piątek, 13 lipca 2012

Take Another Little Piece od My Heart Now, Baby.

Emily Marie Bamight
Urodzona 17 kwietnia 1990 roku w Stratford, w Kanadzie.
Studentka psychologii i asystentka/sekretarka w Fitness Clubie Nathan’a Stevens’a.


 Only the Good Die Young…

     Dla Marie Bamight urodzenie dziecka już od samego początku było brutalnym i niesprawiedliwym wyrokiem śmierci, którego nie powstydziłby się nawet najgorzej wyrafinowany morderca świata, wymierzający w swoją ofiarę ostateczny cios, zwieńczający tortury. Bardziej bolesna od tego wszystkiego wydawała się jednak świadomość, że nigdy nie będzie mogła trzymać w dłoniach swojego małego, kwilącego zawiniątka, że wcale nie ujrzy w jego oczach znajomego błękitu własnych tęczówek, i że nawet na tych małych dziecięcych usteczkach nie wyryje się zaraźliwy uśmiech Harry’ego - tak uwielbiany przez nią od momentu, gdy zobaczyła go po raz pierwszy. Owszem, istniały inne wyjścia. Całe mnóstwo nowych perspektyw i możliwości. Na przykład adopcja. Wiele ludzi w dzisiejszych czasach decyduje się na adopcje. Groganowie, sąsiedzi z na przeciwka także się nie wahali i szybko wszczęli niezbędną procedurę. Zatem dlaczego, więc oni, Bamightowie mieli sobie odmówić przyjemności wychowywania małego, pragnącego miłości i ciepła człowieka? Odpowiedź, zdaje się jest prosta. Wiadome było, że prędzej czy później do tego dojdzie, choć oboje się tego wypierali, a jak już się stało, to klamka niestety zapadła. Marie zaszła w ciąże i nie zamierzała jej usuwać, pomimo wielu nalegań lekarzy i rodziny. Wydawała się szczęśliwa, a przy tym straszliwie naiwna. Może miała nadzieje, że zdarzy się cud i nerki nie staną na przeszkodzie do upragnionego, sielankowego życia?
Jednakże rzeczywistość jak zwykle wygrała. Dziewięć miesięcy później na świat przyszła jej mała, wyczekiwana córeczka, którą nazwała Emily. Wykończona ciężkim porodem i jego powikłaniami umarła niespełna pół godziny później. Wydawała się przy tym taka beztroska, jakby wcale nie żałowała tego, że musi od razu przenieść się na drugą stronę.  
Dla świeżo upieczonego ojca był to poniekąd wielki szok. Prawdę powiedziawszy nikogo to też za bardzo nie dziwiło. Przecież pozostał na ziemi zupełnie sam z małym, rozwrzeszczanym noworodkiem i stertą pieluch do zmieniania oraz brakiem doświadczenia w zanadrzu. Z początku nie żywił do dziecka żadnych cieplejszych uczuć, widząc ciągle przed oczami martwą twarz żony. Czas pokazał jednak, iż wszystkiemu można postawić czoła. Wkrótce z pomocą najbliższych opanował sztukę ojcostwa i takim sposobem mała Emily stała się najważniejszą osobą w jego życiu.

Excuse Me While I kiss the Skye...


     Dziewczynka rosła zdrowo w otoczeniu dziadków i ojca, którzy starali się poświęcać jej maksimum swojej uwagi, jakby w ten sposób, chociaż częściowo mogli wynagrodzić małej brak matki. Nic bardziej mylnego. Emily wbrew wszystkim i wszystkiemu miała pełne pojęcie o tym, co się dzieje. Ta strata stała się jeszcze dotkliwsza, gdy poszła do szkoły. Okropnej i głębokiej pustki nie zdołały zastąpić ani nowe, drogie zabawki, ani czas spędzany na wszelakich różnorodnych zajęciach z pływania czy gry na pianinie, które lubiła fundować jej rodzina. Na szczęście zły okres szybko przeminął, a tęsknota za zmarłą rodzicielką ulokowała się odpowiednio po samym środku serca. Najwidoczniej kompletnie uśpiona.
Już w wieku sześciu lat młoda Bamightówna mogła pochwalić się dość sporą liczbą znajomych i trzema najlepszymi przyjaciółkami, z którymi udało jej się utrzymać znakomite stosunki do ostatniej klasy liceum i wyjazdu na studia. W pewnym sensie miała po prostu niebywałe szczęście, a może właśnie tak wyglądało normalne życie przeciętnego człowieka?
W szkole średniej przyszedł czas na pierwsze miłości, imprezy oraz poważne kłótnie. Idealnie pamięta do tej pory to dziwne uczucie w żołądku towarzyszące jej przy każdej mocniejszej emocji, a już zwłaszcza w pamięci zachowało się szczególne wspomnienie o rumieńcu wykwitającym na obu policzkach po spotkaniu z przybranym synem państwa Groganów. Przez jakiś czas tworzyli nawet dość dobraną parę, robiąc za pewną sensację niewielkiej uczniowskiej społeczności jednak młodzieńcze uczucie szybko przekształciło się w oddaną przyjaźń. 
Od najmłodszych lat Emily szczególną wagę przykładała do pływania. Dziecięce hobby stopniowo nawet przekształciło się w coś poważniejszego, a ludzie mówili z podekscytowaniem, że córka Bamight'a ma prawdziwy talent. Przez krótki czas przynależała do drużyny pływackiej, jednakże czar prysł po tym, gdy doznała kontuzji, która na dobre wykluczyła ją z tego wąskiego grona szczęśliwców. Akurat nie był to dla niej najlepszy czas; ojciec zaczął umawiać się ze znienawidzoną bibliotekarką, a jedna z jej najlepszych przyjaciółek zaszła w ciąże. Czy rzeczywiście dało się trafić lepiej?
Na cel studiów w krótkim czasie obrała sobie Vancouver oddalone od rodzinnego domu o tysiące kilometrów. Stwierdziła, że tak będzie lepiej. W końcu da pożyć innym, a ostatecznie sama się usamodzielni. Z początku było było ciężko i Emily myślała, że chyba przeliczyła swoje możliwości, decydując się na tak dramatyczny krok, jednakże już jakiś czas później mogła liczyć na pomoc ze strony Nathan'a Stevens'a. Szefa, przyjaciela, a następnie współlokatora.

Your love Is better than ice cream…

    Każdego roku charakter Emily ulega większej lub mniejszej zmianie w zależności od nabytych przez nią doświadczeń. Niemniej przez ostatnie trzy lata, od momentu, gdy w końcu wyrwała się z macek rodzinnego Stratford, znacznie wydoroślała, przemieniając się z zagubionej dziewczynki w dorosłą kobietę. Przede wszystkim udało jej się wyrobić w sobie na ogół ważną asertywność, pewność siebie oraz wytrzymałość w dążeniu do upragnionego celu, co nie znaczy, że nie ma w niej już ani krzty uroczej niewinności, z jaką przybyła do Vancouver z drugiego końca Kanady. Bamightówna jest niezwykle upartym stworzeniem, trochę nieufnym i marudnym. Czasem zachowuje się tak, jakby wszystko jej się należało, co z pewnością jest jednym z licznych skutków metody wychowawczej stosowanej przez dziadków, gdy jeszcze myśleli, że pozwalanie jej na wszystko jest ich powinnością. Mimo to, nie bójcie się, wbrew pozorom Emily wcale nie jest taka straszna i z pewnością da się oswoić skoro jeszcze ani razu nie narzekała na samotność czy nudę. Generalnie jest otwarta na nowe wyzwania, a na jej ustach bardzo często odmalowuje się zadziorny uśmieszek, świadczący o figlarnej naturze. 
Jest bardzo oddaną przyjaciółką i potwornym wesołkiem, który rozśmiesza wszystkich za jednym mrugnięciem oka. Do życia po prostu stara się pochodzić nieprzesadnie poważnie póki ma ku temu okazje. 
Druga strona Emily jest trochę bardziej subtelna i podatna na zranienia. Niełatwo ją dostrzec. Tylko nieliczni mieli taką okazje, z czego nie jest szczególnie dumna, bowiem wolałaby bardziej nad sobą panować. Po prostu nie przepada za okazywaniem słabości. Nie chce by ludzie postrzegali ją, jako kogoś niewartego uwagi poprzez swoje własne umizgi i niepowodzenia. Dlatego jeśli coś jej leży na sercu, niełatwo się o tym dowiedzieć, a już na pewno uzyskać o ewentualnym nieszczęściu konkretne szczegóły. 
      Czasem ciężko odnaleźć ją w tłumie. Ewidentnie nie należy do wysokich kobiet, mierząc sobie zaledwie sto sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. O wiele bardziej przypomina już porcelanową, kruchą laleczkę, niźli modelkę z wybiegu. Emily ma po prostu wszystko proporcjonalne do reszty ciała. Włączając w to nos, a nawet uszy. I pewnie Was to zdziwi, ale swoją posturą wcale nie przypomina wieszaka na ubrania, co nie świadczy od razu o nadwadze. Po prostu została sprawiedliwie obdarzona przez matkę naturę. Tylko wiecznie narzeka, że biust za mały. Jednakże, jaka kobieta nie ma kompleksów?
Ładną buzię zdobią ponętne, kształtne usta; nieduży nosek z paroma piegami na samym czubku oraz oczy z tęczówkami w odcieniu szaro-błękitnym. 
Zdecydowanie preferuje podkreślanie własnych atutów odpowiednim ubiorem, chociaż w tej kwestii umie też zachować umiar i zdrowy rozsądek.

Szczegóły:
 - Ma totalną obsesję na punkcie kotów, dlatego zaadoptowała małego czarnego kotka o wdzięcznym imieniu Kot,
- Umie, a przede wszystkim lubi gotować, 
- Od pół roku jest współlokatorką Nathana, 
- Twierdzi, że nie umie śpiewać i nie ma żadnego talentu muzycznego,
- Na półce nocnej, a także w portfelu przechowuje zdjęcia matki. 

**
      Nigdy nie byłam dobra w pisaniu wstępów jednak mam nadzieje, że karta postaci, choć trochę przypadła do gustu i spełniłam co najmniej połowę standardów zamieszczonych w opisie Emily :)
Bardzo bym prosiła również o rozpoczynanie wątków albo chociaż podrzucanie pomysłów, abym mogła ewentualnie z czystym sumieniem sama coś napisać. 
Na zdjęciach Amanda Seyfried.



3 komentarze:

  1. [Szczerze, czytam kartę i nic nie przychodzi mi do głowy. Może po prostu uznamy, że jako tako kojarzą się z pracy w jednym budynku i jakimś cudem spotykają się w takim prozaicznym miejscu jak siłownia, albo księgarnia, albo butik... ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ To co widzę, co ich łączy to pływanie;) oboje byli w tym dobrzy:) nadal pewnie są ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Hej :) pomysł na wątek? Możemy razem pomyśleć, jak sama na nic nie wpadniesz :]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga