J a s m i n e D e l a c o u r
29 grudnia 1991r. || niespełna 21 lat || Francuzka || studentka grafiki komputerowej || kelnerka w restauracji na pierwszym piętrze
Historia Jasmine zaczyna się w momencie, gdy młody, francuski prawnik, Pierre Delacour przenosi się do Paryża. Pochodzi z bogatej, wpływowej rodziny, która, chcąc, by syn w końcu się ustatkował, wysyła go do stolicy Francji, by pracował w jednej z najlepszych kancelarii. Pewnego dnia dostaje sprawę o zniesławienie pewnej słynnej, francuskiej aktorki, Vivianne Delacroix. Sprawa trudna nie jest, Pierre wygrywa ją do kobiety bez problemu. Jednak to był dopiero początek ich znajomości. Od razu przypadli sobie do gustu. Rok później pobrali się. Ich ślub był wydarzeniem roku. Wszystkie gazety pisały o miłości francuskiej ulubienicy i jej przystojnego męża. Nic więc dziwnego, że cała Francja czekała na narodziny ich pierwszego dziecka.
I tak dnia 29 grudnia 1991 roku na świat przyszła Jasmine Vivianne Delacroix Delacour. Jednak Francję, oraz cały świat, szybko obiegła tragiczna wiadomość - Vivianne nie przeżyła porodu. Świat filmowy żałował klasycznej, utalentowanej piękności rodem ze złotej ery Hollywood. A sam Pierre kompletnie się załamał. Media rozpisywały się o jego depresji, alkoholizmie. O tym, że nie zajmuje się córeczką, tylko oddał ją w ręce opiekunek. Że zaniedbał pracę i prawie nie wychodzi z domu. Że kiedy zaczęła dojrzewać zaczął traktować ją tak... jak nie powinien. I choć media lubią pisać historie wyssane z palca - w tym przypadku wszystko było prawdą, choć ani Pierre, ani Jasmine nigdy tego nie potwierdzili. Pierre nie mógł znieść nawet widoku swojej malutkiej córeczki, która z każdym dniem coraz bardziej przypominała Vivianne.
Jasmine od urodzenia czuła się zagubiona. Nie rozumiała, dlaczego ojciec jej nienawidzi. Dlaczego nie może na nią patrzeć. Od małego zabiegała o jego uwagę. Próbowała być we wszystkim najlepsza. Próbowała wszystkiego. Jednak bezskutecznie. Pierre nie chciał jej widzieć, nie traktował jej, jak powinien traktować córkę. Zdarzało się, że podniósł na nią rękę, gdy próbowała przyciągnąć jego uwagę. A gdy zbyt przypominała mu Vivianne... Zdarzało się, że ją dotykał. W sposób, o jakim Jasmine wolałaby zapomnieć. Załamana dziewczyna po ukończeniu szkoły postanowiła wyjechać. By dać ojcu spokój i by uciec od francuskich mediów, które śledziły każdy ich krok. Wybór padł na Vancouver. Tam też Jasmine uczy się, pracuje. Pracuje, choć nie musi, będąc dziedziczką pokaźnej fortuny. Jednak dziewczyna chce mieć jakieś zajęcie. I nie chce zwracać na siebie uwagi. Ma nadzieję pozostać nierozpoznaną.
Będąc wychowywaną wciąż przez obcych ludzi, Jasmine nie nauczyła się, co to znaczy przywiązać się do kogoś, pokochać. Na co dzień jest osobą wesołą i otwartą, nastawioną pozytywnie do życia i wszystkich ludzi, uważającą, że każdy ma w sobie jakąś cząstkę dobra i próbującą za wszelką cenę to odnaleźć. Jednak, gdy tylko jej więzi z kimś zaczynają się zacieśniać, dziewczyna panikuje i za wszelką cenę próbuje się wycofać. Nie potrafi zachować się w takiej sytuacji i jeśli ten ktoś nie wykaże się zdeterminowaniem i uporem - nici z przyjaźni. A tym bardziej, z czegoś więcej. Nie ufa tak do końca nikomu, chłopców wręcz się obawia, choć od nikogo nie stroni, jak histeryzuje, gdy ktokolwiek ją dotknie. Ma jednak uraz. Takimi oto sposobem, Jasmine jest jedną z najbardziej samotnych osób, choć sama się do tego nie przyznaje ani przed sobą, ani przed nikim innym. W ogóle, nikomu się nie zwierza. Jest bardzo skryta i zamknięta w sobie. Są dni, gdy jest pewna siebie i potrafi rozmawiać ze wszystkimi, jednak bywają też dni, kiedy nie potrafi odezwać się słowem i trudno do niej jakkolwiek dotrzeć. Jest błyskotliwa i inteligentna, ma świetną pamięć, a nauka nigdy nie sprawiała jej większych problemów. Niepewna siebie, zbyt dużą uwagę zwraca na własne wady, ujmując sobie niewątpliwych zalet. Nie miała jednak przez kogo być dowartościowana, nie mając rodziny i nie dopuszczając do siebie nikogo. Miewa wahania nastrojów, jest nieco niestabilna emocjonalnie, zdarza jej się napady euforii i płaczu z byle powodu, choć stara się ukrywać te zmiany przed innymi. Niesamowicie wrażliwa, biorąca wszystko na poważnie i do siebie. Niezwykle łatwo jest ją zranić, jest podatna na stany depresyjne. Kiedyś bardzo poważnie się okaleczała, po czym zostały jej okropne blizny na rękach, które stara się chować. Teraz zdarza jej się to, choć sporadycznie. Marzycielka, często chodzi z głową w chmurach, wyobrażając sobie inne życie i bycie kimś zupełnie innym. Bywa agresywna, choć częściej w stosunku do siebie, niż do innych. Zwraca uwagę na detale, zachwyca się rzeczami, których inni ludzie nawet nie dostrzegają. Niebywale emocjonalna. W głębi serca to bardzo czuła, ciepła i troskliwa osoba. Wierzy, że pewnego dnia pozna swojego księcia z bajki, który zwalczy jej lęki i uszczęśliwi. Wie, że wtedy byłaby mu bezgranicznie oddana. Lubi marzyć. Bywa uparta i nie do przekonania w pewnych sprawach. Zdarza jej się być kapryśną, jak typowa kobieta.
Jak wygląda? Na pewno zwraca na siebie uwagę. Nie, nie ubiera się ekscentrycznie. Wręcz przeciwnie, na jej stopach ciężko zobaczyć cokolwiek innego, niż stare, nieco wytarte już trampki, ubiera się raczej w ciemne kolory. Jasmine jest dziewczyną niziutką, filigranową. Mierzy sto sześćdziesiąt centymetrów wzrostu. Jest bardzo szczupła, niektórzy powiedzieliby nawet, że zbyt szczupła. Niewątpliwym atutem jej figury są zgrabne i bardzo długie nogi, z czego jednak Jasmine rzadko zdaje sobie sprawę. Nie wie dlaczego ludzie się na nie gapią, szczególnie, gdy idzie w trampkach i spódniczce, bądź sukience. Przecież trampki za kostkę wręcz skracają nogi! Ach, jakże to dziewczę jest naiwne. Ma piękne, grube, czarne, jak heban włosy. Ma duże, niezwykle głębokie i niemal hipnotyzujące, niebieskie oczy, otoczone wachlarzem długich, ciemnych rzęs. Łatwo się w nich zatracić. Bardzo delikatne, dziewczęce rysy twarzy, zgrabny, nieco zadarty nosek, gładka, jasna cera i pełne, różane usta. Jasmine wygląda niemal jak porcelanowa laleczka. Jest zresztą prawie tak samo krucha i delikatna. Uroda, której pozazdrościłaby jej sama Królewna Śnieżka.
* Jest bardzo uzdolniona plastycznie. Dużo maluje i rysuje. Zawsze ma przy sobie szkicownik. Całe swoje mieszkanie również pomalowała sama, ma fantazyjne dzieła na ścianach oraz meblach. Poza tym, uprawia także Decoupage. Czasami sprzedaje swoje dzieła na ulicy, na targach etc.
* Świetnie zna się na komputerach i innych technologiach. Planuje zostać grafikiem.
* Ma trochę problemów zdrowotnych - wyjątkowo słabe serce, problemy astmatyczne, emocjonalne. Bierze całe mnóstwo leków. .
* Choć czyta wszystko, to jej ulubione gatunki książek to książki kryminalne, fantastyczne, psychologiczne, historyczne i romanse. Uwielbia komiksy.
* Słucha najróżniejszej muzyki, od popu, przez bluesa, folk i jazz, po rock i metal. Jej ulubieni wykonawcy to ci z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Stary, dobry rock w typie The Doors, Janis Joplin, Boba Dylana, czy Metalliki, AC/DC i Iron Maiden.
* Ma bardzo dobry słuch muzyczny. Pięknie śpiewa, ma delikatny, anielski wręcz głosik. Poza tym, gra na fortepianie, gitarze, skrzypcach i wiolonczeli. Pisze też swoje piosenki.
* Świetnie gotuje i piecze, bardzo lubi siedzieć w kuchni.
* Jest niemal ekspertem w dziedzinie teatru i filmu. Kocha klasyczne kino, jest fanką Marilyn Monroe, Audrey Hepburn, Jamesa Deana, Elizabeth Taylor, Freda Astaire etc. Uwielbia chodzić do kina i do teatru.
* Ma ukochaną, burą kotkę Daisy.
* Kocha kwiaty i czekoladę. Tak najłatwiej jest ją przekupić.
* Ćwiczyła balet oraz tańczyła modern i lyrical jazz. Skończyła wraz z wyjazdem z Paryża.
* Zawsze pachnie lekkimi, kwiatowymi perfumami.
* Po nieszczęśliwym dzieciństwie ma na ciele kilka blizn, które chowa, jak może.
[Kartę kojarzyć można z innych blogów :D Mam nadzieję, że jakoś wyszła. Jakby były jakieś błędy, to proszę pisać, bo ze mnie gapa jest. Buźki użyczyła Emily Rudd. W tytule - Halina Poświatowska. Na wątki jestem chętna najprzeróżniejsze, powiązania i relacje również! Jasmine chętnie się zakocha, zaprzyjaźni, pokłóci itd. :D Zapraszam! :D]
[ Witamy na blogu :) ]
OdpowiedzUsuń[Hej! Ja bardzo chętnie na wątek się piszę. Pracują na tym samym piętrze. On w barze obok, czasami jest wypożyczany na kelnera w restauracji, więc mogą się znać!]
OdpowiedzUsuń[hmmm.... A możesz Ty? Bo ja chwilowo nic sensownego nie napiszę. Robię 10 rzeczy na raz :P]
OdpowiedzUsuń[To napiszę później. Za kilka 2-3 godziny pewnie :PBędziesz dziś jeszcze?]
OdpowiedzUsuńDave
Dave przyszedł wcześniej do pracy, jak obiecał szefowej. Jak zwykle, kiedy brakowało jej pracowników, co nie było niezwykłe w okresie wakacyjnym, wykorzystywała go jako chłopca od wszystkiego. Zanieść coś z cateringu? Zastąpić kelnera? Zrzucić cały bar na głowę? Co za problem? Pan Wood ma przecież dziesięć rąk i 5 głów! Dobrze, że chociaż sowicie mu za to płaciła.
OdpowiedzUsuńTym jednak razem Dave szczerze nie wyrabiał. Jedna z kelnerek z baru nie przyszła i nie zamierzała, o czym poinformowała go w krótkim smsie. Druga miała się zjawić dopiero o 22.00 i nie mogła dojechać wcześniej, ponieważ mieszkała dość daleko. Zadzwonił do szefowej, która wysłała go do restauracji, żeby poprosił, którąś z dziewczyn o pomoc. Niestety większości z nich w ogóle nie znał.Nagle mignęła mu szczuplusieńka buźka Jasmine. Kilka razy gadali wcześniej. Dziewczyna wydawała mu się zaradna i inteligenta. Pobiegł za nią.
- Hej... Mam sprawę. - Powiedział doganiając ją.
[hohoho :) czyżbym trafiła na bratnią duszę? z tego co widzę po wykonawcach, z Metalliką, Iron Maiden i The Doors na czele, których wymieniłaś w karcie to tak :) to może jakiś wątek między Jasmine i Danny'm z tego tytułu? :D]
OdpowiedzUsuń[tylko dla Twojego bezpieczeństwa- nie daj mi się rozgadać na temat Metalliki, bo wiem o nich... chyba wszystko co można wiedzieć, łącznie z głupimi wpadkami na scenie itp itd, więc ryzykujesz że zanudzę Cię tym na śmierć :) jakiś pomysł, w takim razie?]
OdpowiedzUsuń[podoba mi się pomysł z fanką audycji, tylko zaznaczam że Danny zwykle pracuje w nocy. Jasmine może się zaciągnąć do niego na staż w radiu na przykład. A co do ostoi... hm... on dokładnie wie, dokąd zmierza, do śmierci z powodu przepicia, o ile znam swoją postać ;) w sumie, pomysł żeby się zaprzyjaźnili jest niezły :)]
OdpowiedzUsuń[z tym czymś więcej możemy pokombinować, owszem czemu nie :) tylko że to na pewno nie od razu, bo z jego charakterkiem bywa różnie ;p no dobra, może faktycznie zgłodnieje :D kto zaczyna?]
OdpowiedzUsuń[coś w tym jest, bo jak ja widzę takie jak Jasmine, to mam ochotę je pogłaskać po główce, przytulić i jednak zrobić z niego księcia z bajki xD no dobra, mam nadzieję, że się nie obrazisz jak skorzystam z tego co już napisałam, ale mi się oczka kleją i kreatywność podupada, czas otworzyć Red Bulla chyba ;)]
OdpowiedzUsuńJak co rano spojrzał na napis na swoich palcach. Osiem palców, cztery litery na każdym. Fuck This. Fuck That. Czasem naprawdę żałował, że życie nie jest tak proste, jak mogłoby się wydawać.
-Co jest, Mitch?- technik z radia obudził go telefonem.
-Danny, dasz radę poprowadzić poranną audycję? Ta nowa spikerka nie dała rady dojechać, czy coś tam... Mamy tu trochę rzeczy do przegadania z jakąś pindą i...
-Jaką pindą znowu?
-Już, chwila... pieprzone śniadaniowe audycje... Analeigh Malen. Kto to kurwa jest Analeigh Malen?
-Tancerka taka, przestań mi ciskać kurwami do ucha, mam jedną w łóżku. Będę za dwie godziny, pasuje? Zdążycie zdjąć O'Donnell z anteny.- Danny zapalił papierosa i z zamyśleniem wpatrywał się w punkt w ścianie, dopóki czyjeś ręce nie objęły go za szyję.
-I jak tam, Dan? Żyjesz jeszcze...?
-Nie teraz, eee... Słuchaj, mała... chyba musisz już spadać. Nawet na pewno. Serio. I nie wracaj. Tak będzie dla ciebie lepiej. Ile właściwie masz lat?
-Siedemnaście.
-No, o tym właśnie mówię...
Godzinę później ciemnoniebieski aston martin one-77 przebijał się przez korki w Vancouver. Minie jeszcze z godzina... I po cholerę mu takie auto tutaj, skoro porusza się ze średnią prędkością taczki?
-Dobra, Mitch, jestem... Kawa i papierosy, już. Za dziesięć minut na trzecim kanale...
Nie znosił, naprawdę nie mógł przecierpieć wstawania przed 12 w południe. Co zrobić, skoro jego koleżanka z pracy (której nawet na oczy nie widział) najwyraźniej była trochę... niekompetentna? W końcu ktoś, jak złośliwie wypomniała mu Malen, musiał zarobić na karmę dla dwóch psów rasy welsh corgi, które przywlókł tu z Wielkiej Brytanii. Po robocie, z papierosem zatkniętym charakterystycznie nie między palce wskazujący i środkowy, a między środkowy i serdeczny, udał się do najbliższej windy, w ręku dzierżąc półlitrowy kubek z kawą. Z 32 zjechał na pierwsze piętro. Co prawda, po audycji z Analeigh wyszedł na lunch z Samarą Carter, swoją kuzynką z 'New Look', ale... akurat zabrakło mu kawy w kubku. Skręcił więc do cafeterii i z miejsca zauważył pewną drobną, dla wielu pewnie nieistotną zmianę. Za kontuarem nie było już Jenny, tylko jakaś nowa, blada i niziutka w porównaniu z nim dziewczyna, w luźnym podkoszulku z Jimem Morrisonem ukrytym pod pracowniczym fartuchem. Zboczenie czy nie, musiał oczywiście zawiesić na niej oko... Szczęście, że nie patrzyła na niego, tylko z racji niezbyt dużego dzisiaj ruchu, pochylała się nad rozłożonym na blacie pismem, do którego Dan od czasu do czasu pisał, albo przeprowadzał wywiady.
-Duże espresso, bez mleka i bez cukru proszę- powiedział spokojnie, gdy podszedł już do baru, ale dziewczyna nadal nie zwracała na niego uwagi, pochłonięta wywiadem z perkusistą zespołu Slipknot, którego zresztą znał osobiście.- Ej, możesz?- pomachał jej rękami nad gazetą.- Espresso. Bez mleka. I bez cukru. Dzięki.- uśmiechnął się przyjaźnie, gdy w końcu uniosła wzrok.
[no dobra, może żeby nie był taki straszny i w ogóle buuu, to nie na czarnym, tylko gniadym? zobaczymy zresztą :D ale już przeczuwam, że będzie śmiesznie...]
OdpowiedzUsuńOna lubiła słuchać radia, a on... nie cierpiał. Poza tymi trzy- czy czterogodzinnymi audycjami, gdy wyżywał się zawodowo i napawał się swoim gadulstwem i głosem, z tym nienagannym akcentem prosto z Londynu. Żyć, nie umierać. A grał wszystko, od swoich nagrań z liceum (które puścił raz i obśmiał dokładnie, wzbudzając falę wesołości u słuchaczy w swoim wieku), przez klasykę lat 60-90, do dzieciaków, które tarzały się po scenie obecnie, jak screamowcy z Bring Me The Horizon czy Of Mice & Men. Po prostu to lubił. A że zmuszał ludzi by i oni polubili, to już nie jego sprawa.
-Dzięki. Bardzo zmyślnie to zrobiłaś, że mnie posłuchałaś. Jenny zawsze narzekała, że "za dużo kawy pijesz, Danny, za mocnej i umrzesz od tego zobaczysz".- rzucił gderliwym tonem jej poprzedniczki, idealnie naśladując tamtą kobietę.- I zawsze rozwadnia mi kawę mlekiem, żebym się nie nabawił wrzodów.- przez chwilę grzebał w kieszeni, szukając drobnych, a gdy już jej zapłacił, popukał jeszcze palcem w gazetę.- Nie czytaj tego. Joey naplótł tutaj strasznych bzdur, paskudny z niego kłamca. Wcale nie jadą w trasę i nic nie nagrywają. Taki chwyt marketingowy. A tak w ogóle... Danny.- przedstawił się, ściskając lekko rękę dziewczyny, którą ta już chyba odruchowo usiłowała cofnąć.
-Bo ich się nie da lubić, to straszne dupki. Miło cię poznać. Na wakacje czy na stałe?- lubił tak paplać, poznawać ludzi, choć może na to nie wyglądał. Gdyby mu pozwoliła- albo gdyby lepiej ją znał- zagadałby ją na śmierć. Nie uzyskał odpowiedzi na swoje pytanie, ale z wdzięcznością pokiwał głową słysząc komplement.- Dzięki. Dla takiego narcyza jak ja to naprawdę coś. Swoją drogą, ludzie w twoim wieku raczej nie słuchają Morrisona, dlatego gratuluję gustu, nie tylko w doborze koszulek.- spojrzał na zegar, wiszący za plecami dziewczyny.- Cholera... chyba będę musiał lecieć. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia, ale niewykluczone, że jeszcze cię tu kiedyś odwiedzę. No, po normalną kawę przyjdę na pewno.- mrugnął do Jasmine i zmył się z kawiarni. Takie jego szczęście, że kuzynka pożyczyła samochód i musiał wracać do domu komunikacją miejską.
OdpowiedzUsuńNastępnego dnia, względnie wyspany po nieplanowanej porannej audycji dnia poprzedniego, odbębnił swoje, słuchając wyznań podstarzałej gwiazdy rocka spod znaku Queen, a potem pognał powęszyć w wytwórniach płytowych. Z tego mógł wyciągnąć dużo, bo demówki zespołów nie chodziły od tak sobie piechotą, trzeba było na nie zapracować, a za każdy potencjalny talent który się marnuje, Bettley czuł się osobiście odpowiedzialny.
Wieczorem, koło dziewiątej, gdy już pogonił ze studia swoją nieudolną koleżankę, po tym jak reporterzy nadali swoją dzienną porcję klęsk gospodarczo-żywiołowych, Danny włączył się do nadawania on air.
-Dobry wieczór państwu, mam złe wieści tak na sam początek... dzisiaj mam zaliczyć pełny dzień pracy w przeciętnej fabryce, więc licząc od teraz czeka was 8 godzin tylko ze mną i klasyką rocka. Nie wiem czemu i wolę nie pytać, taki rozkaz z góry i już, dlatego już teraz, ze specjalną dedykacją dla Jasmine od kawy, Riders on the storm...- wskaźniki poszły w górę, gdy muzyka popłynęła ze studia do słuchaczy. O, jak on lubił takie zabawy... trzeba było się nie przyznawać, że słucha radia nocami...
-Znowu wyrywasz na dedykacje na antenie? Dupek. Masz najlepszą robotę na świecie...- to Mitch burczał coś pod nosem, ale Danny machnął tylko ręką, odpalając papierosa. Audycja, rocznicowa zresztą (z okazji 25-lecia pewnego ważnego albumu), miała potrwać do czwartej rano. A do tego czasu z całą pewnością Daniel zdąży zajrzeć do kafejki na dole.
[Tak rzuciłam pobieżnie okiem na kartę i rzuciła mi się sprawa jej wzrostu. Sama mam 160cm, może trochę więcej i z całą pewnością nie mam "bardzo długich nóg", jest to niemożliwe ze względu na proporcje ciała więc.. Taaak, powinnaś to poprawić. :)]
OdpowiedzUsuń[Tylko że to brzmi jakby były właśnie długie w ogóle. ^^ Może jakby nie było tego słowa "bardzo" to nie raziłoby to tak... Ale dobra gryzie mi się to z tym, że najpierw jest napisane, że jest niziutka, a później te "bardzo długie nogi", ale to jednak tylko moje odczucia i nie musisz tego brać pod uwagę. xD]
OdpowiedzUsuńCiekawe, że większość kobiet brała go za miłego i czarującego względnie młodego człowieka. Nie poczuwał się do żadnego z tych trzech określeń, ale przecież nie wiedział jakie wrażenie wywarł na Jasmine, nie mógł wyprowadzić jej z błędu. To znaczy mógł, ale raczej nie wyglądała na taką, która poleci na zimne szare oczy i tę cholerną, rudą brodę.
OdpowiedzUsuńTak jak przewidywał, udało mu się wyrwać dopiero po czwartej rano, więc nie spodziewał się, że gdy zjedzie już na dół do kafejki kogokolwiek w niej jeszcze zastanie, ale nie...
-Cześć. Dzisiaj herbatę, ciasto czekoladowe, tylko bez tych wiórek z kokosa i tamtą kanapkę. I coś dla ciebie, pod warunkiem że się przysiądziesz.- rzucił szybko, zanim jeszcze Jasmine zdołała odpowiedzieć na jego powitanie.- Nie możesz mi pozwolić usnąć, bo za godzinę muszę zadzwonić i przeprowadzić wywiad, a jak nie będziesz do mnie mówić, to zasnę, dlatego... pospiesz się? Proszę? Jasmine...?- uśmiechnął się do niej i mrugnął, zaraz jednak ruszył do pierwszego lepszego wolnego stolika i próbował, naprawdę próbował, nie zasnąć.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Nawet jeśli jestem zalogowana na innym koncie, nieważne, ta karta boli mnie zbyt mocno, żebym jeszcze miała się przelogować. Balet ze słabym sercem i łamliwymi kośćmi, życzę powodzenia i szczęścia w życiu komuś, kto uwierzy w takie pierdoły. Na pewno ktoś o słabym zdrowiu jest w stanie ćwiczyć balet, tak bardzo na pewno. Poza tym, ilość ideału i słodyczy, który wylewa się wręcz z tej karty doprowadza mnie do torsji i najprawdopodobniej porzygam się zaraz na tęczowo. Ludzie kochani, czy wam się wyłączyło poczucie absurdu?
OdpowiedzUsuńDonovan R.]
Kelnerowanie... praca jak praca. Przynajmniej dla Dave. Tak samo jak stanie za barem. Nawet w tym można być dobrym lub beznadziejnym, ale grunt, żeby potrafić zarobić kilka groszy.
OdpowiedzUsuń- Problem... - Zastanowił się. - Tego bym tak nie nazwał. Ale pomoc byłaby mile widziana. - Uśmiechnął się lekko. - Potrzebuję porwać Cię do swojego królestwa alkoholi na kilka godzin. Wszystkie kelnerki mnie wystawiły na pastwę losu, a sam sobie nie poradzę. Ocal moją nieszczęsną duszę i chodź ze mną. - Spojrzał błaganie na dziewczynę.