wtorek, 10 lipca 2012

You show the lights that stop me turn to stone.






Michelle Pennington.
Urodzona 29 czerwca 1987 roku w Londynie.
 Fotomodelka. 
 Annie oraz Charles nigdy nie chcieli mieć dzieci. Dla nich najważniejsza była praca. Annie - znana londyńska projektantka, nie czuła się gotowa do roli matki. Tam samo Charles, dla którego firma była najważniejsza. Nie chcieli zrezygnować ze swojego bogatego życia. Nie chcieli, ale musieli. Kiedy dowiedzieli się, że spodziewają się dziecka, praktycznie ich cały świat zawalił się. Myśleli o adopcji, o usunięciu ciąży, ale w końcu zdecydowali na to, że Annie urodzi. I tak, pewnego słonecznego dnia, gdzie temperatura przekraczała 30 stopni, na świat przyszła mała, słodka Michelle, która wcale nie miała tak pięknego ani słodkiego życia.

Wychowywała ją babcia, która jedyna miała czas dla małej Chelle. To ona była świadkiem raczkowania, ząbkowania, kłótni z rówieśnikami czy pierwszych problemów w szkole. Michelle chciała, aby babcia zawsze przy niej była. Praktycznie przez całe jej życie. Niestety, jej prośby nie zostały wysłuchane. Kiedy ona dojrzewała, jej babcia zmagała się z ciężką chorobą, którą przegrała. To był wielki cios dla Chelle. Nie wiedziała, gdzie ma szukać pomocy. Znalazła ją w narkotykach, które pomagały jej zapomnieć o wszystkich problemach. Dzięki nim czuła się lepiej. Jednak to przez nie właśnie straciła przyjaciół, chłopaka, nie miała nikogo przy sobie. Rodzice byli w rozjazdach, więc jak mogli się interesować życiem córki? Zainteresowali się dopiero wtedy, kiedy dostali wiadomość ze szpitala. Michelle wyszła z tego, po długim pobycie na odwyku. Od tamtej chwili miało być już zupełnie inaczej, lepiej.

 
W wieku 17 lat wyjechała do Vancouver. Tam skończyła szkołę oraz zajęła się modelingiem. Nadawała się do takiej pracy. Jej wzrost, budowa oraz uroda, pozwoliły aby stała się fotomodelka. To właśnie dzięki agencji Avant Model, której siedziba mieści się na 32 piętrze wielkiego wieżowca w Vancouver, Michelle mogła zająć się czymś, co sprawia jej niesamowitą radość.


Po tym co przeszła w swoim dość młodym życiu, nabrała pewności siebie oraz dystansu wobec otaczającego ją świata. Wie komu zaufać, a komu nie. Łatwo ją urazić, przez co szybko się denerwuje. Na uspokojenie, zapala papierosa, od którego nie może się uwolnić. Czasami potrafi być prawdziwą suką, która pokazuje pazur, ale szybko przybiera twarz ciepłej oraz sympatycznej dziewczyny.







 

Michelle uwielbia podróżować i jej praca na szczęście to umożliwia, aby poznała ciekawe zakątki świata. Uwielbia też swoje małe mieszkanie na obrzeżach miasta, do którego zawsze wraca z uśmiechem na twarzy po swoich podróżach. Podziczała talent kucharski po swojej babci. Swój dzień rozpoczyna od czarnej kawy oraz papierosa. Eleganckie stroje ma na sobie tylko wtedy, kiedy pozuje do zdjęć. Zdecydowanie lepiej czuje się trampkach 
i ubraniach, które często są na nie za duże. 
W wolnych chwilach lata po sklepach, czyta romansidła, przy których szybko się wzrusza. Czeka również na miłość swojego życia.

 
 Galeria || Powiązania || Wspomnienia

[Nie jestem zachwycona z tego co napisałam i myślę, że niedługo pojawią się tutaj małe poprawki. Jestem chętna na wszystkie wątki i powiązania. Na zdjęciach: Frida Gustavsson. Mam nadzieję, że dobrze nam się będzie pisało. Enjoy! ;)]

128 komentarzy:

  1. [ to co? powiązanie? wątek? ;>]

    OdpowiedzUsuń
  2. [O, Frida :) Poza tym witam serdecznie! Może masz pomysł na jakieś powiązanie?]

    Joshua Holt

    OdpowiedzUsuń
  3. [ niech się znają. w końcu wychowali się w tym samym mieście, ale jakoś za sobą nie przepadali i po jego wyjeździe gdy był dzieckiem do Kanady kontakt by im się urwał i nagle wpadają na siebie. Zaaaaaaczniesz, proszę]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Nie ma problemu, ale błagam cię zacznij. Nie mam siły już i odpiszę jutro na pewno. ]

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeciągnął się leniwie wstając z jednej z parkowych ławek. Poprawił na nosie okulary, o dziwo wciąż modne i sięgnął po papierosy leniwie sunąc wzdłuż alejki. Nie patrzył na to gdzie idzie, bynajmniej nie kierował się do pracy gdzie właściwie był gościem a nie gospodarzem. Ale kto by się przejmował? Ojciec marudzić nie mógł, kontrakty podpisane z jakimiś gwiazdkami tworzyły już niezłą stertę na jego biurku, do czego więc miał się przyczepić? W głowie odnotował jedynie, dość leniwie trzeba dodać, że powinien pojawić się tam chociaż raz w tym tygodniu. Teraz jednak zajął się podpalaniem papierosa, którym po chwili się zaciągnął i przymykając oczy kroczył dalej, do momentu gdy ktoś na niego nie wpadł. Popiół z czubka papierosa opadł na ziemię, a on niechętnie otworzył oczy by spojrzeć na sprawcę, albo sprawczynię tego drobnego zamieszania. Kobieta, no tak. Ten ich niezawodny sposób podłażenia komuś pod nogi. Dość uciążliwe trzeba przyznać. Słysząc swoje imię wypowiadane przez tę drobną istotę uniósł brew. Może i ją kojarzył lecz za cholerę nie wiedział skąd.
    - Ta, bo co? - zapytał z tym swoim szerokim, czarującym uśmiechem. - Znamy się? - dodał po chwili, w końcu kto by nie chciał poznać odpowiedzi na nurtujące pytania, a to teraz wyjątkowo mocno obijało się w jego ślicznej główce

    OdpowiedzUsuń
  6. [Z tego co przeczytałam to Michelle mieszka na obrzeżach miasta, a Josh w centrum, dlatego sąsiedzi odpadają. Hm... Skoro Chelle jest modelką to może wpadła do ośrodka Joshuy, by sobie coś poprawić? Ewentualnie chciała zrobić sobie jakieś maseczki czy coś takiego, bo i takie rzeczy można zrobić u Joshuy xD]

    Joshua Holt

    OdpowiedzUsuń
  7. Wsunął dłonie do kieszeni swych modnych i cholernie drogich spodni, z papierosem wciąż tkwiącym między wargami. Przyglądał jej się uważnie za szkieł swych nerdów i próbował dopasować jakiekolwiek imię w swej głosie do jej osóbki.
    Dopiero na jej słowa pozwolił sobie uderzyć się w czoło otwartą dłonią. Dość mocno.
    - Uwielbiałem Cię przedrzeźniać i wrzucać do wody. - odparł jak zawsze po niej powtarzając,z tym swoim złośliwym uśmiechem. - Ej Chelle. Nie mów na mnie tak brzydko, obrażę się. - dodał po chwili dziecięcym głosikiem. - Co tutaj robisz? - zapytał już po chwili normalnie nie kryjąc zaskoczenia. Rodzice nic mu nie mówili o jej przyjeździe, a zapewne o wszystkim wiedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obserwował swoją kuzynkę nie dowierzając jak bardzo się zmieniła. Z małego berbecia, czy szczyla jak ją nazywał wyrosła na dość atrakcyjną kobietę i zapewne gdyby nie była jego rodziną, a on nie byłby obecnie w związku, próbowałby ją poderwać. W końcu w jakiś sposób uzyskał przydomek Casanova.
    Słysząc jej słowa parsknął śmiechem. Pamiętał jak ta mała koszmarnie wychodziła na każdym zdjęciu. Fotogeniczna raczej nie była.
    - Nie wierzę. - odparł spokojnie. Nie interesował się światem mody, no chyba, że chodziło o męskie kolekcje, w końcu nawet teraz na tyłku miał spodnie prosto z wybiegu. - Ja? Mieszkam tu od..Zaraz dwudziestu lat? Coś koło tego.- wzruszył obojętnie ramionami. Dziwiło go to, że ona o niczym nie wie, ich rodzice byli blisko, w końcu jej ojciec był bratem jego matki. - Ojciec założył wytwórnię i jakimś dziwnym trapem stała się ona najlepszą w Kanadzie. Teraz na nowe, dość opornego szefa. - wskazał na siebie dość nieskromnie. On jednak nie usiadł, wciąż tkwił w tym samym miejscu, zwrócony jednak w stronę ławki.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla niego muzyka była czymś więcej niż chwilową możliwością niezłego zarobku jak traktował to wszystko jego ojciec. Jedynie matka, niespełniona przez ciążę piosenkarka go rozumiała i wspierała w tym wszystkim. I choć teraz to wszystko było w jego posiadaniu nie potrafił zdobyć się na nagranie własnej płyty. Na jej słowa wzruszył ramionami.
    - Szczerze mówiąc bardziej przypominam gościa niż szefa. Nawet nie pamiętam kiedy tam byłem. - odparł zgodnie z prawdą, drapiąc się po głowie po czym przeczesał swą bujną czuprynę palcami.
    - Kto miał przejąć? Oni obijają się w Toronto a ja, jedyny spadkobierca muszę ciężko pracować. Tak masz rację, dość miło jest zobaczyć swą ukochaną kuzyneczkę. - wyszczerzył się głupkowato. - I nieładnie tak palić. - dodał mając namyśli papierosy spoczywające jej w dłoni. I kto ją pouczał? Śmieszne.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Witam, witam. Ja mam propozycję: Ja podam okoliczności spotkana/powiązanie, a Ty zaczniesz? Czy może na odwrót? ]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Hm... Może dziewczyny poznały się w Londynie i stamtąd się znają? A spotkać się mogą w cafeterii ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla niej ucieczka z Londynu była przede wszystkim ucieczką od ojca, z którym nie miała zbyt dobrych kontaktów od pewnego wydarzenia. Doprawdy nie rozumiała swojego ojca, który chciał zabronić jej szczęścia, a przecież twierdził, że jej szczęście jest najważniejsze.
    Praktyki i studia były dla niej jedną z ulubionych rzeczy, które mogła tutaj robić. To było dla niej pewnego rodzaju ukojeniem od wszystkich problemów.
    Weszła do jednej ze swoich ulubionych kawiarenek i rozejrzała się w koło. W pewnej chwili zauważyła znajomą postać, siedzącą przy stoliku przy oknie. Zamówiła sobie orzechowe latte, a potem skierowała się w stronę dziewczyny.
    -Michelle?- zapytała jakby nie dowierzając temu co widzi.

    OdpowiedzUsuń
  13. Przytuliła się do niej. Trzeba było przyznać, że za takimi osobami właśnie tęskniła. Miła, zabawna i nie odstraszała od siebie ludzi.
    -Mam tutaj praktyki. W tym takim wieżowcu...- powiedziała, a jej ząbki ukazały się w szerokim uśmiechu.
    -A Ty co tutaj robisz?- zapytała i rozejrzała się w koło.

    OdpowiedzUsuń
  14. Leander Boram

    [Oczywiście. Masz może już jakiś pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  15. {Hej, mam dwie propozycję ^^ Jedna: Michelle będzie kuzynką Lucy i po dość długim nie widzeniu się wpadną na siebie w wieżowcu, Druga: Lucy kiedyś pracowała z Michelle kiedy była na stażu jako projektantka i teraz znowu na siebie wpadną, która Ci odpowiada?}

    OdpowiedzUsuń
  16. {Tak, to byłaby pierwsza agencja, w której Lucy by pracowała jako projektantka}

    OdpowiedzUsuń
  17. Zawsze była przekonana, że to właśnie praca modelki jest strasznie męcząca i pochłaniająca czas. Dopóki nie została projektantką, wtedy zaczęło się z jednej strony piekło, z drugiej strony było to dla niej coś niesamowitego. Owszem, były te odczucia sprzeczne, ale tak właśnie czuła. Może i była zmęczona przez te wszystkie problemy, ale w pewnym sensie podobało jej się to, cały czas była w ruchu, a ostatecznie, widziała efekt swojej pracy na wybiegu, mogła widzieć zdziwienie i zachwyt na twarzach gości, a to było dla niej idealną nagrodą za te wszystkie nieprzespane noce.
    Wychodziła właśnie z biura i miała zamiar wyjść już do domu, gdy poczuła jak ktoś na nią wpada. Zanim odezwała się, usłyszała słowa przepraszam. Zmarszczyła brwi kojarząc skądś głos.
    -Michelle? O mój boże, jak ja Cie dawno nie widziałam.
    Uśmiechnęła się szeroko i przyjrzała się modelce.
    -Właśnie niedawno zaczęłam tu prace. Też tu pracujesz?
    Uniosła brew patrząc na dziewczynę cały czas z uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  18. Upiła łyczka swojej latte, która w smaku była wręcz przepyszna. Żałowała, że w Londynie nie wynalazła latte o smaku orzechowym. Podejrzewała, że być może tam takiego czegoś nie było albo po prostu ona jakoś nie mogła na to trafić.
    -Magazyn New Look. Słyszałaś?- zapytała i lekko uniosła brew w górę. Magazyn był dość znany i podejrzewała, że wielu ludzi zna go. Chociażby z reklam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Spojrzała na nią i skrzywiła się nieznacznie.
    -Nie kracz...- powiedziała, a na jej ustach wypisane było niezadowolenie. Nie jej winą było to, że wolałaby pisać coś bardziej wartościowego niż opisywać koleją modelkę oraz kolory wiosny.
    -Na razie jestem jeszcze na praktykach ale może zostanę naczelną w jakimś bardziej wartościowym pisemku.- zasmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uśmiechnęła się szeroko.
    -Cóż za zbieg okoliczności, ja pracuje w agencji modelek piętro niżej niż ty.
    Zaśmiała się cicho i spojrzała na dawną znajomą z uśmiechem na ustach.
    -Hmm...bardzo miła propozycja. Właśnie skończyłam więc mam dużo czasu. A więc prowadź, nie znam jeszcze na tyle tego budynku. wiem tylko takie najbardziej interesujące dla mnie rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  21. Jasper Hudson11 lipca 2012 15:31

    [Jasne. Jakieś pomysły ? ;P]

    OdpowiedzUsuń
  22. [ Jasne ;) A zaczęłabyś ? Ja muszę ogarnąć inne blogi... ]

    OdpowiedzUsuń
  23. Jasper Hudson11 lipca 2012 15:44

    [Hmm fajne nawet :) Mogą też się dobrze znać i np. czasami zabiera ją do siebie jak dziewczyna chce mieć trochę wolnego od paparazzi to bierze ją do swojego auta a limuzyna odjeżdża pusta itp :)]

    OdpowiedzUsuń
  24. U Samary ostatnie miesiące też nie były łatwe, przejęcie pisma było wyjątkowo trudne, bo wchodziło się na miejsce kogoś kogo ludzie uwielbiali, kto był dobrym szefem. A ona miała pod górkę.
    Siedziała na swoi fotelu i stukała palcami o biurko. Nie lubiła gdy ktoś się spóźniał, a dziewczyna przesadzała już o całe 9 minut. Nie cierpiała tego naprawdę.
    W końcu znana modelka w końcu raczyła się pojawić. Sam zwykle nie przepadała za modelkami, ale ta wydała się nie aż tak straszna. Spojrzała na nią.
    - Jeszcze cię nie zastąpiliśmy. - rzuciła z lekkim uśmiechem. Najpierw miała iść do stylistki i na sesję. Sam odetchnęła więc z ulgą, że nie będzie nikomu płacić za nic nie robienie. Sesje kosztowały naprawdę sporo.

    OdpowiedzUsuń
  25. Jasper Hudson11 lipca 2012 17:10

    Lubił Michelle, była młodą, sympatyczną no i oczywiście piękną kobietą. Mimo że były między nimi trzy lata różnicy obydwoje w swoim towarzystwie dobrze się czuli. Dziś powiadomiła go że ma jakiś bankiet czyli oczywiście on idzie z nią.
    Przebrał się w czarny garnitur i pojechał pod dom dziewczyny. Zawsze najpierw ją zawoził do limuzyny a potem jechali na bankiet, by nikt się nie dowiedział czym tak naprawdę podjeżdża pod limuzynę i by nikt też ich nie śledził.
    Czekał pod domem a na słowa dziewczyny kiwnął tylko głową, w pracy był może przesadnie poważny ale w końcu wojsko czegoś też uczy. Po tym jak zamknęła drzwi podeszli do auta i otworzył jej drzwi by wsiadła następnie byli już w drodze na wyznaczone miejsce gdzie czekała limuzyna. Przeważnie przemieniali auta na dużych parkingach by nikt nie odgadł z którego oni wychodzą.
    -Długo dziś będzie? -spojrzał na dziewczynę w lusterku gdyż siedziała na tylnym siedzeniu

    OdpowiedzUsuń
  26. Nadia sama nie należała również do osób, które wszędzie przychodziły punktualnie. Na spotkania przychodziła spóźniona piętnaście minut, pół godziny, godzinę. No mniejsza, zawsze przychodziła spóźniona.
    I nie była zła, jeśli ktoś się spóźniał na spotkania z nią. Jednak no... dwie godziny ? Ludzie, nie przesadzajmy, nie tylko jedną sesję miała zaplanowaną. Znaczy się, dzisiaj akurat miała, ale potem miała do załatwienia masę innych spraw, i powoli zaczynała wątpić, aby się wyrobiła.
    -Laska ma klasę, żeby spóźnić się aż tyle. Mogłaby chociaż zadzwonić- Julian, jeden z praktykantów odchylił się na krześle, spoglądając w sufit.
    Nadia natomiast odpaliła papierosa, podchodząc do okna, gdy do studia weszła kobieta. Shroglass odwróciła się w jej stronę, zgasiła papierosa, po czym odgarnęła włosy na bok.
    -Nic się nie stało, zdarza się. Tylko następnym razem wolę zostać poinformowana o ewentualnym spóźnieniu- powiedziała, uśmiechając się.

    OdpowiedzUsuń
  27. -Okej, okej- kiwnęła głową, po czym spojrzała na Juliana, który to teraz wpatrywał się w kobietę niczym w obrazek. Ach, faceci. Kiedy Michelle zniknęła w innym pomieszczeniu, gdzie znajdowała się stylistka, Nadia pogoniła chłopaka do roboty. W końcu trzeba rozstawić sprzęt, dobrać odpowiedni światło, oraz ustawić tło. Teraz przynajmniej nie będzie się nudził. Wkładała właśnie do aparatu kartę pamięci, kiedy to spojrzała na Michelle, uśmiechając się.
    -Ustaw się, ja podłączę jeszcze aparat do laptopa- powiedziała, podchodząc do sprzętu.
    -Jules!- skarciła chłopaka, patrząc na niego srogo.
    -Co... Co?- zapytał zdezorientowany, spoglądając to na nią, to na Michelle.
    -Światło. Ustaw się pod innym kątem- wyjaśniła, wywracając oczami.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jasper Hudson11 lipca 2012 18:25

    Zaśmiał się z jej planu do puki nie usłyszał go całego
    -O nie, nie piękna. Nie mam zamiaru znów robić za twojego porywacz czy innego batmana -powiedziała z uśmiechem i znów spojrzał na nią w lusterku. Widząc jej minę szybko odwrócił wzrok bo patrzenie się w jej oczy było niebezpieczne. Nie, nie zamieni cię w kamień, jednak namówi i naciągnie cię na wszystko. No a przynajmniej na niego tak działała.

    OdpowiedzUsuń
  29. Jasper Hudson11 lipca 2012 18:54

    Zatrzymał nagle samochód na poboczu po czym włączył światła awaryjne i odwrócił się do niej
    -Wysiadaj -powiedział a widząc zdziwioną minę dziewczyny dodał -No powiedziałaś że dasz sobie radę to wysiadaj. -jednak dziewczyna się nie ruszyła siedziała wryta więc odwrócił się i ruszył znów tam gdzie znajdowała się limuzyna
    -Wątpię że dała byś sobie radę -stwierdził po tym co właśnie zobaczył i wzruszył ramionami
    -Ale co sobie życzysz, będę czekał w ustalonym miejscu. -powiedział chociaż nie chętnie musiał się zgodzić w końcu to ona mu płaciła i jakby nie było musi znosić jej zachcianki.

    OdpowiedzUsuń
  30. Samara w tym czasie przeglądała swoją księgę czyli projekty artykułów, które trzeba jej było zdawać każdego wieczora. Tak tworzyło się projekt numeru.
    Gdy dziewczyna się zjawiła podniosła na chwilę rękę do góry. Dziewczyna wpadła do jej gabinetu bez zapowiedzi. Doczytała szybko artykuł i spojrzała na nią.
    - Czasami mam wrażenie, że niektórych nigdy nie przekonam do siebie. - zauważyła bo wiedziała jakie grupki są w redakcji. - Coś do picia? Jedzenia?

    OdpowiedzUsuń
  31. - To trochę skomplikowane. - powiedziała wzdychając.
    Nie było aż tak, ktoś kogo lubili został zwolniony przez jej ojca, bo on bał się, że córka zrobi coś wielkiego u konkurencji. Cóż Samara o tym marzyła, ale jednak jakiś niesmak wśród pracowników został. Miała nadzieję, że kiedyś ludzie o tym zapomną i docenią jej umiejętności.
    Sam nie wyobrażała sobie smarowania po ludziach i obrażania ich, wymyślania plotek. To wszystko miało mieć smak, a to jakoś ją nie przekonywało.
    Poprosiła asystentkę o dwie wody, a potem wyjęła dyktafon. Nikomu to chyba nie przeszkadzało, a Samara chciała mieć nagranie.
    Po chwili zaczęły rozmowę, Samara starała się prowadzić ją jak zwykłą rozmowę, odpowiadała też na jej pytania. Miało być jak najbardziej naturalnie. Nie chciała spiąć dziewczyny czy coś takiego.

    OdpowiedzUsuń
  32. [Jasne, masz jakieś propozycje? Jakbyś mi coś podpowiedziała, np. okoliczności spotkania, czy ewentualną znajomość, to chyba będę w stanie wymyślić jakiś wątek :)]

    OdpowiedzUsuń
  33. [Dobry! Czy ma panna ochotę na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  34. - Ale ja mam ich w dupie. - odpowiedział, może trochę niegrzecznie. I zapewne przesadzał, nie powinien był tak traktować swych rodziców, którzy robili dla niego wszystko i naprawdę troszczyli się aby miał życie takie jak teraz. Ostatnimi czasy jednak ciężko mu się było z nimi dogadać, zwłaszcza z ojcem czepiającym się o wszystko. A był przecież dorosłym facetem, czyż nie?
    Widząc jej wzrok skierowany na jego paczkę z fajkami wyszczerzył się dość głupkowato, lecz mimo tego wciąż wyglądał uroczo i nad wyraz młodo jak na swój wiek.
    - Jasne, zbieraj się. Leć pozować przed aparatem. I chyba wiesz gdzie mnie szukać..A nie zaraz. Rzadko tam bywam. - podrapał się po głowie. Ale w sumie jak to mówią..Szukaj a znajdziesz? Coś w tym stylu. - Leć modeleczko. - zaakcentował ostatnie słowo, podobnie jak ona.

    OdpowiedzUsuń
  35. [Ja też nie mam pomysłu, ale mogę spróbować coś zacząć. Podałabyś mi tylko miejsce spotkania i powiązanie?]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Dobry pomysł, zaraz zacznę.]

    OdpowiedzUsuń
  37. Lexi od rana miała całą głowę zawaloną pracą i totalnym brakiem czasu. Musiała pojechać na jedną budowę sprawdzić jak rosną posadzone krzaki i czy właściciele je podlewają, następnie musiała udać się do banku zrobić przelew, a około trzynastej po południu do jednego z jej ogrodów miała przyjechać fotomodelka na sesję zdjęciową. Co począć, trzeba działać.
    - Tim, potrzebujemy sekretarki i księgowego - powiedziała do mężczyzny przez telefon, jednocześnie parkując samochód. - Nie wyrabiamy czasowo, sam to zauważyłeś. Mamy na tyle funduszy, że damy radę z zatrudnieniem pomocy. Przemyśl to. No dobra, ja już kończę.
    Bez pożegnalnego słowa wyłączyła komórkę i weszła do wieżowca. W jej ogrodzie siedziała już fotomodelka i cała jej ekipa.

    OdpowiedzUsuń
  38. Pokręcił głową po czym odprowadził ją wzrokiem. Sam jeszcze chwilę powłóczył się po parku aby potem udać się do swej dziewczyny. Nazajutrz, prosto od niej udał się do firmy. Musiał się przecież w końcu tam pojawić. Pijąc kawę z automatu przemierzał korytarze urządzonej z klasą wytwórni, obok niego truchtała szybko sekretarka aby nadążyć za jego krokami i mówiła mu o wszystkich "naglących" spotkaniach. Kiwał jedynie głową choć tak naprawdę nawet jej nie słuchał. Wolał skupić się na zaciąganiu papierosem i wypuszczaniu dymu ze swych ust dopóki niedaleko wejścia nie dostrzegł znajomej sylwetki.
    - Zmieniasz branżę? Z tego co pamiętam zawsze okropnie fałszowałaś.

    OdpowiedzUsuń
  39. Gdy blondynka ujrzała przed sobą dawną koleżankę z liceum zbaraniała.
    - Michelle?
    Lexi nie miała zielonego pojęcia co powinna teraz powiedzieć lub zrobić. Przytulić ją? Przecież kiedyś nie przepadały za sobą. Uścisnąć jej dłoń? Za ceremonialny gest.
    - Miło mi cię widzieć po tylu latach - rzekła w końcu, odpuszczając sobie przywitanie. - Widzę, że będziemy ze sobą dzisiaj pracować. Jak się nie mylę, ty jesteś tą modelką, prawda? - uśmiechnęła się.

    OdpowiedzUsuń
  40. Machnął lekceważąco ręką na swą sekretarkę, która wciąż trajkotała mu koło ucha. Ta fuknęła pod nosem i obrażona odeszła. Może niezbyt grzeczne zachowanie pana White lecz szczerze mówiąc miał jej już dość i tego piskliwego głosiku wkręcającego mu się boleśnie w głowę.
    - Ależ dlaczego? Była z Ciebie druga.. No nie obrażajmy Madonny. - wyszczerzył się szerzej do swej kuzynki ukazując uzębienie godne modela w reklamie pasty.Dopiero na jej słowa prychnął spoglądając na swoje trampki, które niejedno już przeżyły. - Jeśli przyniesiesz mi garnitur i teczkę to Cię wydziedziczę. Chociaż i tak nie miałem zamiaru Ci nic nie zapisywać. - zagroził jej choć ostatnią część wypowiedział niemal szeptem.

    OdpowiedzUsuń
  41. [Cześć. Skoro Michelle mieszka na obrzeżach miasta, to możemy wymyślić takie coś. Jeśli czytałaś moją notkę, to wiesz, że matka McCalla również mieszka na obrzeżach miasta. Uznajmy więc, że po sąsiedzku. Mężczyzna mógł do niej przyjechać, akurat wpadł w trakcie robienia ciasta i wtedy matce zabrakło jakiegoś cukru czy czegoś. Oczywiście nie było czasu na latanie do sklepu, bo zaraz miały się zjawić przyjaciółki Nicole McCall, dlatego kazała synowi iść do sąsiadki - w tym wypadku Pennington - i poprosić o użyczenie.]

    OdpowiedzUsuń
  42. - Tak, to ja rządzę tym królestwem - zaśmiała się. - Dziękuje. Długo pracowałam nad tym, żeby to miejsce wyglądało jak raj. No dobrze, możemy zaczynać?
    Alexis usiadła na jednym z rozłożonych krzeseł i zaczęła się przyglądać pracy modelki. Blondynka nigdy nie wyobrażała sobie, że właśnie ona, Michelle, zostanie fotomodelką i będzie mieć sesję w jednym z ogrodów Forbs.

    OdpowiedzUsuń
  43. - Carter, dobrze, że jesteś! - zawołała jego bardzo szczupła matka, ubrana w czerwono-żółty fartuch w paski. - Właśnie robię ciasto. Za godzinę ma wpaść pani Danter, pani Monte i pani Doborsky. Co się tak na mnie patrzysz? Tyle Ci o nich opowiadałam, a Ty nic nie możesz skojarzyć!
    McCall wpatrywał się w swoją matkę ze spokojem i opanowaniem. Myliła się. Wszystkie trzy kobiety znał doskonale. Przebywanie w ich towarzystwie było naprawdę istną męczarnią. Pani Danter – pulchna kobieta o dużych ustach – ponad wszystko lubiła dowcipkować o blondynkach i czarnoskórych. Pani Monte, która należała do osób równie szczupłych jak Nicole, a także równie delikatnych i słabych, nie była w stanie, mając już grubo po sześćdziesiątce, powstrzymać się od plotkowania o „chłopakach”, którzy tak naprawdę byli jej sąsiadami z kamienicy, bardzo podobni wiekowo do niej. Była też pani Doborsky – z pochodzenia Rosjanka, ale na stałe mieszkająca w Vancouver, która wręcz uwielbiała chwalić się swoją karierą; niegdyś była słynną rosyjską baletnicą, a teraz – czego na ostatnim spotkaniu dowiedział się Carter – jej córka i wnuczka również ćwiczą, by być takie jak ona. Dobrze, że nie było wśród nich jeszcze jednej kobiety – pani Jonson, która zbiła już tyle szklanek, talerzy, doniczek..., że naprawdę z przykrością wpuszczało się ją do własnego domu.
    - I co, że robisz ciasto, mamo? Trzeba Ci jakoś pomóc? - dopytywał McCall, choć wcale nie chciało mu się babrać z tymi wszystkimi składnikami.
    - Nie, wystarczy, że pójdziesz do sąsiadki i pożyczysz od niej cukier. To bardzo miła osóbka. Jeśli będzie chciała, niech przyjdzie do nas na to ciasto. Tylko pamiętaj. Cukier.
    Jego matka zniknęła w kuchni, a on cofnął się na podwórko i ruszył w stronę rzeczonej sąsiadki. Chwilę później pukał już do jej drzwi. Jeden raz, drugi. W końcu lekko się uchyliły i zza nich wyjrzała szczupła kobieta o idealnych wręcz rysach twarzy. Przypominała mu modelki z tych wszystkich brukowców, które widział przez szybę kiosku za każdym razem, gdy kupował poranną gazetę.
    - Dzień dobry. Carter McCall – przedstawił się, dając jej tym samym do zrozumienia, że przyszedł od Nicole. - Czy nie chciałaby pani przyjść do nas na ciasto? Tylko jest jeden warunek... - dodał po chwili, wzruszając lekko ramionami. - Musi pani dać nam trochę cukru, żebyśmy mogli je najpierw zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  44. -No ja myślę, że nic nie mówiłaś- zaśmiała się pod nosem. Lubiła pisać tylko w pisemkach o modzie nie czuła się jeszcze zbyt pewnie. Naczelną jednak nie chciała zostawać. Wiedziała gdzie jest granica pomiędzy życiem prywatnym,a życiem w pracy. Nie lubiła przychodzić z pracą do domu, a ostatnio coraz częściej jej się, to zdarzało.
    -Michelle jeszcze się nie nauczyłaś, że ja nie chodzę na imprezy?- zaśmiała się. Na samo to słowo robiło jej się niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
  45. - Nie rób takich minek. Słodkie to one były jak miałaś pięć lat a i tak się na nie nigdy nie nabierałem.- powiedział szybko widząc jej minki, co prawda słodkie ale nie na tyle by mógł jej ulec. - Mógłbym. I łapki precz od moich fajek. I od koszul. Nie zabierzesz mi prawie całej szafy. - wymruczał pod nosem spoglądając przy tym na swą czerwoną koszulę w kratę, niedbale zarzuconą na ramiona. Mimo swych blisko trzydziestu lat wciąż ubierał się młodzieżowo, choć i tak szczerze wyglądem staruszka nie grzeszył. Kiedy go wyminęła rozglądając się po wnętrzu wytwórni, powoli ruszył za nią.
    - Tam nie wchodź. - wskazał na jedne z drzwi, lekko uchylone. Jeden ze znanych zespołów właśnie nagrywał płytę, a on nie chciał im przeszkadzać ani ich rozpraszać. Starał się nie wchodzić swym klientom w drogę i żyć z nimi w zgodzie. To było warunkiem sukcesu, a te na szczęście coraz częściej i w większych ilościach pojawiały się na jego koncie.

    OdpowiedzUsuń
  46. Samara zawsze starała się budować taką atmosferę, żeby jej goście czuli się jak najbardziej swobodnie. Cieszyła się naprawdę gdy jej wychodziło, a nie zawsze się udawało.
    - Możemy kiedyś iść na kawę ale już w celach prywatnych. - rzuciła luźną propozycję, ale jezeli dziewczyna tylko chciała mogła się zgodzić. - W przyszłym miesiącu. Dopiero oddalismy numer do druku, więc trochę poczekasz.

    OdpowiedzUsuń
  47. Carter wziął od kobiety szklankę i lekko skinął głową, co miało być wyrazem wdzięczności za ten skromny podarunek. Chociaż... Czy był to skromny podarunek? Chodziły plotki, że cukier to był teraz niemalże rarytas dla najbogatszych. Jak kawior i winogrona. McCall, tak prawdę mówiąc, nie wiedział, ile jest w tym prawdy. Takimi sprawami, a dokładniej sprawami zakupów, nigdy nie zajmował się osobiście.
    - Nie znam się na tym, ale chyba wystarczy – powiedział, wzruszając lekko ramionami.
    I teraz właściwie nie wiedział, co ma z ów szklanką zrobić. Nie mógł jej przecież schować do kieszeni, wsadzić w jakąś foliową reklamówkę lub, co było opcją hardcore, rzucić nią prosto w ubrudzone w mące palce swojej matki. Wyszło więc na to, że stał z nią jak cymbał – trzymał ją prosto przed sobą i wpatrywał w nią, jakby nigdy nie widział na oczy cukru.
    - Jeśli chcesz być świadkiem rewolucji w kuchni, to możesz przyjść i teraz – odparł, po czym jego twarz rozjaśniła się od lekkiego uśmiechu, który już dawno nie był na niej widoczny. Właściwie pojawiał się tylko wówczas, kiedy Carter przebywał u swojej matki. Wtedy wszystkie wspomnienia wracały, a on czuł się, jakby znowu miał piętnaście czy szesnaście lat. Czas jednak biegł nieubłaganie... - To jak? Możemy liczyć na dodatkową parę rąk?

    OdpowiedzUsuń
  48. Samara uśmiechnęła się do niej i spojrzała na numer. Byle by go nie zgubiła, ale biorąc pod uwagę jaką pedantką była to chyba średnio możliwe było. Sama podała jej swoją wizytówkę.
    - A to mój numer i skoro masz siedzieć grzecznie to dzwoń śmiało. - rzuciła z wesołym uśmiechem.
    Na dziś miała sporo pracy, nie lubiła odkładać niczego na później, więc skończy artykuł, opracuje wywiad. Im szybciej skończy tym mniej zostanie, na i tak napięta końcówkę miesiąca. Wtedy zawsze było trzeba wszystko zgrać do ostatniego guzika, a łatwe to nie było.

    OdpowiedzUsuń
  49. Samara w soboty też często pracowała, jednak tą akurat miała wolną. Szczęście tej która dzwoniła. Wróciła przed chwilą z biegania i właśnie wycierała się ręcznikiem po prysznicu, gdy usłyszała dzwonek. Pierwsze co pomyślała to, że to na pewno ktoś z pracy. Jęknęła cicho, bo nie chciała dziś tam iść. Odebrała nie patrząc na to, kto to.
    - Tak? - zapytała, a gdy usłyszała głos dziewczyny uśmiechnęła się. - No cześć. Co u ciebie?

    OdpowiedzUsuń
  50. -Wiesz... Ogólnie, to ja nie jestem fanką jakichkolwiek imprez.- zaśmiała się. Odkąd sięgała pamięcią wolała książkę bądź film niż głośne imprezy. Te z kółka poetyckiego nie były takie złe jednak bardzo często ją nudziły, a nudy ona nie lubiła.
    -Jeśli dasz mi swój adres, to bardzo chętnie do Ciebie wpadnę.- uśmiechnęła się do niej wesoło.-Tylko uważaj... Mam uczulenie na cynamon.

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Omg, nie zauważyłam Twojego komentarza O.o już odpisuję ;]

    Co prawda Nadia pracowała już z wieloma modelkami, jednak Chelle była inna. Większość jak miała zły humor, to pokazywała to wszem i wobec, a wtedy bez kija nie podchodź, bo zagryźć potrafiły. I źle się pracowało w takiej atmosferze. Odczuwała to zarówno ona, jako fotograf, jej pomocnicy, na modelkach kończąc.
    A praca z Michelle była miłym akcentem, widać było że kobieta się stara.
    -Bardzo dobrze. Podoba mi się to zdjęcie- powiedziała, pokazując palcem na ekran laptopa, gdzie widniało zdjęcie w białym stroju kąpielowym. -Ile już pracujesz w modelingu ?- zapytała po chwili, odgarniając włosy na bok.

    OdpowiedzUsuń
  52. [Chętnie. Jakieś pomysły?]
    //Dean

    OdpowiedzUsuń
  53. -Od dziecka ? Nie. Fotografią zainteresowałam się w szkole średniej. Robiłam wtedy projekt. Przez kilka miesięcy robiłam zdjęcia ulicy, na której mieszkałam. każdego dnia. A potem zrobiłam taki kolaż, pokazując jak się to wszystko zmieniało- wyjaśniła, uśmiechając się na samo wspomnienie tego projektu.
    -A potem postanowiłam że pójdę na studia fotograficzne, bo jakoś nie umiałam sobie wyobrazić, że mogłabym robić coś innego- powiedziała, odgarniając włosy z czoła.

    OdpowiedzUsuń
  54. Spojrzała za oddalającą się dziewczyną i wtedy coś do niej dotarło. Położyła na stoliku odpowiednią sumę pieniędzy i szybko powędrowała za dziewczyną.
    -Michelle.- powiedziała do niej, po czym delikatnie dotknęła jej ramienia.-Nie dałaś mi swojego adresu.- zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  55. Samara spojrzała na siebie. W sumie mogła iść na zakupy? Dlaczego by nie?
    - Jestem za. - powiedziała z usmiechem. - Chętnie znajdę coś ładnego na wieczór. - mruknęła. - To gdzie i za ile?

    OdpowiedzUsuń
  56. [Nie, nie. Pamiętam o Tobie. Jednak nie miałam pomysłu co odpisać, więc nie pisałam, bo nie lubię jak moje odpowiedzi mają mniej niż jedno głupie zdanie. ]

    -Niekiedy nie są jeszcze tak dobre, jakbym tego do końca chciała. Nadal uczę się swojego zawodu, i poznaję przeróżne techniki. Więc nie mów od razu, że zdjęcia są tak wspaniałe- powiedziała z uśmiechem na ustach. następne spojrzała na zniecierpliwionego chłopaka, po czym roześmiała się cicho, wywracając oczami.
    -Wracajmy do pracy- powiedziała, chwytając w dłonie aparat.

    Dwie godziny zleciały szybciej, niż myślała. Może dlatego, że atmosfera była tak dobra, i nikt nie myślał że jest w pracy, że trzeba robić to, co potrafi się najlepiej.
    -Dzięki Michelle, mam nadzieję że jeszcze kiedy uda nam się spotkać- powiedziała, kiedy sesja dobiegła końca. Musiała przyznać, że zdążyła polubić tą kobietę. Nie była tak jak inne modelki, z którymi pracowała. Nie była wyniosła, i nie uważała się za nie wiadomo kogo. Była po prostu sobą, a to Nadia ceniła w innych najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  57. Sam zajęło to więcej czasu, bo musiała się ubrac, jeszcze wysuszyć włosy. Spóźniła się, całe 15 minut, ale wysłała smsa, który ją o tym uprzedził. Co mogła poradzić, że dziewczyna rozłączyła się zanim Sam zdarzyła powiedzieć coś jeszcze?
    - hej. - rzuciła gdy już wyszła z taksówki i musneła jej policzek na przywitanie.

    OdpowiedzUsuń
  58. Nicol spojrzała na szczupłą dziewczynę z podwiniętymi rękawami, która z bojową miną stała, gotowa do działania, a potem roześmiała się w taki sposób, że można by było słuchać ów śmiechu od rana do wieczora, bez przerwy. Podeszła do dziewczyny, a potem podała jej wiązany na biodrach fartuch w kolorowe kropki.
    - Dałabym Wam do zrobienia jabłka, dzieci, ale wiem, że za chwilę ich nie będzie. Mam rację, Carter? - matka spojrzała na swojego syna z udawaną złością, krzyżując ręce na piersi, co on podsumował lekkim, prawie niezauważalnym uśmiechem. Czuł się trochę niepewnie w towarzystwie sąsiadki, nie pozwalała mu się w pełni wyluzować. To tak, jakby ktoś wszedł do łazienki, kiedy śpiewasz na cały głos hit, do którego znajomości nigdy w życiu byś się nie przyznał. Carter miał tak samo z uśmiechem. To było dla niego tak krępujące, jak śpiewanie pod prysznicem.
    - Postaram się powstrzymać swoje wilcze zapędy – odezwał się, odstawiając owoce na szafkę. Przez chwilę przyglądał się im w skupieniu, zastanawiając się, czy zna wszystkie ich nazwy. Ananas, jakieś... Nie, co to jest? To naprawdę owoc? - Możemy zrobić jabłka – dodał po chwili i pokręcił głową, znowu odwracając się do „ekipy”. Przynajmniej wiedział, że jabłka to jabłka.
    - Kochanie – zwróciła się Nicole do swojej przemiłej sąsiadki. - Weźcie wszystko, co Wam potrzebne i idźcie do ogrodu. Będzie Wam wygodniej. Szczególnie, że musicie urwać jabłka. To wczesna odmiana, więc na pewno są już dobre. - Spojrzała na swojego syna. - Carter, rusz swój sztywny tyłek i pomóż jej! Nie myśl sobie, ty pieprzony dżentelmenie, że kobieta będzie dźwigać wiadro za Ciebie! - Matka roześmiała się. Mimo swojej wątłej postury miała naprawdę donośny śmiech.
    McCall spojrzał znacząco na Michelle, w rozbawieniu przewracając oczami, po czym podszedł do bardzo ładnej kanapy, która normalnie stanowiła łóżko awaryjne na wypadek większej ilości gości, a która w tym momencie była przeznaczona na swego rodzaju stolik na składniki, które nie mieściły się na prawdziwym blacie. Odsunął ręką wszystkie niepotrzebne przedmioty i wziął jasnoniebieskie wiaderko. Właściwie nic więcej nie było im potrzebne.
    - No to w drogę – powiedział dziarsko, zaciskając dłoń w pięść i delikatnie uderzając nią w geście, który miał mówić „jestem gotowy do pracy, zrobię to”.
    - Jak już zbierzecie jabłka i obierzecie, to przyjdźcie. Będziemy smażyć – dodała na pożegnanie matka i zajęła się robieniem ciasta w samotności. Tak o wiele lepiej jej się pracowało.

    OdpowiedzUsuń
  59. Kiwnęła głową. Była zdecydowanie gotowa na zakupy. I nawet wiedziała, co chciałaby kupić.
    - Jest sobota, a ja potrzebuje czasu w samotności na przejrzenie artykułów. Wolę więc zrobić to w domu, bez zrzędzenia pracowników i całego tego hałasu.
    Powód był jeszcze jeden, ale o nim nie musiała mówić.

    OdpowiedzUsuń
  60. [Hm... Dla mnie może być. Zaczniesz?
    Dean

    OdpowiedzUsuń
  61. -Z tego co się orientuję, to numer ma wyjść za dwa tygodnie. Dlatego też muszę się pospieszyć z obróbką zdjęć. Och, jak ja kocham robić coś na ostatnią chwilę- zaśmiała się, a po chwili schowała karteczkę z numerem do kieszeni, aby przypadkiem o niej nie zapomnieć.
    -Na pewno jeszcze kiedyś poproszę Cię o pomoc. Nie jesteś jak większość modelek, taka... sztuczna. Jesteś naturalna, a to się rzadko zdarza, dlatego muszę korzystać z okazji- zaśmiała się, spoglądając na nią.

    OdpowiedzUsuń
  62. Samara musiała przyznać, że dobrze bawiła się z dziewczyną chodząc po sklepach i wybierają najfajniejsze rzeczy. Równie dobrze bawiła się gdy pokazywały sobie największe koszmary tych sklepów.
    - Idziemy na jakaś kawę? - zaproponowała, bo miała ochotę na jakieś ciastko i wlasnie coś do picia.

    OdpowiedzUsuń
  63. [ Obie nasze postacie palą, więc może spotkają się przed biurowcem? ]

    OdpowiedzUsuń
  64. Leander Williams17 lipca 2012 17:49

    [Jakoś nie przychodzi mi do głowy nic ciekawego, może więc zwyczajne spotkanie w jakimś klubie, może przez znajomych, nie wiem.]

    OdpowiedzUsuń
  65. Miał krótką przerwę w audycjach i mógł sobie pozwolić na luz. Tak więc, wyszedł ze swojej audycji, a później z wieżowca, by zapalić. Tak o,z nudów. Przecież nie był uzależniony, a może był, ale nie chciał się przyznać przed samym sobą? Wzruszył ramionami i oparł się o ścianę budynku, zapalając papierosa.
    Cudowne uczucie, jak tak przyjemnie drapie w gardle, a dym wypełnia całe płuca. Wypuścił dym nosem, kiedy usłyszał otwierane drzwi i przekleństwo. Popatrzył na osobnika. Była to ta modelka Pennington.
    Oczywiście jako dżentelmen, poczęstował ją fajką.
    - A kto cię tak wkurzył, że aż musisz zatruć sobie organizm?- spytał rozbawiony.

    OdpowiedzUsuń
  66. - Tak, to ja.- zaśmiał się, skłaniając się.- I dzięki za komplement. Cieszę się, że komuś podoba się moja paplanina.- uśmiechnął się szeroko.- A ty jesteś tą modelką? Pennington?

    OdpowiedzUsuń
  67. Zmrużył oczy, nie bardzo wiedząc o co jej chodzi.
    - Nie, nic nie wiem o żadnym wywiadzie, ale mam nadzieję, że będę to ja.- mrugnął do niej, uśmiechając się łobuzersko i zaciągnął się porządnie, po czym ponownie wypuścił dym nosem.

    OdpowiedzUsuń
  68. Uśmiechnął się.
    - Jak to dlaczego? Bo za każdy wywiad na koniec miesiąca dostaję więcej kasy.- zażartował i wyrzucił peta.
    - Dzięki.- wziął jeden listek gumy i wsunął go do ust.
    Trzeba było dbać o jamę ustną i o świeży oddech, gdyby mu się poszczęściło i miałby okazję całować się z jakąś pracownicą biura w składziku.

    OdpowiedzUsuń
  69. - Przepraszam- uśmiechnął się i przyjął zaproszenie. Rzucił na nie okiem, słuchając dziewczyny. Oczy zamieniły mu się w dwie wielkie monety, słysząc o modelkach. Popatrzył na Michelle.
    - Nic ciekawego?- spytał z niedowierzaniem.- Co może być ciekawszego w pięknych, zgrabnych modelkach w pięknych wieczorowych sukniach?
    - Dobrze, z chęcią przyjdę, tylko w co ja mam się ubrać? W garnitur pewnie.

    OdpowiedzUsuń
  70. Podskoczył w miejscu jak małe dziecko. Tak! Może dzisiaj będzie jego wieczór? Tylko czy ma jakiś garnitur? Cholera. Jakoś będzie musiał znaleźć sposób na wykombinowanie garniaka.
    - Tak, widzimy się wieczorem.- uśmiechnął się i wrócił do agencji.

    OdpowiedzUsuń
  71. Wrócił do domu, przywitany przez swojego szczeniaczka. Wziął go na ręce, trochę się z nim pobawił i dał mu jeść. Może by tak załatwił mu towarzystwo? Przecież przez większość dnia nie ma go w domu. Przysiągł, że rozważy tą opcję. Poszedł do pokoju i otworzył szafę, by poszukać garnituru. Na szczęście znalazł się całkiem nowy, czarny garniak, którego nałożył chyba tylko raz. Powiesił go na drzwiczkach szafy i poszedł wziąć prysznic. Wrócił do pokoju, ubrał się w idealnie krojony garnitur, popryskał się wodą kolońską i zrobił bałagan na głowie.
    - I jak Brutus?- zwrócił się do psiaka, który w odpowiedzi zamerdał ogonem.- Też tak myślę. Modelki, nadchodzę.
    Wziął kluczyki od samochodu i pojechał na miejsce imprezy.

    OdpowiedzUsuń
  72. Także wziął dla siebie szampana i rozejrzał się wokoło. Kręciło się tu wiele pięknych kobiet w pięknych sukniach wieczorowych. Trudny wybór.
    - Szczerze, wszystkie są tu seksowne.- zacmokał.- I ty także pięknie wyglądasz.- uśmiechnął się łobuzersko i upił trochę trunku, spoglądając na nią.

    OdpowiedzUsuń
  73. - Bardzo się cieszę, że twój dom pomimo, jeszcze stoi- zaśmiał się, biorąc kolejny kieliszek szampana.
    - A dziękuję, jedyny mój garnitur.- oznajmił- Na ogół nie chodzę w takim czymś. Zwykle jak idę na jakiś bankiet w pracy, to nakłada ciemne jeansy, t-shirt, marynarka i trampki.- uśmiechną się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  74. Zanim odeszła, złapał ją za ramię i odwrócił lekko do siebie, patrząc jej w oczy.
    - A może nie zechciałabyś ze mną zatańczyć?- uśmiechnął się lekko.- Bo chyba jest tu jakieś miejsce by potańczyć, prawda?
    Miał cichą nadzieję, że zgodzi się chociaż na jeden taniec.

    OdpowiedzUsuń
  75. Tańczyli przy wolnych rytmach muzyki. Wayne położył dłonie na jej plecach, na wysokości talii. Czuł przez materiał marynarki jej drobne ciało przytulone do jego torsu. Czuł jej delikatne perfumy, które przyjemnie drapały go w gardle.

    OdpowiedzUsuń
  76. [Bardzo chętnie! :) I przepraszam za zwłokę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  77. Tańczyli tak, jeszcze przez kilka piosenek, ponieważ orkiestrze zapragnęło się pooglądać tańczące pary. Kiedy muzyka zmieniła się na trochę szybszą, Wayne oderwał się od dziewczyny i w podzięce ujął jej dłoń i ucałował, jak prawdziwy dżentelmen z uwodzicielskim uśmiechem, spoglądając w jej piękne oczy.
    - Dziękuję, że zgodziłaś się na jeden taniec ze mną- musnął jej policzek i sięgnął po dwa kieliszki szampana, kiedy kelner przechodził właśnie obok nich. Jeden podał Michelle, a z drugiego upił łyk.

    OdpowiedzUsuń
  78. Mattieu ostatnio się powodziło. Pieniądze wpływały na konto, a on sam mimo iż miał więcej pracy był chyba szczęśliwszy. Cóż, jedna z cech pracoholizmu; im więcej tym lepiej. Co prawda cierpiała na tym jego żona, ale całe jej smutki szły w kąt wraz z nowymi koralami czy ciuchami.
    Był wieczór, Mattieu kończył pracę i jedyne co miał w głowie to ciepłe łóżko. No i może żonę z nim związaną ale to już była inna bajka. Był wykończony. Wszedł do windy na najwyższym piętrze i czekał aż zjedzie na jego apartament. Zahaczyła ona jednak o jeszcze jedno na piętro i do windy wsiadła ładna, zgrabna brunetka którą odrazu obdarzył lekkim uśmiechem. Nagle, przejmujący i irytujący dźwięk w uszach "trrr", a winda stanęła. Owszem, były z nią ostatnio małe problemy ale tego się nie spodziewał.
    [Zaczęłam, a co, mam dużo weny! Jak dobrze to powiedzieć :D Mattieu Gossen]

    OdpowiedzUsuń
  79. Zilustrował ją wzrokiem z uśmiechem, a potem przeniósł wzrok na inne modelki. Zerknął kątem oka na Michelle i zacmokał cicho.
    - Przyćmiewasz je wszystkie- uśmiechnął się łobuzersko, patrząc na dziewczynę.- I tak wszystkie już są nieźle wstawione, a ty jeszcze się trzymasz, a uwierz, że dla mnie to dużo znaczy.- uniósł lekko kąciki ust, unosząc wysoko brwi i upił szampana.

    Wayne Gosselin

    OdpowiedzUsuń
  80. - Gdybym chciał cię upić i wykorzystać, dawno bym to zrobił- uśmiechnął się ironicznie, upijając do końca szampana i odstawił gdzieś na stole z jedzeniem.
    Spojrzał jeszcze raz na modelki, które spacerowały lub rozmawiały z panami z wypchanymi portfelami, po czym przeniósł wzrok na Michelle.
    - Cenię sobie naturalność i to, że uwinęłaś się naprawdę szybko z przygotowaniem się, a nie.- zaśmiał się cicho.- Łamiesz stereotyp kobiety stojącej przy lustrze parę godzin.

    Wayne Gosselin

    OdpowiedzUsuń
  81. [ spokojnie, to ja nie odpisałam xD ]

    Uśmiechnął się do dziewczyny i złapał ją za dłoń, ruszając do wyjścia. Po drodze rozluźnił sobie krawat. Nie cierpiał garniturów i nigdy się nie zmieni jego stosunek do tego ubioru. Kiedy wyszli z budynku, Wayne natychmiast wciągnął chłodne, rześkie powietrze, puścił dłoń Michelle i ściągnął całkowicie krawat, po czym wcisnął go do kieszeni spodni.
    Wyjął paczkę papierosów i odpalił jednego, podając paczkę kobiecie, by się poczęstowała.

    Wayne Gosselin

    OdpowiedzUsuń
  82. Zerknął na kieszeń i rozpiął kilka guzików na koszuli, by poczuć się swobodniej. On naprawdę nienawidził garniturów.
    - Może i tak, ale za bardzo cisnął.- uśmiechnął i zaciągnął się papierosem, by po chwili powoli wypuścić dym.- Nie mogłem swobodnie połykać śliny.
    Spojrzał na Michelle, a później na budynek gdzie znajdowała się impreza.
    - Ja naprawdę ci współczuję, że musisz na nie chodzić.- kiwnął głową na miejsce bankietu.

    Wayne Gosselin

    OdpowiedzUsuń
  83. - No pięknie - mruknął tylko pod nosem. Dobrze, że nie miał klaustrofobii. Nacisnął na czerwony guzik informujący pracowników o awarii windy, ale i tak wiedział że nikt na to nie zareaguje ponieważ wszyscy skończyli już pracę. Wyjął telefon z kieszeni i dziewczyna była świadkiem bardzo ciekawej wymiany zdań. "Mówiłem ci, żebyś zajął się tą windą" "tak, oczywiście. Nie płacę ci za pieprzenie mojej żony" "Jeśli nie pojawisz się tu do pół godziny, możesz pożegnać się z pracą. Do widzenia". Z irytacją widoczną w oczach i samej postawie wyłączył komórkę i oparł się o barierkę w windzie.
    - Cóż, trochę sobie tutaj poczekamy - stwierdził.
    Mattieu Gossen.

    OdpowiedzUsuń
  84. [Masz może ochotę na wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  85. [Tylko banały typu wpadł na nią w drzwiach budynku... ;/]

    OdpowiedzUsuń
  86. - A ja jestem na nogach od piątej rano i jedyne czego chciałem, to tylko odrobina spokoju. Widocznie jeszcze sobie nie zasłużyłem. I nie zdziw się jak zabiję tego gościa, który naprawi windę. Idiota myślący, że świat należy do niego. - burknął pod nosem wyciągając komórkę z kieszeni i pisząc krótkiego sms'a.
    - Mattieu, miło mi poznać. Chociaż aż tak super miło to nie, wolałbym gdybyśmy poznali się w innym miejscu - stwierdził z rozbawieniem.

    OdpowiedzUsuń
  87. - Hmm... można tak powiedzieć. Ogólnie to jestem szefem tego całego gówna. Twoim trochę też. - stwierdził z rozbawieniem, opierając głowę o barierkę jakby miał zaraz umierać. On znał dziewczynę, ale tylko z widzenia. Większość ludzi pracujących w tym budynku kojarzył bo nie był szefem na papierku tak jak większość, często się tu pojawiał by załatwiać swoje interesy. W zasadzie codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Zawsze wyczuwałaś idealny moment, Libby. - stwierdził po czym musnął przelotnie jej bieliznę - no kochanie... - oparł się głową na jej brzuchu jakby nigdy nic - zależy o jakie lody ci chodzi - zaśmiał się po czym wydał ustami przyłożonymi do jej brzucha jakiś dziwny dźwięk i tylko poczuł jak dziewczyna podskakuje. Tak jakby nie wiedział, że ma straszne gilgotki.
    - Ale naprawdę? - zapytał po chwili jednak.

    OdpowiedzUsuń
  89. - Zapomniałem, że to mój biznes. Tej cudownej rozrastającej się coraz bardziej korporacji, pani wybaczy. - mruknął pod nosem, jakby zirytowany uwagą dziewczyny choć nie powinien był. Przecież nie powiedziała tego złośliwie. Wystarczyło jednak, że on to tak odebrał. I koniec dyskusji.
    - Gdzie tam, ani trochę. To nic, że przez nią rozpada się moje małżeństwo i całe życie prywatne. To nic. - odparł, jakby faktycznie to nie miało dla niego żadnego znaczenia. A miało i to jak wielkie.

    OdpowiedzUsuń
  90. [ Hmm, tak myślę, że jeżeli Michelle dużo podróżuje mogli się poznać podczas jednej z jej wypraw, kiedy to Ethan przed osiedleniem się w Vancouver zwiedzał świat( nie gra roli gdzie) i coś ich tam połączyło... właściwie chodzi mi o łóżko ;p Teraz wpadają na siebie czasem w wieżowcu. Co Ty na to? Nie zbyt pomysłowe, jestem otwarta na różne inne pomysły.]

    OdpowiedzUsuń
  91. Chodząc od piętra do piętra cieżko było mu się przyzwyczaić, że urlop naprawdę się skończył. A tak dobrze się bawił. To zabawne, bo pierwsze w ogóle miał zamiar z niego zrezygnować, w ostatniej chwili zarezerwował bilety do Tunezji. Dużo słońca, plaże, drinki i piękne kobiety, tak można w skrócie opisać spędzone przez niego ostatnie 3 tygodnie.
    Teraz nieco znudzony, w ciemnych jeansach i jasnej koszuli, z niego zarośniętymi policzkami sprawdzał czy wszystko jest w porządku i czy nikomu nic nie grozi. Właśnie spacerował po korytarzu trzydziestego drugiego piętra kiedy z agencji wyszła jakaś blondynka i wpadła na niego. Odsunął się krok do tyłu i zmierzył ją wzrokiem, unosząc brwi w geście zaskoczenia.
    - Michelle. O to samo mógłbym Cię zapytać- odparł.

    OdpowiedzUsuń
  92. Wiedział, że byłą modelką, ale tyle jest agencji na tym świecie, a ona musiała pracować w tej. Znaczy nie, że mu to przeszkadzało, ale mimo wszystko było to nieco dziwne. Przez jego twarz przeszedł cień uśmiechu i wyciągnął zawieszoną na szyi legitymacje ochrony, która powinna być na wierzchu.
    - Tak, pracuje. Będzie jakieś dwa lata...- odpowiedział również opierając się o ścianę, naprzeciwko niej. Rzeczywiście o tej porze mało kto zostawał i on kończył pracę po obchodzie. W końcu zaczynała się nocna zmiana, więc on mógł pójść spokojnie do domu.

    OdpowiedzUsuń
  93. Może nie było to aż tak dziwne, wcześniej on głownie robił na nocki, a skoro ona co chwila podróżowała mogli się wcale tak często nie mijać. Jednak rzeczywiście była to nieco... dziwna sytuacja.
    - Ciebie również dobrze widzieć- powiedział kiwając głową i ponownie mierząc ją wzrokiem.-Kończę za dokładnie sześć pięter- odpowiedział z uśmiechem.- Ty już idziesz?- zapytał, prostując się i z powrotem chowając plakietkę.

    OdpowiedzUsuń
  94. O tak, doskonale pamiętał ten wyjazd. I miło wspominał noce, w które rzeczywiście nie wiele miał okazji pospać. Zaśmiał się lekko i spojrzał na blondynkę.
    - Skoro proponujesz, nie zwykłem odmawiać- przyznał wciąż się uśmiechając.- Kobietom i wina- dodał, a jego oczy zalśniły figlarnie.- To może zjedź na dół, a ja za moment tam będę.

    OdpowiedzUsuń
  95. Spotkanie tu Michelle było naprawdę ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał. To miejsce było naprawdę dziwne, jakby wszyscy się znali i wszyscy tu byli, gdziekolwiek ich spotka lub pozna. Można uznać też, że jest to trochę przerażające.
    Obszedł pozostałe piętra po czym zjechał windą na dół. Zostawił plakietkę, wpisał swoją zmianę i wyszedł żegnając się z kolegą. Podszedł do blondynki, która najwyraźniej słyszała jego kroki.
    - W takim razie prowadź- powiedział i posłusznie ruszył za nią.- Jest to jednak trochę niespodziewane, prawda?- zapytał.- Wiesz osobiście się przyznam, że myślałam iż więcej Cię już nie zobacze...

    OdpowiedzUsuń
  96. [No dobra... To ja jakoś miernie zacznę.]
    Praca, praca, praca. Dave z pewnością nie był pracoholikiem, ale niestety nie miał wyboru. W sezonie wakacyjnym bary, cluby, restauracje były okupowane, ponieważ zapewniały alkohol, muzykę i klimatyzację. Z tego powodu Wood pięć wieczorów spędzał przy barze i czasami miał tego szczerze dość. Tego jednak dnia jego stan nie należał do najgorszych. Uśmiechał się bez wymuszenia i prężnie uwijał przy kolejnych zamówieniach.

    OdpowiedzUsuń
  97. Dave co pewien czas rzucał spojrzenie na drzwi obserwując wchodzących. W końcu większość z nich wcześniej czy później stanie przed nim. Jedna z dziewczyn wyróżniła się ciekawym strojem. Białe spodnie przykuły uwagę mężczyzny. Uśmiechnął się lekko, kiedy owa kobieta podeszła do baru.
    - Już podaję. - Odpowiedział i obrócił się po kufel. Po chwili postawił go przed klientką. - Skromnie na początek? - Zapytał wesołym tonem

    OdpowiedzUsuń
  98. Vivianne Moore5 sierpnia 2012 15:02

    Ona też wysiadła z auta, wcześniej zabierając ze schowka swoje okulary przeciwsłoneczne. Nałożyła je na nos i uśmiechnęła się do mężczyzny.
    - Prosić zawsze można, ale to czy go dostaniesz... - wzruszyła ramionami. - To zupełnie inna sprawa - zażartowała. - A tak na poważnie, to powiedz mi czym zajmujesz się w wolnym czasie - poprosiła. - Bo że jesteś barmanem i studiujesz coś dziwnego wiem - uśmiechnęła się uroczo.

    OdpowiedzUsuń
  99. [Jak się pewnie domyślasz powyższy komentarz nie miał znaleźć się w tym miejscu ;) A na wątek oczywiście mam chęć. Nie bardzo jednak wiem jak można byłoby powiązać nasze postacie w jakiś ambitniejszy sposób niż tylko ze względu na miejsce pracy. Postaram się więc coś wymyślić i odezwę, jak tylko przyjdzie mi coś do głowy :)]

    OdpowiedzUsuń
  100. Pokręcił z rozbawieniem głową. - To może powinnaś skusić się na lekkiego drinka? - Podsunął. Dla niego piwo było tylko przystawką i do tego nie koniecznie smaczną. - Czy też planujesz się upić tego wieczora, żeby zabawa okazała się ciekawszą niż jest w rzeczywistości?
    Czego uczy stanie za barem? Trzeźwych imprez.

    OdpowiedzUsuń
  101. Wysłuchał jej, a potem spojrzał na kufelek. - Nie wiem czy jedno piwo Ci wystarczy, żeby im dorównać. - Stwierdził i spojrzał na grupkę roześmianych ludzi. - Zawsze możesz symulować chorobę, jeśli nie chcesz tu być, ale spróbować poderwać któregoś i zostać królową parkietu. - Zaproponował

    OdpowiedzUsuń
  102. Spojrzał na nią rozbawiony.
    - Teraz zastanawiam się czy nie jesteś na jakiś prochach pobudzających- zażartował.- Absolutny przypadek- odpowiedział w końcu zdecydowanie.- Nie istnieje coś takiego jak przeznaczenie czy karma. Po prostu. Nic nie jest gdzieś tam już zaplanowane. Jestem za przypadkiem- powiedział i uśmiechnął się do niej pogodnie. Chociaż coś mogło być w tym miejscu. Co rusz spotykał kogoś, jakby całe Vancouver albo i świat krążył wokół tego wieżowca.

    OdpowiedzUsuń
  103. [z pomysłami to u mnie ciężko, zwłaszcza dziś ;p. może Ty coś wymyślisz? :). Najlepiej byłoby zacząć z jakimś ciekawym powiązaniem, bo wtedy wątek się lepiej prowadzi.. Jeśli coś wpadnie Ci do głowy postaram się zacząć, choć.. no cóż, nie przepadam tego robić xd]

    OdpowiedzUsuń
  104. [Hm, no przyjaciółmi to raczej oni być nie mogli, bo John nie ma przyjaciół ;p. Tylko dobrych znajomych. Coś więcej..? Ostatecznie może być, ale hm raczej jakiś przelotny romans gdy nie wiem poznali się w jakimś klubie podczas studiów? Albo po prostu starzy, dobrzy znajomi jeszcze z lat studenckich; gotowali razem, czasem podróżowali, hm? ]

    OdpowiedzUsuń
  105. [Mhm, mhm, może być :) jeśli ja mam zacząć to już jutro.. bo dzis już raczej nie skleję nowego, sensownego wątku ;x]

    OdpowiedzUsuń
  106. Jonathan nigdy nie był wielkim zwolennikiem tych imprez organizowanych w wieżowcu na których mieli wstawić wszyscy, a przynajmniej większość pracowników z całego budynku, niezależnie w jakiej branży się pracowało. On starał się ich unikać, jednak zważywszy na to, że wymigał się już od dwóch ostatnich na tej wypadało się pojawić. Założył więc garnitur, krawat, eleganckie buty i ruszył na przyjęcie.
    Co jak co, ale ogromnym plusem takich spotkań był zawsze darmowy barek zapełniony trunkami z najwyższych półek. Dlatego pierwsze co zrobił do siadł przy blacie i poprosił swoją ulubioną whiskey z lodem, a potem obrócił się na taborecie w stronę tłumu i przeczesał go w poszukiwaniu kogoś interesującego, kogoś kto umili mu wieczór.
    I wtedy śmignęła mu tuż przed nosem kobieta. Kobieta jakże mu znajoma i jak na Johna dość, hm bliska. Ta sylwetka, wzrost, kaskada włosów.. To musiała być ona, choć od ich ostatniego spotkania minęło już klika dobrych lat. Wstał niemal od razu i zaczął przeciskać się przez tłum ludzi, by nie stracić jej z oczu.
    - Michelle? - Zawołał w końcu w jej stronę.

    [nie potrafię zaczynać :c]

    OdpowiedzUsuń
  107. Naprawdę nie wierzył własnym oczom. Co Michelle tu robiła?! Zresztą czy to ważne? Najważniejsze, że spotkał tą istotkę znów na swojej drodze. Była mu ona droga i jeżeli kiedyś Jonathanowi zależało kiedyś na kimś to była to właśnie ona. Dawniej uwielbiał spędzać z nią czas; razem gotowali, wygłupiali się. Mile wspominał ich podróże. Pamiętał jak bardzo się o nią troszczył, gdy wpadła w dołek, jak pomagał się jej wygrzebać się z tego bagna, w które się wpakowała. Zawsze miał wrażenie, że łączy ich ta cieniutka nić, którą niektórzy nazwaliby przyjaźnią. I chyba coś w tym było, choć John nigdy niezbyt opowiadał o sobie. Jednak liczył się przede wszystkim fakt, że gdy nastały trudne chwile potrafił wesprzeć, wysłuchać i doradzić. A potem nagle zaczęli się od siebie oddalać, każdy ruszył w swoją stronę i tak jakoś kontakt im się urwał. Chyba porwał ich wir dorosłego świata, każde z nich robiło karierę we własnym zawodzie i cóż.. Skutki były takie, że nie widzieli się już dobre parę lat.
    Objął kobietę mocno w pasie, a potem uniósł ją kilka centymetrów nad ziemię z wesołym śmiechem, nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia ludzi obok nich. Odsunął ją nieco od siebie, by móc zajrzeć w jej oczy.
    - Ja tu pracuje. Znaczy dzisiaj, wiesz lansuje się na firmowej imprezie, ale na co dzień tu pracuje. W agencji detektywistycznej. - Odparł wciąż uśmiechając się jak głupek. No naprawdę cieszył się, że ją widzi!
    - A Ty? Co tu robisz? Gdzieś się podziewała przez te wszystkie lata? - Uniósł brew przyglądając się jej teraz z uwagą, jakby sprawdzając jak jego dobra znajoma zmieniła się w upływie czasu.

    Black

    OdpowiedzUsuń
  108. Rozsiadł się na kanapie, z ciekawością przyglądając pomieszczeniu czekając aż Michelle wróci z kuchni. Kiedy ponownie pojawiła się w zasięgu jego wzroku kąciki jego ust uniosły się ku górze. Naprawdę spotkanie jej tutaj było ostatnią rzeczą jakiej się spodziewał. Wziął do niej wino i otworzył je, po czym nalał do dwóch kieliszków i jeden podał blondynce.
    - Za spotkanie?- uniósł kieliszek w jej stronę, a na jego twarzy wciąż tkwił ten jego uroczy uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  109. [ Hej, hej. Przeczytałam kartę, która swoją drogą jest świetna (: A powiązanie jakie przyszło mi do głowy to: Jakoże Michelle jest fotomodelką, a Jazzmyn stylistką powinny się raczej często spotykać. Jazzy mogła na przykład szczególnie sobie upodobać stylizowanie Chelle i z czasem zaprzyjaźniły się. Co ty na to ? ; p ]

    OdpowiedzUsuń
  110. - Zawsze wiedziałem, że w końcu spełnisz to marzenie. - Odparł posyłając jej promienny uśmiech. Modeling zawsze był jej priorytetem. Pamiętał jak zawsze opowiadała o tym jak to by chciała zostać modelką. I jej się udało, bo w końcu zawsze miała świetne proporcje i to coś w sobie. Aparat ją po prostu kochał.
    I szczerze powiedziawszy John jakoś specjalnie nigdy nie pochwalał tego jej marzenia, bo.. Bo nie przepadał za modelkami, za ich wychudzonymi ciałkami. Po prostu bał się, że jeśli Chelle zacznie obracać się w tym świecie popadnie w anoreksje, bulimie co spotykało większość kobiet wkraczających w tenże biznes. Albo co gorsza powróci do problemów z których tak długo się wygrzebywała.
    - Teraz już mi się tak łatwo nie wywiniesz. - Powiedział cmokając ją z czułością w czoło. Matko, ależ on się stęsknił za tą istotką. Był ciekawy jak teraz wygląda jej życie, co się pozmieniało, a co nie.. Więc chwycił ją za dłoń i poprowadził w stronę ogrodu. Tam usiadł na jednej z ławeczek i wbił w nią zaciekawione, roziskrzone spojrzenie. - Zabiję Cię później, teraz mów co u Ciebie!

    OdpowiedzUsuń
  111. [ Umm, mogą właściwie spotkać się przy tej sesji. Powiedzmy, że odbywa się jedna z ważniejszych do nowego numeru (: ]

    OdpowiedzUsuń
  112. Gestem podziękował za poczęstunek. Skosztował wina i spojrzał na blondynkę. Kiedy wspomniała o wspólnie spędzonych nocach uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową. Również bardzo mile wspominał te chwile. Odstawił kieliszek na stół i wyprostował się.
    - Taak, mam parę innych pamiątek, ale zdecydowanie wole...- na jego twarzy wciąż gościł ten zadziorny uśmieszek, który dany jej było poznać wcześniej, a w oczach pojawiły sie tajemnicze iskierki.- Zdecydowanie wole pielęgnować i odświeżać swoje wspomnienia- przyznał, nie odrywając od niej wzroku.

    OdpowiedzUsuń
  113. Wysłuchał jej, co chwila energicznie potakując głową, na znak, że żadne słówko, które wypowiedziała mu nie umknęło. Naprawdę cieszył się, że ją znowu widzi. Był niezmiernie ciekawy jak teraz układa jej się w życiu.. I niemal odetchnął z ulgą słysząc, że wiedzie jej się dobrze, że robi to co kocha i że nie wpakowała się znowu w żadne problemy.
    - Tak, w agencji detektywistycznej. - Odparł unosząc kąciki warg do góry. Naprawdę uwielbiał swój zawód i od dawna było wiadomo, że zostanie albo detektywem, albo prawnikiem. - Odkąd tu zawitałem, nie zamierzałem wracać do Ottawy, bo po co? Żeby posłuchać narzekań moich rodziców? - Tutaj skrzywił się nieznacznie, bo Chelle jako jedna z nielicznych wiedziała jak mniej więcej wyglądają jego relacje z rodzicielami. - A tak, to pracuje, bawię się, podróżuje i rozwijam kulinarnie! - Dodał już wesołym tonem, wlepiając w towarzyszkę pogodne spojrzenie.

    OdpowiedzUsuń
  114. Sesja z celem dobroczynnym była nowym wyzwaniem także dla niej. Nie wiedziała czego spodziewać się po dziewczynce, która miała z rana pojawić się w siedzibie magazynu. Wiedziała tylko tyle, że ma sześć lat i sesja z fotomodelką była dla niej marzeniem od zawsze.
    Pojawiła się o wyznaczonej godzinie, więc jeszcze przed drogą do parku mogła porozmawiać z nią o tym jakby chciała wyglądać na zdjęciach.
    Teraz mała siedziała w przyczepie już na miejscu parkowej sesji i przebierała w sukienkach, które dzisiaj mogła założyć, a ona czekała na dorosłą modelkę, z którą miała współpracować. Uśmiechnęła się na jej widok i uścisnęła jej rękę.
    - Jazzmyn, jeśli wolisz mówi mi Jazzy. - powiedziała puszczając jej dłoń. - Co masz robić? Na razie może poznaj swoją dzisiejszą partnerkę. To jest dziewczynka, z którą będziesz miała zdjęcia. Alice. - wskazała na małą brunetkę. - Ja w tym czasie przyniosę twoje ubranie na pierwszą serię zdjęć.

    OdpowiedzUsuń
  115. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  116. Sesja nie miała być jakąś oficialną tylko taką, która równocześnie nadawała się do magazynu i sprawiała radość małej szczęściarze. Ubrania, które przygotowała na pierwszą serię zdjęć była bardzo dziewczęca. Sukienki, pastelowe swetry, mówiły same za siebie. Przygotowaniem Alice zajęła się osobiście, więc po tym jak mała się przebrała, a ona ułożyła jej fryzurę pojawiły się w przeyczepie, w której była Michelle.
    - Gotowa, gotowa. Ślicznie wygląda. - uśmiechnęła się puszczając dziewczynkę w stronę modelki. - To jak, możemy zaczynać pierwszą serię? Fotograf już się niecierpliwi. - dodała po chwili słysząc, że mężczyzna zajmujący się zdjęciami już drugi raz wszystkich woła.

    OdpowiedzUsuń
  117. - Nie, zrezygnowałem z prawa. Wiesz w pracy detektywa jest ten.. dreszczyk. - Odparł z szaleńczym uśmiechem na twarzy. Naprawdę lubił swój zawód. Nie potrafił gardzić nawet tymi zwykłymi zleceniami jak to czy "Moja żona/mąż mnie zdradza?", acz osobiście wolał te ambitniejsze. Jakieś przekręty, odszukiwanie zaginionych osób, nielegalne sprawy. Niby sam nigdy nie szukał kłopotów, ale gdzieś podświadomie je.. lubił.
    Na słowa o jej rodzicach skinął głową; tak z rodzicielami obydwoje nie mieli lekko. I racja, to ich z początku jakoś zbliżyło. Po prostu rozumieli się nawzajem. Wiedzieli co czuje druga osoba, a to potrafi połączyć ludzi.
    - Moi zadzwonią, wiesz, raz do roku. Na święta. Żeby sprawdzić czy przypadkiem coś mi się nie odmieniło i nagle nie zmieniłem zawodu i nie znalazłem sobie żony. - Mruknął wywracając oczyma. W jego przypadku rodzicie mieli jeszcze jednego syna. Syna, który spełnił ich wszystkie oczekiwania. Więc on już nie musiał, prawda?
    Pokręcił głową z rozbawieniem widząc paczkę papierosów w dłoni kobiety. Uważnie obserwował jak przykłada do ust trujący patyczek i z błogim wyrazem twarzy się zaciąga. On po chwili wbił spojrzenie gdzieś przed siebie, w bliżej nieokreślony punkt i westchnął cicho.
    - Hm, staram się ograniczać. - Odparł, zerkając na nią z ukosa z figlarnym uśmieszkiem na wargach.

    OdpowiedzUsuń
  118. Spojrzał na nią z zadziornie uniesioną brwią i zjadał truskawkę, którą mu podsunęła. Kiedy zbliżyła swoją twarz do niego pokręcił minimalnie głową nieco rozbawiony.
    - Jestem pewny, że zostało...- przyznał, a gdy musnęła jego usta uśmiechnął się i przekręcił głowę z bok, kradnąc przy tym jej pocałunek, z pewnością nie tak delikatny jak jej. Spojrzał na nią, z tajemniczym błyskiem w oczach.- Wspomnienia nie są nawet w połowie tak dobre jak rzeczywistość- mruknął pod nosem, podnosząc dłoń na jej kark, nie odrywając niebiesko-zielonych tęczówek od jej oczu.

    OdpowiedzUsuń
  119. Z uśmiechem przywitał ją na swoich kolanach. Kiedy ich usta złączone były w pocałunku jego dłonie zaczęły błądzić po odsłoniętych nogach dziewczyny, co jakiś czas zadzierając zwiewną sukienkę. Całował ją zachłannie, zapamiętale, gwałtownie spragniony jej ciała. Zaczął obsypywać jej szyję krótkimi pocałunkami przygryzając co jakiś czas jej skórę, pozwalając ściągnąć z siebie koszulę.

    Ethan

    OdpowiedzUsuń
  120. Gdyby nie aktywny tryb życia.. Cóż pewnie John paliłby jak smok. Dość długo walczył z nałogiem, szczerze powiedziawszy chciał go kompletnie rzucić, ale nie udało mu się to do końca. Skończyło się na tym, że po prostu ograniczył wypalaną ilość papierosów na tydzień. I to mu na razie wystarcza.
    Uśmiechnął się szeroko słysząc jej propozycje. Miło wspominał to ich wspólne gotowanie. Racja, po godzinie kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. I kto sprzątał to pobojowisko? Oczywiście, że John. W końcu od dziecka miał te zapędy pedanta. Szorował pomieszczenie aż lśniło, a Chelle zazwyczaj tylko udawała, że mu pomaga, mhm.
    - Z chęcią. - Zgodził się rozciągając wargi w szerokim, wesołym uśmiechu. - Nie zaszkodzi Ci porządny obiad. - Dodał, znacząco lustrując jej aż za bardzo szczupłą sylwetkę.

    OdpowiedzUsuń
  121. [Huh, chce wątek. Chyba tak to mogę podsumować, a przez to, że różnica w ich wieku jest niewielka.. Co Ty na to, żeby znały się jeszcze ze szkoły? Jeśli się zgodzisz to masz dwie opcje do wyboru: Chelle mogła przyjaźnić się z Alison (siostra bliźniaczka Analeigh), bo tamta była popularna, a Analeigh tylko tolerować, bo była siostrą Alison albo przyjaźnić się ze zwyczajną, niezbyt ładną Analeigh, która teraz się zmieniła i razem będą mogły się śmiać z tych czasów, kiedy Malen nie była lubiana.
    Oczywiście to nie musi tak być. Jak masz inny pomysł to chętnie o nim poczytam. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  122. [Przez ostatnie dwie godziny wymyśliłam tyle wątków, że aż musiałam sprawdzić, którą, drugą opcję wybierasz. ; D Ale okej, mi pasuje. Jak dam radę to może sama zacznę przed 11, bo jeszcze mam kilka kart do przeczytania, a jak nie to poczekam na Ciebie. ; )]

    OdpowiedzUsuń
  123. Jazzmyn przyglądała się im z uśmiechem. Pierwsza seria zdjęć była na prawdę radosna, pełna uśmiechów i szczęścia małej. Było widać, że marzyła samej sesji, a towarzystwo znanej modelki tylko jej szczęście potęgowało. Cieszyła się, że redakcja spełniła marzenie chociaż jednego dziecka.
    Po zakończonej sesji wszyscy przy niej pracujący zjedli wspólny lunch i w końcu ktoś przyjechał odebrać dziewczynkę. Pożegnali ją, obiecali wysłać osobne zdjęcia, które robiła sobie z nią ekpia i mała odjechła. Jazzmyn podeszła do Michelle. Miała małą propozycję, ale nie wiedziała czy modelka zgodzi się.
    - Byłaś świetna, sprawiłaś dużo radości tej dziewczynce. - powiedziała z uznaniem. - Znalazłabyś dla mnie piętnaście minut po pracy? Mam do ciebie sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  124. Prychnął tylko cicho słysząc to jej "pół kilko". Wolał nie wiedzieć jak zareagowali na to jej pracodawcy. Bo dla niego było to tylko 500 gram, czyli nic. Ale dla jej szefostwa to było AŻ 500 gram i do tego nie miał wątpliwości. Zostawił jednak wszelkie komentarze dla siebie i jedynie skinął głową na kolejne jej słowa. Też nie miał ochoty tutaj siedzieć. Zawsze przecież unikał tych firmowych bankietów jak ognia, bo ani się to zabawić porządnie, ani upić, bo nie wypada w miejscu pracy.. Cieszył się jednak że dziś tutaj przyszedł. W końcu znowu spotkał Chelle, a dla niej warto było pomęczyć się w tym jakże sztywnym towarzystwie.
    - Chodźmy stąd. - Powiedział podnosząc się z ławki i wyciągając w stronę starej znajomej zachęcająco dłoń.

    Black

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga