poniedziałek, 16 lipca 2012

'People passing by looking for angels.'

Alexandra Deanna Duncan
27 lat (20.07.1985)
USA, Kalifornia
heteroseksualna
wcześniej:
tajna agentka/haker
Oficjalnie:
dowodzi sztabem kryzysowym państwa na trzydziestym pierwszym piętrze
(gabinet na końcu korytarza)

afiliacje || inne


     Jej życie w pigułce? Przyszła na świat dwudziestego lipca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego roku w Kalifornii. Była wyczekiwanym dzieckiem, jednak jej ojciec spełniał się zawodowo w wojsku, jako dowódca sił powietrznych, więc swoje dzieciństwo spędziła we Francji, gdzie mieszkają jej dziadkowie, rodzice matki. Skłamałaby mówiąc, że nie brakowało jej taty, bo czuła się praktycznie tak, jakby go nie znała. Kiedy urosła na tyle, żeby już rozumieć zaczęła zwracać uwagę na swoją matkę, która za każdym razem odbierała telefon z grobową miną, jakby spodziewała się najgorszego. Wystarczyło, że mała Alex skończyła pięć lat i już razem czekały na każdy powrót Johna z misji. Za każdym razem jednak wracał. Jej historia nie jest więc niczym szczególnym i ciekawym, czym mógłby się zainteresować drugi człowiek.
     Kiedy Alexandra skończyła osiemnaście lat, jej ojciec w końcu się opamiętam i wrócił do rodzinnego domu. Może nie cały i zdrowy, ale jednak wrócił. W wyniku wypadku spędził trzy tygodnie w szpitalu wojskowym, kilka miesięcy musiał wspomagać chodzenie laską, a do tej pory odczuwała mały ból w lewej nodze. John wrócił, a dojrzała już Alexandra wyjechała z powrotem do Kalifornii. Dlaczego właśnie tam? Alexandra uczyła się w zwykłym ogólniaku nie bardzo wiedząc jaką przyszłość ma sobie zapewnić. Przez to, że ojciec służył w wojsku, tematyka broni zaczęła jej coraz częściej krążyć w umyśle. Jak można się domyślić jej rodzina podsuwała jej najróżniejsze pomysły, zaczynając od medycyny, a kończąc na prawie. Mimo wszystko dziewczyna nie czuła, żeby z tymi dziedzinami łączyło ją coś więcej niż tylko ludzka i zwyczajna ciekawość. Kiedy przyszedł czas na składanie podań na uniwersytety stanęła przed naprawdę trudnym wyborem. Razem z matką przeglądała listy zwrotne, kiedy to przyjmowali, bądź też odrzucali jej osobę na dany kierunek. Przyjmowała to wszystko jednak z wymuszonym uśmiechem. Dopóki któregoś dnia nie zauważyła na kopercie znajomej pieczątki. Drżącymi rękami otworzyła list z uczelni i z szerokim uśmiechem oznajmiła rodzinie, że dostała się na… kryminalistykę. Wtedy zwróciła na siebie uwagę ojca, ale chyba nie tak, jak powinna. Bowiem John został jej… trenerem.
     Przeniosła się więc do Kalifornii i tam właśnie studiowała. Sprawiało jej to niemożliwie wiele przyjemności. Zarówno siedzenie z nosem w podręcznikach jak i zajęcia praktycznie, na które musiała chodzić. Strzelnica z początku ją odstraszała ze względu na straszną głośność, ale i do tego przywykła. Jej drobne ciało nauczyło się, jak ma się bronić. Z wielką pomocą ojca czuła się wręcz niepokonana. Nie należała do ludzi, którzy na wszystko się godzą. Od dziecka była ambitna i to chyba dlatego zaczęła studiować zaocznie Bezpieczeństwo Narodowe. Zawsze stawiała własne warunki i przekraczała granice. Może dlatego trochę nielegalnie uczyła się 'języka komputerowego'. Skłamałaby mówiąc, że hakerstwo bardzo jej się podoba. Po prostu... W pracy bywało bardzo przydatne, o. Takiej wersji się trzymała. Nie chwali się zbytnio tym, że zna się na komputerach, jak i na broni. Woli zachować takie informacje dla siebie. Do tej pory przyswoiła sobie język angielski, francuski, włoski, hiszpański i migowy, osobiście twierdzi, że dogada się również po niemiecku, a jak się skupi to również po holendersku, chociaż to mocno naciągana teoria, dlatego nie należy wierzyć w jej zdolności do tłumaczeń tych dwóch języków.
     Mało kto może uwierzyć, że ta młoda panienka zarządza i koordynuje cały sztab kryzysowy państwa i zna wszystkie zadania kwatery tajnych zadań specjalnych. Jednak zawdzięcza to tylko i wyłącznie sobie. Dlaczego? Dzięki ciężkiej pracy, rzecz jasna. Studiowała na wydziale kryminologii, a zaocznie bezpieczeństwo narodowe i oba te kierunki skończyła z wyróżnieniem, a to o czymś świadczyło. Staż odbywała w wydziale zabójstw, dwa lata później zaczęła pracować w jednostce specjalnej jako tajna agentka. Nawet wtedy nie zaprzestała treningów, bo chciała przekraczać wcześniej postawione granice, co całkiem nieźle jej wychodziło. Na początku akcje, w których brała udział były na niewielką skalę, Alex mogła się wdrążać w nowe życie, w którym nie było miejsca na rodzinę i przyjaciół. Dla ich dobra… Z miesiąca na miesiąc zadania trwały coraz dłużej, wymagała większego wtopienia się w środowisko i stawały się coraz bardziej niebezpieczne. Mimo to Alexandra dawała sobie radę, na dodatek wolała pracować sama, żeby nie skupiać się na życiu innych tylko swoim. Narkotyki, mafia, przemyt, korupcja, gangi, cała ta przestępczość zorganizowana nie była jej obca. Ostatnia akcja, w której brała udział to rozpracowanie człowieka handlującego żywym towarem. To właśnie po tym zadaniu zdecydowała się na krótkie wakacje, które chciała spędzić z rodziną, przecież nie miała z nimi prawie żadnego kontaktu. Podczas odpoczynku w domku letniskowym, budynek został podpalony, prawdopodobnie przez jednego z wrogów Alexandry, któremu udało się poznać jej prawdziwe dane. W pożarze zginęła matka kobiety, natomiast ją samą uratował ojciec. Od tamtego czasu panienka Duncan zrezygnowała z pracy tajnej agentki. Teraz to ona wie wszystko o zadaniach tajnych agentów i ma dojście do utajnionych akt, które ze względu na świetną znajomość komputerów i nieco nielegalnego hackerstwa doskonale je chroni. Oficjalnie zarządza całym sztabem kryzysowym państwa, powołanym przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
     Jaka jest? Jak wygląda? Jeśli powie o wszystkim, to po co ludzie mieliby chcieć ją poznać? Będzie milczeć specjalnie, niech sami zauważą. Albo powie im, że jest człowiekiem, kobietą. Każdy podobno jest inny, a Alex jest jaka jest. Co więcej, nie zmieni tego, bo nie chce. Każdy powinien umieć zaakceptować swoją osobę, czyż nie? Jeśli tego nie zrobi to nie mógłby żyć zgodnie ze swoim sumieniem. Alexandra idąc ulicą na pewno nikogo nie odstraszy, bo i nie wygląda jak czarownica z brodawkami. Być może nawet zatrzyma ich spojrzenia na sobie. Z pewnością nie każde, ale może kilka. Wygląda jak kobieta. To chyba jasne. Jej figurze nie trzeba niczego zarzucać, może jedynie to, że nie jest zbyt wysoka, ot zwykłe sto siedemdziesiąt centymetrów. Jeśli patrzy na swoją twarz w lustrze widzi piękne oczy, którymi nieświadomie potrafi zahipnotyzować. Nieświadomie, bo kiedy rozmawia z ludźmi to patrzy im w oczy. Sama nie wie dlaczego, ale jeśli nie wytrzymasz jej spojrzenia może uznać, że chcesz ją oszukać. Ciemne włosy, które często pokreślone są na piance, opadają na szczupłe ramiona i lśnią w słońcu. Za to pochwali się tym, że nie używa zbyt dużo makijażu, nie potrzebuje go, albo po prostu stawia na naturalność. Szpilki nie są jej obce, bo doskonale pasują do zwiewnych sukienek, które często zakłada. Mimo wszystko nie pogardzi wygodnym obuwiem i zwykłymi bojówkami, to już takie jej skrzywienie, przyzwyczajenie studenckie. Mijający ludzie na ulicy mogą się nawet za nią obejrzeć, żeby upewnić się czy to za tą kobietą  ciągnie się ten delikatny zapach drogich perfum. Jeśli chce to zauroczy, poflirtuje, ale nie wskoczy do łóżka każdemu. Może spokojnie przyznać się do tego, że jest posiadaczką dwóch drobnych blizn, których nie udało się już usunąć chirurgicznie. 

     Może wymienić wiele swoich zalet i wad, wiele opisów charakteru, ale po co? To jaką widzą ją inni jest wyłącznie ich sprawą, nie przejmuje się tym zbytnio. Niech myślą co chcą. A jeśli już uda im się poznać ową kobietę, co wtedy? Wtedy zauważą prawdziwą panienkę Duncan. Wygląda jak lalunia? Jeśli ocenisz ją po wyglądzie wiedz, że nie zostaniesz jej znajomym. Choć z drugiej strony wygląd aniołka i bezbronnej dziewczyny może jej odpowiadać. Nie musisz wiedzieć, że za tym niewinnym wyglądem czai się kobieta, która nie raz trzymała w dłoni broń i chodziła na zajęcia sztuk walki. Nie pozwala się obrażać i dąży do osiągnięcia celu po trupach. Kobieta z pazurem? Nazywaj to jak chcesz, ale nie licz, że Alexandra będzie milutką i ulegającą dziewczynką, szczególnie kiedy widzi, że dzieje się coś złego. Za rodziną i przyjaciółmi potrafi rzucić się w ogień i bronić ich ze wszystkich sił, co jest jej największą słabością. Rodzina i uczucia - przez to Alex staje się słabą kobietą. 
     Jak wiele ludzi i Alex ma w sobie sporo wad i nie jest osobą idealną. Może i w pracy tak jest, bo stara się być profesjonalistką, jednak w życiu prywatnym... Kobieta przez życie tajnej agentki nauczona jest nikomu nie ufać, dlatego tak trudno jest jej przebywać wśród ludzi. Może 'aspołeczna' to za duże słowo, bo ma jakieś małe grono znajomych, którym udało się zyskać jej zaufanie i wyciągnąć na miasto czy na imprezę. Alexandra nadal stara się utrzymywać swoją formę, dlatego biega po parku albo idzie na basen. Zakochała się od pierwszego wejrzenia w jednej z broni, a jest to Colt45, który stara się mieć przy sobie. Od dziecka uwielbiała książki, dlatego nikogo nie dziwi fakt, że w swoim mieszkaniu znajduje się spora biblioteczka, chociaż większą ilość swoich książek zostawiła u rodziców. Nie przyzna się do tego, że od kilku lat wzdryga się przed płomieniami, a odgłosy burzy zagłusza słuchawkami w uszach. Chce mieć psa, mimo wszystko nie wie czy to jest dobry pomysł, biorąc po uwagę fakt, że zdechły jej trzy żółwie, kanarek i piętnaście rybek. Słucha przeważnie starego i dobrego rocka, ale osobiście uważa, że nie ma swojego ulubionego gatunku czy zespołu - muzyka to muzyka. Nie wyobraża sobie mieszkania bez kaktusów i świeczek, szczególnie tych lawendowych. Ma rękę do roślin, których notabene nie brakuje w jej skromnym mieszkanku urządzonym na poddaszu jednej z kamienic.

________________________________________
Karta będzie poprawiana!
Niektóre fragmenty pochodzą z innej karty, mojego autorstwa.
Nie zawsze odpisuję po kolei.
TAK, jestem chętna na powiązania i wątki, od razu proponujcie/zaczynajcie, nie pytajcie.
I błagam, wątki długie, nie na sześć zdań.

25 komentarzy:

  1. [Skoro Alex zajmuje się takimi sprawami, które często wiążą się ze sprawami w sądzie (bo pewnie się wiążą, nie?), to może Tony miał kiedyś jedną ze spraw i tak mogliby się poznać, a potem pielęgnować znajomość i tak chodzą czasem na kawę, itp. ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Pewnie, pasuje mi jak najbardziej :)]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Obie są z Kalifornii, więc może poznały się na studiach? Powiedzmy, że może i Duchess studiowała kryminalistykę w tym samym czasie wraz z prawem? Mogłyby być kuzynkami, albo jakimiś starymi przyjaciółkami. A spotkać chociażby w windzie, albo restauracji. ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze przyjmował zaproszenia od pięknych kobiet, na które mógł z uśmiechem popatrzeć. Oczy się radują i czasami jego przyjaciel w spodniach. No ale co poradzić? Tony był tylko facetem, który uwielbiał urodę i wdzięk pięknej kobiety. Nic z takim nie zrobisz. Nawet gej obejrzy się za atrakcyjną kobietą, tylko tak mówią, że przedstawicielki płci pięknej ich nie interesują. Ale Tony nie był gejem. Był heteroseksualistą, który UWIELBIAŁ piękne panie.
    Musiał też zrobić sobie przerwę od pracy, której miał potąd. Jego biurko w domu jak i w pracy wyglądało jak segregacja papierów. Tutaj akta, tutaj inne dokumenty, a jeszcze na innej kupce zdjęcia, informacje i inne rzeczy. Można było się w tym wszystkim pogubić. Trzeba się jednak przyzwyczaić, tak jak to Tony zrobił. Jednak gdzieś tam cicho dziękował wszystkim naokoło, że ma swoją sekretarkę. Jest jak anioł.
    Trzeba było się przyszykować na kolację. Dawno nie miał okazji porozmawiać z kimś ot tak, więc od razu przyjął zaproszenie Alex.
    Ubrał koszulę w biało-niebieską kratkę, jeansy oraz trampki, które kochał. Szyję przystroił zapachem wody kolońskiej. Po drodze wstąpił jeszcze do kwiaciarni, gdzie kupił lawendę w ładnie przystrojonej doniczce, bo coś mu w głowie zaświtało, że panna Duncan lubi zapach tych kwiatów. Tony był w jakimś stopniu dżentelmenem. Do kobiety zawsze trzeba przyjść z kwiatami. Chyba, ze jest uczulona.
    Podjechał pod kamienicę swoim Mercedesem, po schodach w górę i już pukał do drzwi Alexandry. Gdy kobieta mu otworzyła, uśmiechnął się do niej.
    - Dzień dobry - powiedział beztrosko i wręczył jej doniczkę z lawendą.- Nie dziękuj, to mój obowiązek, aby ci kwiaty przynieść. Rzadko mamy okazję się spotkać.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Przyjaźniły się czy przyjaźnią nadal? Kto zaczyna?;>]

    OdpowiedzUsuń
  6. [ powiązanie zawsze się znajdzie, ale niestety mam pustkę w głowie xD ]

    OdpowiedzUsuń
  7. Leander Williams17 lipca 2012 17:53

    [Leander jest w Kanadzie od niedawna, jednak myślę, że mogą być na dobrej drodze do przyjaźni ;)]

    OdpowiedzUsuń
  8. No, można było powiedzieć, że przyniósł kwiaty z obowiązku, ale... On zawsze przynosił jakiś prezent kobiecie, do której się wybierał, bo przecież wstyd przyjść z pustymi rękoma! Kto jak kto, ale Tony był w pewnym sensie dżentelmenem. W pewnym sensie, bo po jakimś czasie dobre wychowanie znikało tak szybko, jak się pojawiło.
    Wszedł do środka i uśmiechnął się przymykając oczy, gdy poczuł zapachy roznoszące się po pomieszczeniu. Musiał przyznać, że wszystko zachęcało go do tego, aby przychodzić tu częściej i przebywać w towarzystwie tej kobiety, która, swoją droga, była bardzo atrakcyjna. I dobrze gotowała, to też było bardzo ważne.
    - Może będę robić nagłe napady na mieszkanie, tylko po to, aby skosztować coraz to nowszych pyszności - powiedział z uśmiechem.- Nie zamkniesz mnie za to, co? - zapytał, patrząc na nią zaczepnie.

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hmm. Może skoro oboje biegają, a Alexandra dodatkowo boi się burzy, to mam taką propozycję. Kiedy oboje biegali wieczorem po parku, mogła ich zaskoczyć naprawdę niespodziewana burza.]

    OdpowiedzUsuń
  10. [Możesz zacząć, jeśli masz chwilę, bo ja bym to zrobił dopiero wieczorem niestety. ;)]

    OdpowiedzUsuń
  11. Powód, dla którego How tak obsesyjnie dba o swoją formę był niezrozumiały. W jego głowie siedziało niejasne przekonanie, że jest mu to niezbędne. Że musi być przygotowany. Na co? Po co? Cholera wie. Musi i już. Choć tak naprawdę odkąd starał się żyć zgodnie z prawem, nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo poza tym, które niesie codzienność, to i tak czuł się źle, kiedy nie biegał przynajmniej raz dziennie.
    Nawet zapowiadany w radio deszcz nie mógł go zatrzymać w domu. Nasunął szare spodnie dresowe i rozpinaną bluzę z kapturem, po czym potruchtał spokojnie do parku. Niebo wyglądało spokojnie, nic oprócz specyficznego powietrza nie zapowiadało burzy. Pewny, że skończy biegać, nim zacznie błyskać, ruszył w zwyczajową trasę.
    Mniej więcej w połowie zaczęło grzmieć. Zdołał właśnie dogonić biegnącą przodem brunetkę, gdy ta potknęła się, zareagował machinalnie i złapał ją za bluzkę i pociągnął lekko w tył, przez co zatrzymali się oboje. Puścił jej ubranie i spojrzał w niebo akurat, gdy lunął deszcz.
    Wyciągnął w kieszeni dresów telefon i wyjął z niego baterię, po czym schował wszystko oddzielnie.
    Gdy piorun trzasnął w jedno z drzew na drugim końcu parku, Van odczuł to tak, jakby pieprznął metr od niego. Zachwiał się lekko, gdy ziemia zatrzęsła mu się pod stopami. Nie namyślając się długo, złapał dziewczynę za barki i zmusił do kucnięcia, co sam również uczynił.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy kobieta złapała się jego bluzy, położył jej dłoń na plecach. Byli w niemal samym centrum burzy. Kiedyś liczył sekundy pomiędzy błyskami a grzmotami. Im dłuższa odległość między nimi, tym dalej jest burza. Teraz światło i dźwięk następowały niemal w tym samym momencie. Wszystko działo się dokładnie nad nimi.
    Dłonią chwycił kabelek od jej słuchawek i wyciągnął je z jej uszu. Próbował coś powiedzieć, ale jego słowa zagłuszył kolejny huk. Powinni jak najszybciej wydostać się z parku, ale teraz wędrówka wśród drzew nie była najlepszym pomysłem, zważywszy na fakt, że wiekowe rośliny falowały jak trzcina i zrzucały... gałęzie.
    Odsunął się o kilka centymetrów, by móc spojrzeć jej w twarz. Deszcz nie ułatwiał mu sprawy i gdy się przesuwał, poślizgnął się i omal nie poleciał do przodu na dziewczynę. Widząc, że brunetka na niego nie patrzy, pochylił się delikatnie nad jej uchem.
    - Spójrz na mnie. - Mruknął, ujmując ją za podbródek i unosząc nieznacznie jej twarz. Równocześnie uniósł się lekko na nogach, by osłonić ją przed deszczem. - Wszystko jest w porządku, ale powinniśmy się rozdzielić.
    Nie dziwiła go reakcja kobiety. On sam czuł pewien dyskomfort, mając świadomość, że lada chwila jakieś drzewo może wylądować na nich powalone piorunem.

    OdpowiedzUsuń
  13. [O, Lyndsy :) Używałam kiedyś jej wizerunku :D Bo zobaczyłam ją jako córkę Teda w "Jak poznałem waszą matkę" :D Wątek/powiązanie? :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. [właściwie to mogłyby się kilka razy kiedyś tam minąć podczas biegania i teraz znowu, i uzgodnić, że mogą w takim razie biegać razem, skoro ich szlaki tak się pokrywają. Coś w tym stylu]

    OdpowiedzUsuń
  15. Najbezpieczniej zdecydowanie nie było w samochodzie. A już na pewno nie w jadącym. Najbezpieczniej było w budynku lub w jakimś dole. Z wyłączonym telefonem, z dala od metalu, kucając lub siedząc na czymś, by nie dotykać bezpośrednio ziemi. Ale teraz mieli ograniczone pole do popisu.
    Spojrzał na dziewczynę i przewrócił oczami. Już miał powiedzieć jej w dosadnych słowach, co myśli o jej panice, ale przerwał mu huk i odgłos łamanych gałęzi. Rozejrzał się gwałtownie i gdy jego wzrok zarejestrował płonące drzewo, zacisnął szczęki. Podniósł się sprawnie, obejmując ją ramieniem w pasie. Uniósł ją do góry, przygarniając do siebie i kuląc się jak najmocniej. Nie mógł się schylić, dlatego po prostu przycisnął podbródek do jej głowy, próbując jak najbardziej ograniczyć powierzchnie, jaką zajmowali. Razem byli zbyt dużym celem, dlatego chciał się rozdzielić. Widząc jednak, że dziewczyna kurczowo zaciska dłonie na materiale jego bluzy, porzucił ten pomysł.
    Byli na lekkim wzniesieniu, dlatego teraz skierował się nie biegiem, a sprężystym marszem w stronę obniżenia terenu, miejsca, gdzie rosły najniższe drzewa. Niestety w ten sposób oddalali się od wyjścia z parku, a deszcz przybierał na sile. A raczej nie deszcz, a wiatr, który obrał taki kierunek, że cała woda leciała Vanowi w twarz.
    - Nic Ci się nie stanie. To głupia prośba, ale zaufaj mi. - Szepnął w jej stronę, zapewniając ją tym samym po raz drugi. Mogła mu wierzyć lub nie, ale jeśli jej się coś stanie, jemu także, a do tego nie miał zamiaru dopuścić.

    [Może, pozwalam. :D]

    OdpowiedzUsuń
  16. [jak najbardziej! jako ochroniarz Blake może być czasem wynajmowany przez różne służby, więc czemu by nie mieli się znać z jakiejś wspólnej pracy z biura Alexandry albo z jej wcześniejszych działań tajnej agentki? co Ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  17. W tamtej chwili najważniejsze było to, żeby się gdzieś schować i przeczekać najgorsze. Najważniejsze było ich bezpieczeństwo. Na płonące drzewo nic nie mogli poradzić, zresztą nie musieli, bo liście tak dymiły, że już pewnie pędził do parku jakiś wóz strażacki.
    Zbiegł z wzniesienia i po prostu usiadł powoli, dalej ją trzymając. Skrzyżował nogi i posadził ją sobie na kolanach. Zabrał od niej ręce i otarł mokrą twarz. Wzdrygnął się mimowolnie, kiedy kolejny grzmot pieprznął gdzieś niedaleko. Przemoczone ubranie lepiło mu się do ciała i robiło mu się coraz zimniej. Wcale nie zdziwiłby się, gdyby się okazało, że zsiniały mu usta. Chuchnął w dłonie i zaczął je rozcierać, rozglądając się wokoło.
    Obok nich znajdował się młody zagajnik. Drzewa posadzone stosunkowo niedawno, które nie zdążyły jeszcze do końca wyrosnąć. Byli w najniższym punkcie w całym parku i równocześnie w najdalszym od wejścia. Przymknął na chwilę oczy, po czym uniósł powieki, spoglądając na dziewczynę.
    - Jak się trzymasz, mała? - Zapytał, nawet nie siląc się na lekki ton.

    [Udało Ci się. Nie przesadziłaś. Przesadą byłoby, gdyby nagle znikąd pojawiła się trąba powietrzna. Płonące drzewo podczas burzy to raczej nic, co można nazwać przesadą. :D]

    OdpowiedzUsuń
  18. Wcześniej był zbyt zajęty sobą, żeby zauważyć, że dziewczyna drży. A właściwie nie tyle drży, co się trzęsie. Kiedy zsunęła się z jego kolan, miał ochotę strzelić ją w łeb za głupotę, ale aż do tamtej chwili przez myśl mu nie przeszło, że dziewczyna może czuć się skrępowana taką nachalną bliskością obcego.
    Potrząsnął głową, wyciągnął ręce i przyciągnął ją do siebie, ponownie zasadzając ją na swoich kolanach. Kiedy już siedziała, objął ją i zaczął rozcierać jej ramiona. Zamarzają, a ta się odsuwa. Głupia. Nie za bardzo wiedział, za co dziewczyna go przeprasza, dlatego na dłuższą chwilę po prostu zapomniał jej odpowiedzieć. Kiedy sobie przypomniał, że powinien coś zrobić, przygarnął ją jeszcze bardziej, nie przejmując się tym, że może jej być niewygodnie i oparł podbródek na jej głowie.
    - Van Hays. - Mruknął, jedną ręką na moment puszczając ją i nasuwając sobie kaptur mocniej na głowę. Następnie wrócił do rozcierania jej ramion. - To tak na wypadek, gdybyś chciała mi jakoś materialnie podziękować za użyczenie bluzy do trzymania. A teraz powiedz, za co mnie właśnie przeprosiłaś, bo chciałbym wiedzieć, co powinienem Ci wypominać.
    Na jego posiniałych już wargach pojawił się cierpki uśmiech. O ironio. On nigdy, nawet kiedy miał bardzo dobry humor, nie silił się na żarty.

    [Cholera. Van w końcu zobaczyłby krowę z bliska. Przepadała ta niepowtarzalna okazja. :D]

    OdpowiedzUsuń
  19. [A masz jakiś pomysł na powiązanie? Bo ja jak na razie nie wymyśliłam nic...]

    OdpowiedzUsuń
  20. [ok, dobry pomysł. czyli już się znają, a teraz mogą na siebie wpaść albo w wieżowcu gdzieś, albo... może Alexandra miałaby dla niego jakąś pracę w sztabie? taką jednorazową i mogłaby go do siebie do biura zaprosić, żeby to omówić? sam nie wiem. masz jakieś inne pomysły?]

    OdpowiedzUsuń
  21. [znaj moją łaskę ;p ale daj mi chwilę, muszę sobie ten wątek zorganizować]

    OdpowiedzUsuń
  22. Praca ochroniarza w wieżowcu miała być dla Blake'a jedynie tymczasowa. Nie miał zamiaru zostawać tu na dłużej niż wymagałaby tego jego sytuacja i nawet nie zdecydował się na pełny etat, zakładając, że jak coś lepszego pojawi się na horyzoncie to będzie mógł jechać na dwa fronty. Nadal szukał pracy ochroniarza osobistego, ale nie było to coś, co uważałby za niezbędne do szczęścia. Po prostu potrzebował czegoś więcej niż pilnowania drzwi.
    I taka okazja się nadarzyła, gdy otrzymał telefon od Alexandry Duncan. Zajęło mu wtedy chwilę by skojarzyć nazwisko z twarzą, ale w końcu przypomniał sobie, gdzie ją poznał. Musiała się dowiedzieć, że pracuje w tym samym budynku, co ona, bo teraz zaprosiła go do siebie wspominając coś na temat pracy wymagającej umiejętności ochroniarza.
    No więc o umówionej godzinie pojawił się na trzydziestym pierwszym piętrze i zapukał do drzwi z odpowiednią plakietką.

    OdpowiedzUsuń
  23. Słysząc zaproszenie Blake nacisnął na klamkę i wszedł do środka. Szybkim spojrzeniem omiótł pomieszczenie, jak to miał w zwyczaju, na niektórych, strategicznych punktach zatrzymując wzrok na nieco dłużej niż milisekundy. Na koniec spojrzał na kobietę za biurkiem właśnie odsuwającą się od klawiatury komputera. Wyglądała na zmęczoną.
    - Dzień dobry - przywitał się, zamykając za sobą drzwi i podszedł bliżej. Gdy wstała, by się przywitać omiótł jej sylwetkę szybkim spojrzeniem, zastanawiając się czy nadal nosi ze sobą broń, jak za czasów swojej kariery tajnej agentki.

    OdpowiedzUsuń
  24. Majorka – największa w archipelagu Balearów wyspa hiszpańska na Morzu Śródziemnym. Zamieszkuje ją około 846 000 mieszkańców.
    Akcja blogu rozgrywa się tutaj, na hiszpańskiej wyspie, a dokładnie w jej stolicy Palma de Mallorca. Zabawa, miłość, twarda szkoła życia-to właśnie wszystko co może Cię tu spotkać. Słońce delikatnie muskające twoją skórę, morska bryza i klimat, którego nie znajdziesz w żadnym innym miejscu. Słynne turystyczne miasto co roku przyciąga rzeszę turystów ale poza sezonem nadal pozostaje intrygujące.
    Wciel się w kogo tylko zechcesz. Ucznia tutejszego liceum, właściciela uroczej knajpki czy też pracownika wielkiej korporacji. Daj się ponieść i wykreuj nowatorską postać, właśnie tutaj, w miejscu gdzie liczy się tylko i wyłącznie dobra zabawa.
    majorka-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga