jeden związek, strasznie toksyczny i zepsuty, koniec miłości. Od tamtego czasu Tony jest kobieciarzem, amantem, zapewne powoli staje się seksoholikiem, lecz dotyk i pocałunek pięknej niewiasty w zupełności mu wystarczą. Należy wspomnieć, że jest niesamowicie uparty. Wytrwale dąży do celu, żwawo pokonuje przeszkody, niemal zawsze jest na szczycie. Niestety, to też strasznie niecierpliwy człek. Nie lubi długo czekać, wszystko chce mieć podane na tacy rach ciach. Czasem bywa opryskliwy i niemiły, lecz rzadko tak bywa. Mimo jego cech wypisanych wyżej, to człowiek przyjazny, lubiący się śmiać i żartować. Trzeba go bliżej poznać, aby dowiedzieć się, jakim człowiekiem jest.
Przystojny z niego facet jest. Kobiety się za nim oglądają, a jemu to pasuje. Mierzy 195 centymetrów, jest wysportowany. Ma wyrzeźbione mięśnie, bo przecież trzeba jakoś wyglądać. Ciemne włosy, niebiesko-zielone oczy, prosty nos, rozbrajający uśmiech. Wygląda raczej na Włocha, aniżeli Kanadyjczyka, ale co poradzić? Najważniejsze, że jest przystojny. Prawie codziennie można zobaczyć go z zarostem, prawie nigdy bez. W oczy rzucają się jego tatuaże. Prawa ręka cała pokryta jest kolorowymi obrazami, na klatce piersiowej też się coś znajdzie, podobnie jak na żebrach, stopach, łydce, kościach miedniczych i dłoniach. Uzależnił się od tatuaży, to trzeba przyznać na pewno. Ale kto się tym przejmuje? I tak wygląda świetnie.
Rzeczy dodatkowe, znane i nieznane:
□ jest palaczem
□ lubi dobry alkohol
□ jeździ Mercedesem Klasy E Gran Coupe
□ pija gorzką i czarną kawę
□ uczulony na sierść
□ jest cukrzykiem
□ gdy mu się nudzi, jeździ czasem na deskorolce

Aktualnie
Tatuś z niego, śmieszna sprawa. Więcej w notce "Dzień dobry, jestem twoim nowym synkiem".

 



Zaczynajcie od razu, jestem chętna na wszelkie wątki.
Mordki użyczył najprzystojniejszy Bóg seksu Rafael Lazzini.
ktoś chce jakiś kontakt, gadu macie: 6295139

Jestem, dzióbki.

116 komentarzy:

  1. [ No to wątek ;D może chcesz zacząć coś z Samarą? ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Hmmm mogli by kiedyś ze sobą sypiać jeszcze zanim ona tu się przeniosła, a teraz od czego jest w końcu winda;) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ I jest super]
    Samara miała od rana dobry humor. W końcu jej załoga zaczynała rozumieć czego ona oczekuje, a wieczorne redagowanie księgi szło już coraz sprawniej. Miała same powody do zadowolenia, więc dokładnie to robiła, cieszyła się z tego, że odnosi jakikolwiek sukces.
    Ubrała dziś elegancką sukienkę, odcinaną w pasie, która jeszcze bardziej podkreślała jej szczupłą talię. Do tego jak zwykle na nogach miała wysokie sandałki, które za to podkreślały zgrabne łydki. Można było więc powiedzieć, że wyglądała wyjątkowo dobrze.
    Wchodząc do windy odgarniała długie włosy, które opadały jej na notatkę, która teraz czytała. Gdy usłyszała ciche przywitanie podniosła wzrok i sama też była strasznie zdziwiona. Co on tu robił?
    - No cześć. - rzuciła całkiem spokojnie. - Pracujesz tu jak się domyślam.
    Nie wiedzieli o sobie za wiele, Sam pamiętała jakie jedzenie lubił po seksie, ale nie miała pojęcia gdzie pracuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przewróciła oczyma, gdy zatrzymał wzrok na jej biuście. Co c faceci mieli z tą częścią ciała? Nie miała pojęcia.
    A dlaczego oni przestali się widywać? Chyba Sam chciała zacząć związek z Chuckiem. Tak bardzo możliwe, że to było wtedy. Teraz jednak znów była piękna i wolna.
    - Pracuje na ostatnim piętrze. - rzuciła. Może wiedział co tam się znajduje, może nie. Sam nie miała pojęcia za to w czym on pracuje. - Od dwóch miesięcy. - rzuciła, bo widziała jego zaskoczoną minę.
    Cóż nic dziwnego, że na siebie jeszcze nie wpadli. Sam przychodziła zwykle trochę wcześniej. A że dziś miała mniej pracy to była później. I miała nadzieję, że kawa na nią już czeka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Samara miała za to dwie asystentki, które odwalały takie prace za nią. Przynosiły jej lunch z ulubionych restauracji, kupowały kawę i inne podobne rzeczy. Sam miała lepsze i trudniejsze rzeczy do zrobienia niż to. A im za to płaciła i to nieźle, więc nie mogły narzekać.
    - Więc wysiadasz jako pierwszy. - zauważyła, bo zbliżali się do jego piętra. - Tak czy siak, miło cię znowu zobaczyć. - rzuciła zwykła miłą gadkę, bo co miała mu powiedzieć.
    Nadal była w lekkim szoku i nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać. Nie znali się w końcu na tyle.

    OdpowiedzUsuń
  6. Spojrzała na niego trochę kpiąco. Tej Samary nie znał i chyba nie wiedział jak wyglądają jej przerwy na lunch. Na pewno nie miała sama czasu żeby do niego zejść. Zresztą sam mógł przyjść, ona na to piętro nie przyjdzie.
    - Sam przyjdź. - rzuciła bo tak to powinno wyglądać. Nie miała zamiaru dać mu takiej satysfakcji. Takich jak on było wiele, więc jak chciał czegoś to mógł sam ruszyć te swoje seksowne cztery litery jak to nazwał.

    OdpowiedzUsuń
  7. Samara nie miała w pracy czasu na pogawędki. Zresztą nawet jak miała czas to nie chciała go mieć. Kochała pracę i z całą pewnością można ją było nazwać pracoholiczką. Kochała gdy wszystko było dopięte na ostatni, najmniejszy guzik.
    Zdziwiła się, gdy drzwi do jej gabinetu otworzyły się i to do tego bez pukania, co ją dodatkowo normalnie by zdenerwowało. A raczej zirytowało jeżeli miałaby to dokładniej nazwać.
    - Jeszcze coś pamiętasz. - rzuciła sięgając po łyżeczkę i biorąc kawałek ciasta do ust. - Pycha. Ale na przyszłość tu się puka. - mruknęła przekornie. Jednak chyba tego wymagała kultura osobista.

    OdpowiedzUsuń
  8. Samarze nie przeszkadzało to, że ktoś dużo mówił. Sama nie mówiła specjalnie dużo, zwłaszcza w pracy. Tutaj udzielała konkretnych odpowiedzi, a nie rozwodziła się nad nie wiadomo czym.
    - Myślę, że były takie miłe, bo jesteś wyjątkowo przystojny. - rzuciła szczerze i wzięła kolejny kawałek ciasta do ust. - Jeszcze nie jest skończone. - powiedziała zgodnie z prawdą. Brakowało obrazów, bo ściany były puste. Miała za to zdjęcia, całkiem ładnie ustawione. I kwiaty, musiała jeszcze je przywieść, żeby jako tako to wyglądało. - A jak się układa u ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Wcale mu nie słodziła. Po prostu mówiła zgodnie z prawda, że chłopak jest przystojny. Nie szło tego ukryć. Tak samo jak tego, że Samara była ładną kobietą.
    Oderwała się na chwilę od ciasta, gdy mówił o tym, co u niego. Kiwnęła głową.
    - Czyli bez zmian i tobie się to najwidoczniej bardzo podoba. - zauważyła zgodnie z prawdą. Nie chciał chyba niczego zmienić w swoim życiu.
    Samara też nie wiele zmieniła, oprócz jeszcze bardziej wymagającej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  10. - To gazeta mojego ojca. - przyznała bez skrępowania. Od tego miało się w końcu rodzinę, od pomagania prawda?
    Od zawsze było tak, że to Josh był oczkiem w głowie ojca. On był doceniany, wysłany do najlepszych szkół.A Samarze po pewnym czasie dano możliwość decydowania. A to lubiła od zawsze. Teraz wiedziała dlaczego ojciec dał jej tą posadę - bał się co może w najbliższym czasie zrobić z konkurencją.
    - A po drugie może nie wyglądam, ale mam 26 lat, więc już pora na jakieś poważniejsze wyzwania. - rzuciła. Ona kochała nowe wyzwania. A prowadzenie pisma naprawdę nim było.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Dzień dobry. To tak: Ja podam okoliczności spotkania i/lub powiązanie, a Ty zaczniesz? Lub na odwrót ?;> ]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Hmm powiązania nie mam możesz wymyślić a ja zacznę wątek :) Chce tylko napomknąć że Ade pracuje w jego kancelarii :p]

    Oczywiście jak codziennie Ade była wcześniej w biurze niż powinna. Mimo to często też zostawała po godzinach, była uparta i solidna. Czasami też siedziała całe nocy by tylko skończyć coś nad czym usiadła kilka godzin wcześniej. Dzisiaj nie było inaczej. Jakieś dwa miesiące temu dostała sprawę rozwodową i miała się tym zająć. Małżonkowie jednak wycofali rozwód i znów się zeszli więc nie mogła doprowadzić sprawy do końca. Wszyscy jednak w kancelarii mówili o sprawie którą miała dostać wartą spora kasę. Nie za dużo było wiadomo na ten temat tylko tyle że to jakiś pozew a bronić będą kogoś sławnego, całkiem się jej to uśmiechała do puki się nie dowiedziała że tej sprawy nie dostanie.
    Zaraz po tym jak usłyszała to że się do tego nie nadaje nie zważając na słowa sekretarki że ma nie wchodzić do biura szefa, weszła do biura szefa i spojrzała na niego podpierając ręce o biodra
    -Dlaczego zabrał mi pan tą sprawę? -zapytała marszcząc lekko brwi i wpatrując się w niego. Chciała konkretnej odpowiedzi wiedziała że sobie poradzi i jak już mówiona jest uparta więc nawet po trupach a dostanie tą sprawę, za wszelką cenę ją zdobędzie.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jej, widzę, że Flore będzie miała towarzysza podczas wycieczek do skate parku. Co ty na to? Żeby czasem sobie jeździli razem? :3]

    OdpowiedzUsuń
  14. Za zadanie miała przeprowadzić wywiad z jakimś prawnikiem. Miała wypytać go pracę i takie inne pierdoły, które szczerze mówiąc w ogóle jej nie interesowały. Chcąc, nie chcąc musiała wykonać aby mieć zaliczenie.
    O umówionej godzinie zjawiła się w biurze pana Johnsona. Prawdę mówiąc, to troszkę się denerwowała jednak nie chciała dać tego po sobie poznać.
    -Dzień dobry.- skinęła lekko głową w jego stronę, po czym podeszła do jego biurka.-Nazywam się Susan Shroglass i mam przeprowadzić z panem wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  15. [ Witamy z powrotem:) można już zdjąć urlop tak?:) ]
    Samara nie wiedziała czy to zasługa do końca ojca czy też jej starszego brata, który mógł maczać w tym palce, ale ktoś dał jej tą pracę, a zawsze w CV dobrze wygląda: redaktor naczelna. Nie było więc przeciwwskazań żeby tej oferty nie przyjąć.
    Zaśmiała się skinieniem głowy dziękując za komplement. Każda kobieta chciała wyglądać na młodszą niż w rzeczywistości była.
    - Ty też nadal się trzymasz. - rzuciła z rozbawieniem. Musiała przyznać, że jego ciało było równie pociągające jak wcześniej. Kiedyś ich romans, może i oparty głownie na ciele był jednak tym, czego oboje potrzebowali. Samara znów była sama, więc czemu by do tego nie wrócić? - Masz plany na piątek? - zapytała prosto z mostu przyglądając mu się uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Zmarszczyła brwi i skrzyżowała ręce na piersiach. Działał jej na nerwy i to bardzo, gdyby nie był jej szefem, pewnie udusiła by go tutaj tak jak teraz próbuje go zamordować wzrokiem ale coś jej to nie wychodziło
    -Z całym szacunkiem panie Johnson, ale mógł mnie pan chociaż poinformować o ty i dlaczego tak w ogóle zabrał mi pan tą sprawę? -patrzyła na niego, w cale nie była zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  17. Spojrzała na niego, po czym usiadła na krzesełku naprzeciw mężczyzny.
    -Więc Tony... Wolisz nagrywanie dyktafonem, czy zapisywanie wszystkiego odręcznie?- zapytała. Powoli zaczęła wyciągać wszystkie potrzebne materiały ze swojej teczki. Miała nadzieję, że niczego nie zapomniała, a jak wiadomo nadzieja matką głupich.
    -Nie mam dyktafonu.- skrzywiła się i wzięła długopis do ręki i zapisała imię i nazwisko mężczyzny.
    -Można zacząć?

    OdpowiedzUsuń
  18. Był wolny, co Samarze nawet bardzo pasowało. Przygotuje jakąś kolację, która będzie przykrywką do oczywistego celu ich spotkania. Naprawdę dobrze się zrozumieli, co oznaczało, że aż tak dużo czasu nie minęło od ich ostatniego spotkania.
    - Może być tym razem u mnie. - rzuciła zadowolona.
    Pokręciła przecząco głowa. Nadal mieszkała, tam gdzie mieszkała, co prawda zmieniła wystrój mieszkania, trochę się tam zmieniło, ale łóżko nadal miała bardzo wygodne.
    - Mieszkam tam dalej, więc myślę że trafisz bez problemu. 20? - zapytała jeszcze godzinę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zlustrowała go tylko wzrokiem i wciągnęła głośno powietrze ale nie wypuściła go
    -Oczywiście. -powiedziała chociaż inne słowa cisnęły się jej na język. Zacisnęła jednak zęby i nie powiedziała nic więcej
    -Miłego dnia -mruknęła tylko pod nosem i wyszła z jego gabinetu. Drzwi jej się "niechcący" wymskeły z rąk i trzasnęły, że w całym biurze było to słychać. Odwróciła się do niego i posłała my ironiczny uśmiech po czym odeszła na swoje stanowisko pracy

    OdpowiedzUsuń
  20. Ona też nie lubiła kochać się na głodnego, potem nie mogła się skupić na ciele faceta, a tu było się na czym skupiać jej zdaniem.
    Parsknęła śmiechem słysząc jego dopowiedzenie. Doskonale zrozumiała o co chodzi.
    Po jego wyjściu wróciła do
    ***
    W piątek po powrocie z pracy zaczęła od przygotowania jedzenia. Zrobiła pierożki drożdżowe nadziewane warzywnym farszem. Dani pożywne, ładnie podane było naprawdę eleganckie i do tego smaczne. Gdy pierożki piekły się w piekarniku miała czas na przygotowanie siebie. Prysznic, delikatny makijaż, ułożenie włosów. Wyglądała prawie tak jak na co dzień, ale mniej formalnie. Potem przyszedł czas na wybór sukienki, co dla kobiety zawsze było najtrudniejsze. Wybór padła na taką w kolorze bordowym, ze zdobieniami na tali, które powodowały, że cienka talia Sam wydawała się jeszcze zgrabniejsza. Nie była to tez długa sukienka, przez co widać było jej zgrabne nogi. Gdy skończyła się ubierać usłyszała dzwonek, więc wpuściła go do mieszkania.
    - Cześć. - mrukneła z uśmiechem i musnęła jego policzek.

    OdpowiedzUsuń
  21. Byli siebie warci. To było pewne. Ona uwielbiała zachwycać swoją urodą, on również przyciągał spojrzenia. Może byli trochę próżni, ale co komu do tego.
    Jak zwykle pachniał fantastycznie. Dla Sam właśnie ten aspekt u faceta był jednym z najważniejszych. A on zawsze go spełniał.
    - Skoro tak mówisz to ci wierzę. - rzuciła z uśmieszkiem i zaprosiła go do jadalni. Sama zniknęła na chwilę do kuchni, ale wróciła dosyć szybko z dwoma talerzami. - otworzysz wino? - poprosiła, bo sama nie cierpiała tego robić. Siłowanie się z korkiem jej zdaniem było rolą faceta.

    OdpowiedzUsuń
  22. Skinęła mu głową w podziękowaniu za otworzenie wina. Miło było, gdy mężczyzna potrafił coś zrobić. Samara pamiętała randkę, gdy facet był totalną ciamajdą i jeszcze próbował zaimponować. Z tego spotkania wróciła oblana winem i w kiepskim nastroju. Dziś wszystko zapowiadało się inaczej.
    Lubiła dżentelmenów, a w tym względzie Tony strasznie przypominał jej brata. Kobieciarz, ale za to jakże uroczy.
    - Pierożki z warzywnym nadzieniem. Ma nadzieję, że ci będą smakować. - rzuciła wesoło i sama zajęła się jedzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  23. Lubiła gdy jedzenie, które robiła dla innych im smakowało. I Tony nigdy nie narzekał na to, więc ją zawsze to naprawdę cieszyło.
    Spojrzała na niego i sama chwyciła kieliszek.
    - Za miły i owocny... - tu przygryzła wargę bo nie powinna tego mówić, ale się wymknęło. - ... wieczór. - dokończyła upijając łyk wina.
    Dobre jedzenie zawsze rozbudzało w niej apetyt na deser i miała nadzieję, że otrzyma go dzisiaj. Może i była cierpliwa, ale to zależało od tego o co walczyła.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nie było problemu z dostaniem jedzenia na wynos. Jeszcze trochę ich została i Sam chętnie mu je odda skoro mu smakowało.
    Sama skończyła jeść chwilkę przed nim i piła spokojnie wino.
    - Tak, poproszę. - powiedziała z uśmiechem i podsunęła swój kieliszek.
    Po chwili wstała i zebrała talerze. Zostawiła je w zlewie bo teraz miała ważniejsze rzeczy do zrobienia. Podeszła do niego od tyłu i pochyliła się delikatnie musnęła jego szyję, a raczej szyję i kark. Tak tu zawsze pachniał najlepiej.

    OdpowiedzUsuń
  25. Czy jej się śpieszyło? Hmm może trochę. A po drugie kto powiedział, że zrobią to dziś tylko raz. Zresztą przy stole ich rozmowa raczej nie była jakaś głęboka, zwykle dopiero po jakoś zaczynała się kleić. Zresztą Samara chciała teraz przypomnieć sobie gdzie były jego tatuaże i zbadać je dokładnie, chociaż nie liczyła żeby kiedykolwiek powiedział jej co one oznaczają.
    Odpowiedziała na pocałunek i językiem delikatnie przejechała po jego zębach. Z uśmiechem zauważyła jak przeszedł go lekki dreszczyk. Lubiła takie jego reakcje.
    Zaśmiała się, gdy zapytał o miejsce. W tej chwili było jej to nawet może trochę obojętne.
    - Hmmm mam mięciutki dywan przed kominkiem. - mruknęła mu do ucha. Odkąd jej projektantka go tam umiejscowiła zawsze jej się wydawało, że to idealne miejsce na seks. Zresztą miło się nawet na nim siedziało. Był puchaty i delikatny.

    OdpowiedzUsuń
  26. Samara lubiła delikatne pocałunki, ale te bardziej drapieżne również. Czuła że po jakimś czasie zostawił jej kilka malinek na szyi, więc odwdzięczyła się tym samym. Nie tylko ona będzie chodziła oznakowana. A co.
    Sama sięgnęła do jego koszuli i delikatnie rozpinała guzik za guzikiem. W między czasie leząc na dywanie przekonywała się, że jego zakup był naprawdę fantastycznym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
  27. Przecież praca Nadii była tak nudna, że Lucas nie potrafił tam wysiedzieć w spokoju choć pięciu krótkich minut, dlatego też kiedy miał możliwość opuszczał jej studio i krążył po wieżowcu w poszukiwaniu jakiś rozrywek. Najczęściej lądował w recepcji, bądź u Jaspera.
    Dzisiaj jednak szalał po korytarzach. I nawet nie przejął się zbytnio tym, że na kogoś wpadł. Mimo to, schylił się, zbierając papiery, które wypadły z rąk mężczyzny.
    -Przepraszam- powiedział po chwili, spoglądając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ona wolała na odwrót. Wolała mieć wszystko nagrane, przynajmniej nie była posądzana o zmianę słów, szyku wyrazów, czy dodawanie czegoś od siebie. Spojrzała na niego i posłała mu delikatny uśmieszek, który był zarazem nieśmiały.
    -A więc... Co Cię skłoniło do zostania prawnikiem?- zadała pierwsze pytanie, które zaraz potem wylądowało na kartce papieru.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie o to w końcu im chodziło. Samara składał kolejne pocałunki na jego ciele ale jej oczy próbowały znaleźć wszystkie nowe tatuaże, które zrobiłby przez ten czas. Znalazła co najmniej dwa, a nie obejrzała jeszcze pleców. Normalnie nie przepadała za tatuażami, ale na ciele tego mężczyzny one były takie paradoksalnie naturalne.
    Jej ręce błądziły po jego umięśnionym ciele i odkrywały go na nowo.

    OdpowiedzUsuń
  30. -Moja mama tu pracuje- powiedział, wskazując palcem za siebie. Natomiast o ojcu ani nie wspomniał. Lucas nigdy tego nie robił, gdy ktoś pytał o jego ojca, bo po prostu nie wiedział co miałby powiedzieć. Nie znał, go, nigdy w życiu człowieka na oczy nie widział. Wiedział jedynie że uciekł przed tym, jak on się urodził.
    -Jest fotografem. Właśnie ma jaką sesję- dodał po chwili, odgarniając włosy, które wpadały mu od oczu.

    OdpowiedzUsuń
  31. Samara nie miała nic przeciwko jego tatuażom. Ciężko jej było teraz wyobrazić sobie go bez nich. Ona miała jeden, malutki tatuaż, który był w sumie nowością. Mały znak nieskończoności umieszczony na kostce u lewej nogi. Tego mógł jeszcze nie zauważyć, bo w sumie nie rzucało to się w oczy.
    Samara westchnęła głęboko, gdy doszedł do pieszczot na jej piersiach i brzuchu. Zresztą uwielbiała jego usta i musiała przyznać, że był wspaniałym kochankiem.
    Sama dłońmi gładziła jego tors, brzuch i drapała plecy w chwilach, gdy było jej naprawdę przyjemnie.

    OdpowiedzUsuń
  32. Starała się wszystko dokładnie zapisać i udawało jej się to. To nic, że potem zapewne nie będzie mogła tego rozczytać i będzie się głowić i troić nad tym, co tutaj napisała. Ważne było aby zapisała wszystko. Od literki, do literki. Od głoski, do głoski.
    -Czyli jak mniemam chodziło tylko o pieniądze i pozycję społeczną?- miała nadzieję, że z tym pytaniem nie przesadziła. Najwyżej trafi na salę sądową.

    OdpowiedzUsuń
  33. Lucas pokiwał głową, tym samym dając mu niemą odpowiedź. Nadii nie po prostu nie dało się nie zauważyć. Jej wygląd od razu rzucał się innym w oczy.
    -Miała wiele kolorów na głowie- powiedział po chwili. -Czym pan się zajmuje ?- zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  34. Samara wyraźnie dawała mu sygnały, że jest jej dobrze gdy pieścił jej kobiecość. To co robił językiem, palcami było zdecydowanie genialne.
    Nie mogła mu się przecież nie odwdzięczyć. Ważna byla ich wspólna przyjemność. Znalazła w sobie trochę siły, zresztą on tez nie protestował aż tak bardzo, żeby przewrócić go na plecy i odpiąć spodnie, których pozbyła się razem z bokserkami. Było po równo. Zaczęła pocałunkami badać jego klatkę, a potem brzuch, aż doszła do tego najczulszego miejsca mężczyzny i poświeciła mu sporo uwagi pieszcząc ręką, jak i ustami.

    OdpowiedzUsuń
  35. Nie to był celem Samary, bo chciała, żeby razem doznali tego wspólnego uniesienia.
    Parsknęła śmiechem, gdy wyjął prezerwatywy o tym "smaku". Zawsze ją to bawiło, bo nie był to pierwszy raz, gdy ich używali. A jednak zawsze ją to bawiło.
    Czując jak gwałtownie i nagle zagłębia się w niej jęknęła i po chwili przylgnęła do jego ust, aby złożyć na nich namiętny pocałunek. a jedna z jej smukłych nóg oplotła się na jego biodrze jakby zachęcając go do dalszych ruchów i tym samym zbliżenia się jeszcze bardziej. Jej drobne dłonie nie odpuszczały jego plecom drapiąc je niczym spragniona kotka.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Pomysł na wątek z Leą? :)]

    OdpowiedzUsuń
  37. [Dawaj pomysł, to ja spróbuje zacząć.]

    OdpowiedzUsuń
  38. -A w jakich sprawach czujesz się najlepiej?- zapytała i w tym samym czasie zapisała pytanie na kartce. Kartka wyglądała jakby jakieś dziecko wzięło ją i zaczęło po niej bazgrać długopisem z tym, że ów dziecko miało bardzo ładną kreskę.
    -Co masz na myśli mówiąc ciekawych problemów?- mruknęła po chwili. Zapisała pytanie, a potem całą swoją uwagę poświęciła w bezczelnym wpatrywaniu się w oczy chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  39. Samara pamiętała taki seks z nim i tego jej ostatnio brakowało. Silne pchnięcia, mocne ruchy i ta rozkosz która czuła w całym ciele.
    Była jednak ciekawa czy chłopak jest w stanie okazywać czułość i delikatność. Kiedyś to sprawdzi, dziś miała za dużą ochotę na taki właśnie seks.
    W końcu przyszła ta chwila kiedy szczytowali razem. Wygięła się pod nim w łuk i wydała okrzyk spełnienia. Było jej bosko. Przyciągnęła go do siebie i podziękowała pocałunkiem.

    OdpowiedzUsuń
  40. Nie przepadała za tym jak uciekał bez słowa, ale wiedziała dlaczego. Wspólne leżakowanie zbliżało. Wtedy ludzie robili się jacyś bardziej czuli i rozchlapani. A on nie chciał się zbliżać, zresztą ona do niego również nie.
    Sama podniosła się i poszła do drugiej łazienki. Szybki prysznic i ubrała się, chociaż nie do końca kompletnie bo najpierw tylko w bieliznę. Potem założyła szlafrok.
    - A czy kiedykolwiek miałam coś przeciwko? - zapytała z nutką rozbawienia w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  41. Lucas uśmiechnął się na wspomnienie o tatuażach. -Moja mama też ma kilka. I niedawno robiła zdjęcia do magazynu o tatuażach. A ja też kiedyś sobie zrobię- powiedział, spoglądając w głąb korytarza.
    -Luke. Szukam Cię wszędzie. Nie łaska było powiedzieć że idziesz ?- Ni stąd ni zowąd pojawiła się zielonowłosa kobieta. Większość osób nigdy by nie powiedziało, że ta dwudziestosześcioletnia kobieta jest matkę tego oto tutaj młodzieńca.
    -Nudziłem się- Lucas wywrócił przy tym oczami, spoglądając na Nadię.
    -Zawsze się nudzisz. Ale na drugi raz mów jak wychodzisz- odpowiedziała, po czym jej wzrok spoczął na Johnsonie.
    -I nie zawracaj głowy panu. Ma pewnie dużo pracy- dodała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  42. Samara w takich sprawach nie kłamała. Przecież lubiła jego tatuaże, a teraz chciała zobaczyć co też nowego pojawiło się na nim.
    Zaśmiała się słysząc gdy mówił w czym ją lubi.
    - Z tego wychodzi, że mogłabym założyć worek po ziemniakach a i tak bardziej liczyłoby się to co jest pod spodem. - zauważyła z rozbawieniem. Usiadła na miękkiej kanapie. - Chodź. Będę zwiedzać twoje plecy. - rzuciła i miała nadzieję, że da jej obejrzeć znaczki na jego ciele.

    OdpowiedzUsuń
  43. Przewróciła oczyma, to było normalne stanowisko faceta. I wcale, a wcale ją nie dziwiło w sumie tylko bawiło.
    - Zapamiętam twoje marzenia na przyszłość. - powiedziała z rozbawieniem znowu.
    Spojrzała na jego skrzydełka. Były naprawdę ciekawe. On po prostu kochał tatuaże.
    Przy okazji musnęła zadrapania na jego plecach, które wytworzyła mu.
    - Wiesz, że ja nawet dała się ponieść temu twojemu szaleństwo tatuaży? - zapytała i położyła stopę na jego udzie pokazując mu kostkę.

    OdpowiedzUsuń
  44. Jakoś nie uważała, aby była zbuntowaną nastolatką. jej bunt przeszedł już długi czas temu. A to, że często mała różne kolory włosów... No cóż, miała tam swoje takie różne upodobania. Jak farbowanie włosów na przykład. No i dzięki temu wyróżniała się, nie była osobą, wśród tłumu ludzi, tak bardzo do siebie podobnych. Lubiła się wyróżniać.
    -Serio?- Lucas spojrzał na Tony'ego, zainteresowany jego propozycją.
    - A ile ich masz dokładnie?- zadał kolejne pytanie. - Ej, ej. Pan nie powiedział że możesz mówić do niego po imieniu- Nadia spojrzała na swojego syna, nieco karcącym wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  45. Obróciła kilka razy kostką podziwiając malutkie dzieło. Jej się podobało i miało swoje znaczenie. Ale o tym ci...
    - W sumie nie tak strasznie. - przyznała z uśmiechem. Nie było to najprzyjemniejsze czego doznałaby w życiu, ale w sumie nie było straszne. - Ten jest mój ulubiony. - powiedziała wskazując tatuaż na boku jego ciała, przy okazji pieszcząc delikatnie jego ciepłą skórę swoimi zimnymi paluszkami.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zaśmiała się słysząc, że tam boli. Dobrze było wiedzieć, chociaż o tym miejscu nie słyszała jako o bolącym. On wiedział jednak z autopsji.
    - W sumie myślałam o drugim na drugiej kostce dla równowagi. Albo na nadgarstku. - przyznała z uśmiechem. - A ty co teraz planujesz? - zapytała bo miał ich tyle, a była pewna, że jeszcze nie skończył. - Ale nigdy nie zrobię tatuaży tutaj. - wskazała na dekolt i piersi. - To jest po prostu ohydne. Po co oszpecać coś co jest piękne samo w sobie? - zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  47. Na jego słowa Nadia uniosła w górę jedną brew, również uśmiechając się przy tym na swój sposób. Ni to rozbawiony, ni to szelmowski, taki jaki widniał na ustach Tony'ego.
    -Kto wie, może się skuszę- odpowiedziała po chwili, odgarniając włosy na bok. Luke natomiast włożył ręce w kieszenie, spoglądając to na nią, to na mężczyznę.
    -Mogłabyś zrobić zdjęcia jego tatuaży- powiedział po chwili, uśmiechając się.
    -Nie wiadomo, czy Tony chciałby porobić za modela, i czy dzieła zdobiące jego skórę mogłyby zostać uwiecznione- powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  48. - A co powiesz na to, żebyśmy na następny tatuaż poszli razem? - zapytała nagle zupełnie spontanicznie.
    W sumie czemu by nie? Była to forma rozrywki i chociaż raz by zrobili coś co nie ograniczało by się do łóżka.
    - A potem...- mruknęła mu już do ucha. - ... wynagrodzę ci jakoś ten straszny ból. - rzuciła z nutką rozbawienia i musnęła jego szyję, a potem to zagłębienie między ramieniem a szyją.

    OdpowiedzUsuń
  49. -Każdy może być modelem- powiedziała z uśmiechem, przechylając głowę lekko w bok. A jeśli miała możliwość uwiecznienia czyiś tatuaży, które były jedyne i niepowtarzalne w swym rodzaju, nigdy nie odpuszczała takiej okazji.
    -No więc jak ? Porzucisz postać postać adwokata, by na chwilę stać się modelem ?- zapytała, unosząc przy tym zaczepnie w górę jedną brew.

    OdpowiedzUsuń
  50. Trochę szaleństwa w jej życiu by się przydało. I właśnie to starała się robić, korzystać. Nigdy nie będzie miała tyle tatuaży co on, ale dlaczego by nie dodać jeszcze jakiegoś?
    Uśmiechnęła się do niego. Ona również siedziała po turecku i przypatrywała się mu.
    - Jakoś wiedziałam, że nie będziesz miał przeciw temu drugiemu nic przeciwko. - zauważyła przygryzając dolną wargę.
    Było już późno, ale nie przeszkadzało jej to. W sumie mogła przesiedzieć tak z chłopakiem więcej czasu.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Lucas i tak idzie już do domu, a ja też mam jeszcze trochę pracy, więc może... Spotkamy się po pracy ? Zdążę trochę posprzątać ten bałagan, który teraz panuje w studiu- wyjaśniła. Cóż, miała sesję bielizny do jakiegoś magazynu, a jak na razie po całym studiu walały się różne rzeczy, a podłoga była usiana masą białych piórek, co na zdjęciach wyglądało dosyć ciekawie i uroczo, jednak w praktyce było to cholernie nie praktyczne, jak dla Nadii, bo wszędzie się to znajdowało. A ona piórek nie lubiła, o.
    -No więc zgoda ?- zapytała po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  52. -No to może ta? -Kate przyłożyła do klatki piersiowej wieszak na którym wisiała prosta, czarna sukienka na krótki rękaw ze "złotym" zamkiem na plecach. Spojrzała wymownie na swoją kotkę, która zajmowała swoje ulubione miejsce na wielkim łóżku Katy. Shery na widok sukienki mrugnęła tylko i bez większego zainteresowania zaczęła się myć.
    -Uh... -barbadoska przewróciła oczami i obróciła się, ponownie znikając w garderobie.
    Tak, to była raczej normalka że każda kobieta nigdy nie ma co na siebie włożyć, mimo szafy niedomykającej się od ilości ubrań. Wayne przesuwała kolejne wieszaki, raz ze znudzonym wyrazem twarzy, raz ze skupionym.
    Nagle zatrzymała się na długiej białej sukience. Jeszcze ani razu nie wyszła w niej z domu, może więc czas to zmienić? Wyglądała zjawiskowo nawet na wieszaku - tak, ta będzie idealna. Miała bardzo głęboki, lejący się dekolt, gołe plecy i do tego jeszcze dość spore wycięcie na nogę.
    -Dziękuję Ci bardzo Shery za pomoc... -mruknęła ironicznie, wychodząc z garderoby. Umieściła wieszak z sukienką na złotawej kapie łóżka i podeszła do lustra. Odkaszlnęła, zaczesując proste czarne włosy za uszy i spojrzała w swoje odbicie. Nałożyła na pędzelek jasny srebrny cień, następnie pozostawiając go na swoich powiekach. W między czasie pogadała jeszcze z kotkiem, na miauknięcie odpowiadając jej również miauknięciem. Może trochę bardziej ludzkim.
    Podkreśliła oczy eyelinerem, modląc się by kreski wyszły jej proste i równe. Najbardziej nie znosiła tego zmazywania i poprawiania na nowo, czasami to jej nie wychodziło. Usta pomalowała szminką o kolorze strażackiej czerwieni i uśmiechnęła się delikatnie. Westchnęła i wróciła do łoża, po drodze pozbywając się stanika. Jego odłożyła, a do rak wzięła sukienkę. Ubrała ją.
    Słysząc dzwonek, spojrzała w stronę drzwi.
    -Idę! -krzyknęła, pryskając szyję jednym ze swoich słodkich zapachów. Dodała jeszcze troszkę na nadgarstki i otarła je o siebie. Wyszła z sypialni, łapiąc z wieszaka długi, szary płaszcz. Był cienki, więc idealnie nadawał się na dzisiejszy trochę chłodnawy wieczór. Zgarnęła z toaletki czarną kopertówkę i ruszyła w stronę drzwi, otwierając je.
    -Hej -uśmiechnęła się.

    OdpowiedzUsuń
  53. Samara sądziła, że to mogłaby być dobra zabawa. Wspólne tatuowanie, w takim wypadku tatuaż zacznie się kojarzyć też z ta osobą, a to było na razie całkiem przyjemne wspomnienie.
    - Jakoś mi to nie przeszkadza. - powiedziała szczerze i przyciągnęła go za szyję. Pocałowała go bo miała ochotę, nie chodziło jej teraz o powtórkę z rozrywki, ale o zwykły pocałunek na który od rak miała ochotę. Zresztą on naprawdę dobrze całował i było to miłe.

    OdpowiedzUsuń
  54. Pokiwała głową, uśmiechając się przy tym. Trzy godziny powinny wystarczyć, by zdołała uporządkować to wszystko. A i może nawet zdąży Lucasa odwieźć do kolegi.
    Dlatego też pożegnała się, nie chcąc więcej tracić czasu, po czym ruszyła do studia, które zaczęła po chwili ogarniać. A i nawet starczyło czasu, tak więc odwiozła młodego, i ponownie wróciła do studia, gdzie przygotowała wszystko, co było potrzebne do sesji.

    OdpowiedzUsuń
  55. Samara doskonale zdawała sobie sprawę, że jest tylko jedną z wielu kobiet w jego życiu. Ale na tym to się opierało. Po prostu cieszyli się kiedy chcieli sobą i nie przejmowali się niczym więcej. Darzyli się sympatią.
    Zaśmiała się również i oparła dłonie na jego umięśnionej piersi. Zatoczyła na niej drobne kółeczka, patrząc mu w oczy.
    - A niektórym się nawet podoba to, ze zawsze masz ochotę. - zauważyła.

    OdpowiedzUsuń
  56. Leander Williams15 lipca 2012 23:08

    [O, to w sumie byłoby ciekawe. Teraz mogliby się jakoś zupełnie przypadkiem spotkać, powiedzmy, w restauracji, kawiarni?]

    OdpowiedzUsuń
  57. Spojrzała na niego i pokiwała lekko głową na znak, że rozumie. Teraz nie zdążyła wszystkiego napisać i po drodze zgubiła kilka słów. Jednak potem przekształci to po swojemu.
    -Morderstwa, a to nie jest niebezpieczne?- zapytała uważnie lustrując go spojrzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  58. Szczerze rozbawił ją ten jego dzióbek. Ona może nie koniecznie zebrała już siły na coś nowego, na razie było jej dobrze tak leniuchując i co najwyżej muskając jego usta.
    - Co ja z tego będę miała? - rzuciła przekornie z wesołymi błyskami w brązowych oczach.

    OdpowiedzUsuń
  59. [widzisz może jak powiązać nasze postaci, żeby wyszedł jakiś wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  60. [W zasadzie może być. Mogę zacząć wątek, jak Alex zaprosiła go do siebie na jakiś obiad/kolację czy coś?]

    OdpowiedzUsuń
  61. Cóż będzie oznakowany na jakiś czas, kilka dni. Jakoś chyba mu to nie przeszkadzało?
    Pochyliła sie i musnęła jego usta, był to pocałunek tak delikatny jak tylko mogła. Był to wręcz buziak, taki jak dają sobie dzieci w przedszkolu. Zaśmiała się po nim i przyciągnęła go mocniej żeby wpić się w jego usta.

    OdpowiedzUsuń
  62. [pracują razem, więc powinni się znać. Pytanko tylko o relacje.:> I w jakich okolicznościach się spotkają? W pracy, w jej domu lub jego? Jakiś bankiet firmowy? Albo coś innego? Chętnie zacznę. ;]

    OdpowiedzUsuń
  63. Droczyła się tylko z nim i powinien o tym wiedzieć. Zresztą inaczej by nie pocałowała go tak jak później, a nie narzekał gdy zaczęli już zabawy z językami.
    - Zadowolony? - zapytała łapiąc oddech, bo takie pocałunki uniemożliwiały zupełnie normalne oddychanie.

    OdpowiedzUsuń
  64. Kiedy tylko udało jej się dodzwonić do Tony'ego od razu zaprosiła go do siebie. W pracy też nie mogła go ostatnio złapać, więc zdecydowała się na to, żeby spędzić w jego towarzystwie trochę więcej czasu niż pięć minut na korytarzu. Nie, żeby jej to przeszkadzało, w końcu nie należała do ludzi, którzy tęsknią za sporym towarzystwem, prawda? Doszła jednak do wniosku, że nie zaszkodzi zaprosić na kolację znajomego, z którym zamieniła ostatnio może trzy zdania w windzie.
    Kolejnym argumentem 'za' było oczywiście oderwanie się od świata pracy, z którego ostatnio nie mogła wyjść zważywszy na to, że jakiś psychopata zagrażał nie tylko sobie, ale też innym i może nie wyglądało to na nic groźnego to Alexandra i tak musiała mieć wszystko pod kontrolą. Wiadomo, co takiemu wpadnie do głowy? Pogróżki, potem jeszcze zatrucie środowiska na skalę państwa i nieszczęście gotowe. Dlatego Alex chwilowo miała dość i zdecydowała się na odrobinę relaksu, ot co.
    Po pracy od razu zrobiła zakupy i teraz siedziała w kuchni cicho podśpiewując i mieszając sos. Kuchnia była jej azylem i w niej była królową, o. Wszystko musiało być tam idealne.
    Od czasu do czasu przechodziła obok blatu do saloniku, który był połączony właśnie z jej królestwem i przygotowała obrus oraz talerze. Cóż, nawet świeczki były w pobliżu, ale nie było w tym nic szczególnego, bo Alex uwielbiała świeczki. Szczególnie te lawendowe.
    Oczywiście zaprosiła pana Johnsona po to, żeby z nim porozmawiać i spędzić z nim trochę czasu, a nie dlatego, że nie lubiła siedzieć sama w domu. Cały czas myślała o tym, żeby sprawić sobie zwierzaka, ale spędzała większość czasu w pracy starając się zapomnieć o wszystkim innym. Tak bardzo chciała mieć psa, tak jak w dzieciństwie, ale nie wiedziała czy byłby to dobry pomysł. Nie, zdecydowanie nie powinna mieć zwierzaka. Nie miała przecież na niego czasu.
    Spojrzała przelotnie na zegarek i spróbowała po chwili sosu rozkoszując się jego smakiem.
    - Idealny - mruknęła do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  65. Dziewczyna nie wiedziała co mu się przypomniała i może dobrze. Porównywanie do pierwszego pocałunku, który sam w sobie jest zwykle niezbyt udany, było dosyć krępujące. Znaczyłoby to, że Sam wcale tak dobrze nie całuje.
    Odsunęła się od niego i oparła wygodniej o bok sofy. Uśmiechała się tylko do niego i w końcu przymknęła oczy.
    - Cieszy mnie to nawet.

    OdpowiedzUsuń
  66. Co Duchess myślała o tych wszystkich bankietach? Nie były takie złe.. Szczególnie gdy ich organizowaniem zajmowali się ludzie, którzy znali się na rzeczy. Tak jak dzisiaj. Jeden z najlepszych hoteli w Vancouver, ważne osoby z branży - same znane nazwiska. I może Duchess wcale by się nie pojawiła, gdyby nie to, że poprosił ją o to ojciec, który jakoś nigdy nie miał okazji pochwalić się córką przed przyjaciółmi. Uroczy obrazek, prawda? Uroczy o tyle, że Dyer nie miała zamiaru zgrywać dzisiaj grzecznej. Nie bez powodu ubrała odważną czerwoną sukienkę, która mimo że była długa, to kusiła nagimi plecami. Czerwone usta też idealnie pasowały do całości. Cud, miód i maliny. Pierwszą godzinę spędziła z rodzicami, poznając tych wszystkich ważnych ludzi. Po jakimś czasie jednak to jej się znudziło i zaczęła flirtować z jakąś kobietą, której wcześniej nie znała. Dyer bez trudu rozpoznała że jest lesbijką. Takie rzeczy się czuje. I pewnie nadal by uroczo rozmawiała, gdyby nie mężczyzna który obok niej przeszedł. Szybko przeprosiła nowo poznaną kobietę i ruszyła ku mężczyźnie zabierając z tacy kelnera dwie lampki szampana.
    -No proszę, nie spodziewałam się tutaj Pana - powiedziała z uśmiechem i wręczyła mu kieliszek widząc, że nie ma żadnego w dłoniach. - Wspaniałe miejsce, nieprawdaż?

    [mam nadzieję, że nie jest źle.;D]

    OdpowiedzUsuń
  67. - Do momentu, aż nie znajdziemy kogoś na stałe. - miała nadzieję, że nie musi mu tłumaczyć co to znaczy.
    Ona nadal szukała związku, kogoś kto by ją pokochał, a przecież logiczne bylo że to nie będzie on. No jakoś nie widziała go w tej roli.

    OdpowiedzUsuń
  68. -Dobra, dobra - powiedziała nieco rozbawiona i uniosła dłonie w obronnym geście. Anthony był jej pracodawcą, a ona po prostu nauczona była odnosić się do swoich szefów z szacunkiem. Nawet własny ojciec gniewał się, gdy powiedziała do niego w pracy 'tato', wolała więc nie ryzykować w nowej pracy.
    -Mówisz jak mój ojciec - dodała z przyjaznym uśmiechem. Za każdym razem gdy pytała po co chodzi na te bankiety odpowiadał 'córeczko, jak mogłoby mnie na nich nie być?'. Ona może i dobrze się bawiła, ale raz na jakiś czas. Nie wyobrażała sobie przychodzenia na wszystkie bankiety jakie się odbywają. Nie miała na to ani czasu, ani i ochoty.
    -Widzę, że masz branie - posłała mu wymowne spojrzenie i zarazem uroczy uśmiech, zauważając jak niektóre z kobiet szepczą między sobą obserwując mężczyznę. - Nie męczy cię to czasem?

    OdpowiedzUsuń
  69. -Atrakcyjna kobieta.. Zaliczam się? - zapytała nieco zaczepnie. Nie wiedział o jej biseksualizmie, a raczej o tym, że bardziej ciągnęło ją do kobiet, więc czemu nie miałaby nieco się zabawić? Co jak co, ale Dochess miała talent do uwodzenia facetów. W końcu po coś żyje na tym świecie te dwadzieścia osiem lat, prawda? Wystarczyła mina numer trzy, odpowiednie spojrzenie i facet był jej. Tak, uwielbiała później nabijać się z facetów zostawiając ich samych w momencie gdy szaleli już z pragnienia. Nie zamierzała być taka okrutna dla Tony'ego, bo był jej szefem. W odpowiednim momencie powie, że woli dziewczyny, ale czasem robi wyjątki. Cała Dyer, zawsze pokręcona.
    -Którą z nich później zabierzesz do domu? - zapytała wyraźnie zaciekawiona. Skoro przyznał się, że był kobieciarzem oczywiste było że zamierza którąś uszczęśliwić tej nocy. Innej opcji nie było. Przygryzła wargę oczekując odpowiedzi. Jeszcze chwila, a przejdzie do miny numer trzy.

    OdpowiedzUsuń
  70. -Ja to się nie lubię dzielić.. A już na pewno nie dzieliłabym się takim facetem jak ty - powiedziała bez skrępowania. Patrzała teraz na to wszystko obiektywnie. Czy byłaby szansa, że Dyer wskoczy mu do łóżka? Nie, raczej nie. Wciąż była dziewczyną ze złamanym sercem. I wolała się odegrać na innej kobiecie. Nie do szczęścia potrzebny był jej teraz facet.
    -Ty zapewne też nie chciałbyś się dzielić z jakimś facetem, co? - zapytała choć dla niej odpowiedź była niemal oczywista. - Ciekawe, czy znajdzie się kiedyś taka, która utrzyma cię przy sobie na dłużej - zaśmiała się upijając łyk szampana i odruchowo kładąc dłoń na biodrze. Dyer nie rozumiała ludzi, którzy mogli żyć bez stabilizacji w życiu. Nie rozumiała jak można budzić się każdego dnia obok kogoś innego. Nie, chyba była staroświecka.

    OdpowiedzUsuń
  71. Nawet Nadia zdążyła uporać się ze swoimi sprawami. Tak więc, kiedy wszystko już było pokończone, odprawiła pracowników, na co oni jedynie zareagowali sprośnymi żartami, i że "to na pewno nie będzie zwykła sesja", na co Nadia zaśmiała się rozbawiona. Dla niej miała to być tylko i wyłączna sesja, jedna z wielu, które już robiła.
    -Zboczeńce- mruknęła, rozstawiając cały sprzęt. Słysząc czyiś głos, obróciła głowę w stronę mężczyzny, uśmiechając się delikatnie.
    -Po prostu bądź sobą. Nikogo nie udawaj, a wszystko wyjdzie idealnie- powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  72. Zawsze jednak miło było spędzić czas z rozmówcą, który nie wpatruje się tylko i wyłącznie w biust, albo inne atuty Alex. Tony chyba ostatecznie się zaliczał, bo chociażby nie wiadomo jak wielkim kobieciarzem by nie był, panienka Duncan nie zwraca najmniejszej na to uwagi. Nie pierwszy raz opiera się wdziękom mężczyzn. Chociaż tyle, że nie musiała się bardzo starać, żeby zwrócić na siebie uwagę, szczególnie w pracy, kiedy przeważał strój bardziej elegancki. Tak, ciekawe co by powiedział na przykład Tony widząc Alex na jednym z treningów. Pewnie byłoby zabawnie.
    Alexandra nic do papierkowej roboty nie miała, jeśli oczywiście nie musiała przy niej spędzać dwudziestu czterech godzin na dobę. Całe szczęście miała ludzi, którzy odpowiednio się tym zajmowali jeśli sterta papierów przekraczała pięćdziesiąt centymetrów. Wtedy wystarczyło pomagać i koordynować pracę, łącznie z całym zespołem, który przecież był na głowie Alex.
    Zapewne mogła się bardziej wystroić niż ta lekka sukienka, która na dworze na pewno bardzo by jej podwiewała, ale przecież nie wybierała się do restauracji, prawda? Jej, była to tylko kolacja ze znajomym, czyli zero sukni i garniaków. Nie po to ślęczała przy garach, co zresztą lubiła robić. Miała to prawdopodobnie po swojej babci, do której notabene już dzwoniła w poradzie o przepis.
    - Świetnie, dostałam kwiaty w obowiązku. Nie dziękuję - odparła rozbawiona wpuszczając gościa do mieszkania, w którym dało się czuć delikatne zapachy jedzenia. Alexandra z uwielbieniem przeniosła doniczkę do salonu, gdzie położyła ją na razie na parapecie. Tak, to był prezencik, który na pewno przypadał jej do gustu dużo bardziej niż jakaś tam róża.
    - Tylko nie myśl, że będę ci częściej gotować, żeby móc się spotkać - dodała z uśmiechem przechodząc obok blatu, by zerknąć na patelnie.

    OdpowiedzUsuń
  73. [Jakiś pomysł na wątek ze swoją pracownicą?]

    OdpowiedzUsuń
  74. W sumie miał rację. On chyba nie nadawał się do związku, a Samarze w sumie to nie przeszkadzało. Oboje na razie chcieli tego samego.
    - W sumie to masz rację. Wybacz, że tak nawet zdołałam pomyśleć. - rzuciła z rozbawieniem. - Kiedyś cię trafi zobaczysz. - pogroziła mu palcem. Dla niego pewnie to było już przekleństwo.

    OdpowiedzUsuń
  75. Głupie nie głupie, do wywiadu trzeba było zadać. Teraz już wie, że trzeba nosić ze sobą dyktafon albo kupić telefon z dyktafonem. Odgarnęła niesforne kosmyki włosów za ucho i zaśmiała się pod nosem wesoło.
    -Bywa, że ktoś jest niewinny, a jednak uznają jego winę. Jakie, to uczucie?

    OdpowiedzUsuń
  76. Leander Williams17 lipca 2012 17:53

    Leander pracowała popołudniami, czasami nocami. Wtedy miała swoje audycje. Ale to jej pasowało. Od kilku lat cierpiała na bezsenność, nocą sen od niej uciekał, więc teraz wszystko układało się idealnie. Nocą mogła pracować, a nad ranem kilka godzin się zdrzemnąć. I jakoś funkcjonowała, choć nie bez konsekwencji zdrowotnych.
    Tego dnia zaczynała wczesnym wieczorem. W wieżowcu pojawiła się jednak nieco wcześniej, planując zjeść jeszcze coś porządnego. Zajęła jeden z niewielu wolnych stolików i z zaciekawieniem zerknęła w kartę dań.

    OdpowiedzUsuń
  77. Alexandra Duncan18 lipca 2012 17:46

    Cóż, panienka Duncan kiedy szła do chociażby do dobrej znajomej to i tak miała przy sobie coś tak banalnego, jak paczuszka ciasteczek, żeby nie przyjść do kogoś z pustymi rękami. Ale był to na tyle symboliczny prezent, że traktowało się to jak coś zupełnie normalnego. Przecież kwiatów nie będzie nosić znajomej, prawda? Chyba, że ta miała urodziny, co wtedy zmieniało postać rzeczy.
    Chyba powinna cieszyć się z faktu, że widziano jak jako atrakcyjną i dobrze gotującą kobietę, prawda? Na dodatek zarabiała na siebie i nie pasożytowała na innych. Prawda była taka, że jednak mało zwracała uwagę na to, jak widzą ją inni.
    - Nagłe napady? Chyba założę dodatkowy zamek - stwierdziła rozbawiona mieszając sos i jednocześnie wyłączając z gazu patelnię. - Jeśli za każdym razem będziesz miał dla mnie doniczkę z lawendą mogłabym ostatecznie przymknąć na to oko - dodała wesoło przekładając mięso do jednego z półmisków.

    OdpowiedzUsuń
  78. [Witam :). Może jakiś pomysł na wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  79. Leander Williams18 lipca 2012 20:45

    Leander, wyrwana z zamyślenia, spojrzała na niego nieco oszołomiona, ale jej twarz szybko rozjaśnił szeroki uśmiech. Skinęła zapraszająco na krzesło naprzeciwko.
    - Oczywiście, proszę! - powiedziała wesoło, odkładając książkę, którą czytała w oczekiwaniu na swoje zamówienie i spojrzała na mężczyznę uśmiechnięta. - Pracujesz tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  80. [ Świetnie ;D Bardzo się narażę, jeżeli poproszę o rozpoczęcie? ]

    OdpowiedzUsuń
  81. [Lalala, mogę liczyć na wątek z szefem czy nie mogę?]

    OdpowiedzUsuń
  82. [To ja bym chciała wątek. Na imprezie. Jakiejkolwiek. Ellie ma ochotę zaciągnąć pana Anthony'ego do łóżka ;3 ]

    OdpowiedzUsuń
  83. [A to proszę bardzo, może być romans, co tam! Ja też uwielbiam Rosie, jest przeeeeepiękna *.*]

    OdpowiedzUsuń
  84. [Machnę, no machnę. Mam inne wyjście? ;> Miejsce mi chociaż podaj. No, chyba, że klasycznie to wąteczek w biurze.]

    OdpowiedzUsuń
  85. Ludzie mawiają, że zawsze mamy jakiś wybór. Niezależnie od sytuacji w jakiej się znaleźliśmy czy też decyzji, które przyszło nam podjąć. Stoimy przed dokonaniem wyboru i sami rządzimy naszym własnym życiem, danym momentem. Tak lubiła myśleć Lianne. Czuła się wtedy pewniejsza. Ot, po prostu.
    Teraz również miała wybór. O tak, zdecydowanie. Mogła poświęcić się i zostać w biurze podczas gdy reszta pracowników uda się na lunch i będzie swobodnie plotkowała nad lekkimi sałatkami. Ona w tym czasie mogłaby intensywniej popracować i wcześniej wyjść do domu, na przykład. Ryzykowała tym, że wkrótce pękłaby jej głowa na pół, a z uszu zaczęłaby jej lecieć para. Zdecydowanie się przepracowywała. Natomiast druga opcja wydawała się być znacznie bardziej kuszącą i przyjemną. Lianne mogła wyciągnąć kogoś z biura i po prostu zapomnieć o tych wszystkich aktach, papierach, świadkach i tak dalej. Właściwie wiedziała na kogo i co padnie jej wybór...
    Gdy wybiła odpowiednia godzina, Lianne odsunęła się gwałtownie o biurka i była gotowa uciekać gdziekolwiek, nawet na Alaskę. Na przykład. Szybkimi krokami, na jakie pozwalały jej ultrawysokie buty, ruszyła w kierunku biura Tony'ego. Swoje przybycie poprzedziła jedynie krótkim pukaniem. Oczywiście, mógł być niezwykle zajęty, mógł w ogóle nie przywiązywać wagi do jej zachcianek i tak dalej. I co z tego? Ona zaryzykowała, wsuwając się do jego gabinetu, szybko zamykając za sobą drzwi, o które też się oparła.
    - Chodźmy gdzieś - powiedziała, posyłając w jego kierunku subtelny, ale wymowny uśmiech.


    [Coś takiego wykombinowałam. Oczywiście, oczywiście - szefowi się nie odmawia! ^^]

    OdpowiedzUsuń
  86. [ahaha okej :D. no to zacznę!]

    Zdrowy tryb życia to podstawa - Andromeda mogła to zdanie uznać za swoje motto, w końcu od sportu była rzecz wręcz można uzależniona! Uprawiała go we wszelkiej możliwej formie; od najzwyklejszego fitnessu i gimnastyki, dzięki której zawdzięczała rozciągnięte ciało, przez koszykówkę czy pływanie po sporty typowo napędzane adrenaliną jak skoki na bungee czy ze spadochronem. Jednak jak wiadomo na co dzień nie ma się czasu na takie przyjemnostki więc trzeba zadowolić się skromnymi formami aktywnego trybu życia jak przykładowo poranny jogging, który utrzyma nas w formie.
    Andro wypełniając swój codzienny rytuał, wstała wcześnie i udała się do parku. Po kilku minutowej rozgrzewce pędziła już alejką przy dźwięku swoich ulubionych rockowych zespołów. Znając trasę niemal na pamięć biegła przed siebie nie zwracając zbytniej uwagi na to co dzieje się wokół niej. Po prostu oddała się przyjemności jaką był wysiłek.

    [chyba jednak nie potrafię zaczynać, wybacz! ;p]

    OdpowiedzUsuń
  87. [De nada ;)]

    Lianne zarzekała się, że kocha swoją pracę. Była w tym jakaś prawda, to jasne. Nikt przecież za nią nie decydował co ma robić. Sama obrała taki, a nie inny kierunek w swoim życiu i jeżeli mogła mieć do kogoś pretensje, to tylko i wyłącznie do samej siebie. Z drugiej strony jednakże, coraz częściej marudziła i psioczyła, odczuwając ogromne zmęczenie. Może po prostu miała teraz taki intensywny czas, który musiała przeczekać. Na pewno nie brała pod uwagę poddania się. Żadnej rezygnacji, zmiany zawodu czy też specjalizacji. Pod osłoną wyjątkowo kruchego ciała i delikatnego uśmiechu, kryła się naprawdę twarda kobieta. Przynajmniej czasami taka bywała.
    Ruszyła spod drzwi, zbliżając się powoli do jego biurka, przed którym wreszcie przystanęła. Przechyliła głowę w bok, zastanawiając się przez moment. O tym nie pomyślała. To znaczy o miejscu, w które rzekomo mieliby się udać. Impuls i spontaniczność jak zwykle wzięły górę nad Lianne.
    - Gdziekolwiek - wzruszyła nieznacznie ramionami, posyłając mu nieco szerszy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Nie bądź takim pesymista. Może kiedyś ci się uda, a ja wtedy przyjdę na twój ślub zobaczysz. - zaśmiała się. Wierzyła, że nie zostanie sam na zawsze. - Wybacz jestem beznadziejną romantyczką. - widząc jego przerażoną minę zaśmiała się. - Nie mój drogi nie ubzduram sobie nic z tobą, o to nie musisz się bać.

    OdpowiedzUsuń
  89. Ona wybrała ten zawód ponieważ od dziecka ją fascynował, a jej rodzice mieli wielu znajomych adwokatów. Przebywała z nimi i nasłuchała się wiele. Przez większość jednak swojego życia myślała, że pójdzie w ślady matki albo ojca. Oni obydwoje byli związani z pisaniem. Dopiero, gdy przyszedł czas ukierunkowania się w szkole średniej, Lianne podjęła decyzję. Oczywiście, że w sposób spontaniczny. Nie przemyślała tego, nie rozdrabniała tematu na miałką papkę, nie analizowała za i przeciw. I oto po paru latach była panią adwokat.
    - A na co miałbyś ochotę? - zapytała z rozbawieniem, kierując się już w stronę drzwi. Naturalnie i możliwe, że całkiem nieświadomie zaczęła już flirtować. Wypowiadała słowa jednak lekkim, nie kokieteryjnym tonem. Według jej byłego męża, otwarcie prowokowała mężczyzn i pozwalała sobie na flirt z każdym. Lianne nigdy nie wiedziała co sugerował. Koniec końców, to on zdradził ją, nie na odwrót. To przez niego straciła wiarę w mężczyzn i w ich intencje. To dzięki niemu stała się lekkomyślną w kontaktach z nimi.
    Spojrzała na swojego szefa, a z jej pełnych ust nie schodził drgający uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  90. Zaśmiała się. Byla pewna, że kiedyś go coś rypnie i znajdzie tą jedyną wyjątkową. Nawet jezeli tego nie chciał teraz brać pod uwagę.
    - Za 10 lat nie będziesz taki piękny i już nie każda będzie chciała z tobą sypiać.

    OdpowiedzUsuń
  91. Lianne zdecydowanie nie należała do kobiet, które pożerały męskie serca bądź zwodziły ich na potęgę. Nigdy nie widziała w tym większego sensu ani celu, nie rozumiała, że można czerpać z tego jakąkolwiek przyjemność. Jednakże po rozwodzie jej zapatrywanie się na różne sprawy znacznie się zmieniło. Niegdyś bywała zdeklarowaną romantyczką, teraz mawiała, że jest realistką. Owszem, była odważniejsza w kontaktach z mężczyznami i wdawała się w nic nie znaczące romanse. Po prostu musiało minąć trochę czasu zanim dojdzie do siebie i będzie w stanie zaangażować się w normalny związek. A może już z tego wyrosła? Nie roztkliwiała się zbytnio nad tym tematem. Nie miała na to czasu.
    Coś chodziło Lianne po głowie. Wreszcie zdecydowała się zaryzykować chociaż nie wiedziała czy to najlepszy pomysł. Tony mógł się całkowicie sprzeciwić, a ona wyjdzie na idiotkę. Trudno już.
    - Wszystko zależy od tego czy będziemy jeszcze wracać do biura - powiedziała, zniżając głos niemalże do konspiracyjnego szeptu. O tak, wszystko od tego zależało.

    OdpowiedzUsuń
  92. Okazja do zawiązana buta wydała się dla Andro idealną wymówką by złapać chwilę oddechu. Przykucnęła więc i nie zwracając uwagi na niesforne kosmyki włosów łaskoczące ją po buzi, które wyswobodziły się z upiętego kucyka wzięła się za wiązanie sznurowadła. W między czasie zaczęła też nucić sobie - jak jej się wydawało - dość cicho utwór który właśnie leciał w jej słuchawkach. Nim jednak zdążyła się dobrze rozkręcić ze śpiewaniem poczuła jak ktoś na nią wpada - a dokładnie funduje jej solidnego kopniaka w tyłek. Zachwiała się niebezpiecznie ratując się przed bliskim spotkaniem z ziemią tylko dzięki swoim dłoniom, którymi się przytrzymała. Sapnęła niezadowolona unosząc głowę do góry aby zobaczyć sprawcę tego wszystkiego. Wstała teatralnie rozcierając bolący pośladek. Zmierzyła mężczyznę uważnym spojrzeniem; chyba jednak nie potrafiła się złościć na facetów z tak rozbrajającymi uśmiechami.
    - Powiedźmy, że nie odniosłam jakiś poważniejszych urazów. - Odparła zakładając za ucho zagubione pasma włosów uśmiechając się przy tym subtelnie.

    OdpowiedzUsuń
  93. [ Mimo wszystko jednak, zaryzykuje i bardzo ładnie proszę ;) Kapryśna wena nie potrafi zacząć...]

    OdpowiedzUsuń
  94. [Doobra. I Lazzini... ♥]

    Znowu sama, znowu na lodzie. Bez solidnego, wartego kilka milionów, dachu nad głową, za to ze wspaniałym Mustangiem pamiętającym czasy młodości jej matki. Nie, żeby Ellie śmiała narzekać. Od lat wiodła jedno i to samo życie (dziwne by było, gdyby zaliczała już któreś z kolei...) i potrafiła sobie w nim radzić. Wraz z koleżanką, która "jechała na tym samym wózku" przedostała się przez mur złożony z seksownych ochroniarzy i znalazła się w raju. Raju Elaine, sprostowawszy, bo jej wizja Edenu nieco różniła się od tej powszechnej. W Raju Elaine wszelkie przyjemności stanowiły tłumy przystojnych i bogatych mężczyzn, którzy z chęcią przyjmą jej towarzystwo.
    Usiadła na stołku barowym, niby przypadkowo i nieświadomie eksponując swoje długie nogi. Zamówiła Martini i - już z drinkiem w ręku - odwróciła się w stronę sali klubowej. Jej wzrok przesuwał się po przeróżnych twarzach w poszukiwaniu "ofiary", a usta automatycznie odpowiadały na pytania, zadawane jej przez mężczyznę siedzącego obok niej. Trzydziestolatek topiący smutki w trzeciej już lampce whiskey, szukający młodej, pięknej i naiwnej towarzyszki zabaw łóżkowych. Elaine skreśliła go od razu, został zdradzony przez ślad po obrączce, ale idealnie nadawał się na ewentualną przynętę.
    Zaśmiała się głośno, jakby usłyszała doskonały żart, choć - dałaby głowę - nic podobnego się nie stało. Z wrodzonym wdziękiem poklepała "żartownisia" po ramieniu, jednocześnie posyłając elektryzująco niebieskie spojrzenie w stronę ciemnowłosego nieznajomego. Twój ruch, zdawała się mówić.

    [Mam nadzieję, że może być, choć mnie to u góry nie zachwyca ;]

    OdpowiedzUsuń
  95. Leander zachichotała cicho. Och, pogoda była wręcz idealna. Zarówno w Londynie, jak i tutaj. Nigdy nie była wielką fanką prażącego słońca, upałów, słonecznej pogody.
    - Doprowadziłam rozwód do końca i postanowiłam zacząć wszystko od nowa w jakimś innym miejscu. Nie wiem, dlaczego akurat Vancouver, ale oto jestem. - Wzruszyła lekko ramionami, starając się brzmieć beztrosko, jednak wciąż wspomnienie jej małżeństwa i rozwodu nie było bez wpływu na jej samopoczucie.

    OdpowiedzUsuń
  96. [ hej, może chęć na wątek ? :P ]

    OdpowiedzUsuń
  97. [Siema, siema :D To ja się wychylę z jakimś pomysłem na znajomość, ale jak masz inny pomysł to wal śmiało :)
    Otóż w karcie jest, że Tony lubi ekskluzywne imprezy, a że matka Any jest trochę rozwydrzoną bogaczką to na dużo nich chodzi i wszędzie ciągała córkę, żeby kreować obrazek idealnej rodzinki. W takim razie na jednym z takich bankietów mógł kiedyś tam poznać Anastasię. Mógł też ją zobaczyć na jakimś ekskluzywnym pokazie na wybiegu i gdy ją spotka normalnie to zdziwi go, że jest tak inna. Albo w ogóle może też zajść na piętro agencji, gdy Ana będzie mieć sesję i się przyglądać. Cokolwiek :)]

    OdpowiedzUsuń
  98. Spojrzała na niego, a jej brew powędrowała lekko do góry. Potem zastanowiła się głęboko.
    -Czy zdarzają się takie sprawy, że sprawca jest winny i wtedy trzeba go bronić?

    OdpowiedzUsuń
  99. Lexi musiała zrobić sobie chociaż jeden dzień wolny od pracy. Miała na głowie całą firmę, pełno projektów i ani minuty wolnej dla siebie. Dzisiaj postanowiła to zmienić. "To tylko jeden dzień wolnego, nic się przecież nie stanie" - mówiła na okrągło. Czuła się w pewien sposób winna, że opuszcza firmę na ten jeden dzień, ale musiała odpocząć. Zaczerpnąć pełną piersią powietrza, nacieszyć swoje oczy widokiem nieba i innych rzeczy, zwykłych, które dotąd tylko przeszkadzały jej w pracy. Miała zamiar nie wyjeżdżać z garażu samochodem, tylko iść pieszo. Przez jeden dzień odpocząć od gwaru codzienności, który dopada niejednego człowieka.
    Lexi spała o wiele dłużej niż zwykle. Nie poszła na poranny jogging, nawet nie nastawiła sobie budzika. Przecież jeden dzień można sobie darować, prawda?! Jak w końcu przerwa od rutyny to przerwa. Gdy wreszcie się oporządziła, poszła do biblioteki, na masaż i do koleżanki. Do mieszkania wróciła dopiero około godziny osiemnastej. Zmęczona nicnierobieniem rozłożyła się na sofie i włączyła muzykę. Nie wiadomo kiedy zasnęła, obudziła się dopiero po godzinie. Na swoim brzuchu ujrzała kota, zwiniętego w kłębek i nadal chrapiącego. Zaśmiała się cicho i położyła go na podłogę. Sama wstała, z zamiarem zrobienia sobie kolacji. Jednak jak się okazało, w lodówce był duży prześwit. Jedyną rzeczą, jaka tam leżała, to tylko cztery jajka i marchewka.
    - Okej... - rzekła cicho i odwróciła się na pięcie w stronę wyjścia. Wyszła z mieszkania i zapukała w drzwi obok, chcąc pożyczyć od sąsiada masło i trochę chleba.

    OdpowiedzUsuń
  100. Brook próbowała walczyć ze swoim pracoholizmem. Nie było to łatwe, uwielbiała swoją pracę, jednak teraz musiała umieć lepiej zagospodarować swój czas, by znaleźć wolną chwilę dla osób jej bliskich. I tak robiła wszystko na przód, po prostu nie lubiła niczego zostawiać na potem skoro mogła to zrobić zaraz. Jednak postępem było to, że nie zarywała każdej nocy ślęcząc nad aktami i pozwami, wpatrując się w ekran monitora, teraz już potrafiła spać nawet 5 godzin w porywach 6. Był to jej osobisty sukces, tak jak to, że nie spędzała w kancelarii całych dni.
    Pożegnawszy ostatniego klienta, postanowiła zrobić sobie przerwę. Wyszła z gabinetu i udała się do ich małego kątka, gdzie siedziały koleżanki. Stając oparta o blat, już z kubkiem gorącej kawy rozmawiała z nimi o bardzo przyziemnych rzeczach, o dziwo nie o pracy. Kiedy Anthony pojawił się w drzwiach, wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Gdy wezwał ją uniosła lekko brwi. Szef zniknął, a ona odstawiła kubek i wzruszyła ramionami na pytające spojrzenia współpracowników. Po chwili już była w jego gabinecie.
    - W czym mogę pomóc?- zapytała zamykając za sobą drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  101. [Zacząć mogę, ale to nie dzisiaj xD Dziś wpadłam tylko szybko odpisać i muszę się zajmować innymi rzeczami xD Jak bardzo będzie ci się nudziło możesz więc śmiało zaczynać, chyba że wolisz czekać do jutra (do wieczora, ewentualnie dzisiaj, a raczej już jutro, najwcześniej po 1 :))]

    OdpowiedzUsuń
  102. - Dobrze, o ile rozwód może skończyć się dobrze. - powiedziała, wzruszając ramionami i starając się brzmieć naprawdę beznamiętnie. Nie chciała zdradzać zbyt wiele. - Skończyło się jednak tak, jak chciałam. Ale jakoś nie mogłam dłużej tam zostać. Nie wiem, czemu akurat Vancouver, ale oto jestem.

    OdpowiedzUsuń
  103. Uniosła nieznacznie brew do góry lustrując mężczyznę spojrzeniem od góry do dołu jakby sprawdzała na jaki typ faceta trafiła. Roześmiała się cicho słysząc jego słowa, które utwierdziły ją w przekonaniu, że oto przed nią stoi kobieciarz w czystej postaci.
    Wygięła usta w charakterystycznym dla siebie uśmieszku - delikatnym, subtelnym, acz nieco też prowokującym; urodziwa to ona była to trzeba było przyznać, zarówno w zwykłej urodzie jak i w kobiecych kształtach, jednak dobrze wiedziała, że sekret tkwił w pewności siebie i w świadomości swojego ciała. Dziewczyna mogła być nie wiadomo jak ładna, ale jeśli nie miała tych dwóch cech to nie była.. Kobieca. Seksowna.
    A Andro była w każdym najdrobniejszym geście.
    - Nie wątpię.. - Mruknęła jedynie w odpowiedzi z wyczuwalną nutką rozbawienia w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  104. - Oj będziesz. I jeszcze obwiśnie ci skóra pośladków i będziesz straszny. - rzuciła mu swoją najgorszą wizję. Ale zaraz potem zaśmiała się szczerze i przyciągnęła go nad siebie. - Wykorzystajmy to, ze jesteś tak przystojny jak jesteś. - rzuciła zadowolona i pocałowała go od razu, namiętnie i pewna swego.
    [ No no ;D ma synka:D ]

    OdpowiedzUsuń
  105. http://british-university.blogspot.com
    Instytucja oświatowa, mająca już kilkaset lat, odżywa każdego października, gdy w murach remontowanego pałacu pojawiają się nowi studenci - pragnący przygód, pogłębienia wiedzy i zabawy. Wiele osób przybywa na teren uczelni tylko po rozmowę, oddając wolny czas w spacerach po londyńskich ulicach i tańcach w klubach Londynu.
    Uniwersytet Brytyjski uchyla tobie ogromny wachlarz możliwość wybrania sobie odpowiedniego kierunku wraz z gronem pedagogicznym i atmosferą rzadko spotykaną, przyjmuje cię w swoje progi.
    Możliwość życia w Londynie także brzmi interesująco.
    Skusisz się?

    OdpowiedzUsuń
  106. Naturalnie obiły jej się o uszy rozmaite historie i plotki związane z szefem, jednak nie wierzyła we wszystko. Oczywiście wiedziała jak każdy, że był kobieciarzem, lubi się otaczać pięknymi kobietami, ale nie spotkała się z żadnym nieprofesjonalnym zachowaniem z jego strony to też nie przejmowała się tym. Jego życie, jego sprawy.
    Gdy usłyszała prośbę jej wzrok padł na zawalone biurko. Odetchnęła i jedynie skinęła głową, bo co miała zrobić? Trochę dojdzie jej roboty co oznaczało zerwaną noc co z kolei równało się klęską w postępach walki z pracoholizmem. Podeszła po dokumenty i wzięła wskazany plik.
    - Na jutro rano będą gotowe- powiedziała, podnosząc wzrok na szefa.- To wszystko?

    OdpowiedzUsuń
  107. Majorka – największa w archipelagu Balearów wyspa hiszpańska na Morzu Śródziemnym. Zamieszkuje ją około 846 000 mieszkańców.
    Akcja blogu rozgrywa się tutaj, na hiszpańskiej wyspie, a dokładnie w jej stolicy Palma de Mallorca. Zabawa, miłość, twarda szkoła życia-to właśnie wszystko co może Cię tu spotkać. Słońce delikatnie muskające twoją skórę, morska bryza i klimat, którego nie znajdziesz w żadnym innym miejscu. Słynne turystyczne miasto co roku przyciąga rzeszę turystów ale poza sezonem nadal pozostaje intrygujące.
    Wciel się w kogo tylko zechcesz. Ucznia tutejszego liceum, właściciela uroczej knajpki czy też pracownika wielkiej korporacji. Daj się ponieść i wykreuj nowatorską postać, właśnie tutaj, w miejscu gdzie liczy się tylko i wyłącznie dobra zabawa.
    majorka-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  108. -Najlepiej stań na białym tle, o tam. Możesz pozbyć się koszulki, spodnie mogą zostać- powiedziała, śmiejąc się. Następnie odgarnęła włosy na bok, aby jej nie przeszkadzały.
    -Od kiedy robisz sobie tatuaże ?- zapytała z zaciekawieniem, spoglądając na Tony'ego.

    OdpowiedzUsuń
  109. Spojrzała na chłopaka, który wydawał się taki pewny siebie. Ona nie miała nic przeciwko jego pewności siebie. W sumie coś w tym było co ją przyciągało do niego.
    - Obiecuje sprawdzić to za dziesięć lat. - mruknęła mu do ucha przy okazji je lekko podgryzając.

    OdpowiedzUsuń
  110. [Czy będziesz miała coś przeciwko, jeśli stworzę postać, która byłaby adwokatem w Twojej kancelarii? :)]

    OdpowiedzUsuń
  111. Spojrzała na niego zainteresowana. Nie wstydziła się swojego ciała, więc siedzenie przed nim prawie nago nie było dla niej problemem, zwłaszcza, że wiedziała, że to ciało mu się podoba. Teraz nic więcej nie było ważne.
    - Bądź mężczyzną, sam zadecyduj. - mruknęła prowokacyjnie do jego ucha.

    OdpowiedzUsuń
  112. [A więc już stworzyłam i teraz poproszę o jakiś wątek :)]

    OdpowiedzUsuń
  113. [Dobrze przejść z postaci kobiecych na męskie. Niedługo mój mózg odpocznie od wymyślania wątków.
    Hej, swoją drogą czytałam Twoją notkę o dziecku. Świetnie napisana, naprawdę mi się podobała. Jakoś tak zachęciłaś mnie tą informacją, że jest ojcem od niedawna xD I dzieciak udany będzie. ; D
    No a wątek.. Nie wiem ile mogę narzucić Twojej postaci, ale pierwsza myśl jest taka: Już spostrzegłam, że rocznikowo jest on w wieku brata mojej bohaterki i dodatkowo pochodzi stąd. Mogłoby więc być tak, że przyjaźni/przyjaźnił się on z Carterem w szkole, najlepsi kumple, obaj popularni, obaj przebierający w dziewczynach. Z racji że sie przyjaźnili to Anthony znał siostry Cartera, ją i Alison. Na Analeigh nie zwracał uwagi, bo nie była ładna, szara myszka, a Alison się interesował. Z kolei Analeigh mógł trochę dokuczać, ale to raczej na zasadzie "jesteś siostrą mojego kumpla, nie myśl, że cię lubię". Ona potem wyjechała, on jej nie widział, nie słyszał nic o niej, a teraz wróciła i mogą na siebie wpaść. On może jej nie rozpoznać, początkowo wziąć za Alison, ale dojść do wniosku, że to nie ona, bo widział Alison niedawno i tamta inaczej się ubiera, zachowuje, wygląda i dopiero później z szokiem stwierdzić, że to jej siostra bliźniaczka, ta brzydsza, która nagle stała się ładniejsza. Ona będzie dobrze wiedzieć kim on jest. To można by tak na podstawę znajomości. Twoja wola czy Tony będzie chciał ją zaciągnąć do łóżka, a ona będzie się opierać stosunkowo długo. Pasuje Ci w ogóle coś takiego? I wybacz jak za dużo narzuciłam i że się tak rozpisałam]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga