sobota, 7 lipca 2012

Z ciałem nie oddawaj serca, dla swojego bezpieczeństwa.


METRYKA
imię: Mattieu   nazwisko: Gossen
data urodzenia: 17.06.1985
zawód: właściciel wieżowca mieszczącego się w centrum Vancouver 

     Szarawy dym wydobywa się z ust przystojnego mężczyzny, błądząc po jego twarzy; muska lekko nos, owiewa wargi i otula całą twarz. Jego błyszczące czekoladowe oczy świdrujące pomieszczenie
unoszą się w górę, jakby kierowane przez obłok skupionego powietrza. Ciszę przerywa spokojne stuknięcie papierosa o popielniczkę, potem bicie zegara informujące, że właśnie minęła północ. Jego pracoholizm znów dawał się we znaki a papiery niechlujnie walały się po biurku, tak jakby kilka chwil wcześniej w złości wszystkie je rozrzucił. Owszem były rozrzucone, owszem; przez niego, ale nie w złości. Nigdy nie był typem pedanta.
    Uniósł się z beżowego fotela, a po chwili ulotnił z biura wprost do windy naprzeciwko. Piętro dwudzieste pierwsze zaświeciło się czerwoną lampką, drzwi windy zamknęły cicho a on oparł się spokojnie o metalową barierę. W natłoku myśli nie zauważył nawet gdy wejście do holu znów się rozchyliło, otrzeźwił go dopiero wyraźny dzwonek informujący o zatrzymaniu się windy. Przekroczył jej próg i pewnym, stanowczym krokiem ruszył w stronę swojego apartamentu, rozsiewając za sobą ostry zapach męskich perfum. Jego dłoń z impetem wsunęła kartę w czytnik, by odblokować wejście do pokoju. Stawiał cicho kroki po pomieszczeniu, nawet nie zapalając światła.
     Jaki jestem? Taki jak każdy. Oddycham, jem, śpię, żyję z dnia na dzień. Może tylko trochę częściej mówię to co myślę niż wszyscy, ale w gruncie rzeczy niezbyt wyróżniam się z tłumu. Chociaż chyba mało takich egoistów jak ja na świecie. Nigdy nie czułem potrzeby dbania o uczucia innych. Sam miałem ich wystarczający natłok, by mieć czas na przejmowanie się tym, czy kogoś uraziłem, czy nie. Świat biegł, a ja z nim. Kolejną szufladką, w której można umieścić moje zdjęcie to pracoholizm. Lubię mieć wszystko poukładane, pod kontrolą i na swoim miejscu. Dlatego często siedzę w biurze do późnych godzin wieczornych segregując papiery, układając wszystko we właściwe miejsce. Może jednak przejdźmy do tematu bardzo ważnego, chyba w życiu każdego mężczyzny; do kobiet. Zawsze miał problemy z uczuciami i wyrażaniem ich w jakikolwiek sposób. Dlatego związki rozpadały się nim jeszcze dobrze zdążyły się zacząć. Życie ze mną nie jest i nigdy nie będzie łatwe. Ale jest jedna osoba, kobieta która ma wystarczająco dużo cierpliwości, by znosić moje humory i ciągłe niezadowolenie. Podziwiam ją za to. Sam ze sobą nieraz z trudem wytrzymuję.
     Czy zmieniłem się na przestrzeni lat? Ciężko powiedzieć, ale chyba trochę tak. W sumie, do tego wszystkiego co mam musiałem sam dotrzeć, tak było zawsze. Gdyby nie wrodzona upartość pewnie nie był bym tym, kim teraz jestem. Te kilkanaście zer na koncie wciąż wprawia mnie w osłupienie, zwłaszcza, że nie zawsze tak było. Któż by pomyślał, że kiedyś stanę się właścicielem największego wieżowca w Vancouver? Wciąż sam w to nie wierzę. A jednak, wystarczyły dobre kontakty. Gdyby nie ojciec, na pewno bym go nie miał. Zyskałem wszystko dzięki niemu? Może i tak. Ale to mam. I to się liczy.
     Drzwi kabiny prysznicowej rozsunęły się a z nich wyłonił się wysoki, nagi mężczyzna. Chwycił za biały ręcznik i owinął nim swój tułów, a chwilę później nachylił się do lustra.
     Jak wyglądam? Ciężko samemu siebie oceniać. Wszystko zależy od własnej samooceny. Ja ostatnimi czasy gdy patrzę w lustro widzę tylko te irytujące, coraz to głębsze zmarszczki, ale przecież starzenie się to naturalny proces. Może to te lekkie bruzdy na czole dodadzą mi wreszcie powagi. Przez moją klepsydrę przesypało się już trochę piasku, ale kto wie, może to nawet powód do dumy. Więc, co jeszcze... Jestem wysoki, mierzę sobie kilka centymetrów ponad dwa metry, dlatego często góruję nad towarzystwem. Przez to również mam problemy z ciągłymi bólami pleców, dokuczającymi mi każdego dnia. Zresztą, nie tylko przez to, w młodości uległem poważnemu wypadkowi który stał się dodatkiem do tego. Ubieram się raczej elegancko, bo tak lubię. Choć, może chodzi o mój wiek. Każdy się starzeje, a moje trzydzieści pięć lat na karku już nieco objawia się nawet w moim zachowaniu. Nie imprezuję tyle do kiedyś, chyba z tego wyrosłem. Co wcale nie zabrania mi odseparowania od kobiet, które wciąż doszczętnie zawracają mi w głowie. I chyba nic nie wskazuję na to, by to się miało zmienić. No chyba, że za dziesięć lat gdy stanę się totalnie sflaczały i nieatrakcyjny, ale i tak będę miał pieniądze.
     Długie palce mężczyzny uchwyciły szczoteczkę do zębów, a chwilę później zimną wodę płynącą z kranu. Policzki jak zawsze pokrywał delikatny, trzydniowy zarost. Nie ubrał się; przemaszerował w samym ręczniku do sypialni. I znów ujrzał w łóżku swój lek na wszystko; na stres, na bezsenność, na malejące z wiekiem i natłokiem pracy libido. Oczywiście w zależności od jej humoru, czasem to ona jest powodem tych wszystkich dolegliwości. I wiecie co? On ją kocha, naprawdę. Ale nie mówcie nikomu. Taki twardziel, a uczucia biorą górę nad zdrowym rozsądkiem.

Miał plany i szczęście i ego tak wielkie że przyznać się do porażki było by przekleństwem
Mówił co będzie to będzie i robił sobie wrogów gdy walczył o miejsce.

♣ bezczelny arogant ♣ niespełniony pisarz ♣ pełen ironii egocentryk

61 komentarzy:

  1. [ To co koleżance chodzi po głowie? Jakiś genialny pomysł jest?:D ]

    OdpowiedzUsuń
  2. Był to ciężki dzień już od rana. Wstała z okropnym bólem głowy, który nie minął nawet gdy pobiegała półgodzinny. Najwidoczniej tak miało dziś już być. Nie miała ochoty na śniadanie, bo ból był dosyć straszny.
    Dzień był gorący, więc zarzucanie na siebie zbyt wiele było samobójstwem. Samara ubrała sukienkę, a żakiet wzięła do ręki, w biurze będzie klimatyzacja i przez to będzie chłodniej. Nie mogła się wręcz tego doczekać.
    W pracy było gorąco, może i działała klimatyzacja, ale zbliżało się oddanie wydania, więc wszyscy starli się uwijać jak mrówki. Miała roboty za troje, bo jej asystentki miały dziś jakiś felerny dzień.
    Dokańczała swój tekst, gdy usłyszała ciche piknięcie i głos swojej asystentki:
    - Pan Gossen do pani. - powiedziała.
    - Z nikim się dziś nie umawiałam. - rzuciła zła, bo nie miała czasu dla byle kogo. Zwłaszcza nie teraz.
    - To zarządca budynku.
    - Niech wejdzie. - Samara nie miała pojęcia o co chodzi.
    Gdy usłyszała ciche pukanie nie podniosła nawet wzroku znad kartki.
    - Co pana do mnie sprowadza? - rzuciła od razu konkretnie i dopiero wtedy spojrzała na niego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Spojrzała na niego jak na idiotę. Dlaczego on do cholery przyszedł z tym do niej? To nie było jej zadanie i nie powinien tu nawet wejść.
    - Jako właściciel powinien pan wiedzieć, że to nie jest moje lokum, ja tu pracuje. A opłatami zajmuje się rachunkowość, więc zapraszam w trzecie drzwi przy wejściu na piętro. - powiedziała spokojnie. - Więc do podpisania umowy potrzebuje pan, pana Cartera, nie mnie. - powiedziała chłodno i wróciła do swojej kartki. Oczekiwała że teraz wyjdzie. W końcu po co on tutaj?

    OdpowiedzUsuń
  4. - Chyba pan ze mnie kpi. - powiedziała spokojnie. - Nie mam prawa do podpisywania umów, przynajmniej nie tych. Mnie wolno podpisać umowę z fotografem albo z którym z projektantów. A pan na takiego nie wygląda.
    Gdy obraził jej sekretarki spojrzała na niego z politowaniem. Naprawdę, poza pięknymi oczami i ciałem chyba nie było w nim nic interesującego.
    - W takim razie ja je wskazuje. Zjedzie pan 34 piętra niżej i uda się trzy ulice dalej. Proszę bardzo, tam go pan znajdzie, chociaż wątpię że bez umówienia przyjmie. - powiedziała szczerze i odsunęła od siebie umowę, a raczej wcisnęła mu ją do dłoni. Podeszła do drzwi i otworzyła je. - Jeżeli to wszystko to dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Mam nadzieję, że postać odpowiada. Jeśli miałabyś jakieś uwagi to pisz. Zaczynam męczyć autorów swoimi wątkami.]

    To, że zegarek wskazywał godzinę piętnaście minut po dwunastej w nocy, a Librese leżała sama w łóżku nikogo nie powinno dziwić. W każdym bądź razie jej na pewno już to nie dziwiło. Jakoś przyzwyczaiła się, że Matt ożenił się z nią, ale ostatnimi czasy to praca była jego kochanką. Po jakimś roku przestała już na to narzekać i zwracać jakąkolwiek uwagę. W końcu miała prawie wszystko to co chciała i mnóstwo czasu dla siebie.
    W lewej dłoni trzymała lampkę z czerwonym winem, a w prawej telefon komórkowy. Ubrana była w czarną koszulę nocną. Na prawdę skąpą, bo swoją długością ledwo zakrywała pośladki kobiety. Wzrokiem śledziła jakiś film w telewizji. Podrzędne romansidło mające wycisnąć łzy i uświadomić połowie kobiet jak beznadziejne życie mają.
    Dźwięk sms. Stukot paznokci po dotykowym ekranie. Dźwięk sms. Stukot paznokci po dotykowym ekranie. Dźwięk sms. Co chwila na jej ustach pojawiał się delikatny uśmiech. Nie zauważyła nawet kiedy do sypialni wszedł Mattieu. Dopiero po kilku chwilach spostrzegła, że mąż przypatruje jej się uważnie. Zablokowała bez pośpiechu telefon i wsunęła go pod poduszkę, o którą się opierała, następnie dopiła wino i odstawiła lampkę na szafkę nocną.
    -Byłabym niezmiernie wdzięczna gdybyś odsunął się kilka kroków w prawo. Telewizor mi zasłaniasz - mruknęła, lustrując mężczyznę wzrokiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam, może jakiś wątek? Wolisz wymyślić powiązanie czy może zacząć wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Dzień dobry. To tak: Ja podam okoliczności spotkania i/lub powiązanie, a Ty zaczniesz? Lub na odwrót ?;> ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [Dzień dobry. To tak: Ja podam okoliczności spotkania i/lub powiązanie, a Ty zaczniesz? Lub na odwrót ?;> ]

    OdpowiedzUsuń
  9. - A pan chyba żartuje sobie ze mnie. Przychodzi nie do tej osoby do której trzeba i jeszcze robi awanturę. Niech się pan uspokoi i załatwia sprawy z tymi ludźmi z którymi powinien. - powiedziała spokojnie zupełnie tym wszystkim nie ruszona. - I niech posłucha pan sam siebie, wymaga pan od pracownika firmy żeby podpisał umowę. To, że jestem córką właściciela pisma, nie znaczy, że mam władzę. - mruknęła nadal nie wzruszona. - A teraz pan wybaczy, ale zachowuje się pan niestosownie i prosiłabym o wyjście z mojego gabinetu.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Hmm proponuję byś to ty napisała jakieś powiązanie a ja wymyślę wątek :) ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Chociaż mogło się wydawać, że Librese jest z Mattem dla pieniędzy, było całkiem inaczej. Fakt, były one dosyć istotnym aspektem, ale to tylko dlatego, że potrzebowała uwagi. Jak każda, normalna kobieta potrzebowała uwagi, której nie poświęcał jej wystarczająco dużo.
    Jej niewielkie i przecież nieliczne zdrady wcale nie świadczyły o tym, że nic nie czuje już do swojego męża, a jedynie o tym, że jest samotna. Każdy inny mężczyzna nie miał dla niej większego znaczenia.
    -Zadałeś na prawdę głupie pytanie. Spójrz na zegarek - gdy mężczyzna zjawił się obok niej, ułożyła dłonie na jego ramionach. Uwielbiała jego bliskość. Pomimo tego wszystkiego uwielbiała jego.
    Ujęła twarz mężczyzny w dłonie i spojrzała mu prosto w oczy. Przysunęła się do niego, składając na jego wargach delikatny, iście niewinny pocałunek.
    -Ciągle Cię nie ma. Mam być zadowolona z tego powodu? - spytała, mrużąc delikatnie swoje brązowe oczy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Co jak co ale cieszyła się na ten wieczór. Dawno już nigdzie nie wychodziła, zatraciła się w pracy bez pamięci i nic innego ostatnio się nie liczyło.
    Gdy Matt wszedł do pokoju właśnie zakładała kolczyki, już była gotowa. Ubrana była w niebieską sukienkę z marszczeniami na jedno ramie [ http://weheartit.com/entry/31985007 ] do tego oczywiście miała szpilki. Odwróciła się do niego zakładając drugiego kolczyka
    -Tak -powiedziała i uśmiechnęła się do niego uroczo. Po drodze w jego stronę zgarnęła torebkę z łóżka po czym minęła go w drzwiach i zatrzymała się przy drzwiach wyjściowych
    -Idziesz? -zapytała patrząc się na niego przez ramię

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyszli i skierowali się do windy która akurat była na tym piętrze, weszli do środka i wcisnęła na parter. Na jego słowa uśmiechnęła się i lekko pokręciła głowa
    -Pracoholik -mruknęła z uśmiechem pod nosem, ale niestety tak się zachowywał i nie mogła sobie odpuścić komentarza.
    W końcu znaleźli się na parterze po czym wyszli z budynku i wsiedli do auta
    -To -spojrzała na niego robiąc dziobek -Powiedz mi gdzie mnie zabierasz? -zapytała z uśmiechem i zamrugała kilka razy co wyglądała trochę śmiesznie. Ale no była ciekawska i musiała wiedzieć wszystko

    OdpowiedzUsuń
  14. Uśmiechnęła się delikatnie i przechyliła głowę w bok, gdy wędrował ustami po jej szyi. Sama dłońmi zaczęła rozpina guzik po guziku koszulę mężczyzny.
    -Myślałam, że jesteś zmęczony - przygryzła delikatnie swoją dolną wargę, zadowolona z tego, że uporała się z koszulą męża, która po chwili leżała gdzieś obok.
    -Mam pomysł - zgrabnie wsunęła się na jego kolana, tym samym uniemożliwiając chwilowo jego dłoni dalsze majstrowanie przy jej bieliźnie. Swoim ciężarem zmusiła mężczyznę aby się położył, co łatwe nie było zważając na to, że była osobą drobnej postury. Nachyliła się nad Mattem, dłonie opierając na pościeli po obu stronach jego głowy.
    -Pojedźmy gdzieś na kilka dni, sami, zero pracy, zero telefonów - trąciła policzek mężczyzny nosem. Pomysł był dobry, wystarczający aby odbudować to co się między nimi psuło. Jednak czy ona na prawdę wierzyła w jego realizację?

    OdpowiedzUsuń
  15. -Po co w ogóle pytałam - powiedziała cicho, nawet nie starając się ukryć rozczarowania jakie malowało się na jej twarzy. Zeszła mężczyzny, siadając na brzegu dosyć dużego łóżka.
    -Zdążyłam się już do tego przyzwyczaić - spojrzała na niego, posyłając mu sztuczny uśmiech. Nie, nie miała zamiaru być teraz miła, a ten uśmiech miał go zdenerwować? Zirytować? Powiedzmy, że dwa w jednym.
    Przesunęła dłońmi po swoich odkrytych kolanach bez większego celu. Fakt, nie miała czystego sumienia, ale starała się robić coś aby to zmienić. Niestety to właśnie jej mąż jej to ostatnio bardzo utrudniał.

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak widać było po kilku dniach to on chciał wprowadzić zmiany do umowy, a nie ją przedłużyć. Wszystko zostało więc tak jak było, a jej biuro było wyraźnie bezpieczne. Samara miała tylko jedną, cichą nadzieję - nie będzie musiała już nigdy więcej oglądać tego mężczyzny.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Może spotkają się na plaży kiedy słońce będzie chyliło się ku zachodowi? Albo w windzie się zepsuje, albo jedno z nich potknie się i rozsmaruje ciasto na koszulce drugiej osoby? ]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Zaczniesz coś, czy ja mam sie fatygować? Bo, wiesz, nie chce mi się jakoś szczególnie myśleć ;D. I, poza tym, to Twoja kolej na zaczynanie wątku ;p]

    OdpowiedzUsuń
  19. -Wiem jak jest i nie powinno tak być - poddała się dotykowi jego delikatnych, ale wyczuwalnie męskich dłoni. Kurs chyba spełnił swoją rolę, bo ciałem Librese wstrząsały co jakiś czas przyjemnie dreszcze. Chociaż to może bardziej za sprawą łaskotek, które kobieta posiadała na prawie całym ciele. -Mam wszystko i co z tego skoro nie mam Ciebie? - odwróciła się przodem do mężczyzny, przerywając ten niezwykle przyjemny gest czułości jakim obdarowywał ją przez ostatnie kilka minut. Spojrzała mu prosto w oczy, w swoich starając się ukryć zawód jakiego doznała. -Nie po to za Ciebie wyszłam Mattieu, aby musieć wpisywać się w Twój grafik - może trochę przesadziła, ale tak właśnie się czuła. Poirytowanie to to co właśnie czuła. Nie robiła mu takich wywodów codziennie, chodź raz na jakiś czas owszem, ale to dlatego, że z reguły wszystko tłumiła w sobie.
    Librese Gossen

    OdpowiedzUsuń
  20. -Intruz? - spytała, splatając dłonie na karku mężczyzny. Przysunęła się do niego, usta przykładając do jego prawego ramienia i przygryzając delikatnie skórę na nim.
    -Chciałabym umieć to zmienić, ale wcale mi w tym nie pomagasz - stwierdziła, dłonie zsuwając po klatce piersiowej męża i zatrzymując je dopiero na krawędziach spodni. Zaczepnie wsunęła za nie końcówki palców.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  21. [hello :) mam dwie propozycje. Sugeruję albo kawę, albo masaż]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Mówiąc zupełnie szczerze, to nie, nie mam. Dzisiaj nawet już raz zaglądałam pod kartę Mattieu, żeby coś wymyślić, ale zero, nic, null, tak zwana pustka. Hmm... Pomyślmy po raz enty. Nie, nie da rady, przychodzą jedynie klasyki jak zepsuta winda, potknięcie czy inne duperele. Zaraz, zaraz, a może? Co powiesz na awarię prądu w całym budynku i Anastasia będzie wysłana głosem większości do właściciela? Naprawdę, w tej chwili nic innego nie przyjdzie mi do głowy, zbytnio się dziś namęczyłam xD
    A, w karcie masz rok 1985 w dacie urodzenia (27 lat) a w treści jest coś o trzydziestu pięciu - więc ile w końcu? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  23. Leander Williams22 lipca 2012 23:45

    [A pewnie, że chęć jest :D Jakiś pomysł? :D]

    OdpowiedzUsuń
  24. [No problem. Z pomysłów przychodzi mi tylko to, aby Michelle i Mattieu mieli razem sesje. Może być czy myśleć nad czymś bardziej ambitnym? :D]

    OdpowiedzUsuń
  25. Leander Williams30 lipca 2012 18:41

    [Nie, nie jest właścicielką ;D]
    Leander siedziała właśnie w radiu, przygotowując się do swojej audycji. Była całkiem sama, dopiero za jakieś pół godziny miał zjawić się jeden z technicznych, miała więc trochę czasu dla siebie. Popijała kawę, jak to miała w zwyczaju, choć śpiąca wcale nie była, i przeglądała jakieś papiery odnośnie dzisiejszych audycji.
    Kiedy ktoś zapukał, dziewczyna nie zdążyła powiedzieć nawet 'proszę'. Odstawiła jednak szybko kubek, spoglądając na mężczyznę z zaciekawieniem.
    - Najwyższe, bo praca tutaj opiera się na prądzie. - zauważyła z uśmiechem, wstając z krzesła i podchodząc do niego nieco. - Cieszę się, że prosperuje bardzo dobrze. Przekażę szefowej. Coś jeszcze? Jeśli chce pan osobiście, to pani O'Donell przychodzi o dziewiątej. - mówiła z czarującym uśmiechem tym swoim niskim, zmysłowym głosem. Nic dziwnego, że odnosiła takie sukcesy jako spikerka.

    OdpowiedzUsuń
  26. Leander Williams30 lipca 2012 20:12

    Leander również patrzyła mu w oczy, nie czując się ani trochę skrępowana. Sama nie spuszczała z niego wzroku, cały czas uśmiechając się w ten swój uroczy, nieco nonszalancki sposób.
    - W takim razie koniecznie musi pan porozmawiać z panią O'Donell. - powiedziała. - Wyglądam, jak szefowa? - Zaśmiała się krótko, odgarniając z twarzy niesforne, jasne włosy, które, choć niedbale związane, opadały jej na twarz, ramiona i dekolt.

    OdpowiedzUsuń
  27. Ostatni miesiąc spędziła na greckiej wyspie. Pierwsze tygodnie były dość miłe, ale pod koniec miała wszystkiego dość i marzyła o powrocie do domu. Nie sądziła, że tak szybko się zżyje z tym miastem. Nie miała tutaj w sumie do kogo wracać, ale tak czy inaczej uwielbiała to miasto. To taki jej mały kącik, w którym to mogła schować się przed całym światem.
    Przed powrotem do domu, musiała wstąpić jeszcze na chwilę do swojej agencji załatwić formalności. Wyszła późnym wieczorem, w ogóle nie kontaktując. Była cholernie zmęczona i marzyła o pójściu spać. Czekając na windę, lekko przysypiała jednak chwilę później szybko się rozbudziła. Zerknęła kątem oka na stojącego w windzie mężczyznę. Sama uśmiechnęła się pod nosem, stwierdzając że jest bardzo przystojny. Nacisnęła przycisk i oparła się o ścianę, spoglądając w dół. Po chwili usłyszała nieprzyjemny dźwięk, poczuła lekkie turbulencje i nagle winda stanęła.
    - Co jest? - zapytała i siebie i mężczyznę, który sam chyba nie wiedział co jest grane.

    OdpowiedzUsuń
  28. Leander Williams31 lipca 2012 14:12

    - Tak? Przepraszam, nie zdawałam sobie sprawy. Jestem tutaj właściwie od niedawna i niewiele jeszcze wiem. - Uśmiechnęła się w uroczy, niewinny, rozbrajający sposób. Zupełnie nie przeszkadzało jej to wszystko. Nie miała kompleksów na punkcie swojego wyglądu. Nie uważała się za bóg wie kogo, ale wiedziała, że przyciąga męskie spojrzenia. Nie przeszkadzało jej to. Tak, jak to, że mężczyzna patrzył teraz na jej biust. Zdążyła się przyzwyczaić. Toteż jak gdyby nigdy nic, stała wciąż, patrząc na jego twarz z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  29. [Postać bardzo taka no... ciekawa i karta ładnie napisana i zdjęcie fajne, ale ja to ja i pomysł mi żaden do główki nie przyszedł, chociaż chęć oczywiście jest.]

    OdpowiedzUsuń
  30. To, że stała się nieziemsko oschła w stosunku do Matta nie powinno nikogo dziwić. W sumie miała zamiar przetrzymać go kilka dni i nie odezwać się do niego nawet jednym słowem. Jak dziecko? Można to tak nazwać, ale kiedyś zaprzysięgła sobie, że nigdy nie pozwoli aby jakiś mężczyzna podniósł na nią rękę. W przypadku Matta zdarzyło się to dwa czy trzy razy... No i ostatnio. Nieco usprawiedliwiała go sama przed sobą, bo przecież ona bez winy nie była i to właśnie trzymało ją przy nim nadal. Pomimo tej lekkiej agresji.
    W jakiś sposób jednak zemścić się musiała, więc 'ciche dni' póki co były najlepszym rozwiązaniem. Dodatkowo musiała również sobie odbić to wszystko. Wiedziała, że dzisiaj jej mąż zbyt wcześnie nie wróci. Właściwie to on nigdy nie wracał wcześnie, ale dzisiaj była pewna, że będzie zwlekał jeszcze bardziej.
    -Cholera - warknęła, zerkając przez okno i widząc znajomy samochód Matta. Ubrana była w czarny, satynowy szlafrok. Pod spodem miała jedynie bieliznę, a w tym samym pomieszczeniu przebywał Nate pozbawiony górnej części ubrania. Mimo iż do niczego nie doszło, jak wytłumaczyć to Mattowi?
    Chowanie kochanka do szafy dobrym wyjściem nie było. Musiał po prostu wyjść. Drzwiami. Gdy blondyn szybko opuścił apartament, kobieta usiadła w fotelu, chowając twarz w dłoniach. Przecież musieli się minąć. ''Librese, co Ty wyprawiasz...'' odbijało się echem w jej głowie.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  31. Zerknęła na męża, mrużąc swoje ciemne oczy. Wolałaby chyba aby zareagował jakoś inaczej. Bardziej gwałtownie względem niej? Sama nie wiedziała o co jej dokładnie chodziło.
    -Nie uderzysz mnie za to? - zapytała z wyraźną kpiną w głosie. Nie chciała tego powiedzieć, ale też nie mogła się powstrzymać. Przygryzła swoją dolną wargę i wstała z fotela, mocniej zawiązując szlafrok w talii.
    Podeszła do mężczyzny, stając dokładnie naprzeciw niego. Chciał chyba udać się do innego pomieszczenia, ale uniemożliwiła mu to.
    -Nie widzisz tego co się z nami dzieje? Myślisz, że tak przyjemnie mi gdy muszę prosić kogoś innego o chociaż odrobinę czułości czy tego aby spędził ze mną kilka chwil? - chwyciła podbródek mężczyzny, zmuszając go do tego aby patrzył jej prosto w oczy. Nie wiedzieć czemu uciekał nieco wzrokiem, jakby starał się uniknąć rozmowy. Był zmęczony? Z pewnością, ale nie miała zamiaru mu dzisiaj odpuścić.
    -Małżeństwem jesteśmy już chyba tylko na papierku.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  32. I chociaż doskonale wiedziała, że jego słowa to prawda, kobieca duma kazała jej obdarować go siarczystym ciosem w policzek. Zważając na jej drobną posturę i brak większej siły, pewnie nie zabolało go to zbyt bardzo. Odmiennie od tego jak bardzo zabolały ją jego słowa.
    -Fakt. Zdradziłam Cię kilka razy. Ty mnie zdradzasz codziennie, z pracą - oskarżycielsko wymierzyła palec wskazujący w klatkę piersiową mężczyzny. Jego wzrok, słowa, sprawiały, że obecnie czuła się jak pospolita dzi.wka. Pomimo że każdy potencjalny obserwator stwierdziłby, że czuje się tak przez jej własne postępowanie.
    Kilkanaście sekund później, spojrzała gdzieś w bok i jej wzrok dziwnie się zmienił. Stał się jakby nieobecny. Zrobiła kilka kroków w tył i siadła na krawędzi sofy, opierając łokcie na jej oparciu.
    -Jestem w ciąży - stwierdziła, kierując wzrok na okno. Dowiedziała się o tym już kilka dni temu, ponieważ okres spóźnia się jej już miesiąc. Postanowiła się jednak wybrać do lekarza. Czemu z tym tak zwlekała? Może dlatego, że bardzo bała się tej wiadomości.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  33. Przyglądała się uważnie mężczyźnie, który prowadził bardzo interesującą rozmowę. W sumie nie powinna podsłuchiwać, ale nie dało się. Kiedy skończył rozmawiać, delikatnie spuściła wzrok w dół. Słysząc jego słowa, westchnęła cicho.
    - O tym po prostu marzyłam. - pokręciła głową i zrezygnowana usiadła na ziemi, opierając głowę o ścianę.
    - Wróciłam godzinę temu z Aten, gdzie spędziłam miesiąc odizolowana od wszystkich. Teraz jeszcze pokłóciłam się ze swoją agentką i chciałam jak najszybciej wrócić do domu i położyć się spać, ale widzę że moje prośby nie zostały wysłuchane. - westchnęła ciężko i po chwili się przedstawiła.- A tak w ogóle, to jestem Michelle.

    OdpowiedzUsuń
  34. -Dopiero dzisiaj byłam u lekarza - mruknęła cicho, wbijając wzrok w ścianę obok. Dla większości kobiet stan błogosławiony jest szczęściem, ale nie dla niej. Nie chciała dziecka kiedy jej życie wyglądało tak jak wyglądało.
    -Miesiąc już - dodała bez żadnych emocji. Nie mógł nawet nic wyczytać z jej twarzy. Przecież chciała to wszystko naprawić, budować, ale jej nie wychodziło. Najgorsza była ta bezsilność. Czego by nie zrobiła i tak będą trwać w martwym punkcie. Przecież pierwsze zdrady były po to aby zwrócić na siebie uwagę.
    -Myślisz, że da się to wszystko jeszcze naprawić? - spytała, przenosząc wzrok na mężczyzn. Westchnęła cicho, przymykając powieki. Musnęła wargami czoło męża.
    -Przepraszam - szepnęła.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  35. Leander Williams31 lipca 2012 23:01

    - Leander Williams, wzajemnie. - odparła, wciąż uśmiechając się uroczo i nie spuszczając z mężczyzny wzroku. Bez skrępowania śledziła każdy jego ruch.
    - Dziękuję. - dodała, uśmiechając się szerzej. - Do widzenia. - Skinęła delikatnie głową, po czym zachichotała.
    [pewnie, że nowy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  36. Odwzajemniła pocałunek, uśmiechając się przy tym delikatnie. Czuła różnicę i to wyraźną.
    -Też Cię kocham - przyznała, wtulając się w ramię męża. Postępowała z pewnością źle, ale kochała go.
    -Będziemy mieli dziecko - szepnęła mu do ucha, sama w to nie dowierzając. Librese w roli matki? Jakoś nie bardzo wiązało się to ze sobą. Była zbyt nieodpowiedzialna, zbyt... Musiała teraz skończyć ze zdradami, ale jakoś jej to nie uwłaszczało w żaden sposób.
    -Takie małe, śliczne, nasze - zaczęła wymieniać, patrząc mu prosto w oczy i przygryzając swoją dolną wargę. Można było pokusić się o stwierdzenie, że nawet się cieszyła.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  37. Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słowa.
    - Nie chciałabym być w skórze tego faceta. Chociaż w sumie, jak nie naprawi tej windy w ciągu dwudziestu minut, to go chyba sama zabiję. - westchnęła opierając głowę i przymykając na chwilę powieki. Zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie spotkała się wcześniej z Mattieu, bo skądś go kojarzyła.
    - Wydaję mi się, że cię znam, ale nie wiem skąd. Zapewne pracujesz w tym wieżowcu? - bardziej zapytała niż stwierdziła, przyglądając się mu uważnie.

    OdpowiedzUsuń
  38. -I będziesz - zapewniła go. W sumie to zawsze był dla niej jedyny. To znaczy jedyny, w sensie, że tylko jego była w stanie obdarzyć uczuciem. Cielesność nie miała dla niej większego znaczenia.
    -A wiesz, że kobieta w ciąży nie może się denerwować? Potrzebuje opieki, dużo uwagi - zaczęła mówić,a po jej twarzy błądził cień przebiegłości.
    -Chyba będziesz musiał zatrudnić jakiegoś zastępcę - przesunęła dłonią po klatce piersiowej mężczyzny w dół. Kiedy doszła do krawędzi koszuli, bezceremonialnie, wsunęła dłoń pod jasny materiał, gładząc jego skórę.
    -A raczej na pewno - dodała, czekając na jego odpowiedź. Wiedziała, że to bardzo drażliwy temat. Często się przez to przecież kłócili, miała jednak nadzieję, że tym razem zareaguje inaczej i nie usłyszy wymówek, które zna już na pamięć.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  39. -Mam taką nadzieję - mruknęła przechylając głowę w bok gdy jego usta wędrowały po jej szyi. Takie drobne czułości czasem znaczą więcej i przekazują więcej emocji niż całkowite zbliżenie.
    -Koniec z kłamstwami, moimi... zdradami, Twoim nadmiernym pracoholizmem - zaczęła wymieniać i wstała, aby móc podejść do dużego lustra. Rozwiązała swój szlafrok, ukazując komplet koronkowej, fioletowej bielizny. Dłonią przesunęła kilkukrotnie po swoim brzuchu.
    -Nie uważasz, że to za wcześnie? - co prawda miała już to swoje dwadzieścia pięć lat, ale nie czuła się przygotowana emocjonalnie na tak ogromną zmianę.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  40. -Chcemy - powiedziała przeciągając samogłoskę. Ukradkiem zerknęła na zegarek, który wskazywał grubo po pierwszej w nocy. Wierzyła w jego słowa. Wiedziała, że jeśli będą razem to na pewno dadzą radę. Ale czy wszystko da się ot tak zmienić, naprawić? Czy wystarczy jedna rozmowa, dane słowo, aby móc nagle zmienić życie?
    -Późno już, a Ty pewnie musisz wcześnie wstać do pracy - mruknęła, odwracając się do niego przodem i splatając dłonie na jego karku.
    -Ale coś mi się wydaje, że nie chce Ci się spać - dodała i zaśmiała się cicho, czując dłonie skradające się pod jej bieliznę.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  41. -Nie mówmy już o tym. Zobaczymy jak wszystko będzie wyglądać w praktyce - nie, wcale nie negowała jego słów, ale wiedziała, że życie często lubi wszystko układać po swojemu.
    -Ale bardzo cieszy mnie Twoje podejście - gdy wtulał twarz w jej włosy, zaczepnie przygryzła skórę na jego szyi, a dłonie ułożyła na pasku jego spodni gdzieś w okolicy bioder.
    -Na prawdę bardzo - szepnęła, muskając wargami płatek ucha mężczyzny.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  42. -Matt - zaśmiała się i uniosła nieco, podpierając na łokciach. To było jej przekleństwo, albowiem Librese posiadała łaskotki praktycznie na całym ciele. Każdy delikatniejszy dotyk, przyprawiał ją o co najmniej cichy chichot i przyjemne dreszcze.
    -Za co Ty mnie kochasz? - spytała tym samym przerywając zapał męża do kontynuowania w tej minucie pieszczot. Pewnie zastanawiał się dlaczego pyta o to akurat w tym momencie, a jej to po prostu ot tak wpadło do głowy.
    -A tak poza tym to mam ochotę na lody - prawdą to nie było, ale chciała zobaczyć reakcje Matta gdy zainicjowała pierwszą zachciankę kobiety w ciąży.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  43. Mattieu często wykorzystywał jej łaskotki dla.. własnej przyjemności, bo ona za nimi jakoś szczególnie nie przepadała.
    -To zależy jakie masz mi do zaoferowania - zakręciła na palec wskazujący kosmyk swoich włosów, unosząc delikatnie brwi, w geście wyczekującym odpowiedzi.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  44. -A zadowolony będzie kto? - spytała, rozchylając nieco uda, gdy mężczyzna zawędrował tam swoimi wargami. Po chwili jednak usiadła i ujęła w dłonie jego twarz, pochylając się delikatnie ku niemu.
    -Mam rozumieć, że oczywiście ja? - spytała, przygryzając delikatnie jego dolną wargę. Uwielbiała takie droczenie się.
    Librese

    OdpowiedzUsuń
  45. Leander Williams2 sierpnia 2012 01:12

    Był już późny wieczór. Było już całkiem ciemno, kiedy Leander kończyła pracę. Nie lubiła tej pory. Wolała wracać do domu za dnia, kiedy jeszcze miała dużo rzeczy do zrobienia, lub nad ranem, kiedy zmęczona padała do łóżka. Wracanie późnym wieczorem do pustego mieszkania nie było zbyt przyjemne.
    Zebrała swoje rzeczy i pożegnała się z kolegą, który tego dnia prowadzić miał nocną audycję. Wręcz mu zazdrościła.
    Stała już w windzie, kiedy nagle ktoś zatrzymał drzwi i wszedł do niej. Leander uśmiechnęła się uroczo, widząc, że to nie kto inny, a właściciel budynku.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Ah, no tak. To już wiem kim jesteś. - odparła z uśmiechem na twarzy. - Miło, że w końcu mam okazję poznać osobiście właściciela, jak sam nazwałeś, tego gówna. Nie myślałam, że poznam cię w zepsutej windzie, no ale nie powinnam narzekać. - zaśmiała się, wzruszając ramionami.
    - Nie męczy cię ta praca?

    OdpowiedzUsuń
  47. Leander Williams2 sierpnia 2012 22:49

    Leander spojrzała na niego, uśmiechając się, ale szybko odwróciła wzrok, patrząc przed siebie.
    - Dzień dobry. - odparła, po czym wróciła do nucenia pod nosem jakiejś piosenki, którą puszczała dziś w radiu i która niesamowicie jej się wkręciła. Aż zaczynała ją już męczyć.
    - Tak późno do domu?

    OdpowiedzUsuń
  48. [hm, hm. Dzień dobry :) Jakiś pomysł na wątek? :)]

    OdpowiedzUsuń
  49. [Dzień dobry :) Przybywam oczywiście z zapytaniem o wątek, bo postać ciekawa, jakże by inaczej. Poza tym mam też jedno małe pytanie - ile lat ma Twoja postać? W karcie napisane jest, że trzydzieści pięć, jednak rok urodzenia wskazuje dwadzieścia siedem... Szukałam informacji o czasie panującym na blogu, ale nic nie znalazłam. Zastanawiam się więc czy to ja czegoś nie doczytałam, czy też może po prostu nastąpiła niewielka pomyłka? :)]

    OdpowiedzUsuń
  50. [O. Mi pasuje ;).]

    Kto by pomyślał, że szanowna pani detektyw nagle stanie się dziewczynką na posyłki? Jak do tego w ogóle doszło? A no tak, że nagle w biurze zabrakło prądu. Problem tkwił w tym, że jak na złość w wieżowcu zabrakło wszystkich z obsługi technicznej, a przecież jeszcze nie było wcale tak późno! Większość osób tkwiła jeszcze w swoich gabinetach i zajmowała się własnymi sprawami. Ciekawe dlaczego akurat na ich piętrze musiał pojawić się ten problem?
    Tak czy siak Andro nie miała co teraz gdybać. Z rozkazu swojego szefa kierowała się do gabinetu.. Szefa Wszystkiego. Prezesa. Właściciela całego tego budynku, bo, jak sądził jej zwierzchnik, to do niego w pierwszej kolejności idzie się zgłaszać takie usterki, jeżeli w obsłudze nikogo nie ma. No tak, przecież to wszystko jest jego. On się tym zajmie, rozwiąże problem i będzie mogła dalej wrócić do pracy. Zadowolona więc zapukała do drzwi.. Ale nikt nie otwierał. Coraz bardziej podirytowana stukała i stukała aż w końcu łaskawie jedna ze sprzątaczek poinformowała ją, że pan Gossen pojechał już do swojego apartamentowca. Podzieliła się też z Andromedą tą ceną informacją, gdzie dokładnie znajduje się jego lokum. Informacja okazała się naprawdę drogocenna, bo jak przewidziała, szef kazał jej tam pojechać. No więc pojechała. Rozkaz to rozkaz, chociaż jak to ona pierw musiała się o to po wykłócać.
    Z piskiem opon wjechała na parking, a potem po schodach wyszła na odpowiednie piętro (nie ufała już windom!). Zatrzymała się przed drzwiami mieszkania Gossen'a i nacisnęła dzwonek. Skryła frustrację spowodowaną tą całą sytuacją pod delikatnym, subtelnym uśmieszkiem.

    OdpowiedzUsuń
  51. Leander Williams3 sierpnia 2012 23:28

    - Tak, do domu. Chyba, że gdzieś się zatrzymam po drodze. Może coś zjem. Zobaczę. - Wzruszyła beznamiętnie ramionami, patrząc wciąż przed siebie i lekko się uśmiechając. - Jakoś wracając na piechotą, prawie zawsze się gdzieś zatrzymuję. Nawet jak nie jestem głodna, to czasami pachnie zbyt smakowicie.

    OdpowiedzUsuń
  52. Gdyby nie jakiś szmer w głębi mieszkania, już dawno by sobie poszła. Jednak to był znak, że ktoś tam jest i może w końcu łaskawie otworzy. Skrzyżowała ręce na wysokości piersi i zaczęła niecierpliwie postukiwać obcasem.
    I gdy wreszcie drzwi się otworzyły, odetchnęła z ulgą, bo przynajmniej jej przyjazd tutaj nie poszedł na marne. Jak to zawsze miała w zwyczaju zmierzyła mężczyznę wzrokiem, by na końcu utkwić spojrzenie w jego twarzy; nie dała po sobie poznać, że nieco rozbawił ją fakt, że Właściciel Wieżowca przywitał ją w drzwiach w samych bokserkach.
    - Spencer Hoult - Przedstawiła się wyciągając w stronę Gossena dłoń z uprzejmym uśmiechem na wargach. I tak nagle poczuła się zażenowana; to nie ona powinna załatwiać takie sprawy! Powstrzymując jednak sfrustrowane westchnienie założyła zagubiony kosmyk włosów za ucho i zaczęła nakreślać mniej więcej sytuacje.
    - Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy awarię w biurze, w obsłudze nikogo już nie było więc szef wysłał mnie do Pana.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Z tymi papierami to jest to już trochę przereklamowane - jestem pewna, że wiele osób ma z Tobą taki wątek. Proponuję jednak coś troszkę innego. Mogłybyśmy na przykład założyć, że Mattieu zaangażował się w jakąś akcję charytatywną jako dobroczyńca, a ona by na niej występowała, dając występ? Zawsze byłaby to jakaś odmiana :)]

    OdpowiedzUsuń
  54. [Jeśli byłoby to możliwe to wykorzystałabym Ciebie, co Ty na to? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  55. -A co byś chciał? - spytała, unosząc brwi. Zaczęła powoli rozpinać guziki koszuli swojego męża.
    -Żadnych nie chcę - pokręciła przecząco głową, zsuwając zbędny materiał z jego ramion gdy uporała się ze złośliwym zapięciem.
    -Obiecujesz, że mnie jutro zabierzesz gdziekolwiek? Dotrzymasz słowa? - spytała, spoglądając mu w oczy. Niejednokrotnie zdarzało się, że coś jej obiecywał, a wychodziło całkiem inaczej. Dlatego nauczyła się traktować jego obietnice z dużym dystansem.

    OdpowiedzUsuń
  56. Zauważyła zachowanie Mattieu, który najwyraźniej nieco się obruszył na jej słowa.
    - Hej, wyluzuj panie prezesie. - uśmiechnęła się nieco łobuzersko, unosząc głowę do góry, aby móc lepiej na niego spojrzeć.
    - Nie samą pracą żyje człowiek. Przecież masz prawo do jakiś urlopów czy coś w tym rodzaju. Zabierz swoją żonę do jakiś ciepłych krajów i spędźcie miłe tygodnie we dwoje. Uwierz, wieżowiec bez twojej obecności się nie rozpadnie.

    OdpowiedzUsuń
  57. Andromeda nie była z tych kobiet, które wzdychają nad pierwszą lepszą dobrze zbudowaną sylwetką, bo w swoim dwudziestosiedmioletnim życiu widziała ich.. wiele, bardzo wiele. Co nie zmieniało faktu, że rzeczywiście Właściciel Wieżowca miał się czym pochwalić i Andro mimo wszystko miała czym oko nacieszyć, chociaż przez krótką chwilę.
    Zaczęła mówić i dokładnie tłumaczyć co stało się w budynku, dopiero gdy stanął przed nią całkowicie ubrany. Nakreśliła mu sytuacje nieco znudzonym i zażenowanym tonem, bo ciągle uważała, że ona tam jest od czego innego niż od spraw technicznych, ale cóż poradzić?
    - A co ma pan na to poradzić..? - Wzruszyła ramionami. - To chyba pan już powinien wiedzieć najlepiej. - Dodała. Przecież ona się na takich sprawach nie znała, to nie była jej działka. Z niej to żaden elektryk. Poza tym on jako właściciel powinien najlepiej wiedzieć jak zachować się i co zrobić w tej sytuacji. W końcu to jego wieżowiec i na pewno ma już jakieś sprawdzone firmy, które rozwiążą tenże problem.

    OdpowiedzUsuń
  58. [ Hej, świetna karta (; Masz może jakieś pomysły na powiązanie, albo okoliczności spotkania? Sama jestem raczej słaba w temacie wymyślania relacji, ale mogę zacząć wątek, żeby było sprawiedliwie. ]

    OdpowiedzUsuń
  59. [A ja spytam wpierw czy pan/pani tu jest, bo nie będę się wysilać z relacjami jeśli nie xD]

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga