niedziela, 1 lipca 2012

Destiny is for losers. It's just a stupid excuse to wait for things to happen instead of making them happen.

Samara Carter
17 maja 1986 roku. 
Od niedawna naczelna pisma "New Look".

Urodziła się w Kanadzie, chociaż nie w tym mieście.  Na świat przyszła  stolicy i dopiero, gdy miała pięć lat przeprowadzili się do Vancouver. Od zawsze drugie dziecko, spychane trochę na bok ze względu na starszego syna, który miał przejąć imperium jej ojca i to właśnie jego edukacje rodzice kładli wielki nacisk. A Samara, cóż była mu za to wdzięczna. Dzięki temu sama mogła zdecydować co chciałaby robić i sama do tego dążyła, pchała się. I w końcu, mając jakieś 14 lat po raz pierwszy matka zabrała ją na pokaz mody, a Samara później opisała to w szkolnej gazetce. Wtedy już wiedziała czego chce.  Chciała pisać o modzie. 
Temu celowi podporządkowała całe swoje starania. Poszła na studia, dziennikarstwo i rok później została naczelną tamtej gazetki. Konsekwentnie dążyła do swoich wyznaczonych celów, bo chciała osiągnąć jak najwięcej, pracowała w wakacje. Po studiach zatrudniła się w konkurencyjnym dla jednej z gazet ojca piśmie, dokładnie w Haven. Początkowo chyba nikt nie wierzył w jej sukces, ale ona znów swoimi błyskotliwymi pomysłami wspinała się, przechodząc na kolejne szczeble awansów zawodowych. Aż nadszedł dzień, gdy ojciec dostrzegł, że jeżeli nie zaproponuje córce czegoś większego, może mocno tego pożałować. I tak bardzo nadal młoda, Samara dostała "New Look" pod swojej skrzydła. Wszyscy wróżyli jej wielką porażkę, ale kolejny raz zdeterminowana dziewczyna, zawiodła tych, którzy życzyli jej źle. 
Samara ma dwa wcielenia i sama doskonale zdaje sobie z nich sprawę. W zależności od tego skąd ją znasz, możesz mieć o niej zupełnie odmienne, sprzeczne zdanie.  Pierwsze wcielenie to pracoholiczka bez serca dla swoich podwładnych. W pracy jest kobietą wymagającą, która wymaga od wszystkich, ale nikt nie zarzuci jej, że od siebie chce mniej, pracuje ciężko, aby efekt był jak najbardziej idealny. Jest perfekcjonistką, która nie odpuści, aż wszystko nie będzie tak jak być powinno. Nie cierpi odwalania roboty, w swoich współpracownika szuka serca do tego co robią, nie chce niczego na siłę, a gdy widzi, że ktoś nie wkłada w swoją pracę całej duszy, zwalnia go bez skrupułów. Oczywiście nie od razu, daje kilka szans, ale nie może pozwolić sobie na pracownika, który nie spełnia jej oczekiwań. Jednak, gdy wykonasz swoją pracę tak jak trzeba, jak ona tego oczekuje, to możesz być pewny, że dziewczyna solidnie cię za to wynagrodzi. Wie, że ludzie to tylko ludzie, ma serce, ale wie, że w pracy nie może być ono zbyt miękkie, bo ze szczytu zawsze można łatwo spaść na sam dno.
Jest jeszcze Samara, którą można poznać poza pracą. Wtedy można znaleźć w niej masę cech zwykłej, młodej dziewczyny, która lubi się uśmiechać i chce do czegoś dojść w swoim życiu, która ma swoje marzenia. Zabawna i do tego potrafi się wyluzować, wie że człowiek nie żyje samą pracą, ale podkreśla wpływ pracy na swoje życie. Nigdy nie chce być jak swoja matka, która poświeciła swoje zawodowe pragnienia na rzecz wygodnego życia i dzieci. Chce mieć rodzinę, w najbliższym czasie może nie, ale nie znaczy to, że chce zaniedbywać ją, gdy ona już się pojawi. Uważa, że wszystko da się pogodzić, ale możliwe, że się myli i jeszcze o tym nie wie. Na razie jednak nie musi z niczego rezygnować, bo jest singielką. Czasami romantyczka, ale na pewno nie chce się do tego przyznać. Osoba niezwykle spokojna, nie daje się ponosić za bardzo emocją, nawet jak jest zła potrafi zaskoczyć swoim opanowaniem  i nowym pomysłem na rozwiązanie sprawy. Wyjątkowo kreatywna, co objawia się w pracy i jak i poza nią. Pedantka, którą denerwuje bród. Kobieta brzydząca się kłamstwem, woli najgorszą prawdę, ale nie zniesie i może nie wybaczyć, gdy ktoś okłamie ją w sprawie wysokiej wagi za równo na polu prywatnym jak i zawodowym. A z drugiej strony dziewczyna, która dla swojej rodziny i przyjaciół jest gotowa na wielkie poświecenia i pośpieszy im z pomocą. Ma wady,  ale na pewno da się ją polubić. 
Mężczyźni zwracają na nią uwagę gdy idzie ulicą i nie ma co tego ukrywać. Nie jest może specjalnie wysoka, ma 171 cm wzrostu, więc w świecie mody na pewno to za mało, ale ona dobrze czuje się z takim wzrostem. Szczupła, przez co wydaje się bardzo smukła, a jej nogi dłuższe niż w rzeczywistości. Posiada blond włsoy, które są długie, sięgają jej do pasa.  Do tego należy dodać duże, niebieskie oczy i prosty nos. Jej uroda jest charakterystyczna, ale na pewno zalicza się do ładnych kobiet, a niektórzy oceniają ją jako słabą i bardzo delikatną. Zwłaszcza, że jako kobieta związana z modą, zawsze musi wyglądać perfekcyjnie, co przekłada się w jej ubiorze. 
Ciekawostki:
 ♥ Mieszka w sporym apartamencie w centrum miasta. 
 ♥ Uwielbia gotować, ale nie wiele osób o tym wie. 
 ♥ Kocha jedzenie, ale ogranicza je, bo co za dużo to niezdrowo. 
 ♥ Codziennie rano biega.
 ♥ Uwielbia ciasto czekoladowe. 
 ♥ Kocha kwiaty, najbardziej stokrotki. 
 ♥ Na urlop ucieka zawsze do tego samego miejsca, domku nad jeziorem. 
 ♥ Używa kwiatowych perfum, które jednak nie są duszące. 
 ♥ Uczulona na pomarańcze.

|Album|
[ Na zdjęciach Kristina Bazan. Na wątki zawsze chętna. Zapraszam do wszelkich powiązań. ]

215 komentarzy:

  1. [Dobrze, że dałaś znać, ponieważ sam bym na to nie wpadł...]
    - To może chociaż dwie? Tak kompromisowo? - Poprosił robiąc psi wzrok, aby uratować skórę. Już wiedział, żeby nigdy nie prosić kobiet o pomoc w zakupach. Musiał na chwilę odejść odsłużyć jakiegoś mężczyznę.

    OdpowiedzUsuń
  2. [PFF, IDIOTKA. Ktoś musi ci solidnie przyłożyć w ten twój mały łepek i chyba będę to ja. Nie czułam, że wszystko zwalasz na mnie, ale sama na siebie za dużo zgarnęłam. Po prostu młodsza Ania nie przewidziała, że tyle fajnych rzeczy na raz przykuje jej uwagę ;)
    A mój główny problem to lenistwo. xD Jak masz dwa konta (a właściwie to trzy) to nie chce się człowiekowi przelogowywać xD
    A tak serio to ja kiedyś przyjadę do twojego Jabłonowa i zdzielę patykiem xD]

    - Jasne, rozumiem - rzuciła i podniosła się z zajmowanego miejsca, kierując ku drzwiom. Anastasia rzadko kiedy czuła się głodna, chociaż nie było to typowe głodzenie się a'la modelka. Nie, ona po prostu niewiele potrzebowała. Kiedy chciała, to jadła, a nie jej winą jest, że niezbyt często chciała. Nie powstrzymywała się, ot, taka fizjologia organizmu.
    Zeszła razem z Samarą na dół. Nic więcej tego dnia do robienia nie miała, więc jakoś musiała wypełnić wolny czas. Odruchowo spojrzała na komórkę, w której niewiele było kontaktów, a tylko jeden taki, na który zawsze mogła liczyć. I jak zwykle jej nie zawiódł - nawet nie musiała dzwonić, żeby się spotkać, bo po prostu czekał na nią przy wejściu.
    - Danny! - zawołała i rzuciła się chłopakowi na szyję. Dla Any był to wymarzony przyjaciel, który od pierwszego dnia stał się jej przewodnikiem po mieście.
    Pomachała Samarze i poszła zwiedzać zakątki Vancouver.

    [To, co? Cóś nowego, co ja muszę zacząć, nie?]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Mówię całkiem szczerze! :P]
    Parsknął rozbawiony. - Co jeszcze? Hmm... Planuje tu pewien czas pomieszkać. - Stwierdził. - Przeniosłem się na tutejszy uniwersytet, więc raczej utknę na dłuższą chwilę. - Wzruszył ramionami. - I to byłoby na tle. Ty o sobie też nie wiele opowiedziałaś. - Zauważył.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Matematykę. - odpowiedział. Czy była miedzy nimi aż tak duża różnica wieku? Miał 24 lata! To nie powinno być zaskakujące, że jeszcze studiuje. - Musisz coś robić poza pracą. Wiem na przykład, że biegasz. I masz brata. I nie masz faceta, ponieważ brat szuka Ci kogoś. - zauważył

    OdpowiedzUsuń
  5. - Właśnie... planuję uczyć. - Potwierdził. Był raczej bliżej końca niż początku studiów.
    - I... jestem chętny do wproszenia się na obiad. - Dodał rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  6. On także dzień zaczynał od porannej przebieżki, nie miał zamiaru z niej rezygnować. Wrócił do domu, wziął szybki prysznic, jednak nie zmusił się by sięgnąć po maszynkę, więc na jego twarzy był 3 dniowy zarost.Wskoczył w jeansy, ponieważ w krótkich spodniach nie wypadało mu iść do pracy, włożył jasną koszule, leniwie zapiął guziki i wyszedł z mieszkania, sprawdzając kieszenie czy ma telefon i portfel.
    Wszedł do winy i oparł się nonszalancko o ścianę. Po chwili wina ponownie się zatrzymała i w ostatniej chwili wskoczyła do niej blondynka. Ethan wygiął usta w uśmiech i przesunął po niej wzrokiem.
    - Witam- odpowiedział w końcu, podnosząc wzrok na jej twarz.- Jak zwykle piękna- powiedział, a uśmieszek nie schodził z jego twarzy. Wyjątkowo podobała mu się jej sukienka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzieci go nie odstrzały. Liczył, że jakoś sobie z nimi poradzi. Bardziej zniechęcał go system szkolnictwa, ale przecież w każdym państwie jest coś nie tak. Czy to Anglia czy coś innego.
    - Możesz być pewna, że skorzystam. Nie jestem zbyt dobrym kucharzem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Psy i koty mają pchły, a wszyscy chorują. Dave nie obawiał się tego typu zagrożeń. Raczej problemów wychowawczych z bandą małych potworków. Z drugiej strony życie bez ryzyka i wyzwań byłoby nudne.
    - Tyle tylko, że musiałabyś podać mi swój adres, żebym nie sprawdzał każdego mieszkania w tym mieście. - Powiedział wesoło. Potem znowu odszedł. Praca to praca. Z chęcią już by skończył, ale niestety nie było komu go zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spojrzał na karteczkę, którą mu podała. - Dzięki wielkie. - Odpowiedział i uśmiechnął się do niej. - Na pewno się odezwę. - Zapowiedział. Trochę żałował, że dziewczyna odchodzi, ponieważ oznaczało to, że spędzi resztę nocy stojąc znudzony za barem. Chyba, że inna kobieta się nad nim zmiłuje i zechce pogadać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Uśmiechnął się szerzej. - Jak sobie Pani życzy. - Odpowiedział. Zabrał jej szklankę i odstawił do zmywarki, a przygotował jej drinka w nowej. Podsunął dziewczynie. - Będzie mi miło. O tej porze ludzie raczej nie są szczególnie rozmowni. - Stwierdził. - I nudni. Miło jest z kimś porozmawiać, a nie tylko polerować szklanki. - Mrugnął do niej. - Poza tym... Co powiesz na to, żeby kiedyś razem pobiegać?

    OdpowiedzUsuń
  11. Pokręcił rozbawiony głową. - No nie wiem... Byle nie jutro, ponieważ dziś przyszło mi siedzieć do końca, więc wstanę jutro koło... wieczora. - Ponownie spojrzał na śpiącego gościa. Wypadało go obudzić i wyrzucić... albo wezwać ochronę. - Z chęcią bym się do niego dołączył. - Stwierdził. Podszedł do mężczyzny i lekko potrząsnął jego ramię. - Proszę pana... tutaj nie wolno spać.
    Mężczyzna spojrzał na niego zupełnie nieprzytomnie.
    - Że jak?
    - Tutaj nie wolno spać. - Powtórzył cierpliwie Dave.
    - Tak? O... szkoda... To ja przepraszam. - Mężczyzna chwiejnym krokiem ruszył do drzwi, a Wood odetchnął z ulgą, że klient był taki bezproblemowy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miał szczęście... i chyba wszyscy w pomieszczeniu. Obeszło się bez awantur. - A biegasz wieczorami czasem? Ponieważ ja w soboty śpię długo szykując się na noc, a w niedzielę odsypiam do południa jak nie dłużej. - Stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  13. Roześmiał się. - Dzięki wielkie... To ja już wolę wstać wcześniej. - Zapewnił. - To zapisz sobie mój numer. - Zaproponował. Rozejrzał się po sali. Tego wieczoru nie było specjalnie ruchu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Spojrzał na napój. Cóż... drinki robił odruchowo...
    - Em... zwykła wódka... z sokiem wiśniowym... cola...kaktusowy sok z utrwalaczem rozcieńczanym w wódce i miętowa woda na wierzchu... - wskazał górną warstwę. - Jeśli pije się to poklei to ma dobry smak, ale lepiej nie mieszać. - Poradził.

    OdpowiedzUsuń
  15. Parsknął cicho. - Chodzi Ci o mięte? A widzisz, żeby coś pływało? - Zapytał. - Miętę się odpowiednio gniecie, żeby oddała sok i zapach. Po co komu trawa pływająca w szklance?

    OdpowiedzUsuń
  16. Pokręcił głową. -To coś co sprawia, że Ci się nie mieszają warstwy... oparte w dużej mierze na cukrze. I na prawdę nie próbuję Cię otruć. Zwykle robię coś prostszego, ale większość drinków zawiera przede wszystkim alkohol, a Ty tego nie chciałaś.

    OdpowiedzUsuń
  17. Uśmiechnął się lekko. - Pomyślę o czymś prostym, co nie potrzebuje specjalnych składników z wyższej półki... Nie musi być specjalnie kolorowe...? Ale smaczne? - Spojrzał na nią pytająco. Taki układ mu odpowiadał.

    OdpowiedzUsuń
  18. Zmrużył lekko oczy patrząc na blondynkę a jego usta wygięły się w łobuzerskim uśmiechu. Winda zatrzymała się z charakterystycznym dźwiękiem a drzwi rozsunęły się. Podszedł do niej i schylił się by szepnąć jej do ucha.
    - Osobiście chętnie zobaczyłbym Cię całą w smarze i całkowicie mokrą- powiedział, po czym zaśmiał się gardłowo i wyminął ją wychodząc do holu. Kiwną głową portierowi i wyszedł na zewnątrz zakładając okulary przeciwsłoneczne.

    OdpowiedzUsuń
  19. Większości jego praca była nadzwyczaj nudna. Mało co się działo, czasem tylko zdarzą się jacyś klienci, których trzeba kulturalnie odprowadzić do drzwi, a przeważnie to siedzi się przed monitorem i ogląda obraz z kamery, albo spaceruje i jeździ winą od piętra do piętra.
    W końcu Ethan zjechał do restauracji by napić się kawy. Co prawda nie była to najlepsza kawa na świecie, ale dało się przełknąć. Siedział z boku na wysokim krześle, popijając czarny płyn w dużym kubku, kiedy pojawiła się Samara. Nawet go nie zauważyła. Stała z przymkniętymi oczami, Lafferty przywołał na twarz charakterystyczny uśmiech i odchrząknął.
    - Jeśli tak pragniesz mnie częściej widywać i łakniesz mego towarzystwa możesz mnie gdzieś zaprosić, nie musisz za mną tak ganiać- powiedział do niej, gdy ta spojrzała na niego. Podniósł kubek i zwrócił do niej, jakby wznosił jej zdrowie po czym upił łyk.

    OdpowiedzUsuń
  20. Znała go od trzech lat, nieco dziwne, że nie wiedziała gdzie pracuje, ale nie specjalnie się tym przejął. Zwykle pracował na nocki, a jak miał dniówki był niewidzialny.' Nie muszą cię widzieć czy słyszeć, mają po prostu widzieć, że jesteś' kiedyś na jakimś szkoleniu powiedział mu to jeden z wykładowców.
    Zaśmiał się i pokręcił głową, po czym zwrócił na nią swoje niebiesko-zielone oczy.
    - Przemyślę to- odparł wzruszając ramionami.- Z tego co wiem przysługuje mi jakaś przerwa- odpowiedział na jej pytanie.- A po za tym kto powiedział, że teraz nie pracuje?- rozejrzał się po pomieszczeniu mrużąc oczy.- Po uważnych obserwacjach mogę stwierdzić, że nic w tym obiekcie nie zagraża życiu lub zdrowiu pracowników- powiedział po czym ponownie napił się kawy i nieco się krzywiąc odstawił kubek dalej od siebie.- No może ta kawa..- szepnął konspiracyjne, nie chciał w końcu podpaść tutejszym kelnerką i kucharką. Kobiety potrafią być okrutne.

    OdpowiedzUsuń
  21. W końcu się na to zdobył? Spojrzał na nią i uniósł brwi. Mógł to zrobić, już dawno, ale skąd miał wiedzieć, że ona tego chciała. No dobra, zwykle mu to nie przeszkadza. Często spotyka dziewczyny, na które działa jego niezbyt oryginalny flirt i kończy się to jako przygodna na jedną noc. Chyba, że jest naprawdę dobrze- dwie. Gdy teraz nad tym pomyślał, chyba za dużą radochę sprawia mu flirt z tą blondynką, by móc to zmienić tylko w seks. Chociaż nie wiadomo jakby się to skończyło.
    Zaśmiał się widząc jak odstawia sałatkę, która rzeczywiście nie wyglądała zbyt apetycznie i nachylił się uważnie jej słuchając. Wyprostował się z uśmiechem i pokiwał głową.
    - Wy kobiety i te wasze dni- powiedział nieco zbyt głośno.- Powinnyście jakoś regulować i panować nad tymi waszymi humorkami i zmiennym apetytem- wywrócił oczami.- Wspaniałe panie kucharki- posłał uśmiech pani z czepkiem na głowie- przygotowują jedzenia po czym Ty oznajmiasz, że nie masz na to ochoty. Jesteście okrutne.- pokręcił głową zrezygnowany, a kucharka spojrzała na blondynkę ze zrozumieniem i z uśmiechem oznajmiła, że to nic takiego po czym wzięła sałatkę ze sobą, przed odejściem zwracając się do niego 'nie jesteś w stanie tego zrozumieć chłopcze'. Ethan zaśmiał się po czym spojrzał na pannę Carter.- A co mówiłaś o tym alarmie?- zapytał unosząc brwi.

    OdpowiedzUsuń
  22. - No no... Chyba gdzieś się zgubiłem. Gdzieś pomiędzy 'kochanie' a 'nasze miejsce'- oznajmił opierając się nonszalancko i unosząc brwi.- Nie sądziłem, że jesteśmy już tak daleko- uśmiechnął czarująco, przejeżdżając dłonią po zarośniętych policzkach.- Musi być ze mną naprawdę źle, że nie pamiętam seksu. No chyba, że było tak źle, że lepiej nie pamiętać- wzruszył ramionami i zaśmiał się gardłowo.
    Wyszli z windy i ruszył za blondynką do jej gabinetu. Mnóstwo ludzi się tu kręciło i co chwila kiwał głową widząc kogoś znajomego. Przeważnie kobiety były mu tu znane.
    Wszedł do jej gabinetu i rozsiadł się wygodnie na kanapie.
    - Kiedy będzie ta obiecana kawa?- zapytał, przyglądając się Samarze.

    OdpowiedzUsuń
  23. Czasami bawiło go to zainteresowanie kobiet jego osobą. Oczywiście był pewny siebie, ale nie on tą pewność budował i nie on utwierdzał się w przekonaniu, że jest przystojny stojąc przed lutrem, to ludzie wokół. Rzeczywiście w jego obecnym życiu było to ułatwieniem, bo był w końcu mężczyzną a jak to samiec miał swoje potrzeby i niezmiernie cieszył go fakt, że nie wszystkie kobiety wierzą w miłość bądź kierują się sercem. Zerwał i próbował zapomnieć o swoim wcześniejszym życiu, jednak nie wiedział czy dalej nie wierzy w przyjaźń bądź miłość czy po prostu jeszcze jej nie doświadczył.
    Skosztował kawy, którą przyniosła mu całkiem ładna asystentka. Pokręcił głową na boki.
    - To zależy czy serwuje taką kawę na osobności...- zażartował po czym odłożył filiżankę na bok. Rozejrzał się po jej gabinecie, aż w końcu jego wzrok spoczął na blondynce.- Więc to Twoje królestwo, Samaro Carter.

    OdpowiedzUsuń
  24. - Niech będzie. - Zgodził się i uśmiechnął do dziewczyny. - Więc mamy umowę. - Dodał wesoło. Rozejrzał się po pomieszczeniu. - Coś ciekawego mi jeszcze opowiesz?

    OdpowiedzUsuń
  25. - To idź do domu. Przytul do poduszki i wyśpij. - Poradził i uśmiechnął się łagodnie. - Poradzę sobie tutaj sam. - Mrugnął do niej. Liczył, że może ludzie wcześniej opuszczą lokal skoro jest ich tak niewielu.
    [ Może chcesz zacząć nowy wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  26. Ethan nie segregował kobiet kategoriami, ale nie robił jakiś zwariowanych list, które mają szanse wylądować u niego w łóżku. On po prostu patrzył. A gdy już zobaczył coś interesującego i ładnego, po prostu umiał to docenić. Czy asystentka była ciekawsza? Nie miał pojęcia, w końcu żartował, a Amandę pierwszy raz widział na oczy. To rzeczywiście nieco dziwne.
    Pokręcił lekko głową rozbawiony. Niezaprzeczalnie Samara była kobietą sukcesu. Na dodatek seksowną, z czego doskonale zdawała sobie sprawę i to było widać. Przynajmniej Lafferty dostrzega taką pewność siebie u kobiet, tak samo wyraźnie widzi to w blondynce siedzącej za biurkiem.
    Po chwili milczenia do gabinetu weszła druga asystentka, która przyniosła szefowej jakieś normalne jedzenia, po czym wyszła. Ethan wyprostował się i sięgnął po kawę. Nie przeszkadzała mu ta cisza, nie czuł się skrępowany. Mało co go krępowało lub peszyło.

    OdpowiedzUsuń
  27. [Nie wiem... może u samary ?]

    OdpowiedzUsuń
  28. Dave długo zastanawiał się co przygotować na te spotkanie, w końcu wrzucił kilka butelek to wózka, a za kasą spakował to wszystko do torby, którą miał przewieszoną przez ramię. Trochę mu zajęło zanim znalazł właściwe osiedle, budynek i apartament. Dlatego też nieco spóźnił się na owo spotkanie. W końcu jednak stanął przed jej drzwiami i poczuł się trochę niepewnie. Cóż... był tylko zwykłym chłopakiem z przemieści Londynu i raczej nie był przyzwyczajony do takich "mieszkań". Poczuł się głupio, ale zadzwonił do drzwi. Widok Samary sprawił, że poczuł się pewniej. - Cześć. - Przywitał się. - Mam co trzeba. -Zapewnił i lekko uderzył swoją torbę dłonią, przez co szkło w środku zabrzęczało.

    OdpowiedzUsuń
  29. Spojrzał na zegarek podwijając nieco rękaw koszuli.
    - Dokładnie za godzinę- odparł swobodnie, popijając kawę. Najwyraźniej nigdzie mu się nie śpieszyło. Można było odnieść wrażenie, że nie zbyt zależy mu na tej pracy. I to wrażenie było błędne, cieszył się, że bez problemu znalazł pracę. Jednak nie było to spełnienie marzeń, jemu to nie zostało pisane.
    Dopił kawę i odłożył filiżankę po czym podniósł się z kanapy. Pokręcił się chwilę po jej gabinecie, aż w końcu oparł się na jej biurku.
    - A Ty kiedy kończysz Pani Prezes?- zapytał, mierząc ją tymi niebiesko-zielonymi tęczówkami.

    OdpowiedzUsuń
  30. Powoli wsunął się do apartamentu i nieco niepewnie rozejrzał. Zdjął buty. Widząc apartament poczuł się głupio na wspomnienie o jego radości z własnej kawalerki... i zwyczajnie własnym kącie z dala od matki. Przygryzł wargę, odetchnął i rozluźnił się. - Masz wspaniałe mieszkanie...- Powiedział powoli. Szedł za nią do kuchni. Podszedł do jednego z blatów. -Rozpakuję się, jeśli pozwolisz. - Odezwał się.

    OdpowiedzUsuń
  31. Zawsze był pewny siebie i takie tam. Po tatusiu to odziedziczył. I pasowało mu to, jak najbardziej.
    Zsunął z niej szlafrok i spojrzał jej w oczy.
    - To co, powtórka z rozrywki, tym razem na kanapie? - zapytał z zadziornymi iskierkami w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Gotujemy. A pić będziemy w przerwach. - Mrugnął do niej. - To od czego zaczynamy? Uwierz... ja w kuchni to nie jest najlepsza kombinacja. Obiecuję nie spalić Ci niczego. - Przyłożył rękę do serca.

    OdpowiedzUsuń
  33. Spojrzał na nią podejrzliwie. - Jesteś pewna, że sprostam temu zadaniu? - Zapytał nieco niepewnie. Pomieszczenie na prawdę było przyjemne i bez trudu można było się w nim zaaklimatyzować.

    OdpowiedzUsuń
  34. Próbował zapamiętać co po czym, ale nie szło mu to najlepiej - Ale zapiszesz mi te wszystkie proporcje? - Zapytał zabierając się za zagniatanie. Tym jednym mógł się popisać, ponieważ matka zawsze zrzucała na niego tę robotę. Dzielnie wziął się do roboty i całkiem szybko w z nią uwinął. - Może być? - Zapytał w końcu

    OdpowiedzUsuń
  35. Czuł się trochę jak dziecko pomagające matce w kuchni, choć między nim a Samarą nie było tak dużej różnicy wiekowej... a przynajmniej miał taką nadzieję. Nie wyglądała na dużo starszą.
    Grzecznie wykonywał jej polecenia i starał się niektóre wyprzedzać...a do tego wszystkiego jeszcze zapamiętywać. Robienie drinków na pewno jest łatwiejsze i mniej czasochłonne.
    - Dużo pracy...- Stwierdził mimochodem.

    OdpowiedzUsuń
  36. Rysy azjatyckie dawały tę przewagę. Szczególnie o kobietach tego pochodzenia chodziły ciekawe plotki, że do menopauzy są młode jak osiemnastolatki, a potem nagle... BUM... babusia. Dave akurat potrafił dostrzec różnice w wieku różnych ludzi bez większego problemu, choć najtrudniej było mu określić osobniki afrykańskie.
    - Ale dla jednej osoby nie opłaca się wysilać. - Stwierdził. - Choć zapowiada się smakowicie. - Uśmiechnął się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  37. Operacje plastyczne, przemiany komputerowe i makijaże. A potem kobiety dziwią się, że mężczyźni nie poznają ich rano... Jak? Wieczorem ładna, rano szkaradna? Koszmar.
    Roześmiał się. - Właśnie takie jem obiady. - Stwierdził rozbawiony.
    [Nie bedzie mnie juz dzis]

    OdpowiedzUsuń
  38. Spojrzał na plik papierów i zagwizdał cicho.
    - No cóż, nie pozostaje mi nic więcej jak życzyć przyjemnej pracy- odparł z uśmiechem podchodząc do drzwi. Odwrócił się na pięcie i spojrzał na blondynkę uśmiechając się.- Gdybyś miała miała jeszcze siły, może w końcu zdobyłbym się na zaproszenie Cię do mnie na kolacje... W każdym razie wiesz gdzie mnie szukać- powiedział i otworzył drzwi.- Oprócz tego, że jestem świetnym kucharzem, masaże też mi nieźle wychodzą, dzięki za kawę- dodał widząc jak pociera swoje ramię, po czym puścił jej oczko i zamknął za sobą drzwi. Jakby nie było zaprosił ją, teraz zależało od niej czy zatrzyma się na swoim piętrze czy wyjedzie wyżej, do niego.

    OdpowiedzUsuń
  39. Po wyjściu z wieżowca postanowił wstąpić po jakieś zakupy. I nie chodziło tylko o to, że mógł mieć gościa, ale prawda była taka, że mało co było w jego lodówce. Zrobił zakupy i wchodząc do swojego apartamentu rozejrzał się sceptycznie po wnętrzu. Jak na samotnego faceta mieszkającego w wielkim mieszkaniu był naprawdę porządek. Wchodząc do kuchni jednak przeraził się ilością niepozmywanych naczyń. Z braku czasu wrzucił wszystko do zmywarki, a sam wziął się do rozpakowywania zakupionych produktów. Planował zrobić spaghetti, nie zbyt oryginalnie, ale jakże neutralnie. Nawet jeżeli Samara nie pojawiłaby się z chęcią zje sam.
    Kiedy usłyszał pukanie poszedł otworzyć drzwi. Miał podwinięte rękawy jasnej koszuli oraz fartuch. Widząc dziewczynę uśmiechnął się i otworzył szerzej drzwi zapraszając ją do środka.
    - Tak możesz się śmiać- powiedział z charakterystycznym uśmiechem, mając na myśli swój strój. Po mieszkaniu rozchodziły się już całkiem apetyczne zapachy.- Trzeba przyznać, że masz niesamowite wyczucie czasu. Zaraz podam do stołu- oznajmił prowadząc ją do dużej jadalni połączonej z kuchnią. Na stole przygotowane były dwa nakrycia.

    OdpowiedzUsuń
  40. Wolał być przygotowany. Zdecydowanie lepiej po prostu je posprzątać niż na szybko ustawiać. No dobra, może rzeczywiście wierzył, że mu nie odmówi.
    Wrócił do mieszania sosu i spojrzał na blondynkę nieco rozbawiony.
    - Wiem co to 'Zakochany kundel'- powiedział śmiejąc się.- Byłem dzieckiem i wierz albo i nie uwielbiałem oglądać bajki- zakręcił gaz, ściągnął fartuch i ściągnął sos z kuchenki. Przelał go do wygodnej sosjerki. Poprawił rękawy i podszedł do stołu, przy którym ona już siedziała.- Pozwoli pani...- posłał jej uroczy uśmiech i zaczął polewać makaron na talerzach sosem po czym otworzył wino, które przyniosła i nalał do przygotowanych kieliszków. W końcu usiadł naprzeciwko niej.- Smacznego. Jeżeli będzie okropne, proszę skłam- zaśmiał się wesoło i sięgnął po sztućce.

    OdpowiedzUsuń
  41. Mimo wszystko odetchnął z ulgą i uśmiechnął się. Przełknął pierwszy kęs i pokręcił głową chcąc zaprzeczyć.
    - Nie jestem sportowcem- powiedział, choć po chwili zastanawiał się dlaczego tak zaprzeczył. Oczywiście nie był sportowcem, już od dawna, jednak nie potrzebnie tak gwałtownie zaprzeczył.- Raczej... fanatykiem- amatorem- dodał po chwili posyłając jej uśmiech. Upił łyk wina po czym ponownie na nią spojrzał.- A Ty? Kim jesteś Samaro Carter?- zapytał unosząc brwi.- Oprócz redaktorki i fanki porannych przebieżek, również Cię widziałem- nawinął makaron na widelce nie spuszczając z niej wzroku.

    OdpowiedzUsuń
  42. Słuchał ją z autentycznym zainteresowaniem i cieniem uśmiechu na twarzy. Pokiwał głowa i ponownie sięgnął po lampkę wina.
    - Ja lubię psy, ale nigdy swojego nie miałem- wzruszył ramionami.- I lubię podróżować, ale teraz nie mam na to czasu- powiedział z uśmiechem.- Głównie podczas podróży uczyłem się gotować. Gdziekolwiek byłem starałem się nauczyć tamtejszych dań... Niektóre są naprawdę obrzydliwe- przyznał, śmiejąc się pogodnie. On nigdy nie należał do najpogodniejszych ludzi na świecie, co nie oznacza, że nie miał poczucia humoru. Miał je i owszem, ale uśmiechał się tylko w towarzystwie, nigdy sam do siebie w samotności czy do lustra. Właściwie swojemu odbiciu najczęściej ma ochotę splunąć w twarz.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Może kiedyś, ale jak na razie nie sądzę, że jestem w stanie opiekować się psem. Mimo wszystko zwierze potrzebuje towarzystwa, a ja jestem nieco zapracowany, nie chciałbym biedaka zostawiać tu na całe dnie zamkniętego. Nie mówiąc już o tym, że pewnie rozniósłby mi połowę mieszkania- zaśmiał się i oparł wygodnie. Zmrużył oczy zastanawiając się co jej opowiedzieć o podróżach.- Zwiedziłem wszystkie stany- zaśmiał się ponownie.- Trochę Kandy, byłem w Australii, Sydney jest naprawdę ładne, ale mi zdecydowanie najbardziej podobało się serfowanie. Wiele krajów Europy, Paryż moim zdaniem jest przereklamowany, ale Włochy i Hiszpanie to wspaniałe państwa. Irlandia i Szkocja mi się podobała, ale głównie dlatego, że śmieszy mnie ich akcent- wzruszył ramionami, a jego tęczówki lśniły.- Niedawno, właściwie jakiś tydzień temu byłam w Tunezji, ładne plaże. A co chciałbym zobaczyć... Na pewno muszę odwiedzić Japonię i Indie, a tak to jeszcze o tym nie myślałem- zakończył z uśmiechem.- A Ty pozwiedzałaś coś?

    OdpowiedzUsuń
  44. - Byłem w Zimbabwe i RPA, ale tylko chwilę. Mam nadzieje jeszcze pozwiedzać Afrykę, bo to fascynujący kontynent. W niektórych miejscach taki... nietknięty, dziki. Zwierzęta wchodzące Ci przed maskę samochodu. Miałem jedno spotkanie z nosorożcem i lwem, przyznał się, że byłem przerażony. Pomimo tej bujnej grzywy wcale nie wyglądają tak uroczo, tym bardziej z pyskiem brudnym od krwi biednej gazeli. Jednak najgorsze co mogłem tam zobaczyć są warunki w jakich ludzie tam żyją. To naprawdę nieprawdopodobne. U nas jest coś takiego nie do pomyślenia, a tam jest to na porządku dziennym. Dzieci z opuchniętymi brzuchami, brak leków, wody, wciąż rozpowszechniający się HIV, naprawdę to dopiero jest dołujące i przerażające - przyznał kiwając głową.- Cóż, nie jesteśmy wstanie wszystkiego zmienić- podniósł się i wziął butelkę winą.- Dolać Ci?- zapytał uśmiechając się łagodnie.

    OdpowiedzUsuń
  45. Dolał do obu kieliszków wina, po czym ponownie usiadł.
    - Masz racje, ale najbardziej rażące jest to jak na jednej przecznicy ludzie umierają, śpią w kartonach lub szałasach, a nieco dalej wznoszone są piękne, bogate budynki, w których jest służba i ogromny basem. Tam ludzie zupełnie inaczej to odbierają. To co mają jest ich, a inni kończą na ulicy bo sami na to zapracowali. Przynajmniej ja to tak odbierałem- powiedział zamaczając usta w czerwonym płynie.- Jednak jedna rzecz, która pozostawia ślad chyba w każdym człowieku, który ma choć trochę serca jest ten niesamowity optymizm tych biednych ludzi. Dzieci odwzajemniający twój uśmiech w taki niesamowity sposób albo staruszki, który z pocałowaniem podnoszą kawałek chleba, który spadł i dzielące się z Tobą pomimo tego, że nie ma więcej- nie zależało mu na tym by uważała go za zimnego macho ani też za szlochającego lalusia. W tym momencie mówił to co naprawdę tam widział i jak to odbierał, była to najczystsza prawda.- Jest wiele ludzi, którzy chcą tam nieść pomoc, ale wszystko zostaje zrabowane gdy tylko przekroczy granice- wzruszył ramionami bezradnie.- No ale dość o tym, może teraz Ty mi coś powiesz. Wygląda na to, że wyszedłem na okropnego gadułę- zaśmiał się i puścił jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  46. Zaskoczyła go tym pomysłem. Nigdy wcześnie nie przyszło mu to do głowy, w końcu tylu już jest tych podróżników, którzy także tak to opisują. Z resztą on i tak by się do tego nie nadawał. On tam był dla siebie, to co zobaczył ma dla siebie i dzielił się tym z ludźmi, których znał nie miał zamiaru, jakby nie było, obnażać się przed obcymi ludźmi.
    Słysząc ją zaśmiał się głośno.
    - Jak to nie widzisz? Nic a nic?- zapytał z niedowierzaniem.- Wiesz nigdy nie byłem orłem w szkole, ale to było całkiem łatwe- przyznał wciąż się uśmiechając.- Kiedyś może Ci pokaże, że nie jest to takie trudne, ale w sumie taki swoje gwiazdozbiory pewnie są ciekawsze. Ja na przykład nigdy nie zrozumiem dlaczego na wielki wóz i mały mówi się wielka i mała niedźwiedzica... o co chodzi, co ma to ze sobą wspólnego?- pokręcił rozbawiony głową. Naprawdę przyjemnie mijał ten czas.
    Kiedy już oboje zjedli pozbierał naczynia, odstawiając je tylko do kuchni i przenieśli się do salonu. Siedząc na skórzanej kanapie wciąż popijali czerwone wino.

    OdpowiedzUsuń
  47. Kompleks małego biustu? A nie lepiej znaleźć faceta, który lubi małe piersi? Albo kogoś komu to będzie obojętne? Na prawdę... mężczyźni mają różne upodobania. - A jeśli mój brzuch poczuje się chory na skutek zbyt dużej ilości zdrowego jedzenia? - Zapytał przerażony.

    OdpowiedzUsuń
  48. Coż...taka się urodziła i chyba da się z tym żyć? Jeżeli człowiek sam sobie się nie podoba to jak ma podobać się innym? To samo jest z lubieniem swojego charakteru. Dave raczej przeklinał swój... nietypowy wygląd. Szczególnie, że wychowywał się w domu, w którym były same białe osoby. Nie trudno było się domyślić, że to ojciec miał geny azjatyckie i zniknął. Nie lubił się z tego tłumaczyć. Z drugiej strony czasem to wykorzystywał do rzewnych scenach, które podbijały serca części ludzi.
    - To one nie są trujące? - zdziwił się. - A ja myślałem, że zjedzenie kawałka oznaczała wielomiesięczną kurację leczniczą! - Wykrzyknął i roześmiał się.

    OdpowiedzUsuń
  49. On zdecydowanie nie wierzył w przyjaźń męsko-damską, z resztą nie wiedział czy wierzy w jakąkolwiek przyjaźń. O miłości już nie wspominając. Również przyjemnie rozmawiało mu się z blondynką. Stosunkowo rzadko zdarzają się takie pogawędki... Przynajmniej z kobietami.
    - Przekonamy się w swoim czasie- przyznał kiwając głową i dopił resztkę czerwonego wina. Zerknął na zegar na ścianie i z zaskoczeniem stwierdził, że w przeciągu dwóch godzin wypili całą butelkę wina. Spojrzał na Samarę z uśmiechem..- Pijemy dalej czy zostawimy na następną okazje?- zapytał unosząc brwi.

    OdpowiedzUsuń
  50. Roześmiał się. - Zobaczymy czy nie zmienisz zdania przy robieniu drinków. Jeszcze będziesz chciała mnie wyrzucić przez okno. - Zapewnił wesołym tonem. - Przygotowałem trzy i będziesz je robiła aż uznam, że są dobre... ewentualnie aż mnie upijesz. - Stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  51. Pokręcił głową. - Mam nadzieję, że nie, ponieważ planuję dziś wrócić do domu. - Odpowiedział wesoło. - Wolałbym też żebyśmy się nie upili zanim pierożki się upieką. - Dodał. - Wyjęłabyś jakieś szkoło? W sensie szklanki? - Zapytał odruchowo rozglądając się po kuchni, choć było to kompletnie bez sensu, ponieważ wszystko było pochowane i posprzątane. Nie to co u niego... Ale Dave po prostu oszczędzał powierzchnię szafek, zostawiając wszystko w zlewie.

    OdpowiedzUsuń
  52. W jego kawalerce porządek po prostu nie chciał zapanować, chociaż Dave na prawdę raz w tygodniu sprzątał... żeby znaleźć swoje rzeczy i podłogę przy okazji. Tego jednego dnia mieszkanko lśniło. Potem było już gorzej.
    Uśmiechnął się łagodnie. - Kac to nie szczególnie przyjemna sprawa, ale chyba gorzej jest, kiedy nie pamięta się poprzedniego wieczora. - Podsunął i wziął od niej szklanki.

    OdpowiedzUsuń
  53. [Hej :) Zgodnie z obietnicą przybywam z chęcią na wątek. Proponuję jednak, żebyśmy wcześniej ustaliły jakieś powiązanie. Kobiety pracują w tym samym budynku, a to stanowi już duży punkt zaczepienia. Sugeruję, więc by poznały się jakiś czas temu na przerwie na lunch. Obie poszłyby do tej samej kawiarni (załóżmy, że takowa mieści się w wieżowcu) i jakoś nawiązały rozmowę. Od tamtej pory mogłyby regularnie utrzymywać kontakt, zaczęłyby się także lekko przyjaźnić. Co Ty na to, może masz inny pomysł?

    Ps. W karcie znalazłam literówkę "Posiada blond WŁSOY, które są długie, sięgają jej do pasa.", mam nadzieję, że nie gniewasz się za jej wskazanie :)]

    OdpowiedzUsuń
  54. Chociaż zegarek wskazywał zaledwie dwunastą Vivianne do tej pory zdążyła już sporo się nalatać. Z samego rana miała rozprawę, potem spotkanie z klientem, później natomiast spędziła dobre dwie godziny na pisaniu pozwu, dotyczącego raczej mocno skomplikowanej sprawy. Nic więc dziwnego, że kiedy wreszcie rozpoczęła się jej przerwa na lunch od razu skierowała się do baru, czując, że jej żołądek domaga się jakiegoś posiłku. Tak, tak tego dnia zapomniała też zjeść śniadanie. Ciekawie, nie ma co.
    Siedziała właśnie przy jednym ze stolików, powoli jedząc tosta z suszonymi pomidorami i parmezanem, równocześnie czytając jakąś dokumentację. Vivian lubiła swoją pracę, choć akurat na nadmiar wolnego czasu nie narzekała. Dlatego też starała się robić wszystko gdzieś w międzyczasie, by ze wszystkim zdążyć. Słysząc czyjś głos drgnęła lekko, jednak widząc, że to tylko Samara uśmiechnęła się.
    - Pewnie, nawet nie musisz pytać - odpowiedziała, robiąc koleżance miejsce na stole.

    OdpowiedzUsuń
  55. Kobieta wzruszyła lekko ramionami i zamknęła dokumentację. W końcu i tak nie miała już jej czytać, skoro obok siebie miała towarzyszkę. Byłoby to co najmniej niegrzeczne, poza tym Vivianne lubiła rozmawiać z Samarą.
    - Właściwie to staram się po prostu zapewnić sobie wolne popołudnie, może nawet weekend - odpowiedziała i uśmiechnęła się przyjaźnie. - No wiesz jakiś wypad na zakupy czy na drinka zdecydowanie by mi się przydał - dodała jeszcze, a potem upiła łyk kawy. Odstawiła filiżankę i pokiwała głową, na znak, że się zgadza. - Pewnie, że bym znalazła, chodzi o coś poważnego? Bo jeśli tak, to możemy przyspieszyć termin spotkania, gdzieś cię upchnąć - zaproponowała.

    OdpowiedzUsuń
  56. Jako, że powszechnie wiadomo, że Wayne jest dorosłym dzieckiem, nikogo nie powinno zdziwić, że chłopak uwielbia wygłupiać się, a najbardziej przed aparatem, kiedy robiono mu zdjęcia. Tak też, niezwykle się ucieszył, kiedy dowiedział się, że zajął jakieś miejsce w plebiscycie do najseksowniejszych. Z szerokim uśmiechem na twarzy wszedł do pomieszczenia, w którym miała odbyć się sesja i kiedy fotograf zaczął cykać mu zdjęcia, Wayne wygłupiał się niesamowicie, co naprawdę wnerwiało fotografa. Jednak momentalnie się opanował, kiedy do pomieszczenia weszła redaktorka. Pomachał do niej na powitanie i podszedł do niej, czym bardziej wkurzył pana z aparatem.

    OdpowiedzUsuń
  57. Podobał się jej pomysł z wspólnym popołudniem, a właściwie ogólnie ze spędzeniem czasu z Samarą, odpoczęciem od obowiązków zarówno w pracy, jak i poza nią. Vivian, bowiem większość wolnego czasu poświęcała, by spełnić prośbę swojej dawnej przyjaciółki, przez którą się tu przeprowadziła.
    - Jestem jak najbardziej za - zgodziła się od razu. - A żebym nie wyszła na okropną niewdzięcznicę, przygotuję jakieś jedzenie, może ciasto? - spytała, uśmiechając się lekko.
    Ugryzła kawałek tosta i skinęła głową, na znak, że rozumie, iż nie jest to sprawa niecierpiąca zwłoki.
    - W porządku, kiedyś się tym zajmiemy, jakoś przy okazji - stwierdziła.

    OdpowiedzUsuń
  58. Kobieta uśmiechnęła się promiennie, słysząc wzmiankę Samary dotyczącą ciasta. Już kiedyś przy jakiejś kawie dowiedziała się, iż było to jej ulubione ciasto, nie dziwiło jej więc, że miała na nie ochotę.
    - Nie ma sprawy, może być czekoladowe z dużą ilością polewy - odpowiedziała pogodnie.
    Na pytanie dotyczące terminu spotkania Vivianne zamyśliła się na chwilę, w głowie przebiegając po swoim grafiku. W końcu jednak wróciła do rzeczywistości i już całkiem świadomie zerknęła na koleżankę.
    - Proponuję piątek jakoś o siedemnastej, co ty na to? Spotkałybyśmy się już w galerii, kupiły kilka rzeczy, a potem mogłybyśmy pojechać do mnie na ciasto i drinki twojej roboty - zaproponowała. - Co o tym sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  59. Po jej odpowiedzi odniósł szklane kieliszki do kuchni. Zaśmiał się słysząc słowa blondynki, po czym pokręcił głową.
    - Ja Ci nic nie obiecywałem- powiedział, a do twarzy wciąż przyklejony był ten jego czarujący uśmiech.- Ja powiedziałem tylko, że jestem w tym całkiem niezły, tak jak w gotowaniu. Taka autoreklama- sprostował patrząc na nią. Podszedł do kanapy i podwinął rękawy.- Ale skoro przyszłaś tu głownie po to, a nie na pyszną kolacje bądź chociażby dla samego towarzystwa- próbował zrobić nieco zawiedzioną minę uważnie obserwując ją jasnymi tęczówkami.- Będzie masaż- usiadł obok niej.- Albo siądź przede mną albo się połóż, zależy jaki masaż Cię interesuje? Tylko spiętych, górnych mięśni czy cały pakiet- zapytał.

    OdpowiedzUsuń
  60. Sama Vivianne nie przepadała zbytnio za słodyczami, to jest lubiła je, ale tylko do pewnego momentu. Nie zaliczała się więc do osób, które potrafią same zjeść tabliczkę czekolady, ale specjalnie jej to nie przeszkadzało. Dzięki temu wyjścia na basen czy użycie bieżni mogła ograniczyć do minimum, to jest raz, dwa razy w tygodniu. Całe szczęście, bo inaczej już w ogóle by chyba nie spała, albowiem na brak rzeczy do zrobienia zdecydowanie nie narzekała.
    - No coś ty, to wcale aż tak dziwnie nie brzmi - zaprotestowała, skubiąc resztki swojego tosta. - Może jest trochę specyficzne, ale przecież zakupy równają się czasowi, a tego z pewnością nie można mieć w nadmiarze, jeśli ciężko się nad czym pracuje - stwierdziła. Dokończyła jeść tosta i poprawiła niesforny kosmyk swoich jasnych włosów.

    OdpowiedzUsuń
  61. Gdy odgarnęła włosy on zaczął swój masaż. Dla mężczyzn masaż jest zdecydowanie lepszy, gdy wykonuje go kobieta, więc zależy to pewnie od płci albo przynajmniej orientacji.
    - Powiedz jeśli będzie za mocno, może mi brakować wyczucia- powiedział, ugniatając wpierw te najbardziej spięte partie mięśni.- I mam szorstkie dłonie- zaśmiał się cicho. W rzeczywistości jego dłonie były bardzo poniszczone przez sporty. Miał parę razy powybijane palce przez co teraz są nieco krzywe. I tak, jak na faceta wcale nie miał dużej dłoni, powiedziałby, że zgrabne, ale tylko dlatego, że większość koszykarzy jakich spotkał nie dość, że byli wyżsi o co najmniej 10 centymetrów to mieli ogromne dłonie, które ułatwiały kozłowanie i utrzymanie piłki. Tak czy inaczej był całkiem normalnym mężczyzną, jeśli chodzi o jego fizyczną budowę.

    OdpowiedzUsuń
  62. Vivian też brakowało czasem wolnego czasu, jednak ona chętniej wykorzystywała by go na grę, nie sport. Tak, tak, muzyka była dla niej niczym narkotyk, więc nic dziwnego, że każdego dnia spędzała przy fortepianie chociaż kilkanaście minut, ot tak, by przebiec opuszkami palców po gładkich klawiszach i usłyszeć dźwięki idealnie nastrojonego instrumentu.
    - Nie martw się, postaramy się, żebyś nie była do tego zmuszona - zapewniła ją blondynka, a potem sięgnęła po filiżankę z kawą. - Pewnie w piątek obkupimy się tak, że będziemy mieć ubrania na kolejny miesiąc - stwierdziła jeszcze, uśmiechając się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  63. Starał się być delikatny, bo w końcu nie miał zamiaru jej uszkodzić tylko pomóc. A po za tym nie był profesjonalistą. Gdy skończył uśmiechnął się do niej i skinął głową.
    - Proszę bardzo, przyjemność po mojej stronie- gdy musnęła go w policzek uniósł brwi.- Takie podziękowania również mogą być- wyszczerzył się po czym z powrotem poprawił rękawy koszuli. Słysząc o następnym razie podniósł wzrok i wskazał na nią palcem.- I widzisz, to jest obietnica- powiedział i puścił jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  64. Panna Moore nie czuła się samotna, nie mogłaby się tak czuć zważywszy na tak częste spotkania z innymi ludźmi. I to nie byle jakimi, a takimi, którzy naprawdę ją obchodzili. Poza tym lubiła swoją pracę, czasami zdarzało się jej grać też przez dłuższy czas. No i miała Jake'a, który był dla niej najcudowniejszym facetem pod słońcem, mimo tego, że miał zaledwie siedem lat.
    - Nie mów tak, na pewno masz jeszcze czego wyczekiwać - zaprotestowała, chowając dokumentację do torebki. Była już po posiłku, ale nie musiała się jeszcze zbierać, skoro jej przerwa wciąż trwała.

    OdpowiedzUsuń
  65. Nie miał zamiaru niczego napędzać ani naciskać, też uważał ten wieczór za udany i może jak na pierwszy powinien się właśnie tak skończyć. Bardzo poprawnie jak na niego. Również wstał, a że był o ponad dziesięć centymetrów wyższy ona nieco zadzierała głowę, a on patrzył w dół. Podchwycił jej spojrzenie, a kąciki jego ust uniosły się nieznacznie.
    - W takim razie czekam, aż w końcu zdobędziesz się na zaproszeniem mnie gdzieś- odparł przytaczając jej wcześniejsze słowa. Grzecznie odprowadził ją do windy i nonszalancko opierając się o ścianę uśmiechnął się.- Mam może odprowadzić cię pod same drzwi?- zapytał unosząc lekko brwi.

    OdpowiedzUsuń
  66. Pokiwała lekko głową, gdy usłyszała jej słowa. Rozumiała, że praca była ważna, sama zresztą podobnie podchodziła do własnych obowiązków. Czasem jednak potrzebowała chwili dla siebie, toteż, gdy Samara podniosła się z krzesła i razem ze swoją tacą ruszyła do kosza, a potem do wyjścia, blondynka nadal siedziała na krześle. Wyjęła telefon, wystukała kilka słów do swojej młodszej siostry, a potem westchnęła i również podniosła się z miejsca. Właściwie nic się jej nie stanie, jeśli wróci do kancelarii szybciej. Kto wie, może i szybciej ją opuści?
    [Ciągniemy dalej, od razu do piątku, co? :)]

    OdpowiedzUsuń
  67. Jej czas do piątku zleciał w miarę normalnie. Dalej poświęcała się pracy, popołudnia spędzała w szpitalu, ewentualnie poza nim. Poza tym powoli przygotowała się też na przyjazd swojej ukochanej rodzinki, a to dlatego, iż zbliżały się jej urodziny. W kancelarii jednak nie mogła liczyć na taryfę ulgową i w sumie nie można było się temu dziwić - miała całą masę klientów, którym obiecała pomóc i miała zamiar dotrzymać słowa. Dlatego też w piątkowe popołudnie do galerii przyszła punktualnie, a nie przed czasem. Skierowała się pod umówioną fontannę i zobaczyła tam już znajomą.
    - Cześć Sam - przywitała się i dała jej buziaka w policzek, co w sumie nie było niczym dziwnym, zazwyczaj się tak witały.

    OdpowiedzUsuń
  68. - Powoli. - Spojrzał rozbawiony na Samarę. Co za niecierpliwe dziewczę. - Lepiej sprawdź czy czegoś nie przypalasz. - Poradził, a tym czasem sam zaczął odkręcać butelki. - Nigdy nie urwał Ci się film? - Zapytał nieco zdziwiony. Nawet on miał takie doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
  69. - To w sumie dobrze... przynajmniej nikt Cię nie zaskoczy jakimi wesołymi wieściami typu "Jak to? Nie pamiętasz mnie? Spędziliśmy szaloną noc!". - Powiedział wesoło. Pomachał jej martini. - Mam nadzieję, że ją lubisz. - Dodał. - Wybrałem drinki z tym alkoholem, ponieważ kobiety zwykle go lubią.

    OdpowiedzUsuń
  70. Wzruszyła lekko ramionami, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Nic specjalnie jej nie interesowało, mogły się po prostu przejść. Zwykle Vivian kupowała wszystko, co wpadło jej w oko, nie miała jakichś priorytetowych potrzeb.
    - Obojętne, naprawdę - stwierdziła. - Zacznijmy po prostu od początku, chyba, że ty masz ochotę koniecznie gdzieś zajść? - spojrzała na koleżankę, lekko się uśmiechając.

    OdpowiedzUsuń
  71. Przez następne parę dni w ogóle nie widział Samary. Nie unikał jej, po prostu w ogóle na siebie nie wpadli. Ani w pracy ani w windzie, co było nieco dziwne. Mogła być zapracowana albo to ona go unikała. Nie zadręczał sobie tym głowy, jeśli będą mieli się gdzieś zobaczyć to się zobaczą. Przez ten czas on wcale nie próżnował, spotkał znajomą z którą spędził dużo czasy w Tunezji, co było wielkim zaskoczeniem. Coraz bardziej przerażało go to miejsce.
    Dopiero cztery dni po kolacji, gdy wychodził z wieżowca po pierwszej zmianie zobaczył blondynkę przed wyjściem. Rozmawiała z kimś, więc nie miał zamiaru przeszkadzać, lecz po chwili ten ktoś odszedł. Podszedł do niej od tyłu.
    - Dzień dobry- przywitał się, a gdy się odwróciła uśmiechnął się do niej.- Widzę, że bardzo zapracowana.

    OdpowiedzUsuń
  72. Przez kilka kolejnych godzin chodziły od sklepu do sklepu, oglądając różne rzeczy, przymierzając ciuchy. Obie świetnie się przy tym bawiły, dużo rozmawiały, czyli robiły dokładnie to, co na kobiety przystało. W końcu jednak, obładowane torbami zarządziły ewakuację. Były ledwie żywe, a jednocześnie wypoczęte, co stanowiło niesamowity paradoks. Piętnaście minut później były już u Vivianne w domu.
    - W kuchni pokroję ciasto, a ty możesz przygotować drinki - zaproponowała, kładąc wszystkie zakupy na podłodze w przedpokoju.

    OdpowiedzUsuń
  73. Spojrzał na nią uważnie, widział, że co nie grało. Zmrużył oczy i pokiwał wolno głową.
    - To dobrze, w takim razie będę czekać- powiedział i posłał jej ciepły uśmiech. Przekrzywił głowę w bok i spojrzał jej w oczy.- Na pewno wszystko ok?- nie spuszczał z niej jasnych tęczówek, nie chcąc by coś mu umknęło. Przecież nie zmusi jej do mówienia.- Wiesz, że jak co zawsze możesz wpaść, pogadać albo po prostu się napić- wyprostował się i jeszcze raz uśmiechnął się do blondynki.

    OdpowiedzUsuń
  74. Kiedy ona kombinowała coś z alkoholami, Vivian pokroiła ciasto czekoladowe, które upiekła po pracy i wyłożyła je na kryształową paterę. Zaniosła ją do salonu, a po chwili wróciła, by zabrać i talerzyki. Wtedy też Sam oznajmiła jej, że napoje są gotowe.
    - Wyglądają świetnie - stwierdziła blondynka, uśmiechając się szeroko. - Zapraszam do salonu na ucztę księżniczek - powiedziała jeszcze, otwierając przed przyjaciółką drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  75. Uśmiechnął się do niej i pokiwał głową.
    - Oczywiście- odparł.- Naprawdę nic wielkiego, większość kobiet pragnie mego towarzystwa- zażartował chcąc ją nieco rozweselić.- Chcesz jechać do domu? Tam mam samochód- powiedział, wskazując głową przed siebie. Nie mógł jej odmówić i nie chciał tego robić, jeżeli nie chciała być sama miał zamiar zapewnić jej towarzystwo tak długo aż sama go wykopie.

    OdpowiedzUsuń
  76. Westchnął cicho i objął ją ramieniem. Była w kiepskim stanie. Znaczy wyglądała pięknie jak zawsze, ale widać było, że coś w środku niej pękło albo trochę się pokruszyło. Doszli do samochodu, otworzył jej drzwi po czym sam wskoczył za kierownice czarnego jeepa i automatycznie zapiął pasy. Spojrzał na nią, posłał jej ciepły uśmiech i odpalił silnik, który zamruczał jak kot. Całą drogę milczeli, wjechał do podziemnego parkingu, a już po chwili byli w windzie.
    - Co się dzieje, hę?- zapytał w końcu uważnie jej się przyglądając.

    OdpowiedzUsuń
  77. Zaśmiała się wesoło, siadając na kanapie. Widząc, jak dziewczyna pałaszuje ciasto, uśmiechnęła się po prostu szeroko i sięgnęła po szklankę z drinkiem.
    - Podejrzewam, że jakość moich wypieków ma z tym coś wspólnego, ale nie przejmuj się, nie przeszkadza mi to. Też cię kocham - stwierdziła rozbawiona. - A ciasto zapakuję ci na wynos, sama i tak nie dałabym rady go zjeść, z kolei Jake nie przepada za czekoladą.

    OdpowiedzUsuń
  78. Prawda była taka, że Jake nie lubił czekolady, bo było mu po niej niedobrze. Malec musiał przestrzegać ścisłej diety, a i tak często Vivian musiała wmuszać w niego posiłki. Chłopczyk nie miał ochoty na jedzenie, a ona z duszą na ramieniu musiała go do niego przekonywać.
    - Jesteś w ogóle zadowolona z naszej wyprawy? - spytała, uśmiechając się. Upiła łyk drinka i kaszlnęła. Alkohol zapiekł ją w gardło. - To jest niesamowite i okropnie mocne w jednym - stwierdziła.

    OdpowiedzUsuń
  79. W istocie Ethan lubił przygody i fizyczne znajomości. Nie wgłębiał się w żadne relacje, bo w takowe nie wierzył, a może po prostu nie spotkał nikogo odpowiedniego. Była jeszcze możliwość, że się bał. A tak, że po raz kolejny straci coś co jest dla niego najważniejsze i nie był pewny czy kolejny raz by się podniósł. Ale on o tym nie myślał, bo nie miał takiej potrzeby, nikt nigdy go do takich przemyśleń nie skłonił.
    Uniósł sceptycznie brwi, bo nie wiele jej odpowiedź mu powiedziała, ale nie naciskał spodziewając się, że i tak więcej się nie dowie. Postanowił nie naciskać, a jak będzie chciała sama zacznie mówić. Wszedł za nią do apartamentu, rozglądając się. Był o wiele przytulniejszy od jego i tutaj wyraźnie było widać rękę kobiety, której u niego nie było.
    - To co Ty- odparł, po czym usiadł na kanapie, czekając aż wróci.

    OdpowiedzUsuń
  80. Wziął od niej sok i zajął się nim, bo wiedział, że teraz i tak nie będzie żadnej rozmowy. Odstawił w końcu szklankę na stół i oparł się wygodnie. Gdy się do niego przytuliła spojrzał na nią i westchnął. Nie, nie przeszkadzało mu to, ale tylko utwierdziła go w przekonaniu iż jest bardzo źle. Objął ja i jakoś tak odruchowo zaczął głaskać ją po głowie.
    - Cokolwiek się dzieje, dasz sobie radę- powiedział jej cicho.- Wiem o tym- dodał i musnął czubek jej głowy. Aż dziwacznie opiekuńczy gest jak na niego.

    OdpowiedzUsuń
  81. Ona też nie wyobrażała sobie jako matki, jednak nagle za sprawą przypadku cały jej światopogląd obrócił się do góry nogami i nie miała nic do powiedzenia. No dobrze, może miała, ale nie potrafiła niczego zmienić, ot co.
    - Nie mam pojęcia, jak ogarniasz te wszystkie trendy, ja zawsze zakładam po protu coś, co się nie gryzie - stwierdziła rozbawiona i upiła kolejny łyk drinka. Tym razem już nie jęknęła, była na to przygotowana.

    OdpowiedzUsuń
  82. W tym momencie kompletnie go zastrzeliła. Nie miał pojęcia jak się czuje, ani co powinien jej powiedzieć. Nie znali się za dobrze i nie wiedział jakie relacje były pomiędzy nią a jej rodzicami. On nigdy nie miał dobrych kontaktów ze swoimi, znaczy matka zawsze dawała mu co tylko chciał, a ojciec był nieszkodliwy dopóki nie poszedł do liceum. I teraz od 10 lat nie miał z nim kontaktu. Z mamą rozmawia parę razy w roku, czasem nawet gdzieś się spotkają, ale więzi jako takiej chyba już od dawna nie ma.
    - Sam...- zaczął, dalej nie wiedząc co o tym myśleć.- Ja... Nie jestem najlepszy w pocieszaniu ani w mądrych gadkach- to była całkowita prawda. Westchnął i nadal głaszcząc jej blond włosy, mówił dalej.- Ale wydaje mi się, że pomimo tego co.. odkryłaś nie zmienia faktu, że przez te dobrych parę lat wychowywali cię i z pewnością kochali jak swoje dziecko, a Ty ich jak rodziców. Nie chce ich usprawiedliwiać, nie. Tylko mówię, że zrobili okropną rzecz, ale nie sądzę, by to miało wpływ na to, że uważali cię za swoją córkę. Jednak rozumiem, że czujesz się oszukana...

    OdpowiedzUsuń
  83. Kobieta i tak pokręciła głową. Dla niej to wszystko było po prostu czarną magią i tyle. W zasadzie już wolała uczyć się tych wszystkich zmieniających się w kółko przepisów, niżeli podążać za modą. Prawo miało jakiś sens, podczas gdy hity sezonu były po prostu czyimś widzimisię.
    - Jak dla mnie i tak jesteś mistrzem, ot co - stwierdziła rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  84. Zakryła usta ręką w iście teatralnym geście i wydała z siebie teatralny okrzyk.
    - O nie, wydało się!
    Bawiły ją takie wygłupy, poza tym powoli zaczynała na własnej skórze odczuwać działanie drinka, który przygotowała dla niej Samara.

    OdpowiedzUsuń
  85. - Nic się nie stało. Jakby nie było sam się o to prosiłem- powiedział z ciepłym uśmiechem.- Komuś musiałaś się wygadać, a jeżeli nie szukałaś doradcy tylko słuchacza świetnie trafiłaś- przyznał.- Ostatnio w ogóle spotykają mnie różne dziwne rzeczy i niespotykane role- zerknął na nią i objął mocniej po czym rozluźnił uścisk.- Będzie lepiej, zobaczysz... A jeśli chcesz zawsze można skopać parę tyłków- wzruszyła ramionami i uśmiechnął się do niej.- Nie myśl tyle o tym.

    OdpowiedzUsuń
  86. Vivian nie miała ochoty na ciasto, właściwie w ogóle nie była głodna. Alkohol za to wchodził jej z niesamowitą lekkością, jakby jej żołądek został do tego stworzony. Nic więc dziwnego, iż to ona skończyła pić drinka jako pierwsza. Odstawiła pustą szklankę na stół i oparła się o kanapę. Z przymkniętymi oczami zaczęła nucić coś pod nosem, by po chwili przerwać.
    - Co cię trapi, Sam? - spytała. - Od czego dziś odpoczywasz?

    OdpowiedzUsuń
  87. On nigdy nie zadawał sobie takich pytań, ani nie zaprzątał sobie głowy takimi myślami. Sądził, że właśnie taka jest chyba rola kobiet, myślą, myślą i jeszcze raz myślą: co, jak, gdzie, po co i dlaczego? Wszystko tak doszczętnie i dokładnie analizują. Zdecydowanie myślą za dużo, przez co dochodzi do różnych nieporozumień, ale tak to właśnie jest.
    Zaśmiał się, kiedy 'naskoczyła' na niego i objął ją ponownie.
    - Trzymam cię za słowo, nie masz daleko- powiedział, a kąciki jego ust były lekko uniesione. Siedzieli tak jeszcze parę chwil w ciszy, która oboju nie sprawiała żadnego problemu. Ethan sięgnął po szklankę i dopił sok, po czym dalej rozglądał się po wnętrzu mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  88. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  89. [To Ty mi nie odpisalaś :P]

    OdpowiedzUsuń
  90. Vivianne Moore5 sierpnia 2012 12:05

    Zastanowiła się przez chwilę, nie bardzo wiedząc jak ująć w słowa to co czuła. Przygryzła lekko wargę, a potem wstała do barku i wyjęła z niego butelkę whiskey, którą kiedyś ktoś dał jej w prezencie. Może dziwnie to wyglądało, gdy taka młoda kobieta miała w domu takie trunki, ale prawdę powiedziawszy niewiele ją to obchodziło.
    - Ja uciekam chyba przed wydawaniem pochopnych opinii, szufladkowaniem - odpowiedziała wreszcie, wlewając sobie trochę bursztynowego płynu. - Chcesz o tym pogadać, Sam? - zapytała, kładąc jej rękę na ramieniu.

    OdpowiedzUsuń
  91. [Hehehe :P Widocznie nawet blogspot nie wytrzymuje przeładowania blogowego.]
    Pokręcił rozbawiony głową. - Następnym razem. - Obiecał. - Ponieważ nie chciałem brać dziesięciu różnych rodzajów alkoholu to będziemy je robić w domowych warunkach. - Zaczął tłumaczyć. Wyjął oliwki i butelkę wódki. - To na początek... na rozruszanie się, a potem przejdziemy dalej.
    Pokazał jej jak zrobić pierwsze drinka, ile czego wlać i podał do spróbowania.

    OdpowiedzUsuń
  92. Vivianne Moore5 sierpnia 2012 14:26

    Pokiwała ze zrozumieniem głową, gdy Samara posłała jej ten specyficzny uśmiech, który tak wiele jej tłumaczył.
    - Wiesz, to nie tak, że chcę na siłę coś z ciebie wyciągnąć - powiedziała, biorąc do ręki szklaneczkę z whiskey. - Po prostu w razie czego możesz się do mnie zwrócić po pomoc - oznajmiła i posłała jej lekki uśmiech, a potem upiła łyk mocnego płynu. - Alkohol i rozmowa zawsze przynoszą ulgę - zauważyła jeszcze rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  93. Roześmiał się. - Skoro tak mówisz... Teraz zrób go sama, apotem przejdziemy do kolejnego. Chyba akurat będzie do obiadu. - Stwierdził wesoło. Mówiąc szczerze robił się głodny, a zapach rozchodzący się po kuchni jedynie wzmacniał jego pragnienie. Poza tym Dave trzymał się starej dobrej zasady, że jeżeli się pije, należy też coś zjeść, żeby nie upić się za szybko.

    OdpowiedzUsuń
  94. Spróbował i uśmiechnął się lekko. - Może być... zrobisz jeszcze kilka takich i będzie idealnie. - Stwierdził i spojrzał w szybkę piekarnika. - Ładnie wygląda... - Stwierdził z cichym westchnieniem. Potem wrócił do drinków i pokazał jej jak przyrządzić kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  95. Wstała z kanapy, gdy tylko usłyszała, że Sam nie przepada za whiskey i otworzyła barek już po raz kolejny.
    - Mam tu cały asortyment, bo zwykle w ramach podziękowania za występ dostaję kwiaty i właśnie jakąś flaszkę - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Więc jakby co, wiesz gdzie szukać - rzuciła, a potem opadła koło Sam na kanapie.
    - Dziękuję ci kochana, na pewno zapamiętam - powiedziała. - Jak na razie jednak wszystko idzie w jak najlepszym kierunku. Mam co prawda niewielkie kłopoty z Jacobem, ale wierzę, że uda się nam stanąć na nogi. - Upiła łyk whiskey i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że Sam nie wiedziała nic o Jake'u.

    OdpowiedzUsuń
  96. Vivian też nie piła zbyt dużo, przynajmniej na ogół. Raz na jakiś czas mogła jednak po prostu zaszaleć, szczególnie, że kiedy była w domu nic złego nie mogło się jej stać. Nie było to bowiem mężczyzn, czekających na okazję, żeby ją zaliczyć, ani nikogo z kim mogłaby wdać się w jakąś kłótnię.
    Zaśmiała się lekko, słysząc jej pytanie. No tak, trochę tak to mogło zabrzmieć.
    - No wiesz... Jake może i jest przystojnym blondynem o niebieskich oczach, ale... On ma tylko siedem lat - stwierdziła rozbawiona. - Mieszka tu ze mną, jestem dla niego mamą - powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  97. Odetchnął głęboko zapachem obiadu i podał drinki. - Wierzę w Twoje zdolności, więc na pewno będzie pyszne. - Powiedział z przekonaniem.
    - Nawzajem. - Dodał wbijając widelec w pierożka. Po chwili już rozpływał się w ich smaku. - Cudo. - Stwierdził z przekonaniem. - Uważaj, bo będę częściej się u Ciebie stołować. - Ostrzegł ją

    OdpowiedzUsuń
  98. Spojrzał na nią sceptycznie po czym się zaśmiał przy czym całe jego ciało drżało, więc także i dziewczyna.
    - Szalonego?- powtórzył.- Nie jestem chyba najlepszym kompanem do szaleństw. Co najwyżej możemy pójść do jakiegoś pubu, kluby nachlać się i pobawić- powiedział.- Oczywiście jak będziesz chciała później iść pokąpać się w fontannie chętnie na to popatrzę- stwierdził z łobuzerskim uśmiechem. Widział, że Sam nie jest w najlepszej formie, więc nie chciał żeby zrobiła coś czego później by żałowała. Ludzie robią różne rzeczy by przestać choć na chwilę myśleć o tym co się dzieje naokoło ich.

    OdpowiedzUsuń
  99. Uśmiechnęła się do niej lekko i wzruszyła ramionami. Cała ta historia była cholernie skomplikowana i dosyć niedorzeczna, więc trudno było uwierzyć w jej prawdziwość. Vivian nie miała z tym jednak kłopotów, w końcu sama grała w tej opowieści pierwsze skrzypce...
    - Może dziwnie to brzmi, ale poniekąd tak jest - przyznała jej rację i upiła kolejny łyk trunku. - Masz zabawną minę - dorzuciła, widząc zdziwienie na twarzy dzieczyny.

    OdpowiedzUsuń
  100. Pokiwał głową zajadając się z przyjemnością. - Zgadzam się, jeśli pozwolisz mi pomóc przy zakupach następnym razem. - Zaproponował. Nie chciał jej zbytnio obciążać. Z drugiej strony skoro proponowała to miał nic przeciwko zjedzeniu od czasu do czasu czegoś porządniejszego niż dania typu fast food i mrożonki.

    OdpowiedzUsuń
  101. - To przynajmniej pomogę nieść zakupy. - Zaproponował. Nie chciał tak łatwo odpuścić, ponieważ czuł się dziwnie wykorzystując znajomą jak kucharkę... a tanim obiadem. - Może się czegoś przy okazji nauczę? - Dodał z uśmiechem na twarzy

    OdpowiedzUsuń
  102. - Uwierz, że całe życie uciekałem jak najdalej od kuchni. - Zapewnił. - Więc w porównaniu ze mną jesteś na prawdę genialna. - Dodał wesoło. - I właśnie wynajęłaś tragarza. - Mrugnął do niej i dokończył swoją porcję pierożków

    OdpowiedzUsuń
  103. Ponownie się zaśmiał i pokręcił lekko głową. Kąpiel w fontannie na pewno można wykreślić z listy. Wstał z kanapy i spojrzał na blondynkę i podał jej ręce by wstała.
    - Ja wpadnę na chwile na górę, a Ty się przygotuj cokolwiek tam kobiety robią- zaczął śmiesznie wymachiwać jej dłonią przed twarzy.- I uśmiechnij się, bo na taką minę nie wyrwiesz dziś nikogo na parkiet- zaśmiał się. Wyminął ją i zatrzymał się jeszcze przed drzwiami.- I Ty wybierasz miejsce- wyszedł i po chwili już wyszedł z windy do swojego apartamentu. Założył nową koszulę, golić oczywiście mu się nie chciało, zostawił kluczyki od samochodu, wziął swoją czarną skórę, by po parunastu minutach ponownie stać przed drzwiami Samary. Zapukał i oparty o framugę czekał, aż wyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  104. Wzruszyła ramionami. Faktycznie, mało kto widywał ją z Jacobem, a jeśli już to robił to nie zdawał sobie sprawy z tego, iż ta blondynka nazywa się Vivianne Moore.
    - Jake jest teraz u swojej babci, która jednocześnie jest mamą jego biologicznej rodzicielki, nie moją - odpowiedziała. - Tak, tak to skomplikowane.

    OdpowiedzUsuń
  105. Roześmiał się. - To musimy spotykać się też na bieganie. - Stwierdził. - A poza tym robię też całkiem niezłe kompoty. - Dodał wesoło. - Może nie będzie z nami tak źle? Poza tym w końcu będziesz miała mnie dość. - Napił się drinka.

    OdpowiedzUsuń
  106. Roześmiał się.
    - Jeszcze się przekonasz. - Zapewnił. Jak to jest, że wszystkie znajome Dave'a były od niego starsze?
    Wstał, aby sprzątnąć po sobie... ale zawahał się i przystanął z talerzem w ręku. Zmywarka?

    OdpowiedzUsuń
  107. Otworzyła drzwi i okręciła się przed nim, a ona udając znawce przyjrzał się jej mrużąc oczy. Zamlaskał, pokręcił głową na boki i westchnął.
    - Módl się, żeby były jakieś niedowidzące dziadki- powiedział żartobliwie, po czym wygiął usta w uśmiechu.- Wyglądasz świetnie- oznajmił, tym razem całkowicie szczerze. Wyprostował się i podał jej swoje ramię.- Możemy?- zapytał, nie pozbywając się ani na moment uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  108. Spojrzał na nią zdziwiony. - No co ty...- Starał się zaoponować. Poczuł się jak mały chłopiec. - Poradzę sobie. Serio. Ale dzięki. - Uśmiechnął się do niej.
    Może powinien przerzucić się na starsze kobiety? Z drugiej strony... któraś musiałaby go zechcieć, a raczej nie był typowym podrywaczem. Po prostu nie potrafił.

    OdpowiedzUsuń
  109. To wszystko brzmiało skomplikowanie, bo takie też było. I choć Vivianne nie miała oporów, aby przedstawić całą historię od początku do końca, tego wieczoru po prostu nie miała na to ochoty, podobnie jak Sam.
    - Tak, myślę, że go poznasz. Będziesz musiała trochę jednak poczekać, bo póki co wizyty w szpitalu pożerają cały nasz wolny czas - stwierdziła. - Jake jest chory - dopowiedziała jeszcze i znowu upiła łyk alkoholu, a potem dolała go do pełna.

    OdpowiedzUsuń
  110. Westchnął ciężko, ale w końcu się zgodził. - Niech będzie. I to ja utyję, a nie ty. - Uśmiechnął się lekko.
    Cóż... Dave raczej nie przeżywał długich i romantycznych związków. Nie to, żeby nie był do tego zdolny... po prostu jakoś nie uważał tego za najważniejsze. Może kiedyś. Tak jak ona na pracy, tak on skupiał się na studiach. W końcu matematyka nie była prosta, a Wood dodatkowo chciał zostać nauczycielem.

    OdpowiedzUsuń
  111. Skinęła krótko głową. To nie był zbyt wesoły temat, a wieczór miał być przyjemny.
    - Ostra białaczka limfoblastyczna - powiedziała. - Ale nie rozmawiajmy o tym. Póki co daję sobie radę, Jake ostatnio czuje się nawet trochę lepiej, a ja nie chcę martwić się na zapas, bojąc się, że mu się pogorszy - wyznała szczerze. - Więc... Czy mogę cię prosić, byś wszystkie pytania zatrzymała na jutro? - zapytała prosząco, a gdy Sam pokiwała lekko głową, przytuliła ją do siebie. - Dzięki, jesteś kochana. Wypijmy za twoje szczęście!

    OdpowiedzUsuń
  112. Teoretycznie Jacob nie był także i jej dzieckiem, ale zdążyła go już naprawdę pokochać i podporządkować mu całe życie. Dlatego też wszystko było zależne od niego - jej nastrój, wygląd, to czy przyjdzie do pracy, czy znajdzie czas dla siebie. Dla kogoś byłoby to katorgą, ale dla niej... To było po prostu życie.
    - A więc, żebyśmy zawsze były szczęśliwe - to mówiąc uniosła szklaneczkę do góry i delikatnie stuknęła nią w naczynie trzymane przez Sam. Potem z kolei upiła spory łyk płynu, krzywiąc się nieznacznie.

    OdpowiedzUsuń
  113. -Grubi faceci też nie maja wzięcia. - stwierdził rozbawiony. - Przez Ciebie zapiszę się na siłownię! - Rzucił niby urażony, ale po chwili uśmiechnął się szeroko.
    Wychodzi na to, że dwójka samotnych ludzi będzie popołudniami pichciła jak staruszkowie...

    OdpowiedzUsuń
  114. Odstawiła szklankę na stolik i położyła głowę na oparciu kanapy, lekko przymykając oczy. Powoli zaczynała czuć już huczący w niej alkohol.
    - Faceci raz są, a raz ich nie ma, więc nie powinno się do nich przywiązywać - stwierdziła. - I nie, oczywiście, że nikogo nie mam. Wątpię, żeby ktokolwiek zgodził się żyć w takim kieracie z Jakiem, wiesz o co chodzi... Zresztą mało kto by to zrozumiał, choć przyznam szczerze, że Ethanowi poszło nawet nieźle - stwierdziła rozbawiona na samą myśl o tym jak wtedy zareagował. - A co z tobą? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  115. Jemu też nie spieszyło się do zatłoczonych miejsc, ale nie miał nic przeciwko sportom i świeżemu powietrzu.
    Parsknął śmiechem. - Trzymam Cię za słowo. - Stwierdził. - Jeśli nie znajdę sobie kogoś w ciągu... trzech miesięcy wisisz mi przysługę. - Dodał wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  116. Kiedy usłyszała nazwisko mężczyzny, pokiwała głową, a potem uśmiechnęła się szeroko. Chodziło dokładnie o tego samego faceta, a Vivianne po prostu nie mogła się opanować.
    - Jeśli to nie jest znak, że mamy być przyjaciółkami to już nie wiem co mogłoby nim być - oznajmiła wesoło. - Utrzymujemy nawet kontakty z tymi samymi facetami - na te słowa obie się zaśmiały.

    OdpowiedzUsuń
  117. - Oczywiście, że Twoja! Kto niby próbuje mnie utuczyć? - Roześmiał się. - A co do przysługi to muszę się jeszcze zastanowić.

    OdpowiedzUsuń
  118. - Nie wierzę Ci. - Stwierdził zrozpaczony, ale i tak w końcu się roześmiał. - I mam trochę czasu do zastanowienia się. - Dodał wesoło. - Bawimy się dalej w drinki? Czy spędzamy czas na błogim lenistwie?

    OdpowiedzUsuń
  119. Znowu się zaśmiała i przecząco pokręciła głową.
    - Sam, nie musisz się niczym martwić - powiedziała, upijając łyk alkoholu. - Może zabrzmi to trochę przedmiotowo, ale bierz sobie Ethana i rób z nim co chcesz, życzę szczęścia - oznajmiła, uśmiechając się ciepło. - Naprawdę. I tak mam zbyt wiele rzeczy na głowie, żeby zajmować się dodatkowo czymś jeszcze. A Ethan może być po prostu dobrym przyjacielem - westchnęła.

    OdpowiedzUsuń
  120. Skrzywił się lekko. - Nigdy nie byłem w to dobry. - Stwierdził. - Pokonasz mnie i będzie mi smutno. - Zrobił wielkie oczy, ale zupełnie mu nie wyszło. Widać to trik tylko dla kobiet. - Poza tym nie zdrowo jest biegać tuż po jedzeniu. - Zastrzegł

    OdpowiedzUsuń
  121. - Oj Sam, nie plącz się już - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. - Nikt niczego nie kazał mi robić, zresztą przecież sprawa jest łatwa. Tobie się podoba, ja po prostu go lubię, ot cała historia - uśmiechnęła się. - I nie martw się, to przecież niczego nie zmienia, szczególnie, że ja się z nim nie umawiam - zakończyła pogodnie.
    - A teraz wypijmy za... - zastanowiła się przez chwilę - za to, żeby kolejny dzień przyniósł nam coś przyjemnego!

    OdpowiedzUsuń
  122. - Jak chcesz grać w twistera na dwie osoby? - Zapytał rozbawiony. Nie lubił grać w gry, w których nie miał szans. Co to za zabawa bez dreszczyku emocji i rywalizacji?
    Owszem... oczy miała ładne. Z resztą nie tylko oczy.

    OdpowiedzUsuń
  123. Pokręcił głową, czując, że nie został zrozumiany. - Miałem na myśli to, że ktoś trzeci zazwyczaj mówi która kończyna, który kolor. - Wytłumaczył. Pamiętał jak jako dziecko zrobili sobie twistera ze starej zasłony, a kolory i kończyny losowali kostką. To była zabawa.

    OdpowiedzUsuń
  124. Roześmiał się. - Nie musisz. Zagramy. - Powiedział rozbawiony i pogłaskał ją po głowie. - To prowadź i przynoś. - Kto by pomyślał, że oboje są niby dorośli?

    OdpowiedzUsuń
  125. Parsknął cicho. - Marudzisz. - Stwierdził i spojrzał na matę. Zabawę czas zacząć. Stanął obok. -No? - Spojrzał na Sam.

    OdpowiedzUsuń
  126. - To normalne - powiedziała po prostu, uśmiechając się nieznacznie. - My płeć piękna tak już mamy. Możemy wmawiać wszystkim dookoła, że jesteśmy samowystarczalne i świetnie dajemy sobie radę, ale tak naprawdę bez facetów nie przetrwałybyśmy nawet pół roku... - stwierdziła rozbawiona. - Ale nie martw się Sam, uda ci się kogoś takiego znaleźć, wiem to - dodała, upijając łyk alkoholu. - Ruszaj do ataku, kocico! - zażartowała, pokazując jej język.

    OdpowiedzUsuń
  127. Pierwszy ruch... za nim kolejny... najpierw spokojnie, potem coraz trudniej.... zabawa się rozkręcała. Wszystkie części ciała na macie w coraz dziwniejszych pozycjach. W pewnym momencie dziewczyna właściwie siedziała mu na kolanach, a Dave miał dziwnie powyginane ręce.

    OdpowiedzUsuń
  128. Pomimo, że starał się zachować powagę, to kiedy dziewczyna na nim wylądowała roześmiał się i objął ją, żeby nie zrzucić dziewczyny w jakiś bolesny sposób na podłogę.
    - To chyba mamy przerwę. - Stwierdził z trudem powstrzymując się od śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  129. Uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na nią z podziwem w oczach.
    - Moja szkoła, moja szkoła! - stwierdziła kompletnie bezsensownie i na raz wypiła pozostałość płynu w szklance. - Pamiętasz, jak w liceum opowiadało się sobie różne mocne historyjki? Co ty na to, żeby zrobić sobie dzisiaj taki wieczorek prawdy? - zaproponowała rozbawiona, a gdy Sam pokiwała głową, klasnęła w dłonie. - Świetnie, ty zaczynasz! - oznajmiła, znowu nalewając sobie whiskey.

    OdpowiedzUsuń
  130. Przekręcił się na bok. - Nie wstanę. - Stwierdził i zamknął oczy. - Zostaję na tej podłodze. - Miał wrażenie, że mięśnie brzucha rozbolą go od śmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  131. - Nie, nie - zaprotestowała, kręcąc głową. - Zaczynają bardziej trzeźwi, no - mruknęła jeszcze. - Poza tym chodzi mi głównie o jakieś szalone numery, które odwalałaś. Nie wiem jak ty, ale ja święta nie byłam, choć do typowych rozrabiaków zawsze wiele mi brakowało - stwierdziła rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  132. - Grunt to mieć do siebie dystans, prawda? - Zaśmiał się. - Dobrze, że mnie namówiłaś. - Stwierdził. Podniósł się na łokciu i pocałował ją w czoło. - Dziękuję. - Opadł z powrotem na podłogę.

    OdpowiedzUsuń
  133. - Może masz rację? - Stwierdził spoglądając na nią. - Ale nie zmienia to faktu, że jestem najedzony, rozleniwiony, po fajnej, choć dziecinnej zabawie, w dobrym towarzystwie... Czy to na prawdę rzeczywistość? - Zapytał rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  134. Dziewczyna zaśmiała się wesoło i to nie tylko dlatego, że historia była śmieszna, ale także dlatego, że Sam naprawdę wydawała się przejmować tym co zrobiła tych naście lat temu, zupełnie tak jakby jej żal mógł coś jeszcze zmienić.
    - Musisz więcej wypić - stwierdziła rozbawiona. - Teraz moja kolej, hm... Pamiętam, że jak miałam piętnaście lat to założyłam się, że wejdę do składziku woźnego, do którego oczywiście wstęp był wzbroniony. Zastałam tam uczniów starszych klas, którzy no cóż... Uprawiali seks. Nigdy nie spaliłam takiego buraka jak wtedy - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  135. Uśmiechnął się tylko i przekręcił tak , żeby położyć głowę na jej brzuchu. Co miał poradzić na fakt, że lubił leżeć na "poduszce"?
    - Marzenia, o których nigdy nie mieliśmy okazji pomyśleć, ale były gdzieś w naszej świadomości? - Zapytał cicho.

    OdpowiedzUsuń
  136. Teraz to już w ogóle śmiała się na całego, czegoś takiego po Sam by się nie spodziewała.
    - Podczas mojego pierwszego razu do pokoju wpadł brat mojego chłopaka, który wcześniej wrócił do domu. Pamiętam, że nie spałam z nim już nigdy więcej - wyznała rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  137. - Ano... Tylko ciekawe o czym marzę teraz. - Zaczął się zastanawiać. Jak łatwo od zabawy przejść do rozważań na miarę współczesnej filozofii. - W sumie to mogłabyś trochę przytyć, wiesz? - Zauważył nagle. - Byłabyś wygodniejsza jako podgłówek. - Dodał wesoło

    OdpowiedzUsuń
  138. Ta ich zabawa z każdą chwilą robiła się coraz zabawniejsza, a Vivian czuła się tak jak dawno temu, jeszcze za czasów liceum. O tak, wtedy to się robiło dziwne rzeczy... Co prawda Moore zawsze dobrze się uczyła i słuchała rodziców, ale miała w domu trochę luzu, właśnie ze względu na swoje zachowanie. Dlatego też większość swoich wybryków trzymała w tajemnicy.
    - Kurde, niezła jesteś - pochwaliła ją Vivianne. - Kiedyś założyłam się, że wyznam miłość mojemu wykładowcy, już na studiach. Zrobiłam to, a wtedy okazało się, że cholernie na mnie leciał. Pamiętam, że prawie oszalał wtedy z radości, za to ja powiedziałam mu, że to był tylko zakład... Do końca semestru leciałam na samych trójach - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  139. - Daj spokój. Jesteś kobietą, a nie kościotrupem. - Stwierdził. Nie podobały mu się te płaskie lale. Wysuszone za życia.
    - Nie wiem o czym marzę. Na prawdę.

    OdpowiedzUsuń
  140. Zaśmiała się słysząc jej założenie. Poniekąd miała rację, Vivianne była strasznie upartym i dumnym dzieckiem. Zresztą te cechy zostały z nią do dziś. Może już mniej rozwinięte, ale zawsze.
    - To było raczej coś w stylu "nigdy się na to nie zdobędziesz" w połączeniu z "a założymy się"? - zaśmiała się. - Z dziewczyną też się kiedyś całowałam, choć nie dla zakładu, a po pijanemu. Właściwie ona zaczęła się do mnie lekko przystawiać i gdyby nie mój chłopak, mogłoby dojść do rękoczynów - wzdrygnęła się. - Od tamtej pory wiem, że jestem zagorzałą heteroseksualistką - stwierdziła rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  141. - A ja tylko mówię, że za chude kobiety nie są atrakcyjne, ponieważ nie mają nic z żadnej strony. - Stwierdził. Uśmiechnął się do niej. - Na prawdę nie wiem. Wyssałaś mi mózg.

    OdpowiedzUsuń
  142. Zastanowiła się przez chwilę, nie wiedząc co jeszcze mogłaby jej powiedzieć. Jak już wcześniej wspominała daleko jej było od szalonej imprezowiczki i choć do świętych także nie należała to nie miała aż tylu szalonych wspomnieć co niektórzy.
    - Przez całe swoje życie spałam maksymalnie z dziesięcioma facetami - oświadczyła i upiła łyk whiskey, coby alkohol nie przestawał dać się wyczuć w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  143. Na wzmiankę o rozpustności, wywróciła oczami w iście teatralnym geście, a potem machnęła lekceważąco ręką, zupełnie nie przejmując się jej opinią.
    - Boże, gdyby mi się coś takiego przydarzyło to chyba padłabym na zawał - mruknęła, biorąc następny łyk alkoholu. - Kiedy miałam czternaście lat okłamałam rodziców, że jadę do koleżanki na noc, jednak tak naprawdę spałam u swojego przyjaciela. Na nieszczęście rano widziała mnie jego mama i przy najbliższej okazji przekazała to mojej mamie... Nie mogła uwierzyć w to, że nic się nie zdarzyło, a my naprawdę tylko gadaliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  144. Roześmiał się. - Czyli znowu wróżysz mi długi i samotne życie? - Zapytał rozbawiony. - Nie jestem ani artystą, ani muzykiem. - Starał się brzmieć na zrozpaczonego, ale nie potrafił. - Wiesz... są tacy, którzy lubią puszyste... choć ich też nie potrafię zrozumieć, tak jak zwolenników kościotrupów.

    OdpowiedzUsuń
  145. - Ja tam nie mam pojęcia, bo naprawdę nie myśleliśmy wtedy nawet o buziakach. Byliśmy przyjaciółmi i zostaliśmy nimi do samego końca, więc... - wzruszyła lekko ramionami. Słysząc jej opowieść, skrzywiła się nieznacznie. Nie brzmiało to zbyt przyjemnie. To znaczy ona też kilka razy kogoś tam przez przypadek przyłapała, ale nigdy nie był to nikt z rodziny, cholera.
    - Dobra, ja myślę, że starczy nam już tej zabawy - stwierdziła w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  146. - Albo całkowicie odmienni, jeśli leczą kompleksy? - Podsunął lekko rozbawiony. Nie ma to jak ciekawe rozmowy na podłodze. - No... to jaki jest Twój typ? - Zapytał wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  147. Ethan bywał w różnych barach, pubach, w klubach nieco rzadziej, jednak nie znał tego do którego zabrała go Sam. Powód, dla którego nie był częstym bywalcem klubów było to, iż nie przepadał za tańcami, a mimo to podobno jest dobrym tancerzem.
    Weszli po schodach do piwnicy i od wejścia słychać było dudniącą muzykę. W środku było ciepło, migały kolorowe światła, a ludzie kręcili się na parkiecie. Podeszli do baru i usiedli na wysokich krzesłach. Zawołał barmana i zamówił piwo, a dla Sam to co sobie zażyczyła. Upił pianę i rozejrzał się po wnętrzu.

    OdpowiedzUsuń
  148. [Będzie zdzielanie, będzie. Tylko muszę do Jabłonowa dotrzeć, bo na odległość albo online może być ciężko xD Przygotuj się, może w ciągu najbliższych 20 lat dotrę xD
    Ech, dorwałam się dziś do neta na polu! Hip hip hurra!!! :D]

    Anastasia łapała się każdego zajęcia, aby tylko nie siedzieć znudzona w domu. Wydawać by się mogło, że to taki niewyczerpany wulkan energii, który tylko szuka, w co by mogła włożyć łapki, ale nie. Ona po prostu przyzwyczaiła się do szybkiego trybu życia i nie mogła znieść błogiego spokoju.
    Pewnie dlatego zdecydowała się pójść na galę organizowaną przez pismo mieszczące się w wieżowcu jej agencji. Ba, zaciągnęła tam swojego przyjaciela w ramach towarzystwa, niezmiernie nieszczęśliwego z faktu, że ktoś wymaga od niego założenia eleganckiej koszuli. O rozpiętej, czarnej marynarce nie wspominając.
    Z kolei Ana naprawdę cieszyła się z pretekstu do prawdziwego wystrojenia się. W końcu światło dzienne ujrzała jej nowa, czarna sukienka, która w gruncie rzeczy bardziej mogła się nadawać na imprezę do klubu niż eleganckie przyjęcie, ale czy to grzech podkreślić swoje kształty? W przekonaniu Any nawet nie najmniejszy, więc z lekkim sercem wystroiła się, dorzucając czerwone dodatki w postaci wysokich szpilek i małej kopertówki. Zdawała się nie zauważać, jak Danielowi "szczena opadła", a może i tak było zwracając uwagę na jej wychowanie. Po prostu wzięła go pod rękę i w dokładnie takim samym stanie doprowadziła na próg gali.
    - Czuję się jak ostatni idiota - szepnął jej do ucha Danny. - Jak ty możesz w tym czuć się najlepiej? Kompletnie nie wiem, o czym z tymi ludźmi rozmawiać.
    - O niczym - padła natychmiastowa odpowiedź. - Witaj, Samara - przywitała się, jakby były bliskimi przyjaciółkami, które codziennie chodzą razem na kawę. Każdy gość traktuje tak gospodarza bankietu, w końcu trzeba wiedzieć, do kogo się przychodzi w gości. - Piękne przyjęcie - pochwaliła na wstępie i o dziwo nie były to kurtuazyjne grzeczności. Już na samym początku wszystko zapowiadało się naprawdę dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  149. Spojrzał na nią, uśmiechając się lekko. - Niby nie duże wymagania, ale jak tak się bardziej zastanowić to wcale nie takie proste do spełnieni. - Przyznał. - No... ja się chyba wpisuje jednak w tego Piotrusia Pana. - Dodał wesoło i mrugnął do niej.

    OdpowiedzUsuń
  150. Spojrzał w sufit i uśmiechnął się lekko. Pod tym względem uważał się za typowego mężczyznę. Chciał się jeszcze pobawić, eksperymentować, a nie żyć spokojnie z rodziną. Na to przyjdzie w końcu czas. - Powinnaś szukać wśród sporo starszych. - Stwierdził

    OdpowiedzUsuń
  151. Dziewczyna zaśmiała się pogodnie, a potem z entuzjazmem pokiwała głową.
    - Jestem za, jeśli chodzi o paznokcie i maseczki, chociaż film to bym sobie odpuściła, bo przecież nie będziemy mogły przy tym gadać - stwierdziła wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  152. - A nie boisz się, że rutyna zabije w tobie młodość i zostaniesz już na zawsze stateczną matroną? - Zapytał spoglądając na nią.

    OdpowiedzUsuń
  153. - Uwierz... to chyba trudne. Bo skąd wiadomo, czy to jeszcze niespodzianka w rutynie, czy szaleństwo? - Zapytał. Rozmowa była czysto teoretyczna, ponieważ życie zwykle weryfikuje wszelkie plany, marzenia i życzenia.

    OdpowiedzUsuń
  154. - Szaleństwo zwykle nie zna granic. - Stwierdził. Obrócił się na bok i ułożył w pozycji do snu. Nie ma to jak błogie lenistwo.

    OdpowiedzUsuń
  155. [bardzo chetnie, masz jakis pomysl? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  156. - Jam niewinny. - Odezwał się z przekonaniem. - To na pewno nie moja wina. - Mamrotał, ale uśmiechnął się łagodnie. - Mogę się podnieść tylko jeśli przedstawisz odpowiednio kuszącą ofertę.

    OdpowiedzUsuń
  157. [o boze jedyny.. Zawał serca na miejscu xD Bardzo chetnie XDDDD Zaczniesz? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  158. - Nie wiem. Po prostu informuję Cię, że Twój brzuch jest moim zakładnikiem i bez odpowiedniego okupu go nie uwolnię. - Wyjaśnił i objął ją tak jak obejmuje się poduszkę. Zrobił to, żeby mu przypadkiem nie uciekła.

    OdpowiedzUsuń
  159. [a mozesz, powiedz mi tylko czy moga sie juz znac wczesnioej? chocby z widzenia :>]

    OdpowiedzUsuń
  160. Udał, że się zastanawia, a potem zrobił smutną minkę. - Nie... Nie przekonują mnie te warunki. - Powiedział w końcu i widząc, że dziewczyna ma łaskotki, celowo udał, że układa wygodniej głowę na jej brzuszku, jednocześnie przesuwając po nim nosem. A niech się męczy.

    OdpowiedzUsuń
  161. - Nie... - jęknął i mocno ją trzymał. Nie uwolni zakładnika... nie podda się... będzie wytrwały. - Wiesz, że jeśli będziesz się mniej rzucać, to będę Cię mniej łaskotać?

    OdpowiedzUsuń
  162. - Jak sobie pomyślę, że mam tu przyjeżdżać jeszcze za cztery godziny to mi sie słabo robi.. - mruknęła czekając z Samara na windę - No ale przynajmniej przyniosłam ci najlepszą w mieście kawę - uśmiechnęła sie lekko do dziewczyny. Fakt, do wieżowca przyszła tylko dlatego że kurier nie mógł zostawić paczki na portierni i musiała odebrać ją osobiście. Po prostu skandal!

    OdpowiedzUsuń
  163. Myślał... Zrobił minę wyrażającą skupienie... Spojrzał na dziewczynę. - Chcę... leżeć? - Właście zapytał a nie stwierdził.

    OdpowiedzUsuń
  164. - Zalezy o co zapytają.- uśmiechnęła się wesoło - Przyznam szczerze, że tak naprawdę kawa nie miała byc dla ciebie.. Ale wypicie dwóch kaw mogło spowodowac u mnie zawał serca.. - odparła z udawaną powagą pijąc spokojnie łyk kawy - Planuje audycje o karze śmierci, ale zawsze jak cos planuje to nie wychodzi..

    OdpowiedzUsuń
  165. - I tak będzie gadka o problemach w związkach, więc się zupełnie nie przejmuj.. - puściła jej oko z rozbawieniem - Nie mogłam się zdecydować jaką kawę chcę, więc wzięłam dwie. Jak tu weszłam myślałam że mam ochotę na tę, którą pijesz aktualnie.. Ale jak już dotarłam na miejsce to się rozmyśliłam.. A potem zobaczyłam ciebie i przypomniało mi się, że kiedyś umawiałyśmy się na kawę.. Więc oto jest.

    OdpowiedzUsuń
  166. - Nie przekonała mnie twoja oferta. - Opowiedział, trzymając ją mocno. - Poczekam na coś ciekawszego. - Zadecydował. - Ja mam czas... najwyżej przenocujemy na tej podłodze.

    OdpowiedzUsuń
  167. - Słaby dzień w pracy? - spojrzała na nią pytająco wciskając odpowiedni guzik na panelu - Mnie to dopiero czeka, więc mogę podejrzewać co czujesz.. - westchnęła pod nosem

    OdpowiedzUsuń
  168. - To drugie mi się bardziej podoba. - Stwierdził. - Jeśli dodasz do tego tego buziaka z początku to ewentualnie mogę przystać na te warunki. - Dodał i spojrzał na dziewczynę uśmiechajac sie niewinnie

    OdpowiedzUsuń
  169. - Umowa stoi...- Powoli, nieśpiesznie podniósł się z jej brzucha i siadł na podłodze. Spojrzał na dziewczynę. - Żyjesz jeszcze? Czy już mnie nawiedzasz jako poltergeist?

    OdpowiedzUsuń
  170. - Powinnaś pójść na jakąś dobrą imprezę.. Ma być dzisiaj podobno burza, więc tym bardziej.. Posiedzisz w klubie, zrelaksujesz się, burza minie, wróciszdo domu, wyśpisz się i świat będzie bardziej bueno - uśmiechnęła się wesoło

    OdpowiedzUsuń
  171. - Nie chcesz mi chyba powiedziec, że właśnie się zacięła winda..? - jęknęła cicho pod nosem niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu. Niewiele było widać a Virginia zaczęła czuć ten dziwny uścisk w okolicach serca.

    OdpowiedzUsuń
  172. Spojrzał na nią z powątpiewaniem. - Ja zawsze zasnę. Nie pokonasz mnie tak łatwo. - Zapewnił. Uśmiechnął się lekko. - A swoją drogą to chyba powinienem się zbierać...- Spojrzał na zegarek. - Nieco się zasiedziałem.

    OdpowiedzUsuń
  173. - Nie, nie.. To niemożliwe, stąd musi być jakies wyjście.. - wyciagnęła z torebki swojego iPoda i szybko włączyła aplikacje z latarką - Musi być jakiś alarm czy coś.. - wcisnęła kilkanaście razy guzik z narysowanym emblematem dzwonka

    OdpowiedzUsuń
  174. - Powinno być jaśniej, dlaczego oni nie zamontują tutaj jakiś porządnych żarówek? - zapytała z lekką paniką w głosie - Wiesz co..? Taki nowoczesny budynek a winda się zacina? Masakra jakaś.

    OdpowiedzUsuń
  175. Uśmiechnął się do niej. - Ej... ja nie umieram. Tylko idę do domu. Przecież nie będę u Ciebie nocował. - Powiedział rozbawiony. - Było fajnie. Musimy to powtórzyć. - Dodał. - Mam oczywiście na myśli twistera. - Mrugnął do niej.

    OdpowiedzUsuń
  176. Spojrzał na nią z powątpiewaniem a potem zwrócił wzrok na parkiet.
    - Przykro mi, ale myślę, że będziesz musieć... dłuugo poczekać- powiedział w końcu i napił się piwa.- Jestem na to zdecydowanie zbyt trzeźwy- wzruszyła ramionami i uśmiechnął się do niej. Pomimo tego co powiedział jej wcześniej, gdy tylko skończył pierwsze piwo ta zaczęła go wyciągać na parkiet. Opierał się, trzymał lady, ale w końcu z miną cierpiętnika poszedł za nią. Wciągnęła go gdzieś w sam środek tłumu, westchnął ciężko i pochylił się do niej.- Zapłacisz mi kiedyś za to...

    OdpowiedzUsuń
  177. Vivian jednak to pasowało. Takie oderwanie się od teraźniejszości, wszystkich problemów, komplikacji... Ot, błogie wygłupy i jakieś idiotyczne rozrywki typu malowanie paznokci.
    - Obawiam się, że maseczek nie mam od jakiegoś dwudziestego roku życia, za to lakiery... Tych mam całą kolekcję - stwierdziła i zaprowadziła przyjaciółkę do łazienki, by tam otworzyć szafkę pełną kolorowych buteleczek. - Taka mała obsesja - mruknęła rozbawiona, widząc jej zaskoczenie.

    OdpowiedzUsuń
  178. Pokiwał głową. - Nie ma sensu, żebym zostawał, ponieważ jestem śpiochem, a Ty pewnie z rana będziesz chciała wywędrować do pracy... a mnie nie ruszysz z łóżka. - Wstał. - Spotkamy się pewnie niedługo... a poza tym, wiesz przecież gdzie mnie szukać. - Mrugnął do niej.

    OdpowiedzUsuń
  179. - Ja wolę pójść po prostu do spa - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami. Zresztą i tak niezbyt często je odwiedzała, nie miała na to zbyt wiele czasu. Właściwie... Ostatnimi czasy nie miała go wcale. Wyjęła z szafki jakiś tam odcień, a potem z powrotem poszły do salonu.
    - Co ty na to, żeby włączyć jakąś muzykę? - zaproponowała, stając przy wieży. - Na co masz ochotę? I nie mów, że obojętne, wybór należy do ciebie, o!

    OdpowiedzUsuń
  180. Pokręcił rozbawiony głową. - Wiesz... inna noc też wchodzi w grę. - Odpowiedział i wzruszył ramionami, ale w jego oczach paliły się wesołe ogniki. Skierował się wo wyjścia. - To... to do zobaczenia. Jak coś to dzwoń. - Powiedział, kiedy już założył buty.

    OdpowiedzUsuń
  181. - Jakoś.. Nie przepadam.. Ani za jednym, ani za drugim.. - usiadła w kącie windy i spojrzała na Samare - Tak wiem, żałosne.. Ma tyle lat ile mam a boje się ciemności.. - zmarszczyła nosek - Ale podobno każdy się czegoś boi..

    OdpowiedzUsuń
  182. Pokiwała twierdząco głową.
    - Jest o tam! - powiedziała, wskazując palcem na najwyższą półkę. Vivianne na ogół wolała raczej mocniejsze brzmienia, jednak jej znajomi kupowali jej płyty z każdego rodzaju muzyki. Była im za to wdzięczna, bo przecież nie wiadomo kiedy zachce się jej czegoś bardziej... naturalnego?
    Podstawiła pufę i wspięła się na nią, żeby po chwili trzymać już krążek w dłoni.
    - Snow Patrol dla tej ładnej blondynki na kanapie! - zadedykowała, uśmiechając się szeroko.

    OdpowiedzUsuń
  183. - Czyli na balu maturalnym mieliście kanapy? - zapytała, żartując.
    Opadła koło niej na miękką sofę i uśmiechnęła się do niej szeroko.
    - Tak jak w liceum, czyli ja tobie, a ty mi? - spytała, zerkając na lakiery.

    OdpowiedzUsuń
  184. - Robale mogłabym znieść.. - uśmiechnęłą się blado - Ja tylko.. Niezbyt komfortowo czuje się przy małej ilości światła. nawet nie umiem tego wyjaśnić. Nie przypominam sobie jakiejś szczególnej traumy z dzieciństwa związanej z brakiem światła.

    OdpowiedzUsuń
  185. - Ciemność chyba łatwiej wytłumaczyć niż potwory, nie sądzisz? Ciemność bierze się z braku światła.. A potwory skąd? Z szafy? - zapytała z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  186. Z wielkim uśmiechem podszedł do baru, który w tym momencie był dla niego wybawieniem. W końcu pozwoliła mu się wydostać z tego tłumu. Wziął kolejne piwo i kiedy zimny płyn przepłynął przez jego gardło na twarzy pojawił się błogi uśmiech.
    - Taaak fantastycznym- wywrócił oczami i zaśmiał się.- Mówiłem Ci, że jestem za trzeźwy, po paru takich- wzniósł kufel do góry.- Sam tam będę chodził, staję się bardziej... odważny i giętki- zażartował i oparł się i blat. Spojrzał na blondynkę.- Ale Ty naprawdę bardzo fajnie się ruszasz- przyznał kiwając głową.- Myślę, że po tym występie nie będziesz miała problemu znaleźć partnera do tańca- miał na myśli tych wszystkich mężczyzn, których zwróciła uwagę na parkiecie.

    OdpowiedzUsuń
  187. Ona swój bal miała po prostu w hotelu, bez żadnego motywu przewodniego. Takowy pojawił się dopiero na afterparty u jednego ze znajomych. Tak zwane "sex, drugs n rock n roll". Wszyscy się wtedy spili, nawet ona.
    - To ty pierwsza - powiedziała, wyciągając do niej ręce.

    OdpowiedzUsuń
  188. On mimo wszystko rozglądał się na boki. Taki już miał nawyk i gdziekolwiek był uważnie obserwował wszystko i wszystkich wokół.
    - Nie chodzi o to, że jest to jakąś męczarnia i katorga- zaprzeczył z uśmiechem.- Jednakże taniec nie jest moim ulubionym zajęciem i nie najlepiej czuję się na parkiecie. Tym bardziej w takim ścisku- wzruszył bezradnie ramionami i ponownie uniósł kufel do ust.

    OdpowiedzUsuń
  189. - Być może masz rację - przytaknęła po chwili zastanowienia - Ale czasem ciężko wyłączyć wyobraźnie, a światło? Światło się zawsze znajdzie - wskazała na swój telefon z lekkim uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  190. - Oj kochana, nigdy byś nie przestała pracować - powiedziała Vivian, uśmiechając się pobłażliwie. - Manicure najdłużej trzyma mi się dzień - oświadczyła. - A to wszystko przez to, że grając oktawy muszę sprawnie operować paluszkami - zaśmiała się, wskazując głową fortepian, stojący w rogu pomieszczenia, tuż za drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  191. Zupełnie nie to miał na myśli i gwałtownie pokręcił głową.
    - Co? Nie Sam! Przestań. Nie jestem tu ani z litości ani dlatego, że Ci współczuje- powiedział całkowicie szczerze.- I nie jestem tu za karę. Chciałem się dobrze bawić i mimo tego iż nie jestem dobry w okazywaniu emocji bawię się świetnie. I jest to Twoja zasługa- przyznał i posłał jej jeden z tych jego uroczych uśmiechów.- Więc rozchmurz się.

    OdpowiedzUsuń
  192. - Nie wiem.. - wzruszyła ramionami - Możemy porozmawiać o czymś miłym? Nie wiem, o gumowych misiach czy coś w tym stylu..?

    OdpowiedzUsuń
  193. - Zdecydowanie tak właśnie jest - przyznała jej rację. Przyjrzała się swoim paznokciom i uśmiechnęła się lekko. Wyglądały naprawdę ładnie, takie turkusowe.
    - Zmiana - oznajmiła i położyła sobie na nodze dłoń Sam. - U kosmetyczki zazwyczaj opowiada się o swoich ostatnich wakacjach, a więc... Słucham - powiedziała pogodnie.

    OdpowiedzUsuń
  194. Zaśmiała się wesoło, unosząc do góry rękę, w której trzymała pędzelek od lakieru, żeby przez przypadkiem nie zepsuć tworzonego przez siebie arcydzieła.
    - Musimy kiedyś pojechać gdzieś razem - stwierdziła, gdy już się uspokoiła i znowu zaczęła malować jej paznokcie. - Jestem przekonana, że w ogóle byśmy się nie nudziły.

    OdpowiedzUsuń
  195. Uważnie jej się przyglądał, a w jego oczach widać było troskę. Nie chciał zepsuć jej humoru. Gdy tylko zadała mu pytanie pokiwał twierdząco głową i odstawił resztę piwa, po czym rzucił barmanowi pieniądze zostawiając spory napiwek.
    Wyszli po schodkach na górę i od razu uderzyło w nich świeże powietrze, które było niesamowicie orzeźwiające i przyjemne. Słońce już zaszło, a niebo obsypały gwiazdy. Szli kawałek w milczeniu, w końcu Ethan spojrzał na blondynkę.
    - Wszystko gra?- zapytał, po czym zaraz w myślach wyzwał się od idiotów, przecież doskonale wiedział, że nie.

    OdpowiedzUsuń
  196. On nie był typem opiekuńczego faceta, a przynajmniej nigdy nie był. Nigdy nie musiał się o nikogo troszczyć, ani nie miał takiej okazji. A Sam mimo, że nie znał dobrze znał długo i zdążył polubić, więc naprawdę nie chciał by coś ją dręczyło, mimo tego iż doskonale wiedział, że nie może nic na to poradzić ani jej pomóc.
    - Port to dobry pomysł- przyznał. Nie była zbyt rozmowna, a gadanie nie było jego mocną stroną tak więc całą drogę milczeli, a Ethan co jakiś czas zerkał na nią, jakby chciał się upewnić, że nadal z nim jest. Doszli do portu, przy którym wiatr był o wiele silniejszy, a z oddali słychać było statki, które właśnie odbiły i wypływały. Oparł się o barierkę i spojrzał na blondynkę.- Nie jest Ci zimno?- zapytał widząc gęsią skórkę na jej ramionach.

    OdpowiedzUsuń
  197. Uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową. Ona też chciałaby móc wyrwać się tak na chociażby kilka dni, ale nie miała takiej możliwości. Jake musiał być blisko szpitala, na wszelki, tfu tfu, wypadek. Vivian nie chciała go niepotrzebnie na coś narażać, ot co.
    - Ja też nie wiem, ale kiedyś coś się wymyśli.

    OdpowiedzUsuń
  198. Ni wiedział czy jest to wada czy zaleta, dla niego zdecydowanie było to coś nowego. Spojrzał na nią z uśmiechem i wzruszył ramionami.
    - Rzeczywiście nie jestem zbyt wylewny- przyznał i zaśmiał się krótko. Zwrócił wzrok na czarną toń i zastanawiając się co jej odpowiedzieć, przejechał dłonią po policzku.- Hmm... Trudne pytanie- przyznał.- Czego nikt o mnie nie wie... Boje się węży- powiedział w końcu kiwając głową.- Kiedyś, gdy byłem mały ojciec wziął mnie na ryby. Siedzieliśmy tam cały dzień i nudziłem się jak mops, ale nie ważne. W każdym razie zbieraliśmy się już i założyłem swój plecak, a po jakimś czasie poczułem jak coś... pełznie- skrzywił się okrutnie i zadrżał z obrzydzenia.- Po moim ramieniu, z jednej kieszonki plecaka wyszedł wąż. Ponoć nie jadowity, ale byłem przerażony... Ojciec zamiast mi pomóc kazał być mężczyzną i go zrzucić, więc nie chcąc go zawiść ani pokazać, że się boję by się nie śmiał wziąłem go do ręki i wyciągnąłem po czym rzuciłem o drzewo. Nigdy więcej nie poszedłem na ryby, a ojciec opowiadał jakiego ma to dzielnego syna, który nie bał się węża.

    OdpowiedzUsuń
  199. Na razie mimo wszystko taki wyjazd był niemożliwy z naprawdę wielu powodów. Vivianne wierzyła jednak, iż kiedyś dojdzie on do skutku i obie kobiety będą mogły trochę odpocząć, nawet z Jakiem, który nie był specjalnie problemowym dzieckiem, choć poważnie chorował.
    - Się zobaczy - powiedziała tylko. - Gotowe - dodała jeszcze, zakręcając lakier.

    OdpowiedzUsuń
  200. - Mam alergie na króliki.. - powiedziała spokojnie po czym wybuchnęła śmiechem. Mimo całego 'zła' owej sytuacji wydawało jej się całkiem komiczne siedzenie przy dwóch telefonach i rozmawianie o misiach i króliczkach.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga