wtorek, 31 lipca 2012

Quaero...


Oto Vancouver.
Miasto jak miasto? Nie dla niego. Poszukuje tu swojego ojca. Wychowany przez matkę Angielkę syn Koreańczyka. Rozpoczął studia na wydziale matematyki, ale musi dorabiać jako barman, aby przeżyć. Nie zdradza się matce z niskim stanem swojego budżetu, ale kobieta i tak przysyła dziecku gotówkę. Kim więc on właściwie jest? Homo viator. A poza tym młody, gdyż zaledwie dwudziestoczteroletni mężczyzna, poszukujący swojej ścieżki w życiu.  A może coś o jego charakterze i przyzwyczajeniach?  Przede wszystkim jest miły, towarzyski i pomocny. Nie zwykł komukolwiek się narzucać. Często biega, zazwyczaj o poranku. Zdolny w zasypianiu. Nie jest osobnikiem goniącym za okazją do szybkiego numerku czy pijaństwa. Potrafi się zabawić, ale rzadko ma ku temu okazję. Pali tylko gdy się napije. Uważa na to co je, ponieważ przed wyjazdem z domu przypadkowo nabawił się anemii przez poważne zatrucie żołądkowe. Wydaje się być zwykłym mięczakiem, choć aż tak słaby nie jest… Co do wyglądu przeważają w nim wpływy genów ojca. Rysy i karnacja azjatycka, ale w sercu bardziej jest europejczykiem.
Co jeszcze o nim?
Przede wszystkim to, że nazywa się Dave Wood. Zamierza zostać nauczycielem, ponieważ lubi pracę z dzieciakami, ale jeszcze daleka droga przed nim. Jest Bi. Oczywiście nie rozgłasza tego wszem i wobec oraz jest zdania, że zbliżenia z kobietami są bardziej estetyczne, ale nie ogranicza się w swoim i tak nieco monotonnym życiu.  Zakochanie? Raz. W ładnej i drobnej blondynce z Łotwy.  Było to jednak uczucie krótkie, choć pełne żaru. Potem zdarzyły mu się tylko drobne przyjemności z osobnikami obu płci i to po dobrej dawce mocnego alkoholu. Czyżby przypominał dziewczyneczkę? Niestety taki jest skutek wychowania trzech bab i żadnego mężczyzny.  Mógł mieć jedynie nadzieję, że z czasem się jeszcze wyrobi.  Z tego powodu zaczął ćwiczyć, biegać, odwiedzać siłownię i basen, ale to pierwsze najbardziej przypadło mu do gustu.
Jakim cudem został barmanem?
Oj, to proste! Siedział sobie pewnego pięknego wieczoru przy szklaneczce pełnej whisky. Popijał, smakował i zagłębiał się w swoich myślach, kiedy nagle jego uwagę przykuła ładna kelnerka. Wodził za nią wzrokiem dobre piętnaście minut nim dziewczyna się zorientowała. Nieco zmieszana nie zauważyła położonej na ziemi torby. Potknęła się, ale szkoło zostało uratowane przez Dave'a, który akurat siedział obok i złapał lecącą tacę.  Zadowolony właściciel zaoferował mu pracę z kursem na barmana. Wood nie zastanawiał się ani chwili. Zwyczajnie przyjął ofertę. Teraz pracuje i grzecznie się zachowuje… w końcu w pracy się nie pije! Za wiele.
Gdzie mieszka?
W kawalerce. Pokój z kuchnią plus łazienka. Dla niego to wystarczająco dużo. Udaje mu się zachować porządek… przez dwa dni od sprzątania. Może dlatego raczej nie zaprasza ludzi do siebie?
Co czeka go w życiu? Kim się stanie? Nie wiadomo. Na pewno będzie szukał odpowiedzi...i doświadczeń!

Dave Wood, lat 24

 [Karta została napisane na poczekaniu, więc zostanie jeszcze poprawiona]



207 komentarzy:

  1. [ Witamy na blogu. Proszę o podanie w administracji piętra na którym pracuje twoja postać, bo o ile pamiętam nie ma tam chyba jeszcze baru ;). A przy okazji zapytam o wątek z Samarą;) ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Dziękuję za pomysł, zacznę więc;) ]
    Samara w ostatnim czasie trochę zaniedbała codzienne bieganie. Nie zmieniało to faktu, że nadal lubiła to robić. Przez pracę jej kondycja musiała spaść. Przyszedł jednak w końcu weekend i Sam miała czas, żeby po wstaniu ubrać przyjemne szorty do biegania koszulkę i po prostu znów poczuć się wolną. Kochała to uczucie, gdy nie liczyło się nic więcej po za faktem, że biegniesz do przodu, wiatr rozwiewa twoje włosy i lekko pieści twoją twarz. Wtedy czuła się fantastycznie.
    Po jakimś czasie z powodu upału, który był odczuwalny czuła się spocona i chciała wody. Nie było problemu, fontann było w parku masę i Samara podeszła do jednej z nich gdzie przemyła twarz i chlapała swoja koszulkę. Przysiadła na chwilę na murku obserwując innych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Samara uśmiechnęła się, gdy chłopak pojawił się koło niej. Miał ciekawe rysy twarzy, dosyć niespotykane, chociaż miasto w którym żyli było skupiskiem różnych nacji, Sam wcale się nie zdziwiła, nie była też uprzedzona.
    Zaśmiała się nawet, gdy chłopak przez przypadek jak się domyślała chlapnął też na nią.
    -Z wody jeszcze nigdy nie dostałam. - mruknęła pod nosem rozbawiona tym jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  4. - Jeszcze nie widzę, żebym się rozpuszczała, więc prawdopodobnie daleko mi do budowy z samego cukru. - zaśmiała sie melodyjnie. Był to przyjemny śmiech, którego Sam nie używała już od dawna. Nie mogła powiedzieć o sobie, że jest osobą nieszczęśliwą. Na pewno nie była, ale brakowało jej w życiu takiej spontanicznej radości, momentów, gdy mogłaby by po prostu być sobą. - Nie masz za co przepraszać. Sama robiłam przed chwilką dokładnie to samo, więc jedno ochlapanie więcej nie zmienia niczego.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Polowa myślę, że by nie zauważyła. - mogło zabrzmieć to jak żart, ale w sumie matka nie zwracała na nią uwagi, ojciec wielkiej też nie, co najwyżej Charles. - I błagam nie mów mi pani, czuje się wtedy jakbym miała milion lat i była dinozaurem. Samara. - podała mu swoją smukłą dłoń. - Tak biegałam. Ostatnio nie miała czasu na to, ale zdecydowanie tego potrzebowałam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Samara odkąd dostała pozycję naczelnej miała coraz mniej czasu na cokolwiek innego. Dlatego więc cieszyła się, że dziś tutaj mogła się znaleźć.
    - W takim razie dziękuje. Nie chciałabym przypominać dinozaura ani trochę. - zaśmiała się i zerknęła na niego.- Co najbardziej lubisz w bieganiu? - zapytała zainteresowana, tym co dla niego jest najważniejsze, najbardziej mu się podoba w tej formie męczenia samego siebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. - Pewnie głupio to zabrzmi, ale zawsze wtedy mi się wydaje, że jestem wolna, a oprócz tego, że nie muszę o niczym myśleć, liczy się to że biegnę i nie ma moich problemów. - wyjaśniła ręką zaczynając machać w wodzie. Lubiła zimną wodę i do tego to uczucie gdy się jej dotykało. - To ciekawe, że jedna czynność a tyle różnych odczuć wywołuje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaśmiała się słysząc jego największe w tej chwili marzenie. Rozbawiło ją, bo sama miała ochotę na to samo.
    - Może prysznica nie znajdziemy tak blisko, ale... - tu skierowała swój wzrok na wodę tryskająca z fontanny. To była jakaś myśl. Powoli zdjęła swoje buty do biegania i włożyła nogi do wody. - Idziesz? - zapytała

    OdpowiedzUsuń
  9. - Nie uciekłam nigdy jeszcze przed policją. - zaśmiała się. Strażą miejską też nie i w sumie byłby to pewnie niezły skandal. Ale wtedy musieliby wyrzucić też te wszystkie dzieci, a jakoś nie chciało jej się wierzyć, ze to zrobią. Gdy ją ochlapał od razu mu oddała. I śmiała się z tego wszystkiego głośno. Taka zabawa była świetna.

    OdpowiedzUsuń
  10. Samara tylko zaśmiała się szczerze. Co też była w tym złego? Ona nie widziała zupełnie nic. Śmiała się głośno, aż w końcu oboje siedzieli w wodzie jakimś cudem. Była przemoczona ale szczęśliwa.
    - Czasami mój drogi trzeba być dzieckiem. - powiedziała i sama parsknęła na to głosem. - Zresztą masz urodę, która mówi, ze lubisz się bawić.

    OdpowiedzUsuń
  11. Z jego twarzą wszystko było w najlepszym porządku. Przynajmniej jak na nią patrzyła to wydawała jej się normalna i do tego całkiem przyjazna.
    - Masz bardzo ładną twarz swoją drogą. - rzuciła z uśmiechem i wstała z wody. - Hmm z tym bieganiem nie ma problemu. Ja się na to pisze. A ty masz jeszcze silę, czy już cię wykończyłam doszczętnie? - zapytała.
    Przez większość czasu była spokojna, ale jak każdy potrzebowała momentów, żeby sie wyluzować i po prostu śmiac ile wlezie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Skorzystała chętnie z jego ręki, bo było ślisko w tym miejscu, a zęby chciała mieć na swoim miejscu nadal.
    - Dzięki. - powiedziała z uśmiechem i sama założyła swoje buty. Spokojnie je założyła i się rozejrzała. - Tam. - wskazała na kolejną alejkę.
    Po chwilę ruszyli swoją ścieżką, aż w końcu Samara szturchnęła go w bok.
    - Gonisz. - rzuciła ze śmiechem i ruszyła szybciej uciekając mu.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Bardzo chętnie. Może ten bar w którym Dave pracuje? Teoretycznie Coralie w takich miejscach raczej nie bywa, ale zawsze mógł ją wyciągnąć tam brat.
    Jeśli Ci pasuje takie miejsce, to mogę prosić o zaczęcie? ^^]

    OdpowiedzUsuń
  14. - Wchodzisz mi mój drogi na ambicje. - zaśmiała się po chwili dotykając jego ramienia, z rozpędu w sumie trochę w nie wpadła. - I wcale nie biegam wolno. - zrobiła minke zbitego psa.

    OdpowiedzUsuń
  15. Zaśmiała się widząc jego schnącą koszulkę.
    - Bardzo mnie to cieszy naprawdę. - powiedziała zadowolona odsuwając się od niego. Zerknęła na zegar na wieży. Cóż niestety musiała się powoli zbierać. - Miło było mi ciebie naprawdę poznać, ale mój brat na mnie będzie czekać. - westchnęła. - Jednak bardzo chętnie spotkałabym się jeszcze kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
  16. [ Teraz twoja kolej na zaczęcie :P ]

    OdpowiedzUsuń
  17. Coralie Court mimo swojego młodego wieku i tego, że jej rówieśnicy szaleli na imprezach, nie ciągała się po barach, imprezach czy klubach, jednak wystarczyła propozycja brata, naleganie, by w końcu gdzieś wyszła, rozerwała się i zachowywała jak każdy w jej wieku i się zgodziła.
    Przeklinała samą siebie, że uległa i poszła z Timothym do tego baru, bo jej kochany braciszek zniknął jej z oczu kilka minut po wejściu do środka.
    Coralie skierowała się w stronę baru i w otoczeniu tych wszystkich ludzi wyglądała jakby miała lat szesnaście, a nie te swoje dwadzieścia.
    Usiadła na wysokim krześle przy barze i poprawiła swoją śliwkową sukienkę, zamachała nogami i uśmiechnęła się do barmana o chyba azjatyckiej urodzie.
    -Poproszę cokolwiek, ale bez alkoholu – wypowiedziała, chociaż zabrzmiało to bardziej jak pytanie. Coralie zmarszczyła nieznacznie brwi, zupełnie nie odnajdywała się w takich miejscach jak to.

    OdpowiedzUsuń
  18. Coralie zaczesała rude kosmyki za ucho i wysłuchała spokojnie wszelakich propozycji ze strony chłopaka, cóż, wyglądał młodo.
    -Sok pomarańczowy – zdecydowała i obejrzała się w bok chcąc chociażby wyłapać brata spojrzeniem. Nic z tego, jak chłopak przepadł, tak przepadł. Court miała nadzieję, że jednak się znajdzie.
    Zamachała nogami i oparła głowę na zgiętej ręce, nie powinna się zgadzać i tutaj przychodzić. Powinna siedzieć teraz w powyciąganej koszulce z kubkiem herbaty i ciekawą książką, w mieszkaniu.
    Coralie miała ochotę pacnąć się w czoło, nie wzięła kluczy, przekonana, że jej brat nigdzie się nie podzieje.

    OdpowiedzUsuń
  19. Coralie owinęła szklankę dłonią i upiła łyk soku po chwili ustawiła szklankę na blacie i poczęła wpatrywać się w szkło. Po chwili podniosła rozbawiony wzrok na bruneta, ale chwilkę później ten na chwilkę odszedł.
    -Odpowiadając na twoje pytanie, nie, to mój brat – wypowiedziała, jakby to było oczywiste, chociaż jak na rodzeństwo nie byli zbyt podobni. – Ja jestem Coralie – wypowiedziała rozciągając usta w lekkim uśmiechu. – Bo jest ostatnim miejscem, w którym chcę być – mruknęła już mniej zadowolona, to nic że Dave był miły i nie było tutaj „aż tak źle” jakby się mogła spodziewać, Coralie po prostu nie była bywalczynią takich miejsc.

    OdpowiedzUsuń
  20. Samara zwykle nie szwendała się po barach. Jednak dziś czekała na nią randka w ciemno, w która wkręcił ją jej własny brat. Nie podobało jej się to, ale nie miała nawet jak tego odwołać. Cóż trzeba było po prostu czekać na tego kogoś, kto mógł jej się nawet nie spodobać. A była pewna, że skoro wybrał go jej brat to tak będzie.
    Dopiero po chwili zauważyła, że przy barze stoi ktoś kogo już zna. Uśmiechnęła się do chłopaka i ruszyła w stronę baru. Usiadła na stołku mimowolnie poprawiając sukienkę, która miała na sobie.
    - Cześć. Pracujesz tu? - zapytała z uśmiechem trochę głupio. - Głupie pytanie. Polecisz mi coś co ma mało alkoholu a będzie kolorowe i smaczne? - zapytała mając na myśli drinka.

    OdpowiedzUsuń
  21. Uśmiechnęła się do niego zadowolona i skinęła głowa w podziękowaniu, gdy powiedział, że juz robi dla niej drinka. Wiedział chyba o co jej chodzi, bo po chwili miała trzy warstwowego kolorowego drinka. Lubiła te sztuczki barmanów.
    - Dziękuję. - skinęła głową, gdy podał jej napój. - Mój genialny brat wrobił mnie w randkę w ciemno. - wyznała całkiem szczerze i widać bylo, że średnio jej sie to wszystko podoba. Jednocześnie chyba pokazywało ile znaczy dla niej jej brat. - No i po to mi to. - wskazała na stokrotkę w swoim koczku.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Stwierdził tylko, że on będzie idealny dla mnie. Nic więcej poza imieniem nie znam. - westchnęła. Widać było, ze nie jest to jej za bardzo na rękę i myśli podobnie do niego, ale teraz było za późno by to jakoś zmienić. - Masz mnie ratować jakby coś a nie. - zaśmiała się patrząc mu uważnie w oczy. - Bo inaczej udam, że jesteś moim mężczyzną i stracisz napiwek od tych dwóch dziewczyn. - zażartowała. Istotnie dziewczyny były nim zafascynowane.

    OdpowiedzUsuń
  23. No niestety chłopak się nie zjawiał a to Sam miała pięć minut spóźnienia. Chyba na razie by nie żałowała, że on się nie zjawia.
    - Znak to dobra myśl. Może zacznę wrzeszczeć to wtedy może uda ci się zareagować w tym szumie. - zażartowała odgarniając rozpuszczone włosy na plecy.

    OdpowiedzUsuń
  24. Samara patrzyła na niego lekko zaskoczona, gdy odszedł. Wzruszyła ramionami i wyjęła kwiatka z włosów. To było głupie. Nie powinna tu nawet przyjść. Poczucie, ze zostało się wystawioną nie było miłe.
    Czy wyglądała jak wytapetowana laska? Nie uzywała aż tak dużo kosmetyków, chociaż jakichś używała. To określenie do najmilszych na pewno nie należało.
    - Wyglądam aż tak źle, że odstraszam ludzi? - zapytała z nutką rozbawienia w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  25. - Nie chce ci przeszkadzać, mogę zawsze usiasc przy stoliku. - zaproponowała bo nie chciała żeby tracił swoje cenne napiwki. W końcu z czegoś żyć musiał. - Uroda się chyba tu przydaje co nie? Większe napiwki i jeszcze numery od kobiet. - A co chciałabyś wiedzieć? - zagadnęła, bo nie umiała tak po prostu opowiadać. Potrzebowała pytań jak w czasie wywiadu.

    OdpowiedzUsuń
  26. Leander Williams31 lipca 2012 23:01

    [Pewnie, jakiś pomysł? :)]

    OdpowiedzUsuń
  27. - Wybacz, ale ja sama nie rozróżniam ludzi z Azji. Jesteś z Korei, Japonii a może Tajlandii? - dopytywała bo nie wiedziała. Ale umiała się do tego przyznać i nie zgrywała zarozumiałej panny. - Pracuje na ostatnim piętrze.- mógł dopytać co też tam było ale mógł równie dobrze juz to wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  28. No cóż daleko trochę było, ale od czego były widny, które działały całkiem szybko?
    - trochę jest. A znajduje się tam redakcja pisma o modzie. - dodała jeszcze. Nie wyglądała na faceta, który czytuje takie magazyny ale kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  29. - Moda to pasja to kolejne odkrycia co można połączyć z czym. I oczywiście wyczucie smaku, żeby nie zrobić z siebie choinki. - mruknęła. Chciałaby kiedyś być w tym naprawdę istotna, żeby ktoś liczył się z jej opinią. - Możemy kiedyś iść.

    OdpowiedzUsuń
  30. - Chcesz iść, gdy ja tez będę marudzić że masz wybrać to czy tamto? - zapytała zaciekawiona jego myślą. Czyżby chciał spędzić z nią chwilę. - Mamy program make-over więc jeżeli dasz zrobić sobie zdjęcia to mogę cię pod to podciągnąć.

    OdpowiedzUsuń
  31. [Będzie fajniej, jak zamiast pytać po prostu zaczniesz...]
    Pola Brandybuck

    OdpowiedzUsuń
  32. - Nie, spokojnie nie jest tak źle. Chociaż przydałoby się jakoś ułożyć to. - tu lekko poczochrała jego ciemne włosy. Nieład był dla niego wskazany jak się okazało. - Czyli jak będziesz miał dość to się zmyjesz po prostu? Albo mnie zabijesz żebym więcej nigdy cię nie męczyła?

    OdpowiedzUsuń
  33. [Rozwiązuję rozszerzoną maturę z fizyki, mało myślę teraz literacko.]

    OdpowiedzUsuń
  34. [Nie wiem kiedy znów będę mieć tyle wolnego czasu, żeby móc sobie na to pozwolić.]

    OdpowiedzUsuń
  35. Lok czasami był całkiem słodki, ale faceci nie cierpieli być słodcy. Sam to śmieszyło.
    - Wtedy więcej się do ciebie nie odezwę. Masz powiedzieć jak będziesz mieć dość, a dość możesz mieć dopiero po dwóch - trzech godzinach. - ostrzegła go.

    OdpowiedzUsuń
  36. Samara zaśmiała się. W ciągu godziny mogłaby nieźle go ubrać, ale najpierw musiałaby coś przygotować, wiedzieć gdzie co jest. I to byłby prawdziwy rajd po sklepach.
    - No dobra będzie ciastko, ale po trzech godzinach chodzenia. Nie odpuszczę ci tak łatwo, nie ma mowy.
    [ Mam nową kartę bo denerwuje mnie to załaduj więcej. To tak btw jak gdybyś nie zamykał kart ;) w linkach jest już zmieniona]

    OdpowiedzUsuń
  37. [ Nie wiem czy teraz kpisz czy nie. Sama czasami tak robię, że nie zamykam kart i po prostu odpisuje pod ta która otworzyłam. I potem zdarza mi się odpisać nie do tej osoby czy coś takiego]
    Westchnęła i kiwnęła głową. Dwie godziny dobra. Niech będzie. Nie będzie się o to kłócić, chociaż mogłaby trochę dłużej.
    - Nie lubisz zakupów, jesteś barmanem. Co jeszcze powiesz mi o sobie?

    OdpowiedzUsuń
  38. Każdy nowy dzień pracy wymęczał ją tak samo, jak każda noc spędzona w ciągłym reagowaniu na płacz małego Gabriela. Nie dawało się po niej poznać zmęczenia, bo przyklejony do twarzy uśmiech, oraz rwanie się do pracy, przeczyły wszystkiemu, o co błagał organizm. O odrobinę snu.
    W bibliotece panowała cisza i nikogo to chyba nie dziwiło. Po raz pierwszy dziękowała Bogu, że nikomu nie przyszło do głowy wypożyczać teraz jakieś książki, albo siedzieć w części, gdzie znajdowała się czytelnia i wgłębiać się w lekturę. Ogromne biurko, na którym znajdował się komputer, karty czytelnicze, a także oddane książki i najnowsze wydania gazet, miało zostać przez nią posprzątane w przeciągu ostatnich piętnastu minut, ale coś, a dokładnie małe, różowe i pulchniutkie, leżące w foteliku przy biurku, jej to uniemożliwiało.
    Głos mężczyzny zadziałał na nią jak dźwięk budzika. Uniosła głowę, przykładając palec do ust.
    - Dzień dobry. - powiedziała niemal szeptem, bojąc się, że głośniejszy dźwięk może zbudzić malca. Nie chciała go znów usypiać, bo dziecko w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach i dziewięćdziesięciu dziewięciu po przecinku, miało ADHD.

    OdpowiedzUsuń
  39. [ No to dobrze:P ]
    - A co studiujesz? - zapytała zainteresowana. To znaczyło, że jest o wiele od niej młodszy. A Sam najmłodsza nie była, co uświadamiała sobie ostatnio brutalnie. - Bo moje życie to głównie praca, nie ma się czym chwalić mój drogi. - zaśmiała się, ale tak było naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  40. Cóż, z reguły ludzie kiedy przychodzili do biblioteki to chcieli coś wypożyczyć. Po to one istniały. Uniosła nieco sceptycznie lewą brew i jeszcze chwilę patrzyła na niego wyczekująco.
    - Hm, jasne. - wyciągnęła spod biurka jedną z czystych kart i odgarnęła wszystko na bok, żeby zrobić sobie miejsce. Odkręciła pióro i wyciągnęła rękę.
    - Mogę dowód? - zapytała. Musiała spisać podstawowe dane personalne i kontaktowe, by w razie potrzeby móc pogonić z oddaniem książki, czy powiadomić o zmianie w kolejce.

    OdpowiedzUsuń
  41. Przepisała jego dane z dowodu do karty, uznając, że później wklepie to wszystko do komputera. Oddała mu ID.
    - Jakiś numer kontaktowy? - zapytała, unosząc wzrok znad czytelniczej karty.

    OdpowiedzUsuń
  42. Samara właśnie tak pomyślała. Sama nie wiedziała czemu, ale jak myślała o studiowaniu to widziała siebie z pierwszego roku.
    - I co masz zamiar robić gdy ją skończysz? Uczyć?
    Może i przez przypadek ale dowiedział się o niej całkiem sporo.
    - Po pracy lubię gotować. Zaskoczony?

    OdpowiedzUsuń
  43. Ona chyba nie mialaby cierpliwości do tych wszystkich dzieci. Czasami zdarzało jej się fukać w redakcji na byle kogo.
    - Zapraszam. Chętnie coś przygotuje.

    OdpowiedzUsuń
  44. Zresztą dzieci miewały wszy, a ona nie chciała mieć wszy. Albo choroby, dzieci dużo chorowały. Chciała mieć swoje dziecko gdy przyjdzie pora i odpowiedni facet.
    - Zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  45. Gdy on próbował obsłużyć swoich klientów Samara napisała na kartce wyrwanej ze swojego notatnika swój numer i adres, żeby mogli się kiedyś jeszcze spotkać.
    Gdy wrócił podała mu ją z uśmiechem.
    - Jak bedziesz miał ochotę się spotkać to dzwoń. - zaproponowała wstając z krzesła. Chwilę temu skończyła drinka a jej druga połówka najwidoczniej nie chciała się ujawnić. Trudno

    OdpowiedzUsuń
  46. Ona na dziś miała zdecydowanie dość. Nie było chyba sensu tu siedzieć. A z drugiej strony miała jutro wolne.
    - Albo nie, zrób mi jeszcze raz to samo. Trochę jeszcze z tobą pogadam.
    Wracanie do pustego domu nie było najprzyjemniejsze, nie chciała znów być sama, a z drugiej strony nie chciała mu też przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  47. To jak podsumował ludzi w barze chłopak był zabawne. Samara uśmiechnęła się pod nosem słysząc jak ich komentuje.
    - Szczególnie ten facet wydaje się rozmowny.- wskazała głową na chłopaka lezącego wręcz na barze. - To musiał być ciężki dzień na giełdzie. - zażartowała komentując jego poczynania. - Na bieganie jestem chętna zawsze, więc proponuj termin i jakoś się postaramy zgrać.

    OdpowiedzUsuń
  48. Miał dziś najwidoczniej sporo szczęścia skoro facet sam wyszedł. Tak czy siak przydałaby się taksówka żeby przypadkiem nie wpadł pod jakiś samochód na ulicy. Z drugiej strony była to jego decyzja o tym, żeby sie upić, konsekwencje też były jego.
    - Co do biegania, to mi pasują najbardziej weekendy. W dni powszednie biegam krócej.

    OdpowiedzUsuń
  49. Pokręciła przecząco głowa.
    - Sporadycznie biegami popołudniami, długo pracuje, więc wtedy raczej już nie mam wiele czasu. - wyznała zgodnie z prawdą. Na taką porę nie mogli się umówić. - Chyba że chcesz biegać przy świetle księżyca i gwiazd. - zatrzepotała żartobliwie rzęsami jakby to miała być ich randka.

    OdpowiedzUsuń
  50. Zaśmiała się razem z nim. Był to przynajmniej oryginalny pomysł. Kiedyś z kimś to zrobi, a co.
    Wyjęła notatnik i spokojnie zapisała cyferki, ktore jej podał.
    Potem upiła łyk swojego drinka.
    - Co tam dodałeś?

    OdpowiedzUsuń
  51. Słuchała go uważnie, bo to całkiem niezłe było. Brzmiało za to źle.
    - Dałeś mi trawę? Nie jestem królikiem czy swinką morską. - zaśmiała się i spojrzała na niego rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  52. - I co to jest utrwalacz? - zapytała jeszcze, bo o tym słyszała pierwszy raz. Nie miała pojęcia, ze coś takiego istnieje, ale fajnie było się dowiedzieć co też się pije. - No nie widzę, myślałam, że ją zmiksowałeś, dodałeś taką packę zieloną i jakoś to zakamuflowałeś.

    OdpowiedzUsuń
  53. - Ej nie mówiłam, że chcesz mnie otruć, po prostu jestem ciekawa. Mam pomysł. Ty nauczysz mnie robić jakiegoś drinka, a ja nauczę cię czegoś prostego gotować. Co ty na to? - zapytała zainteresowana tym. Chciałaby umieć zaskoczyć swoich przyjaciółmi czymś oryginalnym.

    OdpowiedzUsuń
  54. Kiwnęła glową. Dokładnie o coś takiego jej chodziło.
    - Więc myślę, że następnym razem spotkamy się u mnie, wtedy jak przyjdziesz na obiad. Przepis za przepis.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Chyba niestety jestem już zbyt zmęczona, żeby nie gadać juz głupot, więc lepiej nie proś żeby mówiła. - zażartowała z samej siebie. Faktycznie na dziś miała już trochę dość.

    OdpowiedzUsuń
  56. [ Mogę zacząć ale gdzie co i jak?:P ]

    OdpowiedzUsuń
  57. [ Ok]
    Nie widzieli sie kilka dni bo każde z nich miało sporo do zrobienia a ich grafiki były wyraźnie różne. Dopiero wtedy znaleźli wspólny wolny termin, popołudnie, w które Sam chciała odpocząć, więc idealnie się nadawało na to co chcieli robić. Pamiętała, że ma go nauczyć przepisu, więc kupiła wszystkie konieczne produkty. To co mieli zrobić było łatwe, a jednocześnie smaczne.
    Umówili się u niej, bo Sam w końcu miała gotować, a nie była pewna co chłopak posiada a co nie. Mieszkała w apartamentowcu, miała dwu poziomowe mieszkanie, gdzie wysoko znajdowała się jej sypialnia z garderobą i łazienka tylko. Dół był dla gości, jak to ona nazywała.
    Otworzyła mu gdy tylko zadzwonił do drzwi.
    - Cześć. - uśmiechnęła sie i szerze otworzyła drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  58. To co dla niego było dziwne dla Sam było normalne. Ona od dziecka mieszkała w takich budynkach, ich rodzinna rezydencja była okazała. Jednak Samara nie mówiła o tym, że czuła się lepsza. Nie miała też zamiaru chować się z tym co sama osiągnęła, bo to mieszkanie kupiła już za własne pieniądze.
    - Wchodź. I zapraszam do kuchni. - uśmiechnęła się i ruszyła w tamtym kierunku przy okazji związując długie blond włosy w koczek na głowie. Lepiej żeby nie znalazły się w jedzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  59. Tak, miała wspaniałe mieszkanie, które było symbolem jej samotnego życia. Taka była prawda, kariera kosztowała wiele, chociażby czasu przez co jej życie wyglądało jak wyglądało. Ktoś powiedział, że przepadła wraz z własnym pierwszym biurkiem, wtedy to chciała osiągnąć to co teraz miała.
    - Dziękuję. - skinęła głową z uśmiechem. - Czuj się jak u siebie. Najpierw się upijamy czy gotujemy?

    OdpowiedzUsuń
  60. - Nie dam ci jej spalić, za bardzo ją lubię. - przyznała się. Poza sypialnią to chyba było jej ulubione miejsce w całym domu. Zresztą chyba nie było się co dziwić, było to słoneczne pomieszczenie. - Zrobimy pierożki, więc od ciastka.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Jasne, że tak. Masz zdolne rączki bo podrzucasz te wszystkie butelki a tu trochę takich zdolności się przyda. Będziesz ugniatać ciasto. - zaśmiała się. Wrzuciła wszystkie potrzebne składniki na ciasto do miski pokazując mu proporcje, ale zagniatanie zostawiła dla niego.

    OdpowiedzUsuń
  62. - Jasne, że zapiszę, już w sumie ci przygotowałam kartkę z tym. - wyznała szczerze.
    Spokojnie kroiła warzywa na farsz, gdy on ugniatał ciasto. Robił to zjawiskowo dobrze i szybko dosyć, więc można było być tylko zadowolonym z takiego ucznia.
    - Idealnie.
    Powoli przesuwali się dalej w robieniu pierożków. One były trochę inne, bo je się piekło, nie gotowało. Ale nie wielka to była różnica w sumie.

    OdpowiedzUsuń
  63. Samarze wydawało się, że jest sporo, ale to przez urodę małego chłopca. Japończycy czy też Koreańczycy wyglądali na zdecydowanie młodszych w oczach Sam, nie zależnie od wieku.
    Mial opis, skserowała mu przepis ze swojego zeszytu, ona robiła to już tyle razy, że wiedziała co i jak, ale na czymś było trzeba się uczyć.
    - Ale czasami wysiłek się opłaca. - zauważyła z uśmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  64. Dla niej to było trudne, zwłaszcza, ze pracowała w biznesie gdzie wiele rzeczy w urodzie się poprawiało. Byli specjaliści którzy potrafili zrobić to tak, że nie było tego widać. Czasami przy tych odnowionych kobietach naprawdę czuła się staro.
    - Nie prawda. Inaczej codziennie jadła bym pizzę lub jakiś inny fast food.

    OdpowiedzUsuń
  65. Samara nie miała w sobie nic sztucznego, ale czasami miała kompleks małego biustu. Nie chciała jednak wyglądać jak zdzira.
    - To czas najwyższy to zmienic.

    OdpowiedzUsuń
  66. Nie chodziło o fakt faceta. Ona sama wolałaby żeby w tym miejscu było troszeczkę więcej. Ale niestety kalorie nie szły w cycki. Za to jak się chudło to zawsze najpierw tam. Niesprawiedliwe.
    - Nic ci się nie stanie. Nie umrzesz od pieczarek papryki i marchewki

    OdpowiedzUsuń
  67. Spojrzała na niego rozbawieniem. Nie dziś nie byl jego sądny dzień, jeszcze nie umierał.
    - Niestety nie dziś. - zaśmiała się razem z nim. - Po drugie nie chce mieć nikogo na sumieniu. Więc wolałabym zebys wyszedł stąd zdrowy.

    OdpowiedzUsuń
  68. [hm, okej, niech będzie ^^. to zacznę ;)]

    Andro zawsze ukrywała swoje słabostki. Jedną z nich była klaustrofobia, choć była ona w miarę.. hm, względna. Dlatego kobieta nie miała większych oporów z korzystania z windy. Choć gdy nie musiała wolała jednak wybrać schody, acz w ogromnym wieżowcu trudno było z niej nie korzystać.
    Dlatego jak co dzień, gdy zjawiła się w pracy ruszyła prosto do windy, by nią dostać się na odpowiednie piętro. Zdążyła w ostatniej chwili; drzwi już się zamykały, a ona ledwo się wcisnęła. Odetchnęła z ulgą stają z boku i jak zwykle kontrolując stan i zatłoczenie pomieszczenia - oprócz niej była tu zaledwie jedna osoba. A dokładnie mężczyzna. Nie poświęciła mu jednak zbyt wiele swojej uwagi; ledwo prześlizgnęła po nim wzrokiem, by po chwili utkwić go w zegarku i zacząć nerwowo postukiwać obcasem. Już była spóźniona na spotkanie!
    Nerwowo wcisnęła odpowiedni guzik i zaczęła przyglądać się nieśpiesznie zmieniającym się cyfrom.

    OdpowiedzUsuń
  69. Spojrzała z wyraźnym rozbawieniem na niego.
    - To chyba nie będzie taki straszne? - zapytała zainteresowana, bo wydawało jej się to przyjemne. Przygotowywanie jedzenia tylko że w wodnistej formie. Chciało jej się śmiać na własne skojarzenie.

    OdpowiedzUsuń
  70. Samara lubiła swój porządek i dlatego tu wszystko było czyste. Chowała rzeczy, odstawiała je na swoje miejsce. I gdy otworzyła szafkę wiadome było, że tam też będzie porządek. Wyjęła dwie wysokie szklanki i spojrzała na niego.
    - Sama też wolałabym się nie upić, bo nie cierpię mieć kaca. To straszne uczucie.

    OdpowiedzUsuń
  71. Słysząc jakiś niepożądane dźwięki Andro wbiła świdrujące spojrzenie w wyświetlacz jakby tym samym chciała sprawić, by numerki nadal się przewijały, by winda dalej mknęła ku górze. Ale dobrze wiedziała co się dzieje.
    Pierwszy raz ugrzęzła w windzie, co zaczęło ją napawać irracjonalnym lękiem. Przez głowę od razu przemknęła jej myśl, że ściany zaraz zaczną na nią napierać, a jeszcze dwa głębsze wdechy i zabraknie jej.. IM tlenu.
    Zacisnęła mocno powieki walcząc z paniką. Przecież nic takiego się nie stanie. To tylko wymysły jej chorej wyobraźni, poza tym winda zaraz ruszy, prawda? Przecież nie zostaną tu na wieczność! Ktoś już na pewno się tym zajmuje. Ale minuty mijały i nic nie wskazywało na to by sytuacja nagle miała się zmienić. I wtedy obróciła się w stronę nieznajomego; wbiła w niego spojrzenie jakby to on był temu wszystkiemu winien i jakby czekała aż to wszystko naprawi.

    OdpowiedzUsuń
  72. [Zgodnie z obietnicą przybywam, by zaproponować jakiś wątek, może powiązanie? :) Nasuwa mi się jedynie znajomość z baru, w którym pracuje Dave, ale osobiście sądzę, że to raczej przereklamowane (podejrzewam, iż prowadzisz już kilka takich wątków), więc może Tobie uda się coś wymyślić, ja oczywiście jestem otwarta na propozycje :)]

    OdpowiedzUsuń
  73. - Tak to jest jeszcze gorsze, ale nie zdarzyło mi się jeszcze nigdy. - zaśmiała się patrząc na niego. - To co teraz? Co dodajemy? Co tam przyniosłeś w tej torbie?

    OdpowiedzUsuń
  74. [A jeśli by tak połączyć ich w troszkę inny sposób, to jest Dave kiedyś chodziłby z przyjaciółką Vivian, Caroline, tą samą, która poprosiła ją o przeprowadzkę do Kanady? Mogliby poznać się kiedyś na jej klatce schodowej - on właśnie wychodziłby od dziewczyny, a Viviannne właśnie tam wchodziła. Potem z kolei spotkaliby się w bardzo, raz, drugi, trzeci, aż w końcu wyszłoby tak, że poszliby razem na jakiś spacer?]

    OdpowiedzUsuń
  75. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 13:08

    [A co jeśli poprosiłabym o to Ciebie? Następnym razem zamienimy się rolami, zgoda? :>]

    OdpowiedzUsuń
  76. Spojrzała, ale w piekarniku wszystko było w idealnym stanie. Nie była wcale taka niecierpliwa. Na pewno byli gorsi w tej kwestii.
    - Nigdy. Bywało ze mną źle, ale nigdy nie na tyle, że nie pamiętałabym co robiłam i z kim.
    [Samara]

    OdpowiedzUsuń
  77. Obserwowała mężczyznę jak wybiera numery i dzwoni do znajomych, czy do kogoś tam i doszła do wniosku, że to nie głupi pomysł. Wręcz genialny! Panika nieco przysłoniła jej racjonalne myślenie, ale teraz zaczynała już nad sobą panować. Odzyskała jasność umysłu i także sięgnęła po komórkę, która.. była rozładowana!
    - No nie wierzę! - Powiedziała w stronę telefonu naciskając wszelkie możliwe przyciski jakby to miało sprawić, że nagle się włączy. A potem, gdy wreszcie sobie to odpuściła znów spojrzała na nieznajomego.
    - Zginiemy tu! - Powiedziała bardziej zrezygnowanym głosem niż wystraszonym. Póki co jeszcze tłumiła lęki klaustrofobiczne, ale nie wiedziała ile jeszcze wytrzyma, by nie zacząć się dusić. Na razie jednak osunęła się po ścianie aż usiadła wygodnie na podłodze, po czym wbiła wzrok w torbę, którą miał ze sobą brunet i z której dochodziły smakowite zapachy.

    OdpowiedzUsuń
  78. Vivianne także nie szukała nikogo na stałe, przynajmniej nie robiła tego na siłę. Jasne, nie wzbraniała się jakoś specjalnie przed spotkaniami z mężczyznami, ale z żadnym nie wytrwała jakoś specjalnie długo. Czasem miała po prostu wrażenie, że ta cała miłość i tym podobne po prostu nie są dla niej. Kiedy jednak Dave zaproponował jej spotkanie, zgodziła się bez żadnych wątpliwości. W końcu spacer w miłym towarzystwie zawsze poprawiał ludziom humor. Dlatego też o umówionej godzinie zjawiła się w odpowiednim miejscu, w duchu dziękując sobie za to, że tego dnia nałożyła zwiewną sukienkę i sandały na dosyć wysokiej koturnie, z nieba bowiem lał się okropny żar. Już w oddali zobaczyła znajomą sylwetkę mężczyzny i z lekkim uśmiechem ruszyła w jego kierunku.
    - Cześć, mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo - powiedziała na przywitanie i lekko musnęła ustami jego policzek. Taki już miała zwyczaj - w Portland prawie wszyscy się tak witali.

    OdpowiedzUsuń
  79. Odwzajemniła uśmiech i pokiwała głową ze zrozumieniem. Upał dawał się we znaki chyba wszystkim i właściwie mało kogo można było tu dziś zobaczyć, a zwykle park pękał w szwach, tyle było w nim ludzi.
    - Proponuję jakiś półśrodek - odpowiedziała z uśmiechem. - Może pojedziemy na plażę? - zaproponowała. - Jestem pewna, że znajdzie się jakieś odludne miejsce, gdzie będziemy mogli pogadać, a woda z pewnością nas ochłodzi. Co ty na to? - spytała, zakładając kosmyk jasnych włosów za ucho.

    OdpowiedzUsuń
  80. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 20:06

    Zaśmiała się pogodnie, słysząc jego komplement. Nie ma co, nazwanie jej genialną było sporym niedomówieniem, ale tak czy siak zrobiło się jej miło.
    - Proponuję pojechać tam samochodem - stwierdziła, gdy szli już w kierunku wyjścia z parku. Faktycznie kobieta nie poruszała się specjalnie szybko, ale nie było to spowodowane wysokością butów, a jedynie jej zachcianką - tyle lat nosiła już szpilki, że byle jaki obcas nie był jej straszny. - Mój Ford Focus stoi na parkingu - dodała jeszcze, uśmiechając się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  81. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 20:32

    Ona z pieniędzmi nie miała większych problemów, w końcu jako prawnik nie zarabiała mało. Poza tym zawsze mogła liczyć na wsparcie kochanej rodziny, zarówno finansowe jak i fizyczne. A auto... Było niezbędne przy jej trybie życia, ot cała prawda.
    - Wiesz, jeśli ci to przeszkadza to zawsze możesz poprowadzić - stwierdziła, uśmiechając się lekko. - Oczywiście, o ile nie władujesz nas na jakieś drzewo - dodała jeszcze, żartując.
    Rozejrzała się dookoła i westchnęła lekko. Mimo upału podobał się jej ten dzisiejszy dzień. Był leniwy, beztroski i całkowicie wolny od jakichkolwiek obowiązków, a to było u niej rzadkością.

    OdpowiedzUsuń
  82. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 20:57

    Uśmiechnęła się i machnęła lekceważąco ręką.
    - Pal licho auto, ale jeśli nam by się coś stało to nie byłoby już tak kolorowo - stwierdziła, po czym przygryzła delikatnie dolną wargę. Nie wiedziała co by się stało, gdyby wylądowała na przykład w szpitalu - zawaliłaby wtedy całą masę spraw i innych obowiązków, a tego robić nie chciała. Dlatego też zazwyczaj raczej uważała na to co się z nią działo, przynajmniej w większości przypadków.
    - A jak ci dzisiaj minęło przedpołudnie? - zagaiła, posyłając mu ciepły uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  83. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 21:31

    Ona w kłopoty ze zdrowiem wierzyła, właściwie przez częste wizyty w szpitalu była o nich całkowicie przekonana. Wprawdzie to nie ona chorowała, lecz ktoś jej bliski, jednak mimo to... Wolała po prostu na siebie uważać, nie chcąc narażać swoich bliskich na jakiekolwiek kłopoty związane z jej ewentualnym stanem.
    Słysząc jego słowa uśmiechnęła się przyjaźnie, a potem przecząco pokręciła głową. Z Caroline nie widziała się już od jakiegoś czasu, kobieta miała teraz ważniejsze problemy na głowie, o których Dave niekoniecznie musiał wiedzieć.
    - Rano wreszcie trochę poćwiczyłam, no wiesz bieżnia i te sprawy. Potem natomiast po prostu malowałam paznokcie i robiłam inne bzdurne rzeczy - odpowiedziała wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  84. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 21:48

    Wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się pogodnie.
    - Nie mam nic przeciwko bieganiu - stwierdziła. - To coś co pozwala mi zachować jako taką kondycję, bo na basen nie zawsze mam czas - dodała jeszcze. Pokiwała głową, tym samym mu przytakując, gdy dotarł do niej sens jego kolejnej wypowiedzi. - Dokładnie tak. Na przykład granie. Co prawda to nie jest coś tak głupiego, przynajmniej dla mnie, ale cóż... W tygodniu ledwie siadam do fortepianu, a dzisiaj naprawdę mogłam coś zagrać od początku do końca - wyznała, uśmiechając się na samo wspomnienie poranka. Kochała przesuwać opuszkami palców po klawiszach.

    OdpowiedzUsuń
  85. Vivianne Moore4 sierpnia 2012 22:04

    Ją pochłaniała nie tylko praca, ale i dotrzymywanie obietnicy jaką złożyła właśnie Caroline. Była to sprawa czasochłonna i odpowiedzialna, ale Vivian już się jej podjęła i ani myślała z niej zrezygnować. Szczególnie, że zdążyła już do niej przywyknąć.
    - Na fortepianie od jakiegoś... - zastanowiła się na chwilkę. - Szóstego roku życia? Maksymalnie siódmego - dokończyła. - Tak czy siak trochę już w tym siedzę, a mimo to wciąż mnie to nie nudzi i wątpię, by kiedykolwiek się tak stało - stwierdziła pogodnie. Nie ukrywała swojej sympatii do muzyki, zresztą nie wiedziała nawet po co miałaby to robić. - Tam stoi mój samochód - powiedziała, gdy wyszli już z parku i znaleźli się nieopodal parkingu.

    OdpowiedzUsuń
  86. [ Toć kurde odpisywałam na to. blogspot też mnie nie lubi:( ]
    - Hmmm raz zdarzyło mi się nie pamiętać faceta, z którym nie spałam. Ale nie po upojnej nocy, tylko dwa lata później. - człowiek zmienił się nie do poznania, a że to nie było nic głębszego to Sam po prostu o nim zapomniała. - Lubię, ale wole malibu. Więc następnym razem chce coś z nim. - poprosiła robiąc do niego słodkie oczka. Miała nadzieję, że jej wyszły i chociaż trochę była przekonywująca i następny raz można było już wpisać do kalendarza.

    OdpowiedzUsuń
  87. Vivianne Moore5 sierpnia 2012 12:11

    Uśmiechnęła się do niego sympatycznie i wzruszyła ramionami.
    - Może kiedyś - stwierdziła, wkładając kluczyk do zamka. Auto się otworzyło, a ona oparła łokciami o dach.
    - Na pewno nie chcesz prowadzić? - zapytała jeszcze dla stuprocentowej pewności. Kiedy jednak mężczyzna przecząco pokręcił głową, westchnęła tylko. - Jak chcesz - stwierdziła, wsiadając do auta, na miejsce kierowcy.

    OdpowiedzUsuń
  88. [Hm, może spotkają się w barze, w którym pracuje Dave? Michelle zostanie wyciągnięta na jakąś imprezę z przyjaciółmi, na którą wcale nie będzie mieć ochoty i zdecydowanie będzie woleć rozmawiać z twoim barmanem przy barze. Nic innego mi nie przychodzi w tej chwili..]

    OdpowiedzUsuń
  89. Vivianne Moore5 sierpnia 2012 14:22

    Vivianne nie jeździła bez zapiętych pasów, wiedząc ile osób ginie w wypadkach samochodowych. Jako adwokat, prowadzący przeróżne sprawy miała całkiem spore pojęcie o policyjnych raportach, zarówno tych z drogówki jak i wydziału do spraw zabójstw i tym podobnych. Taką miała już pracę.
    - Więc, Dave - zaczęła, uśmiechając się do niego lekko, gdy wyjechała z parkingu i zatrzymała się na pobliskich światłach. - Będziesz tak miły i opowiesz mi coś o sobie? - spytała, przenosząc spojrzenie znowu na drogę, bo zrobiło się już zielone.

    OdpowiedzUsuń
  90. Vivianne Moore5 sierpnia 2012 14:36

    Kiedy tylko mogła zerkała na mężczyznę, siedzącego obok, przyzwyczajona do utrzymywaniu kontaktu wzrokowego ze swoim rozmówcą. Teraz było to raczej utrudnione, ale mimo wszystko jakoś sobie radziła.
    - Czy chcę? - powtórzyła. - Banalne pytanie, oczywiście, że tak - stwierdziła, a potem zaśmiała się pogodnie. - A tak na poważnie, to jaki kierunek studiujesz? - zapytała, uśmiechając się przyjaźnie. Byli już praktycznie na plaży, dziewczyna szukała już miejsca na parkingu.

    OdpowiedzUsuń
  91. Sobotni wieczór miał wyglądać tak jak zawsze. Michelle miała siedzieć w swoim mieszkaniu, oglądać jakieś komedie romantyczne lub czytać swoją ulubioną książkę, popijając przy tym czerwone wino. Tak jednak nie robiła, ponieważ jej znajomi z roku wyciągnęli ją na jakąś imprezę, która odbywała się w jakimś barze. Chelle nie miała ochoty na zabawę, ale odmówić nie mogła. Nałożyła więc na siebie białe rurki, dżinsową koszulę i nie za wysokie szpilki, w których wkroczyła do baru. Przywitała się ze znajomymi, którzy rozpoczęli dobrą zabawę. Ona na razie wolała się oswoić z nowym miejscem.
    - Jedno duże piwo. - zwróciła się do barmana, siadając na wysokim krześle.

    OdpowiedzUsuń
  92. Spojrzała na to co jej podał i co wyszło z ich pracy. Było całkiem dobre.
    - Jesteś mistrzem. - zaśmiała się do niego i musnęła jego policzek od tak. - Uwielbiam się uczyć takich rzeczy, a mieszanie alkoholów jest kreatywne. - zauważyła zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  93. Ona też wysiadła z auta, wcześniej zabierając ze schowka swoje okulary przeciwsłoneczne. Nałożyła je na nos i uśmiechnęła się do mężczyzny.
    - Prosić zawsze można, ale to czy go dostaniesz... - wzruszyła ramionami. - To zupełnie inna sprawa - zażartowała. - A tak na poważnie, to powiedz mi czym zajmujesz się w wolnym czasie - poprosiła. - Bo że jesteś barmanem i studiujesz coś dziwnego wiem - uśmiechnęła się uroczo.

    OdpowiedzUsuń
  94. Uśmiechnęła się do niego szeroko, a potem wywróciła oczami, kiedy powiedział, że jest nudny.
    - Nikt nie jest nudny, wiesz? Można być co najwyżej rutynowym, ale i to ma swoje zalety - oświadczyła, a potem poprawiła okulary na nosie. - Poza tym nie jestem pewna czy to ja powinnam uczyć cię jak urozmaicić sobie życie. Moje dni lecą według ustalonego harmonogramu, który dla mnie osobiście jest czymś dobrym, ale komuś może wydawać się po prostu oklepanym - wzruszyła lekko ramionami.
    Potem zerknęła na swoje wysokie buty i zaśmiała się lekko.
    - Bez przesady, to tylko koturny - stwierdziła. - Zawsze mogę jeszcze je zdjąć i wziąć w rękę albo ty możesz mnie nieść - mruknęła rozbawiona. - Oczywiście żartuję, nie chciałabym przecież, abyś złamał się w pół już po kilku sekundach - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  95. Samara powoli zaczęła łączyć odpowiednie składniki tak samo jak on to robił. A przynajmniej tak jej sie wydawało, miała niezłą pamięć, ale raz jej pomógł.
    - Zadowolony? - zapytała podając mu napój do spróbowania.

    OdpowiedzUsuń
  96. Pisnęła jak mała dziewczynka, kiedy ją podniósł, a gdy postawił ja na ziemi lekko się zatoczyła. Już dawno nikt nie serwował jej takich rewelacji, na karuzelach też zbyt często nie bywała. Chwyciła więc jego dłoń i na chwilę oparła głowę o jego ramię. I tak był od niej wyższy, nawet kiedy miała na sobie te buty. Potem się jednak od niego odsunęła, kiedy jako tako stała już na własnych nogach.
    - Więc, żeby nie było zbyt rutynowo, od czasu do czasu warto się spotkać z jakimś wariatem - stwierdziła, zdejmując okulary, by móc posłać mu wymowne spojrzenie. Powoli dochodzili już do momentu, gdzie zaczynała się plaża, toteż dziewczyna zdjęła ze stóp swoje buty i wzięła je w rękę.
    - Nie uwierzysz jak dawno nie byłam na plaży - powiedziała do niego, uśmiechając się lekko, kiedy poczuła pod stopami gorący piasek.

    OdpowiedzUsuń
  97. Ona tam już teraz była zadowolona. Zrobiła drugiego tym razem dla siebie i było już lepiej. Była chyba pojętną uczennicą, albo to było tak proste. To też było możliwe swoją droga.
    - Jeszcze chwilkę i będzie gotowe. Dostaniesz jeść, nie zagłodzę cię i nie otruje. - zaśmiała się.
    Tak jak powiedziała po chwili pierożki były gotowe. Wyjęła je z piekarnika na szczęście się nie oparzyła, ostatnio była tak zakręcona, że było to możliwe.
    Nałożyła porcje na talerze i postawiła przed chłopakiem jego talerz.
    - Smacznego.

    OdpowiedzUsuń
  98. - Dzięki. - rzuciła krótko w stronę barmana i upiła łyk piwa, lekko się przy tym krzywiąc. Nie przepadała za piwem, po którym szybko traciła kontrolę nad sobą. Najwyraźniej tego wieczoru szybko chciała ją stracić.
    - Dla mnie wcale nie tak skromnie. - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy. - Zobaczysz, że jak wypiję to piwo, to nie będzie ze mną wcale tak dobrze. - dodała odrzucając swoje blond włosy do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  99. Zaśmiała się wesoło, w teatralnym geście rozglądając się dookoła.
    - A widzisz tu kogokolwiek innego? - spytała rozbawiona. Na jego propozycję, pokiwała tylko energicznie głową. O tak, woda wyglądała naprawdę niesamowicie, Vivianne zaczęła nawet żałować, że nie pomyślała o niej wcześniej i nie zabrała ze sobą kostiumu kąpielowego. No cóż, jakoś będzie musiała się przemęczyć.
    - Będę bardzo wścibska, jeśli znowu poproszę cię o jakiś szczegół z twojego życiorysu? - spytała, zakładając okulary na głowę, tak, że podtrzymywały teraz jej jasne włosy. - Obojętnie jakiś, po prostu coś o tobie - dodała jeszcze, posyłając mu przekonywujący uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  100. Ona tez spróbowała pierożka i musiała przyznać, że był dobry tak jak zwykle. Lubiła to danie, bo nie robiło się go trudno, a było to pomysłowe i smaczne, co najważniejsze.
    - Nie mam nic przeciwko. - powiedziała z wesołym uśmiechem. - Nie będziesz jadał niezdrowego żarcia, a ja będę miała towarzystwo.
    Był to same plusy dla Sam, nie lubiła wbrew pozorom być sama, chociaż towarzystwo nie wszystkich jej pasowało.

    OdpowiedzUsuń
  101. Westchnęła lekko i nieznacznie szturchnęła go w ramię.
    - Szantażysta! - oskarżyła go z oburzeniem, które oczywiście było udawane. Potem pokiwała głową, słuchając jego słów. To było coś niespotykanego.
    - Jeśli chodzi o mnie to mieszkałam z rodzicami - powiedziała i uśmiechnęła się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  102. Przewróciła oczyma. Nie musiał za nic płacić. Dla niej gotowanie było przyjemnością i w sumie chętnie robiłaby to częściej, dlaczego nie?
    - Daj spokój i tak gotuje dla siebie, a nigdy nie wychodzi idealnie na jedną osobę. - a zrobienie trochę więcej jedzenia było małym problemem.

    OdpowiedzUsuń
  103. Spojrzała na niego z uśmiechem.
    - Nieść zakupy możesz, nie przepadam za dźwiganiem. - wyznała szczerze. Zresztą kto je lubił. Ręce do ziemi i ból, gdy było to coś ciężkiego. - I naukę możemy kontynuować, nie mam absolutnie nic przeciwko. Ale pamiętaj, ze ja też jakimś mistrzem nie jestem

    OdpowiedzUsuń
  104. - O tak dobrana z nas dwójka specjalistów - przytaknęła z rozbawieniem. - A z rodzicami mieszkałam do osiemnastego roku życia. Potem przeprowadziłam się do Cambridge, żeby skończyć Harvard, no a teraz jestem tutaj... - westchnęła. - Ale nadal mam z nimi kontakt, za bardzo ich kocham, aby móc po prostu się od nich odciąć - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami.
    - Twoja kolej, poproszę kolejną porcję informacji - uśmiechnęła się.

    OdpowiedzUsuń
  105. - O nie, nie. Wiem, że nie można łączyć alkoholu. Po tylu latach nauczyłam się tej jednej, żelaznej zasady. - uśmiechnęła się szeroko i ponownie upiła mały łyk piwa.
    - ogólnie to nie potrzebuję alkoholu, aby dobrze się bawić, ale chyba teraz jednak jest inaczej. Przyszłam tutaj ze znajomymi, którzy jak widać świetnie się bawią, a ja jakoś nie mogę się wczuć w klimat tej imprezy. - wzruszyła ramionami.
    - Może mi coś poradzisz? - zapytała chłopaka, przyglądając się mu.

    OdpowiedzUsuń
  106. Zaśmiała się krótko.
    - Mój drogi nie wiedziałam że niewolnictwo nadal jest możliwe. Dostaniesz zapłatę w jedzeniu, więc w sumie tak to wygląda. - jej porównanie w głowie samą ją zaskoczyło. Spojrzała na chłopaka i upiła łyk drinka. - Wiesz czym to sie może skończyć? Po pierwsze przytyjemy, a po drugie wpadniemy w nałóg picia.

    OdpowiedzUsuń
  107. Popatrzyła na niego lekko zdziwiona. Nie znał swojego ojca? Dla niej to było po prostu abstrakcją... Nie pytała jednak o żadne szczegóły, nie chcąc wprawić go w zły humor czy coś takiego.
    - Moim marzeniem jest podróż do Europy. Chciałabym zwiedzić Francję, nie tylko Paryż, Włochy, Anglię... - uśmiechnęła się nieco rozmarzona. - Kiedyś mi się uda, jestem o tym przekonana.

    OdpowiedzUsuń
  108. Pokręciła tylko głowa nie dowierzając.
    - Masz naprawdę spore poczucie humoru i chyba nie można mieć cię dość. - spojrzała na niego przyjacielsko. Naprawdę polubiła chłopaka i mogła znaleźć w nim fajnego przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
  109. Może i nie wydawało się to zbyt trudne, bo nie miała problemów z pieniędzmi, ale miała tutaj bardzo ważne obowiązki. I nie mogła tego wszystkiego rzucić, żeby spełniać marzenia. Na nie też kiedyś przyjdzie czas, ale to potem...
    - Twoja kolej, bo wzmianka o twojej mamie się nie liczyła - powiedziała, pokazując mu język.

    OdpowiedzUsuń
  110. A co było złego w posiadaniu starszych znajomych kobiet. Moze i nie nadawały się przez to na jego dziewczyny, ale przyjaźń, bo Sam wierzyła w przyjaźń platoniczną, jak najbardziej.
    - Daj, zajmę się tym. - rzuciła uśmiechając się i wzięła też swój talerz. Do odpowiedniego pojemnika spakowała resztę pierożków. - Dostaniesz dokładkę na jutrzejszy obiad. - rzuciła i włożyła to jeszcze do reklamówki.

    OdpowiedzUsuń
  111. Gdyby chodziło tylko o pracę, cała sprawa prezentowałaby się pewnie inaczej. Vivian miała na głowie jeszcze coś, a właściwie kogoś innego. I choć nie miała żadnych pretensji do losu to czasem żałowała, że nie może wyruszyć w podróż właśnie z tą osobą. Cóż,życie...
    - Może - przytaknęła z uśmiechem. - Ja z kolei... Nie lubię słodyczy. Zjem cukierka, może dwa, a potem mam dosyć. I nie jem mięsa od ósmego roku życia - powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  112. - Ej to nie tak. - zaprzeczyła. Nie chciała mu matkować. - Widziałam, że ci smakowało, a ja jutro i tak umówiłam się z bratem, więc nie będę miała kiedy tego zjeść. I nie odmawiaj mi bo się normalnie pogniewam. - zaśmiała się.
    Wiek może nie był najważniejszy, ale Sam miała wrażenie, ze gdyby była z kimś młodszym to on mógłby się momentami poczuć odstawiony na boczny tor, bo Sam wiele czasu poświęcała pracy i to było dla niej ważne. A on, nie pracował jeszcze w własnym zawodzie. Zresztą mężczyźni ponoć nie lubili kobiet sukcesu, a coś w tym było chyba.

    OdpowiedzUsuń
  113. Wzruszyła lekko ramionami. Nie traktowała tego jak jakiegoś specjalnego wyrzeczenia, dla niej było to po prostu naturalne. Jasne, czasem utrudniało jej to życie, zwłaszcza, gdy musiała zjeść coś w trasie albo na mieście, ale ogólnie dało się z tym żyć.
    - To nic takiego - stwierdziła, gdy poczuła jego ręce na swojej talii. Miał przyjemne w dotyku dłonie, to musiała mu przyznać. - Wzięło się to z mojego przekonania, że bezsensowne jest kazać komuś umierać, by samemu móc przeżyć - wyjaśniła. - Tak, tak, już jako małe dziecko miałam niezłą sieczkę w głowie - zaśmiała się. - A jem po prostu warzywa, dbając o to, żeby mieć zbilansowaną dietę i tyle - znowu wzruszyła ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  114. -I bardzo dobrze. - zaśmiała się. - Kobieca sylwetka jest ważniejsza. - znów parsknęła śmiechem. Taka jednak była prawda, ona musiała dobrze wyglądać.
    Sam w ostatnim czasie do takich tez nie miała szczęścia, ale chciała kiedyś znaleźć kogoś kto będzie kochał ją, z kim będzie szczęśliwa i będzie mogła zbudować coś trwałego.

    OdpowiedzUsuń
  115. Machnęła lekceważąco ręką i zrobiła minę, mówiącą "e tam, to wale nie jest takie trudne, na jakie wygląda". Nie kłamała, dla niej faktycznie było to bajecznie proste, ale ona już trochę w tym siedziała...
    - Jasne, z wielką chęcią - zgodziła się i usiadła koło niego na piasku. Było przyjemnie i cicho, a przy tym niesamowicie widowiskowo. O tak, plaża była piękna. - Twoja kolej - przypomniała mu.

    OdpowiedzUsuń
  116. Ona nie miała nic przeciwko takim rozrywką. Nie musieli latać do klubów, mogli się ten sposób naprawdę dobrze poznać. Zresztą czy on nie miał już trochę dość klubów, pracował w barze, w tym szumie. A może to Sam się naprawdę starzała? Kto wie.
    - Oj daj spokój, masz atrakcyjne ciało. Biegasz więc kobiety nie będą narzekać. - puściła mu oczko, żeby wiadomo było o czym mówi.

    OdpowiedzUsuń
  117. Widząc, że patrzy w niebo, zdjęła okulary ze swoich włosów i nałożyła mu na nos, żeby nie ranił swoich oczu. Uśmiechnęła się do niego, słysząc wzmiankę o byciu nauczycielem. Kiedyś też przerabiała tą możliwość, ale było to krótkotrwałe i raczej niepoważne, bo jeszcze w podstawówce.
    - Czemu sądzisz, że to życiowy błąd? - zapytała. - Jeśli ma sprawić ci to radość to powiedziałabym, iż jest to praca idealna, a nie życiowa pomyłka - dodała jeszcze, najzupełniej szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  118. Spojrzała na niego i lekko zmarszczyła czoło.
    - Jaką niby przysługę? - zapytała zainteresowana i zaraz wybuchnęła śmiechem. - I jaka będzie w tym moja wina, że nie znajdziesz kogoś?

    OdpowiedzUsuń
  119. - Przynajmniej będziesz miał mądrych znajomych - stwierdziła rozbawiona. - Poza tym nikt nigdy nie mówił, że nie będziesz mógł zmienić zdania. Najwyżej zmienisz swoje życiowe aspiracje i tyle - powiedziała wzruszając ramionami.
    Objęła rękoma nogi i oparła głowę na kolanach, wpatrując się w wodę. Wyglądała niesamowicie, tak świeżo i orzeźwiająco, a z nieba dalej lał się żar...
    - Ja też - przyznała. - Nawet nie wiesz jak żałuję, że nie wzięłam kostiumu kąpielowego - mruknęła z westchnieniem.

    OdpowiedzUsuń
  120. Spojrzała na niego i przygryzała wargę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
    - Nie chce cię utuczyć. Będziemy w końcu biegać. - zaśmiała się i spojrzała mu w oczy. - No zastanawiaj się czego być chciał. Ale to za trzy miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  121. Popatrzyła na niego z rozbawieniem. Nie wierzyła w to, że on to zrobi, że tak bezceremonialnie wrzuci ją do wody. Dlatego też przecząco pokręciła głową, kiedy on zaczął się rozbierać.
    - Posiedzę tu i na ciebie popatrzę, nie przejmuj się mną - powiedziała, uśmiechając się lekko. Po chwili jednak poczuła, że mężczyzna ją podnosi i idzie z nią w kierunku wody. - Nie, nie, proszę nie! - jęczała w akcie desperacji, ale chłopak nie posłuchał i po chwili byli już w wodzie. - Proszę nie puszczaj mnie, proszę, proszę! - powiedziała, mocno obejmując go za szyję.

    OdpowiedzUsuń
  122. Nie wierzył? Sam lubiła biegać. Zresztą to były tylko żarty.
    - Nie chcesz żebym cię utuczyła, ale chcesz leniuchować? Do ćwiczeń! - rzuciła niby belferskim ganiącym głosem. Potem oczywiście się zaśmiała. - Umiesz grać w scrabble? - zapytała nagle. - Oczywiście zagralibyśmy o coś.

    OdpowiedzUsuń
  123. Pisnęła niczym mała dziewczynka, gdy poczuła chłodną wodę. Nadal jednak kurczowo się jego trzymała, naprawdę nie chcąc zanurzyć się do końca. Wyobrażała sobie, jak wielki musiałby to być szok termiczny.
    - Proszę, zabierz mnie z wody, proszę - mówiła szybko. - Zdejmę sukienkę i sama wejdę, ale zabierz mnie stąd - mamrotała mu do ucha. W tamtej chwili nie przejmowała się tym, że musiało być mu ciężko, chciała po prostu powoli się zanurzyć.
    Kiedy okazał swoją litość i wyniósł ją na brzeg, puściła go i spojrzała na niego błagalnie, licząc na to, że może jej odpuści. Nie zrobił tego jednak, a ona nie miała wyboru. - Zamknij oczy - poleciła, rozpinając sukienkę. No tak, jej koronkowa bielizna była raczej prześwitująca.

    OdpowiedzUsuń
  124. Westchnęła i spojrzała na niego swoimi błękitnymi tęczówkami. Całkiem ładnymi swoją drogą. Ona przynajmniej lubiła kolor swoich oczu.
    - Boisz się przegrać. - zauważyła z rozbawieniem. - A w twistera?

    OdpowiedzUsuń
  125. Szybko zdjęła z siebie sukienkę i wyjęła kolczyki z uszu. Potem z kolei stanęła, zakrywając się rękoma. Musiała minąć teraz mężczyznę, aby wejść do wody.
    - Nie otwieraj oczu! - rzuciła do niego i szybkim krokiem przeszła odcinek dzielący ją od wody. Na początku, gdy do niej wchodziła wcale nie było jej aż tak zimno, ale gdy zamoczyła już uda, pisnęła cicho. Zagryzła jednak zęby i weszła po samą szyję.
    - Okej, możesz już do mnie przyjść! - zawołała.

    OdpowiedzUsuń
  126. Przewróciła oczyma.
    - Jak to jak? Normalnie. Rozkładasz planszę i jedziesz. Ale bez grania takiego prostego, zachowawczego. No chyba że nie masz jakiejś kończyny a wydaje mi się że masz.
    Ona za to uwielbiała wszelakiego rodzaju gry planszowe. A czy miała przegrać czy wygrać to nie było ważne.

    OdpowiedzUsuń
  127. Z przerażeniem na twarzy patrzyła jak z rozpędem wbiega do wody. Dla niej samo wejście było dosyć "bolesne", a na coś takiego nigdy by się nie zdobyła. Poza tym Vivian nie bardzo przepadała za zbiornikami wody, w których dno było jedną wielką zagadką. Jasne, umiała pływać, ale i tak lepiej czuła się na basenie.
    - Nie jestem taka okropna jak ty, więc powiem, że mi się tu podoba, ale na początku byłam przerażona - powiedziała prosto, przepływając kawałek. Całe szczęście, że fale nie były dzisiaj aż tak ogromne. No i był przypływ, nie odpływ. W pewnym momencie mężczyzna zanurkował, a ona ze zdziwieniem zauważyła, że nigdzie go nie widać. Kiedy jednak wypłynął na powierzchnię, był tuż obok niej.
    - Gdybyś wcześniej nie powiedział mi, że chodzisz na basen to pomyślałabym, że się jeszcze utopiłeś czy coś - stwierdziła, odgarniając z jego czoła more włosy.

    OdpowiedzUsuń
  128. - No to postawimy to jakoś blisko. Grałam tak wiele razy z bratem i uwierz da się. - spojrzała mu w oczy i widać było tam, że bardzo chce tego. Miała ochotę zagrać. - Oj dam ci fory.

    OdpowiedzUsuń
  129. Kiedy tak się z nią bawił naprawdę czuła się jak mała dziewczynka, która poszła na plażę ze starszym bratem. Mężczyzna ciągle ją podnosił i podrzucał, co było raczej zabawne, teraz, gdy zdążyła przyzwyczaić się już do temperatury wody. Śmiała się więc i chlapała go niczym bohaterka kiepskich komedii romantycznych. W tamtym momencie jednak o tym nie myślała, było jej wesoło i po prostu przyjemnie.
    - Rozejm, rozejm! - zawołała, gdy nie miała już sił na dalszą bitwę wodną. - Przyznaję, że już wygrałeś, ale daj mi trochę odpocząć - zaśmiała się. - Mam wodę w najdziwniejszych miejscach, nawet w oku - znowu parsknęła śmiechem i zaczęła trzeć oko. Dobrze, że nie była pomalowana, inaczej wyglądałoby to raczej żałośnie. - Czemu się nie odzywasz? - spytała głośno, bo chcąc przywrócić oczy do stanu używalności, przymknęła powieki. - Dave? - zawołała.

    OdpowiedzUsuń
  130. Spojrzała na niego zadowolona i poprowadziła go na górę do swojej sypialni. Tam było sporo miejsca. Chociażby na środku jej garderoby, która była w sumie osobnym pokojem. Cóż garderoba była podstawą.
    Wyjeła z jednej z szaf grę i rozłożyła matę.
    - Dam ci zacząc.

    OdpowiedzUsuń
  131. No dobra, może to było głupie, ale naprawdę się przestraszyła, że coś mu się stało. Otworzyła jedno oko i zerknęła na niego. Kiedy zauważyła, że dryfuje gdzieś na wodzie, odetchnęła lekko z ulgą. Teraz to ona zanurkowała i przez chwilę po prostu siedziała pod wodą, spoglądając na taflę wody, która od spodu wydawała się zupełnie inna. potem z kolei wypłynęła ma powierzchnię, czując, że powoli zaczyna marznąć. No cóż, nie miała zbyt wiele tkanki tłuszczowej, która chroniła by ją przed chłodem.
    - Wychodzisz czy zostajesz? - zawołała do chłopaka, sama powoli wychodząc z wody.

    OdpowiedzUsuń
  132. Wcale tak bardzo jej zdaniem nie marudziła. Zakręciła szybko i położyła lewą dłoń na zielonym.

    OdpowiedzUsuń
  133. Objęła się rękoma i poczekała, aż chłopak wyjdzie z wody. Niestety nagle zobaczyła, że ktoś przyszedł na ten fragment plaży. Od razu się zmieszała i weszła bardziej do wody. Przed mężczyzną jak mężczyzną - głupio było paradować jej w prześwitującej bieliźnie, ale przecież nie będzie robiła tego przed jakimś obleśnym czterdziestoletnim facetem, który miał obrzydliwy piwny brzuch i przyszedł tu ze swoją żoną, tak samo niezadowoloną jak on. Czuła się w potrzasku, poza tym było jej cholernie głupio. Kiedy chłopak wszedł znowu do wody, nie wiedząc co się dzieje, nie wiedziała nawet jak mu wyjaśnić swoje skrępowanie, żeby nie wyjść na totalną debilkę.
    - Tamten facet, który przyszedł z żoną... - mruknęła, nie patrząc mu w oczy, co u niej było dosyć dziwne. - Jakoś nie uśmiecha mi się, żeby ślinił się na mój widok - dodała jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  134. Samara musiała powiedzieć, że coraz lepiej się bawiła. Ręka tu, noga tam, przestaw tu i jeszcze nie wyląduj na ziemi. To siedzenie na jego kolanach bardziej było leżeniem, ale było wyjątkowo zabawne. Na tyle ze sam zaczęła się śmiać i już po chwili wylądowała na podłodze a on pod nią.

    OdpowiedzUsuń
  135. Było jej strasznie głupio i naprawdę, ale to naprawdę czuła się jak idiotka. Tyle tylko, że oglądanie czterdziestolatka w stanie wzwodu z oczami wgapionymi w jej cycki i nie tylko też się jej zbyt specjalnie nie uśmiechało. Wolała już przystać na propozycję Dave'a. W głowie natomiast odnotowała, żeby koronkową bieliznę nosić tylko na specjalne okazje.
    - Wiem, że robię problemy, przepraszam - mruknęła, gdy już się nakładała sukienkę przez głowę, w duchu dziękując za to, iż bielizna była jasna i nie miała tak mocno prześwitywać od spodu, mimo zmoczonego materiału. - Już - powiedziała, spuszczając włosy na ramiona. - Mogę się jeszcze do ciebie przytulić? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  136. Sam nie starała się być nawet poważna. Po prostu śmiała się głośno patrząc na niego.
    - To było genialne. - otarła oczy w których ze śmiechu pojawiły się łzy. Było genialne, naprawdę. Uścisnęła go lekko i zeszła z niego.

    OdpowiedzUsuń
  137. Ona też nigdzie daleko się nie wybierała. Po prostu opadła koło niego na podłodze.
    - A tak bałeś się grać. - wypomniała mu. - Uwielbiam takie zabawy. Może jestem jak dziecko, ale czy to ważne?

    OdpowiedzUsuń
  138. Pokiwała głową, choć i tak wiedziała swoje. Ta jej wstydliwość czasami była żałosna i sama najchętniej wyrzuciłaby ją gdzieś w cholerę, ale naprawdę nie potrafiła. Ktoś musiał coś dla niej znaczyć, żeby mogła się z nim przespać, więc nie była dobrą partnerką na jedną noc, za to stanowiła bardziej wartościową kobietę. Albo przynajmniej tak powiedział jej kiedyś były chłopak.
    Kiedy ją przytulił, odetchnęła lekko i zaczęli iść w kierunku miejsca, gdzie leżały ich buty, no i rzeczy chłopaka, który nadal miał na sobie tylko bieliznę. Vivian czuła się już trochę pewniej, poza tym jego ramię i tors trochę ją też zasłaniały.
    - Zgaduję, że myślisz sobie teraz, że jestem dziecinna - powiedziała, siadając na piasku i spoglądając na morze, gdy on się ubierał. Może go to nie krępowało, ale mimo wszystko chciała mu dać trochę prywatności, skoro on zapewnił ją jej.

    OdpowiedzUsuń
  139. Uśmiechnęła się do niego i musiała przyznać, ze było to naprawdę fajne, luźne popołudnie.
    - Nie ma za co. Zawsze sobie mówię, ze bardziej żałuje się, że czegoś się nie zrobiło a nie w druga stronę.

    OdpowiedzUsuń
  140. Nie przejmowała się tym aż tak bardzo, było jej po prostu trochę głupio, bo nie lubiła robić ludziom problemów, a przez niektóre ze swoich cech właśnie tak postępowała. Kiedy już usiadł koło niej uśmiechnęła się do niego przyjaźnie i położyła głowę na ramieniu. Teraz nie było im tak gorąco, lecz przyjemnie chłodno.
    - Zaraz oberwiesz, czarusiu - mruknęła niby to ostrzegawczo, choć oczywiście się z nim drażniła. - I spokojnie nie mam AŻ takiej manii przejmowania się czymkolwiek - stwierdziła rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  141. Przewróciła oczyma. Przecież nie musiał wierzyć ważne, że się działo.
    - Mój drogi niektóre marzenia się spełniają. - zaśmiała się patrząc na niego. - Teraz zasłużyliśmy na wypoczynek. - powiedziała z westchnieniem i zamknęła oczy leżąc na podłodze.

    OdpowiedzUsuń
  142. Kiedy nazwał ją delikatną, lekko szturchnęła go łokciem w żebra, oczywiście dla zabawy.
    - Ostrzegałam - mruknęła rozbawiona i zaśmiała się lekko, widząc jego minę. - Ale jeśli obiecasz mi, że będziesz grzeczny to będę miła - zaproponowała wesoło, znowu kładąc mu głowę na ramieniu i lekko przymykając oczy. Takie schnięcie jak najbardziej jej pasowało. I faktycznie, mężczyzna nie mylił się jeśli chodziło pójście do łóżka. Vivian nie była takim typem kobiety czy po prostu człowieka. I nie, nie zaliczała się do tych walniętych romantyczek, które seks uprawiały jedynie z miłością życia. Ona musiała po prostu kogoś poznać i choć trochę mu zaufać.

    OdpowiedzUsuń
  143. Nie miała nic przeciwko że położył się na jej brzuchu. Ona też lubiła mieć coś miękkiego pod głową ale nie zawsze można było dostać to co się chciało.
    - Oczywiście. Nawet nie wiesz ile twoich marzeń się spełnia. - zaśmiała się. - Na przykład marzysz o ciepłej kawie i idziesz i ją robisz.

    OdpowiedzUsuń
  144. - Oczywiście. Grzeczny, cichy i spokojny - wyliczała rozbawiona, po czym przewróciła oczami. Przygryzła lekko wargę, nie bardzo wiedząc co jeszcze może mu o sobie powiedzieć. Właściwie poza Jacobem wiedział już praktycznie wszystko, a o Jake'u wolała nie mówić podczas takiej zabawy, zwłaszcza, że uwikłana była w to także Caroline.
    - Może będę tego żałować, ale powiem ci, że mam okropne łaskotki - wyznała jakby to była tajemnica narodowa. - I mam jeszcze mały tatuaż - przypomniało się jej.

    OdpowiedzUsuń
  145. - Powiedz o czym marzysz. - poprosiła i pogłaskała go po głowie lekko bawiła się jego ciemnymi gęstymi, włosami.
    Słysząc co on mówi zaśmiała się. Nie mogła przytyć niestety.
    - Paradoksalnie w świecie mody jestem już gruba. - nosiła rozmiar 36, co nie było wcale tak mało. 34 ostatnio górowało. Kobiety miały być szczupłe i wysokie jak żyrafy.

    OdpowiedzUsuń
  146. Wzruszyła lekko ramionami, jednak nadal nie zabrała głowy z jego ramienia. Było jej tak wygodnie, cholera.
    - Tak, taki jeden pojedynczy wyraz tuż pod biodrem po lewej stronie - odpowiedziała. - Pamiętam, że robiłam go bez wiedzy rodziców, dlatego musiał być dobrze ukryty. Wydaje mi się, że do tej pory nikt z rodziny nie wie gdzie go mam - stwierdziła. - A co ty mi powiesz?

    OdpowiedzUsuń
  147. - Musi być coś o czym marzysz. - spojrzała na niego a raczej na to co z niego widziała. - Nie, spokojnie, nie mam zamiaru przejść na dietę, ale tylko ci to uświadamiam.

    OdpowiedzUsuń
  148. Mimo jego prośby i tak lekko go walnęła, odsuwając się od niego i robiąc rozzłoszczoną minę, oczywiście na żarty.
    - Jesteś niemożliwy! - stwierdziła i skrzyżowała ręce na piersi.Zdjęła z siebie jego ramię i rozejrzała się dookoła. Gruby czterdziestolatek akurat smarował plecy swojej żony, która ciągle go pouczała jak powinien to zrobić. Widząc to Vivian, przygryzła lekko wargę i postanowiła podjąć wyzwanie. Podwinęła kawałek sukienki i opuściła nieznacznie linię koronkowych fig, tym samym ukazując mały napis "passion" napisany ładnym drukiem. Zerknęła na Dave'a i znowu zasłoniła się sukienką, prychając. Zawsze była uparta, jeśli chodziło o zakłady i wyzwania.
    - A teraz czekam na jakieś informacje o tobie - ponagliła go, widząc jego wciąż zszokowaną minę.

    OdpowiedzUsuń
  149. Pokręciła tylko z rozbawieniem głową. Nikomu niczego nie wyssała. A już na pewno nie mózgu.
    - Niektórzy je lubią. Są faceci którzy umawiają sie tylko z modelkami. Ale to musi być monotonne. Chociaż ponoć każdy z nas wybiera podobne typy ludzi. No wiesz kobiety kochają na przykład artystów czy muzyków.

    OdpowiedzUsuń
  150. Przecząco pokręciła głową.
    - Nie będę ci niczego ułatwiać - stwierdziła rozbawiona. - Sam musisz wybrać co chcesz mi powiedzieć, a moim życzeniem jest... Żebyś mnie zaskoczył, ot co - oznajmiła. - I tak, wiem, nikt mi tego nie mówił. Miałam jednak nadzieję, że nie trafi mi się AŻ taki wariat... - westchnęła niby to rozczarowana i zmęczona. Po chwili jednak uśmiechnęła się do niego uroczo. - Wciąż czekam - przypomniała mu.

    OdpowiedzUsuń
  151. Zaśmiała się wesoło, ale zaraz podjęła jego zabawę i pogłaskała go po ciemnych, wciąż lekko wilgotnych włosach.
    - Już dobrze, maluszku, już dobrze - mówiła uspokajającym głosem, choć na jej twarzy widniał łobuzerski uśmiech. No tak, akurat w tym miała nad nim przewagę, jakby nie patrzeć była od niego starsza, choć wcale na taką nie wyglądała. Być może przez to, że jak to określił Dave "sprawiała wrażenie delikatnego dziewczęcia".
    - Nie mam pojęcia, chociaż podejrzewam, że jeśli robiłbyś to w przekonywująco interesujący sposób to dużo osób słuchałoby cię z uwagą - zażartowała. - Albo przynajmniej sprawiało takie wrażenie, fantazjując o jakichś igraszkach - sprostowała, śmiejąc się.

    OdpowiedzUsuń
  152. - Nie o tym mówię. Niektóre kobiety kochają Koreańczyków albo matematyków. Więc spokojnie. - zaśmiała się. Miał wielkie szanse na miłość. - No są tacy. Chodzi mi o fakt, ze jak ma się jakieś upodobania to często wybiera się podobny ty, nawet gdy o tym nie wiemy. Ponoć tez często małżonkowie są na swój sposób podobni do siebie pod względem wyglądu.

    OdpowiedzUsuń
  153. - I znowu zaprezentowałeś swoją skromność w całej okazałości - stwierdziła rozbawiona. Kiedy zaproponował powrót, lekko pokiwała głową. To był naprawdę sympatyczny wypad na plażę, mimo niektórych nieprzyjemnych szczegółów, ale w końcu trzeba było wrócić do domu, taka już była kolej rzeczy. Podniosła się z piasku i wzięła swoje buty w rękę. Z westchnieniem zerknęła jeszcze na wodę i uśmiechnęła się do mężczyzny.
    - Co ci chodzi teraz po głowie? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  154. Uśmiechnęła się ciepło. Widocznie Dave miał podobne zdanie do jej, jeśli chodziło o ich spotkanie. Kobieta wiedziała, że z pewnością jeszcze się spotkają, w końcu nie dość, że pracowali w jednym budynku to jeszcze się polubili.
    - Mi też się tego nie chce, ale co poradzić - stwierdziła, wzruszając ramionami. Droga powrotna zleciała im szybciej i przez to już po chwili byli na parkingu. Blondynka założyła buty, a potem oboje zapakowali się do auta.
    - Gdzie cię podwieźć? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  155. Zaśmiała się nieznacznie, ale pokiwała głową, na znak że się zgadza. Rozmawiali jeszcze o jakichś błahostkach, gdy w końcu zaparkowała pod hipermarketem w samym środku miasta. Mieli się już żegnać, gdy Vivian zaproponowała mu, że pójdzie na zakupy z nim.
    - Ja też muszę coś tam kupić, a potem najwyżej odwiozę cię do domu - stwierdziła i nie czekając na jego reakcję, wysiadła z auta. Nadal była trochę mokra, ale co tam.

    OdpowiedzUsuń
  156. No tak, on większość rzeczy po prostu zgarniał z półki i wkładał do koszyka, ona z kolei stała chyba piętnaście minut na dziale z warzywami, wybierając wszystkiego po trochu. Była już do tego przyzwyczajona, choć często ludzie patrzyli się na nią dosyć dziwnie. Dzisiaj zresztą nie było inaczej, a dokładnie tak samo.
    Pół godziny później wkładali już zakupy do bagażnika, by potem znowu wsiąść do auta.
    - I gdzie teraz? - spytała.

    OdpowiedzUsuń
  157. Ona mieszkała na uboczu, bo tak też postanowiła. O wiele lepiej czuła się w starej, klimatycznej kamienicy oddalonej od hałaśliwych ulic i podejrzanych pubów. Osiedle było bezpieczne, spokojne i malownicze, a więc wprost idealne dla niej.
    - Właściwie mogłabym zajść i przygotować nam kolację - stwierdziła, uśmiechając się lekko. - Co ty na to? I nie martw się potrafię gotować też dla mięsożerców - zaśmiała się.

    OdpowiedzUsuń
  158. Chciała zabrać od niego jakieś reklamówki, bo przecież jej zostawały w aucie i nie musiała ich targać na górę. Mogła mu więc pomóc, ale on oczywiście jej na to nie pozwolił. Zamiast tego zabrała mu klucze i otworzyła drzwi, najpierw do klatki schodowej, potem do mieszkania. Chociaż tak mu trochę ulżyła.
    - Ładnie tu masz - powiedziała, rozglądając się po przedpokoju.

    OdpowiedzUsuń
  159. - Chętnie skorzystam z propozycji - powiedziała, uśmiechając się lekko. Kiedy on zniknął w czeluściach mieszkania, ona przyjrzała się dokładniej kuchni i salonowi. Jej mieszkanie było większe, jednak czuła się w nim tak samo dobrze jak i tutaj. Kobieta związała włosy gumką, którą miała na ręku i wyjęła rzeczy z reklamówek, zastanawiając się nad tym co może im przyrządzić. Po chwili wrócił Dave, już suchy i przebrany.

    OdpowiedzUsuń
  160. Wzięła od niego rzeczy i z uśmiechem pokiwała głową. Wprawdzie nie było jej zimno, temperatura na zewnątrz znacznie to utrudniała, jednak herbata sama w sobie była po prostu smaczna.
    - Dziękuję, z wielką chęcią - powiedziała.
    Poszła do wskazanego przez mężczyznę pomieszczenia i tam się przebrała. Parsknęła śmiechem, gdy zobaczyła swoje odbicie w lustrze. Jasne, Dave nie był gruby, nie był też specjalnie szczupły na faceta, ale w porównaniu do niej był po prostu słoniem. Albo to ona była myszką.
    - I jak? - zapytała, wchodząc do kuchni z szerokim uśmiechem na twarzy. Obkręciła się dookoła i zaśmiała się pogodnie. - Przedstawiam modę plus size!

    OdpowiedzUsuń
  161. Zaśmiała się wesoło i pokiwała głową. Faktycznie, już ta koszulka sięgała jej do połowy ud, większa z pewnością zasłoniłaby jej nawet kolana. Na razie jednak nie czuła, by spodenki miały z niej spaść, więc wszystko było w porządku.
    - Może zabiorę się już do pracy, a ty posiedzisz i popatrzysz? - zapytała, posyłając mu przyjemny uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  162. Kiedy wyszedł upiła łyk jednej z herbat i przeklęła cichutko, czując, że oparzyła sobie język. Jak zawsze niecierpliwa, cholera by to wzięła. Przy Davie nic jednak nie dała po sobie poznać.
    - Właściwie lubię wszystko oprócz rapu - powiedziała, wzruszając ramionami.
    Otworzyła kilka szafek i zaczęła szukać w nich odpowiednich składników. O dziwo znalazła wszystko bez większego trudu i już po chwili zaczęła łączyć je w jednej misce.
    - Polecam się na przyszłość - mruknęła rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  163. Tak zwana kobieca intuicja po prostu wzięła nad nią górę i tyle w temacie. Poza tym Vivian od tylu lat radziła sobie w kuchni, że byle przeszkoda, jak na przykład nieznane otoczenie nie było w stanie jej zmylić.
    - Spoko, wiem na co się piszę - stwierdziła, uśmiechając się lekko. - Raz czy dwa w tygodniu będziesz jadł przynajmniej normalne, choć bezmięsne posiłki - mruknęła rozbawiona. - I nie dziękuję, jakoś mi idzie - dodała jeszcze, podrzucając naleśnika na patelni. Takie gesty miała już opanowane do perfekcji.

    OdpowiedzUsuń
  164. I bardzo dobrze, bo jedzenie takich śmieci nie mogło przynosić dobrych konsekwencji. Poza tym chłopak lubił przecież ćwiczyć, a to sprawiało, iż potrzebował większej ilości substancji odżywczych niż na przykład taka Vivian.
    - Jak dla mnie to butelki wyglądają świetnie - powiedziała. - Naleśnik w razie upadku po prostu się zmarnuje, a butelka może przecież zrobić komuś krzywdę - stwierdziła i znowu wróciła do gotowania. Szybko jej to szło, bo i danie nie było specjalnie skomplikowane - ot zwykłe naleśniki z farszem warzywnym w sosie serowym. Coś takiego nie mogło zajmować więcej niż piętnaście minut.

    OdpowiedzUsuń
  165. Do wszystkiego dało się przyzwyczaić, wyrobić szybkość i odpowiednie zwyczaje. Trzeba było po prostu chcieć albo tak jak w wypadku Vivian - nie mieć wyboru.
    Kilkanaście minut później, wkładała już farsz z podsmażonych warzyw do naleśników, by następnie je zawinąć. Polała to wszystko sosem, niestety, ale z torebki, a potem postawiła na stole dwa talerze z parującą potrawą. Podała chłopakowi sztućce, które znalazła w szafce, a potem uśmiechnęła się szeroko.
    - Smacznego - rzuciła.

    OdpowiedzUsuń
  166. Dziewczyna zaśmiała się pogodnie, widząc jego reakcję, a potem lekko wzruszyła ramionami. Widocznie Dave naprawdę rzadko kiedy jadał domowe posiłki. Wzięła kawałek do buzi i przez chwilę żuła go z mną znawcy.
    - Całkiem niezłe - stwierdziła w końcu. - Nie jest to co prawda faszerowana papryka czy grillowany łosoś w parmezanie, ale co tam - uśmiechnęła się i sięgnęła po kolejny kawałek.
    Jak to zwykle bywa mężczyzna zjadł posiłek o wiele szybciej niż ona. Jakoś nie miała dziś apetytu, więc w końcu zgarnęła resztki i wrzuciła je do kosza.
    - To co... Będę się zbierać - powiedziała w końcu, gdy siedząc na kuchennym blacie przyglądała się mężczyźnie, który nie dał jej pozmywać.

    OdpowiedzUsuń
  167. Przygryzła lekko wargę, rozważając jego propozycję. Trochę się wahała, ale nie dlatego, że nie chciała tu z nim zostać. Mogło być wesoło, gdyby jeszcze trochę pogadali, ale Vivian miała obowiązki.
    - Może nie będę robić ci kłopotu, co? - zapytała, schodząc z szafki. - Założę sukienkę i pojadę do siebie, w końcu i tak cię już dzisiaj wykorzystałam - stwierdziła, uśmiechając się pogodnie.

    [Kiepska sprawa, ale to nic, zawsze można sprawdzać komentarze tradycyjnie ;)]

    OdpowiedzUsuń
  168. Vivianne Moore6 sierpnia 2012 12:33

    - Wiem, wiem - mruknęła prosto i wzruszyła lekko ramionami. - Mam jednak pozew do przygotowania. I na dodatek muszę być rano w kancelarii, więc - westchnęła. - Lepiej będzie jeśli już pójdę. Przecież nie musi to być nasze ostatnie spotkanie, prawda? - rzuciła rozbawiona i zniknęła w łazience. Szybko się przebrała i doprowadziła do porządku swoje jasne włosy, wciąż lekko wilgotne.
    - Okej, jestem już gotowa - stwierdziła, wychodząc z pomieszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  169. Przecząco pokręciła głową. Była już duża i choć miło jej było, że o nią dba, to naprawdę potrafiła poradzić sobie sama. Uśmiechnęła się do niego sympatycznie, a potem zaczęła zakładać swoje buty.
    - Do auta naprawdę nie mam tak daleko, poza tym jest w nim ogrzewanie - powiedziała, zapinając paseczek od sandałów. - Dziękuję za dzisiaj, było naprawdę przyjemnie - oświadczyła, stając już naprzeciwko niego. Teraz nie była taka niska, koturny dodawały jej wzrostu. - Dobranoc i do zobaczenia - powiedziała, uśmiechając się ciepło. Pocałowała go w policzek, a potem wyszła, zamykając za sobą drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  170. Pomimo tego, że z Davem nie widziała się od kilku dni, nie zapomniała o obietnicy, jaką mu złożyła. Wizyty w sądzie i ciągłe spotkania z klientami w kancelarii pochłaniały większość jej czasu, więc nie mogła zebrać się na to, żeby pojechać do mężczyzny. Zamiast tego postanowiła po prostu zostawić mu coś w pracy. Po zakończeniu pisania ostatniego pozwu na dziś, udała się więc na piętro, gdzie mieściło się miejsce pracy chłopaka.
    - Cześć, mogłabym zostawić coś dla Dave'a? - zapytała jakiejś kelnerki, którą zobaczyła jako pierwszą. Bar nie był jeszcze otwarty, więc w lokalu było raczejpusto.
    - Sama mu to daj, jest na zapleczu - odpowiedziała dziewczyna i zaczęła zdejmować kolejne krzesła ze stolików.
    Vivian trochę się zdziwiła, nie wiedząc za bardzo co takiego o tej porze Dave robi w pracy. Mimo to poszła we wskazanym kierunku i podeszła do mężczyzny, który stał do niej plecami, zapisując coś w jakimś zeszycie.
    - Zgadnij kto to - powiedziała, zasłaniając mu oczy dłoniami.

    OdpowiedzUsuń
  171. - Dobry z ciebie zawodnik - pochwaliła go, śmiejąc się pogodnie.
    Zabrała dłonie i uśmiechnęła się do niego sympatycznie.
    - O to samo mogłabym zapytać ciebie, przecież mówiłeś, że pracujesz wieczorami - stwierdziła rozbawiona. - W każdym bądź razie ja przyszłam dotrzymać obietnicy i przyniosłam coś, żeby cię dokarmić - oznajmiła. - Chciałam ci to zostawić, ale jedna z kelnerek powiedziała, że cię tu zastanę - dokończyła.

    OdpowiedzUsuń
  172. Machnęła lekceważąco ręką i uśmiechnęła się przyjaźnie. Dla niej nie był to problem, bo przecież gotowała też normalne posiłki u siebie w domu. Tym razem zrobiła po prostu trochę więcej no i mu przyniosła.
    - Proszę cię, to zwykła przysługa - stwierdziła wesoło. - I nie musisz się mi niczym odwdzięczać - dodała jeszcze. Rozejrzała się dookoła ze szczerym zainteresowaniem. - Nigdy nie byłam na żadnym zapleczu w barze - wyznała, uśmiechając się łobuzersko. - A dlaczego musisz siedzieć tu dłużej? - zapytała, znowu na niego patrząc.

    OdpowiedzUsuń
  173. Widziała po jego minie, że nie był zbytnio zadowolony z takiego obrotu sprawy, iż wolałby po prostu odbębnić swoją zmianę, a potem wrócić do domu. I właśnie dlatego Vivianne wpadła na pomysł, żeby mu jakoś pomóc, oczywiście o ile byłoby to możliwe.
    - Mówisz, że musisz wszystko przygotować, to znaczy? - zapytała. - Bo wiesz, jeśli nie masz nic przeciwko to chętnie zostanę i ci pomogę - stwierdziła. - Nie spieszy mi się do domu ani do kolejnych to akt spraw, więc... - puściła mu oczko. - To jak, co mam robić? - spytała, odsuwając się od niego nieznacznie, aby mógł wstać z krzesła.

    OdpowiedzUsuń
  174. - Chodziło mi o rysy twarzy. Ponoć można porównywać i jak się człowiek przyjrzy są podobne. Tak słyszałam, zresztą widziałam kilka takich par, które naprawdę na swój sposób były podobne. Gdy zapytał o jej typ wzruszyła ramionami. Nie była pewna czy posiada taki.
    - Zwykle na własne nieszczęście wybieram typ wiecznego Piotrusia Pana, którzy nie potrafią i nie chcą się angażować. Nie chce kogoś takiego, ale do takich mnie ciągnie. A chciałabym kogoś zabawnego, miłego i wiernego, nie liczy się aż tak wygląd.

    OdpowiedzUsuń
  175. Pokiwała entuzjastycznie głową, gdy zaprowadził ją za ladę. Zwykle znajdowała się raczej po tej drugiej stronie, więc to była dla niej ciekawa odmiana, ot co.
    - Wprawiam cię w aż takie osłupienie? - zażartowała, uśmiechając się łobuzersko. Potem ukucnęła, co było raczej trudne w szpilkach i zabrała się za rozpakowywanie kartonów. Szybko zrozumiała analogię układania trunków, toteż z każdą chwilą zajęcie szło jej coraz sprawniej. W końcu wstała z kucków i uśmiechnęła się szeroko, składając puste już kartony.
    - Gotowe - oświadczyła pogodnie. - Co jeszcze mogę zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  176. Zaśmiała się wesoło, słysząc jego słowa. Przecież to, że była człowiekiem rozumiało się samo przez się. No dobrze, może niektórzy twierdzili, iż kobieta to nie człowiek, ale zawsze w jakimś tam stopniu zaliczała się do gatunku ludzkiego, prawda?
    - Jeśli masz zamiar wokół mnie skakać to uważaj, żeby nie skręcić sobie nogi czy coś - zażartowała. - A tak na poważnie to nie robię niczego szczególnego, więc nie mów o mnie jakbym była nie wiadomo kim. Jest mi głupio - powiedziała jeszcze. Zabrała złożoną tekturę i poszła z nim na zaplecze, gdzie leżała jej torebka i osobna reklamówka z posiłkiem dla Dave'a.
    - Smacznego - mruknęła, kładąc na stole pojemnik z jedzeniem. Tym razem był to pieczony pstrąg z ryżem i sosem koperkowym. - I tak, uprzedzając twoje pytanie jem ryby. Kieruję się zasadą, którą wyraził Kurt Cobain w jednej ze swoich piosenek - uśmiechnęła się. - It's okay eat fish
    'Cause they don't have any feelings - zanuciła.

    OdpowiedzUsuń
  177. Uśmiechnęła się do niego. Ciężko było znaleźć faceta, który nim nie był. Ostatnio zauważyła, że mężczyzna jest trochę jak taksówka. Gdy chce się ustatkować zapala mu się światełko i bardzo szybko spotyka tą jedyną.
    - No widzisz. Jednak mam duże wymagania.

    OdpowiedzUsuń
  178. Spojrzała na niego.
    - To nie jest do końca zależne od wieku. Umawiałam się z 35 latkiem i był taki sam. Naprawdę nie mówię, że chce już brać ślub i mieć trójkę dzieci. Po prostu chciałabym mieć na kogo liczyć, móc obudzić się spokojna przy tym samym mężczyźnie co zawsze. Tak marzy mi się trochę rutyny.

    OdpowiedzUsuń
  179. Słysząc jego pytanie, pokręciła przecząco głową. Jakoś nie uśmiechało się jej bawienie się z tymi wszystkimi haczykami i tak dalej.
    - Aż tak wyzwoloną kobietą nie jestem - stwierdziła rozbawiona. - Wolę pójść po prostu do rybnego sklepu - dodała.

    OdpowiedzUsuń
  180. - Oj tam, oj tam, to wcale nie jest wygodnickie, tylko... - zamyśliła się na chwilę. - Nowatorskie, ot co! - zakończyła rozbawiona. Przez chwilę chodziła po pomieszczeniu, przyglądając się różnym kartonom i tak dalej, a on w tym czasie jadł posiłek, który mu przygotowała. Kiedy w końcu na niego spojrzała, właśnie kończył.
    - To co, teraz znowu zabieramy się do pracy? - spytała z entuzjazmem.

    OdpowiedzUsuń
  181. Uśmiechnęła się do niego szeroko i pokiwała głową.
    - Wiem o tym, ale za to mnie uwielbiają - stwierdziła rozbawiona.
    Kiedy pokazał jej co ma robić westchnęła lekko. Miała nadzieję, że szczęście jej nie opuści i niczego nie pobije. Zabrała się do roboty, wcześniej siadając na krześle.
    - Nie wiedziałam, że barmani mają aż tyle roboty - powiedziała zgodnie z prawdą.

    OdpowiedzUsuń
  182. - Przecież nie wszystko musi być rutyną w naszym związku. Znaczy nie naszym. - zasmiała się bo zabrzmiało jakby oni mieli go tworzyć. - Chodzi mi o trochę rutyny, a nie brak niespodzianek, zaskakiwania siebie.

    OdpowiedzUsuń
  183. - A jaka w tym różnica?- zapytała bo nie bardzo wiedziała o co mu teraz chodzi. - Jeżeli to będzie szaleństwo to będzie oderwaniem od rutyny. Najważniejsze zeby to było wspólne szaleństwo.

    OdpowiedzUsuń
  184. Zaśmiała się do niego szczerze. Przekręcił się na jej brzuchu co wywołało u niej łaskotki i nie mogła się powstrzymać.
    - Łaskoczesz.

    OdpowiedzUsuń
  185. [pomysle, pomysle! daj mi chwilke : ) ]

    OdpowiedzUsuń
  186. [alez ja nie krzycze XD jestem grzecznym czlowiekiem xD]

    OdpowiedzUsuń
  187. - Jak nie twoja jak twoja? - zaśmiała się znowu. - A jaka propozycja była by wystarczająco dobra? - zapytała podnosząc jedna brew w charakterystycznym zadziornym uśmieszku.

    OdpowiedzUsuń
  188. [czuj sie bezpiecznie, chwilowo przynajmniej xD swoją drogą Virginia bardzo chętnie będzie traktować Dave'a jak młodszgeo brata xD]

    OdpowiedzUsuń
  189. Samara przez chwilę nie mogła się przestać śmiać bo przejeżdżał palcami w tym objęciu po jej żebrach.
    - Mogę dać ci buziaka w policzek? Uwolnisz mój brzuszek?

    OdpowiedzUsuń
  190. [ moze go dokarmiac XD nie ma problemu xD i tak, niech się znają, nie przepadam za 'poznawaniem ludzi' xd]

    OdpowiedzUsuń
  191. [hiszpański, rosyjski, włoski ? :> ]

    OdpowiedzUsuń
  192. Samara po prostu śmiała się do rozpuku i próbowała mu się wyrwać.
    - Dam ci kawałek ciasta czekoladowego? - proponowała wycierając łzy śmiechu, które spowodował.

    OdpowiedzUsuń
  193. [zawsze moga chodzic na dwa... Ciasnąć z wykładowców xD]

    OdpowiedzUsuń
  194. Samara nie mogła się po prostu opanować. To nie było takie łatwe.
    - To sam spróbuj się nie śmiać i nie rzucać. - zaśmiała sie teraz z samej siebie. - Wiesz co? Nie wiem czego ode mnie chcesz. - wyznała bo jej pomysły się kończyły.

    OdpowiedzUsuń

Archiwum bloga