niedziela, 8 lipca 2012

Liczę się ja. Mo­je dob­ro i mo­ja przy­jem­ność. Resztę zaś, o ile mo­jemu dob­ru i in­te­reso­wi nicze­go nie przys­parza może spo­koj­nie tra­fić szlak.

Susanna Shroglass
Susan przyszła na świat w bezproblemowej rodzinie. Nie była ani dzieckiem z nocnej przygodny nastolatki i muzyka rockowego ani dzieckiem alkoholika i przydrożnej prostytutki. Urodziła się w Londynie jako czwarte dziecko, a zarazem druga córka, państwa Shroglass. Ojciec, z zawodu policjant, zadbał o to aby jego ukochanej córeczce nie zabrakło bezpieczeństwa. Matka natomiast, nauczycielka języka francuskiego z powołania, zadbała o to aby córeczka była otoczona miłością oraz radością. I tak oto małej Susan nigdy nic nie brakowało i zawsze dostawała co tylko chciała. Czy była to zabawka, czy chociażby lizaka. Ponadto była oczkiem w głowie swojego najstarszego brata - Victora - który gdyby mógł, to dałby jej gwiazdkę z nieba. Tego nie można powiedzieć o Zacku, który traktował siostrę jak zło największe i unikał jej jak tylko mógł. Jednak kiedy się skaleczyła albo jakieś dziecko na podwórku się z niej śmiało, potrafił pokazać, że nie ma dla niego ważniejszej osoby niż ów "małe zło największe". Nie miała złego dzieciństwa, wspomina je jako bardzo dobry okres. Lata w szkole średniej, to chyba najlepszy okres w życiu każdego człowieka. W życiu Susan było tak samo. Jednak tylko na początku. W ostatniej klasie stało się coś, co najchętniej wymazałaby ze swojej pamięci.W szkole otaczała się tylko najbliższymi znajomymi, tak samo jak i po szkole. Nigdy się nie wychylała oraz nie pchała się tam gdzie nie trzeba było. Wolała trzymać się z boku niż potem mieć jakiekolwiek kłopoty. Susan należała do kółka literackiego oraz teatralnego. Swoją przyszłość wiązała z dziennikarstwem ale nigdy nie miała na tyle odwagi aby zapisać się na kółko z dziennikarstwa. Nie zrobiła tego, ponieważ były tam osoby, które swoją osobowością powodowały strach oraz odruch wymiotny u Susan. Na kółko teatralne zapisała się z nudów. Po zajęciach bardzo często nie miała co robić w domu, a późniejszy powrót do domu równał się z mniejszym czasem na nudę. Nigdy nie żałowała swoich decyzji. Dzięki teatrowi poznała wiele ciekawych sztuczek oraz rozwinęła swój talent aktorski, który niewątpliwie posiada. Pisarstwem zainteresowała się w trzeciej klasie. Wtedy po raz pierwszy otworzyła program do pisania i napisała pierwsze opowiadanie. Szło jej świetnie jednak nikt, prócz Ashley, nikt ich nie widział. 

W ostatniej klasie Susan wraz z Ashley wybrała się na imprezę. Tam poznała Charliego, który okazał się być nowym nauczycielem języka angielskiego. Na początku był, to tylko niewinny flirt, który z biegiem czasu przerodził się w namiętny romans. Na początku nikt o tym nie wiedział jednak w końcu to się wydało. Bill wściekł się do tego stopnia, że uderzył Charlesa, który uniósł się honorem i wyjechał do Nowego Jorku. Załamana Susan nie chciała więcej widzieć swojego ojca dlatego zaraz po skończeniu szkoły średniej wyprowadziła się do Vancouver. Dziewczyna znalazła sobie mieszkanie z widokiem na morze. Dostała się na studia na wydziale dziennikarstwa oraz zdobyła praktyki w biurze magazynu: "New Look". Jest z tego faktu niezmiernie zadowolona. Ponadto w każdy weekend bywa na wieczoru poetyckim gdzie ma szanse czytać swoje opowiadania. Chce napisać własną książkę jednak o wiele bardziej pewnie czuje się właśnie w krótkich opowiadaniach. Susan jest niewysokim, drobnym krasnalem biegającym w obcasach. W okresie buntu wiele razy eksperymentowała ze swoimi włosami. Miała nawet różowe pasemka z czego, aż do teraz, jest bardzo dumna. Teraz postanowiła ściąć włosy do ramion oraz przefarbować się na brąz. Kolor włosów idealnie komponuje się z kolorem oczu, który jest tak intensywny niczym mleczna czekolada. W dodatku bardzo często podkreśla je czarną kredką. Długi wachlarz rzęs często maluje czarnym tuszem, aby jeszcze bardziej podkreślić głębię swoich tęczówek. Brzoskwiniowa cera wspaniale wygląda z jej krótkimi brązowymi lokami, które swobodnie opadają na ramiona. Mały, zadarty nosek znajduje się nad wąskimi, malinowymi ustami, które uwielbiają wyginać się w łagodny uśmiech. Zawsze maluje je szminką lub owocowym błyszczykiem. Jej policzki często oblewa szkarłatny rumieniec, który bezsilnie próbuje ukryć w puklach włosów. Ponadto kiedy się uśmiecha w jej lewym policzku pojawia się słodki dołeczek. Ma swój własny styl ubierania. Nigdy nie kieruje się nowymi trendami oraz modą. Uważa, że niektóre ubrania nie nadają się na nic innego prócz na szmaty do podłogi.

Charakter Susan jest bardzo trudny do opisania. Nie jest ani postacią pozytywną ani negatywną. Jest raczej neutralna. Ma tyle samo wad co i zalet. Na pewno nie jest złośliwą suką ani zapatrzoną w siebie lalunią. Pomaga innym jednak tylko wtedy kiedy zostanie o to poproszona albo kiedy wie, że ani ona, ani jej interes na tym nie ucierpi. Kiedy weźmie się do pracy, to jest w stanie zrobić naprawdę wiele. Tylko, że bardzo często jej się nie chce nic robić i naprawdę bardzo ciężko jest ją zmusić do jakiejkolwiek pracy. Jeśli już się weźmie do pracy jest ona wykonana profesjonalnie i siedzi przy niej tak długo dopóki jej nie skończy. Ponadto posiada duszę romantyczki oraz marzycielki, co bardzo często się objawia. Nie tylko w słowach ale też i w gestach dziewczyny. Jest przerażająco nieśmiała jeśli chodzi o przedstawicieli płcy przeciwnej. Bardzo często się przed nimi wygłupia, czego potem przez długie godziny żałuje. Susan bardzo łatwo zranić. Wystarczy jedno kłamstwo, a już nigdy nie spojrzy na Ciebie tak jak wcześniej. Jeśli okłamiesz ją raz, a porządnie, to straci do Ciebie zaufanie na całe życie. Ona nie okłamuje, dlatego w zamian chce aby ją też nikt nie okłamywał. Kieruje się własnymi, wymyślonymi zasadami w życiu. Nie zmuszaj jej do przyjaźni ani do zrobienia czegoś na co nie ma ochoty. Nigdy nie wykonuje nakazów ani rozkazów. Słucha tylko próśb. Nienawidzi osób, które uważają się za lepsze, a tak naprawdę niczym się nie wyróżniają. Ponadto jest wredna choć ta jej wredność wynika bardziej ze szczerości. Jeśli uważa, że ktoś przesadza, to to mówi i wtedy nie zwraca uwagi kto przed nią stoi. Jest świetną słuchaczką jednak marną pocieszycielką. Jeśli chcesz się wygadać, to wal do niej, a ona o ile ma dobry humor, to Cię wysłucha. Jednak nie licz na jakieś super trafne rady. Zawsze wybiera drogę na skróty. Po co ma się przemęczać skoro jest krótsza oraz szybsza droga? Dziewczyna z pewnością należy do osób, które najpierw robią, a dopiero potem myśli. Największą z jej wad, jest strasznie niezdecydowanie. Godzinami potrafi się nad czymś zastanawiać, wybrzydzać, a potem i tak weźmie coś, co oglądała na samym początku. W dodatku jest strasznie marudna. Będzie marudziła tak długo, dopóki nie dostanie tego, czego zapragnie. Jest także osobą bardzo niecierpliwą. Wszystko musi być powiedziane czy zrobione już i na teraz, zaraz. Nie lubi domówek, parapetówek i innego rodzaju imprez. Ponadto nie przepada za alkoholem, a zapach tanich papierosów przyprawia ją o odruch wymiotny. Od imprez o wiele bardziej woli towarzystwo książki lub dobrego filmu. Jest tolerancyjna. Dla niej nie ma różnicy, czy ktoś ma jasny, czy ciemny kolor skóry. Rozumie też, że każdy ma inny gust muzyczny, choć nie ukrywa, że osoby, które lubią techno i inne podobne "cosie", nie mają gustu muzycznego.  Nie przepada za osobami, które w bezczelny sposób odnoszą się do starszych oraz takich, które znęcają się na zwierzętami i ludźmi
Susan od zawsze była bardzo dobrą uczennicą. Zawsze miała odrobione prace domowe, a na lekcjach nigdy nie przeszkadzała. Przez to była uważana za kujona jednak ona nigdy się tym specjalnie nie przejmowała. Uwielbia stare, dobre filmy. Tymi nowymi jednak też nie pogardzi. Nałogowo czyta książki, głównie gatunku fantasy, bo właśnie te uważa za najlepsze pod słońcem. Kocha muzykę rockową, a już najbardziej, te starsze zespoły. Uważa, że właśnie stara muzyka jest najlepsza, a nie ówczesne disco oraz techno. Zaraz obok rocka, stoi poezja śpiewana. Susan nie przepada za wierszami, jednak te obrobione muzycznie, wręcz kocha. Po babce odziedziczyła talent kulinarny, jednak nie przepada za staniem przy garach. Fascynuje ją epoka średniowiecza. Nic więc dziwnego, że bardzo często czyta książki, które mają z nią cokolwiek wspólnego. Pisarstwo od zawsze bardzo fascynowało Susan. Nic więc dziwnego, że wybrała się właśnie na dziennikarstwo. W dodatku niedawno zaczęła pracę nad swoją pierwszą książka i ma nadzieję, że to wypali. 

*Słucha wszystkiego co wpadnie jej w ucho. Zazwyczaj jest to rock oraz poezja śpiewana.
*Nie pali, nie ćpa, pije tylko okazjonalne ale tylko wódkę bądź whiskey.

*Bardzo kocha zwierzęta. Ma psa <Kapsla>, trzy fretki: <Reo>, <Lucyfer>, <Michael>, oraz dwa koty, które przygarnęła za schroniska: <Tofik&Mefik>
*Mieszka ze swoją siostrą oraz z jej synem. Ma mieszkanie na poddaszu oraz z widokiem na wodę.
*Często można ją spotkać w bibliotece.
*Panicznie boi się pająków oraz klaunów.
*Uwielbia komedie romantyczne, różne seriale oraz horrory.
*Po mieście rozbija się swoim ukochanym samochodem: <Chevrolet Impala z `67>

Susanna "Susan" Shroglass
23lata
Studentka dziennikarstwa
Praktykantka magazynu "New Look"
Pisarka
[Witam. Chcę od razu powiedzieć, że nie odpowiadam po kolei. Dlatego proszę upominać się po dwóch - trzech dniach, bo zapewne po takim czasie mogłabym po prostu przeoczyć Twój wątek. Nie cierpię perfidnego olewania.Wątek długi, krótki? Obojętnie. Byleby miał tylko jakiś sens. Karta zapewne będzie jeszcze uzupełniana oraz poprawiana. Na zdjęciach Lucy Hale. Cytat w tytule należy do Andrzeja Sapkowskiego. Jeżeli coś nie pasuje, to proszę powiedzieć, a zmienię :). Preferuję dwa układy:
1) Ty dwa zdania. Ja dwa zdania. Ty wypracowanie. ja wypracowanie.
2) Ja wymyślam, Ty zaczynasz. Ty wymyślasz, ja zaczynam.
Kontakt GG: 34885343.] 




146 komentarzy:

  1. [Ok :D Dawaj do puki mam wenę na zaczynanie xD]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Chętnie. Jednakże zważając na brak jakiegokolwiek pomysłu, skłaniałabym się bardziej ku pierwszej opcji. Ty wymyśl powiązanie, ewentualnie okoliczności spotkania, a ja chętnie zacznę. ; ) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Trochę duże to nawiązanie do PLL, imię nauczyciela, flirt i jeszcze to że go uderzył? Może jednak coś mniej zaczerpniętego z serialu? Administracja ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [ No nie ma. To tylko sugestia, że można by chociaż imię tego chłopaka zmienić.]

      Usuń
  4. [ Wolę na odwrót. ;) Samara jest naczelną tego pisma, więc powiązanie samo przez siebie jest. Może twoja coś schrzani? I Sam ją będzie musiała trochę opieprzyć? ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Może przynieść złą kawę i oblać nią artykuł? ;) Nie gniewaj się za tą sugestię;) wydaje mi się, że lepiej by było;) ]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Haha dobra xD]
    Dzisiaj na nogach była wyjątkowo wcześnie, nie mogła w ogóle spać w nocy. Nie dosyć że wróciła do mieszkania dopiero o 24 to o 4 rano już nie spała. No nic, godzinę później była już na basenie. Przez to że szybciej przyszła szybciej skończyła. Wróciła do domu i siedziała jeszcze trochę przed telewizorem, nie było nic innego do roboty o tej godzinie. Pół godziny wcześniej niż powinna była już w kancelarii. Jednak dzisiaj nie miała zamiaru zostać po godzinach, nie mogła i nie miała sił. Dzisiaj jedzie do taty. O godzinie 17:07 wyszła z biura żegnając się z szefem i znajomymi z pracy. Niecierpliwie czekała na windę, nie mogła się już doczekać aż dostanie się do taksówki która za pewne już czeka na nią na dole.
    Jednak zamiast iść od razu do samochodu poszła w stronę kawiarni. Musiała kupić sobie coś co ją orzeźwi, inaczej zaśnie w taksówce. Czekała w kolejce która chyba nie miała końca, w końcu uświadomiła sobie że po drugiej stronie ulicy też jest mała kawiarenka więc poszla tam. Jednak gdy przechodziła przez główne wejście wpadła na nią jakaś młoda dziewczyna i oblała ją kawą. No przynajmniej orzeźwiła ją jak nic innego
    -Co do kurwy?! -podniosła głos zanim zdążyła się zorientować że gorący napój parzy ją. W końcu chwyciła swoją mokrą bluzkę i zaczęła nią lekko machać by ochłodzić oparzone ciało.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Haha dobra xD]
    Dzisiaj na nogach była wyjątkowo wcześnie, nie mogła w ogóle spać w nocy. Nie dosyć że wróciła do mieszkania dopiero o 24 to o 4 rano już nie spała. No nic, godzinę później była już na basenie. Przez to że szybciej przyszła szybciej skończyła. Wróciła do domu i siedziała jeszcze trochę przed telewizorem, nie było nic innego do roboty o tej godzinie. Pół godziny wcześniej niż powinna była już w kancelarii. Jednak dzisiaj nie miała zamiaru zostać po godzinach, nie mogła i nie miała sił. Dzisiaj jedzie do taty. O godzinie 17:07 wyszła z biura żegnając się z szefem i znajomymi z pracy. Niecierpliwie czekała na windę, nie mogła się już doczekać aż dostanie się do taksówki która za pewne już czeka na nią na dole.
    Jednak zamiast iść od razu do samochodu poszła w stronę kawiarni. Musiała kupić sobie coś co ją orzeźwi, inaczej zaśnie w taksówce. Czekała w kolejce która chyba nie miała końca, w końcu uświadomiła sobie że po drugiej stronie ulicy też jest mała kawiarenka więc poszla tam. Jednak gdy przechodziła przez główne wejście wpadła na nią jakaś młoda dziewczyna i oblała ją kawą. No przynajmniej orzeźwiła ją jak nic innego
    -Co do kurwy?! -podniosła głos zanim zdążyła się zorientować że gorący napój parzy ją. W końcu chwyciła swoją mokrą bluzkę i zaczęła nią lekko machać by ochłodzić oparzone ciało.

    OdpowiedzUsuń
  8. [Zaktualizowałam właśnie post! O tym jednym właśnie myślałam baardzo długo. ; D Moja Librese posiada własną galerię sztuki. Sama też maluje obrazy, portrety dla przyjemności, ale też na zamówienia.]

    OdpowiedzUsuń
  9. Samara nie miała sekretarki, miała dwie asystentki, które właśnie takie rzeczy robiły. I niestety dziewczyna dostała się na praktyki pod je skrzydła, bo wiadome było, że przecież nikt nie da napisać dziewczynie, praktykantce swojego własnego artykułu. Tego chyba nie trzeba było tłumaczyć? Zwłaszcza, że praktyki trwały miesiąc. Co innego gdyby była stażystką, wtedy może w końcu dostałaby coś do poprawienia, albo przepisania na oficjalnego bloga. Jednak ona miała zniknąć, więc wszyscy bali jej się ufać.
    Samara od dziesięciu minut czekała na swoją kawę. Miała okres, a każda kobieta zachowuje się wtedy jak mutant. Zwłaszcza, że miała wiele na głowie. A prowadzenie pisma nie było łatwe.
    Gdy zauważyła jak dziewczyna leci, a za nią kubek i artykuł po prostu jęknęła.
    - Czy nikt nie uczył cię wiązać butów? - zapytała trochę zła i podeszła do niej. Nie była aż taką wredną suką i pomogła jej wstać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Samara nie orientowała się w tych wszystkich stażystkach, ale wiedział że jeżeli dziewczyna się nie poprawi to Samara nie będzie się wahać żeby ją wylać. Tak to działało niestety.
    Pytanie tylko czy widziała jakąś sekretarkę poza tą główną jedną, która odbierała telefony? A jej asystentki ją wykorzystywały.
    - Nie twoja wina, że potknęłaś się o własną sznurówkę? - zapytała trochę ostrzejszym tonem. Nie cierpiała gdy ktoś zwalał winę na kogoś lub coś, chociaż było inaczej. - Skoro żyjesz, a istotnie oddychasz zadzwoń po ekipę sprzątająca i zdobądź nową wersję tego co zepsułaś. Za 15 minut artykuł ma być na moim biurku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Spojrzała na nią spokojnie. Ona była opanowana.
    - Skoro coś zniszczyłaś to chyba nie sądzisz, ze ja powinnam się dowiadywać co to było? - zapytała spokojnie patrząc tej młodej dziewczynie w oczy. Jeszcze się nie nauczyła, że niektórym osobom nie mówi się niektórych rzeczy. - Powiedziałam 15 minut, chyba nie muszę ci uświadamiać co się z tobą stanie jeżeli przekroczysz ten czas? - zapytała. Ona jej nie potrzebowała tutaj.

    OdpowiedzUsuń
  12. Samara przecież nie podniosła ich nawet z ziemi. One nadal tam leżały. Pomogła wstać dziewczynie, ale nic nie brała.
    - A może zmienisz ton damo? - zapytała patrząc na nią uważnie. - Jeżeli ci się nie podoba w naszej redakcji przecież nikt cię tutaj nie trzyma. - powiedziała spokojnie. Podeszła do biurka i wróciła do poprzedniego zajęcia. Z tym co było na ziemi mogła robić co chce. Chociaż było doszczętnie zalane, więc pewnie niewiele z tego odczyta.

    OdpowiedzUsuń
  13. [ ojej, nie mam już pomysłów ;< hm.. mogliby mieć stłuczkę i spotykaliby się w ramach formalności związanych z odszkodowaniem... to mój jedyny pomysł na chwilę obecną.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [ oczywiście, możesz. Nie wiem, może ona po prostu nie zdążyłaby wyhamować? Nie musi to być jakaś mocna stłuczka, od parę rys i wgniecenie tapicerki.]

    OdpowiedzUsuń
  15. Samara nie zwracała już na nią uwagi. To był stanowczo długi, zły dzień i miła już dość. A niekompetentna pracownica niczego dziś nie ułatwiała.
    Dopiero po jej wyjściu obróciła się krzesłem do drzwi i odetchnęła głośno. Może i była potworem, ale czasami chyba nie umiała już inaczej. To ją zaczynało martwić. Ktoś powiedział, że nie można sprawić, żeby ludzie cię kochali, ale żeby się bali to już tak. Cóż może miał rację?

    OdpowiedzUsuń
  16. [Chyba wykorzystamy windę.]

    Librese unikała wind. Po prostu ich nie lubiła. Nie miała nawet zaufania do tych nowoczesnych, które funkcjonowały w wieżowcu. Niestety pokonanie trzydziestu pięter byłoby czasochłonne i niezwykle męczące. Zwłaszcza w w tak wysokich obcasach.
    Cierpliwie więc poczekała na windę i wsiadła w niej. Była pusta. Z reguły wolała aby ktoś był obok, ktokolwiek tak na wszelki wypadek. Kilka pięter wyżej do windy wsiadła również jakaś kobieta. Libby kojarzyła ją jednak tylko z widzenia.
    Winda ruszyła ponownie. Po chwili jednak zatrzęsła się i zatrzymała. Światło zamrugało kilka razy jednak nie zgasło całkiem.
    -Cho.lera - mruknęła, odruchowo chwytając się metalowej poręczy.

    OdpowiedzUsuń
  17. gdy usłyszała pukanie po prostu powiedziała ciche proszę. Nie odwróciła się nadal miała zamknięte oczy. Miała wejść i zostawi to co miała.

    OdpowiedzUsuń
  18. Spojrzała na kobietę obok. Była zdecydowanie bardziej przerażona niż Libby. W sumie to Librese przerażona nie była, nie lubiła po prostu takich sytuacji, marnowały jej cenny czas.
    -Obawiam się, że nie - wcisnęła guzik, który miał za zadanie poinformować obsługę windy, że coś jest nie tak. Niestety nie działał. Nacisnęła kilka przycisków, które wskazywały kolejne piętra. Cały panel nie działał.
    -Cudownie - westchnęła cicho, sięgając dłonią do torebki, aby znaleźć swój telefon. Czy wszystko musiało być przeciwko niej dzisiaj? Nie było zasięgu. Ani jednej głupiej kreski.
    Oparła się o tył windy i bezceremonialnie zsunęła po niej w dół do pozycji siedzącej. Akceptacja. Skoro prawdopodobnie mają tu jakiś czas spędzić, po co niepotrzebnie się męczyć?
    -Masz klaustrofobię? - spytała, marszcząc brwi i przypatrując się uważnie kobiecie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jasper Hudson8 lipca 2012 20:46

    [Eeem no mogą się znać np często jedzą razem lunche czy pomaga czasami dziewczynie coś załatwić albo mogą się nie lubić i robić sobie nazłość :)]

    OdpowiedzUsuń
  20. -Nie Lucas, nie możesz zostawić tej skórki na środku pokoju, ponieważ ktoś się pośliźnie, wywróci i zrobi sobie coś złego, a uwierz mi, ja nie jestem dobra w udzielaniu pierwszej pomocy- odparła spokojnie, spoglądając w ekran laptopa, w którym to przerabiała zdjęcia, które ostatnio robiła.
    Czasami zastanawiała się, po kim ten jej syn odziedziczył... poczucie humoru. Bo jakoś nie mogła sobie przypomnieć, aby ona zastawiała na kogoś pułapki ze skórki po bananach.
    -Ale maaaamoooo- dziesięciolatek jękną błagając tym samym o pozwolenie, aby zrealizować swój iście szatański plan.
    -Powiedziałam nie. Koniec i kropka, nie będzie zastawiania jakiś bananowych pułapek- powiedziała, spoglądając na syna. -A teraz weź skórkę i wyrzuć do kosza. Powtarzam, do kosza. Znajduje się on pod zlewem, dokładnie wiesz gdzie-powiedziała, wracając do przerwanego zajęcia, które pochłonęło ją do tego stopnia, że wzrok oderwała od ekranu dopiero wtedy, kiedy usłyszała głośny huk w przedpokoju. Spojrzała na zegarek, znajdujący się w roku ekranu laptopa. Osiemnasta, czyli godzina, o której Susan najczęściej zjawiała się w domu.
    -Sus ? To Ty ?- zapytała, wychodząc z pokoju, po czym pojawiła się w korytarzu, gdzie zauważyła młodszą siostrę, leżącą na podłodze.
    -Lucasie Andrew'ie Shroglass, do mnie!- krzyknęła, po czym wyciągnęła rękę w stronę siostry, żeby pomóc jej wstać.
    -Nic Ci nie jest?- zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  21. [Chętnie zacznę, tylko poprosiłabym o jakiś pomysł ;)]

    OdpowiedzUsuń
  22. [ kochana odpiszę Ci później, bo chwilowo nie ma w ogóle pomysłu jak zacząć swą odpowiedź. -.-]

    OdpowiedzUsuń
  23. Jasper Hudson9 lipca 2012 14:40

    [O to tu jest plaża? xD Hehe spoko może być czemu nie :) Zaczniesz czy mam się wysilić? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  24. [eeeeeeeeeeeeej podaj mi mój nr gg xD ]

    OdpowiedzUsuń
  25. Jasper Hudson9 lipca 2012 15:24

    Jak wiadomo, nie ważne co by się działo czy by rabowali bank czy spalili cały wieżowiec to Jaser sobotę i niedziele miał wolną. Oczywiście w sobotę robił co chciał, niedziele miał zarezerwowana na rodzinne obiady i wysłuchiwanie jęczenia matki że w końcu by mógł sobie kogoś znaleźć. No ale nic ona pogada on wysłucha a drugim uchem wypuści i tak to się kończy. Był piątek wieczorem no może raczej po południu, godzina była około 17. Siedział na dole na pierwszym piętrze i dawał kartę wejściową jakiemuś facetowi który był umówiony w kancelarii prawniczej. Zobaczył że Susan wychodzi chyba szła do domu, no ale mogła też iść po kawę dla swojej szefowej.
    -Sus -zawołał ją i pokiwał ręką żeby do niego podeszła.

    OdpowiedzUsuń
  26. Oparła się ramieniem o ścianę, cierpliwie czekając, aż Lucas łaskawie się zjawi. Wreszcie, kiedy dziesięciolatek stanął obok niej, spojrzała na niego, wzdychając cicho.
    -Wywróciła się ?- zapytał, patrząc na Susan.
    -Aha- Nadia pokiwała delikatnie głową.
    -Jest zła ?
    -jest wściekła. A Ty w ramach rekompensaty, oraz nauczenia się, że na skórce po bananie jednak idzie się wywrócić, przez dwa miesiące wynosisz śmieci. Bez marudzenia, i kręcenia nosem- powiedziała, po czym spojrzała na siostrę.
    -Ciężki dzień, co ?- zapytała, wchodząc do kuchni.

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie odwróciła się nawet. Słyszała przecież kroki.
    - Połóż na biurku. - powiedziała, a gdy usłyszała, że dziewczyna zbiera się do wyjścia obróciła się do niej. - Susan przepraszam, dziś warczę, a nie powinnam cię zniechęcać pewnie do jednej z pierwszej praktyk. Jeżeli masz jakieś artykuły podrzuć jej jutro. Przejrzę je jak oddamy numer do druku.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Czy Susan jeździ na koncerty rockowe lub zloty fanów horrorów? Jeśli tak, mogłyby się spotykać na podobnych wydarzeniach. c:]

    OdpowiedzUsuń
  29. [ Dobra ;D Podaj jakieś okoliczności/ powiązania, a ja spróbuje coś naskrobać ]

    OdpowiedzUsuń
  30. Samara wbrew pozorom była jednak kobieta o dobrym sercu, więc chętnie pomogłaby młodej dziewczynie. Najpierw trzeba jednak zobaczyć, czy dziewczyna ma talent. Dawała jej jednak szansę i miała nadzieję, ze się nie zawiedzie.
    - Masz dowolność, ale pamiętaj do jakiego pisma piszesz. - zauważyła. Wiadomo, że polityka przecież odpadała.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Witaj :) Jeśli podasz okoliczności spotkanie i jakieś powiązania czy coś, to zacznę. Chyba, że sama miałabyś pomysł na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  32. -Serio jest wściekła- Lucas wsunął się do kuchni tuż za Nadią, wyciągając kubki na herbatę. Nadia kiwnęła jedynie głową, szybko chowając paczkę papierosów do kieszeni. Spojrzała na Lucasa, a ten jedynie kiwną głową, tym samym obiecując, że zielonowłosa paliła. Co prawda na balkonie, ale Susan i tak tego nie popierała.
    Po chwili Nadia weszła do salonu, stawiając na stoliku kubki z herbatą. Lucas natomiast usiadł przed nią na podłodze, uśmiechając się.
    -Wyprowadzę Kapsla-powiedział

    OdpowiedzUsuń
  33. [Ok, to zaczynam. :)]
    Nate opuścił właśnie salę, gdzie prowadził zajęcia spinningu. Przetarł twarz ręcznikiem, po czym skierował się w stronę łazienek dla personelu. Zimny prysznic był w tej chwili najlepszą rzeczą. Odświeżony i pełen nowej energii powrócił za kontuar, by przejrzeć dzisiejszy plan zajęć klubu. Na sofach imitujących "poczekalnię" siedziało już kilka osób czekających na zajęcia pilatesu. Po chwili usłyszał wesołe "Cześć", więc poniósł wzrok, uśmiechając się przyjaźnie.
    - Och, cześć. Co słychać?
    To była Susan. Poznali się jakiś czas temu i czasem wpadali na siebie w drodze z lub do pracy.

    OdpowiedzUsuń
  34. Łóżko, przyjemnie miękkie, ciepłe i wielkie łóżko. O tym marzył kierując swym niebywale drogim autem, a miał jeszcze odebrać coś od kogoś, skądś dla matki mieszkającej w zupełnie innym mieście, a wciąż wysługującej się swym synkiem. Westchnął ciężko stojąc na światłach i przecierając zmęczone oczy. W ułamku sekundy po tym jak zapaliło się zielone światło ruszył, jak zwykle z piskiem opon. Nagle zauważył samochód pędzący na niego z przeciwległej strony. Zatrąbił, raz drugi lecz nim ów kierowca zdążył się zorientować doszło do zderzenia. Jak zwykle nie mając zapiętych pasów, uderzył głową w szybę i ostanie co zapamiętał to krew spływająca po szybie. Nie wiedział ile był nieprzytomny jednak sądząc po odgłosach trwało to zaledwie minutę czy dwie. Jęknął cicho czując ogromny ból w głowie.
    - Kurwa..- jęknął przeciągle po czym szarpnął za drzwi. Co z tego, że kręciło mu się niemiłosiernie w głowie, musiał wyjść na zewnątrz i najlepiej od razu zbesztać niedoświadczonego idiotę siedzącego za kółkiem.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Cześć. Podaj okoliczności, a ja z chęcią zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Nie, nie. Ty wymyślaj powiązanie, miejsce i okoliczności spotkania, czy co tam chcesz, a ja zacznę ^^]

    Joshua Holt

    OdpowiedzUsuń
  37. [Lucy Hale! Ona jest świetna.
    A, wolę zaczynać niż pomysły dawać ;]

    OdpowiedzUsuń
  38. -Czyli masz klaustrofobię - podsumowała mało błyskotliwie, wzdychając cicho. Tego jej tylko brakowało.
    -Nie myśl o tym. Porozmawiajmy lepiej o czymś skoro przyjdzie nam tu trochę czasu razem spędzić - starała się zająć kobietę rozmową. To wcale nie dlatego, że nagle w Librese obudziła się dobra samarytanka. Po prostu nie chciała aby ta nagle zaczęła panikować i łamać paznokcie na ścianach windy.
    -Mam na imię Librese - przedstawiła się, bo od tego chyba wypadało zacząć.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Okey, podaj okoliczności, a ja zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  40. [ Haha, Aria z PLL, witam Cię serdecznie :D Przy okazji widzę, że pojawił się Pan Fitz. :D Ogólnie jestem za tym aby oszczędzić sobie zapoznawanie i zacząć już od jakiegoś powiązania, może nawet dobrej przyjaźni. Hm? ]

    OdpowiedzUsuń
  41. [Mnie pasuje ;)]

    Ucieczka z Londynu była jej potrzebna. Nie miała dobrych wspomnień z tym miastem. Nie miała też nikogo, do kogo by mogła wrócić. Przyjaciół straciła, kiedy zaczęła ćpać. Kiedy wyszła na prostą, było już za późno na odbudowanie starych kontaktów, więc wolała zacząć zupełnie nowe życie, gdzie indziej. Wybrała Vancouver, gdzie zdobyła pracę i wyrobiła opinię o sobie. Powoli zapominała o swoich problemach rodzinnych czy osobistych, aczkolwiek wiadomo że nie da się ot tak zapomnieć o sprawach, które zniszczyły jej połowę życia. Jednak teraz nabrała dystansu wobec świata, nie załamuje się tak jak wtedy. Stara się cieszyć każdym dniem i jej to nawet wychodzi.
    Praca wymagała od niej wyjazdów, więc często nie było jej w Vancouver. Ostatnio wróciła z greckiej wyspy, gdzie spędziła miesiąc. Na początku było dość przyjemnie, ale później zaczynała odczuwać tęsknotę za swoim domem. Po powrocie dostała tydzień wolnego i chciała ten czas jak najlepiej wykorzystać.
    Pewnego dnia, o dość wczesnej porze wybrała się do pobliskiej kawiarni, gdzie chciała wypić swoją ukochaną kawę, zjeść coś i poczytać w spokoju gazetę. Zajęła stolik pod oknem i rozkoszowała się chwilą. W pewnej chwili jednak zauważyła jak do środka, wchodzi znana dla niej osoba. Zmrużyła delikatnie brwi, starając sobie przypomnieć kim jest owa brunetka. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to Susan, z którą ostatni raz kontakt miała w liceum.

    OdpowiedzUsuń
  42. Widząc podchodzącą dziewczynę, Michelle powoli wstała od stolika i uśmiechnęła się delikatnie.
    - Susan, jak miło cię widzieć! - odparła i przytuliła się do swojej koleżanki, z którą w liceum miała bardzo dobry kontakt. Susan była świetną dziewczyną i często razem spędzały czas po szkole, ale to nie trwało długo. Później pojawiły się problemy Chelle i nie było czasu na przyjaźnie.
    - Co tutaj robisz ? - zapytała wskazując od razu na miejsce przy jej stoliku. Sama usiadła z powrotem na swoje miejsce i uważnie przyglądała się brunetce.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Hmmm... ja mogę zacząć jeśli chcesz, tylko podaj mi miejsce bądź okoliczności :)]

    OdpowiedzUsuń
  44. -Owszem - przytaknęła, wzdychając głęboko. Na początku małżeństwa z Mattem to podobało jej się to, że jest rozpoznawana, ale z czasem patrzenie na nią przez pryzmat męża stało się uciążliwe.
    -A prócz tego właścicielka galerii sztuki i malarka z średnim doświadczeniem - dodała, aby bądź co bądź podkreślić swoją niezależność od męża. Dziwne to niestety było, walczyć z własnym mężem o odrębność, ale niestety prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń
  45. [Boram zazwyczaj nie projektuje niczego poza okryciami wierzchnimi (tak dziwnie to brzmi, ale niech już będzie), ale może w sumie zrobić wyjątek i zaprojektować dla Susan sukienkę. Możemy uznać, że się już trochę ze sobą znają? I że przy każdym spotkaniu Leander chce, aby dziewczyna napisała o nim książkę?]

    OdpowiedzUsuń
  46. {jak najbardziej tak ! ;D idealna współpraca}

    OdpowiedzUsuń
  47. [oczywiście, już piszę :3]

    OdpowiedzUsuń
  48. - Ja od kilku lat jestem fotomodelką i pracuję dla jednej agencji. - odparła upijając łyk kawy. Oblizała swoje wargi i uśmiechnęła się delikatnie.
    - Wyjechałam z Londynu, bo nie mogłam dłużej wytrzymać w tym mieście. Nic mnie nie trzymało, a tutaj przynajmniej mogłam wszystko zacząć od nowa i tak też zrobiłam. - wzruszyła lekko ramionami.
    - Gdzie masz te praktyki? W jakiejś gazecie? - spytała mrużąc lekko swoje brwi.

    OdpowiedzUsuń
  49. Dzisiejszy dzień był jak każdy inny. Klientów przychodziło dużo, tak jak zawsze. I tak jak zawsze nie znaczyło to, że w salonie był tłum. Dzięki wspaniałym pracownikom, atmosferze i oczywiście szefowej - wszystko było idealnie i tak jak trzeba. Nikt nie musiał siedzieć w nieskończoność w poczekalni, ale też nikt jak dziki nie biegał na zawołanie masażystek.
    Kate właśnie uporała się ze swoją klientką, podziękowała jej, porozmawiały, uśmiechnęły się do siebie i pożegnały. Barbadoska sprzątnęła stanowisko, przygotowując je dla następnej pani. Postawiła nowe balsami, wstawiła nowe kwiatki, wymieniła matę i uchyliła okno. Pod białym fartuchem gościła czarna, zwiewna sukienka, której materiał z tyłu był o wiele dłuższy niż ten z przodu. Wychodząc z gabinetu dostrzegła znajomą, siedzącą w fotelu w poczekalni. Kate tak jak burza przeszła przez pomieszczenie, mówiąc do niej:
    -Proszę, przejdźmy do biura -uśmiechnęła się do niej, naciskając klamkę.

    OdpowiedzUsuń
  50. {ok, mogą się spotkać np. hmm w centrum? Lucy może kupować jakieś materiały na projekt, a Sus może wracać z wywiadu czy coś?}

    OdpowiedzUsuń
  51. {mnie to w sumie bez różnicy ;) Chodź nie ukrywam, że byłoby mi łatwiej gdybyś ty zaczęła bo muszę trochę ogarnąć i pomóc jednej osobie, która chce dołączyć ;) }

    OdpowiedzUsuń
  52. - Tak, słyszałam. Redakcja mieści się kilka pięter nad moją agencją i często tam bywam, aby pogadać o tym jak żyje fotomodelka. - przewróciła oczami i upiła kolejny łyk już chłodnego napoju.
    - Zawsze miałaś talent pisarski. Pamiętam jak na klasówkach często od ciebie ściągałam i potem dostawałam ochrzan od naszej nauczycielki. Ale ty zawsze stawałaś po mojej stronie. - uśmiechnęła się wspominając dawne czasy.
    - Mówiłam, że skończysz w jakiejś gazecie, a ty nigdy nie chciałaś mnie słuchać. I teraz co? Niedługo staniesz się panią redaktor naczelną Vogue. - wyszczerzyła się wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  53. To było pewne, początek tygodnia należał do najgorszych dni. Organizm nadal odpoczywał po tych dwóch dniach, a umysł musiał być trzeźwy do pracy. To było strasznie trudne, zważając na fakt iż Lucy miała jedynie niedziele jako tako wolną. Już się nauczyła takie życia, jej organizm nie był tak wymagający jak kiedyś, ale jedno się nie zmieniło, nadal ciężko było wstawać w poniedziałkowy poranek.
    Cieszyła się, że w pracy nie było aż tak źle jak przypuszczała. Dzień był nawet spokojny, jeśli można tak nazwać zalatany poranek i poddenerwowane po południe. Dlatego też dziewczyna ucieszyła się gdy w końcu udało jej się wyrwać z pracy i odetchnąć.
    Postanowiła zwiedzić miasto, gdyż nie miała ku temu sposobności wcześniej.
    Przemierzając ulice Vancouver usłyszała jak ktoś woła jej imię. Obróciła się i uśmiechnęła się szeroko widząc znajomą twarz.
    -Hej, Sus. Miło Cie widzieć.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Okey, nic nie mówiłam. - zamknęła szybko usta, uśmiechając się wesoło. Wsunęła do ust kawałek sernika i popiła go kawą.
    - Słuchaj Sus, masz może wolny wieczór? - zapytała przyglądając się dziwnie.
    - Od dawien dawna nie bawiłam się na żadnej imprezie takiej dla nas, a słyszałam że niedaleko stąd otworzono nowy klub. Może pójdziemy? Jak się nam znudzi, to najwyżej pójdziemy do mnie i coś ciekawego znajdziemy dla siebie. - uśmiechnęła się.

    OdpowiedzUsuń
  55. Westchnęła na jej słowa, spoglądając przed siebie. Musiała, no po prostu musiała zawsze ją przejrzeć.
    -Na balkonie, więc zatruwałam powietrze miasta, nie te w mieszkaniu, więc nie musisz się złościć- powiedziała upijając łyk herbaty. Po chwili usłyszała trzaśnięcie drzwi, co świadczyło że Lucas poszedł na spacer z Kapslem.
    Nadia usiadła wygodniej na kanapie, wzdychając cicho.

    OdpowiedzUsuń
  56. Jasper Hudson11 lipca 2012 15:20

    Gdy pocałowała go w policzek na przywitanie usmiechnął się do niej przyjaźnie i przekładając jakieś papiery powiedział
    -I co, wybierasz się jutro ze mną na plażę? -zapytał i spojrzał na brunetkę. Nie za często oboje mieli czas by się gdzieś wybrać , jednak lubili swoje towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
  57. - Jak skończysz w najbliższych dniach to po prostu je przynieś.
    Uśmiechnęła się do niej lekko. Sama poczuła, że jest głodna.
    - Idziesz może na pierwsze piętro na lunch? - zapytała zerkając na nią.

    OdpowiedzUsuń
  58. Kate podeszła do swojego biurka, odsuwając jedną z szuflad.
    -Jak samopoczucie? -spojrzała na dziewczynę, uśmiechając się- kawy? -zaproponowała.
    Musiała sprawdzić kilka dokumentów, apropo dostaw do salonu.
    Wolała, żeby tę chwilkę kobieta poczekała tutaj niż tam w śród innych ludzi i co chwila dzwoniącego telefonu.
    -Muszę tylko sprawdzić jedną rzecz i za sekundę będziemy mogły przejść do gabinetu

    OdpowiedzUsuń
  59. [Wolałabym na odwrót. Tylko kurde nawet okoliczności trudno mi wymyślić ;/ ja w ogóle nie myślę ostatnio zacznijmy od tego...]

    OdpowiedzUsuń
  60. [Jeżeli masz jakiś pomysł to wal śmiało. Ja spróbuję coś wyskrobać.]

    OdpowiedzUsuń
  61. Dotknął swej głowy, z której wciąż sączyła się krew. Jęknął. Cholera, tego mu brakowało. A co z samochodem?! Jego ukochanym autem, cholernie drogim autem...Dopiero po chwili zorientował się, że na jego policzku dłoń trzyma kobieta. Jej słowa zaś dotarły do niego znacznie później. Zmarszczył brwi.
    - A jak pani sądzi? Chętnie pójdę teraz poskakać na trampolinie i potańczyć na dyskotece. A może przy okazji zaliczę solarium? - warknął dość nieprzyjemnie w jej stronę. To ona wszystko spowodowała? - Co za idiota dał pani prawo jazdy?! - zapytał po chwili nie kryjąc zdenerwowania przez co jeszcze bardziej zakręciło mu się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  62. [Cześć. Świetny pomysł. To podrzucaj okoliczności, a ja zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  63. [ Mogłabym jednak prosić Cię o zaczęcie? Tak wciągnęłam się w jedną rozmowę, że nie umiem się skupić na zaczęciu innej. ; ( ]

    OdpowiedzUsuń
  64. Odwzajemnił wesoły uśmiech brunetki.Spojrzał na kupon, którym Susan zamachała mu przed oczami. Była dopiero drugą osobą, która z takowym przyszła do jego klubu.
    - O, to świetnie się składa, bo mam teraz godzinę przerwy - powiedział, wychodząc zza kontuaru.
    - Zapraszam do mojego królestwa - zażartował, uśmiechając się łobuzersko, jak miał w zwyczaju.
    Wskazał dłonią przyciemnione pomieszczenie, ze stołem do masażu. Kiedy brunetka weszła do środka, udał się tam za nią. Podał jej biały ręcznik.
    - W takim razie rozbierz się i połóż tutaj - wskazał na stół do masażu - i daj znać, jak będziesz gotowa.
    Zniknął za parawanem, by dać jej chwilę na przygotowanie się. W międzyczasie przygotował olejki eteryczne. Postanowił dać dziewczynie wybór dowolnego rodzaju masażu. W końcu był nagrodą z kuponu.

    OdpowiedzUsuń
  65. -Oczywiście -powiedziała, obracając się i podchodząc do nowoczesnego minibarku. Przygotowała dwa naczynia - jedną filiżankę i jeden trochę większy kubek. To filiżanki nasypała kawy, a do kubka włożyła woreczek z herbatą. Nalała wody do czajnika i wstawiła ją, po sekundzie wracając do biurka. Kiedy Katie wreszcie znalazła to czego szukała, uśmiechnęła się triumfalnie. Wyjęła z szuflady czerwoną teczkę, otworzyła ją i przejrzała kilka dokumentów. Wyjęła jeden z nich, uważnie czytając kolejny którego też zaraz wyjęła.
    -Dobra... -zamknęła teczkę, schowała ją spowrotem do szuflady. Dwie zapisane kartki papieru złożyła i wzięła do ręki -Przejdźmy do gabinetu.
    Boże, biedna dziewczyna tak się nalata... Obie wyszły z pomieszczenia, a w drodze do innej sali Wayne położyła papiery na biurku recepcjonistki Monique. Schyliła się i powiedziała jej coś na ucho, po czym wpuściła biedną Susan do pokoju.
    -Przepraszam, że Cię tak przegoniłam po całym salonie. Rozbierz się, połóż, a ja Ci zaraz przyniosę kawę -uśmiechnęła się do niej, kładąc dłoń na jej ramieniu i... czmychnęła znów. Po chwili wróciła z tacką zastawioną kubkami, ciasteczkami, cukrem i tak dalej...

    OdpowiedzUsuń
  66. [Nie ma sprawy. Możemy tak zrobić.]

    To nie był pierwszy wieczorek, na który Carter McCall został zaproszony. Choć nie był pisarzem ani poetą, jego komiksy zdobyły wśród Kanadyjczyków taką sławę, że bardzo chętnie chciano go widzieć na wszelakich bankietach, spotkaniach z autorami, integracyjnych wieczorkach oraz innych imprezach dla literatów. W sumie można go było nazwać literatem. Choć brzmiało to co najmniej śmiesznie, naprawdę ktoś musiał wymyślać dialogi do chmurek.
    McCall nie lubił wieczornych imprez. Zdecydowanie wolałby siedzieć w tym momencie przed telewizorem albo w basenie. Tutaj obowiązywały określone reguły – stroje wizytowe, sztywne rozmowy o literaturze, zbędne formułki powitalne czy pożegnalne. W dodatku na stole było mnóstwo sztućców o różnym przeznaczeniu – cholera wie jakim – i tyle potraw, że można było dostać oczopląsu. Carter nie był głodny i najchętniej w ogóle nie zbliżałby się do stołu, jednak kultura nakazywała czasem co nieco skubnąć.
    - Panie Ce – usłyszał nagle tuż nad uchem. Znajomy mu poeta, Ludwig Delacrueux, możliwe, że Francuz z pochodzenia, stał nad nim z szerokim uśmiechem, którego nie przysłaniały nawet jego bujne wąsy. - Przedstawiam Ci tę damę jako najznakomitszą współczesną pisarkę – ciągnął, wskazując dłonią młodą kobietę w pięknej sukience. - Wiesz, mój drogi przyjacielu, że zazwyczaj nie bawię się w sponsorowanie młodych pisarzy – Carter nie wiedział, ale mniejsza z tym, niech sobie dziadek pogada. - ponieważ zwyczajnie się to nie opłaca. Aaale... ta kobietka naprawdę mnie zachwyciła. Dostałem mailem rozdział jej książki i jestem wniebowzięty. To będzie jej debiut, a ja, Carterze McCall, jestem zwierzchnikiem tego talentu. Panna Susanna Shroglass. Mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzać, jeśli ją z Tobą zostawię. Nie zna jeszcze towarzystwa, a Ty jesteś przecież starym wyjadaczem. Twoje komiksy są rewelacyjne. „Chłopiec w Bieli”. Skąd ten tytuł?
    - Z życia – odparł Carter, po czym skierował swoje spojrzenie na młodą pisarkę. - Miło panią poznać, Carter McCall.

    OdpowiedzUsuń
  67. Zgromił ją wzrokiem gdy usłyszał jej słowa. Nie odpowiedział by nie rozpętać niepotrzebnej wojny, a w dodatku strasznie bolała go głowa. Nie chciał więc tracić energii na zbędną gadaninę, choć na usta cisnęły mu się mało przyjemne słowa dotyczące tego, że wytoczy jej proces za straty materialne i zdrowotne. W końcu jego dziewczyna była adwokatem.
    - Możesz mnie puścić? Chcę wyjść. - warknął nieprzyjemnie. On również słyszał już nadjeżdżającą karetkę i policje zapewne również. W końcu delikatnie odepchnął brunetkę od siebie i wyszedł na zewnątrz chwiejąc się dość mocno. Miał zamiar ocenić obrażenia jakie odniosło jego ukochane auto, bardziej martwiąc się teraz o maszynę niż o siebie samego. Widząc potężne wgniecenie jęknął donośnie.
    - Moje maleństwo...- wyjęczał i już miał zrobić krok do przodu by dotknąć wgniecionej karoserii gdy okropnie zakręciło mu się w głowie. Dlatego oparł się jedynie o samochód pochylając lekko do przodu.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Ja ogólnie też, wolę bardziej kameralne imprezy, ale chyba nas tam nie zjedzą, hm? - zapytała wzruszając lekko ramionami.
    - Ale skoro nie chcesz, to cię nie będą naciągać na siłę. W takim razie przyjdź do mnie o 19. - odparła i wzięła serwetkę, a z torebki wyjęła długopis. Napisała jej swój adres i podała z uśmiechem.
    - Od dawna miałam zamiar coś ugotować i mam nadzieję, że cię nie otruję. A jak nie, to zamówimy pizze. - wzruszyła ramionami.
    - To jak? Mogę liczyć na twoją obecność w moich czterech ścianach?

    OdpowiedzUsuń
  69. Jasper Hudson12 lipca 2012 21:37

    Skrzywił się lekko na jej odpowiedź nie za bardzo pasowała mu godzina 13 więc też westchnął cicho i spojrzał na nią nieco smutnym wzrokiem
    -No niestety ale to znów ja nie mogę. -powiedział odkładając wszystkie papiery na bok i patrząc się na brunetkę oparł się o blat

    OdpowiedzUsuń
  70. Samara była strasznie ciekawa, co też dziewczyna dla nie przygotuje. Miała tupet, więc mogła być świetna dziennikarką.
    - Też tam idę. Potrzebuje jedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  71. Uśmiechnęła się szeroko do dziewczyny widząc zdziwienie na Jej twarzy. No cóż, sama nie sądziła, że uda jej się dzisiaj tak szybko urwać z pracy. No cóż, miało się czasami to szczęście.
    -Udało mi się znaleźć chwilę wolnego. W końcu, już naprawdę dostawałam trochę na głowę siedząc cały czas w tym biurze.
    Wywróciła delikatnie oczami i westchnęła cicho po czym spojrzała na dziewczynę znowu z uśmiechem na ustach.
    -A co u Ciebie? Też pewnie masz trochę zalatane dni, co?

    OdpowiedzUsuń
  72. Znajdowali się w pięknej willi należącej do jednego z wytwornych literatów. Pan Johnny Urlich był w połowie Niemcem, w połowie Kanadyjczykiem, wielkim podróżnikiem i kucharzem, który łączył te dwie pasje w swoich znakomitych książkach. Podobno znakomitych. Tak naprawdę McCall nie wiedział o nich nic szczególnego, tylko to, że było ich mnóstwo. Jak można się domyślić – ani jednej nie przeczytał. Nie obchodziły go teksty o podróżach i gotowaniu. Zresztą... Według niego niewiele to miało do siebie.
    Carter czuł się – i pewnie nie jedyny – trochę jakby przeniósł się do naprawdę bogatego muzeum. Pan Urlich, z racji częstych wyjazdów i manii skupywania zupełnie niepotrzebnych rzeczy – chociaż znów co może mówić o niepotrzebnych rzeczach człowiek, który sam nie może przejść obojętnie obok komisu samochodowego - uczynił swój dom istną skarbnicą wszystkiego, co najpiękniejsze w danych państwach – skarbnicą kultur, dziwności i ciekawostek. Ponadto, gdyby spojrzeć na to nieco z innej strony, będąc w willi, czuło się, jakby się przeniosło o kilka epok w tył. Wytworne żyrandole, skwierczący kominek, zdobione ściany, rzeźbione meble i pięknie ubrani ludzi, jak chociażby stojąca przed nim młoda pisarka czy kobieta w czerwonej sukni do ziemi, bawiąca się włosami w przeciwległym kącie pokoju. To było dziwne, ale i magiczne zarazem.
    Carter gestem ręki zaprosił Susan trochę dalej. Tutaj zaczął się zbierać tłum ludzi, którzy nagle jak jeden mąż pragnęli dostać się do stołu jak najszybciej, jakby nie jedli od kilku dni. Mężczyzna po drodze zgarnął z tacy czerwone wino, na które wprawdzie nie miał ochoty, ale ładnie wyglądało w ręku. Tak wytworniej, bardziej elegancko. Podał jeden kieliszek towarzyszce.
    - Nie wiem jak Ty, ale ja muszę stwarzać pozory, że kręci mnie ten świat... - powiedział i uniósł szkło do góry, by następnie ponownie opuścić je na wysokość klatki piersiowej. - Komiksy, tak... - dodał po chwili. - Podejrzewam, że wydam jeszcze tylko dwie części. Mam już wszystko narysowane. Jestem w trakcie zastanawiania się, czy warto – opowiedział i wzruszył ramionami. - Potem być może zajmę się pisaniem książek. Chociaż... Obawiam się, że mógłbym Cię wygryźć z biznesu, utalentowana pisarko. - Uniósł brwi, jakby chciał przypomnieć, że to żart i że z żartów powinno się śmiać. Chciał się uśmiechnąć, ale mimo wszystko wyraz jego twarzy nie zmienił się. Jedynie kąciki jego ust zadrgały niebezpiecznie.

    OdpowiedzUsuń
  73. Wywróciła oczami na jej słowa, ponieważ słyszała jej już miliony razy, i po prostu były już one według Nadii... Nudne. Dlatego też nic nie powiedziała, jedynie westchnęła głośno, co było porównywalne z "Nudzisz, Susan".
    Usiadła wygodniej na kanapie, po czym spojrzała na siostrę, kręcąc głową na boki.
    -Nie, nie można by było przestać palić. To trudne ot tak rzucić. Z resztą, nie gadajmy o moich nałogach, bo ciągle o tym gadamy- powiedziała

    OdpowiedzUsuń
  74. To jednak zdziwiło Samarę. Wszyscy mieli przecież przerwę na lunch, więc nie rozumiała kto powiedział jej że nie ma tego przywileju.
    - Kto naopowiadał ci takich głupot. Jako praktykanta twoja przerwa jest krótsza, ale jest, temu nie można zaprzeczać. W takim razie teraz idziesz ze mną, a potem wyjaśnie to z twoim opiekunem.

    OdpowiedzUsuń
  75. Wywiady. Jakieś bezsensowne rzeczy, na które Tony się nie zgadzał, bo niby po co? I tak już uzyskał wysoką pozycję wraz ze swoją kancelarią, więc według niego, wywiady były zbędne. A jednak jego sekretarka go na to namówiła, bo przecież co szkodzi spróbować? Wiele szkodzi, wiele szkodzi, ale żeby przestała jęczeć, Johnson w końcu się zgodził.
    Nudził się, czekając na kobietę, która miała do niego przyjść. Rozwiązywał więc krzyżówkę. Głowił się nad jednym słowem, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Powiedział "proszę", po czym spojrzał na szatynkę, która weszła do jego gabinetu.
    - Dawna jednostka rosyjska? - zapytał, patrząc to na kobietę, to na krzyżówkę.- Wiorsta, prawda? - zmarszczył brwi, wpisując literki do kratek. Okazało się, że trafił.

    OdpowiedzUsuń
  76. Jasper Hudson14 lipca 2012 13:39

    Pokiwał głową i uśmiechnął się
    -Racja, ale mama mi się zwaliła na głowę -westchnął ciężko- Mam z nią jechać gdzieś po coś do miasta czy coś -skrzywił się gdyż nienawidził jeździć po sklepach ze swoją mamą.
    -Więc sama widzisz. -wzruszył ramionami- Przesrane..

    OdpowiedzUsuń
  77. Spojrzał na dziewczynę praktycznie morderczym wzrokiem
    -No chyba widzę że kawa.. -powiedziała po czym się skrzywiła- Nie możesz bardziej uważać, i łaski swojej nie wpadać na innych? -jęknęła patrząc się na dziewczynę.
    Najchętniej to właśnie w tym momencie by ją udusiła to przy wszystkich. Rzadko kiedy można było ją wyprowadzić z równowagi, ale jej się to udało doskonale

    OdpowiedzUsuń
  78. Odsunął krzyżówkę na bok, co by go nie rozpraszała, po czym spojrzał z uśmiechem na kobietę i ruchem ręki pokazał jej fotel na przeciwko siebie.
    - Anthony Johnson, ale mów mi Tony, bo nie lubię, gdy ktoś mówi do mnie per pan - powiedział z uśmiechem, po czym zrobił porządek na biurku.
    Jak zwykle, były tu papiery, dokumenty, teczki, arkusze, które trzeba było wypełnić. Były też rachunki, które miała zapłacić jego sekretarka, ale najwyraźniej coś jej się nie śpieszyło.
    - Tak więc zaczynajmy, czasu nie traćmy.- Dodał.

    OdpowiedzUsuń
  79. Jasper Hudson14 lipca 2012 14:05

    Spojrzał na nią z niezadowoloną miną
    -Masz wielkie szczęście że jestem w robocie -westchnął komentując jej nabijanie się
    -Nie mogę ci powiedzieć bo będziesz się brechtać jeszcze bardziej -mruknął i usiadł sobie na krzesełku

    OdpowiedzUsuń
  80. Było mu to zupełnie obojętne, w jaki sposób dziewczyna będzie zapisywała to, co on powie. Byle to przebrnąć, bo za bardzo mu się gadać nie chce. Gdzieś tam jednak w środku miał wrażenie, że lepiej by było, gdyby wszystko zostało zapisane. No i proszę, jak się wszystko ładnie ułożyło.
    Splótł palce, które podłożył sobie pod brodę i skinął głową.
    - Tak, można jak najbardziej zaczynać - powiedział, patrząc na szatynkę.

    OdpowiedzUsuń
  81. [ Wolę na odwrót. Charles na pewno często jest u Samary w biurze, a skoro ona go tam pracuje to stad mogą się kojarzyć ;). Może być dla niej miły i dziewczyna mogłaby się nim zauroczy :D ]

    OdpowiedzUsuń
  82. -Gówno prawda. Nawet gumy nie pomagają. Ej, poza tym, to ja palę, nie Ty-wywróciła oczami, wstają z kanapy. Powolnym krokiem ruszyła w stronę kuchni, aby zanieść szklankę do zlewozmywaka.
    -I poza tym, dużo razy rzucałam palenie ! Jak widać, nie wyszło mi, co świadczy o tym, że mam palić dalej !- powiedziała głośno.

    OdpowiedzUsuń
  83. -Ej- wychyliła się z kuchni, biorąc się pod boki. Nie lubiła, ba, wręcz nienawidziła, kiedy ktoś do niej tak mówi. -Mówisz dokładnie jak rodzice. Daję mu normalny przykład. przynajmniej w przyszłości nie będzie się krył po kątach, żeby zapalić, a ja się przynajmniej nie będę po nim drzeć. Boże, Susan, to mój syn, to ja go do cholery wychowuję od dziesięciu lat. Jeśli będzie chciał, to będzie palić, jeśli nie to nie- dodała, wzruszając przy tym ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  84. Jasper Hudson14 lipca 2012 16:24

    Rozejrzał się dookoła i wzruszył ramionami po czym wstał z krzesełka
    -Daj mi rękę -powiedział wyciągając w jej stronę swoją rękę -No już dawaj a nie -powiedział z uśmiechem jak w końcu dała mu swoją dłoń złapał ją otworzył ladę i przeciągnął ją do siebie
    -Zostajesz ze mną. -oznajmił jej z uśmiechem
    Zamknął ladę po czym przez głowę przełożył jej smycz na której widziała przepustka do wszystkich pomieszczeń w budynku
    -Nie ma tak łatwo że ja w robocie będę się kisił a ty po mieście sobie latała

    OdpowiedzUsuń
  85. Spojrzała na dziewczynę i kiwnęła głową. No cóż to było zdecydowanie niesprawiedliwe.
    - W takim razie możesz wychodzić te 10 minut szybciej, ale jezeli chcesz to z nią to załatwię. Przerwa w ciągu dnia na coś do jedzenia się przydaje.

    OdpowiedzUsuń
  86. Zastanowił się chwilę. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, a teraz ma to od tak powiedzieć? Myślał, ze to będzie jakieś prostsze.
    - Na pewno była w jakimś sensie fascynacja rozwiązywaniem ludzkich problemów oraz zagwarantowanie dobrej posady i wysokich zarobków. Musiałem też spróbować nie zawieść mojego ojca, który chciał, abym miał dobrą przyszłość - powiedział.

    OdpowiedzUsuń
  87. Charles zawsze myślał w pracy. Podejmował zbyt odpowiedzialne decyzje, żeby móc pozwolić sobie na podpisanie jakiegoś dokumentu od tak bez konsultacji tego z kimś lub rozważeniu wszystkich za i przeciw. W końcu chodziło o miliony dolarów kanadyjskich, a nie o kawę czy ciastko.
    Tego dnia czekał na Sam w biurze, a dokładniej z jedną z jej asystentek, która próbowała od dawna go poderwać, czasami jej próby były aż śmieszne, ale jako dobrze wychowany mężczyzna nigdy nic jej nie mówił. Po prostu udawał, że tego nie zauważa.
    Spojrzał na dziewczynę, która na pewno była tu na stażu lub praktykach skoro wykorzystywali ją do parzenia kawy. Tak to już było na początku. Cofnij, sam nigdy nie przeżyl takiego początku. Ojciec zawsze miał dla niego jakieś zadanie.
    - Jeżeli mogłabyś zrobić mi kawę to byłbym wdzięczny. - powiedział do niej miło, a w jego głosie nie było rozkazu a prośba. Miła odmiana?

    OdpowiedzUsuń
  88. Jasper Hudson14 lipca 2012 16:39

    Spojrzał na nią krzywiąc się i dziwnie oraz śmiesznie wyginając brwi
    -Jakie ty masz małe dziecko w domu? Czyżbym o czym nie był doinformowany? -patrzyła na nią jakby coś zrobiła albo sobie przeskrobała na całej linii
    -No ale ja jutro mogę tylko od 10 do 12 -skrzywił się i westchnął po czym zrezygnowany usiadł na krzesełku
    -Nie dosyć że siostrę mam na głowie to jeszcze matkę -mruknął pod nosem sam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  89. Kiwnęła głową i obiecała że sprawdzi kto nad nią czuwa i porozmawia o tym. Nie można było nikogo głodzić, chociaż w takim piśmie pewnie już nie raz usłyszała, że jest za niska, za gruba, bo nosi rozmiar 36 a nie 34. Tak to już było w pismach o modzie.
    - Załatwię to. - powiedziała i przywołała windę.

    OdpowiedzUsuń
  90. -Bo dokładnie wiesz, jak bardzo nie lubię gdy ktoś mnie poucza i strofuje- mruknęła, wchodząc do pokoju i siadając na kanapie obok niej. Chwyciła tablet w ręce, oglądając uważnie spis programów.
    -Oprócz wiadomości nie leci nic ciekawego. No, chyba że teoria wielkiego podrywu na comedy central- powiedziała po chwili. -Gdzie posiałaś okulary ?- zapytała.

    OdpowiedzUsuń
  91. Pokręcił głową, patrząc na dziewczynę.
    - Można powiedzieć, że wdałem się w rodzinną tradycję posiadania firmy i sporego majątku oraz dochodów z tej firmy płynącej. Oczywiście pasjonuje mnie też rozwiązywanie ciekawych problemów ludzi - dodał z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  92. Charles wyraźnie został wyuczony szacunku do kobiet, nawet do tych które mu podlegały i którym płacił. Kobieta była kobieta, nie ważne skąd ją znał. I należał jej się szacunek.
    Uśmiechnęła się pod nosem widząc jak asystentka Sam szczypie ją po łokciu. To naprawdę robiło się komiczne.
    - Czarną mocną sypaną. Żadnego czegoś z ekspresu. Dziękuję - poprosił i posłał jej uśmiech.
    W tym momencie do pokoju weszła Samara i chłopak wstał i przywitał ją pocałunkiem w policzek a chwilę później objął opiekuńczo ramieniem. Jak to starszy brat.

    OdpowiedzUsuń
  93. Miał do omówienia z siostrą trochę spraw, łącznie z budżetem jej oddziału. To on tym zarządzał, a musiał kontrolować Sam. Była świetnym wizjonerem, ale nie w liczbach. A mu o to chodziło. Pismo musiało zarabiać na siebie.
    Siedział tam już z półgodziny i nie dostał swojej kawy, co skwitował tylko westchnięciem. Cóż może dziewczyna jednak odmówiła, a on tego nie zauważył? Możliwe.
    Wyszedł w końcu gdy przekonał Samarę, że musi się ograniczać i wszelkie wydatki ma konsultować z nim, do czego ona aż tak chętna nie była. Jednak musiał ulec w końcu oczom siostry i zgodził się na jeden z jej szalonych pomysłów.
    Gdy wyszedł dziewczyna siedziała na kanapie z jego kawą.
    - O. - zdziwił się. - Marie dlaczego jej nie wpuściłaś. Miałbym ciepłą kawę. - zauważył patrząc na asystentkę Sam.

    OdpowiedzUsuń
  94. Mina kobiety zdecydowanie zrzedła. No ale każdy woli ciepła kawę a nie zimne coś.
    Wolał kubki. W swoim gabinecie miał taki na którym była kobieta, która gdy wlało się ciepłą wodę gubiła... no ubrania.
    - Pewnie, daj mi go. Mam nadzieję, że nikt nie kazał ci płacić? Bo jeżeli kazał to mów po prostu ile. - rzucił z wesołym uśmiechem i upił łyk kawy. Była już ohydna na swój sposób. - A dzień miał być taki piękny.

    OdpowiedzUsuń
  95. Uśmiechnęła się do dziewczyny.
    - Zejdziesz ze mną do biura? - zapytał z uśmiechem. Chwilowo jego portfel był właśnie tam, więc nie miał jak jej zapłacić, a w końcu wyłożyła pieniądze za jego kawę i jej. Wypadało oddać pieniądze. Gdy kiwnęła głową pożegnał Marie skinieniem głowy i zaczął iść w stronę windy. Oczywiście przepuścił ją w drzwiach.
    Pracował 13 pięter niżej i to właśnie 25 piętro nacisnął w windzie.
    - Miesiąc w New Look. moja siostra dała ci już w kość?

    OdpowiedzUsuń
  96. W sumie pewnie dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że chłopak stoi nad Samarą, więc w sumie nad tymi pracownikami też. On miał nad sobą ojca. I tyle.
    Samara potrafiła dać w kość i dobrze o tym wiedział, tak samo że asystentki na takich stanowiskach są zarozumiałe i wredne. Nawet jego była taka, a to dlatego, że dobrze zarabiała i miała jakąś władzę, albo tak jej się wydawało, ze ma.
    - Kiedyś się to zmieni. One też dosyć szybko odchodzą ze swoich stanowisk. Pół roku u Sam i otwierają się naprawdę spore możliwości. - westchnął. Tak samo było z jego asystentkami. Dobrze wyglądało to w CV.
    Weszli do jego biura, zadbanego, bo codziennie tu ktoś sprzątał i typowo męskiego, w tym sensie że dosyć surowo to wyglądało. Sala w której przyjmował kontrahentów była już trochę inna, tu mu się jednak najlepiej pracowało. Zaczął szukać za portfelem i znalazł. Najczęściej używał teraz już karty, ale znalazł 20.
    - Trzymaj. I dzięki za kawę. - powiedział podając jej banknot.

    OdpowiedzUsuń
  97. Spojrzała na nią, wywracając oczami. Nie zawsze wszystko było winą Lucasa. Sama Susan czasami zapominała gdzie co zostawiła, i miotała się po całym domu, wściekając się. A w końcu znajdowała to, czego szukała.
    -Poszukaj u siebie w pokoju, albo zostawiłaś w pracy. Nie wiedziałam że masz taki mały móżdżek, Krecie- powiedziała, uśmiechając się w jej stronę nieco złośliwie.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Okey, dzięki za informację, na pewno ją zapamiętam. - uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała na zegarek, który miała na swojej ręce i po chwili wstała z krzesła.
    - Muszę się już zbierać, skoro chcę zrobić coś dobrego na kolację. Także o 19 widzę cię u mnie! - zagroziła jej palcem, oczywiście na żarty.
    - Trzymaj się! - pomachała jej na pożegnanie i skierowała się do wyjścia z kawiarni.

    OdpowiedzUsuń
  99. - Ale nie masz czego wydawać. Dwie kawy to prawie tyle kosztuje. - zauważył, bo tamta kobieta przecież nie odda jej pieniędzy za swoją kawę. A więc jako dżentelmen zapłacił za obie. A dziewczynie oddanie pieniędzy najwidoczniej się przyda.
    Było inaczej, bo Charles nie cierpiał przepychu. Jego mieszkanie było podobne, no może Samara przyniosła kilka kwiatków, które już powoli umierały, więc niedługo je zabierze i wymieni na inne.
    - Pewnie tego nie zrobią. - zauważył, bo to była ich ulubione rozrywka.

    OdpowiedzUsuń
  100. - Daj spokój, oddaje ci za kawę i tyle. - zauważył, bo przecież nie robił nic złego. Oddał pieniądze za dwie kawy, a nie miał nic drobniejszego. Nie będzie się z nią kłócił o kilka dolarów przecież. - Jakich łapówek. Jako łapówkę w tym kraju musiałabyś dostać chociażby 100 dolarów. - zaśmiał się szczerze i upił łyk zimnej kawy. - Nie masz, ale masz napis praktykantka, a to zwykle tyle oznacza. Jestem Charles tak w ogóle, gdzie moje maniery.

    OdpowiedzUsuń
  101. - Nie wyżywaj się na mnie, nie ja wymyśliłem taki podziału. Po prostu to jest hierarchia, ktoś zawsze służy komuś, a one wykorzystują swoją władzę tak bardzo jak mogą. - udzielił krótkiego komentarza.
    - Przecież chciałaś żebym oddał ci pieniądze i właśnie to zrobiłem. Mogę zapłacić ci równo kartą, ale chyba nie masz przy sobie terminalu. - zauważył wlepiając w nią ciepłe brązowe oczy. - Nie mam nic drobniejszego.

    OdpowiedzUsuń
  102. Sobota. Dla niej były to najprzyjemniejsze dni z tego względu że późnym wieczorem wychodziła ze swoim pupilem z mieszkania i szli na długi spacer dla relaksu. Słuchanie muzyki i stąpanie uliczkami parku należało do jednych z jej ulubionych czynności. Lubiła to ponieważ mogła zapomnieć o przeszłości. Siedząc samotnie w domu każda myśl jaka przychodziła jej do głowy to moment w którym ujrzała błysk noża. Któregoś dnia musi jednak o tym zapomnieć. Jednak ślad pozostał.
    Przemierzając uliczki parku wpatrywała się w całą naturę która obdarzyła to miejsce. Piękne duże drzewa, mały staw z liliami wodnymi które tak uwielbiała... właśnie lilie.
    Katerina rozejrzała się dookoła czy nikt nie nadchodzi. Zresztą przy wodzie było tak ciemno że ledwo można byłoby kogoś dostrzec. Wraz z psem podbiegła do stawu, zdjęła buty, na szczęście miała krótkie spodenki więc ich zdejmować już nie musiała i weszła do wody podążając w kierunku lilii.
    -Muerte, jak ktoś będzie szedł, szczeknij i uciekaj.
    Pies jakby na potwierdzenie jej słów cicho zaskomlał i usiadł bacznie obserwując otoczenie a Katerina zajęła się zrywaniem wodnych kwiatów.

    OdpowiedzUsuń
  103. -Krety są ślepe. To znaczy nie widzą prawie nic. I tak śmiesznie mrużą oczka, zupełnie jak Ty, gdy nie masz okularów- powiedziała, po czym wyszczerzyła się w uśmiechu.
    -Tylko nie bij!- zaśmiała się po chwil, widząc groźną minę Susan. Uwielbiała się z nią droczyć, i na prawdę robiła to w każdej możliwej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  104. Trochę naprawdę przesadzała. On po prostu nie miał nic innego. Mógł ją zabrać na kawę... w sumie to była myśl.
    - Skoro nie chcesz pieniędzy to idziemy na ciastko. - rzucił z uśmiechem i wstał. Znów przepuścił ją w drzwiach. Miał już kawę to przydało by się coś słodkiego.
    Gdy zapytała o zdrobnienie zmarszczył czoło.
    - Może dziwnie to zabrzmi, ale nikt nie zdrabnia mojego imienia. - powiedział zgodnie z prawdą. - Wszyscy zawsze mówią Charles. Albo Carter, ale to zwykle Sam gdy jest zła.

    OdpowiedzUsuń
  105. Tutaj niestety tak było. W końcu moda lansowała taki wygląd i trzeba było się dostosowywać.
    - Skoro tak mówisz to dobrze, nie będę się tam wpychać. - zrozumiała, że dziewczyna chce tą sprawę załatwić sama, więc nie będzie się wpychać tam gdzie jej nie chcą.

    OdpowiedzUsuń
  106. Niektórzy wymyślali sobie problemy. On na przykład nie zwrócił uwagi na to, że dziewczyna niby ma krzywy zgryz. Całość była ładna, więc po co rozkładać to na części pierwsze? On też uważał że ma brzydki nos.
    Lubił swoją pracę i wiedział, że nic nie będzie na razie ważniejsze od tego. Może i była stresująca i wymagająca wielu poświęceń. Lubił jednak mieć władzę.
    - Czy ja wiem? Może nie czuje tego bo już się przyzwyczaiłem. Nie zdradziłaś swojego imienia.

    OdpowiedzUsuń
  107. Spojrzała zaskoczona na nią. Osobiste pytanie. Ciekawe o cóż też chodziło dziewczynie.
    - Pewnie, że możesz, ale jeżeli będzie zbyt osobiste to nie odpowiem ok? - zabezpieczyła się, bo na niektóre pytania czasami lepiej było nie odpowiadać.

    OdpowiedzUsuń
  108. Z tym akurat musiał się zgodzić. Drga z asystentek zawsze mówiła że ma brzydki nos. A jak nie to patrzyła na niego w taki sposób. No ale nie widziała go bez koszulki, wtedy może w końcu odwaliłaby się od jego nosa.
    - I dlatego nie zdradziłaś mi imienia bo mnie polubiłaś? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie. Może to była jakaś logika, które nie znał i nie kojarzył. Możliwe. - Czyli na ciebie mówię Susie? Czy jakoś tak?

    OdpowiedzUsuń
  109. -Ej, ej, ej ! Bez rzucania we mnie puszkami. Przemoc w rodzinie jest karana- powiedziała, śmiejąc się. Po chwili spojrzała na Susan, szturchając ją lekko w bok.
    -To co, zamawiamy pizze ? Chcę sos meksykański- powiedziała z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  110. To nie było wcale takie osobiste pytanie jak jej się wydawało. Szło znaleźć to w CV Sam, więc nie było złe.
    - Wybrałam specjalizacje - redagowanie magazynów ilustrowanych. - jak widać opłacało się, bo dokładnie to robiła.

    OdpowiedzUsuń
  111. On uważał, że jego nos był brzydki, a w sumie to nawet bardzo. Był za duży w porównaniu do jego twarzy. Ale co poradzić.
    - Przez z zapamiętam. - powiedział z wyraźnym rozbawieniem. - Moi rodzice chyba od początku planowali imiona, dla których nie będą używać zdrobnień. - wyznał szczerze. Oni też używali swoich pełnych imion.
    Dojechali na parter i poszli do kafeterii.
    - To które ciastko ci się podoba? - zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  112. Jasper Hudson15 lipca 2012 19:47

    Odetchnął tak jakby z ulgą po czym uśmiechnął się do niej
    -Ty, ty nie oszukuj -pogroził jej palcem- Lucas w cale nie jest taki mały. -powiedział z zadowoleniem lecz ta jego mina zniknęła jak wspomniała o jego przekleństwie które czeka w domu i westchnął
    -No co ty, chcesz żeby mnie powiesiły? -spojrzał na nią mrurząc oczy

    OdpowiedzUsuń
  113. - Nudzą mnie sprawy, które powtarzają się w kółko, czyli na przykład rozwody, które wyglądają tak samo, więc takie sprawy przekazuję swoim pracownikom - powiedział szczerze, bo Tony przecież był obrazem szczerości i bezpośredniości.- Ja natomiast lubię zajmować się sprawami, w których trzeba trochę pogłówkować, na przykład oskarżenia dotyczące morderstw, ataków, prześladowania i tym podobne.

    OdpowiedzUsuń
  114. Słysząc swoje imię, od razu odwróciła się do tyłu i ujrzała Susan.
    - Jak to nie dałam? - spojrzała na nią zdziwiona i zaczęła przeszukiwać swoją torebkę. - Ale ze mnie idiotka. - pokręciła głową i wyjęła serwetkę z torebki, na której jest napisany adres.
    - Wybacz za moje roztargnienie. - uśmiechnęła się wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  115. - To chyba ja powinnam czuć się wtedy staro, a nie ja? - zapytał z nutką rozbawienia w głosie. - A zresztą możesz mówić jak chcesz do mnie. Hmm ja chce muffinkę jagodową. - powiedziała z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  116. [Odpisałam Ci! To Ty o mnie zapomniałaś! Chyba...]

    OdpowiedzUsuń
  117. Westchnął pod nosem.
    - Niestety chyba muszę cię zmartwić. W porównaniu do ciebie jestem starym dziadem. Mam 28 lat. - zaśmiała się. Nie czuł się ani trochę staro.

    OdpowiedzUsuń
  118. Zastanawiała się chwilę.
    - Dla mnie było, bo wiedziałam, że chce pracować w piśmie o modzie, ale jeżeli nie masz pojęcia co dalej to lepiej, żebyś została na ogólnym.

    OdpowiedzUsuń
  119. Zamówił dla nich po babeczce i tym co dziewczyna chciała i uśmiechnął się zadowolony. Wyglądała szczerze powiedziawszy na najwyżej 18 latkę. Cóż wiele się zmieniało jak widać
    - To wcale taka młoda nie jestes.

    OdpowiedzUsuń
  120. [ >:c no przecie Ci odpisywałam pamiętam. Może cholerstwo zeżarło komenta. Faktycznie, nie ma mojej odpowiedzi. Wrrr. Już pisze. A z Deanem, jasne super! :3]
    Kate uśmiechnęła się, siadając obok dziewczyny a tackę ze smakołykami stawiając między nimi.
    -Jak tam w pracy? -spojrzała na dziewczynę, upijając łyk owocowej herbaty.

    OdpowiedzUsuń
  121. Zaśmiał się szczerze i spojrzał na nią z rozbawieniem. Głupie pytanie.
    - Oczywiście, ze bywa niebezpiecznie - powiedział, gdy już się uspokoił.- Trzeba zebrać wystarczająco dużo śladów, aby osądzić. Niewinny człowiek w więzieniu, nie może być czegoś gorszego - westchnął.

    OdpowiedzUsuń
  122. Zrywała kwiatek za kwiatkiem nie obawiając się że ktoś ją zobaczy. W końcu jej pupil miał dać sygnał. Kiedy jednak w końcu zerwała wystarczającą liczbę lilii odwróciła sie w kierunku psa i wtedy zobaczyła kobiecą sylwetkę stojącą przy Muerte. Kate uniosła brwi w zdumieniu.
    -Nic nie widziałaś.
    Powiedziała unosząc ręce w górę razem z kwiatami. Zaczęła się kierować w kierunku brzegu patrząc morderczym wzrokiem na swojego psa który siedział dumnie wpatrując się to w nią to w nowo przybyłą kobietę.

    OdpowiedzUsuń
  123. [ widzę, że Susan jest pisarką, więc może Wayne dowiedział z tajnego źródła o tym i zaprosił ją do radia w celu udzielenia wywiadu :) ]

    OdpowiedzUsuń
  124. Nie interesował się specjalnie literaturą, a tym bardziej początkującymi pisarkami, ale miał za zadanie przeprowadzić wywiad z jakąś Susan Shroglass, a że nie chciał stracić tej roboty, zadzwonił do niej, dostając od kumpla jej numer i zaprosił ją do radia.
    Czekał w środku, porządkując papiery i sprawdzając czy wszystko działa jak należy, kiedy sekretarka zapukała i poinformowała, że ta dziewczyna przyszła.
    - Proszę, niech wejdzie.- powiedział z uśmiechem, szykując się na wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  125. [ to Hunter Parrish ;D]
    Popatrzył na nią. Musiał przyznać, piękna. Miała wyjątkową urodę. Uśmiechnął się, patrząc na papiery.
    - Nie, jesteś punktualnie.- uspokoił ją i wskazał na fotel na drugim stronie stołu.- Usiądź, proszę nałóż słuchawki i zaczynamy.- klasnął i nałożył swoje słuchawki, włączając odpowiedni przycisk, by zacząć wywiad.

    OdpowiedzUsuń
  126. [ano zacznę :3]
    -Co -zaśmiała się -jakie ciacha...? Mnie się o to pytasz? -uśmiechnęła się, biorąc kolejnego łyka herbaty. Pomachała nogami w powietrzu.
    -Potrzebny mi jeszcze facet do tego wszystkiego, chyba zwariowałaś -powiedziała żartobliwym tonem.

    OdpowiedzUsuń
  127. Widział, że denerwuje się tym wywiadem. Uśmiechnął się do niej dodając jej otuchy.
    Weszli na antenę.
    - Witam, moich ulubionych słuchaczy. To ja wasz kochany Gosselin. Jak tam mija wam dzień? Jeśli nudno, to nie odchodźcie od odbiorników, bo zaraz przeprowadzę z jakże piękną, początkującą pisarką.- puścił do niej oczko.- Susan Shroglass, dowiedziałem się z dobrego źródła, że jesteś w trakcie pisania swojego nowego opowiadania. Czy to prawda?

    OdpowiedzUsuń
  128. To też była racja, ale zawsze były rozmowy i miała jakieś szanse.
    - Musisz to przemyśleć. Jeżeli mam być szczera, to nie zawsze zatrudniając ludzi wybieram nawet dziennikarzy z zawodu. Czytam jednak to co piszą, więc liczy się talent tak czy tak.

    OdpowiedzUsuń
  129. - Piszesz książkę?- spytał się z zaciekawieniem.- O czym będzie? Możesz podać słuchaczom zarys fabuły?
    Jakże ona uroczo wyglądała, kiedy się rumieniła. Wpatrywał się w nią trochę natarczywie, jednak wciąż się uśmiechał, żeby nie było.

    OdpowiedzUsuń
  130. Zmrużył w uśmiechu oczy.
    - Mnie, jak i zapewne słuchaczy nie zadowala ta odpowiedź- zakomunikował.- Proszę, powiesz coś więcej? Chyba chcesz, by ludzie kupili twoją książkę?- uśmiechnął się łobuzersko.

    OdpowiedzUsuń
  131. Zawtórował jej śmiechem.
    - Tak, to prawda. Najpierw trzeba napisać, a później sprzedawać. Pamiętajcie o tym, kochani.- zwrócił się do słuchaczy.- Przy okazji, ciekawa historia, może i ja się skuszę, chociaż nie jestem koneserem książek, ale kto wie.- uśmiechnął się.- I jeszcze ostatnie pytanie i puszczę cię wolno. Gdzie można posłuchać twoich opowiadań, które jak słyszałem czytasz większej publiczności, niż tylko kotu.- zaśmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  132. - Uczucie beznadziejne, ale cieszę się, że mnie spotkało tylko raz - powiedział szczerze.- Na szczęście udało mi się wszystko sprawnie odkręcić, niewinny wyszedł z więzienia, znaleźliśmy prawdziwego sprawcę i wszystko było już w porządku.

    OdpowiedzUsuń
  133. [Oj, jak dobrze, że chcesz zacząć! Szkoda tylko, że nie bardzo mam pomysł na powiązanie, a wolałabym, żeby nasze stworki już się znały. Niech więc po prostu kojarzą się z pracy. A wątek... Może Leo, zostając kiedyś w redakcji po godzinach, zobaczył Susan i zaproponował jej sesję? A potem zobaczymy ;)]

    OdpowiedzUsuń
  134. Zmierzył dziewczynę dość pogardliwym spojrzeniem, choć nie często sobie na to pozwalał, w tej sytuacji trudno było jednak na wymianę serdecznych kwestii.
    - A co ty moja matka? - wymruczał pod nosem, z każdą kolejną chwilą czując się coraz gorzej, momentami nawet robiło mu się niedobrze. I nie wiele by brakowało by osunął się na ziemię gdy wreszcie podjechała karetka i ratownicy z lekarzem na czele mogli się nimi zająć, choć dziewczyna miała znacznie więcej szczęścia niż on. W głowie nawet pojawiła mu się myśl, że zacznie jeździć z zapiętym pasem, jakoby te obietnice miały wejść w życie, naiwne.
    Postanowili jednak zabrać ich do szpitala by sprawdzić, czy nie mają jakiś obrażeń wewnętrznych, samochody zaś miały już zostać odholowane przez ubezpieczalnie, z którą będzie musiał się męczyć w kwestii wypłaty jakiegoś odszkodowania.

    OdpowiedzUsuń
  135. Zawtórował jej śmiechem.
    - Kot, fretka, pies. Nieważne. Ważne, że nie tylko im czytasz, ale i innym ludziom, którzy są zainteresowani początkującymi pisarzami. Pisarzy nigdy za wiele.- uśmiechnął się.
    -Tak więc, w skrócie. Tym, którzy dopiero teraz udało się znaleźć naszą stację. Moim dzisiejszym gościem była Susanna Shroglass. Początkująca pisarka, która ma zamiar wydać książkę. Możecie ją spotkać w barach, na wieczorach poetyckich.- wyjaśnił i podał dziewczynie rękę-Dziękuję za ten wywiad i mam nadzieję, że kiedyś przeczytam nie tylko jedną twoją książkę, ale i drugą i trzecią.- uśmiechnął się do niej, po czym włączył piosenkę i wyłączył słuchawki, zdejmując je.

    OdpowiedzUsuń
  136. [hm, skoro Twoja Susanna lubi czytać i często bywa w biblioteka to może tam nasze postaci mogą się spotkać? Blake jest fanem kryminałów i też chętnie sięga po książki. co Ty na to?]

    OdpowiedzUsuń
  137. Taka była prawda. Liczył się talent i szczęście, bez niego nie wiele można było w życiu zrobić. Inni mieli go więcej inni mniej, ale było pewne, że jest potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  138. Blake przemierzał bibliotekę, kręcąc się głownie pomiędzy regałami z kryminałami. Tak właściwie, to nie często tu bywał. Wolał kupować książki w księgarniach niż je wypożyczać, ale tak się złożyło, że jego ulubiona księgarnia z kawiarnią na pierwszym piętrze została zamknięta na czas remontu. Jasne, Blake mógłby się pofatygować do innej księgarni, ale akurat mu się nie chciało, więc została biblioteka w pobliżu jego domu.
    Kręcił się tak pomiędzy półkami z książkami Christie, zastanawiając się czy je już wszystkie przeczytał, czy jednak nie, gdy na swojej drodze napotkał siedzącą na podłodze dziewczynę. Trzymała się za głowę i coś tam mruczała pod nosem, więc Blake postanowił ją ominąć nieco szerszym łukiem, niż byłoby to konieczne, nadal szukając czegoś do poczytania na wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  139. Rozsiadł się wygodnie na swoim fotelu i spojrzał na dziewczynę.
    - Dlaczego miałaby mi się nudzić?- spytał z uśmiechem, mrużąc jedno oko.- Mogę mówić co chcę. Zna mnie cały kraj. Prowadzę wywiady z pięknymi kobietami.- tu puścił oczko do Susan.- Lepszej pracy nie mogłem sobie wymarzyć. Tutaj mogę się wygadać do woli.

    OdpowiedzUsuń
  140. [Hej, może jakiś wątek, co? ;) Pierwszą rzeczą, które łączy obie dziewczyny to studia. Po drugie obie nie są imprezowym typem, więc mogłyby sobie jakoś bezalkoholowo zapełniać czas od momentu, w którym się wzajemnie o tym uświadomiły :) Poza tym Ana chodziła przez krótki czas też do szkoły w Londynie i mogły się tam poznać i zakolegować, i Vancouver na studia Gonzales mogłaby wybrać pośrednio dzięki obecności Susan. Oczywiście jak masz jakieś pomysły to wal śmiało, to tylko taki mój wkład na początek ;)]

    OdpowiedzUsuń
  141. Lexi musiała zrobić sobie chociaż jeden dzień wolny od pracy. Miała na głowie całą firmę, pełno projektów i ani minuty wolnej dla siebie. Dzisiaj postanowiła to zmienić. "To tylko jeden dzień wolnego, nic się przecież nie stanie" - mówiła na okrągło. Czuła się w pewien sposób winna, że opuszcza firmę na ten jeden dzień, ale musiała odpocząć. Zaczerpnąć pełną piersią powietrza, nacieszyć swoje oczy widokiem nieba i innych rzeczy, zwykłych, które dotąd tylko przeszkadzały jej w pracy. Miała zamiar nie wyjeżdżać z garażu samochodem, tylko iść pieszo. Przez jeden dzień odpocząć od gwaru codzienności, który dopada niejednego człowieka.
    Po południem stała już przed biblioteką, wpatrując się w duże, szklane drzwi. Pchnęła je lekko i weszła do środka. Poszukała działu z horrorami, wybrała jakąś grubą książkę i usiadła przy wolnym stoliku obok okna. Biblioteka dla Lexi to jedno z ulubionych miejsc, gdzie może przyjść i się wyciszyć. Tutaj nikt jej nie przeszkadza i nie zawraca głowy.

    OdpowiedzUsuń
  142. - Oskarżony zawsze ma swojego adwokata. No, może nie zawsze, ale najczęściej tak jest. Ale trzeba pamiętać, ze wszystko zależy od sądu. My prawnicy tylko nakierowujemy go na ścieżkę prawdy - powiedział spokojnie.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga